Czy młodzież ma i kieruje sie jeszcze autorytetami? |
Autor |
Wiadomość |
Aither
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 11:47
|
Smoczyca


Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005 Skąd: Grottgera
|
ANIUS slowo "przadna mlodziez" jest pojeciem wzglednym... czasem mozna sie zdziwic czyje "dzieciaki" sa notowane za rozboje i inne wykroczenia... i nie sa to na pewno rodziny patologiczne. |
|
|
|
|
limnea
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 11:52
|

Dołączył: 20 Kwi 2005
|
Anius mam pytanko: napisz mi bo nie jestem zorientowany: Ty uczysz w szkole, ale w jakiej (SP, Gimnazjum, LO, szkoła wyższa...)? To tylko informacyjnie.
Moim skromnym zdaniem, jeżeli mogę coś wtrącić do wypowiedzi sz.p. pedagogow nasza młodzież najgorsza jest w wieku gimnazjalnym i może licealnym. Pozostali są albo za młodzi na "walkę" z nauczycielami, albo zbyt poważni na agresję wobec profesorstwa na uczelniach.Wiek gimnazjany, dojrzewanie itp prowadzi do olbrzymiego "szumu " w głowie. Próby pokazania co to ja potrafię oraz pokazania się przed kolegami prowadzą właśnie do takich wynaturzeń które opisywaliście wyżej (ja jeszcze dodam od siebie rzekome podłożenia łądunków wybuchowych w szkołach). Tutaj potrzebnajest racjonalna współpraca na linii rodzice- szkoła.Ale nadal twierdzę że to głównie rodzina wychowuje. Szkoła raczej uczy i trochę stara się wychować. Jeżeli rodzice pozwolą dziecku na nudę po szkole, nie będą się nim zajmować i rozmawiać dojdzie do chęci zaistnienia w grupie rówieśniczej w całym złym tego słowa znaczeniu. Rodzice nie róbcie jak w tej reklamie gdzie ojciec z nosem w gazecie pyta: co tam w szkole?, a syn znudzony odpowiada :dobrze. Po czym w najlepsze "rządkuje" narkotyk. :( |
|
|
|
|
Aither
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 11:59
|
Smoczyca


Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005 Skąd: Grottgera
|
limnea masz calkowita racje ... rodzic teraz nie ma czasu, albo po prostu nie interesuje sie tym co sie dzieje... zazwyczaj wystepuje konflikt... rodzice twierdza, ze to szkola ma wychowywac a szkolnictwo twierdzi ze rodzice... jeden zwala wine na drugiego... czy wspolpraca bedzie mozliwa... szczerze watpie... rodzce nie maja na to czasu lub nie rzadko po prostu checi.
I z kogo taka mlodziez ma brac przyklad z rodzicow ? ze szkoly ? ten problem nie wystepuje od roku czy dwoch... ale od dawna... i dziwic sie, ze mlodziez nie ma autorytetow... bo nie maja przykladu nawet w najblizszym otoczeniu. |
|
|
|
|
of
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 12:03
|

Dołączył: 23 Paź 2004 Skąd: nadchodzi Mikołaj?
|
oboje z Anius nie mamy do czynienia z mlodzieza gimnazjalna (chyba... bo nie wiem jak Anius... moze konsultuje mlodych ludzi)... ja przez kilka miesiecy na poczatku mialem kontakt z mlodzieza licealna...
pisalismy o tym wczesniej bracie... jesli dziecko nie wyniesie z domu szacunku to zadna szkola go tego nie nauczy... a jesli nawet sie uda komus taka sztuka to naprawde sa to wyjatkowe przypadki potwierdzajace regule... srodowisko otaczajace dziecko ma ogromny wplyw w wieku o jakim piszesz... wczesniej to rodzice ksztaltuja (powinni) mlody umysl... nie idealizujmy roli nauczyciela jako mentora, wychowawcy i wzorca... w panujacych warunkach nawet najlepsi szybko musza zweryfikowac swoje poglady tak by podolac obciazeniu praca, rodzina... itd... nie mamy ani narzedzi ani praw (ktore de facto coraz czesciej przyznawane sa dziecku) aby gleboko ingerowac w wychowanie dzieci... napewno MUSI istniec w mlodym wieku wspolpraca nauczyciel-rodzic! bez takiego dialogu beda zawsze wzajemne nieporozumienia, oskarzenia i klopoty :( |
|
|
|
|
frohike
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 12:24
|


Dołączył: 21 Lis 2004 Skąd: Gliwice
|
tak sobie teraz mysle
rodzice maja co najwyzej kilka swoich dzieci do wychowania
nauczyciel przynajmniej kilkudziesieciu
komu w takim razie uda sie ten zabieg skutecznie
jak dla mnie sprawa wyglada tak jak pisza osfald
rodzice wezcie sie za swoje pociechy |
|
|
|
|
limnea
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 12:50
|

Dołączył: 20 Kwi 2005
|
Wracając do tytułu tego topicu należałoby też zastanowić się, czy rodzice tych opisywanych tu dzieci czy młodziezy mieli swoje autorytety, bo mam wrażenie że to przechodzi z ojca na syna a z matki na córkę. Jeżeli rodzice kierowali się w swym życiu sprawdzonymi autorytetami to podobny sposób postepowania przekażą dzieciom. Ktoś może powiedzieć że młodsze pokolenie zdegenerowało się, ale podejrzewam że to właśnie starsze pokolenie pozbawione już autorytetów mu w tym "pomogło". Co Wy na to. :oczami: :oczami: |
|
|
|
|
of
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 13:50
|

Dołączył: 23 Paź 2004 Skąd: nadchodzi Mikołaj?
|
sa to naczynia polaczone... wzorce takze przechodza ewolucje wiec moze nie ma takich bezposrednich odniesien rodzic-dzieci ale podstawy powinny pozostac te same... nie szkodzic, kochac, szanowac... itd... mysle ze jednak kazdy czuje to gleboko w sobie tylko ze wielu woli sluchac innych podszeptow... bo jest latwiej, bo jest przyjemniej, bo jest cool... czy co tam jeszcze... ot taka odwieczna gra charakterow... szkoda tylko, ze przechodzimy do coraz bardziej ekstremalnych zachowan w tej grze :( |
|
|
|
|
Aither
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 14:43
|
Smoczyca


Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005 Skąd: Grottgera
|
wydaje mi sie ze nawet jakby objetnie kto czy rodzic czy nauczyciel podjalby sie wyzwania i chcial nauczyc czegos mlodziez czy nawet dzieci to bylaby to syzyfowa praca... poza tym nie sadze aby pokolenie majace swoje zasady monzabylo nauczyc "miec jakis autorytet" tego chyba nie da sie nauczyc... albo sie ma albo nie... uwazam ze to indywidualna rzecz kazdego czlowieka... a moze po prostu nie chca miec autorytetu... bo i po co im? |
|
|
|
|
ANIUS
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 15:05
|


Dołączyła: 11 Lis 2004 Skąd: Gliwice-Os. Politechniki Śl.
|
limnea
ja 2 lata pracy z dzieciakami w liceum i w gimnazjum
obecnie studium i dorosli w powaznej firmie... :P
Aither napisał/a: | czasem mozna sie zdziwic czyje "dzieciaki" sa notowane za rozboje i inne wykroczenia... i nie sa to na pewno rodziny patologiczne. |
nie to mialam na mysli, mialam na mysli podzial na grupe notowanych (nie wazne z jakiej pochodza rodziny) i na grupe nienotowana, ktora nazwalam sobie porzadna... |
|
|
|
|
ANIUS
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 15:07
|


Dołączyła: 11 Lis 2004 Skąd: Gliwice-Os. Politechniki Śl.
|
Aither napisał/a: | wydaje mi sie ze nawet jakby objetnie kto czy rodzic czy nauczyciel podjalby sie wyzwania i chcial nauczyc czegos mlodziez czy nawet dzieci to bylaby to syzyfowa praca... |
czy to oznacza, ze wszyscy tj i my nauczyciele i my rodzice mamy zostawiac dzieci na pastwe losu i ich wcale nie wychowywac...? |
|
|
|
|
Aither
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 15:14
|
Smoczyca


Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005 Skąd: Grottgera
|
dobrze wiemy ze teraz sie mlodziez sama wychowuje... jak nie sama to ulica je wychowa wiec po co ta cala gadka... ja wiem jedno nie chce dzieci bo nie bede miala czasu ich nie wychowac... jak sie nie ma na cos czasu to sie tego nie "zaczyna".
Nauczyciele tylko teoretycznie wychowuja... a radzice maja do w tyle... wiec kto ma to robic? Oni sami sie zajmuja wlasnych wychowaniem...
a co do notowan... mamy rozne pojecia wiec sie nie dogadamy |
|
|
|
|
of
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 16:37
|

Dołączył: 23 Paź 2004 Skąd: nadchodzi Mikołaj?
|
Aither napisał/a: | Nauczyciele tylko teoretycznie wychowuja... |
cos w tym jest... ja otwarcie przyznaje ze nie wychowuje studentow w doslownym sensie tego slowa... moja rola w ich wieku sprowadza sie ewentualnie do korygowania jakis postaw... moze w podstawowce czy gimnazjum byloby inaczej... ale raczej tez nie bylbym "wychowawca" z powodow, o ktorych pisalem wczesniej... nie zglebialem pracy nauczyciela w szkole podstawowej wiec nie chce do konca wypowiadac sie w tym temacie
obecnie, na uczelni, staramy sie zaszepic w mlodym czlowieku chec do tworzenia, pracy zespolowej, realizacji celow, metod... ale wszystko to kreci sie wokol podstawowego celu jakim jest przekazywanie wiedzy... tak to odbieram... |
|
|
|
|
ANIUS
Wysłany: Pią Cze 03, 2005 20:18
|


Dołączyła: 11 Lis 2004 Skąd: Gliwice-Os. Politechniki Śl.
|
Aither napisał/a: | Nauczyciele tylko teoretycznie wychowuja... |
no gdzies masz racje
Aither napisał/a: | a radzice maja do w tyle... |
to dzieki Bogu ja takich nie mialam :D :D :D :D
i stad mam pozytywne podejscie i optymistyczne podejscie do wychowania dziecka i nawet z praca i tysiacem innychspraw na glowie da sie wychowac dziecko na porzadnego czlowieka |
|
|
|
|
Aither
Wysłany: Sob Cze 04, 2005 13:39
|
Smoczyca


Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005 Skąd: Grottgera
|
osfald no "przekazywanie wiedzy" to nie wychowywanie... tak sie w ogole zastanawiam czy rodzc teraz wie jak zabrac sie do tego... bo jedna strona zwala na druga... rodzice zwalaja ten obowiazek na szkole... a szkola zwala na rodzica... wiec do kogo nalezy rola wychowania dzieci?
wcale bym sie nie zdziwila, jesli w niedalekiej przyszlosci powstana "obozy" wychowawcze... uzylam specjalnie slowa obozy...
ANIUS moi rodzice mnie wychowali jak chceili... ale ja prawde mowiac w wieku 16 przejelam inicjatywe i wychowywalam sie sama... prawde mowiac... dobrze zrobilam... podjecie tej decyzji uratowalo mnie przed totalnym zniewiescieniem... a takich planow w zyciu nie mialam. |
|
|
|
|
of
Wysłany: Sob Cze 04, 2005 15:10
|

Dołączył: 23 Paź 2004 Skąd: nadchodzi Mikołaj?
|
Aither sama wiec potwierdzasz to, ze jesli dany czlowiek nie ZECHCE to nikt mu niczego nie narzuci (przynajmniej normalnymi metodami i w pewnym wieku). Autorytetow, szacunku czy innych pozytywnych cech napewno nie wywoluje sie bijac ucznia, zniewazajac go czy ciagle go karcac. Niektorzy nauczyciele blednie poszukuja przy ocenie negatywnych "osiagniec" ucznia zamiast oceniac jego pozytywy... Czasami nauczyciel wciaga w to wszystko jeszcze osobista sympatie dla danej osoby... Jak chyba kazdy czlowiek uczen takze potrzebuje akceptacji na jakims tam poziomie. Niestety to wszystko musimy godzic z wymogiem EGZEKWOWANIA wiedzy... idealem byloby gdyby taki mlody czlowiek rozumial, ze ocena ma mu wskazac droge rozwoju (intensywniejszej pracy, zmiany podejscia... itd), a nie "dolowac" go. I tu rzeczywiscie wychowanie budowane przez nauczyciela jest konieczne. Jasne reguly gry to podstawa. Ciekawe rzeczy na poczatku staralem sie wyczytac w ksiazkach na temat pedagogiki (np. Rau i Ziętkiewicz pt: "Jak aktywizować uczniów") ale szybko mi przeszlo...
zacutuje tu tez kilka slow z opracowan powstalych na podstawie literatury. Odrazu zaznaczam, ze nie ze wszystkim co jest ponizej napisane zgadzam sie :( Niestety teoria teoria, a zycie i tak weryfikuje te slowa. Sa to nieco wyidealizowane definicje...:
Edukacja
to pojęcie szerokie - oznacza wychowanie - jako kształcenie człowieka (przede wszystkim dziecka do osiągnięcia dorosłości). obejmuje aspekty: intelektualny, psychologiczny, moralny. Celami edukacji są: uczenie przystosowywania do życia w społeczeństwie, kształtowania wolnego i osobistego sądu.
Wychowanie
to całokształt wpływów i oddziaływań środowiska społecznego oraz przyrodniczego człowieka, kształtujących jego rozwój i osobowość przygotowujących go do życia w społeczeństwie.
We współczesnej pedagogice używa się terminu 'wychowanie' w węższym znaczeniu tego słowa i rozumie się przez nie świadome, zamierzone i specyficzne działania osób (wychowawców), których celem jest osiągnięcie względnie trwałych zmian w osobowości jednostki (wychowanka). Zmiany te obejmują zarówno sferę poznawczo-instrumentalną, pozwalającą na poznanie i przekształcanie rzeczywistości, jak i stronę aksjologiczną, kształtującą stosunek człowieka do świata i ludzi, jego przekonania, system wartości itp.
W pedagogice używa się pojęcia wychowania w trzech znaczeniach:
jako proces - rodzaj działalności ludzkiej, polegającej na wywoływaniu zmian w osobowości człowieka,
jako stan - ogół zjawisk określających przebieg, cele, metody, środki i warunki wychowania,
jako wynik - suma następstw wyrażająca się w zmianie osobowości człowieka i w stopniu przygotowania go do życia społecznego.
Do podstawowych dziedzin wychowania zalicza się:
wychowanie umysłowe,
wychowanie moralne,
wychowanie społeczne,
wychowanie estetyczne
i wychowanie fizyczne,
a także samowychowanie.
zródło: newbelfer.papierolot, c o m
Polecam zapoznac sie ze STRATEGIAMI UCZNIÓW i formularzem rozpoznania sytuacji ucznia. Ciekawi mnie czy akceptujecie takie formy (szczegolnie rodzice)? |
|
|
|
|
Dana
Wysłany: Sob Cze 04, 2005 15:53
|

Dołączyła: 27 Gru 2004 Skąd: okolice Gliwic
|
Po tej lekturze wszystko jasne kto wychowuje ,kto edukuje :)
osfald napisał/a: | kształtowania wolnego i osobistego sądu. |
Właśnie - czasami przydałby się mały poradnik jak "wolny i osobisty sąd" lub osąd wyrazić aby nie zadręczyć osoby której zawód,zachowanie,jej
charakter-ją samą oceniamy i zastanowić się po co to robimy czy dla własnej satysfakcji czy ma to służyć jakiemuś celowi -wyjaśnieniu |
|
|
|
|
Aither
Wysłany: Sob Cze 04, 2005 16:40
|
Smoczyca


Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005 Skąd: Grottgera
|
osfald sama wiem po sobie ze sila nic nie da sie wskorac... poza tym dzieciaki teraz nie chca "dac sie wychowac" kazdy na swoje kopyto... nie wiem czy plakac czy sie cieszyc ze bedzie wiecej takich indywidualistow jak ja. |
|
|
|
|
of
Wysłany: Nie Cze 05, 2005 11:45
|

Dołączył: 23 Paź 2004 Skąd: nadchodzi Mikołaj?
|
Dana napisał/a: | Po tej lekturze wszystko jasne kto wychowuje ,kto edukuje :)
osfald napisał/a: | kształtowania wolnego i osobistego sądu. |
Właśnie - czasami przydałby się mały poradnik jak "wolny i osobisty sąd" lub osąd wyrazić aby nie zadręczyć osoby której zawód,zachowanie,jej
charakter-ją samą oceniamy i zastanowić się po co to robimy czy dla własnej satysfakcji czy ma to służyć jakiemuś celowi -wyjaśnieniu |
masz racje :) ale wlasnie tu Dana rodzi sie pewne niebezpieczenstwo... zaden czlowiek nie jest doskonaly... mieszaniana psychiki, wychowania, edukacji, preferencji itd. rodzi nasze postawy. Ciezko jest okreslic jakosc/moc wplywu danej sfery zycia czlowieka na niego samego... Szkola ma UCZESTNICZYC w ksztaltowaniu czlowieka i jego wolnego sadu... Podkreslam UCZESTNICZYC. Nie zastepowac DOMINUJACA role rodzica! To nie ta instytucja urodzila to dziecko i wychowywala od poczatku, kiedy bylo ono najbardziej podatne na wplywy. I cale szczescie :) Inaczej "rodzic" ograniczylby sie do slowa "chlebodawca", "darczynca", "sponsor", "administrator mieszkania"... :zdegustowany: Z tego co widze niestety wielu rodzicow zaczyna jednak poruszac sie takimi sciezkami.
Wracajac do wolnego sadu... nie moze on byc oszczerstwem, uogolnieniem czy sterotypem... itd... Ten wolny sad o jakim wspomina ostatnio wielu ludzi musi byc ODPOWIEDZIALNY i oparty na niestronniczym doswiadczeniu czy faktach, tak by osadzani rozumieli cel calej sprawy :) Nie czuli sie szykanowani i nie musieli odrazu chwytac za "siekiere" :) Jednym slowem czym innym jest wyksztalcenie w czlowieku godnosci i zdolnosci do tworzenia wlasnych sadow, a co innego nauka ich wyrazania polaczona ze swiadomoscia, ze ten sad moze byc mylny... Tu upatrywalbym dosc duzych problemow (wrecz namacalnych). |
|
|
|
|
Aither
Wysłany: Nie Cze 05, 2005 14:44
|
Smoczyca


Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005 Skąd: Grottgera
|
coraz czesciej dochodze do wniosku, ze do wychowywania dzieci trzeba miec "smykalke"... nie kazdy moze byc rodzicem i nie kazdy nim potrafi zostac. to po kiego grzyba takim ludziom dzieci... skoro ich nie beda potrafili wychowac ? |
|
|
|
|
Aither
Wysłany: Sro Sty 03, 2007 23:45
|
Smoczyca


Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005 Skąd: Grottgera
|
Niegdys bardzo kontrowersyjny temat :)
Sadze ze wypadaloby go odswiezyc i zaczac w nim pisac :) No to jazda :) sadzicie ze w dzisiejszym zabieganym swiecie rzadzonym przez kase jest miejsce na jakikolwiek autorytet ? |
|
|
|
|
|