Czy potafimy kulturalnie sie rozstawać i kończyć związki? |
Autor |
Wiadomość |
katarzyna35k-ce
Wysłany: Pią Mar 09, 2007 15:54 Czy potafimy kulturalnie sie rozstawać i kończyć związki?
|
Dołączyła: 09 Sie 2006 Skąd: katowice
|
W naszym życiu nie jednokrotnie zdarza sie ze rozstajemy sie z ukochaną osobą z takich lub innych powodów.Odchodzi od Ciebie Twoj ideał bo znalazł kogoś innego. Jak sie zachowujemy? czy rwiemy włosy z głowy i wyjemy całymi nocami ? czy potrafimy kulturalnie rozstac sie z partnerem? Ciekawa jestem Jak Wy sie rozstawaliście i zamykaliście jakis rozdział w swoim życiu> |
|
|
|
|
Anula [Usunięty]
Wysłany: Pią Mar 09, 2007 17:16
|
|
Lepiej nie gadac :/
Za kadym razem bylo wiele lez i nieprzespanych nocy ale kultura zachowana, nie mam wroga z zadnego z moich bylych panow, nie musimy przed soba uciekac na druga strone ulicy a to juz cos. |
|
|
|
|
Piotrulek [Usunięty]
Wysłany: Pią Mar 09, 2007 20:49
|
|
katarzyna35k-ce napisał/a: | Odchodzi od Ciebie Twoj ideał |
Odemnie odszedl moj ideal jakieś 23 lata temu,to byla najwieksza tragedia i porażka mojego doczesnego życia,ale stało sie to z mojej winy,zaslużylem na to i to bardzo,teraz wiem,ze zle potraktowalem moj ideal,ale jak to wiekszkość facetów,szybko sie pocieszyłem...znalazlem inne pseudo ideały,panienki i nareszcie żone,myślalem,ze to tak wyglada dorosle zycie...kompletnie nie mialem racji...totalna porażka,a co z moim ideałem??mój ideal mnie nadal kochał i odnalazł mnie,wybaczył i na nowo jeszcze mocniej pokochał...czy ja nie jestem szczęśliwcem?? |
|
|
|
|
Dorotka
Wysłany: Pią Mar 09, 2007 20:56
|
Dołączyła: 25 Maj 2005 Skąd: ...
|
Anula napisał/a: | nie musimy przed soba uciekac na druga strone ulicy a to juz cosa | nie "coś" tylko bardzo, bardzo dużo. Zazdroszczę Ci. Mnie się w jednym przypadku prawie udało w drugim...szkoda gadać :kwasny: uciekałabym na Kaukaz a nie na drugą stronę ulicy - żeby nie zrobić czegoś czego potem długo mogłabym żałować. |
|
|
|
|
BlackOnyx
Wysłany: Pią Mar 09, 2007 22:39
|
Dołączył: 06 Paź 2006 Skąd: Z Nienacka
|
Mialem to za soba.Nie powiem,ze jest to latwe ale mimo tego utrzymuje troszke kontkat z ta osoba.Osobiscie jednak uwazam ze po takim rozstaniu potrzeba obojgu czasu na przemyslenie czy bedziemy w stanie byc z byla partnerka,partnerem na stopie przyjacielskiej
katarzyna35k-ce napisał/a: | Jak sie zachowujemy? czy rwiemy włosy z głowy i wyjemy całymi nocami ? czy potrafimy kulturalnie rozstac sie z partnerem? | jedno z drugim nie ma nic wspolnego po takim czyms zawsze jest taka reakcja byle by to nie byla awantura i wypominanie bledow :/ |
|
|
|
|
Grabarz
Wysłany: Nie Mar 11, 2007 19:59
|
Imię: Jak wyżej ;)
Dołączył: 06 Mar 2007 Skąd: Gliwice
|
Hmmm no ja zostałem "porzucony" będąc w wojsku - czyli tzw.gwóźdź do trumny. Żeby to jeszcze było na zasadzie rostania, ale nie - nagle zero listów, zero smsów (czasy kiedy rozmowy były za drogie :P) no i po jakimś czasie kartka od kumpla, że to koniec (nie nie, on się nie zabrał za moją ex, po prostu mnie uświadomił, chociaż trochę za późno).
Ja się nigdy nie rostałem z kobietą w "normalny" sposób. Zawsze były jakieś dziwne akcje. Szszszsz rany mam nadzieję, że więcej mnie to nie spotka |
|
|
|
|
Szamanka
Wysłany: Nie Mar 11, 2007 22:47
|
Zaproszone osoby: 2
Imię: Beti( dla znajomych)
Dołączyła: 22 Lip 2005 Skąd: kiedys Gliwice
|
Ciezko jest sie rozstawac ( mozna powiedziec) kulturalnie.....bo przeciez zawsze jest zal, jakies pretensje do drugiej osoby i szukania winy wszedzie tylko nie u siebie samego.
Chyba wazne jest jednak to, ze gdy minie ten zly czas, mozna znow ze soba porozmawiac, podczas spotkania nie uciekac ale usiasc, spytac sie co slychac i widziec usmiech u drugiej osoby.....szkoda jednak, ze tak malo ludzi tak potrafi |
|
|
|
|
Wieczorny
Wysłany: Wto Mar 13, 2007 20:35
|
Dołączył: 17 Sty 2007 Skąd: ?abędy
|
da się i można.
warunek: obydwie osoby muszą tego chcieć.
czasem lepiej po prostu o tym pogadać, dojrzeć do tego.
zrobić to teraz, niż męczyć się za kilka miesięcy.
potem są kwasy, kłótnie, kłamstwa, chore sytuacje.
tak kiedyś miałem. na początku nie widywaliśmy się w ogóle, teraz jest luz.
spotykamy się czasem na piwie, chodzimy na koncerty, czasem młoda opowiada mi o swoim facecie, jaki jest, czego by chciała, a ja potrafię słuchać i zawsze coś tam jej odpowiem.
zależy mi na niej, jej zależy na mnie.
ale wiem, że nie ma opcji, żebyśmy byli kiedykolwiek razem, za duża różnica charakterów. |
|
|
|
|
desperado [Usunięty]
Wysłany: Wto Mar 13, 2007 22:36
|
|
Piotrulek napisał/a: | czy ja nie jestem szczęśliwcem?? | jestes szczesliwcem , chcialbym spotkac taka kobiete jak Ty niz trafic 6 w duzego, wspaniala kobieta najwiekszy skarb Ty to masz szczescie. Mezczyzna bez kobiety to jak lodz na morzu bez zagli i steru. |
|
|
|
|
shad_ow
Wysłany: Wto Kwi 10, 2007 15:59
|
Imię: Monika
Dołączyła: 13 Sie 2006 Skąd: Polska,Holandia
|
W moim przypadku jezeli chodzi o rozstania, hmm .... Nie moge powiedziec ze nie bylo zgrzytów .... Mialam nawet przypadek gdzie udzial miala policja, bo nie szlo dojsc do normalnego konsensusu .... Policja pojechala, emocje opadly a my nadal bylismy razem tylko ze to byl juz poczatek konca .... To byl dlugi i ciekawy zwiazek. Choc dzis nie jestesmy juz razem ... Kazde z nas zastanawia sie co by bylo gdyby .... Ogolnie na dzien dzisiejszy nie utzrymujemy kontaktu .... To byla gleboka ale toksyczna milosc .... |
|
|
|
|
madzix15
Wysłany: Wto Kwi 10, 2007 16:46
|
Imię: Madzia
Dołączyła: 02 Lip 2006 Skąd: Bełk
|
Hm... Moi rodzice się kłócili, obwiniali się nawzajem. Nie rozstawali sie jak ludzie. Do teraz nie mogą się porozumieć, choć przeszło rok minął. Rozmawiają półsłówkami, a kiedy ich zabraknie zapada niezręczna cisza...
Było dużo placzu, krzyków i alkoholu...
Ja, rozstajac sie z moim byłym zrobiłam to prosto z mostu - zasłużył sobie po zdradzia. Jestesmy kumplami(bo to w końcu sąsiad). Tylko dlaczego znam mnóstwo ludzi, którzy nei potrafili się zachowac kulturalnie?! Ja to zrobiłam. On też. Wiedział jak sprawa wygląda i tyle... |
|
|
|
|
trunks
Wysłany: Wto Kwi 10, 2007 20:51
|
Imię: Jakub Piotr Aleksander :]
Dołączył: 24 Maj 2005 Skąd: z nienacka
|
madzix15 napisał/a: | Było dużo placzu, krzyków i alkoholu... |
ehh ten alkohol...niejeden zwiazek zniszczyl :/ Trzeba znac umiar z piciem |
|
|
|
|
Zafira
Wysłany: Sro Kwi 11, 2007 21:44
|
Imię: piękne ;)
Dołączyła: 12 Lut 2007 Skąd: G-ce/Świętoszowice
|
moje rozstanie z bylym chlopakiem mialo przebieg prawie traumatyczny. po poltora roku mieszkania razem, nagle przez przypadkowa rozmwoe na gg dowiedzialam sie, ze od 2 tyg spotyka sie z inna dziewczyna, ktora zna mnie z opowiesci jako... wspollokatorke :zdziwko: . moja reakcja byla bardzo emocjonalna ale chcialam mu dac szanse. nie chcial i wyszlo na to, ze on zrywa nas zwiazek. niestety kiedy ja zaczelam sobie ukladac zycie z kims innym (moj narzeczony :zawstydzony: ) co wlasciwie stalo sie dosc szybko, bylemu sie odwidzialo i zaczal mnie szantazowac. wymyslil np. ze rozpowie wszystkim moim znajomym, ze bylam prostytutką albo, ze mi podrzuci jakies prochy i nakabluje policji. wszystko to dlatego, ze zaczelam byc naprawde szczesliwa a jemu sie w zyciu nie uklada po tym wszystkim.
po takich przezyciach trudno uwierzyc, w dobra wole ludzi :zalamany: |
|
|
|
|
trunks
Wysłany: Sro Kwi 11, 2007 22:17
|
Imię: Jakub Piotr Aleksander :]
Dołączył: 24 Maj 2005 Skąd: z nienacka
|
Zafira napisał/a: | bylemu sie odwidzialo i zaczal mnie szantazowac. wymyslil np. ze rozpowie wszystkim moim znajomym, ze bylam prostytutką albo, ze mi podrzuci jakies prochy i nakabluje policji |
czyli Twoj były okazał sie burakiem...aż dziw, ze przez półtora roku nie pokazał swojej prawdziwej natury...a może po prostu zakochani nie zauważają pewnych negatywnych cech w drugiej osobie :oczami: |
|
|
|
|
Dorotka
Wysłany: Sro Kwi 11, 2007 22:36
|
Dołączyła: 25 Maj 2005 Skąd: ...
|
niestety nie jemu jednemu się udało wpaść na taki idiotyczny pomysł - może zdyskredytowanie kogoś w oczach znajomych (i nieznajomych), naopowiadanie o kimś niestworzonych historii to dla kogoś, kto został za przeproszeniem kopnięty w d... forma rewanżu albo jakiegoś idiotycznego zadośćuczynienia albo wybielenia siebie samego w oczach innych :kwasny:
i racja - ktoś taki jest prawdziwym burakiem |
|
|
|
|
kobi
Wysłany: Czw Kwi 12, 2007 07:38
|
Imię: Bożydar :]
Dołączył: 31 Lip 2005 Skąd: G-ce
|
Hmmm... popieram trunks, chociaż czasami widać pewne problemy drugiej osoby, ale i tak się w to nie wierzy. Czasami ktoś kto ma problemy sam ze sobą, potrafi wszystko obrócić przeciwko drugiej osobie, zwalić całą winę, byleby nie wyszły te jego własne problemy, wady. Nawet jeśli jest pełno świadków różnych sytuacji, nawet jeśli osoby z zewnątrz widziały "chorą sytuację" w jakimś związku, to i tak ten ktoś będzie szedł w zaparte i zarzucając drugiej osobie dyskredytowanie i kłamstwa sam będzie obrabiał komuś tyłek. A nie może po prostu się zamknąć i żyć własnym nowym "szczęśliwym" życiem? Może to radosne próbować kogoś zniszczyć? No tak, żeby tylko prawda nie wyszła na jaw to trzeba drugą osobę ukazać w jak najgorszym świetle.
Zafira napisał/a: | niestety kiedy ja zaczelam sobie ukladac zycie z kims innym (moj narzeczony :zawstydzony: ) co wlasciwie stalo sie dosc szybko, bylemu sie odwidzialo i zaczal mnie szantazowac. wymyslil np. ze rozpowie wszystkim moim znajomym, ze bylam prostytutką albo, ze mi podrzuci jakies prochy i nakabluje policji. wszystko to dlatego, ze zaczelam byc naprawde szczesliwa a jemu sie w zyciu nie uklada po tym wszystkim. |
No właśnie. Ktoś psuje związek a potem chce zniszczyć drugą osobę bo boli, że ten ktoś może być w końcu szczęśliwy a samemu się spieprzyło, nie było się dobrym partnerem.
Takie osoby robią wszystko by zatruć nowe życie. Wiedzą, że były złe, że to przez nie rozpadł się związek, ale poprzez agresję, czasami zakamuflowaną, czasami wręcz otwartą, skierowaną na drugą osobę chcą temu zaprzeczyć.
Czasami gdy człowiek ogląda programy w stylu "Rozmów w toku", nie chce wierzyć, że takie coś jest możliwe. Dopóki nie dotknie to jego samego lub kogoś z jego otoczenia. |
|
|
|
|
Zafira
Wysłany: Czw Kwi 12, 2007 08:51
|
Imię: piękne ;)
Dołączyła: 12 Lut 2007 Skąd: G-ce/Świętoszowice
|
trunks napisał/a: | aż dziw, ze przez półtora roku nie pokazał swojej prawdziwej natury... |
pokazal i to nieraz ale zaczelismy byc ze soba jak mialam 18 lat wiec moge powiedziec, ze bylam nieco glupsza niz teraz :D w tej chwili nie wyobrazam sobie sama jak moglam byc z czlowiekiem, ktory wlasciwie podnosil na mnie reke jak sie wkurzyl o cos. tzn. on twierdzil, ze jest w porzadku bo nigdy mnie nie uderzyl, a jakies szarpanie i popychanie sie przeciez nie liczy :zdziwko: . to bylo jakies zaslepienie mlodziencze. teraz wlasciwie to moglabym mu z calego serca podziekowac, bo dzieki temu ze to on zerwal ja teraz mam wszystko o czym moglam sobie wczesniej pomarzyc :)
Dorotka napisał/a: | naopowiadanie o kimś niestworzonych historii to dla kogoś, kto został za przeproszeniem kopnięty w d... forma rewanżu |
ale to bez sensu. jeszcze moglabym zrozumiec sytuacje, kiedy to przykladowo ja zaczelabym o nim opowiadac bzdury bo mnie rzucil. ale przeciez dostal co chcial, przestalismy sie spotykac, ja sie wyprowadzilam a on zaczal mnie meczyc telefonami i na inne sposoby. teraz moge z cala pewnoscia stwierdzic, ze ma odchyly psychiczne i jest mitomanem. ale teraz mam o 4 lata doswiadczen wiecej niz na poczatku to sie moge mądrzyc... ;) |
|
|
|
|
Dorotka
Wysłany: Czw Kwi 12, 2007 08:54
|
Dołączyła: 25 Maj 2005 Skąd: ...
|
Zafira napisał/a: | ale to bez sensu | ano bez :kwasny: ale po takich ludziach jak na przykład Twój były sensu w zachowaniu raczej nie należy się spodziewać ;)
chociaż, jak się tak głębiej zastanowić... to dla kogoś dla kogo na przykład kolejne związki trwają pół roku, rok góra a potem może sobie najwyżej zaśpiewać "znowu w życiu mi nie wyszło" to w sumie jakiś sens może mieć - w końcu jakoś trzeba dać upust rozgoryczeniu czy poczuciu porażki - szczególnie jak tej drugiej osobie (czy osobom) się układa... |
|
|
|
|
Zafira
Wysłany: Czw Kwi 12, 2007 09:00
|
Imię: piękne ;)
Dołączyła: 12 Lut 2007 Skąd: G-ce/Świętoszowice
|
kobi napisał/a: | chociaż czasami widać pewne problemy drugiej osoby, ale i tak się w to nie wierzy |
albo ma sie nadzieje, ze mozna to zmienic. to, albo kogos a niestey to tak nie dziala. jesli ktos sie nie chce zmienic to sie nie zmieni :looka:
Dorotka napisał/a: | ale po takich ludziach sensu w zachowaniu raczej nie należy się spodziewać |
ehhh gdyby sie znalo przyszlosc za kazdym razem to czlowiek nie mialby problemow ;)
Dorotka napisał/a: | to dla kogoś dla kogo na przykład kolejne związki trwają pół roku, |
z tego co slyszalam jego zwiazki trwaja teraz gora do miesiaca. zreszta sam jakis czas temu nie omieszkal mi tego napisac na gadu, ze taki niby z niego macho, jakby mnie to cokolwiek obchodzilo :zdziwko: od prawie dwoch lat nie jestesmy ze soba wiec naprawde sie zdziwilam, bo mi by do glowy nie przyszlo zeby w ogole sie z nim kontaktowac w jakiejkolwiek sprawie... |
|
|
|
|
kobi
Wysłany: Czw Kwi 12, 2007 09:09
|
Imię: Bożydar :]
Dołączył: 31 Lip 2005 Skąd: G-ce
|
Zafira napisał/a: | albo ma sie nadzieje, ze mozna to zmienic |
Ano prawda. Ale gdy te problemy trwają baaardzo długo to niestety nie ma na to szans :kwasny:
Najlepsze jest to, że skoro druga osoba jest taka "szczęśliwa" to po co wpieprza się za przeproszeniem w nasze nowe życie? Po co próbuje zdyskredytować tą osobę zwłaszcza w oczach nowego partnera? Ale niektórzy tak mają, że ich boli szczęście byłego i robią to za każdym razem, po każdym związku, starając się tym udowodnić, że to była nie ich własna wina. Sami chcą się wybielić, kosztem drugiej osoby i ich nowego życia. Czy tak trudno skupić się na swoim nowym "szczęśliwym" życiu a nie cudzym?
Jak dla mnie to niech se będzie szczęśliwa ta druga osoba, nie zależy mi na dokopaniu nikomu, nie należę do ludzi, którzy się z tego cieszą. Niech tylko odczepi się ode mnie to wszyscy będą szczęśliwi. |
|
|
|
|
|