dupiate forum

Z życia wzięte ;) - Rozwod ....

Szamanka - Czw Sty 26, 2006 21:30
Temat postu: Rozwod ....
Slubowaliscie sobie milosc az do smierci, ale nic z tego nie wyszlo.Ostatecznie czar prysl na sali sadowej.Zostaly zal, nienawisc.....
Czy rozwod do koniec swiata?
A moze to poczatek czegos nowego i lepszego?
Czy rozwod zostawia po sobie slad?

Dorothea - Czw Sty 26, 2006 21:35

Dla niektorych to napewno koniec swiata, a dla innych początek czegos nowego i byc moze lepszego.Jesli małzenstwo było męczarnią to rozwod staje sie wybawieniem.
Wiadomo,ze rozwod to nic przyjemnego i zawsze zostawi jakis slad w naszej pamieci,ale jesli ludzie potrafią załatwic to jak na cywilizowanych przystało to łatwiej bedzie o tym zapomniec.....
Tak mysle, nie wiem bo nigdy sie nie rozwodziłam.......

Aither - Czw Sty 26, 2006 21:42

to tylko moje przypuszczenia... widze dwie strony
1. jesli nie ma dzieci sam rozwod nie jest bolesny jeszcze w zaleznosci z jakiego powodu jesli oboje [maz i zona] dochodza do wniosku ze to nie ma sensu bez jakich afre zdrad i skokow w bok... to okej... to bezbolesne i zazwyczaj taka para zostaje ze sona w bardzo dobrych stosunkach - znam taka osobiscie :)
2. jesli jest jakas zdrada klamstwo lub dzieci... hmm nie wiem moze koniec swiata nie jest ale wybor jest ciezko podjac... zapachnialo mi to troche klotnia z innego topicu...

ogolnie zawsze koniec jednego - nie zawsze dobry - oznacza poczatek czegos nowego - nie zawsze dobrego... sadze ze to kwestia podejscia do zycia :)

miriam - Czw Sty 26, 2006 23:12

dla mnie rozwód był wybawieniem...dosłownie śniłam o nim po nocach....kiedy mąż wracał do domu...czułam jak drętwieją mi ręcę nogi i czułam taki sam strach jak przed maturą...to było wybawienie....coś na co czekałam jak na zbawienie....miałam spokój...odzyskałam przedewszytskim zdrowie....nawet sobie nie wyobrażacie jak można wyglądać ważąć 38 kilo (żadne anoreksje)....odzyskałam też zdrowie psychiczne...mogłam normalnie żyć!!!!!A normalnie znaczy bez strachu......c

Co pozostaje????U mnie ogromny żal.....przeplatany nienawiścią....i strach przed tym aby jeszcze raz się nie powtórzyło.....

praz - Czw Sty 26, 2006 23:20

rozwód czasem jedyne rozsądne wyjście, w przypadku moich rodziców i mojej rodziny zmienił wszystko na lepsze
trunks - Czw Sty 26, 2006 23:37

o qrde kolejny temat rzeka, pewnie nie obejdzie sie bez kłutni, ale nie mam teraz czasu czytac :P
kisia - Pią Sty 27, 2006 01:37

Szamanka napisał/a:
Zostaly zal, nienawisc.....

wcale nie musi zostawać nienawiść, ale to zależy od relacji jakiebyły między rozstającym sie małżeństwem
Szamanka napisał/a:
Czy rozwod do koniec swiata?

nie to napewno nie koniec świata
Szamanka napisał/a:
A moze to poczatek czegos nowego i lepszego?

dokładnie tak :D
Szamanka napisał/a:
Czy rozwod zostawia po sobie slad?

napewno zostawia, ale i pewne doświadczenie, które powinno wykorzytywać się w kolejnym związku.
Narazie to tylo ide spac

Dorotka - Pią Sty 27, 2006 08:10

Mnie tam rozwód przewrócił życie dokładnie do góry nogami - nie był mój, a mimo to bardzo mocno dotyczył mnie. Moi rodzice rozwiedli sie jak miałam sześć lat, mój brat siedem. Być może dla moich rodziców, to był początek czegoś nowego i wspaniałego (mam przynajmniej taką nadzieję bo w innym razie po cholerę te wszytskie nasze cierpienia) ale dla mnie i brata początkiem koszmaru. Jeden weekend u mamy - kolejny u taty, jedne święta tam - innie gdzies indziej, jazda o wakacje, ferie i licytowanie się kto wie lepiej, bardziej się dla nas poświęcał i tak dalej - a my między tym jak meble przestawiane bez sensu.

Jeszcze większy koszmar się zaczął gdy "początek nowego życia" moich rodziców objawił się w postaci ich nowych partnerów - nagle do naszego domu wprowadził sie jakiś zupełnie obcy gość (wybitny skur...l nawiasem mówiąc). Jak pogodzić to, że ma się ojca, którego się bardzo kocha, ale jest gdzie indziej z tym że usiłuje go zastąpić jakiś cymbał, który akurat jest na miejscu? do dzisiaj tego nie wiem. Było bardzo źle, ciężko.... całe szczęście że już nie jestem i nigdy nie będę dzieckiem.

Moi rodzice, pewnie o wiele lepiej dogadywali się ze sobą po rozwodzie niż w czasie jak byli małżeństwem - a my... przecież byliśmy "tylko" dziećmi.

Myślę sobie, że tak czy inaczej rozwód to jest straszna rzecz - choćby przez sam fakt, że jest zawsze efektem nieudanego związku. Może i jest poczatkiem czegoś nowego, lepszego. W wielu sytuacjach jest jedynym rozwiązaniem - nie wyobrażam sobie życia w strachu, nerwicach i cierpieniu - więc gdyby się taka sytuacja zdarzyła to pewnie rozwiodłabym się z mężem. Ale nauczona swoim doświadczeniem chyba nie odważyłabym się sprezentować synkowi "nowego tatusia" do czasu gdy nie będzie na tyle duży i samodzielny żeby zrozumieć.

cinque - Pią Sty 27, 2006 10:45

rozwód zawsze najgorszy jest dla dziecie, bez dwóch zdań
jakkolwiek niebyłoby w domu, dzieci, zawsze z nadzieją na lepsze jutro, chcą widzieć rodziców razem i kropka.

moi rodzice tez pewnie rozwiedliby sie, wiec wiem jak w takim domu wyglada.
ale zawsze chcialam ich widziec razem, w jednym domu i w zgodzie.

Dorothea - Pią Sty 27, 2006 16:47

Dorotka napisał/a:
rozwiedli sie jak miałam sześć lat

Dokładnie tyle co ja...........

Szamanka - Pią Sty 27, 2006 20:53

Zastanawiam sie czy to co zle, bolesne, trudne...moze prowadzic pozniej do szczescia.Przeciez jakies doswiadczenia wyciagnie sie z rozwodu i chyba te ktore nabywamy czynia nas silniejszym i madrzejszym.
Trzeba jednak zamknac dobrze " drzwi" za tym co bylo, by moc otworzyc kolejne.
Nie wiemy co nas czeka za tymi niwymi " drzwiami", ale chyba to my zadecyduejmy jak potoczy sie nam zycie po rozwodzie.

Mimo wszystko, chyba rozwod nie jest koncem swiata ( nie mowie tu teraz od dzieciach).Uczucie ktore laczylo z osobaymozna by bylo porownac to rejsu statkiem przez ocean zycia.....jednak statek rozpadl sie na drobne kawalki. To jednak nie oznacza, ze trzeba utonac razem z nim.Trzeba zebrac sily ( choc moge zrozumiec, ze jest ciezko) i doplynac do brzegu...samemu.Bo choc ta podroz sie skonczyla, to przeciez wiele jeszcze cudownych podrozy moze czekac.

Szaganka - Pią Sty 27, 2006 23:31

Dorotka napisał/a:
Moi rodzice rozwiedli sie jak miałam sześć lat, mój brat siedem... (...)...
dla mnie i brata był początkiem koszmaru


:( Najbardziej cierpią dzieci. BEZAPELACYJNIE ! I to niezależnie od wieku. Kiedy rozwodzili sie moi rodzice byłam już dorosła i niezależną osobą. Nie mieszkałam z nimi ani nie potrzebowałam ich pomocy. Niemniej jednak pozostaję ich dzieckiem i trudno jest nakazać nagle sercu rozdzielić ich dwoje tak jak oni podzielili między siebie majątek. Nie da się ! Jeśli dodać do tego jeszcze fakt nienajlepszych stosunków miedzy rodzicami po rozwodzie, dziecko jest naprawdę w kropce. Dokładnie miedzy przysłowiowym młotem a kowadłem. Z kim spędzić święta? Kogo gościć na niedzielnym obiedzie? Tysiące takich pytań. Razem - nie, osobno - ja czuję sie z tym źle. Wybrać jedno z rodziców? Ale które? Wszystko się wali w relacjach rodzic - dziecko.

eehhh... nawet się gadać nie chce :zalamany:

Piotrulek - Sob Sty 28, 2006 09:44

Szaganka napisał/a:
Kiedy rozwodzili sie moi rodzice byłam już dorosła i niezależną osobą.



Ale wydaje mi się,żę jest to dużo lepsze rowiązanie niż rozwod gdy dzieci są male,niesamodzielne i wymagające więcej milosci,niż gdy są dorośli i samodzielni...

Szaganka - Sob Sty 28, 2006 13:36

Tak, tak, Piotrulku. Absolutnie z tym się zgadzam. Chodziło mi jedynie o to, że fakt, że rodzice rozstają się, jest bolesny dla każdego dziecka, niezależnie od tego w jakim jest wieku. :| :/ :zalamany:
Piotrulek - Sob Sty 28, 2006 15:50

Szaganka napisał/a:
jest bolesny dla każdego dziecka



naturalnie zrozumialem intencje...

Szamanka - Sro Cze 21, 2006 16:47

Zawsze w takich przypadkach bierzemy dobro dzieci...patrzymy ( no mysle ze polowa tych ktorzy sie rozwodza tak robi) aby zapewnic im jak najlepsze podejscie do tej sprawy...choc tak naprawde nikt nie zastapi im utraty jednego rodzica ( jezeli dom byl domem normalnym)

Jednak jaka role odgrywamy my...ludzie dorosli...ludzie ktorzy nagle dojrzeli do tego by powiedziec STOP....chce sprobowac sam/a, chce odejsc nie dlatego ze taki moj wybryk ale dlatego, bo nie potrafie dluzej.
Jak otoczenie, bliscy przyjmuja zakie decyzje?
..i co dalej?...czy jest latwo stanac samemu na nogi?

Anula - Czw Cze 22, 2006 09:20

ja jestem w trakcie rozwodu, mam 4 letniego synka który strasznie teskni za tatusiem, serce mi sie kraje na widok mojego Krzysieńka płaczącego za odjeżdzającym po wizycie tatusia. Ale niestety życie mi si etak poukładało, że nie mogłam podjąc innej decyzji jak rozwód. Mały prawie codziennie pyta o tate, prosi zeby było tak jak kiedyś, żeby była mama, tata i on. Minęło juz półtora roku jak nie mieszkam z mężem. Każde z nas poukładało juz sobie życie po swojemu. Mężulek bedzie miał w październiku dziecko z nową laleczka. Kontakty ojca z synem nie należą do częstych, nawet na urodzinki nie przyjechał. A mały tęskni... strasznie tęskni. tatuś kojarzy mu się z wesołymi chwilami, z zabawą, beztroską.
Szamanka, co do otoczenia to myślę, ze pomimo iż wszyscy byli bardzo zdziwieni, bo nie wiedzieli co sie w moim domu dzieje, to potrafili zrozumieć moją decyzję. Wszyscy mnie wpierają jak mogą.
A po tym wszystkim co przeszłam to właśnie teraz czuję ze z kolan stanęłam na nogi.

De_Luca - Czw Cze 22, 2006 09:26

biedne maleństwo.. ale Anula podziwiam Cie że dajesz rade dzielna kobietko. Trzymaj sie ciepło =)
kisia - Czw Cze 22, 2006 09:39

Anula musisz bardzo dużo z synkiem rozmawiać i tłumaczyc mu że w dorosłym świecie tak jest że nie zawsze tatuś z mamusią mogą być razem
Appo - Czw Cze 22, 2006 09:53

Smutne to :( .... Ale taka prawda... życie nie zawsze się układa jak chcemy :/
Szamanka - Czw Cze 22, 2006 13:37

Anula, napisala
Cytat:
właśnie teraz czuję ze z kolan stanęłam na nogi.


Jestem pelna podziwu dla takich osob, ktore mimo trudnosci jakie napotykaja na swojej drodze potrafia wyjsc z tego uniesionym czolem.

Anula - Czw Cze 22, 2006 16:49

Szamanka napisał/a:
Anula, napisala
Cytat:
właśnie teraz czuję ze z kolan stanęłam na nogi.


Jestem pelna podziwu dla takich osob, ktore mimo trudnosci jakie napotykaja na swojej drodze potrafia wyjsc z tego uniesionym czolem.


Dużo przemyślem mnie to kosztowało, wiele odwagi aby odejśc i zacząć żyć po swojemu tylko z dzieckiem. Ale udało sie i jestem z siebie dumna.
:)

Anula - Czw Cze 22, 2006 16:52

kisia,
wiem wiem, staram się jak mogę, tłumaczę i rozmawiam. Mój Krzyś jest mądrym dzieckiem, zawsze mi mówi że on nigdy ode mnie nie odejdzie i zawsze mnie kocha nawet jak na niego krzycze. I że woli mnie niż Anete ( nowa panią męża). Kochany.
co ja bym bez niego zrobiła

Piotrulek - Czw Cze 22, 2006 18:19

Anula napisał/a:
Dużo przemyślem mnie to kosztowało, wiele odwagi aby odejśc i zacząć żyć po swojemu tylko z dzieckiem. Ale udało sie i jestem z siebie dumna.


gratuluję,podziwiam i trzymam mocno kciuki za powodzenie Twoje i twojego synka...

Szamanka - Czw Cze 22, 2006 18:29

Niestety nie kazdy potrafi tak jak Ty Anula,...czasami brak wiary we wlasne sily....brak oparcia ze strony bliskich aby zdecydowac sie na taki krok...i to ciagle pytanie " co dalej"?
Anula - Czw Cze 22, 2006 19:19

i widzicie? nawet Wy teraz dodajecie mi otuchy, i o to chodzi, żeby sobie pomagać i wspierać. Trzeba szukać takich ludzi którzy chcą zrozumieć. Ja na szczęście takich mam wokół siebie. Fakt,że czasem tez nioe mam humoru i gryzę sie sama z sobą, zadaję sobie mnostwo pytań o dalsze życie ale wierzę w siebie i działam
Tego też życzę wszystkim których to nieszczęście spotkało. Wiary w siebie przede wszystkim.
Moja ostatnia rozprawa 14 lipca. Ech... Musze być dzielna

Bot - Czw Cze 22, 2006 19:25

No czasami tak życie się układa, że się okazuje iż jednak to nie ma dalszego sensu... Gorzej wtedy jak jest ślub i wspólne dzieci... Ja na szczęście przeszedłem szybki 'rozwód' bo wcześniej nie było ślubu. Nie wiem czy lepiej brać ślub, czy pomieszkać najpierw wspólnie ze 2 lata (jak w moim przypadku). Plany (domek, dziecko) legły w gruzach i teraz ciesze się że nie mielismy ślubu bo ciąganie się po sądach to nic wesołego.... :kwasny:
Dorothea - Czw Cze 22, 2006 19:26

Cytat:
.i to ciagle pytanie " co dalej"?
_________________


dalej, lepsze i spokojne zycie


Anula napisał/a:
Moja ostatnia rozprawa 14 lipca. Ech... Musze być dzielna


Dasz rade, wszyscy trzymamy kciuki

Anula - Czw Cze 22, 2006 19:42

Dorothea, masz racje, jeśli ma się poważne powody żeby odejść to później tylko może byc lepiej, samotność to nic takiego, ma się czas dla siebie, na własne przemyślenia i podsumowanie życia. no i ona zawsze kiedyś się kończy :serce:
ansc - Czw Cze 22, 2006 19:43

Anula napisał/a:
Moja ostatnia rozprawa 14 lipca


Anula jak długo trwa już twój rozwód?

Anula - Czw Cze 22, 2006 19:43

Piotrulek,
dziękuję Ci ;)

Anula - Czw Cze 22, 2006 19:47

ansc,
pierwszy pozew złożyłam 15.06.2004 na rozprawe czekałam 10 m-cy, potem na kolejna 12 m-ce i nie dostałam rozwodu, sędzina powiedziała ze nasze dziecko jest zbyt małe(miał 2 latka) i mamy je razem wychowywac. Bzdura jakas.
Kolejny pozew złożyłam 12.01 2006 ( rocznica mojego śłubu) i pierwsza i ostatnia zarazem sprawe mam własnie 14 lipca. jako swiadek bedzie ciężarna lalunia męża.

Szamanka - Czw Cze 22, 2006 19:52

Anula, jak juz wspomnialam ..podziwiam Twoja wiare w siebie i Twoja odwage :(
Anula - Czw Cze 22, 2006 19:52

sorki na drugą czekałam 2 m-ce a nie 12
Dorothea - Czw Cze 22, 2006 19:52

Anula napisał/a:
powiedziała ze nasze dziecko jest zbyt małe(miał 2 latka)


totalna bzdura, to chyba lepiej jak dziecko wychowuje sie z jednym szczesliwym rodzicem niz z mamą i tatusiem , ktorzy ciagle patrza na siebie wilkiem i omijaja sie jak moga, .To ma niby zdaniem sadu byc szczesliwa rodzina tak?
Same debile w tym kraju czy co.........

De_Luca - Czw Cze 22, 2006 19:52

Anula napisał/a:
no i ona zawsze kiedyś się kończy :serce:
nigdy nie mów "nigdy" i "zawsze".. nie mam doświadczenia w tej kwestii ale znam pare małżeństw które przeżyło takie sztormy że aż dziw że dalej są razem i się kochają.. szkoda tylko że nie wszyscy mają to szczęście trafić na tego naprawde jednego jedynego =/ no w każdym razie Anula masz przy sobie młodego mężczyzne który Cie obroni =D a z tego co słyszałam to nic nie daje takiej siły jak dziecko, więc główka do góry, po 14tym zaczynasz nowe życie =)
ansc - Czw Cze 22, 2006 19:54

No tak teraz sąd nie może się już wykręcić.
Strasznie długo to wszystko trwa, a czy było z orzekaniem o winie czy raczej ugodowy?

Anula - Czw Cze 22, 2006 19:58

Dorothea,
no właśnie, nie mogłam tego pojąć. Sędzina stwierdziła ze mały jeszcze tego by nie zrozumiał i mamy sie dla niego postarac byc razem. Jak to usłyszałm to myślałam ze zemdleje.
Co to za rodzina, tata złodziej i alkoholik nie wracający na noc przez kilka dni,wieczne awantury i ciche dni, sfrustrowana, zapłakana mama, która wyżywa sie jak może na wszystkich i na wszystkim. Koszmar a nie dzieciństwo. Teraz mamy spokój i życie prawie bajkowe w porównaniu z tamtym czasem.
zmiany widac nawet po małym, stał sie radosnym dzieckiem, z którym można porozmawiac o wszystkim a ni erozbeczane maleństwo miotające sie po mieszkaniu albo trzymające sie kurczowo mojej nogi w obawie przed ojcem.
A sedzina na to że dziecko nie rozumie. Idiotka jakaś.

Anula - Czw Cze 22, 2006 19:59

ansc,
złożyłam pozew bez orzekania o winie. Chociaz i tak nie ominęło mnie wyciąganie brudów z własnego domu.

Dorothea - Czw Cze 22, 2006 20:02

Anula napisał/a:
A sedzina na to że dziecko nie rozumie.

debilka i tyle, ciekawe co by powiedziala jakby ktoregos dnia ten tatus podniosł reke na to niewinne dziecko!!!1
Ale mamy prawo !!!
Lepiej juz nic nie powiem, bo musiałabym ostro, a moderator tylko na to czeka :rotfl: :rotfl: :rotfl:

ansc - Czw Cze 22, 2006 20:05

Matko jak to czytam to już mi się wszystkiego odechciewa.
Dorothea - Czw Cze 22, 2006 20:07

ansc, głowa do gory kochana, dasz rade, nie taki diabeł straszny......, jeszcze kiedys bedziesz sie z tego smiała
ansc - Czw Cze 22, 2006 20:08

jakoś niemogę w to uwierzyć
Bot - Czw Cze 22, 2006 20:13

Anula napisał/a:
mały jeszcze tego by nie zrozumiał i mamy sie dla niego postarac byc razem

totalny absurd... Ta sedzina niech się leczy.
A właśnie podobno łatwiej jest jak dziecko ma do około 4 lat. Potem już więcej zaczyna rozumieć i przeżywać.

ansc napisał/a:
Matko jak to czytam to już mi się wszystkiego odechciewa.

No ja zdecydowałem, że zostaje kawalerem :] Wole to i skakanie z kwiatka na kwiatek niż życie uwiązany w zakłamaniu... To chyba przez to że człowiek traci po którymś tam razie zdolność zaufania drugiej osobie....

ansc - Czw Cze 22, 2006 20:17

khaman napisał/a:
To chyba przez to że człowiek traci po którymś tam razie zdolność zaufania drugiej osobie....

ja już dawno straciłam

Dorothea - Czw Cze 22, 2006 20:18

Cytat:
jakoś niemogę w to uwierzyć
_________________


teraz napewno nie mozesz i wcale sie nie dziwie....
Mysl pozytywnie, nie jestes przeciez sama

Bot - Czw Cze 22, 2006 20:23

ansc napisał/a:
ja już dawno straciłam

Niestety łatwiej stracić niż potem się zastanawiać i podejrzewać....

Anula - Czw Cze 22, 2006 20:50

Szamanka,
ale to ma być :D
bez smutnych minek Kochana

kisia - Czw Cze 22, 2006 23:08

Anula napisał/a:
złożyłam pozew bez orzekania o winie. Chociaz i tak nie ominęło mnie wyciąganie brudów z własnego domu.

niestety bez tego nie da się orzec rozwodu. Bez względu na to czy jest z orzeczeniem o winie czy bez , ZAWSZE trzeba opowiedzieć o tych przykrych rzeczach :kwasny:
Anula napisał/a:
jako swiadek bedzie ciężarna lalunia męża.

i dlatgo masz już ostanią rozprawe
Anula napisał/a:
A sedzina na to że dziecko nie rozumie.

im mniejsze dziecko tym lepiej, taki maluch nie rozumie ale czuje i właśnie dlatego że czuje, że jest źle, a tego nie rozumie, bardzo źle się to na nim odbija.
ansc, niestety rozwód to parszywa sprawa, ciężka i trudna, ale lepiej to przejść i żyć później spokojnie, niż trwać w chorym związku. Życzę powodzenia, wytrwałości i siły :)
U mnie była bardzo szybka piłka, od momentu złożenia pozwu, do momentu orzeczenia rozwodu upłyneło 6 miesięcy

Dorotka - Sro Cze 28, 2006 10:56

kisia napisał/a:
niestety rozwód to parszywa sprawa, ciężka i trudna
zgdazam się w 100 %
Najgorszye dla mnie jest to, że straciłam swoje stare życie – nie było najlepsze, ale je znałam jak własną kieszeń, jak mieszkanie w którym się mieszka od lat, wie się gdzie są kontakty i wszystkie graty i można się iść w środku nocy wysikać bez zapalania światła a nowego życia jeszcze nie mam – nie wiem jakie będzie, gdzie będzie. Nie mam swojego miejsca na ziemi – już nie jestem u siebie tu, a jeszcze nie jestem u siebie nigdzie indziej. A swoje miejsce na ziemi to bardzo, bardzo ważna rzecz. Miejsce dające poczucie bezpieczeństwa, przynależności, tożsamości.
I wszystko się wlecze... czasem szczerze mówiąc ogarniają mnie wątpliwości czy to nie taki ... spacer z motyką na słońce

asik - Sro Cze 28, 2006 11:39

Dorotka, trzymamy kciuki, wszystko się ułoży.
Szamanka - Sro Cze 28, 2006 12:12

Dorotka, cholewka...jak ja Cie rozumie
Cytat:
nie było najlepsze, ale je znałam jak własną kieszeń,


Trzymam kciuki a Ty wysoko glowe

Morqana - Sro Cze 28, 2006 12:13

Dorotka bedzie dobrze, jak sądze jesteś silna kobietą, wiec sobie poradzisz.Zreszta my kobiety jesteśmy silne, chociaz tego nie widac na pierwszy rzut ok a:calus:
Bot - Sro Cze 28, 2006 14:09

Dorotka, będzie dobrze :) A spacer to nie z motyką tylko najwyżej jak będzie ten park pokazywać co obiecałaś ;)
Dorotka - Sro Cze 28, 2006 17:17

jesteście kochani Forumludki :calus:
Dorothea - Sro Cze 28, 2006 22:05

Dorotka, jestem z Tobą, glowka do gory
Anula - Sro Cze 28, 2006 22:58

Dorotka,
dasz radę, każdy kiedyś znajdzie swoje miejsce na ziemi. Ja też jestem w trakcie poszukiwań. Już 1,5 roku szukam i jak narazie nic. Przeczekuję z moim Krzysiem u moich rodziców. Ale nawet tu nie zawsze czuje sie jak u siebie bo przecież porzuciłam kiedys ten dom by założyć własny, za którym do dziś tęsknie.
Głowa do góry. AJk juz coś znajdziesz to daj znać :) wpadne pooglądać

kisia - Pią Cze 30, 2006 23:01

Dobrze jest mieć z kim szukać tego miejsca na ziemi, jest o wiele łatwiej i dużo więcej jest się w stanie wytrzymać
madzix15 - Nie Lip 02, 2006 21:27

Rozwód... Jak słyszę to słowo to łzy mi same do oczu się cisną... Osobiście się nie rozwodziłam ale moi rodzice... Eh:/ są w separacji... Ale prawdopodobnie po roku będą rozwiedzeni... Mama mieszka 60 km od nas... Ja razem z bratem mieszkam z tata. Tesknie ze mama, wszystkie obowiazki spadly na mnie. i zamiast poswiecic cxzas wolny chlopakowi pracuje w domu jak kura domowa... Ja wiem, teraz oboje(czyt. mama i tata) zalują... oboje sie zala... i po co to bylo ? teraz kazdy cierpi... moim zdaniem ta decyzja była podjęta pod wpływem chwili... Nie było konkretnego powodu... a hasło "Ja jej/jego nie kocham" dla mnie nie jest wytłumaczeniem... Cierpią wszyscy a najbardziej to chyba dzieci(czyt. ja i mój brat...) :(
To już się ciągnie od lutego.... ja sobie z tym nie radzę... Niewiem czy dobrze ze pisze o tym tutaj ale ... /
Co noc płaczę, bo jak sobie pomysle ze mamy nie ma w poblizu to mnie bierze... wyciagam zyletke ale potem przychodzi do glowy mysl 'ze obiecalam chlopakowi ze tego nei zrobie' i ja odkladam... :(
Czy ktoś mnie rozumie choć w małym znaczeniu tego słowa?

Anula - Nie Lip 02, 2006 21:39

madzix15,
Nie bede Ci pisać że powinnaś zrozumieć, pogodzic się z tym wszystkim bo byłaby to totalna bzdura. Przykro mi strasznie,że ludzi spotykają takie nieszczęścia. Ja za 2 tygodnie bede juz rozwódką. Moje dziecko ma tylko 4 lata a widze jak przeżywa to że tata juz nie mieszka z nami, także nie wyobrażam sobie co musi przeżywać dorosła osoba dla ktrórej rodzice byli ostoją i wzorem przez wiele lat. A teraz pękło i zostałaś sama z tym wszystkim i wój brat również. Jestem ciekawa co mówią Wam rodzice, bo chyba musieli wam wyjasnić ten rozpad całego świata. Jeśli nie jest to dla ciebie zbyt bolesne to proszę cie abys napisała w paru słowach jak wygladał ten dzien kiedy mama zdecydowała odejść.

madzix15 - Nie Lip 02, 2006 22:15

Ekhm... rodzice od jakis trzech lat co raz czesciej sie klocili... a ja wtedy wychodzilam w domu bo nei moglam tego sluchac... siedzialam w garazu i plakalam... przewaznie szlo o kase, o to ze mama nie pracuje(kij ze mama przez 15 lat zajmowala sie domem, dziecmi i wszystkim tym co trzeba bylo robic)... no i w lutym tego roku tak sie poklocili ze tata powiedzial zdanie ktorego do konca zycia mu chyba nie wybacze ''nie potrzebuje takiej zony!'... tata poszedl do pracy a my sie zaczelismy pakowac... pojechalismy do babci... byly rozmowy z mama o tym co sie dzieje, ze to juz prawdopodobnie koniec... po 2 tygodniach tata przyjechal po nas(mial kwiaty dla mamy, garnitur na sobie - git). Pogodzili sie i wrocilismy... ale po jakim czasie znow klotnia! wiec mama powiedziala ze odchodzi od niego... Wtedy zachowowała moja prababcia, po kilku dniach zmarla... tata i babcia(jego mama) powiedzieli ze to przez mame(nie prawda - babcia miala cos z zylami) no i wtedy mama wyprowadzila sie do OIKu w czerwionce... w domu Dziecka sie znajdowalo to. My u niej czesto bywalismy... az mi sie tam spodobalo... Potem pierwsza rozprawa... plakalam kiedy tylko moglam. W szkole rozmowy z pedagogiem... nic to nei dalo... 25 maja druga i ostatnia rozprawa! Separacja... Mama wyjechala do oswiecimia a my z tata...
Probowalam tro jakos sobie ulozyc w tej mojej chorej glowie ale nie umie! jade do mamy na wakacje... od 1 sierpnia na 3 tygodnie...

mam mame, mam tate, mam nawet brata... ale nie mam rodziny!

wiele razy gadalismy na te tematy... ja juz kryje lzy przed tata... on mysli ze sie trzymam... ale tak nie jest...

a i zapomnialam dodac ze tata coraz czesciej siega po kieliszek... !

Nigdy nie przypuszczałam, że rozwód może spotkac moją rodzinę... Przecież po każdej burzy swiecilo slonce... nie rozumie tego

(ale sie rozkleilam... :/ klawiatura zalana...)

Monique - Nie Lip 02, 2006 22:25

Rozwdo to straszna rzecz.. to prwada i najgorsza dla dzieci.. ale jesli mamy byc szczesliwi bez siebie niz razem :) a wogole to teraz w Polsce bardzo szybko dostaje sie rozwod.. moj kolega dostal ostatnio juz na pierwszej rozprawie.. Ponoc teraz w Europi mowi sie ze jak chcesz miec rozwod szybko to jedz do Polski :) a i zwiekszyla sie liczba rozwodow w przedziale wielkowym 25-35 to straszne ze jeszcze tacy modzi ludzie a juz musza przechodzic takie rzeczy..
Szamanka - Nie Lip 02, 2006 22:38

madzix, mimo mlodego wieku widze, ze masz w sobie wiele dojrzalosci, probujesz zrozumiec swiat doroslych ( ten inny swiat)

Rodzice zdecydowali....brali tez siebie pod uwage, to ze nie dadza rade byc razem, ze gdzies ta iskra zgasla mimo wielkich prob.
Wiele spraw rozumiesz...wiem ze jest Ci ciezko....ale ( moze sie myle) czy dalo by sie mieszkac z rodzina, w ktorej sa czeste awantury a moze i jeszcze cos gorszego?
Emocje po pewnym czasie opadna....mozliwe ze rodzice beda umieli ze soba spokojnie rozmawiac.
Zycze wielkiej wytrwalosci i milego pobytu u mamy

madzix15 - Nie Lip 02, 2006 22:38

Eh :/ szkoda gadac... i gdzie słowa przysięgi składanej przed Bogiem ? I nie opuszczę Cię aż do śmierci... No gdzie ?! Czy nikt już o tym nie pamięta ?! Nie potrafie tego zrozumieć... a podobno jestem już duża... :(
madzix15 - Nie Lip 02, 2006 22:51

Tak, wiele osob mi mowi ze mam dojrzale myslenie... ale mimo tego nie potrafie wielu rzeczy zrozumiec... ja wiem ze to nie bylo by latwe zyc dalej ze soba ale jakby tak na nowych zasadach... z podzialem obowiazkow rozniez na tate... ja jestem optymistka, we wszystkim staram sie widziec sens. Nie zawsze mi sie to jednak udaje... Mam jedno marzenie... Chce mieć normalną rodzinę jak kiedyś... niestety nie realne...

Czy ktoś mi powie, dlaczego na mysl o tym co sie dzieje w mojej rodzinie reaguje lzami? Podobno łzy są oznaką słabości... ?

Alinka - Nie Lip 02, 2006 22:54

madzix15 napisał/a:
Mam jedno marzenie... Chce mieć normalną rodzinę jak kiedyś... niestety nie realne...


podobnie mysle o mojej rodzinie, niestety czasu sie nie cofnie.. wszyscy w ciagu kilku lat stali sie sobie obcy..
?zy nie sa oznaka słabości , dla mnie są oznaką bólu.. pewnie na mysl o sytuacji twojej rodziny boli cie serce.. a lzy to ujawniaja jak cierpisz.. ja juz nie reaguje łzami, ale złościa.. i nienawiścia :zalamany:

madzix15 - Nie Lip 02, 2006 23:04

Alinka napisał/a:
?zy nie sa oznaka słabości , dla mnie są oznaką bólu.. pewnie na mysl o sytuacji twojej rodziny boli cie serce.. a lzy to ujawniaja jak cierpisz..


Tak, byćmoże masz racje... boli caly czas... a najgorsze jest to ze nikt tego nei zauwaza... nawet przyjaciolka... o ile moge ja tak nazwac. mysli tylko o sobie i o tym co sie wokol niej dzieje...

Czesto milczenie bywa najglosniejszym wolaniem o pomoc...
Jak wiele krzyku moze kryc milczenie?
Krzycze milczac...

Alinka - Nie Lip 02, 2006 23:12

rozwody i wszystkie inne niejasne sytuacje w małżeństwach, w życiu i wszedzie dzieja sie tylko dlatego, ze nie potrafimy z soba rozmawiac..
Szamanka napisał/a:
probujesz zrozumiec swiat doroslych ( ten inny swiat)

czasami dorosli w tym świecie sa bardziej nie odpowiedzialni niż dzieci w ich malym światku..

madzix15 - Nie Lip 02, 2006 23:24

Alinka napisał/a:
czasami dorosli w tym świecie sa bardziej nie odpowiedzialni niż dzieci w ich malym światku..


Tak... sądze ze masz racje... nagle musialam wykonac skok na gleboko wode choc nie umiem plywac... rodzice nie dali mi sie do tego przygotowac... boje sie ze utone... :(

kisia - Pon Lip 03, 2006 02:06

madzix15, przykro mi że zły lost tak bardzo Cie doświadcza, ale tak juz bywa na tym świecie ze po jakimś czasie ludzie nie potrafią się porozumieć ze sobą i sie rozchodzą.
Nie wydaje mi sie żeby decyzja Twojej mamy była pod wpływem chwili. Nie znam Twoich rodziców ale z tego co czytam wydaje mi się że Twoj ojciec należy do osób które uważają ze wszelakie ( lub wiekszość) czynności domowych należy do kobiety,
madzix15 napisał/a:
kij ze mama przez 15 lat zajmowala sie domem, dziecmi i wszystkim tym co trzeba bylo robic
byc może miała juz tego dość, zapewne do tego doszły jeszcze inne rzeczy. Twój ojciec nie wyciągając wniosków teraz wszystkimi obowiązkami domowymi obarcza Ciebie
madzix15 napisał/a:
wszystkie obowiazki spadly na mnie
. Sięgając po żyletkę niczego nie rozwiązesz, musisz żyć by porozmawiać z tata i uświadomić mu, że nie jestes w stanie wszystkim sie w domu zająć. Spróbujcie zacząć żyć
madzix15 napisał/a:
na nowych zasadach... z podzialem obowiazkow rozniez na tate
, dzięki temu bedzie miał miej czasu i okazji, albo w ogóle o tym zapomni by sięgnąć po kieliszek. Z mamą mimo że jest daleko utrzymuj kontakt, spędzaj czas kiedy tylko się da, opowiadaj o tym co się dzieje w domu, jak zobaczy, ze tata sie zmienił może będzie chciała wrocić :)
madzix15 - Pon Lip 03, 2006 11:35

Cytat:
jak zobaczy, ze tata sie zmienił może będzie chciała wrocić


Mama nie wroci... sama to powiedziala. powiedziala ze nei bedzie sie umiala przelamac zeby normalnie zyc z tata pod jednym dachem... dochodzi jeszcze kwestia mojej babci(mamy taty) ktora to nienawidzi mojej mamy... no i wszystko sie syplo...

ja uwazam ze moi rodzice podjeli decyzje o slubie pod wplywem wydarzen... rodzice mamy byli przeciwni temu zeby pobierac sie z powodu ciazy... no ale stalo sie tak jak sie stalo... probuje sie z tym jakos pogodzic, choc ciezko mi...

Admike - Pon Lip 03, 2006 11:50

czasem po prostu lepiej się rozstać niż miałyby na tym uviepieć dzieci,choć oczywiście zawsze trzeba walczyć,bo byc może to chwilowa niechęć
madzix15 - Pon Lip 03, 2006 12:03

Admike napisał/a:
lepiej się rozstać niż miałyby na tym uviepieć dzieci


A nie jest tak czasem że przy rozstaniu najbardziej cierpią dzieci ? Wybór rodzica z którym chce sie zostac, zaakceptowanie sytuacji ze jednego rodzica bedzie sie zadziej widawyac... to chyba nie jest 'lepiej' przynajmniej moim zdanie3m

Aither - Pon Lip 03, 2006 12:11

ciezka sytuacja... czesto bywa ze potem dzieci sa nastawiane anty do tego drugiego rodzica...
osobiscie... nie po to biore slub zeby potem sie rozwodzic... a juz na pewno nie wtedy gdy dzieci sa... jednak ciezko jest powiedziec cokolwiek jesli nie bylo sie w takiej sytuacji...

madzix15 - Pon Lip 03, 2006 12:20

Aither napisał/a:
nie po to biore slub zeby potem sie rozwodzic


Słuszna uwaga... ja uwazam że jak się na to decyduje to jest to decyzja na cale zycie... przynajmniej w moim rozumowaniu... moze jestem za mloda zeby wyciagac takie wnioski ale tak uwazam. wiem, rozwody sa i nadal beda... moje zdanie tego nie zmieni...

Aither - Pon Lip 03, 2006 12:28

madzix15, wiek nie ma w tym przypadku znaczenia :) bo jak widziszmozna miec nascie lub dziescia i myslec tak samo :) uwazam ze po to jest okrez "chodzenia" a potem narzeczenstwa aby umocnic sie w wierze ze to z ta osoba chce sie byc :) a przeciez latwo mozna sie pomylic :) lepiej przetrzymac druga osoba niz wladowac sie w bagno a potem jedyna uciecza z takiej sytuacji jest rozwod... tak samo... jak nie rozumiem slubow z "przymusu" - bo jest dziecko... uwazam, ze to jest nieodpowiedzialny krok... wiem jak to jest - bo rodzina - co powiedza sasiedzi... i takie inne rzeczy... ale wolalabym chyba wychowywac sama dziecko niz brac slub z ojcem tylko dlatego ze jestem z nim w ciazy... ale.. kazdy ma inne zdanie :)
Szamanka - Pon Lip 03, 2006 12:30

Aither, napisala
Cytat:
nie po to biore slub zeby potem sie rozwodzic...
...coz czasami tak nam zycie pokieruje droga, ze nie ma innego wyjscia.

Wiadomo, ze w dniu slubu nawet przez mysl nie przechodzi wyraz...rozwod.
Zycie potem pokazuje inne strony inne barwy.
Czy mozna zyc z kims na sile..z kims kto sie okazuje tyranem, pijakiem, awanturnikiem.
Sam przyklad Anuly, pokazuje nam, ze wlasnie dla dobra dziecka odeszla od mezczyzny z ktorym miala zamiar spedzic cale zycie

Anula - Pon Lip 03, 2006 12:50

ja jestem przkonana o słusznosci swojego wyboru, wiem że mój Krzyś przeżywał mocno przeprowadzke z domu, oderwanie od ojca, ale dlaczego tylko mi i krzysiowi miało zależeć na naszej rodzince? Mąż nie odwiedzał syna przez pół roku, potem nagle zjawił sie jak Krzys juz podrósł i zabrał go na spacer żeby pochwalic sie nim przed kumplami. Perfidny drań , od początku życia mojego Krzysia nie interesował sie nim nic a nic. czasem mi sie wydawało ze sie nas wstydzi, że po co mu my jesteśmy . Odeszłam bo chciałam być dla kogos ważna. Jestem. Dla mojego Krzysia, który ma teraz zadowaloną mamę która może sie nim zająć a nie zestresowaną , płaczącą i zrezygnowaną babe, która nie dawała rady zająć się sobą, co dopieo dzieckiem.
Aither - Pon Lip 03, 2006 13:00

Szamanka, sadze ze problem Polskich malzenstw polega na tym ze zyja obok siebie a nie razem... sadze ze to spowodowane gonitwa zawodowa i pieniedzmi. W razie jakichkolwiek klopotow albo to przemilcza i przy przelaniu sie naczynia jest jedna wielka wojna albo przezywa jedna polowa a druga twierdzi ze sie nic nie dzieje... gdzie wspolne rozmowy? gdzie jakas chec pojednania ? a co dopiero mowic o psychologu rodzinnym do ktorego chodzi tylko jedna strona bo druga uwaza ze wszystko jest "okej" ? a moze Polacy nie sa cywilizowani? i nie wiedza ze istnieje w ogole taki ktos jak psycholog rodzinny ?
madzix15 - Pon Lip 03, 2006 17:08

Aither napisał/a:
gdzie wspolne rozmowy?


Własnie... Między dwojgiem ludzi(nie koniecznie malzenstwo) psuje się związek, bo nie potrafią ze sobą rozmawiac... A jak juz rozmawiaja to kazdy ma inne zdanie i wtedy nic nieporozumien sie wydluza... ale w zyciu trzeba pojsc na pewien kompromis zeby cos osiagnac... kazdy musi cos stracic aby potem moc zyskac... Wtedy związek ma szanse przetrwac na dlugie dlugie lata... Wiadomo zdarzaja sie klotnie, drobne sprzeczki... ale po burzy zawsze wychodzi slone! a nie ze zycie dwojga to jedna wielka klotnia... tak nie powinno byc...

Aither - Pon Lip 03, 2006 18:15

madzix15 napisał/a:
trzeba pojsc na pewien kompromis

niestety ale zycie z drugim czlowiekiem to jeden wielki kompromis :) podoba mi sie twoje myslenie :) jak na tak mloda osobe masz na prawde dorosle podejscie do tego tematu :) jestem pelna podziwu mam nadzieje ze takie podejscie nie ulegnie zmianie w momencie gdy bedziesz juz z facetem swojego zycia :) :super:

madzix15 - Pon Lip 03, 2006 20:08

Aither napisał/a:
podoba mi sie twoje myslenie jak na tak mloda osobe masz na prawde dorosle podejscie do tego tematu


Fajnie że ktoś tak o mnie mysli... Ja na każdy temat mam swoje zdanie i swój tok myślenia, który według mnei jest najlepszy do danej sytuacji... Nie obchodzi mnie co mówią inni, ja mam swoje zdanie i jestem z tego dumna!

Aither - Pon Lip 03, 2006 21:08

madzix15, zgadza sie :) miec wlasne zdanie to sztuka :) ale czasem warto jest sie liuczyc ze zdaniem drugiej osoby czesto odmienne :) to mozna wlasnie podpiac pod "kompromis" :)
madzix15 - Wto Lip 04, 2006 18:20

Aither, masz rację... Ja się liczę ze zdaniem innych ludzi. Potrafie ich wysłuchać i pójść na kompromis w taki sposób że wszyscy są zadowoleni... Na tym to chyba polega... Ale wiele osob jest takich, że podporządkowują sie pod opinie innych nie wyrażając własnego zdania 'bo po co'
Piotrulek - Wto Lip 04, 2006 18:28

madzix15 napisał/a:
Fajnie że ktoś tak o mnie mysli.



może nie doczytalem,ale zapytam o jedno,dlaczego Ty i bratem mieszkacie z ojcem,a nie z matką,jesli nie chcesz odpowiadać to nie,nie mam ci tego za złe...

madzix15 - Wto Lip 04, 2006 18:33

Piotrulek napisał/a:
może nie doczytalem,ale zapytam o jedno,dlaczego Ty i bratem mieszkacie z ojcem,a nie z matką,jesli nie chcesz odpowiadać to nie,nie mam ci tego za złe...


No więc... Już wyjaśniam... Głównie chodziło o szkołę... Rodzice nie chcieli żebym zmieniala szkołe i ostatnia klase konczyc gdzies tam... a po drugie to ciezko by nam bylo z mama... Ona jechała tam w ciemno. na szczescie znalazla prace i mieszkanie... Tak więc ja zamierzam Liceum zaczynać w Oświęcimiu. Chce zamieszkać z mamą!
A i to tak jest zatwierdzone przez sąd... Że do ukończenia szkoły jestesmy u taty, a potem decyzja nalezy do nas

Morqana - Sro Lip 05, 2006 14:53

Hmmm, jak ja sie ciesze, ze przez to nei przechodzilam i nie bede w swojejrodzinie, chyba, ze we wlasnym malzenstwie.Moi rodzice nigdy nie rozwiedliby sie, oni sie za bardzo kochali...wogole temat rozwodu.Jak sie bierze slub, to to taka wspaniala chwila w zyciu(wiem jak kuzynka brala slub, btla taka szczesliwa), a rozwod, klotnie, placz, cierpnienie.Po co?Po co czlowiek bierze slub, jesli pozniej chce zniszczyc cale szczescie? :zalamany:
kisia - Sro Lip 05, 2006 16:00

Cytat:
ale w zyciu trzeba pojsc na pewien kompromis

zgadzam sie , tylko jeżeli zawsze jedna stona chodzi na kompromisy to po pewnym czasie tez może mieć tego dość

madzix15 - Sro Lip 05, 2006 16:42

kisia napisał/a:
jeżeli zawsze jedna stona chodzi na kompromisy to po pewnym czasie tez może mieć tego dość


No właśnie! I powiem że w małżeństwie moich rodziców to zawsze mama ustępowała i chyba miała juz tego dosyć... Np spór jakie meble kupić do kuchni... Ostatecznie zadecydował tata(choć mama spędzała najwięcej czasu w kuchni!) a jak mama sie chciala odezwac w tej sprawie to 'TY NIE MASZ RACJI'...
Prosty przykład podczas remontu domu... Kupowali panele... No i no niby wszystko razem ale jak zwykle tata postawil na swoim... :(
To chyba jeden z głównych powodów rozpadu tego małżeństwa... Nie raz chciałam tacie powiedzieć że trzeba ustępować, pojść na kompromis ale nigdy mnie nie słuchał... przecież dzieci i ryby głosu nie mają... :( a szkoda...

kisia - Sro Lip 05, 2006 18:19

madzix15, więc nie dziw się że mama nie wytrzymała tej sytuacji, takiego życia. Mysle że kochasz bardzo mamę i chcesz by była szczęśliwa, chcesz widziec uśmiech na jej twarzy, teraz pewnie częściej u niej gosci niz kiedyś. Nie pozostaje Ci nic innego jak tylko zaakceptować jej decyzję, zrozumiec ją.
Szamanka - Sro Lip 05, 2006 22:56

madzix, sama przedstawilas sytuacje w ktorej Twoja mama nie wytrzymala ciaglego napiecia jakie bylo w domu
Twoja mama widocznie powiedziala sobie STOP.
Pozwol jej i ojcu pojsc swoja droga.....nie probuj na sile zwiazac to co juz nie szans na ratowanie......ciesz sie, ze mama zyje swoim zyciem i jest szczesliwa.

madzix15 - Czw Lip 06, 2006 09:29

kisia napisał/a:
Nie pozostaje Ci nic innego jak tylko zaakceptować jej decyzję, zrozumiec ją.


Próbuję to zaakceptowac... Ciężko mi to przychodzi... :/ Ale za jakiś czas mi się byćmoże uda...

Monique - Czw Lip 06, 2006 10:21

Ja tez powiem cos co moze wywolac ogolne poruszenie.. ale ja jeszcze 2 lata temu brzydzilam sie swojego ojca.. nie moglam zniesci jak mnie przytula czy caluje w czolo.. a wszystko przez to jak znalazlam go z jego obecna kobieta w lozku.. moze nie doslownie.. ale chodzila po naszym domu w szlafroku a tata bral prysznic.. wrocilam wtedy z wakacji.. to bylo cos strasznego bo ta dziewczyna mogla byc jego corka.. jest o 3 lata starsza odemnie.. i sa do tej pory razem.. tyle ze tata oficjalnie sie do niej nie przyznaje.. ale ja wiem ze oni wieczory czy tam noce spedzaja razem.. ja wiem ze to malo ma sie teraz do rozwodu bo moi rodzice sa bardzo dlugo po rozwodzie.. ale jakis tam uraz psychiczny mi zostal skoro nie moge patrzec na to jak moj ojciec z druga kobieta.. moze nie druga.. bo jakby to byla panna w inny wieku.. np. w wieku ojca.. ale to byla siksa.. duzo mlodsza od niego.. Kiedys moja madra babacia mowila do mnie.. "kiedy bedziesz juz dorosla kobieta i bedziesz miala meza.. to kiedy skonczy 40 lat to go bacznie obserwuj bo kiedy facet sie starzeje to mu (...) szaleje..." i ja wiem o tym ze to jest prawda.. wiem ze wiele mezow wlasnie zdradza swoje zony.. one sie do tego nie przyznaja albo wola o tym nie myslec i sie oszukiwac.. albo nie chca wlasnie robic tego ze wzgledu na dzieci.. ale jak ja bym sie o tym dowiedziala.. to bym go wywalila na zbity ry** nie umialabym spokojnie polozyc sie obok faceta nawet z nim rozmawiac.. wiedzac ze on ma mnie za nic.. ze pociagaja go mlodsze kobiety. teraz to juz wiem.. od kiedy moj tata i ta.. "*****" Nie mam dla niej szacunku..
madzix15 - Czw Lip 06, 2006 10:29

Monique napisał/a:
ale jakis tam uraz psychiczny mi zostal skoro nie moge patrzec na to jak moj ojciec z druga kobieta..

Ja sobie nawet nie próbuje wyobrazić jakby mój tata miałby inną... :/Nie Potrafię i nie chce!

kisia - Czw Lip 06, 2006 11:17

Monique sorki ale skoro piszesz że
Cytat:
jakby to byla panna w inny wieku.. np. w wieku ojca

to Twój uraz nie jest spowodowany rozwodem, a pewnego rodzaju obawą o swoja pozycje w uczuciach ojca

madziar - Czw Lip 06, 2006 22:12

kisia napisał/a:
Cytat:
jakby to byla panna w inny wieku.. np. w wieku ojca

to Twój uraz nie jest spowodowany rozwodem, a pewnego rodzaju obawą o swoja pozycje w uczuciach ojca


Myślę jednak że Monique, nie obawia się o swoją pozycję, a raczej o to że dziewczyna ta jest prawie w jej wieku i wolałaby zeby była mniej więcej w wieku ojca. Po za tym żyjemy między ludźmi, a Ci są bezwzględni i komentują takie związki negatywnie i niestety dotyka to również Monique. Myślę że twój ojciec jest dorosły i nie musisz brac odpowidzialności za jego życie, zresztą nawet nie powinnaś, to jego brocha i niech on z nią chodzi. Ty masz szanse tak ułożyc sobie życie żeby nie spotkały Cię doświadczenia twojej mamy. Dasz radę. Ty madzix15 też żyj swoim życiem, a tacie uświadom że jesteś tylko 15 letnim dzieciakiem i nie musisz spełniac się jakko Pani domu. Bądz wobec niego szczera, może zacznie zastanawiac się nad tym jak nie ranic najbliższych, a przede wszystkim przestanie słuchac rodziców (na to jest trochę za stary) no i wezmie się w garsc, przestanie zaglądac do kielicha. Trzymam kciuki :)

Monique - Czw Lip 06, 2006 22:19

madziar, Masz racje.. to co piszesz bardzo dobrze odzwierciedla to co mysle.. lecz co do odpowiedzialnosci za jego zycie.. mnie poprostu bierze obrzydzenie.. ja wiem co takie laski robia w lozku z takimi facetami.. nie no poprostu nie moge nawet o tym myslec bo mnie mdli.. rozumiesz.. o to chodzi.. Ludzie gadaja i gadac beda.. to prawda.. juz nie raz uslyszalam.. i jest to przykre lecz mnie odpycha wlasnie mysl o tym co ona mu robi.. eh fuj.. nie moja winna ze mam taka wyobraznie:(
madziar - Czw Lip 06, 2006 22:27

naprawde nie warto o tym myslec. Nasi rodzice też to robią czy nam sie podoba czy nie. Chociaż wolelibyśmy myśle że my to niepokalane poczęcie ;) . Monique nie martw się tym, niech on się z nią męczy za kilka lat :). Ciesz się swoim życiem i skup swoją wyobraźnię na swoim życiu erotycznym :).
trunks - Czw Lip 06, 2006 23:45

Monique napisał/a:
mnie poprostu bierze obrzydzenie.. ja wiem co takie laski robia w lozku z takimi facetami.. nie no poprostu nie moge nawet o tym myslec bo mnie mdli.. rozumiesz.. o to chodzi.

no to rozumiemy, kazdy chyba by sie tak czul na Twoim miejscu, ale jak napisała madziar po prostu olej to, olej ojca i nie mysl o tym. Ja bym po prostu zerwał z nim kontakt. Za pare lat moze zrozumie swoj błąd.

manexxl - Pon Lip 10, 2006 13:09

Na temat rozwodów powiem tyle:

Jeżeli dochodzi już do rozwodu to zawsze są winne dwie strony! Żona i teściowa!!!


Oto moje zdanie!

kisia - Pon Lip 10, 2006 13:58

manexxl
to masz błedne zdanie, chyba że mówisz o żonie i teściowej żony, która uważa że żona chce synowi wyrządzic krzywde i wpieprza się we wszystko :kwasny:

Szamanka - Pon Lip 10, 2006 14:33

kisia, :super: :super: :super:
madzix15 - Pon Lip 10, 2006 15:26

manexxl napisał/a:
Jeżeli dochodzi już do rozwodu to zawsze są winne dwie strony! Żona i teściowa!!!


Eh... :/ ale masz zdanie na ten temat... :( Przeszłeś kiedys przez rozwód? Chyba nie...

madziar - Pon Lip 10, 2006 22:15

madzix15 napisał/a:
manexxl napisał/a:
Jeżeli dochodzi już do rozwodu to zawsze są winne dwie strony! Żona i teściowa!!!


Eh... ale masz zdanie na ten temat... Przeszłeś kiedys przez rozwód? Chyba nie...


Myślę ze starał się by dowcipny. A teraz zasłuzenie dostanie baty :krzeslem:

trunks - Pon Lip 10, 2006 23:23

przeciez manexxl tylko sobie żartował, co wy takie poważne :>
Anula - Pią Lip 14, 2006 20:29

chcialam sie pochwalic ze od 10 godzin jestem po rozwodzie. Ulga doskonała, az mnie rozpiera ze szczęścia.
Sędzina była mało przyjemna ale to juz nieważne. Jestem już rozwódką pełną gębą. :hurra:

Bot - Pią Lip 14, 2006 20:53

Anula, cóż.. .chyba gratuluje...
Dorothea - Pią Lip 14, 2006 20:56

Anula napisał/a:
Ulga doskonała


i to jest najwazniejsze :ok:

kisia - Pią Lip 14, 2006 23:13

Anula, życzę więc dużo szczęścia i umiejętności dokonywania dobrych, właściwych wyborów. Przeanalizuj to co było, wyciagnij wnioski i staraj się nie popełnić drugi raz tego samego błędu :D
powodzenia Kochana :przytul: :przytul: :przytul:

trunks - Pią Lip 14, 2006 23:20

Anula napisał/a:
chcialam sie pochwalic ze od 10 godzin jestem po rozwodzie. Ulga doskonała, az mnie rozpiera ze szczęścia.

tja tak samo pewnie sie czulas jak wzielas slub. Jakiez przewrotne jest to zycie, nieprawdaż ? :oczami:

Frycek - Sob Lip 15, 2006 08:13

Anula napisał/a:
chcialam sie pochwalic ze od 10 godzin jestem po rozwodzie

no i w takim wieku......rozwodka....ach te zycie plata nam figle
to teraz powiedz o kosztach ile cie wyniosly itd.....

Anula - Sob Lip 15, 2006 11:06

dzieki wszystkim za ciepłe słowa.
Kwestia płatności: koszty sądowe wyniosły 1200 zł płatne na połowe bo to był rozwód bez orzekanaia o winie.
NIe wiem na jakiej podstawie wyszła taka kwota bo sędzina nawet nie zapytała ile zarabiamy i czy w ogóle pracujemy, chyba maja jakieś ustalone z góry kwoty.

najgorsze było to oczekiwanie na sprawe równe 6 miesięcy czekałam. W sumie to cały mój proces trwał od 2 lat tyle że za pierwszym razem rozwodu nie dostałam wiec po pół roku złożyłam ponownie nowy pozew.

Za świadka powołałam siostre Kaszanne i ciężarną lalunie mojego męża.
śedzina była nieprzyjemna, nerwy mnie prawie zjadły ale jakoś poszło. :super:

ansc - Sob Lip 15, 2006 15:14

Anula cieszę się że już masz wszystko za sobą, ja czasem sie wacham czy dobrze robie. Na czym polegała dyskusja z sędziną? Dlaczego była nieprzyjemna?
kisia - Nie Lip 16, 2006 03:32

Anula napisał/a:
nawet nie zapytała ile zarabiamy i czy w ogóle pracujemy

jezeli się nie pracuje lub ma sie małe dochody należy w pozwie wnieść o zwolnienie od kosztów procesu.
Anula napisał/a:
chyba maja jakieś ustalone z góry kwoty.

z tego co wiem to koszty procesu ustalane sa indywidualnie dla każdej sprawy na podstawie zaświadczeń o zarobkach lub o och braku, nie ma ustalonej kwoty, chybaże coś się zmieniło
ansc napisał/a:
Na czym polegała dyskusja z sędziną?

sędzia zadaje pytania dot życia i pożycia, czasami sa to krepujace pytania. Najlepiej opowiadać prawde.

Monique - Nie Lip 16, 2006 09:14

Tak dokladnie sedzia sam ustala cenne za rozwod.. ma tak jakies okreslone wspolczynniki.. ale tylko od niego to zalezy.. nie wiem skad sobie taka cenne wziol.. bo dosc drogo sobie policzyl.. ale widocznie moze ze wakacje to drozej bierze ;)
madzix15 - Nie Lip 16, 2006 13:15

kisia napisał/a:
jezeli się nie pracuje lub ma sie małe dochody należy w pozwie wnieść o zwolnienie od kosztów procesu.


Moja mama była zwolniona z kosztów...

kisia - Nie Lip 16, 2006 14:13

madzix15 napisał/a:
Moja mama była zwolniona z kosztów...

ja tez, ale poszłam ex na ręke i to co mu zasądzili zapłaciliśmy po połowie w sumie 200 zł + 65 za ustanowienie kuratora na czas rozwodu dla małoletnich dzieci. To całe moje koszty rozwodu.
Anula napisał/a:
NIe wiem na jakiej podstawie wyszła taka kwota bo sędzina nawet nie zapytała ile zarabiamy

przy wezwaniu na pierwszą rozprawę nakazują przyjść z dowodem i zaświadczeniem o zarobkach, może wtedy coś przynosiliście i na tej podstawie wyliczyli Wam koszty :?:

Alinka - Nie Lip 16, 2006 16:24

ja coś takiego znalazlam.."Dodatkowo przy rozwodzie koszty sądowe wynoszą 600 PLN (opłata stała)."

Koszty sądowe w I instancji (bez alimentów):
Sprawa o separację na zgodny wniosek małżonków:
opłata stała wniosku - 100 PLN,
odpis orzeczenia 6 PLN od strony.
Sprawa o separację sporną:
opłata stała od pozwu - 600 PLN,
odpis orzeczenia 6 PLN od strony.
Sprawa o rozwód:
opłata stała od pozwu - 600 PLN,
odpis orzeczenia 6 PLN od strony.


w przypadku orzeczenia eksmisji małżonka - 200 PLN,
podział mieszkania do korzystania - 100 PLN
w przypadku podziału majątku - do 1000 PLN,
alimenty dla małżonka - 5 % ich rocznej wartości
koszty stawiennictwa świadków,
koszty opinii biegłych

informacje pochodza ze stronki separacja, p l

madzix15 - Nie Lip 16, 2006 18:03

kisia napisał/a:
ustanowienie kuratora


u nas tez byl kurator ale tylko raz. pytal sie o to z kim chcemy mieszkac i czy jest nam dobrze... no i to tyle bylo. facet bardzo niemily byl...

Anula - Nie Lip 16, 2006 22:51

Alinka,
to są koszty opłat które uiszczasz przy składaniu pozwu. Od 1 marca tego roku wszystko poszło w góre jak holera.
juz przy składaniu pozwu o rozwód dostajez wezwanie do wpłaty wpisu tymczasoego w wys. 600 zł. na szczescie jest to wliczone póżniej w koszty całego procesu i od kwoty za procesz odejmuje sie wpis tymczasowy.

a ja żadnego zaświadczenia o zarobkach nie dawałam, owszem kazali przyniesc na sprawe ale nikt go nawet nie chciał zobaczyc dlatego jestem zdziwiona tą kwotą.
no ale mniejsza o to juz mam po wszytskim i zapłace każdą kwote. :D

kisia - Nie Lip 16, 2006 23:16

madzix15 napisał/a:
kisia napisał/a:
ustanowienie kuratora


u nas tez byl kurator ale tylko raz.

u mnie tez była raz i nawet nie zamieniła słowa z dziecmi, zobaczyła w jakich warunkach mieszkaja, zadawała mi pytania dot. dzieci i nawet gdzybym była złą matka mogłabym jej wcisnąć każdy kit :kwasny: Było to tak jak odwalenie pańszczyzny z jej strony. Trochę inaczej to sobie wyobrażałam. Myslałam ze przede wszystkim bedzie rozmawiac z dziećmi.

Anula - Nie Lip 16, 2006 23:25

ansc napisał/a:
Na czym polegała dyskusja z sędziną? Dlaczego była nieprzyjemna?


te pytania to była jakaś żenada, miała pretensje ze sie zastanawim nad odpowiedziami na tak kretyńskei pytanie jak: kiedy odbyliście swój ostatni stosunek. No jakiś szok. jej zachowanie było dosyć ironiczne i olewające, przerywał w połowie zdania i dyktowała pare słów protokolantce a potem nie wracała do tego o co pytała i wszystko było takie na pół gwizdka.
Moze dlatego ze juz miała zeznania z mojego pierwszego podejscia rok temu. :/

trunks - Nie Lip 16, 2006 23:34

Anula napisał/a:
kiedy odbyliście swój ostatni stosunek.

ciekawe po co jej to wiedziec O_o

darkenstein - Nie Lip 16, 2006 23:36

ja jak brałem rozwód nie bylo zadnych problemow i pytan bo nie bylo kuratora wszystko poszlo gladko :)
darkenstein - Nie Lip 16, 2006 23:38

trunks, no własnie glupie pyt. jak by mnie sie spytala jak mialem rozwod to bylby problem bo bzykalismy sie jeszcze długo po rozwodzie :D
kisia - Pon Lip 17, 2006 00:36

trunks napisał/a:
ciekawe po co jej to wiedziec

ponieważ żeby sąd móg orzec rozwód, musi sie dowiedzieć czy nastapiło rozerwanie więzi pomiędzy małżonkami: więzi emocjonalnej (psychicznej, duchowej), fizycznej (czy sypiają ze sobą) i gospodarczej (czy wspólnie prowadzą dom, gotuj itd.).

ansc - Pon Lip 17, 2006 18:31

Już mam takiekiego stresa,że niewiem jak to przezyję.
darkenstein napisał/a:
trunks, no własnie glupie pyt. jak by mnie sie spytala jak mialem rozwod to bylby problem bo bzykalismy sie jeszcze długo po rozwodzie :D

:rotfl: no jestem ciekawa jakby sędzina czy inny t.p. by zareagował/a, moze nie dałby rozwodu

trunks - Pon Lip 17, 2006 23:33

no wlasnie jak moze nie dac rozwodu Jesli obie strony chcą rozwodu to co za problem ? A to nie jej sprawa czy będą potem jeszcze ze soba spac czy nie.
Choc swoją drogą po co brac rozwod jak sie dalej che sypiac ze sobą ? :oczami:

darkenstein - Pon Lip 17, 2006 23:44

trunks, seks to seks a zycie z soba to zupełnie co innego , jesc i pic trzeba i zeby sie najesc to wystarczy chleb i woda a delektowanie sie spozywanymi potrawami z górnej połki to juz inna sprawa :D
trunks - Wto Lip 18, 2006 23:53

hmm no nie bardzo qmam o co teraz chodzi, ale inaczej zapytam - jaki w takim razie jest powod rozwodu ? (jesli to nie tajemnica ;))
Dorothea - Sro Lip 19, 2006 00:09

trunks, Ty myslisz ze ludzie sie rozwodzą tylko i wyłacznie przez sex???
Mozna miec udany sex, ale nie dogadywac sie zupełnie z dana osobą, moze nam nie pasowac, jej podejscie do zycia i wiele, wiele innych rzeczykow, a bzykanko moze byc ok

ansc - Sro Lip 19, 2006 21:31

Nasuwa mi się w tym momencie tylko jedno ale nie będę poruszała tego tematu, bo rozpęta się burza płci, a to nie ma sensu :(
ansc - Sro Lip 19, 2006 21:35

apropo kosztów sądowych, zostałam z nich zwolniona, muszę zapłacić minimum t.j. 30zł
Piotrulek - Sro Lip 19, 2006 21:42

ansc napisał/a:
apropo kosztów sądowych, zostałam z nich zwolniona, muszę zapłacić minimum t.j. 30zł



ja takiego szczęścia napewno mieć nie będe

ansc - Sro Lip 19, 2006 21:48

no mój małżonek też nie.
Harcerka - Sro Lip 19, 2006 22:33

hmmm to na ile mozna meza skroic w trakcie rozwodu?
Dorothea - Sro Lip 19, 2006 22:36

Harcerka, buahahah a co Cie to tak interesuje?????
Harcerka - Sro Lip 19, 2006 22:38

no bo rozmowa toczy sie o kosztach..wiec musze wiedziec ile ew skroje;)
Dorothea - Sro Lip 19, 2006 22:40

Harcerka, jak masz rozdzielnosc majatkowa to nic se nie skroisz :kwasny: ;)
Harcerka - Sro Lip 19, 2006 22:41

jeszcze nie mam rozdzielnosci
Dorothea - Sro Lip 19, 2006 22:45

Harcerka, ja sie na tym nie znam i juz lepiej nic nie pisze, co bedziesz gadała z laikiem??????
kisia - Sro Lip 19, 2006 23:35

Harcerka, jeżeli rozwód jest bez orzekania o winie koszty rozkłdaja po połowie i cały majątek jak strony chcą sad dzieli po połowie. Piszę jak chcą bo nie muszą rozdzielac majątku sadownie. Mozna to zrobić samemu dogadując się miedzy soba kto co zabiera, jak cos sprzedaja to dzielą po połowie.
Jeżeli jest z orzeczeniem o winie to koszty pokrywa strona winna i chyba majątek jest wtedy inaczej dzielony, ale tego nie jestem pewna.

Frycek - Czw Lip 20, 2006 08:30

gdzie mozna zasiegnac darmowych porad w sprawie rozwodu?
czy wogole jest jakas mozliwosc aby.......- slyszalem ze mozna isc do jakiegos prawnika spolecznego i z nim wszystko zalatwic w sprawie rozwodu za darmo.

kisia - Czw Lip 20, 2006 08:57

Frycek niektóre kancelarie prawne, w jeden dzień w miesiacu udzielaja darmowych porad prawnych, czesto ogłaszaja sie w Nowinach Gliwickich, kiedys można było zadzwonic do sekretariatu NG i pani sekretarka wiedziała gdzie takie porady sa udzielane, ale dowiadywała sie tego na własna ręke. Jeżeli trafisz do takiej kancelarii to przygotuj sie na bardzo długie kolejki.
Anula - Czw Lip 20, 2006 09:26

Frycek,
według mnie to prawnik nie jest konieczny, chyba że bedziecie dzielic ogromny majątek. Wystarczy napisać czego sie chce w pozwie i Sąd wszystko rozstryzgnie a kwestie pisania pozwu znajdziesz na internecie, jest tego pełno.

We wtorki od godz 17 w tym budynku Koło Katedry Piotra i Pawła (nie wiem jak sie to nazywa, taki nowy odwalony budynek obok) są udzielane porady prawne przez prawników. W sumie to w regulaminie jest napisane ze nie udzielaja porad w zakresie spraw które są przeciw Kościołowi ale ja sie dowiedziłałam wszystkiego co chciałam o rozwodzie. Przyjmuja tam naprawde fajni prawnicy i mówią o wszystkim.

Jeśli chcesz sie tam wybrac to radze być juz ok.16.30 bo kolejki spore. :hyhy:

Frycek - Czw Lip 20, 2006 09:40

Anula napisał/a:
We wtorki od godz 17 w tym budynku Koło Katedry Piotra i Pawła (nie wiem jak sie to nazywa, taki nowy odwalony budynek obok

hehe,mialem tam nauki przed malzenskie :P

nie no majatek :rotfl:
Najlepiej jest szybka ,sprawnie i polubownie.......

Dorotka - Czw Lip 20, 2006 10:29

Harcerka napisał/a:
hmmm to na ile mozna meza skroic w trakcie rozwodu?
:przestraszony: :zdegustowany: :kwasny: jeżeli Twoim zdaniem tylko o to w tym wszystkim chodzi to... wyrazy mojego serdecznego współczucia :zdegustowany:
Anula - Czw Lip 20, 2006 10:37

Frycek napisał/a:
Najlepiej jest szybka ,sprawnie i polubownie.......


masz raje, a do polubownego rozwodu tj. bez orzekania o winie nie trzeba prawnika, szkoda kasy. jesli nie mieszkacie razem nie prowadzicie razem domu (tj. nie płacicie wspólnie rachunków) i nie sypiacie razem od jakiegos czasu to rozwód jest szybki.

Dorotka - Czw Lip 20, 2006 10:40

Anula napisał/a:
jesli nie mieszkacie razem nie prowadzicie razem domu (tj. nie płacicie wspólnie rachunków) i nie sypiacie razem od jakiegos czasu to rozwód jest szybki.
o ile oczywiście obydwie strony są zgodne co do tego, że chcą się rozwieść, nie robią sobie nawzajem złośliwości, nie stwarzają problemów i nie ma dzieci, przy których trzeba przedstawiać świadków, dowody i przebrnąć przez kuratora.
kisia - Czw Lip 20, 2006 10:51

Dorotka napisał/a:
Harcerka napisał/a:
hmmm to na ile mozna meza skroic w trakcie rozwodu?
:przestraszony: :zdegustowany: :kwasny: jeżeli Twoim zdaniem tylko o to w tym wszystkim chodzi to... wyrazy mojego serdecznego współczucia :zdegustowany:

Dorotko, nie denerwuj się, Harcerka napewno żartowała
Cytat:
o ile oczywiście obydwie strony są zgodne co do tego, że chcą się rozwieść,

dokładnie

asik - Czw Lip 20, 2006 11:15

co się dzieje?? ostatnio masa rozwodów wśród znajomych :(
Frycek - Czw Lip 20, 2006 14:42

polubownie,bez wytykania sobie.....

czyli co??
sciagnac z netu wzor,wypelnic podpisac i zaniesc do sadu?
zadnych rozpraw pojednawczych itd.....

p4cz3k - Czw Lip 20, 2006 14:49

n ... pierwsza rozprwa sad bedzie sie pytal czy jestescie pewni bla bla bla itd itp...i jesli sie nie myle dopiero na 2 rozprawie udzieli wam rozwodu...jesli dobrze pamietam...w wypadku moich rodzicow tez tak mialo byc...ale ojciec zaczal stwarzac i trwalo to 1.5 roku
ansc - Czw Lip 20, 2006 15:56

Czy na rozprawie trzeba mieć juz przygotowane na piśmie w jaki sposób chcemy podzielic majątek czy raczej ich to nie obchodzi?
Dorotka napisał/a:
i nie ma dzieci, przy których trzeba przedstawiać świadków, dowody i przebrnąć przez kuratora.

Czy świadkowie są konieczni w takim wypadku, co niby mają poświadczyć? My nie mamy żadnych świadków, nie utrzymywaliśmy z nikim bliższych kontaktów a rodzinka o niczym nie wie. Noie przedstawiłam żadnego świadka w pozwie i narazie nie dostałam żadnej informacji z sądu że taki świadek jest potrzebny

kisia - Czw Lip 20, 2006 18:29

ansc napisał/a:
Czy na rozprawie trzeba mieć juz przygotowane na piśmie w jaki sposób chcemy podzielic majątek czy raczej ich to nie obchodzi?

przy sprawie rozwodowej sadu nie interesuje jak podzielicie majątek, nie pytaja sie o to.
ansc napisał/a:
Czy świadkowie są konieczni w takim wypadku, co niby mają poświadczyć?

konieczni chyba nie sa ( chyba ze coś się zmieniło) ale sa przydatni. wystarczy jeden świadek, ze strony powódki/powoda, który poświadczy że nastąpił zupełny i trwały rozpad małżeństwa.
ansc napisał/a:
My nie mamy żadnych świadków, nie utrzymywaliśmy z nikim bliższych kontaktów a rodzinka o niczym nie wie

wystarczy przyjaciółka, mama lub osoba której sie np żaliłas że rozpada sie Twoje małżeństwo.

Piotrulek - Czw Lip 20, 2006 18:54

Boże kochany ile mnie jeszcze fekalii czeka w moim i tak nie latwym życiu??
kisia - Czw Lip 20, 2006 19:10

kisia napisał/a:
ansc napisał/a
Cytat:
Czy świadkowie są konieczni w takim wypadku, co niby mają poświadczyć?

konieczni chyba nie sa ( chyba ze coś się zmieniło) ale sa przydatni. wystarczy jeden świadek, ze strony powódki/powoda, który poświadczy że nastąpił zupełny i trwały rozpad małżeństwa.

oczywiście Ci świadkowie nie sa konieczni przy rozwodzie bez orzekania o winie

ansc - Czw Lip 20, 2006 20:19

Piotrulek napisał/a:
Boże kochany ile mnie jeszcze fekalii czeka w moim i tak nie latwym życiu??

mam nadzieję że u mnie pójdzie to w miarę bezboleśnie, mam taką nadzieję.

madziar - Czw Lip 20, 2006 20:30

Ludziska co to się dzieje? wszyscy się rozwodzą ??? :niepewny:
Dorothea - Czw Lip 20, 2006 20:32

ansc, zycze Ci aby było szybko i bezbolesnie

madziar, niestety, bardzo to smutne :(

Szamanka - Czw Lip 20, 2006 20:33

Niestety czasem to jedynie wyjscie....
madziar - Czw Lip 20, 2006 20:40

ech :(
Anula - Czw Lip 20, 2006 20:48

ansc,
ja przeszłam całe ceregiiel łącznie z rozprawą pojednawczą i świadkami. dlatego, że mam dziecko O kuratorze nawet nie słyszałam że można mieć (ja nie miałam).
Moja znajoma która niedawno sie rozwiodła nie miała dzieci i w pozwie napisała ze sprawa ma sie odbyc bez sprawy pojednawczej. Takim sposobem rozwód dostała na pierwszym procesie. Szczęsciara.
Tobie życze dużo wytrwałości. Troche to nerwów kosztuje niestety.
Ja jestem rozwódka od piątku i nadal jakos to chyba do mnie nie dochodzi. MOże dlatego że nic sie nie zmieniło w moim życiu oprócz tego ze odczułam wielką ulgę że juz po wszystkim.

Dorotka - Czw Lip 20, 2006 22:09

kisia napisał/a:
konieczni chyba nie sa ( chyba ze coś się zmieniło) ale sa przydatni
no właśnie niestety są - po złożeniu pozwu i paru miesiącach czekania sąd mnie wezwał do uzupełnienia go o dodatkowe informacje m.in. zapytali "czy i jakie wnioski dowodowe (świadkowie, dokumenty) składam aby wykazać iż dobro małoletnich dzieci nie stanowi przeszkody w rozwiązaniu małżeństwa". Po czym zostałam pouczona, że "jeżeli w małżeństwie jest małoletnie dziecko to nie można ograniczyć postępowania jedynie do przesłuchania stron"

z tym punktem wezwania do uzupełnienia pozwu miałam rzeczywiście wielki zgryz - jakich tu świadków powołać?? przecież nikt z nami nie mieszkał, nikomu nie opowiadaliśmy o tym co się dzieje u nas w domu bo po co....

kisia - Czw Lip 20, 2006 22:38

Anula napisał/a:
O kuratorze nawet nie słyszałam że można mieć (ja nie miałam)

ja tez nie słyszałam, ale sad mi ustalił kuratora i z tego co wiem to musi go ustalić .

Frycek - Czw Lip 20, 2006 23:02

Anula napisał/a:
Moja znajoma która niedawno sie rozwiodła nie miała dzieci i w pozwie napisała ze sprawa ma sie odbyc bez sprawy pojednawczej. Takim sposobem rozwód dostała na pierwszym procesie.

no to mam nadzieje ze tak bedzie...chociaz :(

trunks - Czw Lip 20, 2006 23:20

no ludziska jak widac lepiej sie pare razy zastanowic zanim sie wezmie ślub :oczami:
espi - Czw Lip 20, 2006 23:29

trunks napisał/a:
no ludziska jak widac lepiej sie pare razy zastanowic zanim sie wezmie ślub :oczami:

Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by dla zabawy i bez zastanowienia brał slub. To jest poważna decyzja i nikt sobie tak o za mąż nie wychodzi. :mad:

trunks - Pią Lip 21, 2006 00:03

no czasem jest to nieprzemyslane np. z powodu jakiegos zauroczenia, ktore potem mija. Najlepiej chyba mieć dlugi okes narzeczenstwa.
frohike - Pią Lip 21, 2006 06:26

za chwilke to malo malzenstw zostanie na forum :D

zycze wszystkim lagodnego przebiegu rozwodu :)

Frycek - Nie Lip 23, 2006 00:14

Tak czytam i czytam , wasze wypowiedzi i rozne notki w necie
Tak dochodze do wnisku ze lepiej jest jak pozew pisze kobieta......

Jak facet napisze pozew to nie wie co tam napisac bo znalzlem cos takiego "ze mezczyzna nie moze podac powodu jako brak pozycia malzenskiego" jako jedynego powodu rozwodu.
To co tam jeszcze pisac...

darkenstein - Nie Lip 23, 2006 01:20

Frycek, to nie sprawiedliwe :D moj pierwszy rozwod ciagnol sie troche drugi z pewnoscia pojdzie znacznie szybciej :)
kisia - Nie Lip 23, 2006 01:29

Frycek napisał/a:
mezczyzna nie moze podac powodu jako brak pozycia malzenskiego" jako jedynego powodu rozwodu

no tak bo jakby sad zaczą sie dalej zagłebiać w przyczyny braku pożycia wyszłoby że facet ten jest poprostu nieudacznikiem, a tego pewnie by juz nie zniósł :P

Frycek - Nie Lip 23, 2006 08:37

czemu zycie jest tak pokrecone...
Piotrulek - Nie Lip 23, 2006 11:17

Frycek napisał/a:
czemu zycie jest tak pokrecone



bo gdyby bylo proste to nie byloby o czym na forum pisać...

Frycek - Nie Lip 23, 2006 11:54

Piotrulek napisał/a:
bo gdyby bylo proste to nie byloby o czym na forum pisać...

no tak......

Monique - Nie Lip 23, 2006 14:07

kisia napisał/a:
Anula napisał/a:
O kuratorze nawet nie słyszałam że można mieć (ja nie miałam)

ja tez nie słyszałam, ale sad mi ustalił kuratora i z tego co wiem to musi go ustalić .


wcale ze nie musi usatli kuratora.. on go ustala wtedy kiedy podejrzewa ze po rozpadzie zwiazku.. dzieci sa w jakis sposob "zagrozone" znaczy sie moze im sie poprostu zle dziac.. tak to wlasnie jest..

atena - Nie Lip 23, 2006 16:53

Monique napisał/a:
tak to wlasnie jest..

No nie koniecznie... ;) Ja na codzien wspolpracuje z kuratorami i sa oni przydzielani nie tylko w przypadku podejrzenia zagrozenia.
burek napisał/a:
Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by dla zabawy i bez zastanowienia brał slub. To jest poważna decyzja i nikt sobie tak o za mąż nie wychodzi.

Okazuje sie jednak, ze takich par jest sporo... W gronie moich znajomych niestety nie brakuje takich osob, ktore jeszcze na dobre nie "zaczely "byc malzenstwem, a juz mialy rozwod "w kieszeni" i...nowego partnera! To sie nazywa odpowiedzialne przysieganie? :orany:

Piotrulek - Nie Lip 23, 2006 18:13

atena napisał/a:
To sie nazywa odpowiedzialne przysieganie?


wystarczy zastanowić się ,kto w wieku dwudziestukilku lat jest odpowiedzialny i za co,w/g prawa to każdy i za wszystko,ale w praktyce wygląda to całkowicie inaczej,prawda??

Harcerka - Nie Lip 23, 2006 18:18

no to niech siek tos nie bierze za sluby w wieku 20 lat..jak sien ie czuje na silach...
Piotrulku nie ma wytlumaczenia dla 20latkow...
jesli jest taki ktos odpowiedzialny toprzezywa do poznej starosci razem...
zreszta ja mam taki przyklad wdomu.. 30 lecie /prawie/ pmalzenstwa moich rodzicow..
tesciowe ponad 30 lat rezem...

nie przesadzajmy ze 20latek nie jest odpowiedzialny i mozna go latwo wytlumaczyc ...

nie czujesz sie na silach..nie bierz slubu.. nie zakladaj rodziny... poczekaj do 40stki.. az dojrzejesz - proste;)
a juz na pewno sie staraj sie o dzieci.. dla zabawy))))

Alinka - Nie Lip 23, 2006 18:22

atena napisał/a:
To sie nazywa odpowiedzialne przysieganie?


Dla niektorych jest to poprostu dobry interes, dostaje kase za szybki slub i szybki rozwod, mysle ze chetnych na to nie brakuje :) kazdy postrzega przysiege małżeńska na swoj sposób, a my nie powinnismy ich oceniac. A w dzisiejszych czasach wszystko można uniewaznic, nawet slub koscielny.

Harcerka - Nie Lip 23, 2006 18:28

oczywiscie ze wszystko mozna uniewaznic...
slub koscielny jak najbardziej...
zreszta co za roznica..

jesli oficjalnie dwie osoby sie rozstaja i robia to kulturalnie to dlaczego je osadzac???
robia co chca...
ale nie rozumiem rozczulania sie nad soba i biadolenia jak to sie blad popelnilo.... i usprawiedliwiania sie ze sie kiedsy tam blad zrobilo.. i oczywiscie mialo sie do tego prawo... bzdura..
na kazdym etapie zycia trzeba brac odpowiedzialnosc za wszystkie swoje poczynania...

Piotrulek - Nie Lip 23, 2006 19:10

Harcerka napisał/a:
nie przesadzajmy ze 20latek nie jest odpowiedzialny i mozna go latwo wytlumaczyc ...



ależ oczywiście,że ja nie uogólniam i do jednego worka nie wrzucam wszytskich,wszak są ludzie nad wiek dojrzali emocjonalnie i psychicznie i dokonują trafnego wyboru,widzisz ja natomiast wziąłem przyklady z "mojego"rocznika i zbliżonych,gdzie miłośc wyglądała na najwiekszą na świeciem,etap chodzenia ze sobą"dorosłość" na pokaz i w towarzystwie,wczesne zawieranie związkow i...fala rozwodów u niektorych nawet po 20 latach małżeństwa(o sobie jeszcze nie piszę,hahahahahaha),wierz mi Olu,że jest tego naprawdę sporo,jeśli powiem,że moja klasa(licealna)liczyla 36 osob i ponad 50% jest po rozwodzie,10% to single,10% w trakcie rozwodu lub tuż przed nim,to jednak o czymś świadczy,prawda??dlatego pozwolilem sobie kiedyś w towarzystwie "rzucić"pomysł"malżeństw czasowych"podpisywania kontraktu na np.5 lat czyli taki czas określony jak w pracy, i po 5 latach dwoje już staszych osobników siada na przeciw siebie i dochodzi do wniosku,przedlużamy małżeństwo czy się rozchodzimy,oczywiście nie bede cię zanudzal szczegółami podzialu majątkowego i tym podobne,bo nmialem to idealnie opracowane w teorii oczywiście...może daloby to coś,uchroniło wiele osob przed skandalami w sądzie podczas rozwodów,wywlekania domowych fekalii i wielu spraw o ktorych nie wszyscy musza slyszeć i wiedzieć,prawda??co o takim małżeństwei sądzisz??

Harcerka - Nie Lip 23, 2006 19:17

hmmm kontrakt malzenski na 5 lat?
a jak sie ci "teoretycznie dorosli ludzie" jednak rozchodza po 5 latach... i maja dzieci to co?
przy porodzie okazuja kontrakt na 5 lat i zawieraja umowe z Narodowym DOmem Dziecka ze malzenstwo maja tylko na 5 lat i maja prawa "zwrocic" dziecko do domu dziecka bo jednak stwierdzili ze rodzina to nie dla nich??

hmmm moze mnie ktos uswiadomi w ktorym momencie to okazanie doroslosci i odpowiedzialnosci???? zabezpieczenie papierkowe czy realne zycie?

ja wiem ze nie mam za wiele lat..ale chyba bardziej glupia jestem...

heh..
pomijam juz fakt spraw materialnych... bo nie raz slysze jak kobieta wychowujaca dziecko swoje.. i bylego meza dostaje od niego 200 PLN.. heh..
dobroczynca... - ciekawe czy podpisal papierek ze nie bedzie żądał pomocy na starosc od tego dziecka.. lub ew. okreslil maksymalna kwota egzekucji/pomocy do heh 200 PLN m-cznie..

Alinka - Nie Lip 23, 2006 19:27

hmm wtedy podczas tego kontraktu 5-letniego pewnie nie maja dzieci, ciesza sie soba, poznaja..
pary powinny mieszkac z soba dlugo dlugo przed slubem i sie poznawac i docierac, a nie ze po slubie dopiero zamieszkuja razem i o dziwo cos im nie pasi.

Harcerka - Nie Lip 23, 2006 19:33

zgadzam sie... spotkac sie, podjac decyzje o wspolnym zamieszkaniu, pomieszkac, podzielic siekosztami, zobaczyc jak to jest kiedy sie samemu gotujei pierze a potem cos dalej....

no ale jesli mlodzi chca mieszkac razem toczesto rodzice robia zaraz swoje i mowia ze nie wypada.... hehehehe
Alinko:))))))

Piotrulek - Nie Lip 23, 2006 19:37

Alinka napisał/a:
pary powinny mieszkac z soba dlugo dlugo przed slubem i sie poznawac i docierac, a nie ze po slubie dopiero zamieszkuja razem i o dziwo cos im nie pasi.


madrego to i dobrze posluchać,tak masz racje,tylko wtedy gdy ja bralem ślub to "życie na kocią łapę"bylo napiętnowane i pokazywane wręcz palcami...aczkolwiek w dniu dzisiejszym rownież luźne związki nie są tak idealnie widziane,chyba że sąsiedzi o niczym nie wiedzą,prawda??



Harcerka napisał/a:
i maja dzieci to co?




e nie o to mi chodzilo Olu,dziecko to już calkiem co innego,no dobra to kontrakty roczne,dwuletnie,wiezsz to tylko oczywiście teoria...ale pomarzyć można ,no nie,hahahahahahaha

Alinka - Nie Lip 23, 2006 19:40

:) a z drugiej strony, to moje zycie i moi rodzice juz dosc nim pokierowali.. kiedys trzeba sie urwac spod tych "więzów" rodzicielskich.. jesli ktos sie wprowadza do kogos, to nie ma na czole napisane ze zyja bez slubu.. sąsiadów zawsze mozna okłamac :D duzo rzeczy nie wypada a jednak ludzie je robia..
Harcerka - Nie Lip 23, 2006 19:45

wiecie. co....
cos wam powiem.. zycze wam takiej matki jak moja...
nie zawsze bylo rozowo a ja bylam bardzo SAMODZIELNYM i trudnym dzieckiem...
wszedzie mnie bylo pelno..
ale za moje decyzje zawsze musialam potem odpowiadac..
moja matka jest pod tym wzgledem idealna.. bo slowa nie powie...nie wtraci sie..
z maxem znalismy sie przed slubem 5,5 roku, mieszkalismy ok 5 weekendowo u moich rodzicow /spalismy w jednym lozku/... a ok 1 rok samodzielnnie juz typowo na wlasny rachunek...

dodzis moi rodzice sie nie wtracaja... chyba ze chca pomoc to cos tam szepna zeby doradzic... ale nigdy zadne z rodzicow nie napietnuje i nie obgaduje zadnego z nas przed drugim...

zreszta jak ja opitole maxa to i tak moja Matka go broni :))))) ten to sie urzadzil....

Piotrulek - Nie Lip 23, 2006 20:00

Harcerka napisał/a:
ten to sie urzadzil....



no tylko pogratulować :ok: ....brawo dla urządzenia się Maxa,moje najszczersze gratulację Max,wszak żonę i teściową trza se wychować, :super: :super: prawda??????????hahahahahahahahahahahah...widać jesteś w tym mistrzem :padam: :padam: :padam:

Harcerka - Nie Lip 23, 2006 20:11

tesciowa z pewnoscia ma po swojej stronie :) :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:
Monique - Nie Lip 23, 2006 20:22

Ja tez uwazam ze najpierw trzeba zamieszkac razem zobaczy jak to jest.. czy ludzie beda do siebie pasowac.. a nie byc ze soba 7 lat decydowac sie na slub.. po czym 0.5 roku przed slubem okazuje sie ze facet nic w domu nie potrafi zrobic.. jest kompletnym leniem.. albo babka cala kase na zakupy wydaje.. bo zamieszkali razem.. i im sie juz nie podoba..
ansc - Nie Lip 23, 2006 20:27

"fajnie" było u mnie zdecydowaliśmy się zamieszkać razem jeszcze przed ślubem ale niestety w mieszkaniu jego matki, żyć nam nie dawała mówiąc ciagle o ślubie, po roku wkońcu przyszła z kościoła i stwierdziła że ją wytykaja palcami i że przez nas będzie musiała odejść z jakiegoś tam bractwa, usiedliśmy wtedy razem w kawiarni i rozmowa wygladała mniej więcej tak: to co chajtamy się? - hmmmm, chba się nic nie zmieni oprócz tego .ze będziemy mieli papierek - no chyba nie, no to się chajtamy.
Poszliśmy o USC zaklepać termin, teściowa bardzo się ucieszyła. po tygodniu dwuch teściowa pojechala do sanatorium i zostaliśmy sami, zaczęły się pierwsze spięcia no to ja poszłam odwołać, teściowa wróciła i znów się zaczęło, prubowaliśmy się nie przejmować, ( swoją drogą może gdybym miała gdzie odejść to pewnie bym to zrobiła ) po jakimś czasie znów pozliśmy zaklepać termin i się pobraliśmy ( cywilnie, teściowa dalej nieszczęśliwa ale jakoś to zniosła) niestety miesiąc po otrzymaniu papierka wyszło szydło z wora, było strasznie, chyba z 5 razy odchodziłam, a teraz jakoś nauczyliśmy się ze sobą żyć tzn. obok siebie ale co to za życie. Po drodze urodziło się 2 dzieci, myślalam że może coś to zmieni, niby jest ciut lepiej, ale dalej żyjemy obok siebie, jesteśmy właściwie dla siebie tylko kumplami i chyba tak pozostanie tyle że bez papierka ;)

Alinka - Nie Lip 23, 2006 20:39

Ansc, myslisz ze gdybyscie nie mieszkali z tesciowa tylko na swoim wszystko poukladaloby sie inaczej??
ansc - Nie Lip 23, 2006 20:42

Alinka napisał/a:
Ansc, myslisz ze gdybyscie nie mieszkali z tesciowa tylko na swoim wszystko poukladaloby sie inaczej??

Prawdopodobnie tak, poprostu byśmy się rozeszli. Wydawało mi się wówczas że jestem w kropce i nie mam co wybrzydzać, po pierwsze że nie miałam powodzenia, po drugie nie miałam gdzie mieszkać, a po trzecie byłam strasznie głupia tak myśląc ;)

Alinka - Nie Lip 23, 2006 20:47

popieram to co napisalas na końcu.. strasznie głupie powody heh,
nie mozna tak myslec.. trzeba czasem zaryzykowac.. no ale teraz mozna sobie gdybac.. tak to nie mialabys dwojki wspanialych dzieci, z ktorych napewno jestes dumna ;)

ansc - Nie Lip 23, 2006 21:07

Tak jestem bardzo dumna i wszystko kręci sie teraz wokół nich, z mężem żyjemy obok siebie, ale oboje mamy wspólny cel - dzieci, i mam nadzieję, że to się nie zmieni, nawet gdyby nasze drogi się rozeszły.
kisia - Nie Lip 23, 2006 23:24

zapraszam do topiku h t t p;//w w w forumgliwice, c o m/viewtopic.php?t=1009]Małżeństwo na początku jest trochę zartobliwy ale potem dyskusja została skierowana na temat Małżeństwo, a długość związku przed sakramentalnym TAK
oraz do topików
h t t p;//w w w forumgliwice, c o m/viewtopic.php?t=1369]Pod jednym dachem z tesciami , h t t p;//w w w forumgliwice, c o m/viewtopic.php?t=1221]Teściowa

trunks - Nie Lip 23, 2006 23:43

hehe no jak widac mamy tematy na kazda zyciowa sytuacja - jak w telenoweli wenezuelskiej :)
Iza - Sro Sie 09, 2006 11:33

Rozwod to czasem jedyne rozwiazanie w zyciu nawet jak sa dzieci!!
Ja pare miesiecy temu rozstalam sie z osoba z ktora bylam 10lat!zylismy bez slubu co troche ulatwilo nam szybkie i w miare bezbolesne rozstanie!mamy dziecko ktore jeszcze niczego nie rozumie bo jest za male! chcialam zeby nasz kubus nie ucierpial ale chyba sie tak nieda :( jego tatus odwiedza go raz w miesiacu choc prosilam go zeby pojawial sie czesciej nie wiem jak to bedzie potem jak Kuba zacznie rozumiec i wypytywac o tate ktorego bardzo malo widuje!mam nad tym zalamke :przestraszony: dlaczego zycie jest tak ciezko sobie ulozyc :orany:

Dorothea - Sro Sie 09, 2006 12:30

Iza, zycze wytrwałosci mimo wszystko, dasz rade bo jestes silna kobieta....
katarzyna35k-ce - Sro Sie 09, 2006 12:43

Kochana . Adwokat zeżre Ci kupę kasy! wierz mi ze nie warto go brac. ja miałam i żałuje. Rozwodziłam sie 2003 roku i wiem jak to wygląda! nie bierz adwokata zaoszczędzisz wydatkow. Trzymam kciuki
Frycek - Czw Sie 10, 2006 18:20

Czasem nawet do rozwodu trzeba dorosnac i naprawde dobrze sie zastanowic.....
Szamanka - Czw Sie 10, 2006 20:48

Frycek, moim zdaniem do rozwodu sie dojrzewa.....nie robi sie tego z dnia na dzien..ot kaprys i mnie nie ma.
Czasami potrzeba lat by taki krok mogl nastapic aby wyjsc ze zwiazku w ktorym nie ma juz ratunku na lepsze jutro.

Anula - Czw Sie 10, 2006 22:55

Szamanka napisał/a:
aby wyjsc ze zwiazku w ktorym nie ma juz ratunku na lepsze jutro.

to własnie jest podstawa rozpadu małżeństwa. Jeśli jesteśmy na 100% pewni ,że nie spotka nas z tym człowiekiem juz nic dobrego, jeśli wiadomo, że nic nie czujemy i bez zastanowienia i okłamywania samego siebie możemy powiedziec: "ja juz jej/jego nie kocham" to decyzja o odejściu jest przemyślanym czynem. Nigdy nie powinien być to przypływ chwili czy emocje po kłótni. Do tego naprawde trzeba dojrzeć żeby nie żałować.

trunks - Czw Sie 10, 2006 23:29

katarzyna35k-ce napisał/a:
Rozwodziłam sie 2003

rozwódka za rozwódką na tym forum :oczami:

Szamanka - Pią Sie 11, 2006 00:15

trunks, jestemy trendy :hyhy: :hyhy:
kisia - Pią Sie 11, 2006 01:26

Iza napisał/a:
jego tatus odwiedza go raz w miesiacu choc prosilam go zeby pojawial sie czesciej

niestety często tatusiowie tak mają :krzeslem: i jak tu potem małemu dziecku wytłumaczyć że tatuś go kocha, że to nie jego wina że rodzice nie sa juz razem :?: Małe dziecko od którego tatus się odwrócił, nie odwiedza go, myśli ze tatus jest zły z jakiegoś powodu na nie :zalamany:

Zbyszek - Pią Sie 11, 2006 11:08

Frycek napisał/a:
Czasem nawet do rozwodu trzeba dorosnac i naprawde dobrze sie zastanowic.....


Frycku, moze nawet nie czasem a zawsze....

Czarny Aniołek - Pią Sie 11, 2006 15:11

Witam... :witamy:
Chcialbym dorzucic cos od siebie...
Czasami czlowiek sie gubi we wszystkich sprawach dlatego trzeba taka decyzje jak rozwod przemyslec... NIC NA SILE :cenzura: - na listosc boska :)
Kazdy ma prawo wyboru i nad wyborem nalezy sie najpierw zastanowic a pozniej robic a nie jak w wielu przypadkach - na odwrot :P
Najgorszy przypadek kiedy para "wpada" i zaczyna sie panika.... "Co to bedzie?" ... Moj brat - de facto "osioł " - ma dziecko ze swoja laska ale ona powiedziala ze nie ochajta sie z nim bo nie dojrzal emocjonalnie do tego zeby byc ojcem.... W sumie ja rozumiem bo znam tego "glaba" i wiem ze ma siano we lbie jak kon owsa w zlobie.
Anula
Cytat:
Jeśli jesteśmy na 100% pewni ,że nie spotka nas z tym człowiekiem juz nic dobrego, jeśli wiadomo, że nic nie czujemy i bez zastanowienia i okłamywania samego siebie możemy powiedziec: "ja juz jej/jego nie kocham" to decyzja o odejściu jest przemyślanym czynem.


sorki Anula ale niczego czlowiek nie jest pewien na 100% ....nie wiem moze sie mysle ale jesli spotkalas tego KOGOS czy po jakims czasie nie myslalas (nie mowilas komus czy sobie) - "To ten, jedyny ....do konca swiata i jeden dzien dluzej" .... :chytry:
A tu co...kupa...

Poprostu albo woz albo przewoz...albo zaczyna sie wszystko na nowo (sami czy razem -w zaleznosci od decyzji) albo dalej sie czlowiek meczy ... Decyzja nalezy podjac po przemysleniu....

Acha i nie ma takiej mozliwosci ze czlowiek zapomni np skoki w boki, bicie czy inne takie... NIE MA !!! Czlowiek moze powiedziec ze juz wybaczyl ...co z tego skoro nie zapomni... i przy jakiejs pewnej w przyszlosci kiedys tam nerwowej sytuacji wypali tzw HISTORIE SPRZED LAT :) i sie zacznie na nowo....

znam sytuacje gdzie koles byl tak durny i wg mnie chory umyslowo ze dzwonil co 10-15 min do swojej zony by sie dowiedziec gdzie teraz jest (chociaz poszla do apteki czy sklepu), a jak sie spoznila 5 min po czasie jaki okreslila ze bedzie w domu to robil jej sceny....doszlo nawet do sytuacji ze nie pozwolil sie jej perfumowac gdy wychodzila z domu - normalnie rano czy przed poludniem po jakies zakupy :zdziwko: Debil czy co?
Totalna niewola... typowy czujnik GSM ...kontrola jak w SB :rotfl:
Przeciez kobieta powinna byc zadbana i pieknie pachniec....przeciez to cudowne uczucie jesli ide po zwyciestwa i mija mnie kobieta a za chwile piekny zapach jej perfum ... miodzio :evil: oczywiscie w stonowanej ilosci a nie 1/4 flakonika :P

katarzyna35k-ce - Pią Sie 11, 2006 15:19

Powiem wam ze kiedys nie wyobrażałam sobie życia bez "niego" i było mi bardzo cieżko po naszym rozstaniu. Nie wiedziałam co robic . Ale teraz nie wyobrażam sobie zycia z "nim" pod jednym dachem. Awantury i codzienne problemy małżeńskie odbiły sie piętnem na moim zdrowiu. Teraz już jest dobrze....... :witamy:
Czarny Aniołek - Pią Sie 11, 2006 15:42

katarzyna35k-ce dokladnie :) Czlowiek w sytuajach (nazwijmy to ekstremalnych) jest w stanie przyzwyczaic sie do wszystkiego ...coprawda trzeba miec silna wole i psychike aby odrazu przerzucic sie na tzw. "ODZWYCZAJANIE" i naprawde wiele to kosztuje....
Bylem kiedys z kobieta ktora mowila mi ze znajomosc jej z jej wykladowca jest czysto formalna :rotfl: "smiech na sali - puste krzesla" :rotfl: ze ona nie moze skonczyc tej znajomosci bo boi sie ze nie obroni sie, ze obleje a on bedzie dazyl do tego by sie zemscic :rotfl:
Tylko ze ja poprostu ja sprawdzilem....w mysl zasady "Ufac kazdemu szlachetnie- nie ufac nikomu bezpiecznie" ... boze kochany...to co widzialy moje oczy to sie w glowie nie miescilo ...ale to juz przeszlosc... na szczescie....a ona? niech sie teraz ONA martwi...

"Na droge calus...przez zycie pedaluj..." :rotfl:

katarzyna35k-ce - Pią Sie 11, 2006 15:50

he he takie formalne znajomości z przełożonymi sa baaardzo zabawne . Zwłaszcza jak ktos nam sie zarzeka ze ich nic razem nie łaczy :kwasny:
Czarny Aniołek - Pią Sie 11, 2006 16:01

katarzyna35k-ce,

szkoda gadac na ten temat ... wszakoz to nie temat forum wiec zamykamy ten temat ;)

Morqana - Pią Sie 11, 2006 18:25

Mi jes tbardzo smutno, mojej kolezanki rodzice sa teraz w separacji,az nie moge patrzec jak Kaska cierpi :( Az sie serce kraja, przeciez najardziej to dziecko cierpi w takim czyms...czy oni serca nie maja, zeby ja ciagle wlec po tych sadach :(
Arex30 - Pią Sie 11, 2006 18:32

rozwód separacja rozstanie
ciężko to przyzna się to zrozumiec
zawsze pada ....DLACZEGO...
no właśnie
dlaczego
czy to ja jestem winien czy nie
wina
...
dlaczego zawsze winny musi byc ktoś
jeżeli niepodsycasz domowego ogniska to ono predzej czy później zgaśnie
nikt ni mówił że będzie łatwo
Tymbardziej że człowiek cały czas dorasta sie rozwija pracuje
i w większości czasu jest po za rodziną
Policzmy
doba ma 24 h
8 h praca
2 h dojazdy
8 h spanie
1-2 h na hobby
1 h na gotowanie
1 h na sprzątanie
2 h DLA RODZINY!!!!!!!!!!
Kiedy rodzina ma sie rozwijać poznawać rozmawiac planować

Morqana - Pią Sie 11, 2006 18:35

I dlatego to jest takie smutne, mam nadzieje, ze albo ja,albo moj "przyszly" (miejmy nadzieje, ze jakis ze mna wytrzyma) maz bedziemy mieli tak dobra prace,zeby tylko jedno pracowalo z nas :) Wtedy wydaje mi sie, ze to drugie bedzie planowalo zycie rodzinne :)
Arex30 - Pią Sie 11, 2006 18:37

MorQaNa napisał/a:
Wtedy wydaje mi sie, ze to drugie bedzie planowalo zycie rodzinne

dobrz ze ci sie wydaje
ale to nie zawsze sie udaje

katarzyna35k-ce - Pią Sie 11, 2006 22:54

zawsze pozostaje nadzieja............. :|
trunks - Pią Sie 11, 2006 23:38

Czarny Aniołek napisał/a:
Moj brat - de facto "osioł " - ma dziecko ze swoja laska ale ona powiedziala ze nie ochajta sie z nim bo nie dojrzal emocjonalnie do tego zeby byc ojcem...

to ona tez głupia ze z nim sypiala haha :oczami:

Czarny Aniołek - Sob Sie 12, 2006 07:47

trunks napisał/a:
to ona tez głupia ze z nim sypiala haha :oczami:


Nie wszystkie kobiety sa mądre :ok:

trunks - Sob Sie 12, 2006 10:34

no ja bym powiedzial, ze nie wszyscy ludzie są mądrzy.
...Ale jak widać, az tak do konca głupia nie jest, bo slubu z nim nie bieze. No coz moze zmądrzeje, tylko ciekawe po ktorym dziecku :)

MajkeL - Sob Sie 12, 2006 11:14

katarzyna35k-ce napisał/a:
zawsze pozostaje nadzieja.............

......a Ona umiera ostatnia :niepewny:

voyteck - Sob Sie 12, 2006 20:23

Arex30 napisał/a:
Tymbardziej że człowiek cały czas dorasta sie rozwija pracuje
i w większości czasu jest po za rodziną
Policzmy
doba ma 24 h
8 h praca
2 h dojazdy
8 h spanie
1-2 h na hobby
1 h na gotowanie
1 h na sprzątanie
2 h DLA RODZINY!!!!!!!!!!
Kiedy rodzina ma sie rozwijać poznawać rozmawiac planować


Dzięki że ktoś to w końcu napisał

Arex30 - Sob Sie 12, 2006 21:48

voyteck napisał/a:

Dzięki że ktoś to w końcu napisał

Prawda zawsze jest oczywista tylko człowiek jej nieprzyjmuje do świadomości.
zawsze szuka drugiego dna

voyteck - Sob Sie 12, 2006 22:09

Arex30, Wiesz, szkoda ze nie wszyscy rozumieją ze taki rozkład dnia jest niestety narzucony przez system i nie da sie tego przeskoczyć .
No moze po wygranej w Tottka

Frycek - Nie Sie 13, 2006 09:08

niestety taka jest prawda..moge powiedziec zesam tego doswiadczylem.....
po zmianie pracy troche inaczej spojrzalem na to wszystko.....

Arex30 - Nie Sie 13, 2006 10:07

oczywiście ten schemat nie obejmuje jeszcze tak istotnejk sprawy jak ........ pifko z kumplami
a tak poważnie jak sie łamie taki schemat gdy pracuje sie po 10-12 h albo do domu przyjeżdża sie na weekend.......

katarzyna35k-ce - Nie Sie 13, 2006 11:03

Arex30 napisał/a:
Tymbardziej że człowiek cały czas dorasta sie rozwija pracuje
i w większości czasu jest po za rodziną
Policzmy
doba ma 24 h
8 h praca
2 h dojazdy
8 h spanie
1-2 h na hobby
1 h na gotowanie
1 h na sprzątanie
2 h DLA RODZINY!!!!!!!!!!
Kiedy rodzina ma sie rozwijać poznawać rozmawiac planować

Czy mówiąc człowiek masz na myśli faceta? Bo chyba tak. gotowanie jak i sprzatanie nie musi trwac az tyle gdyby obie osoby w małżenstwie sie do tego właczyły.Takie rzeczy tez zbliżaja.i juz z 2 godzin poza rodzina robią sie 4 razem :)
Pozatym znam małzenstwa gdzie obie strony pracuja po 9 h i wracaja do domu i potrafia życ i sie kochac i być ze soba, majac przy tym 2 kochanych dzieciaków. Wiec moze nie okreslajmy schematów ile czasu powiecamy na jakie zajecia tylko zastanówmy sie w którym miejscu popełniliśmy bład???

Arex30 - Nie Sie 13, 2006 17:11

katarzyna35k-ce napisał/a:
Czy mówiąc człowiek masz na myśli faceta?
NIe
katarzyna35k-ce napisał/a:
Pozatym znam małzenstwa gdzie obie strony pracuja po 9 h
a jak pracują na zakładke to widzą się w nocy??
katarzyna35k-ce - Nie Sie 13, 2006 17:14

Arex30, powiem tak. Jezeli nie beda "dbac" o swoje małzenstwo to i tak sie rozleci czy pracuja przez 3 h czy przez12h.
Faktem jest ze obecnie mamy pogon za pieniadzem i to czesto odbija sie na nas i naszym zyciu rodzinnym. :kwasny:

Arex30 - Nie Sie 13, 2006 17:16

katarzyna35k-ce masz racje i co z tym zrobić??
W około mnie coraz więcej rozwodów i rozwodników. nowe wolne single...
i ma tak być??

katarzyna35k-ce - Nie Sie 13, 2006 17:19

Arex30, ja tez jestem po rozwodzie :( nie wiem co zrobic by tego było mniej ale jak sam zauwazyłes mamy prawie"modę na rozwody"
Niestety MY raczej tu nic nie zrobimy to sami ludzie powinni szanowac siebie i swoje "gniazdka".

Arex30 - Nie Sie 13, 2006 17:23

Jeżeli to nie problem społeczeństwa to co powoduje że ludzie po 8-12 latacz się rozchodzą??
.....
Żrudełko wyschło
Żrudełko miłości szacunku zrozumienia chęci współżycia ....

krystian - Pon Sie 14, 2006 14:58

Arex30 napisał/a:
8 h praca
2 h dojazdy
8 h spanie
1-2 h na hobby
1 h na gotowanie
1 h na sprzątanie
2 h DLA RODZINY!!!!!!!!!!
voyteck napisał/a:
Dzięki że ktoś to w końcu napisał
nie przesadzaj bo ciebie ten system nie dotyczy. jak i wielu innych. wszystko zalezy od checi.
katarzyna35k-ce napisał/a:
Pozatym znam małzenstwa gdzie obie strony pracuja po 9 h i wracaja do domu i potrafia życ i sie kochac i być ze soba, majac przy tym 2 kochanych dzieciaków. Wiec moze nie okreslajmy schematów ile czasu powiecamy na jakie zajecia tylko zastanówmy sie w którym miejscu popełniliśmy bład???
dokladnie. istota nie twki w braku czasu tylko w bledach popelnianych, bo czas jest zawsze tylko checi czasem brak. nie ma mody na rozwody, jest moda na sluby. wszyscy chca brac slub. czy mlody czy stary chce slub. i to jest problem!!! 20 letnie osoby chca sie zaobraczkowac, bo to takie fajne. a po roku sie nudzi, bo jak to tak caly czas z jednym partneerem, znajduje sie ktos lepszy, milszy, przystojniejszy. i nagle rozwod...proste i logiczne, normalna kolej rzeczy
voyteck - Pią Sie 18, 2006 10:09

krystian napisał/a:
8 h praca
2 h dojazdy
8 h spanie
1-2 h na hobby
1 h na gotowanie
1 h na sprzątanie
2 h DLA RODZINY!!!!!!!!!!


OK, może nie dotyczy , bardziej było tak :

8h praca [9-17]
1h dojazdy lub bycie dłużej w pracy [17-18]
5h dla rodziny [18-23]
2h na hobby [23-1]
8h spanie [1-9]

Najwidoczniej to był zły rozkład i teraz jest już caaałkiem inny

Dorothea - Pią Sie 18, 2006 10:15

fajnie spac do 9..00, wstac i odrazu o 9.00 w pracy sie znalezc........ :)
voyteck - Pią Sie 18, 2006 10:33

Dorothea, Wliczyłem tą godzinke po pracy czyli 17-18 , bo do pracy mam 3-5 min :P

I tak sie prawie zawsze spóźniam :hyhy:

Dorothea - Pią Sie 18, 2006 12:16

voyteck, ja niestety zawsze jestem 20 minut przed czaswm, bo tak mam pociąg :(
atena - Pią Sie 18, 2006 14:12

Szamanka napisał/a:
jestemy trendy

Nie ma sie czym chwalic! :dobani:

Iza - Sob Sie 19, 2006 15:38

voyteck napisał/a:
8h praca [9-17]
1h dojazdy lub bycie dłużej w pracy [17-18]
5h dla rodziny [18-23]
2h na hobby [23-1]
8h spanie [1-9]


Chyba troche nie taki jest twoj rozklad :)
a raczej nigdy taki nie byl :hyhy:

Dorotka - Sob Sie 19, 2006 16:02

Wszystko jedno jaki kto ma rozkład dnia. Nawet jak nie ma się zbyt wiele czasu to wystarczy tylko przytulic, chociaz na chwile. I wtedy wszystko wiadomo.
A wracając do rozwodów to ja będę po swoim 2 października - tylko już nie wiem czy to dobrze czy źle :niepewny:

Frycek - Nie Sie 20, 2006 00:30

Dorotka napisał/a:
Wszystko jedno jaki kto ma rozkład dnia. Nawet jak nie ma się zbyt wiele czasu to wystarczy tylko przytulic, chociaz na chwile. I wtedy wszystko wiadomo.

dokladnie,przeciez wszystko zaczyna sie od dotyku....
przeciez pierwszy kontak dziecka z rodziacami to dotyk....

A jesli chodzi o temat...
rozwod...bardzo ciezka decyzja ,wazaca na calym zyciu.....
a co bedzie jesli.....

kobi - Nie Sie 20, 2006 00:50

Frycek napisał/a:
dokladnie,przeciez wszystko zaczyna sie od dotyku....
przeciez pierwszy kontak dziecka z rodziacami to dotyk....

Kontakt dziecka z rodzicami...

Taki miały offtopik...

asik - Nie Sie 20, 2006 01:51

rozwodów ostatnio coraz więcej i to mnie martwi..
nie rozumiem par które po roku, dwóch latach się rozwodzą bo im się nie układa.. a wcześniej co?? nie widzieli że nie pasują do siebie..
a tłumaczenie że rodzice nalegali zupełnie mnie rozwała..
po co ślub i cała ta farsa skoro zaraz potem można się rozwieść.. to może lepiej być z kimś i nie decydować się na ślub..
zaczynam tracić wiarę w sens małżeństwa..

kisia - Nie Sie 20, 2006 03:03

MorQaNa napisał/a:
mam nadzieje, ze albo ja,albo moj "przyszly" (miejmy nadzieje, ze jakis ze mna wytrzyma) maz bedziemy mieli tak dobra prace,zeby tylko jedno pracowalo z nas :) Wtedy wydaje mi sie, ze to drugie bedzie planowalo zycie rodzinne :)

MorQaNa, dużo sie jeszcze musisz nauczyć. Tylko tak Ci sie wydaje.
Po to jest rodzina, małzeństwo by życie planować RAZEM

Piotrulek - Nie Sie 20, 2006 06:26

asik napisał/a:
nie rozumiem par które po roku, dwóch latach się rozwodzą bo im się nie układa


a rozumiesz pary ,ktore po 20 latach się rozchodzą??


asik napisał/a:
zaczynam tracić wiarę w sens małżeństwa..


ja stracilem jakieś 6-7 lat temu i jakoś leci...

atena - Nie Sie 20, 2006 15:45

Kazdy rozwodnik szuka dla siebie usprawiedliwienia, a tu wytworzono atmosfere "grupy wsparcia" :dobani: . Po co przysiegac skoro nie zna sie znaczenia slowa "przysiega"? Wedlug mnie to raczej kwestia nieodpowiedzialnosci, niedojrzalosci (notabene 42 lata nie musza swiadczyc o znajomosci zycia) i uciekaniu od koniecznosci ponoszenia konsekwencji swoich decyzji! :(
"Juz mi sie nie podoba, juz mi nie odpowiada, juz mi sie znudzilo.." i w droge po kolejnego partnera! :zdegustowany:

trunks - Nie Sie 20, 2006 16:06

atena napisał/a:
Kazdy rozwodnik szuka dla siebie usprawiedliwienia, a tu wytworzono atmosfere "grupy wsparcia"

tu sie zgodze :oczami:

Yeti - Nie Sie 20, 2006 16:27

atena napisał/a:
Po co przysiegac skoro nie zna sie znaczenia slowa "przysiega"? Wedlug mnie to raczej kwestia nieodpowiedzialnosci, niedojrzalosci...

Mądre słowa, ateno, ale chciałbym Cię zapytać o o jakiej nieodpowiedzialności (niedojrzałości) mówisz?... o niedpowiedzialności w momencie składania przysięgi, której się później nie potrafi dotrzymać?... czy o nieodpowiedzialności polegającej na niedotrzymaniu tej przysięgi? :/

tuchałowa - Nie Sie 20, 2006 18:51

atena napisał/a:
uciekaniu od koniecznosci ponoszenia konsekwencji swoich decyzji! :(
To mi trochę przypomina hasło każdy musi nieść swój krzyż.....niestety często bywa tak, że ludzie się zmieniają po kilku latach, a jeżeli takie osoby nie mogą ze sobą wytrzymać, to jednak bez sensu żeby się męczyły do końca życia, bo tak naprawdę nikt na tym nie zyska
atena - Nie Sie 20, 2006 22:01

Yeti napisał/a:
o niedpowiedzialności w momencie składania przysięgi, której się później nie potrafi dotrzymać?... czy o nieodpowiedzialności polegającej na niedotrzymaniu tej przysięgi?

Sam odpowiedziales na swoje pytanie! Jezeli przysiega przestaje byc przysiega, to czy w ogole kiedykolwiek nia byla?
tuchałowa napisał/a:
niestety często bywa tak, że ludzie się zmieniają po kilku latach

Przeciez to trywializm! Stwierdzenie tak oczywiste, ze trudno traktowac jako jakikolwiek argument. Kazda DOROSLA osoba sie zmienia pod wplywem zaistnialych okolicznosci, ale w momencie zawierania malzenstwa nikt nie bierze tego pod uwage?! Jezeli ignoruje to swiadczy to o niedojrzalosci do podejmowania takich decyzji "(..)na dobre i na zle(...)", a jezeli jednak uwzglednia, ale wycofuje sie z tego, to ewidentne zaprzeczenie slowom przysiegi... Pytam wiec Was po co w ogole przysiegaliscie?!

asik - Nie Sie 20, 2006 22:04

Piotrulek napisał/a:
a rozumiesz pary ,ktore po 20 latach się rozchodzą??

jestem w stanie jeszcze jakoś zrozumieć..bo przez ten czas przynajmniej ludzie dogłębnie się poznali.. i jeżeli nawet nie wyszło to mieli czas żeby próbować naprawiać związek..czy się dopasować itd

bardziej mnie wnerwia szybki ślub a potem szybszy rozwód.. po co??
i to że jest to teraz "modne" i bardzo łatwo można dostać rozwód..

nawet jeśli wcześniej się pojawi dziecko to nie jest to dla mnie powód żeby na szybko brać ślub.. można się to zrobić później..

Dorotka - Nie Sie 20, 2006 22:08

atena napisał/a:
Pytam wiec Was po co w ogole przysiegaliscie?!
może poprostu przed złożeniem przysięgi nikt nie przypuszczał, że za dziesięc na przykład lat "na złe" bedzie az tak złe.
atena napisał/a:
azda DOROSLA osoba sie zmienia pod wplywem zaistnialych okolicznosci
i rozumiem, że skoro zmienia sie tak bardzo, ze jej partner/partnerka cierpi to i tak za kare ma zostac w takim zwiazku bo inaczej bedzie uznany za niedojrzalego ignoranta? Jezeli jest juz na tyle zle, ze stale trwaja kłótnie i awantury to jeszcze na bycie w tym piekiełku bez szacunku wobec siebuie powinno sie skazywac dzieci? za kare, że ich rodzice dziesięc czy piętnaście lat wczesniej nie przewidzieli ze związek dwojga ludzi moze sie popsuc?
Szamanka - Pon Sie 21, 2006 08:17

asik, napisala
Cytat:
dwóch latach się rozwodzą bo im się nie układa.. a wcześniej co?? nie widzieli że nie pasują do siebie..
pewnie i widzieli i wiele pytan bylo czy to naprawde ten...ale przeciez kazdy nosi " rozowe okulary" a rzeczywistosc i wspolne zycie karze je po pewnym czasie sciagnac.
Bot - Pon Sie 21, 2006 08:27

Szamanka napisał/a:
ale przeciez kazdy nosi " rozowe okulary" a rzeczywistosc i wspolne zycie karze je po pewnym czasie sciagnac

Czasem ciężko odróżnić zauorczenie od miłości..... A czasem i to co było wcześniej przemija i coś zaczyna brakować...

Yeti - Pon Sie 21, 2006 08:53

Przede wszystkim, chciałbym powiedzieć, że do dziś nie jestem rozwiedziony ani nie poczyniłem żadnych kroków formalnych w takim kierunku... :)

atena napisał/a:
Sam odpowiedziales na swoje pytanie!

Ateno, albo nie zrozumiałaś o co pytałem, albo ja tu czegoś nie rozumiem...
Ponad dwadzieścia lat temu złożyłem tą przysięgę... Czy byłem wtedy niedojrzały?... Oczywiście, że tak!... Jak większość ludzi w dniu podejmowania tej decyzji po raz pierwszy w swoim życiu! :)
Gdybym mógł cofnąć czas, to z pewnością w tamtym dniu i w tamtym miejscu nie odważyłbym się wypowiedzieć tego "Tak!"... ale czas się nie chce cofnąć!... Przez kolejne lata, lepiej lub gorzej, realizuję słowa tej przysięgi, którą wtedy złożyłem...
Więc zapytałem Cię, czy jeśli teraz jednak zabraknie mi sił,... wiary, nadziei i miłości... czy jeśli teraz zdecydowałbym się na rozwód, to (twoim zdaniem) byłoby oznaką mojej niedojrzałości w dniu dzisiejszym, czy raczej skutkiem niedojrzałej decyzji sprzed lat?... Dla mnie to jest różnica :)
atena napisał/a:
Pytam wiec Was po co w ogole przysiegaliscie?!

Nie wiem, czy lepszym pytaniem jest "po co?" czy "dlaczego?", ale spróbuję Ci odpowiedzieć... oczywiście wyłącznie w moim własnym imieniu...
Przysięgałem "... aż do śmierci",... "na dobre i na złe"...
1) bo wierzyłem w te słowa i miałem najszczerszą chęć tej przysiegi nigdy nie złamać.
2) bo młodzieńcza naiwność podpowiada, że wystarczy chcieć dobrze, żeby było dobrze...
3) bo chciałem uporządkować swoje życie w zgodzie z własnym sumieniem (np. kwestia wyznawanych zasad a życia seksualnego).
4) bo, póki co, nikt nie wymyślił lepszego środowiska do wychowywania potomstwa, niż rodzina zbudowana na małżeństwie.
5) bo wtedy nie sposób przewidzieć, że
Dorotka napisał/a:
"na złe" bedzie az tak złe.


asik napisał/a:
jestem w stanie jeszcze jakoś zrozumieć..bo przez ten czas przynajmniej ludzie dogłębnie się poznali.. i jeżeli nawet nie wyszło to mieli czas żeby próbować naprawiać związek..czy się dopasować itd

Wydaje mi się, że to działa trochę inaczej... To niekoniecznie jest tak, że partnerzy po latach odkrywają jakieś cechy tej drugiej strony, które nie pozwalają na dalsze wspólne życie... To raczej każdy u siebie dostrzega, że sił brakuje,... że różowych oklarów już nie ma... że ta druga strona wcale nie chce zmienić szkodliwych dla związku cech, które przez cały czas przecież miała...
Jak to ładnie brzmi, gdy się mówi, że się kogoś kocha takiego, jakim jest,... wraz z jego wadami i zaletami... I dopóki to jest prawdą, to nie jest źle!... Z czasem jednak zdarza się, że te wady, dzień po dniu, rok po roku, kropla po kropli, wypłukują spoiwo ze związku, który ostatecznie się rozsypuje...
Z moich ostatnich doświadczeń wynika również, że im bardziej "kryształowe" małżeństwo, tym bardziej kruche się może okazać...
asik napisał/a:
bardziej mnie wnerwia szybki ślub a potem szybszy rozwód.. po co??
?le, że tak się dzieje!... Ale jesli już ktoś wie, że popełnił definitywnie błąd, to chyba lepiej wycofać się z tej drogi jak najszybciej, zanim konsekwencje okażą się jeszcze tragiczniejsze!...

Dorotka napisał/a:
Jezeli jest juz na tyle zle, ze stale trwaja kłótnie i awantury to jeszcze na bycie w tym piekiełku bez szacunku wobec siebuie powinno sie skazywac dzieci? za kare, że ich rodzice dziesięc czy piętnaście lat wczesniej nie przewidzieli ze związek dwojga ludzi moze sie popsuc?

Dorotko, pod twoimi słowami podpisuję się oburącz! :) ... myślę jednak, że taka rzeczywistość tak daleko odbiega od wizji małżeństwa "a priori", że chyba nawet lepiej, żeby osoby, których to nie dotknęło, myśląc o swojej przyszłości, nie zakłócały sobie jej sielankowego obrazu ryzykiem takich koszmarów.

tuchałowa - Pon Sie 21, 2006 11:51

Ateno, czy gdyby Twój mąż był alkoholikiem, gdyby się nad Tobą znęcał psychicznie czy fizycznie, gdyby Cię zdradzał, gdyby urządzał Ci awantury, to byłabyś z nim do końca życia? Wiesz, łatwo jest oceniać innych, ale skoro ktoś się rozwodzi ma ku temu powód, a to czy jest on wystarczający czy nie,wie tylko on sam.
atena - Pon Sie 21, 2006 17:12

tuchałowa napisał/a:
czy gdyby Twój mąż był alkoholikiem, gdyby się nad Tobą znęcał psychicznie czy fizycznie, gdyby Cię zdradzał, gdyby urządzał Ci awantury, to byłabyś z nim do końca życia?

NIGDY nie jest tak, ze taka patologiczna przemiana dzieje sie z dnia na dzien! Wiele niepokojacych objawow mozna zauwazyc duzo wczesniej, poniewaz ZLO nie pojawia sie znikad! Ale naiwnosc, zaslepienie, czy po prostu glupota pozwalaja udawac, ze tych cech czy sklonnosci nie ma... Znam wiele takich zwiazkow, w ktorych obie strony w koncu przyznaja, ze wiele spraw od poczatku nie ukladalo sie dobrze, ale liczyli na to, ze cos sie z czasem zmieni. A to juz pozwala stwierdzic, ze do dojrzalosci i odpowiedzialnego podejmowania decyzji o slubie (jako przysiedze!!!, bo taka wlasnie jest etymologia tego slowa, a nie przyjeciu dla rodziny...) byli daleko.
Czy relacja z osoba, ktora bardzo dobrze znasz i absolutnie w kazdym wymiarze akceptujesz, a to, co was laczy to prawdziwa milosc moze nagle okazac sie tylko zludzeniem? Nie wierze w to i takie jest moje zdanie!

kobi - Pon Sie 21, 2006 17:19

atena napisał/a:
NIGDY nie jest tak, ze taka patologiczna przemiana dzieje sie z dnia na dzien!

Czy wg Ciebie np. 10 lat nie jest wystarczającym okresem by coś takiego się stało? Żyjesz w dziwnym świecie, w którym wszystko jest jasne od początku i nigdy nie ulega zmianie. Ciekawe czy nadal byś trwała w swoim stwierdzeniu gdyby Twój mąż zaczął się nad Tobą znęcać? A może byś z nim została mimo wszystko do (...) śmierci (Twojej!) bo to jest własnie to "na dobre i na złe"?

tuchałowa - Pon Sie 21, 2006 18:20

Zło pojawia się wtedy gdy zaczynają się problemy, dzieci, wspólne finanse, i jakieś tam inne, wtedy też człowiek może się zmienić. Mówisz podobnie jak nasz ksiądz z liceum, a on nie zna życia tylko wywnioskował to na podstawie przeczytanych ksiązek...posłuchaj ludzi, czy przed ślubem było coś nie tak...A zresztą załóżmy, że ktoś zlekceważy te niepokojące objawy...to według Ciebie powinien znosić cierpienie do końca życia? Ludziom zdarza się popełniać błędy :)
Arex30 - Pon Sie 21, 2006 18:27

Tak naprawde wystarczy chwila by .......
Jeśli nie ma zgody na przebaczenia to kazdy błąd kadza decyzja podjęta nawet wspólnie powoduje małą ryse na szkle. To co wydawało sie piekne jeszcze pare lat pare dni pare godzin temu nagle bec....
zwizek potrafi zgasnac niemal natychmiast..
emocje ludzkie są wielkie i nie da sie przewidzieć. Rozpad zwiazku moze rozpoczec np kolor glazury na podłodze....
Ty mozesz sie starac a druga połowa ........Nigdy nie wiesz co w człowieku siedzi.

Piotrulek - Pon Sie 21, 2006 19:58

atena napisał/a:
Kazdy rozwodnik szuka dla siebie usprawiedliwienia, a tu wytworzono atmosfere "grupy wsparcia



nie wiem o jakim ty wsparciu mowisz??


atena napisał/a:
notabene 42 lata nie musza swiadczyc o znajomosci zycia




ależ pewnie,że nie musi,a co sądzić o 28 latach życia??


atena napisał/a:
i uciekaniu od koniecznosci ponoszenia konsekwencji swoich decyzji!



konsekwencje swojej mlodzieńczej nieodpowiedzialnej decyzji odpokutowałem już,teraz należy mi się coś od życia,trudno powiedzieć ile mi go pozostało...ale uważam ,że lepiej mieć 2 lata szczęscia niż udawać przez następne 10lat...a teoria swoje...

Arex30 - Pon Sie 21, 2006 20:01

Piotrulek napisał/a:
notabene 42 lata nie musza swiadczyc o znajomosci zycia




ależ pewnie,że nie musi,a co sądzić o 28 latach życia??


Czasem 28 lat wiecej wie niz 42

Piotrulek - Pon Sie 21, 2006 20:06

Arex30 napisał/a:
Czasem 28 lat wiecej wie niz 42


tak,tak .....zapomnialem....ok,przepraszam... :zdegustowany: :zdegustowany: :zdegustowany:

atena - Pon Sie 21, 2006 20:18

kobi napisał/a:
do (...) śmierci (Twojej!)

Typowe dla ciebie... pocieszycielu rozwodki
tuchałowa napisał/a:
Ludziom zdarza się popełniać błędy

Pewnie, ale niech odpowiadaja pozniej za swoje wybory, a nie udaja meczennikow!
Arex30 napisał/a:
Rozpad zwiazku moze rozpoczec np kolor glazury na podłodze....
Czy to byl wiec w ogole zwiazek?!
Arex30 - Pon Sie 21, 2006 20:20

atena napisał/a:
Czy to byl wiec w ogole zwiazek?!

Pewnie tak
lecz gdzies podrodze ssie rozszedł

Słucham sobie Various Artists - Frijid Pink - House Of The Ris "Superhits of Rock 1965 - 1979" i pifko sącze leniwie.

Dorotka - Pon Sie 21, 2006 20:47

atena napisał/a:
kobi napisał/a:
do (...) śmierci (Twojej!)

Typowe dla ciebie... pocieszycielu rozwodki

typowe dla kogos bez grama klasy i upartego jak osioł :kwasny:

no to może jak ty już komuś sobie przysięgniesz (zakładając, że wogóle ktoś będzie chciał Twojego przysięgania) i niestety po latach się coś na tyle spierniczy, że zostaniesz z zupełnie obcym już człowiekiem, bez grama szacunku z jego strony, zdołowana i samotna to sobie trwaj w swojej przysiędze udając, że jesteś szczęśliwa jak cholera ale nie oceniaj innych - szczególnie takich o których życiu nie masz bladego pojęcia bo nie masz do tego prawa - najmniejszego :znudzony: :zdegustowany:

kobi - Pon Sie 21, 2006 20:59

atena napisał/a:
Typowe dla ciebie... pocieszycielu rozwodki

No cóż... masz już 28 lat, ale niestety żadnego pojęcia o życiu... :kwasny: Skąd tyle jadu w Tobie? A może nie układa Ci się w życiu? Ciekawe czy kiedykolwiek ktoś zechce byś mu przysięgała... Szczerze? Wątpię...
Nie potrafisz sensownie odpowiedzieć na mojego posta, nie masz żadnych kontrargumentów więc obrażasz... Nie wypowiadaj się o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Dalsza dyskusja z Tobą nie ma sensu.

Arex30 - Pon Sie 21, 2006 21:11

kobi.....
no aleś ucioł

kobi napisał/a:
Dalsza dyskusja z Tobą nie ma sensu.


niestety ( ale to nie tutaj w temacie) polacy ( pisze z małej bo oni na to zasługują ) są zawsze anty.
na wszystko anty
pies ogrodnika
zawisc zasdrosc a na brak argumentow (co ja pisze ) reguja zloscia krzykiem biciem opluwaniem obrazajac adwersazy.

scenka.
jedziemy onegdaj z kolesiem i koło doner kebab na Konstytucji laska "kluci sie" z pacjentem zaczyna go obrazac wysmiewac ponizac w koncu opluwa go
a on co robi ....
traktuje ją z BUTA!!!!!
DOS?OWNIE KOP W NERY
jalowa dyskusja prowadzi do agresji

kisia - Wto Sie 22, 2006 01:26

atena napisał/a:
Typowe dla ciebie... pocieszycielu rozwodki

atena, Twoje teksty sa przegięciem, sory ale nie masz pojęcia jak wygląda małżeńskie życie więc teoretyzuj nieco łagodniej.
atena napisał/a:
Znam wiele takich zwiazkow, w ktorych obie strony w koncu przyznaja, ze wiele spraw od poczatku nie ukladalo sie dobrze, ale liczyli na to, ze cos sie z czasem zmieni.

bo wiesz z miłością i małżeństwem jest tak, że na poczatku kiedy uczucie jest bardzo silne, jest sie młodym, chciałoby sie przenosiść góry, wierzy sie w potegę miłości i w to ze można cos w partnerze zmienić, bardzo się go kocha i widzi się w tym człowieku kogos cudownego bo świat się widzi jak to Yeti powiedział w "różowych okularach". Z czasem jednak miłość się zmienia, przybywa problemów, lat, ubywa siły, a różowe okulary spadają i jeżeli się dochodzi do wniosku, że więcej z Tą osobą dzieli, niż łączy, nie widze powodu, żeby nadal się z nią męczyć, zwłaszcza jeżeli w małżeństwie sa dzieci, które bardzo cierpią z powodu stałych kłótni.

Yeti - Wto Sie 22, 2006 07:51

No i proszę, do czego mogą prowadzić różnice poglądów!... Spirala złośliwości oddalająca ludzi od siebie... Jak w najgorszym małżeństwie!... Tyle, że tu łatwiej o rozwód w razie czego ;)

Z mojej strony patrząc, odnoszę wrażenie, że sprawdza sie tu powiedzenie, że:
"Dobrymi chęciami piekło wybrukowane"...

Jestem przekonany, że stanowisko ateny opiera się tu na fundamencie religijnym, oczywiscie rozumianym w sposób dogmatyczny, bo to sam Jezus powiedział, że nie należy sie rozwodzić.
To fakt: rozwód jest czymś złym w życiu człowieka (a raczej skutkiem rzeczy złych). Bardzo często oznacza on jednak tzw. wybór mniejszego zła, ale Ewangelia (z całym szacunkiem) konieczności takich wyborów nie przewidywała...
Niestety, oderwanie władz kościelnych od realiów normalnego życia sprawia, że taka często staje się również ta oficjalna Nauka Kościoła... Jestem osobą wierzącą i jest mi przykro, że w tej instytucji uparto się, żeby koniecznie każde słowo Pisma Świętego traktować jako natchnione, niosące w sobie uniwersalną i ponadczasową Prawdę... a jednocześnie zwykłych ludzi traktuje się nie tyle, jako owieczki, ale jak baranów. (Rozsądne rozważania i analizy sa oczywiście prowadzone, ale pozostawia sie to dla dość elitarnych grup).
Rzeczą niedopuszczalną staje się założenie, że Jezus mógłby mieć np. poczucie humoru... Może czasem mówił coś, traktując to jako dobrą radę, albo jako odpowiedź związaną z konkretnymi realiami,... może czasem któryś z ewangelistów nie do końca zrozumiał Jego myśl... Niestety, Kościół za nas to wszystko "właściwie" zinterpretuje i podaje nam jako niepodważalne przykazanie, strasząc przy okazji wiecznym potępieniem.
A przecież... Bóg jest Miłością!...

Skoro Jezus powiedział, żeby się nie rozwodzić, to niewątpliwie było to dobrą radą dla ludzkości,... zwłaszcza gdy odnosiło się to do społeczności żydowskiej, która nadużywała tego "przywileju", korzystając z wcześniej zapisanych praw...
Nikt mnie jednak nie przekona do tego, że Jezusowi chodziło o dogmatycznie rozumiany sprzeciw dla każdego rozwodu, w indywidualnie traktowanym przypadku, bez względu na realia...

ateno, a propos "grupy wsparcia"... może mądrzej byłoby powiedzieć:
"Nikt Cię nie potępia?... Więc i ja Ciebie nie potępie!..."

Jeśli uraziłem czyjeś uczucia religijne tym tekstem, to przepraszam! Nie miałem takiego zamiaru!...

ps.: czy to było OT???...

trunks - Wto Sie 22, 2006 23:54

noo czyzby kolejny temat pogłębiającył forumową patologię kłutni :luka:
Zbyszek - Sro Sie 23, 2006 14:59

Yeti, w tym temacie to chyba sie z Toba zgodze zgodzic raczej niz zgodzic niezgodzic jak to ostatnio zrobilismy w innym temacie...

Zeby odzwierciedlic moja pozycje nieco dokladniej chcialbym tylko zparafrazowac jedna Twoja wypowiedz, a mianowicie:
Yeti napisał/a:
"Nikt Cię nie potępia?... Więc i ja Ciebie nie potępie!.


Ja bym najpradopobniej powiedzial: nie oceniaj mnie nie wiedzac dokladnie kim jestem, a i ja ciebie oceniac w ten sposob nie bede.

Oczywiscie i od tej zasady jak i od wszystkich innych sa wyjatki... :rotfl:

A w temacie czy lepiej cierpiec razem 'do konca' czy tez lepiej sprobowac zrobic cos zeby sie to zmienic - to oczywiscie jestem za sprobowaniem, ale przynajmniej na poczatku razem a jak nie wyjdzie to osobno (kiedy, nie bedzie juz mozna zgodzic sie niezgodzic w podstawowych sprawach). Za duzo chyba troche tego zgadzania sie na nie zgadzanie... ;)

Anula - Sro Sie 23, 2006 17:04

atena napisał/a:
po prostu glupota pozwalaja udawac, ze tych cech czy sklonnosci nie ma...


życzyć Ci można tylko jednego: żebyś nigdy nie założyła tych różowych okularów bo od razu będą na Ciebie wolac :"Głupia".
Powodzenia w szukaniu miłości i tego nigdy nie zmieniającego sie osobnika.
Czytając twoje posty aż mi włosy sie zjeżyły, skąt Ty możesz wiedzieć kobieto jak to wyglada od środka, każdy przeżywa coś indywidualnie, każda miłość jest inna, każdy człowiek inny, i inne każde rozstanie.
wsadziłaś wszystkich rozwodników do jednego wora. a każdy ma inna historię.
Gdybym wiedziała, ża mój mąż bedzie pił i tak nas traktował to nigdy bym za niego nie wyszło, a znałam go jako cudownego, opiekuńczego człowieka.
No szkoda sie tu teraz rozwlekać bo kolejnej pani tez dał sie poznac jako cudowny facet i tez planują ślub i oczekuja dziecka i będą sobie przysięgac.
co z tego wyjdzie nie wiem, ale wiem na pewno ,ze warto próbowac, warto przysięgać, warto kochac i nosić różowe okulary, bo w życiu ważne są tylko chwile....

Iza - Sro Sie 23, 2006 22:18

tuchałowa napisał/a:
Zło pojawia się wtedy gdy zaczynają się problemy, dzieci, wspólne finanse, i jakieś tam inne, wtedy też człowiek może się zmienić.

I to jest szczera prawda :ok:

Kiedy czlowiek zaczyna zyc na swoim jego zycie zmienia sie totalnie a jak jeszcze dojda jakies inne problemy to wszystko jest inaczej! ja wiem ze rozwod nie jest dobra rzecza dlatego tez nigdy nie wzielam slubu nawet jak na swiecie pojawil sie moj syn ale jak kazda normalna kobieta w marzeniach mialam zaplanowany swoj slub teraz wiem ze latwiej bylo mi sie rozejsc z ojcem mojego dziecka bo uniknelam spraw w sadzie i problemow z tym zwiazanych!
Prawda jest jednak ze ludzie strasznie sie zmieniaja a tak doglebnie poznasz partnera dopiero jak z nim zamieszkasz!

asik - Sro Sie 23, 2006 23:22

to nie jest do końca tak że człowiek nagle po ślubie diametralnie się zmienia.. to my jesteśmy zaślepieni wcześniej i nie widzimy jaki jest naprawdę..
Szamanka - Czw Sie 24, 2006 11:10

asik, napisala
Cytat:
to my jesteśmy zaślepieni wcześniej i nie widzimy jaki jest naprawdę..
..zgadzam sie, bo tak dzieje sie najczesciej..i jesli juz jakies bledy sa zauwazane, to probuje sie taka osobe usprawiedliwiac, wierzyc ze moze sie zmieni, ze nam sie uda go zmienic...bledne kolo.
Bot - Czw Sie 24, 2006 11:21

Szamanka napisał/a:
...bledne kolo

samo życie.... chyba ciężko jest trafić na taką osobie którą i my zaakceptujemy taką jaka jest i ona nas... Zmieniać kogoś na siłe nie ma sensu, ale kompromisy jak najbardziej z obu stron są konieczne

Szamanka - Czw Sie 24, 2006 13:19

khaman, dobrze ujete
Cytat:
my zaakceptujemy taką jaka jest i ona nas...
..ale bez jakichkolwiek wyrzutow, skarg, pretensji....bez jakichkolwiek gier na sile, ukladanie dnia, czasu, wybieranie grona znajomych

w najgoryszym przypadku gdy zwiazek polega na znecaniu sie psychicznym, kiedy ciagle sie probuje, robi wszystko w tym kierunku by naprawiac cos czego juz sie nie da...czy wtedy tez nalezy na sile byc, zyc z kims takiem..mimo " przysiegi"?

katarzyna35k-ce - Pią Sie 25, 2006 13:39

asik napisał/a:
to nie jest do końca tak że człowiek nagle po ślubie diametralnie się zmienia.. to my jesteśmy zaślepieni wcześniej i nie widzimy jaki jest naprawdę..


masz racje zgadzam sie :) ale fakt jest faktem ze jak ktos nagle dojdzie do pieniedzy to mupalma odbija :(

Yeti - Pią Sie 25, 2006 15:18

Myślę jednak, że w jednym atena ma rację...
Cytat:
Kazdy rozwodnik szuka dla siebie usprawiedliwienia

Dzieje się to obiektywnie, albo i nie... a statystycznie rzecz biorąc, to powinno być mniej więcej pół na pół,... z wyłączniem przypadków, kiedy małżonkowie zgodnie dochodzą do wniosku, żeby się rozstać...
Ja w każdym razie nie znam osoby rozwiedzionej, która powiedziałaby, że bierze całą odpowiedzialność za rozpad swojego małżeństwa na siebie...
... znam natomiast takie, które są gotowe częściowo to zrobić, ale dodając przy okazji, że istniały okoliczności, poprzez które czują się usprawiedliwieni... ;)

kobi - Pią Sie 25, 2006 15:27

Yeti napisał/a:
nie znam osoby rozwiedzionej, która powiedziałaby, że bierze całą odpowiedzialność za rozpad swojego małżeństwa na siebie

Czy np. osoba, która znęca się nad współmałżonkiem przyzna się do tego? :niepewny: Wątpię... :/

Yeti - Pią Sie 25, 2006 16:04

1)
Cytat:
Czy np. osoba, która znęca się nad współmałżonkiem przyzna się do tego?

No właśnie!... i co taka osoba mówi innym?... :]

2) kobi, napisałeś o przypadku, który nam się kojarzy dosyć skrajnie, prawda?... ale w tych o wiele łagodniejszych, gdzie wcale nie musiałoby być jakimś strasznym wstydem przyznać, że to ja jestem tą osobą, z którą sie po prostu wytrzymać nie da, bo jestem cholernie nudny, albo upierdliwy lub zaborczy... to również jakoś tak się dzieje, że zawsze jest winna ta druga strona... :/
... a jak ktoś zaczął zdradzać, to dlatego, że właściwie musiał...
A jak ktoś jest obsesyjnie zazdrosny, to jeszcze nie spotkałem się, żeby przyznał, że rujnuje komuś życie nie mając do tego powodów...

Chodzi mi tylko i wyłącznie o to, że osoby rozwiedzione, zasadniczo dzielą się na:
a) tych, co mówią, że to nie oni są winni i to jest prawdą,
b) tych, co mówią, że to nie oni są winni i to nie jest prawdą,
c) znikomą grupę tych, co mówią, że co prawda zawinili, ale do winy się nie poczuwają ;)
Nikomu nie zamierzam udowadniać do której grupy należy :)

3) I jeszcze jedna dygresja... Czy to nie jest tak, że kiedy się mówi o znęcaniu w małżeństwie, to w domyśle ma się znęcanie męża nad żoną?... Jeszcze nikt nie piśnie, czy chodzi o znęcanie fizyczne, czy psychiczne, a już pierwszy obraz, jaki nam się przed oczy nasuwa, to tyran pastwiący się nad biedną kobieciną... ;)

tuchałowa - Pią Sie 25, 2006 17:13

Dlatego, że kobiety to delikatne stworzonka i łatwiej je skrzywdzić :( Faceci natomiast lubią się nad sobą użalać :hyhy:
praz - Pią Sie 25, 2006 18:00

tuchałowa napisał/a:
Dlatego, że kobiety to delikatne stworzonka i łatwiej je skrzywdzić :( Faceci natomiast lubią się nad sobą użalać :hyhy:

w dzisiejszych czasach to juz chyba tak nie jest, często kobiety są bardziej agresywne
tylko że facet sie nie przyzna ,że go żona bije...

ansc - Pią Sie 25, 2006 18:08

praz napisał/a:
że go żona bije..

Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić, chyba że wcześniej go palnęła dla ogłuszenia, albo wykorzystała sytuacje kiedy jest narąbany w sztok ;) , nie ukrywajmy że faceci mają jednak więcej pary i jednak są szybszy do rękoczynów,

ansc - Pią Sie 25, 2006 18:13

A co do znecania się psychicznego to chyba nie zależnie od płci, po obu stronach znajdą sie perfekcjoniści, niektóre osoby nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że ich sposób bycia jest poprostu nie do wytrzymania :]
tuchałowa - Pią Sie 25, 2006 18:32

Może to jest srereotypowe myślenie, ale nie wydaje mi się żeby żona mogła się znęcać na mężem...a już na pewno nie fizycznie :)
praz - Pią Sie 25, 2006 18:53

ale sa tacy faceci którzy nie uderza kobiety , tak sa wychowani itp,
no i przypadki kiedy on maly bezbronny a ona ogromna
tak sie juz przyjelo ze jak bije to napewno facet
slyszalam o sytuacji gdzie sasiedzi zawaidomili policje bo awantura rodzinna, niby mąż bije zone, a okazalo sie ze owa pani pod wplywem alkoholu szalala i bila meza

Yeti - Pią Sie 25, 2006 20:10

tuchałowa napisał/a:
Może to jest srereotypowe myślenie, ale nie wydaje mi się żeby żona mogła się znęcać na mężem...a już na pewno nie fizycznie :)

Otóż to!... Taki stereotyp :]

trunks - Pią Sie 25, 2006 23:44

asik napisał/a:
to nie jest do końca tak że człowiek nagle po ślubie diametralnie się zmienia.. to my jesteśmy zaślepieni wcześniej i nie widzimy jaki jest naprawdę..

dokladnie tak, choc napewno przed slubem ludzie staraja sie ukryc swoje niektore wady.

Iza napisał/a:
Prawda jest jednak ze ludzie strasznie sie zmieniaja a tak doglebnie poznasz partnera dopiero jak z nim zamieszkasz!

dlatego lepiej na dziecko troche poczekac,...no chyba, ze sie wpadnie wczesniej, to trudno :oczasmi:

kisia - Sob Sie 26, 2006 00:56

trunks napisał/a:
Iza napisał/a:
Prawda jest jednak ze ludzie strasznie sie zmieniaja a tak doglebnie poznasz partnera dopiero jak z nim zamieszkasz!

dlatego lepiej na dziecko troche poczekac,...no chyba, ze sie wpadnie wczesniej, to trudno :oczasmi:

nawet gdy para zamieszka razem i tak nie da rady poznać się całkowicie, np pojawienie się dziecka bardzo wiele zmienia.

katarzyna35k-ce - Sob Sie 26, 2006 08:34

kisia napisał/a:
nawet gdy para zamieszka razem i tak nie da rady poznać się całkowicie, np pojawienie się dziecka bardzo wiele zmienia.



tak kisiu zgadzam sie z Toba w 100% niestety masz racje ... po urodzeniu dziecka bardzo zmienia sie sytuacja w domu no i stosunki miedzy para ... moj ex zawsze uciekał do mamusi na herbatke jak miał kąpac ze mna córcie .... czyżbym była zbyt wymagajaca ze chciałam zeby ojciec uczestniczył w wieczornej kąpieli?

trunks - Sob Sie 26, 2006 14:56

katarzyna35k-ce napisał/a:
moj ex zawsze uciekał do mamusi na herbatke

to czy przed slubem nie bylo widac, ze jest to leń i czlowiek idący na latwizne ? :)

Appo - Sob Sie 26, 2006 15:08

Powiem tak .... rodzice mojego kolegi od jakiegoś czasu prowadzili ... 'wojnę' między sobą. Sytuacja była niezbyt ciekawa, a kolega niepotrafił nic zrobić ... podejrzewał że wszystko jest winą jego młodszej siostry, która lubiła opowiadać swoim rodzicom co to 2 osoba nie robi, ale robiła to nieświadoma konsekwencji. Małżeństwo staneło na włosku ... Wkońcu rodzice poszli do poradnii i spędzili tam ... PÓ? DNIA ! (miałem z nim kontakt więc serio pół dnia ! ).... sytuacja staneła na tym, że 'mały diabełek' trafił do psychologa... a rodzina powoli ratuje się z sytuacji. Nie zawsze rozwód musi nastąpić kiedy jest źle, ale kumpel mówi że na efekty tej 'odnowy' będzie trzeba długo czekać.
tuchałowa - Sob Sie 26, 2006 15:38

Eeeeee... brzmi to troche nierealnie.
Appo - Sob Sie 26, 2006 15:59

Ale tak naprawdę się stało... i to całkiem niedawno - chyba z 2 tygodnie temu, a problemy już od prawie 2 lat.
tuchałowa - Sob Sie 26, 2006 23:21

No ale jesteś pewien, że kłótnie wynikały tylko przez tą dziewczynkę? Mogły być też inne problemy :)
Appo - Nie Sie 27, 2006 00:39

Tak mi kumpel przedstawił sytuację (trzeba wziąść poprawkę, że tez mógł zrzucać kawałek swojej winy też na nią - wkońcu psychologia to moje hobby ;) ). I wkońcu to ona trafiła do specjalisty.
voyteck - Nie Sie 27, 2006 06:37

Piotrulek napisał/a:
ja stracilem jakieś 6-7 lat temu i jakoś leci...

Zgadzam sie z tym , choc nie jestem zadawolony z tego że Straciłem wiare w te klimaty :kwasny: Może kiedyś to się zmieni ...........

katarzyna35k-ce napisał/a:
po urodzeniu dziecka bardzo zmienia sie sytuacja w domu no i stosunki miedzy para ...

Dokładnie Tak , ale chyba powinno sie razem jakos przechodzic te zmiany a nie uciekac od nich.
katarzyna35k-ce napisał/a:
czyżbym była zbyt wymagajaca ze chciałam zeby ojciec uczestniczył w wieczornej kąpieli?

Kąpanie małego szkraba jest super fajne :P zwłaszcza jak lubi kąpiele :ok:

voyteck - Nie Sie 27, 2006 06:44

Iza napisał/a:
Prawda jest jednak ze ludzie strasznie sie zmieniaja a tak doglebnie poznasz partnera dopiero jak z nim zamieszkasz!

Szczera prawda - zgadzam sie z tym zdaniem :ok:

Iza - Pon Sie 28, 2006 21:19

voyteck napisał/a:
ale chyba powinno sie razem jakos przechodzic te zmiany a nie uciekac od nich

Swieta racja!!!szkoda ze piszesz tak a robisz inaczej :oczami:
voyteck napisał/a:
Kąpanie małego szkraba jest super fajne

No to prawda tylko czasem niema sie na to czasu :hyhy:
voyteck napisał/a:
Szczera prawda - zgadzam sie z tym zdaniem

tak to bardzo szczere chyba sam cos wiesz na ten temat :)

voyteck - Wto Sie 29, 2006 20:34

Iza, No może nie będe tego komentował na forum - zawsze sobie maile mozna powysyłać :P Chyba że chodzi ci o rozmowe tutaj ?

A wogóle to mam wrażenie że chyba sie znamy ..... nie wydaje Ci sie ? :]

kisia - Wto Sie 29, 2006 23:41

voyteck napisał/a:
może nie będe tego komentował na forum

i bardzo dobrze, macie do dyspozycji inne formy komunikacji. Może nalepsza będzie na żywo np w parku na placu zabaw, Kubuś by sie ucieszył :?: :D
voyteck napisał/a:
A wogóle to mam wrażenie że chyba sie znamy
nie ściemniaj :P
trunks - Wto Sie 29, 2006 23:45

e jaki kubuś ?
kisia - Sro Sie 30, 2006 01:17

trunks, voyteck wie jaki :)
voyteck - Sro Sie 30, 2006 11:10

kisia napisał/a:
Może nalepsza będzie na żywo np w parku na placu zabaw, Kubuś by sie ucieszył

Też mi się tak wydaje :ok:

trunks napisał/a:
e jaki kubuś ?

Jak to jaki ? :P Mały sprytny super Kubuś :super:

monic@ - Sro Sie 30, 2006 19:22

czasem sobie myślę, że po 10 latach małżeństwo powinno iść do weryfikacji, kto chce być dalej ze sobą to chwała mu za to, a kto nie - krzyżyk na drogę .. bez rozdrapywania ran itd itp.... ale oczywiście sama sobie zdaję sprawę z tego że to nierealne , bo przecież są dzieci, wspólne mieszkanie, samochod.. a większość ludzi zarabia takie psie pieniądze, że samemu wyżyć się nie da ... do kitu :/
voyteck - Sro Sie 30, 2006 19:36

monic@ napisał/a:
do kitu

Kompletnie do Kitu :/

Yeti - Czw Sie 31, 2006 12:19

Wiem, że o propozycjach kinowych w innym miejscu piszemy, ale ja pomimo tego, w pełni świadomie, właśnie w tym topiku chciałbym wszystkim zainteresowanym polecić wycieczkę do kina, we dwojga, na film: "Sztuka zrywania" :)
katarzyna35k-ce - Sob Wrz 02, 2006 14:42

Yeti masz racje ten film wiele mowi i daje do myslenia :) rowniez polecam! zwłaszcza młodym parom ;)
jan - Nie Wrz 03, 2006 00:16

monic@ napisał/a:
czasem sobie myślę, że po 10 latach małżeństwo powinno iść do weryfikacji.....

noooooooooooooo, a jak stukną 2 dychy to co wtedy..... :super: :hurra:

Yeti - Pon Wrz 04, 2006 08:16

monic@ napisał/a:
...kto chce być dalej ze sobą to chwała mu za to, a kto nie - krzyżyk na drogę .. bez rozdrapywania ran itd itp....

Myślę, że te pary, które (po obydwy stronach) potrafiłyby to zrobić, najczęściej potrafią też się dogadywać i żyć wspólnie,... nawet jeśli nie ma pomiędzy nimi uczucia, co by mury przewracało, ale właśnie np.:
Cytat:
bo przecież są dzieci, wspólne mieszkanie, samochod.. a większość ludzi zarabia takie psie pieniądze, że samemu wyżyć się nie da ...

Natomiast te wszystkie (wymienione powyżej) "przyziemne" problemy potrafią stać się znacznie mniej znaczące, kiedy na horyzoncie pojawia się ktoś trzeci...

jan napisał/a:
jak stukną 2 dychy to co wtedy.....

Weryfikacja była dziesięć lat wczesniej... ;)

... a kto z niej nie skorzystał, to już ma ... "frytki",... zazwyczaj w sosie słodko-kwaśnym :]

ps.: a już myślałem, że jestem tu jedynym takim... weteranem pożycia małżeńskiego :padam:

jan - Pon Wrz 04, 2006 22:06

Yeti napisał/a:

ps.: a już myślałem, że jestem tu jedynym takim... weteranem pożycia małżeńskiego :padam:


no to może w związku z powyzszym inni też sie pochwalą jak długo ze soba juz są, tylko tak bez ściemy, z przysłowiową ręka na sercu ;)
ja bez mrugnięcia okiem moga zaspiewać "20 lat minęło ......" :super:

Alinka - Wto Wrz 05, 2006 07:20

Moi rodzice maja 21 lat po slubie, z czego razem w sumie spedzili moze jakies 5 lat :zalamany:
Dorothea - Wto Wrz 05, 2006 10:23

w czerwcu mineło 16 lat , a w sierpniu 17 jak sie znamy
Anula - Wto Wrz 05, 2006 11:28

bez komentarza co do mnie :|
katarzyna35k-ce - Pią Wrz 08, 2006 11:17

a ja miałam 11 lat po slubie jak sie rozwiedlismy . i dobrze :)
kisia - Pią Wrz 08, 2006 12:27

katarzyna35k-ce napisał/a:
miałam 11 lat po slubie jak sie rozwiedlismy

ja rozwiodłam się po 10 latach i tez nie żałuje :)

Yeti - Pią Wrz 08, 2006 14:13

katarzyna35k-ce napisał/a:
a ja miałam 11 lat po slubie jak sie rozwiedlismy . i dobrze
kisia napisał/a:
ja rozwiodłam się po 10 latach i tez nie żałuje

Ja mam w sumie właśnie tyle po ślubie i...
Anula napisał/a:
bez komentarza
... ale i bez rozwodu.
Szamanka - Pią Wrz 08, 2006 17:44

Yeti, w innym topicu blagalam bym to ja zostala kobieta Twoich marzen ale teraz gdy zesumuje sobie owe cyferki....to po ptokach :hyhy: ;)
ansc - Pią Wrz 08, 2006 19:16

Mam okrutnego doła, pierwsza rozprawa i mam nadzieję ostatnia w listopadzie. Alimenty juz mi przyznali. mam mętlik w głowie i tyle pytań na które nie znajduję odpowiedzi :/
jan - Pią Wrz 08, 2006 20:47

katarzyna35k-ce napisał/a:
miałam 11 lat po slubie jak sie rozwiedlismy

kisia napisał/a:
ja rozwiodłam się po 10 latach i tez nie żałuje :)


a co na to wasze dzieci :/

trunks - Pią Wrz 08, 2006 23:40

male dzieci wiadomo jest im pewnie smutno bez tatusia, ale jak podrosną to zrozumieją...choc jakis smutek tez zostaje, ale to juz zalezy od danej sytuacji czy indywidualnej wrazliwosci...
Arex30 - Sob Wrz 09, 2006 10:05

Z moją kobietą to sie znamy jakieś 20 lat
W ziązku żyjemy 15
Jako małżeństwo ponad 12 lat
Kryzysów mieliśmy ......... DUŻO
Ale trwamy
wydaje mi się iz tak naprawde to dla dwojag partnerów kwestie przebacz a będzie ci przebaczone, wyrozumiałość, a nadewszystko częste rozmowy o tym co nas boli może pomóć.
Tylko czy jedno rozumie drugie???
"miłość to nie ......
ale miłośc to gdy jedno spada wdół a drugie ciągnie je ku górze..."

Yeti - Sob Wrz 09, 2006 15:21

jan napisał/a:
a co na to wasze dzieci :/

Gdy jest źle pomiędzy rodzicami, to dzieci cierpią... proste jak drut!...
Nie można jednak mówić, że rozwód jest w każdym przypadku tym, co tych cierpień przysparza...

Dla równowagi wspomnę o przypadku, kiedy dorastające dzieci mówią swoim rodzicom, że od kilku lat modlą się o ich rozwód, bo mają dosyć już tego domowego piekła... Co wtedy mają powiedzieć ci rodzice?... :/

trunks napisał/a:
to juz zalezy od danej sytuacji

Właśnie!... trunks, :ok:

Szamanka napisał/a:
teraz gdy zesumuje sobie owe cyferki....

Szamanko, pssssst!... Nikomu nie mów!... Może nie zauważą?... ;)

Arex30 napisał/a:
...ale miłośc, to gdy jedno spada w dół, a drugie ciągnie je ku górze..."

Piękne słowa, Arex30,... dobrze, że je tu przytoczyłeś!...
Przy okazji gratuluję Ci, Szczęściarzu, jeśli dotyczą one twojego małżeństwa!... i jeśli sprawdzają się w obydwie strony! :)

Małżeństwom, w których tak jest (i dopóki tak jest) z pewnością rozwód nie grozi...

Anula - Sob Wrz 09, 2006 17:23

ansc,
nic sie nie martw, jak bedzie po wszystkim to bedziesz juz swobodnie oddychac. Wiem że to nijakie pocieszenie ale wiem co mówie, sam to przeżywałam w tym roku. Oczekiwanie jest najgorsze, a jesli chodzi o te pytania w Twojej głowie to nie staraj sie znajdywac na nie odpowiedzi, skup sie na sobie skoro juz podjęłaś tą najtrudniejszą decyzje o rozwodzie.
Trzymam za Ciebie mocno kciuki i wierze że bedziesz szczęsliwa.
:przytul:

ansc - Sob Wrz 09, 2006 17:30

Dziękuję Ci bardzo Anula :calus:

Yeti napisał/a:
Arex30 napisał/a:
...ale miłośc, to gdy jedno spada w dół, a drugie ciągnie je ku górze..."


Nigdy tego nie zaznałam a tak tego pragnęłam

Anula - Sob Wrz 09, 2006 20:06

ansc napisał/a:
Nigdy tego nie zaznałam a tak tego pragnęłam

wszystko przed Toba, znajdzie sie ten ktos kto "pociągnie Cie ku górze". Miłość sama zapuka do twych drzwi gdy bedziesz sie tego najmniej spodziewała.

jan - Sob Wrz 09, 2006 22:58

Może jestem z innej epoki, moze myślę inaczej niż wszyscy, może jestem z innego świata ale nie do konca chce mi sie uwierzyc w to, by dzieci modliły się o rozwód swoich rodziców, prędzej uwierzyłbym ze dzieci uciekają się do modlitwy o to, by mama z tatą w końcu sie pogodzili i żyli w zgodzie.Przecież to ich najwspanialsi na swiecie rodzice.
Yeti napisał/a:

Gdy jest źle pomiędzy rodzicami, to dzieci cierpią... proste jak drut!...

Owszem, cierpią ale czy to jest takie proste? Drut nie zawsze jest prosty.
Dlaczego wobec tego owi skłóceni rodzice w imię dobra swoich dzieci nie są w stanie najzwyczajniej w świecie porozmawiać i dojść do porozumienia.
Nie biorą pod uwage tego, że ich własne dzieci nie zostały przyniesione przez bociana ani też nie zostały znalezione w kapuscie tylko sa owocem ich jeszce do niedawna wielkiej miłości.
Albo są osobami które w nieodpowiedzilany sposób uprawiały seks, albo sa osobami niedojżałymi do tego by brac na siebie odpowiedzialność za drugiego człowieka, albo sa poprostu typowymi EGOISTAMI dla których liczy sie tylko moje ja i nic wiecej nie ma znaczenia. Znudziła mi sie gra w mame i tate no to robię restart.
Dziecko?? A co mi tam, przecież zostanie z mamą, czasami z tatą - proste jak drut.

Arex30 - Nie Wrz 10, 2006 08:59

jan napisał/a:
Dziecko?? A co mi tam, przecież zostanie z mamą, czasami z tatą - proste jak drut.
Piszesz o sobie??
jan napisał/a:
sa poprostu typowymi EGOISTAMI

jan - Nie Wrz 10, 2006 10:13

Arex30, nie stać ciebie na ambitniejszą wypowiedź ?
Wykaz sie odrobiną chęci i przecztaj co napisałem wczesniej, może wówczas przestaniesz uciekać sie do takich prostackich zwrotów.

Piotrulek - Nie Wrz 10, 2006 11:24

jan napisał/a:
Dlaczego wobec tego owi skłóceni rodzice w imię dobra swoich dzieci nie są w stanie najzwyczajniej w świecie porozmawiać i dojść do porozumienia



Do rozwodu nie dochodzi ot tak,zrobimy sobie jaja i sie rozwiedziemy,prawda??Rozwod jest ,a w zasadzie powinien być przemyślana decyzją dwojga ludzi,prawda??
A z drugiej strony to jak uważasz,jak długo należy udawać przed dziećmi,że jest wszystko ok w rodzinie skoro tak nie jest??Dziesiątki awantur,spięć,pyskowek należy w jakiś sposob ukryć,tylko dlatego,żeby dziecko tego nie widzialo,a "szczęśliwa"rodzina byla w calości??
Faktycznie żyje się dla dzieci,ale to nie znaczy,że rodzicom się nic nie należy.Zwroć uwagę na to ,że niejednokrotnie lepiej jest żyć odsobno i osobno wychowywać dzieci,niż od najmlodszych lat narażać je na widok awantur,pyskowek i wszelkich fekalii wylewanych przez rodzicow na swoje glowy.

Takie jest moje zdanie i bez urazy oczywiście.

jan - Nie Wrz 10, 2006 21:35

Piotrulek napisał/a:

.............Takie jest moje zdanie i bez urazy oczywiście.

Szanuję Twoje zdanie i nie czuję sie ani odrobinę urazony.
Moje wypowiedzi sa takie jakie są może poprostu dlatego, że mimo młodego wieku kiedy wstępowałem w związek małżeński, mimo różnych wzlotów i upadków zawsze było mnie stać na otwarta szczerą partnerską rozmowę po której wzajemnie odczuwalismy, że kolejny etap naszego współnego życie jest już mocniejszy, trwalszy i mniej podatny na przeciwności losu. I własnie z takim podejściem do wspólnego zycia mamy juz 20 lat za sobą.
No ale to niestety jak sie okazuje nie zawsze ma czy tez moze mieć zastosowanie, a szkoda.

kaszanna - Pon Wrz 11, 2006 07:41

Jan, wszytko mierzysz swoją miarą a ludzie są różni. Niektórzy nie potrafią rozmawiać, pewne rzeczy nie docierają itd. Na paru przykładach (również tyczy się to bliskiej rodziny) widzę że dla dzieci rozwód rodziców to także wybawienie.
Yeti - Pon Wrz 11, 2006 09:10

jan napisał/a:
Może jestem z innej epoki, moze myślę inaczej niż wszyscy, może jestem z innego świata

jan, z innej epoki z pewnoscią nie,... bo ja jestem z tej samej... ale być moze jednak z innego świata?... Być może masz to szczęście żyć w świecie takim, jaki powinien być?... Ten, w którym ja żyję, bywa jednak czasem inny...
Można Ci tylko zazdrościć i gratulować :] ... oczywiście przy założeniu, że twoja żona "zeznawałaby" podobnie ;)

Żeby w małżeństwie istniał dialog (tak, jak to opisujesz na swoim przykładzie), to potrzeba dwojga ludzi, którzy potrafią to robić... i którzy chcą to robić... W końcu nie wszyscy sie rozwodzą, prawda?... Jednakże w tym świecie, w którym ja żyję, czasem tej drugiej strony do dialogu brakuje... :/

Proste, stereotypowe i karykaturalne schematy czasem przemawiają najlepiej do wyobraźni... Nie chciałbym jednak być posądzony o prostackie podejście! :)

jan napisał/a:
nie do konca chce mi sie uwierzyc w to, by dzieci modliły się o rozwód swoich rodziców, prędzej uwierzyłbym ze dzieci uciekają się do modlitwy o to, by mama z tatą w końcu sie pogodzili i żyli w zgodzie. Przecież to ich najwspanialsi na swiecie rodzice.

No to uwierz lepiej!... Jeśli nie chcesz udawać, że ten twój świat jest jedynym, jaki istnieje!...
Ilu z nas, z czystym sumieniem może powiedzieć o obojgu rodziców, że to ten najwspanialszy tatuś i najwspanialsza mamusia?... A ilu spośród naszych dzieci tak uważa?... Ja akurat doskonale wiem, że nie jestem jedyną osobą, która trochę inaczej postrzega swoje dzieciństwo,... i wiem też, że dzieciństwo moich dzieci również sielanką nie było,... niestety! :/
Mówiąc o modlitwie dziecka, nie zawsze ma się na myśli modlitwę pięciolatka!... Czy to takie dziwne, że po dziesięciu latach bezskutecznych modlitw, dziecko z takiej rodziny zmienia ich treść,... albo przestaje modlić się w ogóle?...

jan napisał/a:
Owszem, cierpią ale czy to jest takie proste?

Ja pisałem o związku cierpienia dzieci z wojną rodziców. To istnienie tej zależności jest proste (jak drut) i właściwie pozbawiona wyjątków.
... a o tym, że takie sytuacje i to, co przeżywają wtedy dzieci, nie jest proste, to mogę Cię zapewnić, że wiem doskonale :]

Dorzucę jeszcze kilka "obrazków", co mi jakoś po głowie się plącza...

Arex30 napisał/a:
"...ale miłośc to gdy jedno spada wdół a drugie ciągnie je ku górze..."
Dla równowagi skrzyżuję te słowa z cytatem z innej piosenki:
"Szkoda, że dopiero teraz wiem, że nie warto jest kochać za dwoje!..."
Bo jeśli przez całe życie zawsze jeden i ten sam ma spadać w dół, a drugi ciągle zaciskać zęby i ciągnąć w górę,... to co to za życie?... :/

Słowa te skojarzyły mi się również z pewną scenką widzianą w filmie...
Na tzw. "ścianie" podczas wspinaczki alpinistycznej, ktoś się potknął i spada... ale jest lina, na której teraz zawiśli jeden za drugim... Ta lina jest szansą na ratunek... Bywają jednak przypadki, kiedy trzeba ją odciąć, żeby w przepaść nie polecieli wszyscy...

jan napisał/a:
Albo są osobami które w nieodpowiedzilany sposób uprawiały seks, albo sa osobami niedojrzałymi do tego by brac na siebie odpowiedzialność za drugiego człowieka
No właśnie!... Tak ten (rzeczywisty) świat jest skonstruowany, że ludzie w nim popełniają błędy... I najczęściej bywa właśnie tak, że najważniejsze w życiu decyzje podejmuje się w czasie, kiedy o tym życiu wie się naprawdę niewiele...
Czasem rozwód może być sposobem, żeby opłakane skutki błędnych decyzji wreszcie przerwać...
jan napisał/a:
albo sa poprostu typowymi EGOISTAMI dla których liczy sie tylko moje ja i nic wiecej nie ma znaczenia.

scenka: nazajutrz, po kolejnej pijackiej awanturze, facet zwierza się przy piwku kumplowi mówiąc, że poprztykał się z żoną (to przecież lepiej brzmi niż kolejne "pobicie"), a ona teraz samolubnie chce go zostawić, rozbić rodzinę nie bacząc na dobro ich dzieci...
Czy takich "egoistów" masz na myśli, janie?...

katarzyna35k-ce - Pon Wrz 11, 2006 09:44

jan napisał/a:
Dlaczego wobec tego owi skłóceni rodzice w imię dobra swoich dzieci nie są w stanie najzwyczajniej w świecie porozmawiać i dojść do porozumienia.

drogi Janie ! bzdury piszesz i tyle! jak widze takie gadanie typu radio maryja i kasadz z parafi to mnie szlak trafia. ja akurat rozwiodłam sie bo moj ex robił mi terror psychiczny w domu a do tego bzyknoł sie z moja przyjaciółka i maja dziecko. sory ale ja nie miałam siły dłuzej znosic tych upokorzen i sie rozwiodłam . skoro Ty widziałbys jeszcze rozmowe w takiej sytuacji to juz Ci współczuje. :/ :/ :/

Arex30 - Pon Wrz 11, 2006 09:53

Cytat:
Arex30, nie stać ciebie na ambitniejszą wypowiedź ?
Wykaz sie odrobiną chęci i przecztaj co napisałem wczesniej, może wówczas przestaniesz uciekać sie do takich prostackich zwrotów.


nie ale chodziło mi o dosadność twierdzenia
w tym cytacie przemawia OLBRZYMI EGOIZM a dzieci są traktowane jak przedmioty.
O to mi tylko chodziło

Yeti napisał/a:
Dla równowagi skrzyżuję te słowa z cytatem z innej piosenki:
"Szkoda, że dopiero teraz wiem, że nie warto jest kochać za dwoje!..."
Bo jeśli przez całe życie zawsze jeden i ten sam ma spadać w dół, a drugi ciągle zaciskać zęby i ciągnąć w górę,... to co to za życie?...

Więc nalezy sie zastanowić czy miłość sie kiedyś kończy czy tez jej nigdy nie było??
Smute jest to iz ludzie lacza sie w zwiazki mowia jak bardzo sie kochaja a tak naprawde jedno obrzydliwie kłamie......
Pietno wypalic na czole ze to klamca
ale tez trzeba rozparzec fakt ze na tle nieporozumien rodzinnych dochodzi do tragedi ..........
smutne zycie


Jak zegar moje serce bije
Nie z kamienia wykute
Nie z żelaza zrobione
Serce zdolne do wszystkiego
Miłości
Nienawiści

Jak zegar moje serce bije
Ale wystarczy
Jeden cios
Szept
By przestało bić na zawsze.

ansc - Pon Wrz 11, 2006 17:02

jan napisał/a:
Może jestem z innej epoki, moze myślę inaczej niż wszyscy, może jestem z innego świata ale nie do konca chce mi sie uwierzyc w to, by dzieci modliły się o rozwód swoich rodziców, prędzej uwierzyłbym ze dzieci uciekają się do modlitwy o to, by mama z tatą w końcu sie pogodzili i żyli w zgodzie.Przecież to ich najwspanialsi na swiecie rodzice.

Nie możesz wypowiadać się za wszystkie rodziny i wszystkie dzieci, nie jesteś w stanie zajrzeć do każdej rodziny i obserwować prawdziwą ich tragedię. Mogę tylko dodać że ja właśnie modliłam się o rozwód moich rodziców, tak oczywiście nie od razu, najpierw próbowałam coś zrobić aby przestali pić, potem zaobserwowałam że jak są osobno to jest wszystko ok. do rany przyłóż. Więc doszłam do wniosku że najlepiej by było jakby byli osobno ale tak sie nie stało a potem to już lepiej nie pytaj o co ja się modliłam.
Wszystkie problemy mają swoją przyczynę, nie biorą się ot tak, jak to faceci sobie myślą że baba sama sobie stwarza problemy itp. Wiem,że moje problemy w małżeństwie mają glępsze podłoże, nie potrzebny mi do tego psycholog, mój małżonek o wszystkim wie i potrafił wykozystac to przeciwko mnie, a niby to miała byc jedyna osoba której miałam zaufać, wiem że czasem powielam błędy własnej matki ( akurat nie pijaństwo) i jestem za to na siebie zła, czasem wydaje mi się że jestem złą matką amój wspaniały mąż w jaki sposób mi pomaga??? Tak ! Potwierdza to że jestem złą matką. Teraz kotłują się we mnie takie myśli, że tylko pójść sie powiesić!

Yeti - Pon Wrz 11, 2006 17:11

Arex30 napisał/a:
Smutne jest to iż ludzie lacza sie w zwiazki mowia jak bardzo sie kochaja a tak naprawde jedno obrzydliwie kłamie......

Arex30, pod tymi słowami, ja się z pewnością nie podpiszę!... To raczej rozpacz osoby porzuconej, w taki sposób próbuje tłumaczyć coś, co mogło wyglądać zupełnie inaczej.

Arex30 napisał/a:
Więc nalezy sie zastanowić czy miłość sie kiedyś kończy czy tez jej nigdy nie było??
A czemuż nie?... Nikt z nas nie jest Bogiem. My nie jesteśmy idealni i nasze uczucia też takie nie są!... Ale to nie znaczy, że ich nie ma!... :)

Pytań można zadawać wiele...
... a jeśli miłość wygasa tylko po jednej stronie,... to kto jest winien?... Ten, co przestał kochać?... Czy ten, co nie potrafił tej miłości inspirować?... a może, co przestał na nią zasługiwać?... I co jest winą w takiej sytuacji?...
... a w takim "niesymetrycznym" związku... kto bardziej cierpi?... Ten, co trwa w związku z osobą, której nie kocha?... Czy ten, co choć kocha, to nie jest kochany?... :/

... ale to tylko pytania :)
... wydaje mi się, że prawidłowych odpowiedzi można na nie udzielić dopiero w konkretnym przypadku... i nie sadzę, żeby zawsze to były te same odpowiedzi...

Yeti - Pon Wrz 11, 2006 17:17

ansc napisał/a:
a potem to już lepiej nie pytaj o co ja się modliłam.

ansc, ... (nic tu nie napiszę i... nie muszę pytać)

ansc napisał/a:
kotłują się we mnie takie myśli, że tylko pójść sie powiesić!

To nie jest dobry pomysł!!! ... :cisza:

Basiorek - Pon Wrz 11, 2006 19:01

a ja Wam coś powiem... moi rodzice są 33 lata po ślubie i NAJLEPIEJ by było, gdyby zakończyli związek jakieś 32 lata temu...
Anula - Pon Wrz 11, 2006 21:10

Basiorek,
strasznie mi przykro ,że jako dziecko swoich rodziców możesz tak myślec, ale niestety takie życie.

Basiorek - Pon Wrz 11, 2006 21:27

Anula takie jest życie... głupie dochowanie przysięgi... a zniszczyło życie żony i oddziałuje również na dzieci...
Arex30 - Pon Wrz 11, 2006 21:35

Yeti napisał/a:
pod tymi słowami, ja się z pewnością nie podpiszę!... To raczej rozpacz osoby porzuconej, w taki sposób próbuje tłumaczyć coś, co mogło wyglądać zupełnie inaczej.

Wcale nie musisz.
Rozpacz ?? Wybacz dorosłe osoby żyjące razem wiele lat rozumiejąc swoje potrzeby ROZMAWIAJ?C O TYM potrafią żyć w zgodzie. WARUNEK że wchodząc w związek naprawdę sie kochają!!! Taki związek pielęgnowany z obu stron naprawdę jest piekny. Tam ogień miłości nigdy nie wygaśnie.


Hymn o miłości

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość."
1 Kor 13,1-13

monic@ - Wto Wrz 12, 2006 00:16

Arex30 napisał/a:
WARUNEK że wchodząc w związek naprawdę sie kochają!!!


i tutaj chyba tkwi sedno sprawy... cały problem w tym, że mając 20 lat jest się jeszcze strasznym dzieckiem i "cóż się wie o miłości, mało ..lub prawie nic' O miłości wie się mało, a o życiu jeszcze mniej. Udane małżeństwo to w 90 % kwestia szczęścia. Tobie katarzyno_35, Ansc... serdecznie współczuję, że trafiłyście na ten wybrakowany towar :/

darkenstein - Wto Wrz 12, 2006 00:59

monic@ napisał/a:
tutaj chyba tkwi sedno sprawy... cały problem w tym, że mając 20 lat jest się jeszcze strasznym dzieckiem i "cóż się wie o miłości, mało ..lub prawie nic' O miłości wie się mało, a o życiu jeszcze mniej

moge cos powiedziec bo zeniłem sie pierwszy raz jak mialem 19 lat :) totalna porazka , miłosc w tym wieku przemija jak kac po ostrym piciu i jak sie wytrzezwieje to chce sie zyc na nowo , ja wytrzezwiałem po 2 latach :D i najmilej wspominam te lata po rozwodzie ale co tak naprawde znaczy kochac zrozumiałem dopiero w czasie drugiego małzenstwa, tylko szkoda ze ta osoba nie jest moja druga zona :(

Piotrulek - Wto Wrz 12, 2006 07:26

darkenstein napisał/a:
i najmilej wspominam te lata po rozwodzie ale co tak naprawde znaczy kochac zrozumiałem dopiero w czasie drugiego małzenstwa, tylko szkoda ze ta osoba nie jest moja druga zona


ale zawsze może być trzecią żoną,nic straconego przeca...

Yeti - Wto Wrz 12, 2006 09:09

Arex30, trudno polemizować z treścią Hymnu do Miłości, który przytoczyłeś... Nie należy jednak zapominać, że dotyczy on szerzej rozumianego uczucia, aniżeli tego pomiędzy mężczyzną i kobietą, które dąży do wspólnej ich egzystencji. Ten biblijny opis przypomina raczej to, co my na ogół uznalibyśmy za przyjaźń, a nie za miłość.
... i nie wiem, ile związków w ogóle zostałoby zawartych, gdyby młodzi ludzie czekali z podjęciem decyzji na zweryfikowanie swoich uczuć w świetle tych słów... Może świat byłby wtedy lepszy?... A może ludzkość już by wymarła?... ;)

Czy twój post (w odniesieniu do wcześniej powiedzianych przez Ciebie słów) miał być sugestią, że jeśli te "warunki" podane przez Św. Pawła nie sa spełnione, to miłość nie jest prawdziwa, a ten co tak twierdzi "obrzydliwie kłamie"?... W takim razie któż z nas może powiedzieć, że takim kłamcą nie jest?... Jeśli sugerujesz, że Ty, to... pozdrów świstaka! ;)

Jestem Chrześcijaninem i nie brakuje mi szacunku do Pisma Świętego... Ale nie odważyłbym się powiedzieć np. katarzynie35k-ce, że gdyby naprawdę kochała swojego męża, to powinna... wszystko znosić, nie szukać swego, nie unosić się pychą ani gniewem, wszystkiemu wierzyć, nie pamiętać złego, a jej miłość nie powinna nigdy ustawać!
Moim zdaniem, miłość pomiędzy dwojgiem ludzi jest pięknym kwiatem... Kwiatem delikatnym i wymagającym... Kwiatem, który marnieje, gdy nie jest podlewany... Kwiatem, który ginie, kiedy ktoś go podepcze...

darkenstein napisał/a:
żeniłem sie pierwszy raz jak mialem 19 lat...
Ja byłem niewiele starszy, ale podejrzewam, że wcale nie dojrzalszy... Moje pierwsze małżeństwo trwa jednak nadal, a mimo to wydaje mi się, że bardzo dobrze rozumiem to o czym napisałeś :)

monic@ napisał/a:
...cały problem w tym, że mając 20 lat jest się jeszcze strasznym dzieckiem i "cóż się wie o miłości, mało ..lub prawie nic' O miłości wie się mało, a o życiu jeszcze mniej.
Otóż to!... Poza tym... powiedzenie, że miłość zaślepia też się nie wzięło przecież z powietrza! ;) ... Jestem jednak skłonny uważać, że taki "podstęp Natury" jest nieodzownym warunkiem przetrwania naszej cywilizacji... ;)
Szkoda, że nie pozbawiony skutków ubocznych! :/

monic@ - Wto Wrz 12, 2006 19:07

darkenstein napisał/a:
ajmilej wspominam te lata po rozwodzie ale co tak naprawde znaczy kochac zrozumiałem dopiero w czasie drugiego małzenstwa, tylko szkoda ze ta osoba nie jest moja druga zona :(


heheheheehehheh darkenstein ... masz chyba interesujące życie :hyhy:

Arex30 - Wto Wrz 12, 2006 20:27

Yeti napisał/a:
Czy twój post (w odniesieniu do wcześniej powiedzianych przez Ciebie słów) miał być sugestią, że jeśli te "warunki" podane przez Św. Pawła nie sa spełnione, to miłość nie jest prawdziwa, a ten co tak twierdzi "obrzydliwie kłamie"?... W takim razie któż z nas może powiedzieć, że takim kłamcą nie jest?... Jeśli sugerujesz, że Ty, to... pozdrów świstaka! ;)

O Miłości można pisać bardzo dużo, przytaczać definicje sposoby rozumienia. Nie tutaj o to chodzi.
Yeti napisał/a:
ie odważyłbym się powiedzieć np. katarzynie35k-ce,

Uwierz ja też...
Waruni współistnienia małżeńst w każdym związku są specyficzne.Dlatego nie generalizuje.
"Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. "

trunks - Wto Wrz 12, 2006 23:52

zenic sie w wieki 19 lat to raczej za wczesniej, najlepiej sie troche dluzej wyszalec. No chyba, ze ktos wpadl w tym wieku i jest na tyle pożądny, ze bierze slub :oczami:
Yeti - Sro Wrz 13, 2006 08:39

Arex30 napisał/a:
Uwierz ja też...
No to przepraszam, ale w takim razie nie udało mi się załapać twojego toku myślenia!
Arex30 napisał/a:
"Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. "
... i nadal nie potrafię! :]

trunks napisał/a:
zenic sie w wieki 19 lat to raczej za wczesniej, (...) No chyba, ze ktos wpadl w tym wieku i jest na tyle pożądny, ze bierze slub
Ja miałem 22 lata i też to było za wcześnie... (wcale nie ze względu na brak czasu na wyszalenie). Mój ślub nie był podyktowany "wpadką", bo takiej nie było... Ale nawet jeśli to trudno sobie wyobrazić, to potrafią istnieć inne przyczyny skłaniające do takiej "przedwczesnej" decyzji o ślubie... zwłaszcza, kiedy jest się... "na tyle pożądnym". :]
Anula - Pon Wrz 25, 2006 15:12

ja brałam slub jak miałam 21 lat, ale to przez to ze byłam w ciąży, małżeństwo swoje uważam za swoją największą zyciowa porażke bo wychodzic za mąż za swojego kumpla (tzn. wydawało mi sie ze sie zakochałam hehe a on poprostu był miły) to naprawde debilizm, ale jak to w młodym optymistycznym rozumku wydaje sie ze wszystko JAKOŚ się ułoży i ułożyło sie tak,ze rozwiodłam sie WRESZCIE a ze swoim byłym mężęm jesteśmy znowu kumplami i to lepszymi niz przed śłubem. I dopiero teraz moge powiedziec ze wszystko jest ok, dziecko nasze jest szczesliwe chociaz bywało czasem ciężko.
Dzis dostałam rachuneczek do zapłaty za ta przyjemność jaką był mój rozwód. To juz mniej fajne ale jak to sie mówi: ze błędy trzeba płacic no nie????????

Szamanka - Pon Wrz 25, 2006 17:38

Najwazniejsze, ze potrafisz tak na to spojrzec, ze mimo porazki ( obie strony ja poniosly) w pewnym sensie jest tez wygrana.
Daliscie sobie szanse na inne ( pewnie lepsze zycie).
Ja ze swojej strony gratuluje odwagi

ansc - Pon Wrz 25, 2006 20:06

Anula napisał/a:
dziecko nasze jest szczesliwe chociaz bywało czasem ciężko.


Cieszę się że udało Ci się jakoś rozwiązać ten problem i nikt przez to nie cierpi, ja nadal nie wiem co robić i czy to co zrobie będzie ok. obawiam sie że po rozwodzie właściwie nic się nie zmieni - dla dobra dzieci. Własciwie nie wiem juz co jest dobre a co złe.

Anula - Wto Wrz 26, 2006 09:28

ansc napisał/a:
ja nadal nie wiem co robić i czy to co zrobie będzie ok. obawiam sie że po rozwodzie właściwie nic się nie zmieni - dla dobra dzieci. Własciwie nie wiem juz co jest dobre a co złe.

warto podjąc ryzyko aby poprawic swoje życie, nie można stać w miejscu i czekac az samo sie poukłada, nikt za nas nie zadecyduje co bedzie lepsze, nikt nie zna naszych dzieci lepiej niz my sami więc do dzieła!!
Nikt nie da Ci gwarancji, że podjęte przez Ciebie kroki doprowadza do sukcesu, ale zycze ci tego z całego serca. Przecież wiesz napewno czego chcesz od życia. Musisz dążyc do tego.

Yeti - Wto Wrz 26, 2006 09:45

Anula napisał/a:
warto podjąc ryzyko aby poprawic swoje życie, nie można stać w miejscu...

ansc, miałem zamiar dziś rano napisać Ci właśnie takie słowa,... ale poczułem się jakby niekompetentny, wiec odpuściłem...

Anula, cieszę się, że Ty je tu napisałaś!... W tym pochmurnym (z założenia) temacie, jakby trochę słoneczka się przebiło :)

ansc napisał/a:
ja nadal nie wiem co robić i czy to co zrobie będzie ok.

ansc, być może to normalne, gdy przed Tobą "zakręt"?...
Jedyny sposób, żeby sie dowiedzieć, to chyba iść dalej, aby go mieć za sobą... ;)

ansc - Wto Wrz 26, 2006 15:30

Piękne słowa...
ansc - Wto Lis 14, 2006 18:06

Nie taki diabeł straszny .... po pierwszej rozprawie ufff, przeżyłam, czeka nas jeszcze jedna, ale w między czasie spotkanie z mediatorem i wywiad.
Anula - Wto Lis 14, 2006 19:04

ansc,
no widzisz nie było tak źle, teraz to juz z górki. Ciesze się że masz już część za sobą
Nadal trzymam kciuki :ok:

Arex30 - Wto Lis 14, 2006 19:09

Przyznam się iż BARDZO DUŻO TUTAJ ROZWODNIKÓ tzn na tym Forum. Nie wiem czym to jest spowodowane ale...
Frycek - Wto Lis 14, 2006 19:18

Arex30 napisał/a:
Nie wiem czym to jest spowodowane ale...


zyciem..niestety zyciem

to teraz pytanie....

Kobiety slyszac slowo rozwodnik odrazu uciekaja dlaczego ?? Oczywiscie ja mam swoje zdanie na ten temat ale moze wy powiecie

Dlaczego rozwodniczka ma wieksze szanse niz rozwodnik ( mowie tu o zwiazku w ktorym nie ma dzieci )

Anula - Wto Lis 14, 2006 19:19

Arex30,
Ciężko znaleźć fajnego faceta z którym można wytrzymac dłużej niż kilka miłych nocy hihi.

Arex30 - Wto Lis 14, 2006 19:28

taaaa???
oj to ja stary pryk jestem że tego niewiem... ciekawe czemu moja wytrzymuje ze mną tyle
bydzie 12 a juz sie 13 lak zbliża alicząc okres z przed to i 15

Madzia - Wto Lis 14, 2006 19:32

Anula potwierdzam, naprawdę cięzko...
na szczęście ja juz znalazłam :D ale poszukiwania długo trwały

Anula - Wto Lis 14, 2006 19:36

Madzia,
no to gratulacje, ciesze sie ze Ci sie udało, my bedziemy szukać dalej :)

Arex30,
dla Twojej żonki też ukłony :D

Arex30 - Wto Lis 14, 2006 19:37

eeee
nie zawsze było różowo ale....

Anula - Wto Lis 14, 2006 19:43

no wiadomo takie życie, ale dzieki tym gorszym chwilom mozemy sie przekonać jak sie kochamy i jak nam zależy na sobie :serce:
Arex30 - Wto Lis 14, 2006 19:47

chwile złe beznadziejne i te dobre składają się na małżeństwo. Trzeba tylko bardzo chcieć być razem
kisia - Wto Lis 14, 2006 20:15

Arex30 napisał/a:
ciekawe czemu moja wytrzymuje ze mną tyle

bo może powtarza sobie codziennie, ze mogła trafić gorzej ;) (to był żart :P )

Arex30 - Wto Lis 14, 2006 20:17

a może sie przyzwyczaiła do moich wyskoków??
nieważne
ale trza wracac do tematu.
O rozwodzie sie myśli:
kiedy??
dlaczego??
a może sie myści
czemu??

ansc - Wto Lis 14, 2006 20:22

kisia napisał/a:
Arex30 napisał/a:
ciekawe czemu moja wytrzymuje ze mną tyle

bo może powtarza sobie codziennie, ze mogła trafić gorzej ;) (to był żart :P )

to jest jakiś argument ;)
a tak na poważnie, moze wyda się to komuś dziwne ale mimo rozwodu dajemy sobie na wzajem następną szansą, tym razem bez papierka, może to nas zmobilizuje.

praz - Wto Lis 14, 2006 20:28

ansc napisał/a:
a tak na poważnie, moze wyda się to komuś dziwne ale mimo rozwodu dajemy sobie na wzajem następną szansą,

ansc, nie nazwałbym to dziwne ,ale niespotykane, życze powodzenia, życia zaskakuje i może po takim małym trzesieniu jakim jest caly proces rozwodowy uda wam sie pozmieniac co nieco i jednak bedziecie chcieli byc dalej razem, trzymam kciuki :)
Frycek napisał/a:
Kobiety slyszac slowo rozwodnik odrazu uciekaja dlaczego ??

może sobie tylko tak myslisz ze uciekaja na slowo rozwodnik

Anula - Wto Lis 14, 2006 20:58

Frycek napisał/a:
Kobiety slyszac slowo rozwodnik odrazu uciekaja dlaczego ??

bzdury chłopie wygadujesz, teraz bycie rozwodnikiem to jak rekalama, facet juz wie jak powinno wszystko wyglądac z własnej praktyki i wie co robic zeby tego nie zchrzanić, oczywiście jeżeli potrafi uczyc się na własnych błedach i nie chce po raz kolejny przechodzic koszmaru rozwodowego.
a taki kawaler to jeszcze blady w tym temacie i błędy dopiero przed nim. :zdegustowany:

Swoje wnioski wyciągam na podstawie życia np. patrząc na mojego byłego męża i jego nową idealną rodzinkę którą stworzył z fajna laska i nowo narodzonym dzieciakiem.

Frycek - Wto Lis 14, 2006 21:47

Anula napisał/a:
bzdury chłopie wygadujesz, teraz bycie rozwodnikiem to jak rekalama

praz napisał/a:
może sobie tylko tak myslisz ze uciekaja na slowo rozwodnik

no to u mnie jakos to nie dziala,bo jak sobie z kims pogadam i mowie co i jak to uciekaja tylko dym widac :P

Anula - Wto Lis 14, 2006 21:54

Frycek,
no bo jeszcze nie jestes rozwodnikiem. faceci w trakci maja gorsze szanse bo nowa zawsze czuje zagrozenie ze moze jednak do rozwodu nie dojdzie i co wtedy?
Moze sie to wydawac bzdurne ale ja tak bym pomyślała :wstyd:
Chociaz jak ja mówiłam ze jestem w trakcie rozwodu to raczej wzbudzalo to zainteresowanie, ciekawe... faceci....

Arex30 - Wto Lis 14, 2006 22:17

Bo kochać to trza łumieć
Madzia - Sro Lis 15, 2006 10:25

ach, chłopcy co Wy za głupoty gadacie...;)
że rozwodnik to od razu ostrasza :?: :?: bzdura

kisia - Sro Lis 15, 2006 11:10

lepszy rozwodnik niż stary kawaler ;)
Madzia - Sro Lis 15, 2006 11:20

Cytat:
lepszy rozwodnik niż stary kawaler


świete słowa :D

Anula - Sro Lis 15, 2006 12:04

Brawo dla tej Pani z kieliszkiem niebieskiego. :hyhy: mądre słowa
leszek - Sro Lis 15, 2006 13:15

Frycek rozumiem o czym mówisz:
Frycek napisał/a:
no to u mnie jakos to nie dziala,bo jak sobie z kims pogadam i mowie co i jak to uciekaja tylko dym widac :P


U mnie występuje ten sam problem, chociaż już trochę minęło i to naprawdę nie z mojej winy to i tak jak o tym komuś mówię to uważają mnie za trendowatego :)

Anula - Sro Lis 15, 2006 14:21

kurcze co Wy fchłopaki opowiadacie, nie spotkałam sie z taką opinia wsród koleżanek wszystkie twierdzą ze rozwodnicy są OK :)
chyba źle trafiacie Panowie

Szamanka - Sro Lis 15, 2006 14:54

To nie te czasy kiedy rozwodnikow uwazalo sie za wyrzutkow spoleczenstwa i izolowalo...

Pamietam, gdzies czytalam zal kobiety, ktora po rozwodzie stracila znajomych, a tylko dlatego ze bali sie ja zapraszac...miala byc niby zagrozeniem dla innych mezatek ( zenujace)

Anula - Sro Lis 15, 2006 15:35

Szamanka napisał/a:
miala byc niby zagrozeniem dla innych mezatek ( zenujace)

niezłe szkoda gadac, mam nadziej ze moje kolezanki tak o mnie nie myslą :/

nowakm - Czw Lis 16, 2006 09:56

Cytat:
lepszy rozwodnik niż stary kawaler
hah, no właśnie, bo doświadczony .... :hyhy:
Frycek - Czw Lis 16, 2006 09:58

ale przyznacie Mi racje ze rozwodniczka ma latwiej nic zrozwodnik (bez dzieci)
Bo przeciez marzeniem kazdej,no moze wikszosci kobiet jest zlub koscielny a rozwodnik juz tego nie moze dac,no chyba ze bedzie sie starac o rozwod kocielny i zawsze jest na straconej pozycji , natomiast rozwodniczka jesli facet bedzie ja chcial (brzydkie okreslenie ale wiecie o co chodzi ) to powie ze jej nie zalezy bo nie musi i juz o sprawie.

Monique - Czw Lis 16, 2006 10:13

Frycku po pierwsze.. nie ma takiego czegos jak rozwod koscielny.. tylko uniewaznienie slubu koscielnego.. i zazwyczaj taki prosec trwa ok 30 lat :) chociaz znam czlowieka ktoremu uniewaznili zwiazek w 0.5 roku.. ale mial bardzo dobre dowody.. Nie wazne.. Mi sie nie wydaje zeby rozwodnik mial trudniej niz rozwodniczak.. np. z dzieckiem.. i nie wiem Frycku czym sie martwisz.. jestes mlodym czlowiekiem.. cale zycie przed toba.. a te chwilowe.. niepowodzenia.. w rozmowach to tylko chwilowe.. widocznie nie trafiasz na te kobiety na ktore powinienes..
nowakm - Czw Lis 16, 2006 10:15

No wiesz, może i tak jest rzeczywiście, ale to chyba raczej jakies zagorzałe romantyczki tak postępują. Ja jestem zdania, że jeżeli kobieta pokocha naprawdę mężczyznę, to nawet fakt, iż nie mogą wziąć ślubu kościelnego nie powienien jej "odstraszyć", a tym bardziej nie powinien przeszkodzić w założeniu rodziny. Wiadomo ślub jak z bajki - no piękna sprawa, ale czy to jest najważniejsze?? :slub: ?? :calus:
kaszanna - Czw Lis 16, 2006 10:57

No co Ty, Frycek. Jakoś nie przypominam sobie żebym marzyła o ślubie kościelnym ;) Jedyna sprawa to sprawa wiary. Stwierdzenie nieważności ślubu kościelnego (a nie unieważnienie małżeństwa) jest sprawą trudną ale nie ciągnie się tak długo jak pisała Monigue. h t t p;//w w w opoka.org, p l/, wrzuć w wyszukiwarkę "rozwód" i wrzuci Ci całą o prawie kanonicznym.
Monique - Czw Lis 16, 2006 11:10

kaszanna, moze i masz racje.. ale to zalezy od tego jakie masz dowody.. ale nie wazne.. nie bede sie sprzeczac o jakies cos tam.. wazne jest to ze przeciez.. Frycku napewno trafisz na ta jednyna kobiete.. tylko trzeba poczekac..
Madzia - Czw Lis 16, 2006 11:16

słyszałam, że ostatnio tzw "rozwód kościelny" czyli unieważnienie małżeństwa jest stosunkowe łatwe,czytaj: nie trwa aż tak długo
były swego czasu artykuły w gazetach na ten temat i reportaże w tv

a tak w ogóle to "każda potwra znajdzie swego amatora"; więc Frycek nie pękaj :!: będzie dobrze :!:

nowakm - Czw Lis 16, 2006 12:07

Madzia napisał/a:
"każda potwra znajdzie swego amatora"
hahaha :) zawsze możesz ją inaczej podejść - np wziąc na litość?? -haha :P żaruje oczywiście, ale jeżeli o mnie chodzi, to uważam to za bzdury, żeby facet rozwodnik miał mniejsze szanse u kobiet, tak naprawdę znam paru rozwodników, którzy wręcz nie nadążają obracać się wśród kobiet, są wręcz rozchwytywani, i powiem Ci szczerze, że nie mam pojęcia jak oni to robią. Acha, a w dodatku mają dzieci :] Chyba po prostu źle do tematu podchodzisz, albo trafiasz na jakieś konserwatywne "baby", które trzymaja się ściśle wytycznych, że ma być tak i tak... Może to i lepiej, że z żadną z nich nie jesteś, bo może byl byś nieszczęśliwy. A jak trafisz na właściwą sobie kobietę, to nie będzie jej przeszkadzało to czy jesteś rowodnikiem, czy tez nie. Tak więc głowa do góry, i życze Ci powodzenia w poszukiwaniach. Ja raczej jestesm zdania, że facet zawsze znajdzie sobie kogoś, natomiast gorzej jest z kobietą rozwódka i w dodatku dziciatą. mam kuzynkę w tej sytuacji :/ jej były mąz szaleje po świecie z jakąś cizią mizią i nawet zaponiał, że ma jakieś obowiązku względem choaciżby córki, natomiast moja kuzynka do tej pory ma pecha z facetami:/ nie może trafić "swój na swego" szkoda. :/
Ale może jeszcze kiedys wyjdzie : :cieplo:

Basiorek - Czw Lis 16, 2006 15:31

znam kilka przykładów rowodników, którzy mieli większe "wzięcie" niż za czasów kawalerskich ;)
Frycek - Czw Lis 16, 2006 19:06

Ja nie szukam :) Tylko tak z ciekawosci pytam bo ostatnio mi sie takie pytanie nasunelo :) no ale fajnei sie czyta a inaczej w rzeczywistosci :)
Harcerka - Czw Lis 16, 2006 21:58

w mojej rodzinie rozwod koscielny "zorganizowano" w ciagu 1-2 lat..
nuie jest tak zle.. zwlaszcza iz facet nawet sie na tym rozwodzie nie pojawil:)

heh..

Mysle ze mozna sprobowac pogadac z ksiedzem...

dla mnie osobiscie slub koscielny jest wazny:) - nie jest to priorytet..i nie zawazy na wspolnym mieszkaniu ale to czesc wiary

ansc - Pią Lis 17, 2006 19:16

Pewnie to jest jedna z przyczyn dla której nie wzięłam ślubu kościelnego, chyba od początku nie byłam przekonana co do mojej decyzji pobrania się. Wówczas myślałam, że jeśli za pare latek będzie wszystko ok. to wezmę ślub kościelny ale tak sie nie stało.
MajkeL - Pią Lis 17, 2006 21:35

ansc napisał/a:
chyba od początku nie byłam przekonana co do mojej decyzji pobrania się.

W takim razie w ogóle nie rozumiem czemu dokonałaś takiego wyboru....., ale tu już chyba dyskusja na inny temat......(i pytanie retoryczne)

Niechcę się wdawać w dyskusję na temat rozwodów bo sprawę znam tylko z opowiadań i własnych obserwacji......

Sam jestem zaskoczony liczbą rozwodów, niewiem jak to tłumaczyć.... ponieważ są to bardzo osobiste sprawy obojga osób....., lecz czy nie jest to przypadkiem rozluźnienie obyczajów i... słabe przygotowanie młodych do stałego związku.

Yeti - Sob Lis 18, 2006 00:37

MajkeL napisał/a:
Sam jestem zaskoczony liczbą rozwodów, (...) lecz czy nie jest to przypadkiem rozluźnienie obyczajów ...
Ależ oczywiście!... jednakże, bez tego rozluźnienia, chyba ktoś mógł się czuć... spętany.
Myślę też, że w tym przypadku, należy to rozluźnienie obyczajów wyraźnie odciąć od skojarzeń z hasłami typu: upadek moralności...

W rozwodzie nie należy się również dopatrywać tragedii (tak mi się wydaje). Tragedią bywa to, co do niego doprowadziło!... Rozwód jest tylko skutkiem...

darkenstein - Sob Lis 18, 2006 00:52

Yeti, w rozwodzie jest jedna dobra rzecz kolej na nastepna nowa zone :D
Yeti - Pią Gru 08, 2006 18:12

darkenstein napisał/a:
w rozwodzie jest jedna dobra rzecz kolej na nastepna nowa zone
... co stało się impulsem do stworzenia szeregu przysłów i porzekadeł,...
...chociażby: "Zamienił stryjek siekierkę na kijek" albo "Uciec z deszczu pod rynnę"... ;)

ansc - Sob Gru 09, 2006 11:54

hehehe jakie to proste
darkenstein napisał/a:
w rozwodzie jest jedna dobra rzecz kolej na nastepna nowa zone :D


Nigdy w życiu nie wyjde kolejny raz za mąż, po co utrudniać sobie życie :/
Jak będę chciała być z kimś to będę, po co mi do szczęścia jakieś papierki, a przysięga ? Tak łatwo ją złamać. Ludzie robią wszystko na pokaz, a co ludzie powiedzą, tak nie można itp itd. Moja znajoma bierze nawet dwa śluby bo mieszka za granicą więc robi jeden ślub dla rodzinki przyszłego męża i w Polsce dla swojej rodzinki i znajomych :mur:
Dla mnie nie ma to najmniejszego sensu. NAJWAŻNIEJSZA JEST MI?OŚć a reszta ???

Yeti - Sob Gru 09, 2006 16:42

ansc, jeszcze się nie rozwiodłem, a już Ci przyznaję wiele racji!... :ok:

ansc napisał/a:
NAJWAŻNIEJSZA JEST MI?OŚć...

:super: :super: :super:

Cytat:
a reszta?

Reszta... nawet, jeśli nie najważniejsza, to czasem też może być wazna...
Będąc po rozwodzie i układając sobie życie na nowo, nieraz odpadają już względy religijne, ale dla niektórych nawet w XXI wieku to nadal jest rzecz ważna :)
... no i kwestia dzieci... One chyba zawsze są motywacją, żeby jednak zalegalizować związek, co mogłoby stanowić (być może pozornie tylko) gwarancję jego większej stabilizacji...

Ostatnio mi jakoś w ucho wpadło:
Cytat:
Miłość, to najpiękniejsze sacrum,
Więc nie traktuj jej jak kontraktu
Który zrywasz, gdy dzień masz gorszy
Kiedy zyski chwilowo są mniejsze niż koszty


Pewnie ten cytat jest tu zupełnie od rzeczy, ale... :/

ansc - Sob Gru 09, 2006 18:30

Yeti napisał/a:
co mogłoby stanowić (być może pozornie tylko) gwarancję jego większej stabilizacji...


MOG?OBY, gorzej jak robi się coś na siłę. Zresztą ja jestem trochę specyficznym przypadkiem, szybko sie zniechęcam, jak mi coś nie pasuje to uciekam, wiem że tak najprościej, uciec od problemów ale z drugiej strony życie jest takie krótkie po co sobie je jeszcze zatruwać. Upss sorry za moje wywody ale akurat jestem w takim nastroju.

Anula - Sob Gru 09, 2006 19:18

ansc napisał/a:
szybko sie zniechęcam, jak mi coś nie pasuje to uciekam, wiem że tak najprościej

ze mnie tez taki przypadek, nie potrafie tkwić w czyms co mi nie odpowiada więc spadam gdzie pieprz rośnie, po co sobie życie zatruwac na własne życzenie skoro można uwolnic się od problemów :/

MajkeL - Sob Gru 09, 2006 22:36

ansc napisał/a:
jak mi coś nie pasuje to uciekam

Anula napisał/a:
po co sobie życie zatruwac na własne życzenie skoro można uwolnic się od problemów

Uwolnić sie od problemu uciekając od niego ?
Hmm dziwny sposób na rozwiązanie problemu...
Ja wychodzę z założenia że lepiej rozwiązywać problemu od razu (o ile się da, zwłaszcza jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie). Uciejając prędzej czy później On Cię dogodni lecz już ze zdwojoną siłą (efekt bumerangu) :kwasny:

Anula - Nie Gru 10, 2006 10:30

MajkeL,
oczywiście,że nie uciekam jak tylko problem sie pokaże tylko najpierw staram sie go rozwiązać , ale nie za wszelką cenę bo skoro widzę ze to tylko mi zależy na jego rozwiązaniu to mogę sobie darować, niestety życie sprawiło ze nie mam już w sobie tyle siły i zapału do pokonywania problemów i bardzo łatwo mnie zranić, i połamać na kawałki nawet jednym zdaniem. :/
Może kiedys odnajde w sobie jakies ukryte pokłady energii i siły żeby pare rzeczy zmienić, narazie żyje w swoim szkalnym świecie. :|

desperado - Wto Lut 13, 2007 21:36

darkenstein napisał/a:
Yeti, w rozwodzie jest jedna dobra rzecz kolej na nastepna nowa zone
W tej kwesti mozesz sie wypowiadac rzeczowo swoje pszeszedles a co nas czeka tego nikt nie wie, zastanawiam sie czy bedziesz mial 3 . Jak to sie stalo ze jeszcze jestem kawalerem :hyhy:
ansc - Sro Lut 14, 2007 11:08

Moj rozwód znów został przesunięty, mój małżonek zdecydował sie na terapię rodzinną, jestem ciekawa co nam to da, no cóz zawsze to będzie nowe doświadczenie w życiu.
Anula - Sro Lut 14, 2007 11:37

ansc,
zawsze ciekawily mnie rezultaty takich terapii, czy faktycznie obcy człowiek jest w stanie uratowac małżeństwo przed rozbiciem, czy rozmowy z nim pomoga parze na rozstaju dróg zrozumieć że są dla siebie stworzeni i że chwilowe niepowodzenia to nie tragedia. A może jednak pomoże w spokojnym rozstaniu bez walki, zawiści i nienawiści.
Jeli nie bedzie to dla Ciebie zbyt trudne to chciałabym Cie prosic o rozwinięcie tego tematu gdy juz bedziecie odczuwali jakie efekty daje wam terapia :)
Trzymam kciuki za powodzenie w rozwiązaniu trapiących Was problemów :)

kisia - Sro Lut 14, 2007 12:00

ansc napisał/a:
mój małżonek zdecydował sie na terapię rodzinną,jestem ciekawa co nam to da
czy Ty też tego chcesz ?
ansc - Sro Lut 14, 2007 14:36

kisia napisał/a:
ansc napisał/a:
mój małżonek zdecydował sie na terapię rodzinną,jestem ciekawa co nam to da
czy Ty też tego chcesz ?


Właściwie z ciekawości jak to będzie, czy rzeczywiście to pomoże w lepszym porozumiewaniu się miedzy nami, no i na jak długo.

desperado - Sro Lut 14, 2007 19:16

ansc napisał/a:
rozwód znów został przesunięty, mój małżonek zdecydował sie na terapię rodzinną, jestem ciekawa co nam to da, no cóz zawsze to będzie nowe doświadczenie w życiu
Co bedzie rozwod , widze brak wiary w to co robicie , milosc chyba juz wygasla , lub jej wogole nie bylo.
Dorotka - Sro Lut 14, 2007 20:36

desperado napisał/a:
milosc chyba juz wygasla , lub jej wogole nie bylo
albo jest tylko zgubiła się przytłoczona codziennością, rutyną i różnymi kłopotami i trzeba ją poprostu odnaleźć, odświeżyć. Chyba gdyby jej wogóle nie było to jedno i drugie kategorycznie obstawałoby przy rozwodzie, prawda?
desperado napisał/a:
Co bedzie rozwod
a może jednak nie pesymisto ;)
desperado - Sro Lut 14, 2007 22:48

Dorotka napisał/a:
może jednak nie pesymisto
Zycze wan tego , chociaz to trudne .
ansc - Czw Lut 15, 2007 11:22

Dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy, ciężko mi jest w tej chwili określić czy miłość wygasła czy w ogóle jej nie było, obawiam sie raczej to drugie, teraz pozostało tylko tzw przyzwyczajenie
katarzyna35k-ce - Czw Lut 15, 2007 11:28

Rozwody sa zazwyczaj trudne i kosztuja nas duzo nerwow. Ale czasem jest to gorsze zło niz zycie z kims pod jednym dachem bez szans na poprawe. Trzymam kciuki. aby wszystko skonczyło sie po Twojej mysli.
kisia - Sob Lut 17, 2007 00:56

ansc napisał/a:
teraz pozostało tylko tzw przyzwyczajenie

nie polecam, nie działa na długo, wcześniej czy później bedziesz miała tego dość. Czlowiek bez miłości usycha.

Arex30 - Sob Lut 17, 2007 09:20

BOŻE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
kisia napisał/a:
nie polecam, nie działa na długo, wcześniej czy później bedziesz miała tego dość. Czlowiek bez miłości usycha

Jak możesz kisia, :szok:
ansc, żyje nadzieją i dobrze. Może się okazać że znajdą z mężem drogę wspólną.

Czego Wam z całego serca życzę

Szamanka - Sob Lut 17, 2007 09:51

Niestety Arex ...kisia ma racje......na dluzej to nie ma sensu.

Zyc obok kogos tylko dlatego, ze sie do niego przyzwyczailam....zyc i nic do niego nie czuc.....zyc i patrzac codziennie na twarz czlowieka ktory pewnie skrzywdzil slowami, czynem.....to bez sensu.

syrena - Sob Lut 17, 2007 12:12

A poczatki sa takie slepe i naiwne i tylko miłośc za oknami, w kuchni przy sniadaniu , a parku i cerowaniu skarpetek , a potem co??? znika miłosc a człowiek pozastaje juz tylko ślepy bo nie widzi z kim jest i naiwny ze odzyska wzrok , a miłosc idzie sobie dalej przemierzajac parkowe aleje i znowu kogos spotyka i znowu jest poczatek i tak dalej i tak dalej ...........
kisia - Sob Lut 17, 2007 12:16

Arex30, piszę to z własnego doświadczenia, żyłam w takim związku 10 lat, łudziłam się nadzieją że jakos się ułozy, że nie jest źle, ale cały czas brakowało mi bardzo tego najważniejszego uczucia. Robiłam to dla dzieci by miały normalny dom, rodzine. Jednak dzieci widzą o wiele więcej niż nam się wdaje. Po odejściu od ex powiedziały mi, że wreszcie się uśmiecham i mam radosne oczy,
ale oczywiście to do ansc, należy decyzja, bardzo trudna decyzja i nie twierdze że jak się na taki zwiazek zdecyduje to bedzie miała tak jak ja. Może będzie w takim związku szczęśliwa, czego oczywiście tez jej życze.

desperado - Nie Lut 18, 2007 10:43

Mam nadzieje ze jak bede sie zenil to tylko raz.
ansc - Nie Lut 18, 2007 11:42

kisia napisał/a:
piszę to z własnego doświadczenia, żyłam w takim związku 10 lat, łudziłam się nadzieją że jakos się ułozy, że nie jest źle, ale cały czas brakowało mi bardzo tego najważniejszego uczucia. Robiłam to dla dzieci by miały normalny dom, rodzine. Jednak dzieci widzą o wiele więcej niż nam się wdaje.

Tak właśnie czuję w tej chwili i strasznie mnie to męczy, czasem wstaję rano wściekła na cały świat i nie potrafię sobie z tym poradzić, wytłumaczyć to racjonalnie, dlatego myślę że te wizyty w jakimś stopniu pomogą mi może chociaż poradzić sobie samej ze sobą.

Frycek - Nie Lut 18, 2007 14:43

A jak pozbyc sie uczucia do osoby ktora sie kocha i ona wie o tym a jednoczesnie wiedzac ze ona wie ze nie ma to przyszlosci a jednak daje do zrozumienia ze moze jednak ??
trunks - Nie Lut 18, 2007 14:48

ale żaś zamotał O_o
Yeti - Nie Lut 18, 2007 20:30

ansc, życzę powodzenia!... cokolwiek by to oznaczalo...

desperado napisał/a:
Mam nadzieje ze jak bede sie zenil to tylko raz.

desperado, jeśli była dopuszczalna pomyłka ą1, to myslę, że trafiłeś ;)
(ostatnio słyszałem, że nie ma sensu się żenić przed 40-tką,
...a po 40-tce... tymbardziej! :rotfl: )

Frycek napisał/a:
A jak pozbyc sie uczucia do osoby ktora sie kocha i (...) nie ma to przyszlosci...

Jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że najwyższej władzy też się offtopiki zdarzają :hyhy:

Frycek, będę śledził ten temat, ale jakby Ci ktoś receptę na PW przesłał, to podeślij!... Please!... :zawstydzony:

desperado - Nie Lut 18, 2007 20:57

Yeti napisał/a:
desperado, jeśli była dopuszczalna pomyłka ą1, to myslę, że trafiłeś
(ostatnio słyszałem, że nie ma sensu się żenić przed 40-tką,
...a po 40-tce... tymbardziej! )
moze mi sie uda zobaczymy , czas pokaze .
ansc - Pon Lut 19, 2007 12:26

Yeti napisał/a:
ansc, życzę powodzenia!... cokolwiek by to oznaczalo...


Dziękuję Ci bardzo...

desperado - Pon Lut 19, 2007 18:02

ansc napisał/a:
Tak właśnie czuję w tej chwili i strasznie mnie to męczy, czasem wstaję rano wściekła na cały świat i nie potrafię sobie z tym poradzić, wytłumaczyć to racjonalnie, dlatego myślę że te wizyty w jakimś stopniu pomogą mi może chociaż poradzić sobie samej ze sobą.
_________________
A moze cie meczy druga osoba z ktora jestes zastanow sie , na waszym miejscu bym usiadl porozmawial jezeli to konieczne przeprowadzil rozwod , a co dalej powinniscie zostac przyjaciolmi jezeli potraficie, szkoda zycia nerwow.
Alinka - Pią Lut 23, 2007 21:13

a jest to prawda, ze w slubie konkordatowym nie ma rozwodu??
Szamanka - Pią Lut 23, 2007 21:22

Slub konkordatowy jest traktowany przez polskie prawo jak kazdy zwiazek malzenski zawarty w USC. Dlatego tez malzonkom przysluguje prawo rozwodu, ale tylko cywilnego
Dorotka - Pią Lut 23, 2007 21:26

przypuszczam, że jest tak samo jak przy ślubie branym "na raty" czyli w urzędzie stanu cywilnego i kościele osobno - zapewne w przypadku ślubu kościelnego rozwodu nie ma - jest w ściśle określonych przypadkach unieważnienie małżeństwa a ślub cywilny można rozwiązać tak jak wzięty w USC. Nie bardzo chce mi się wierzyć, że w przypadku takiego ślubu (konkordatowego) nie ma możliwości wystąpienia o rozwód do sądu.
Alinka - Pią Lut 23, 2007 21:36

mi tlumaczyla to pewna osoba ale ona to panna:D i wiecie najwiecej wie:P, ze niby nie ma rozwodu w slubie konkordatowym, bo po slubie jest tylko odnotowanie w urzedzie ze wstapilo sie w zwiazek malzenski i zmienilo stan cywilny , ale nie bralo sie slubu przed urzednikiem.. dziwne, i tez mi sie w to wierzyc nie chcialo.., ze po takim slubie jest seperacja tylko
Anula - Pią Lut 23, 2007 21:52

Alinka,
Ja bralam ślub konkordatowy i rozwiodłam sie bez problemów ( no jesli można to tak nazwać :P )
Szamanka napisał/a:
malzonkom przysluguje prawo rozwodu, ale tylko cywilnego

dokładnie tak.

Slub konkordatowy bierzemy przed księdzem w kosciele i papiery ląduja w USC , a rozwodzimy sie w sądzie i papiery tez trafiaja do USC. Wszystko na skróty zeby tylko kolejek nie było w Urzędzie hihi przy tej ilosci ślubów i rozwodów.

Szamanka - Wto Wrz 18, 2007 19:43

Napewno dla kazdego z osobna, rozwod i sama mysl o nim to straszna rzecz.....to tak jak by ktos zabral nam poukladane w naszym zyciu w jedna calosc klocki, wrzucil chamsko do smieci i stwierdzil, ze w sumie nie sa one juz nam potrzebne....to moze zabolec.
Czasem moze pomoc seperecja, by zrozumiec wiele spraw, jednak aby do tego doszlo, to co niektorzy musza miec charakter, a w takich momentach niestety go brak

desperado - Wto Wrz 18, 2007 22:47

jeden rozwod czy dwa jaka roznica potem trzeci, musze sie ozenic zeby wziasc rozwod :D
espi - Sro Wrz 19, 2007 06:28

Szamanka napisał/a:
Napewno dla kazdego z osobna, rozwod i sama mysl o nim to straszna rzecz.....to tak jak by ktos zabral nam poukladane w naszym zyciu w jedna calosc klocki, wrzucil chamsko do smieci i stwierdzil, ze w sumie nie sa one juz nam potrzebne....to moze zabolec.

To zależy na jakim etapie związku się jest. Podejrzewam, że są osoby, dla których ostateczna rozprawa rozwodowa jest momentem największego szczęścia i ulgi, że to już koniec koszmaru. :|

katarzyna35k-ce - Sro Wrz 19, 2007 12:13

Szamanka napisał/a:
Napewno dla kazdego z osobna, rozwod i sama mysl o nim to straszna rzecz.....to tak jak by ktos zabral nam poukladane w naszym zyciu w jedna calosc klocki, wrzucil chamsko do smieci i stwierdzil, ze w sumie nie sa one juz nam potrzebne..

takie cos u mnie miało miejsce przed rozwodem jak moj ex wyprowadził sie z domu a sam rozwod był dla mnie formalnoscia



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group