Poprzedni temat «» Następny temat
Jak poszukiwałem ... część I
Autor Wiadomość
Nyhariel 
  Wysłany: Pią Maj 25, 2007 08:45   Jak poszukiwałem ... część I  



Dołączył: 25 Wrz 2006
Skąd: Gliwice
CZARAMI I HUMOREM

Jak poszukiwałem najbardziej niezwykłego stworzenia w Chorasanie
Część I: Fauna.

Dostałem zlecenie, które potraktowałem jako punkt honoru: odnaleźć najbardziej niezwykłe stworzenie w Chorasanie. Inni adepci sztuk magicznych rozpełzli się jak robactwo po wzgórzach i krzakach opasujących naszą krainę, ja natomiast udałem się do centrum miasta. Zapytacie pewnie, dlaczego? A tak sobie, z lenistwa. Po co mam odkrywać dawno odkryte? Wystarczy spytać u źródła… Szkoda tylko, że magiczna kula nie wchodziła w rachubę, bo sieć czasoprzestrzenna to prawdziwa skarbnica wiedzy, ale tylko sprawdzonej. Natomiast przyroda Chorasanu była jeszcze niesklasyfikowana, choć bogato opisywana w literaturze ezoterycznej.
Dochodziłem już do ciemnej bramy starej kamienicy czynszowej niedaleko dworca głównego ChLD (Chorasańskie Loty Dywanami – przyp. red.), gdy nagle usłyszałem za sobą skrzek:
- Wesprzyj biedaka, szlachetny panie.
Już się zamachnąłem moim służbowym kosturem, gdy kątem oka spostrzegłem, że pytający był o trzy głowy wyższy ode mnie. Odwróciłem się i zdębiałem. Przede mną stał smok, ale w tym nie było nic nadzwyczajnego, natomiast ten wyróżniał się tym, że był mikrej postury, miał szaro-ziemistą cerę i w ogóle był jakiś taki … wyskubany i nastroszony. Hmmmm. Chyba mi brakło słów….
- Szlachetny panie, mistrzuniu o wielki – ciągnął smok. – Poratuj trojakiem na łyczek „napalmu”…
W życiu nie widziałem takiego smoczego mizeraka, toteż rozbawiony sytuacją postanowiłem udawać zafrasowanego.
- Taaak? A cóż to trapi twoje błoniaste skrzydła, przyjacielu? – postarałem się nawet o uśmiech.
- Ach, panie czarowny, mistrzuniu mój jedyny! – biadolił smok. – W gardle susza, a jak susza, to nijak ogniem ziać nie można!
- I to jest takie straszne?
- Och, panie czarodziejski, dla smoka to prawdziwa tragedia! – smok stał przede mną przygarbiony i co chwile nieśmiało drapał się – rzekłbym – po jajkach.
- Rozumiem – ciągnąłem dalej rozbawiony – że butelka „Napalm Beer” poprawiłaby ci humor?
- Ależ mistrzu! – podskoczył smok. – Twoja hojność będzie wychwalana aż po wieczór!
Pomyślałem, że chyba był w tym palec Opatrzności, bo pół pacierza przed przybyciem pod kamienicę znalazłem na ulicy srebrnego grennara.
- Naści całego grennara! Starczy na cztery butelki! – smok pochwycił zręcznie niedużą monetę i bijąc pokłony pognał do osiedlowego marketu sieci „Trylobit”.
- Dzięki ci, o czarowny, panie, mistrzuniu! – dobiegło mnie z oddali. Po zadziwiająco wyraźnym efekcie Dopplera, byłem pewien, że smok gnał do sklepu ze wszystkich znanych (i nieznanych) sobie tylko sił. Z uśmiechem wstąpiłem w przytulny mrok bramy, by po dwóch piętrach zmagań ze stromymi, sekwojowymi schodami stanąć pod drzwiami z wyraźną wizytówką:

E. LIKSIR
profesor egzobiolgii i paleontologii
autorytet zjawisk paranienormalnych

Zastukałem kołatką w kształcie kwiatu paproci, by po chwili ściskać rękę pulchniutkiego, starszego człowieczka z rozwianą siwą grzywą.
- Profesorze – wymownie spojrzałem na jego sterczące włosy. – Wybuch w laboratorium?
- Nieee…. – uśmiechnął się naukowiec. – Golarka mi wpadła do umywalki i odruchowo chciałem ją wyciągnąć.
- Wstrząsające przeżycie, prawda? – mrugnąłem okiem i zrzuciłem trzewiki. Weszliśmy do pokoju, albo czegoś, co powinno być pokojem. Zresztą całe mieszkanie profesora od dwudziestu lat było zawalone próbkami, preparatami i innego tego typu truchłami, więc nawet stara Strzyga Mabel, która była u profesora gosposią, nie ruszała niczego, co leżało na talerzu w kuchni. Doskonale ją rozumiałem – zbyt łatwo było się pomylić.
- Co cię sprowadza w okresie letniej kanikuły, chłopcze? – profesor ciężko klapnął w nadpruty zębem czasu fotel. Cóż było robić, klapnąłem bez zaproszenia i ja.
- Mistrz zadał zadanie: znaleźć najdziwniejsze stworzenie Chorasanu.
- He, osobliwe! – roześmiał się profesor. – Wszystkie są na swój sposób osobliwe. Obojętne chyba, czy opiszesz Powój McConrada, roślinę mięsożerną, która jest w stanie przetrawić dorosłego jednorożca, czy Zwidka Pospolitego, jaszczurkę – telepatę, czy Smoka Sylfijskiego…
- Smoka Syfo… co?
- Smok Sylfijski, albo, jak kto woli, Smok Niemy. – uczony był w swoim żywiole. – Jest dużo mniejszy od pozostałych gatunków, ma barwę szarą, dzięki temu prawie niewidoczna jest jego łuska. Inne smoki mówią o nich „nasi mniejsi bracia”. Nie są zbyt rozmowne, stąd też ich druga nazwa; co charakterystyczne – większość osobników posiada szczątkowe owłosienie tu i ówdzie…
- Aha! – coś zaczęło mi świtać. – I lubią „Napalm Beer”.
- Ha! – dłonie profesora pacnęły o poręcze fotela. – Bazyli! Spotkałeś mojego sąsiada?
- Przysiągłbym, że wcale nie był aż takim milczkiem, jak pan go opisał…
- Eeee! Ten to gaduła. Mieszka u nas w oficynie. – tym razem profesor mrugnął do mnie porozumiewawczo. – Chyba nie dałeś mu się naciąć na trojaka?
- Na trojaka? Nie! – odparłem ni to oburzony, choć było to zgodne z prawdą. Smok mnie naciął na grennara.
- Widzisz – uczony wstał z fotela i ze zręcznością lekkoatlety przeskoczył stertę starych ksiąg przyrodniczych. – Bazyli jest odpowiedzią na twoje problemy.
- Przecież to pijaczyna….!
- Och, od razu pijaczyna! – nadął się mój rozmówca. – Jego problem to coś więcej niż zwykły problem alkoholowy.
- ???
- Jakbyś się czuł nie mogąc się wysrać od dwóch księżyców? I to jest odpowiedź na twoje zadanie…
To rzekłszy, staruszek zniknął w (chyba) kuchni.
- Mam opisać Smoka Syfilitycznego?
- Sylfijskiego! – dobiegło mnie z kuchni. Byłem już pewien po dźwięku szklanek. – Nie.
Po chwili pojawił się profesor z dwoma szklankami musztardówkami wypełnionymi bezbarwnym, lekko mętnym płynem oraz kuwetą wypełnioną szarozieloną wodą z wystającym zeń obłym, ciemnozielonym kształtem. Cały ten zestaw wylądował na stole. Gdy staruszek podsuwał sobie fotel, dyskretnie nachyliłem się nad jedną ze szklanek i powąchałem zawartość. Tak jak myślałem – stare akademickie przyzwyczajenia pozostały. Na uniwersytecie naukowcy – i studenci czasami też – pili ze wszystkiego, na co akurat wypadło: zlewek laboratoryjnych, kociołka do gotowania mikstur czarownych, słoików na preparaty, lecz najpopularniejsze były bardzo charakterystyczne, kubełkowate szklanki po musztardzie.
I tak jak podczas studiów, pewien byłem, że w mojej szklanicy jest czysty samogon. Brakowało tylko butelki, ale może staruszek już miał resztówkę… „Zdrowie Bazyla!” – pomyślałem i chlapnąłem całą zawartość musztardówki. Zgodnie z akademickim zwyczajem puste naczynie postawiłem obok nogi od stołu, na podłodze.
- Eeeech, tylko głupoty ci w głowie. – zganił mnie uczony. – Smoka Sylfijskiego nie masz co opisywać. Gdybyś tylko nie spał na moich wykładach…!
Tymczasem alkohol zaczynał działać, choć przyznaję, że był chyba źle przecedzony. Gdzieś między zębami utkwiła mi pestka.
- Jak zauważyłeś, Bazyli miał tu-i-ówdzie odrobinę owłosienia. Jak zauważyłeś, jego gruczoł napalmowy był wyschnięty, przez co nie mógł on ziać ogniem – to dwa. Jak zapewne zauważyłeś, drapał się po owłosieniu łonowym – to trzy. I oto dochodzimy do najdziwniejszego stworzenia w Chorasanie…
- … do pijanego smoka? – wypaliłem radosnie.
- Choróbcia, jak ty u mnie zdałeś? – zdziwił się uczony. Tymczasem ja złapałem ochoczo za ogórka w kuwecie. – Aha, jednak coś podejrzewasz. Widzisz, to jest wypluwka Smoka Szarego.
Zrobiło mi się trochę nieswojo. Z delikatnym namaszczeniem odłożyłem „zagrychę” do kuwety.
- Spokojnie – ciągnął profesor. – Jak pamiętasz, smoki nie wydalają kału. Pomyśl, jakbyś wyglądał, gdyby sześciotonowy, przelatujący nad tobą smok narobił ci na głowę? Tak więc to, czego smok nie strawi, oddaje w postaci wypluwek – zupełnie jak sowa. W przeciwieństwie jednak do sowy, podczas wydalania wypluwka podrażnia gruczoł napalmowy, przez co – po pierwsze – przelatujący, ziejący ogniem smok jest bardzo atrakcyjnym widowiskiem, po drugie: wypluwka ulega spaleniu i nic nam na głowy nie spada…
- Rewelacyjnie, profesorze. – uśmiechnąłem się kwaśno wycierając ręce w mój czarowniczy płaszcz. – Mam opisać (...) smoka?
- Eeeech! Chyba cię taki smok obesrał! Słuchaj teraz tego. W szklance przede mną pływa około dwudziestu małych żuczków z bardzo długimi nogami. To Coitus Interruptus w stadium dorosłym. Pasożyt. Najpierw, jako jajeczka, te sprytne owady siedzą w wypluwce Smoka Sylfijskiego. Wypluwka – dzięki wysuszeniu gruczołu napalmowego przez działanie dorosłych osobników pasożyta – spada na ziemię. Tam gnije, natomiast z jajeczka wykluwa się larwa z długim, twardym noskiem. Larwy mam w preparacie numer dwa…. tylko gdzie on jest?... przysiągłbym, że przyniosłem dwie szklanki z preparatami?....
- Ależ skąd! – bąknąłem nieco gardłowo, bo poczułem, że żołądek podchodzi mi powoli do gardła.
- Mniejsza z tym. – mruknął staruszek i dalej popadał w naukowy amok. – Larwy przypominają dobrze nam znanego tęgoryjca (rodzaj pasożyta, wyst. głównie w Afryce – przyp. red.), z tą różnicą, że atakuje on tylko młode parzystokopytne. Kiedy np. taka owieczka stanie na nim, on wwierca się w kopyto i poprzez nogi dostaje się do krwiobiegu. Następnie żyłami, aż do oka, gdzie siedzi i czeka, aż owieczkę zaatakuje smok. Chyba przyniosę ci wody, bo aż tak zielonego, to widziałem cię tylko podczas sekcji latającej jaszczurki.
Uczony powstał.
- Nie trzeba – powstrzymałem profesora ruchem dłoni. – Proszę kontynuować…
- Jak chcesz. – profesor przysiadł znowu na poręczy fotela. – W przeciwieństwie do tasiemca – mózgojada, ten pasożyt, a właściwie jego stadium larwalne, nie zabija żywiciela i nie mnoży się wewnątrz owczej głowy. Czeka tylko, aż biedną owieczkę pożre jakiś smok. Oczywiście najlepiej dla niego byłoby gdyby to był Smok Sylfijski, ale o tym za chwilę. Wiesz, dlaczego siedzi w oku?
- Blurp! – odbiło mi się ohydnie. Przysiągłbym, że pestka między moimi zębami się poruszyła.
- Na zdrowie – uśmiechnął się uczony, lekko zaskoczony moim nietypowym zachowaniem. – Otóż i nie wprost dałeś mi i sobie odpowiedź. Oko jako część miękka błyskawicznie jest trawiona w smoczym żołądku. Uwolnione larwy-tęgoryjce przenikają poprzez gruczoły łojowe do jedynego miejsca, gdzie mogą się bezpiecznie paść i mnożyć – do owłosienia łonowego. I tam też przyjmują postać dorosłą. Dlatego inne smoki nie cierpią na tę chorobę, bo jak pamiętasz tylko Smoki Nieme posiadają kępki włosów.
- A czy larwy nie mogą ulec strawieniu? – zapytałem pełen nadziei.
- Niestety, ich pancerz to organiczna kombinacja chityny, tytanu i duralu. Twarda jak ruska rakieta! Za cholerę nie można jej ruszyć kwasami żołądkowymi, nawet smoczymi!
- A więc te pasożyty to… - nie chciałem za Chińskiego Boga dokończyć tego zdania z obawy przed narastającą we mnie potrzebą puszczenia pawia.
- … zwykłe mendy. – dokończył profesor z uśmiechem. – Dorosłe osobniki gryząc żywiciela wstrzykują mu jad osuszający gruczoły napalmowe, stąd też u zarażonych smoków takie potężne uczucie kaca. Ot i cała tajemnica Bazyla! Biedak po prostu ze wstydu, że nie może spalić swoich odchodów, nie może się wysrać…
- Myśli pan – zapytałem z nadzieją w głosie – że solidna porcja piwa napalmowego mu pomoże?
- Eeeeee! – profesor machnął ręką. – Prędzej żołądek sobie chłop zniszczy. To zwykła bryna z aromatem napalmu…
- A może da się to wytrzebić czarami?
- Ten ich pancerz odbija wszelkie złe uroki lepiej niż Lustro Czarownicy…. Uwierz mi!

Po tej całej tyradzie bardzo szybko pożegnałem profesora, dziękując mu oczywiście za ten wyczerpujący wykład. Był lekko zdziwiony moim nagłym pośpiechem, bo w końcu znał już mnie tyle lat…. Jedno mu musiałem przyznać. W całym Chorasanie nie było równie interesujących istot, jak Smocze Wszy ?onowe. Tym bardziej, że uczucie swędzenia –wiecie-w-jakim-miejscu narastało we mnie coraz bardziej.
Prosto z bramy czynszowej kamienicy, gdzie mieszkał profesor pognałem do marketu sieci „Trylobit”. Kupiłem całą skrzynkę „Napalm Beer”, za całego złotego dukata. Zaszkodzić nie zaszkodzi, ale może pomoże!
Profil
PW Email Cytuj
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Themes: junFresh & Silk icon

Akcje Charytatywne - Pomogliśmy

Zbiórka dla Domu Dziecka nr 3 w Gliwicach

Sprzęt dla Kliniki Patologii Noworodka w Zabrzu

Zbiórka dla Domu Samotnej Matki w Gliwicach

Zbiórka dla Hospicjum w Gliwicach






Ważne wydarzenia

I Urodziny Forum
II Urodziny Forum
III Urodziny Forum
IV Urodziny Forum
V Urodziny Forum


Jestem w Katalogu Ciekawych Stron - Zapraszamy!
Wyróżnienia
ForumGliwice.com - GWIAZDOR


Objeliśmy patronat Medialny nad:

- Adriatic Express 2006
- Gliwickie Spotkania Dobrych Dusz 2006
- II Gliwicki Piknik Lotniczy 2006
- Biotechnology - the next GENEration 2007
- WOŚP-Gliwice 2008