Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: kisia
Sro Sty 10, 2007 15:47
ADOPCJA
Autor Wiadomość
magusia24 
Wysłany: Pon Lip 30, 2007 12:58     



Dołączyła: 23 Lis 2006
Skąd: G-ce
Ann77 napisał/a:
Z perspektywy czasu i długoletniego leczenia, patrząc na mojego ukochanego i długo wyczekiwanego syneczka mogę napisac tylko że żałuję iż tak długo musieliśmy się szukac.

Zawsze gdzies tam w nas tkwi nadzieja ze doczekamy sie wlasnego dziecka stad decyzje o adopcji sie odwleka. Jestem pelna szacunku dla ludzi ktorzy podobnie jak ty decyduja sie na adopcje. Gratuluje synusia :hurra:
Profil
PW Email Cytuj
Szamanka 
Wysłany: Pon Lip 30, 2007 13:09     



Zaproszone osoby: 2
Imię: Beti( dla znajomych)
Dołączyła: 22 Lip 2005
Skąd: kiedys Gliwice
A jak to wyglada ,jesli o adopcje stara sie ktos z zagranicy?
Profil
PW Email Cytuj
Ann77 
Wysłany: Pon Lip 30, 2007 21:58     


Dołączyła: 29 Lip 2007
Skąd: katowice
Szamanka nie wiem dokładnie jak to wygląda gdy sprawa dotyczy się adopcji zagranicznej. Niektóre z ośrodków zajmuja się adopcjami zagranicznymi ale nigdy nie wgłebiałam się w szczegóły. Chciałam Ci podesłac link na tenm temat ale nie umiem wklejac linków :(
Profil
PW Email Cytuj
kaszanna 
Wysłany: Wto Lip 31, 2007 06:19     


Dołączyła: 28 Paź 2004
Skąd: Gliwice
Szamanko, z tego co pamiętam (pisałam pracę licencjacką o skutkach przysposobienia), pani dyrektor jednego z domów dziecka mówiła, że adopcja zagraniczna jest łatwiejsza :szok: Szczegółów też nie napiszę, bo nie pamietam ale to utkwiło mi w głowie.
Profil
PW Email Cytuj
Monique
[Usunięty]
Wysłany: Wto Lip 31, 2007 12:48     

kaszanna, tez o tym slyszalam.. ze wiecej rodzin z zaagranicy dostaje dzieci niz u nas w polsce..
Cytuj
Szamanka 
Wysłany: Wto Lip 31, 2007 12:52     



Zaproszone osoby: 2
Imię: Beti( dla znajomych)
Dołączyła: 22 Lip 2005
Skąd: kiedys Gliwice
Ann podala mi linka, gdzie moge wiele poczytac o adopcji zagranicznej, i musze Was zdziwic wcale tak wesolo to nie wyglada tzn, jest wiele spraw do zalatwienia, przygotowania, spotkania i odwiedzen w domu ( na miejscu) a nastepne dochodza do tego chyba jeszcze te skad dziecko ma byc adoptowane.
Profil
PW Email Cytuj
kaszanna 
Wysłany: Sro Sie 01, 2007 06:47     


Dołączyła: 28 Paź 2004
Skąd: Gliwice
Wesoło nie wygląda, ale jeszcze gorzej przy adopcji w kraju ;)
Profil
PW Email Cytuj
marti_ka 
Wysłany: Pon Sie 06, 2007 14:12     


Dołączyła: 03 Sie 2007
Skąd: bayern
niestety ale w Polsce nie ulatwia sie adopcji, te wszystkie procedury trwajace latami...
ktore wygladaja mniej wiecej tak.. h t t p;//w w w krakow.adopcja, p l/?id=34597&location=f&msg=1&lang_id=PL
stosy odpowiednich papierkow... zaswiadczen...
juz nie mowiac o tym, ze wiele dzieci w DD ma nie jasna sytuacje rodzinna, rodzice czesto maja tylko goraniczona wladze, a nie odbiora im jej bo sie raz, dwa razy w roku pojawia odwiedzic dziecko... a to, co z nimi wczesniej robili nie wazne... ehh
co do adopcji zagranicznej, tu wiele zalezy od organizacji adopcyjnej w danym kraju.. a wszystko wyglada mniej wiecej tak...
h t t p;//w w w adopcja.org/
Profil
PW Email Cytuj
Maryla 
Wysłany: Nie Wrz 23, 2007 20:45   Chciałam cię odddac nie porzucić  


Imię: Maria Jolanta
Dołączyła: 23 Wrz 2007
Skąd: morze
Chciałam cię oddać nie porzucić ..
--------------------------------------------------------------------------------------
Kiedy na kolejnym badaniu związanym z moją chorobą lekarz zapytał mnie „czy wiem coś o dzidziusiu”, nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Ponieważ jestem poważnie chora i mamy już sporą gromadkę, wiedziałam, że nie dam rady zajmować się malutkim dzieckiem, a ciąża jeszcze pogorszy mój stan zdrowia. Lekarz sugerował aborcję.
Nie była to łatwa decyzja – chodziło przecież o niewinne życie i też o moje zdrowie.
Długo się nad tym zastanawialiśmy zanim podjęliśmy z mężem decyzję, że je urodzę i znajdziemy mu rodziców. Żeby mieć jak najmniej wątpliwości zgłosiłam się na badania prenatalne. Kiedy okazało się, że wszystko jest w porządku zaczęliśmy działać.
O adopcji niewiele wiedziałam, znałam kilka rodzin adopcyjnych i te rodziny się znały z rodzicami biologicznymi, co nie przysparzało im żadnych problemów.
Wtedy myśleliśmy, że skoro tylu ludzi przeżywa tragedię nie mogąc mieć własnych dzieci, to chyba znajdzie się ktoś, kto nie będzie się bał adopcji ze wskazaniem. Chodziło nam o to żeby ewentualni przyszli rodzice naszego dziecka mogli nas poznać przed podjęciem decyzji. Ponieważ poprzez internet mieliśmy już kontakt z ludźmi oczekującymi na adopcję, za ich radami (żeby wszystko było zgodne z prawem) zgłosiliśmy się do Ośrodka Adopcyjno Opiekuńczego, na którego pomoc liczyliśmy. Tak bardzo chciałam żeby przyszła mama była z dzieckiem od początku, żeby mogła je oglądać na USG, była przy jego narodzinach, a ja bym miała uczucie, że to, co robię jest słuszne i najlepsze dla dziecka, a mi oszczędziłoby wstydu i upokorzenia w szpitalu. Rozmawiałam o tym w ośrodku, ale tam nie podzielano mojego zdania. Nawet te sześć tygodni, które dziecko musi czekać w pogotowiu rodzinnym jest podobno nieistotne, bo dziecko jest malutkie i nic nie będzie pamiętało. Ja to widzę trochę inaczej, ale może nie mam racji, bo nie jestem ekspertem, jestem tylko matką.
Rolę ośrodków adopcyjnych wyobrażaliśmy sobie trochę inaczej, skoro potrafią dokładnie sprawdzać kandydatów na rodziców, organizować im szkolenia, powinni również bardziej interesować się rodzicami biologicznymi. Wiem, że są rodzice biologiczni, przed którymi należy wręcz chronić dzieci, ale nie wszyscy są tacy. I nie widzę przeszkód żeby ludzi oczekujących na dziecko z adopcji pytać czy nie chcą poznać rodziców biologicznych i zdecydować się ewentualnie na adopcję ze wskazaniem.
Wiem, że takie rozwiązanie dla przyszłych rodziców wiąże się pewnymi obawami i lekami, ale wierzę, że tacy by się znaleźli. Jeżeli ośrodki brałyby pod uwagę taką formę adopcji. Wiem, że to dobro dziecka było motywem naszej decyzji i to samo uczucie nie pozwoliłoby nam na jakąkolwiek ingerencję w jego nowej rodzinie.Wydaje się, że w działania ośrodków polegają na tym żeby przekonać rodziców biologicznych żeby zapomnieli o fakcie oddania dziecka do adopcji i że brak jakichkolwiek wiadomości o dziecku jest dla nich najlepszym rozwiązaniem. W takim przypadku ośrodek do niczego nie jest mi potrzebny, bo „porzucam” dziecko w szpitalu i zrzekam się praw. Z mojego punktu widzenia nie ma tu żadnej roli dla ośrodka. Odnoszę wrażenie, że my rodzice biologiczni zawracamy im tylko niepotrzebnie głowę, bo to, co dla nas robią to przekonują nas, że jesteśmy nieprzewidywalni i nie wiadomo jak się kiedyś zachowamy.
Chciałam oddać dziecko, znaleźć mu rodziców i móc dalej normalnie żyć. Liczyłam na pomoc instytucji do tego powołanych, ale nikt mi tej pomocy nie udzielił. Zostałam ze swoją niepewnością o los dziecka i ze świadomością, że je „porzuciłam”. Dlaczego rodzice adopcyjni mogą sobie wybierać dziecko( chłopiec lub dziewczynka, jasne włoski lub ciemne), a my nie możemy nawet zdecydować o tym czy dziecko ma się wychowywać w rodzinie katolickiej. W tej chwili nie będziemy nawet wiedzieć czy dziecko żyje a nie oto nam w tym wszystkim chodziło
Profil
PW Email Cytuj
Maryla 
Wysłany: Nie Wrz 23, 2007 20:46   ze strony mamy adopcyjnej  


Imię: Maria Jolanta
Dołączyła: 23 Wrz 2007
Skąd: morze
Po kilku latach nieskutecznego leczenia podjęliśmy decyzję o adopcji. zgłosiliśmy się do OA w .. na początku maja 2003 r.
Ekspresem zgromadziliśmy dokumenty, tydzień później mieliśmy odwiedzinki w domu i praktycznie zaczeliśmy spotkania indywidualne z częstotliwością - 2 w tygodniu.
2 czerwca przed 8.00 dostaliśmy telefon ze szpitala .., że właśnie urodziła się dziewczynka i matka jest zdecydowana ją zostawić w szpitalu. za namową lekarza ekspresem udaliśmy się do tego szpitala . Tam p. ordynator podała nam dowód osob. dziewczyny z prośbą o skserowanie, ponieważ chciała ona jeszcze w tym dniu opuścić szpital.
nie mieliśmy zielonego pojęcia jak do tej sprawy się zabrać. to wszystko tak szybko się działo.
wspomnę jeszcze, że wcześniej podczas spotkań w ośrodku pytaliśmy czy mogą pomóc przy zrzeczeniu blankietowym jeśli my wskażemy dziecko. Nasz OA wykluczył taką możliwość, przestrzegając nas i nastawiając, że takie działanie może być obarczone ryzykiem kontaktu z matką (perspektywa nachodzenia przez całe życie), a poza tym matka ma 6 tyg. na podjęcie ostatecznej decyzji. co za tym idzie - może się rozmyślić, a wtedy ból kontaktujących się z dzieckiem niedoszłych rodziców adopcyjnych .jest nie opisywalny. Szczerze mówiąc takie tłumaczenie wydawało się być jak najbardziej logiczne.
Dlatego też, póki nie byłam pewna, że będę mogła adoptować to dziecko nie widziałam go.
ale mój mąż tak. w dniu jej urodzin.
nie mieliśmy pojęcia co robić, o adopcji ze wskazaniem nic nie słyszeliśmy - jedyny pomysł jaki nam się nasunął to próbować dyskutować w OA .
Tak też zrobiliśmy. poinformowaliśmy ośrodek o narodzinach dziecka, o naszej chęci adopcji i ku naszemu olbrzymiemu zaskoczeniu dyrektor tegoż OA w drodze wyjątku zadeklarował pomoc,.ale cały czas uprzedzał, że matka ma 6 tygodni.
spakowaliśmy tegoż urzędnika do samochodu wraz z pracownikiem socjalnym i zawieźliśmy do szpitala by mogli porozmawiać z matką biologiczną.
oczywiście zadeklarowaliśmy wszelaką pomoc dla dziecka - do OA dostarczaliśmy pieluchy, mleko, ubranka, pokrywaliśmy koszty badań i szczepień, wizyt lekarza - na podstawie przedstawianych nam rachunków.
Wiedzieliśmy, że mała umieszczona jest w pogotowiu rodzinnym, że matka nie kontaktuje sie i pewnie nie zmieni zdania.
strasznie dłużył nam sie ten czas - 43 dni. w ich trakcie dokończyliśmy szkolenia w OA W …. ..,uzyskaliśmy kwalifikację ,przekazaliśmy dokumenty do OA w G …i kupiliśmy wszystkie niezbędne rzeczy potrzebne dziecku.
kiedy nastał ten magiczny dzień byłam cała w skowronkach, jakież było moje zaskoczenie kiedy p.dyrektor oznajmił, że matka nie zgłosiła się do sądu a oni nie mają prawa jej do niczego zmuszać i musimy czekać.
tydzień, dwa, trzy, cztery - zero ruchu ze strony matki czy OA. Paranoja! a dziecko niech czeka, jaka to różnica - miesiąc czy dwa.
postanowiliśmy działać.
znając dane matki - wysłaliśmy list z prośbą o kontakt - i nasz numer komórki.
Maria zadzwoniła, całą noc rozmawiałyśmy. ona badała nas a my ją. prosiłam ją by poszła do sądu jeśli chce naprawdę oddać małą. Poznałam całą historię jej życia a ona moją, nie widziałam jej na oczy, nie widziałam dziecka a czułam, że nas coś łączy. tego nie da się opisać.
te nasze telefoniczne rozmowy trwały jeszcze 2 dni. Maria kazała mi obiecać, że jak podpisze papiery to mała trafi na pewno do nas - przyrzekłam jej.
trzeba ty też wspomnieć, że nie miała żadnej pomocy od OA. nie wiedziała nawet gdzie jest mała.
19sierpnia o 11.00 dostałam sms: "Anna Maria - takie Waszej córce dałam imiona, przytul ją mocno".

Poinformowaliśmy OA, że matka podpisała dokumenty w sądzie, na pytania skąd o tym wiemy odpowiedzieliśmy ., że znamy parę osób w sądzie rodzinnym w ….
Ponieważ mąż akurat miał szkolenie w pracy sama pojechałam do ośrodka by wiedzieć jak mamy dalej postępować.
Dyrektor potwierdził, że faktycznie matka była w sądzie, teraz jako ośrodek muszą zwołać komisję by zakwalifikować rodzinę.
oczywiście zdumiona zapytałam dlaczego - na to usłyszałam odpowiedź, że taka jest procedura ale "jego głos jest decydujący - on jako dyrektor decyduje o doborze rodziny". w tych słowach zawarł całą prawdę, tyle, że ja go nie zrozumiałam. podziękowałam pięknie, myśląc, że mamy w nim wsparcie i powiedziałam, że zadzwonię koło 17.00 - wtedy miało zakończyć się to zebranie - by umówić się na pierwsze spotkanie z maleństwem.
tak też zrobiłam, jakież było moje zdziwienie gdy usłyszałam że jednak zostala wyznaczona inna rodzina, że pewne okoliczności przemówiły na korzyść innej pary.
i w tym momencie dotarło do mnie - zrozumiałam sens jego słów, zrozumiałam jak można wpłynąć na jego decyzję - całe moje jak najlepsze zdanie na temat tych ludzi, wiara w sens ich pracy szlak trafił.
ale ja szybko się nie poddaje. kontakt z prawnikiem - co można zrobić, dowiadujemy się o możliwości adopcjji ze wskazaniem, kontaktujemy się z Marią - obiecuje pomóc.
ale jest już 18.00 - sąd nieczynny. umawiamy się z Marią o 7.00 następnego dnia. o 7.30(tak otwierają OA) odbieramy nasze dokumenty i pędem z osrodka do innego miasta do Sądu.
Maria anuluje podpisane wcześniej zrzeczenie, piszemy wnioski o adopcje ze wskazaniem i składamy na dzienniku podawczym. następnie po konsultacji z sędziną (super babka) piszemy prośbę o tymczasową pieczę. to wszystko rozgrywa się bardzo szybko, zanim stworzyliśmy to drugie pismo podchodzi do nas sędzina i mówi, że mamy duże szczęście. gdybyśmy spóźnili sie 5 minut - byłoby po sprawie, bo wpłynął wniosek z OA a Maria przecież podpisała wcześniej blankiet.
5 minut. cud.
od razu dostaliśmy zgodę na preadopcję, łącznie z pismem wystosowanym do OA o przekazanie dziecka.
w trójkę udaliśmy się spowrotem do OA - jednak w ośrodku adopcyjnym usłyszeliśmy tylko, że jak zaczeliśmy załatwiać wszystko sami to napewno świetnie damy sobie radę bez ich udziału,
adres, gdzie przebywa Ania otrzymaliśmy dopiero w PCPR.
Jedziemy. ja szczęśliwa i jednocześnie pełna obawy, że Maria jak zobaczy Anię to zmieni zdanie. jednocześnie świadomość mojej nieopisanej radości że zaraz zobacze moja córkę, że zaraz będę mogla ją przytulić - a z drugiej strony świadomość tragedii i bólu Marii.
nigdy nie zapomnę tej chwili. i wiesz co, w pierwszym momencie patrzyłam na reakcję matki biologicznej - cholernie się jej bałam.
niestety to nie koniec - rodzina opiekująca się małą nie może nam jej oddać bez pisemnej zgody MOPS.
Powrotem, wyprawa do innego miasta do AO, kolejne biurokratyczne schody - MOPS nie wyda zgody bez odpowiedniego pisma z sądu. na wycieczkę do sądu w innym miescie brakuje czasu - telefon, nasza kochana sędzina wydaje wymagany papier i przesyła faksem. oryginał wysłany jest pocztą. Opornie ale w końcu dostajemy zgodę. wracamy po nasz Skarb,.
już w czwórkę odwozimy Marię do domu, przy okazji poznajemy rodzeństwo Ani ,
jeszcze trochę rozmawiamy i w drogę do domku.
I czekanie na sprawę adopcyjną - cholerny strach, chociaż wtedy już nikomu nie oddałabym mojej córki. zwiałabym z nią na koniec świata.
12 grudnia - Ania jest nasza!
na szczęście wszystko dobrze się skończyło, Maria miała jeszcze co prawda sprawę o porzucenie dziecka i pokrycie kosztów pobytu małej w pogotowiu - ale wszystko Sąd umorzył.
5 minut zadecydowało o losach tylu osób. Szczęście? Przeznaczenie?
teraz to nieistotne, sporo przeszliśmy ale dziękuję Bogu za to. Ból, cierpienie - ponoć z tego rodzą się największe miłości i przyjaźnie. i faktycznie tak jest.
Często słyszę, ale czy to, że mamy kontakt z matką biologiczną jest dobre dla Ani ? nie wiem, bo i skąd.
ale zadaje sobie pytanie czy "podwójna porcja macierzyńskiej miłości" może zaszkodzić? Ania nie ma w swoim życiu tego "Pustego" rozdziału. w każdej chwili gdy tylko poczuje potrzebę poznania swoich korzeni będzie miała tą możliwość.
dla mnie matki adopcyjnej to na pewno będzie trudne, ale tu nie chodzi o mnie, tu chodzi o dziecko. jestem po to by być i ją wspierać, moim zadaniem jest dawać jej poczucie, że jest potrzebna, ważna i kochana bo tylko wtedy wyrośnie na pewną siebie, szczęśliwą kobietę.
Profil
PW Email Cytuj
Maryla 
Wysłany: Nie Wrz 23, 2007 20:47   Info o grupie wsparcia  


Imię: Maria Jolanta
Dołączyła: 23 Wrz 2007
Skąd: morze
JESTEŚMY GRUP? KOBIET KTÓRE ODDDA?Y DZIECI DO ADOPCJI .
ZNALAZ?YŚMY IM RODZINY, WIEMY ŻE S? KOCHANE I SZCZęŚLIWE .
POMAGAMY SOBIE I WSPIERAMY SIę NAWZAJEM .

ODDDAJEMY NASZE DZIECI W POSZANOWANIU UCZUć I LUDZKIEJ GODNOŚCI ,ZGADNIE Z PRAWEM ,
DO ADOPCJI ZE WSKAZANIEM .
JESLI NOSISZ SIę Z ZAMIAREM ODDDANIA DZIECKA I POTRZEBUJESZ WSPARCIA .
SKONTAKTUJ SIę Z NAMI --MY JUŻ PRZEZ TO PRZESZ?YŚMY .
TEL KONTAKTOWY 0 508 177 509
Profil
PW Email Cytuj
Aither 
Wysłany: Wto Cze 29, 2010 11:15     
Smoczyca



Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005
Skąd: Grottgera
hmm... dlaczego decyzja o adopcji jest taka ciężka ? co ludzi odstrasza od tego biurokracja czy obawa ze to nie swoje ? Ostatnimi czasy dużo o tym myślałam i tak jakoś się zastanawiam nad tym. Czy to takie trudne pokochać obce dziecko tak... aby stało się najbliższe ?
Profil
PW Email Cytuj
Karlus 
Wysłany: Sro Cze 30, 2010 22:46     


Dołączył: 20 Maj 2010
Aither napisał/a:
hmm... dlaczego decyzja o adopcji jest taka ciężka ? co ludzi odstrasza od tego biurokracja czy obawa ze to nie swoje ? Ostatnimi czasy dużo o tym myślałam i tak jakoś się zastanawiam nad tym. Czy to takie trudne pokochać obce dziecko tak... aby stało się najbliższe ?

Mi się wydaje że ani to, ani to.
Ludzie boją się adoptować starsze dzieci, bo mogą mieć nawyki po swoich biologicznych rodzicach, są takie stereotypy i tylko od nas samych zależy czy zostana one raz na zawsze obalone.
A może jeszcze coś innego, ludzie boją się takie dziecko skrzywdzić!
Mówią: ''Ono jest tak pokrzydzone przez los, jak z takim dzieckiem rozmawiać by je nie skrzywdzić''
Strach przed tym że nie damy rady zaopiekować się nim.

ps.mam nadzieję że rozumiesz coś z tej mojej paplaniny :zdziwko:
Ostatnio zmieniony przez Karlus Sro Cze 30, 2010 22:47, w całości zmieniany 1 raz  
Profil
PW Email Cytuj
Aither 
Wysłany: Czw Lip 01, 2010 07:45     
Smoczyca



Zaproszone osoby: 1
Dołączyła: 24 Lut 2005
Skąd: Grottgera
Karlus, własne rodzone dzieco również może nabyć nawyków które nam się mogą nie podobać :) a adopcja starszych dzieci... cóż... sądzę ze to coś w tym jest. wychowywać na własną "modłę" i do tego aby jeszcze dziecko nie było świadome tego że jest adoptowane. Nie wiem czy chodzi tu o krzywdzenie. To takie same dziecko jak każde inne więc rozmowa chyba przeiega tak samo - nie wiem. Jednak obawa jest zawsze. w szkole średniaj miałam koleżankę ktora była adoptowana i była normalna, nie przemawiało przez nią nic ani nie odbiegałą od nas zachowaniem ani niczym. Po latach znalazła swoje siostry i utrzymuje z nimi kontakt. Normalna dziewczyna.
Dlaczego mężczyźni nie chcą rozmawiać o adopcji? Kwitująć rozmowę "bo ja chce swoje" ? no ale jeśli para nie może ich mieć to jak "mieć swoje"?
Profil
PW Email Cytuj
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Themes: junFresh & Silk icon

Akcje Charytatywne - Pomogliśmy

Zbiórka dla Domu Dziecka nr 3 w Gliwicach

Sprzęt dla Kliniki Patologii Noworodka w Zabrzu

Zbiórka dla Domu Samotnej Matki w Gliwicach

Zbiórka dla Hospicjum w Gliwicach






Ważne wydarzenia

I Urodziny Forum
II Urodziny Forum
III Urodziny Forum
IV Urodziny Forum
V Urodziny Forum


Jestem w Katalogu Ciekawych Stron - Zapraszamy!
Wyróżnienia
ForumGliwice.com - GWIAZDOR


Objeliśmy patronat Medialny nad:

- Adriatic Express 2006
- Gliwickie Spotkania Dobrych Dusz 2006
- II Gliwicki Piknik Lotniczy 2006
- Biotechnology - the next GENEration 2007
- WOŚP-Gliwice 2008