dupiate forum

Z życia wzięte ;) - Depresja

Titanic - Sob Mar 10, 2007 00:11
Temat postu: Depresja
Czy i jak pomagać komuś bliskiemu w depresji?

Miałem jakiś czas temu kilka epizodów depresyjnych dłuższych i krótszych, jednak zwykle po ustaniu sytuacji depresjogennej jakoś wracałem do równowagi.
Nie inaczej stało się ostatnio - dzięki podjęciu pracy i praktycznie zerwaniu kontaktów z osobą, która była i chyba nadal jest mi jeszcze trochę bliska, wszystko wróciło do normy - patrzę z optymizmem, choć nie euforią w przyszłość.

Tyle o sobie, bo tu chodzi o kogoś innego - właśnie o tę "chyba jeszcze mi bliską osobę". Ostatnio znowu nawiązaliśmy kontakt - wiem, że ona cierpi na ciężką depresję, leczy się farmakologicznie - chcę jej pomóc ale nie chcę się za mocno angażować, bo nie chciałbym ani wykorzystać jej słabości, ani samemu nie zostać wykorzystanym, a tak postrzegałem w pewnym momencie nasze relacje, co było głównym powodem ograniczenia kontaktów. Owszem, podejrzewałem u niej depresję - okresy euforii przeplatane apatią i zniechęceniem oraz ograniczeniem kontaktów z rodziną i przyjaciółmi albo znowu kompletnej beztroski, nie zwracania uwagi na nikogo i podejrzewania chyba wszystkich dookoła o złe intencje.
To mnie irytowało, dlatego też, gdy pewnego dnia zauważyłem, że była na zboczu rosnącym, postanowiłem przestać się do niej odzywać, nie mówiąc jej o tym i oszukując swoje sumienie, iż spokojnie sobie poradzi oraz tłumacząc sobie, że przecież ratuję siebie i jednocześnie sprawdzam czy jestem jej potrzebny.

Obecnie, przypadkowo nawiązałem z nią znowu kontakt, wzmocniłem się, a od tego jednostronnego wypowiedzenia znajomości minęło już 9 miesięcy. Nie wiem, czy jej zwierzenia o chorobie i pobieranych lekach (od około miesiąca) potraktować jak prośbę pomocy, czy tylko stwierdzenie faktu.

Chciałbym jej pomóc "moimi sposobami" walczenia z problemami: rozmową, kontaktami z przyrodą ale jednocześnie mam ochotę wziąć nogi za pas i powiedzieć: "to nie moja sprawa, rób jak chcesz - radź sobie sama", zresztą w mojej głowie wciąż tkwi myśl, że nawet gdybym spróbował jej pomóc, to w momencie wyjścia na prostą znowu się odwróci, więc chyba byłoby dla mnie lepiej uprzedzić taki bieg wydarzeń i tuż przed samemu zwinąć żagle ale wiem też, że takie myślenie samo może sprowokować taki obrót spraw.

Podsumowując:

1. Uznać, że pomoc jest potrzebna i zrobić wszystko by jej udzielić lub olać dla własnego bezpieczeństwa.

2. Wyjść z założenia, że jak będzie potrzebować pomocy, to się odezwie i przestać się martwić i niepotrzebnie nie mieszać? W końcu zbyt natarczywym pomaganiem można zaszkodzić, wywołać dodatkowy stres.

Aither - Sob Mar 10, 2007 12:57

Depresja to ciezka sprawa... podstawowa rzecz to z jekiego powodu ma dana osoba depresje. Bywa ze przyjaciel nie pomoze a jedynie specjalista ale to juz kwestia checi pojscia do specjalisty - sam nie przyjdzie. Leki antydepresyjne... coz... tu znow kwestia organizmu, mnie osobiscie to nie pomaga O_o Zostawic samemu sobie tez nie bardzo, taka osoba nigdy sie do Ciebie sama i dobrowolnie nie zglosi po pomoc - taka jest mentalnosc ludzi zwlaszcza gdy ma sie depresje, wychodza z zalozenia ze sami sobie poradza i ze bedzie okej O_o jesli jest to bliska osoba dylematu nie powinno byc... zawsze chce sie pomagac ale nic na sile.. nie mozna kogos "uszczesliwic" jesli ktos tego nie chce. Rozmowa... uwazam, ze to jeden z nielicznych sposobow aby czlowiek mogl lekko odbic sie od dna a dla Ciebie to moze byc sposob aby sie dowiedziec czego tak na prawde dana osoba od Ciebie oczekuje. Ja wychodze z zalozenia ze nie ma co zwlekac... pomagac jej mozesz ale wizyta u specjalisty jest wskazana, oczywiscie nie zmusisz nikogo. Tez nie radze proponowac tego... to bywa czesto (zawsze) zle zrozumiane przez taka osobe i uwaza ze wszyscy chca ja nagle odeslac do "wariatkowa" wiec to moja propozycja - jesli nie chcesz pogorszyc stosunkow to nie porponuj z gory takiego rozwiazania... chyba ze jestes na tyle delikatny i wyjdzie to jakos w rozmowie... ale przyekonywac na sile nie ma co :)
Wszystko zalezy teraz od Ciebie... oczywiscie bywa ze w przypadku wyjscia na "rowna" czlowiek zapomina o tych ktorzy mu pomogli i wraca do swoich starych "znajomych" ale nie badz pesymista :) Ja z moim "wybawca" jestem juz 2 rok :) i mamy sie dobrze ;)
Pozdrawiam cieplo :)

Titanic - Nie Mar 11, 2007 00:09

Wiesz, "kierowniczko" ona już ma za sobą specjalistę, więc dojrzała do tego by stanąć twarzą w twarz z tym faktem, który długo ignorowała, a wahania nastrojów uznawała za normalne. I choć dużo wcześniej widziałem te objawy, to właśnie nigdy nie powiedziałem jej, by poszła do lekarza ale nie raz zwracałem jej uwagę, że mnie to niepokoi.

Czy jest osobą bliską? W pewnym sensie tak, w innym przestała nią być już dawno temu i na "powtórkę z rozrywki" nie mam ochoty, choć pomóc bym jej chciał - oczywiście nie na siłę, a najlepiej tak, by nie czuła, że to terapia :) No zobaczymy, muszę poszukać jakichś dobrych opracowań nt. depresji.

Również pozdrawiam :)

Aither - Nie Mar 11, 2007 11:55

Hmmm... sadze ze same opracowania nt. depresji to tutaj nic nie pomoga. Moga byw jakas wskazowka ale czy "lekarstwem"? Jesli ona nie chce pomocy (bo tego nie wiem) to nie pomozesz jej a tylko zaszkodzisz. Skoro ma specjaliste za soba to jak... on nie byl w stanie jej pomoc? Czy moze niekompetentny lekarz ? Ciezko mi to zrozumiec, jednak moze byc tez trzecia "Strona" medalu... ona najwidoczniej chce sie zamartwiac, popadac w depresje i pograzac sie coraz bardziej. Wczoraj jak jechalam do Silesii w K-cach Pawel zle mnie wyprowadzil... i sie zdenerwowalam... uslyszalam "Ty to lubisz sie denerwowac" i to dalo mi do myslenia wlasnie odnosnie tej depresji... moze ona to "lubi" ? Moze nie w takim znaczeniu jak dziecko lubi lizaki... ale nie stara sie i nic nie robi sama dla siebie aby ten stan zmienic? Jest mi ciezko cokolwiek powiedziec skoro sie osoby nie zna... ale uwazam, ze pozostawienie jej samej sobie to skazanie na powolna smierc.
Grabarz - Nie Mar 11, 2007 20:04

Cóż, jeszcze do niedawna bardzo udzielałem się w tej kwestii a nie w realu. Poznawało się nowych ludzi, próbowało im pomóc, z czasem zostawało się praktycznie terapeutą (bez kompletnie żadnego przygotowania). Po jakimś czasie te osoby oczekiwały, czasem wymagały porad, w skrajnych przypadkach nawet pytały o leki! Zaczęło mnie to przerastać, poza tym zaczęło się to robić niebezpieczne. Widziałem także, jak inni poczuli jakąś władzę nad tymi nieszczęśnikami i to dopiero było chore. Zaczęły się starcia, kłótnie a tam gdzieś człowiek czekał na pomoc. Moim zdaniem można wysłuchać i pogadać, nic więcej, bo można głównie zaszkodzić
Titanic - Nie Mar 11, 2007 20:40

Aither
To dopiero początek leczenia (z jej własnej inicjatywy)- właśnie mija miesiąc, więc jeszcze nie czas na efekty. Co do trzeciej strony medalu - depresja działa trochę jak uzależnienie, może nam sprawiać ból i przyjemność jednocześnie - stajemy się bezsilni w swoim uzależnieniu od bezsilności. To chore ale to w końcu choroba. Myślę, że jednym z pierwszych kroków do oswobodzenia się jest uświadomienie sobie tego faktu, że jesteśmy chorzy.

Adonay
Druga sprawa to to, że rolą przyjaciół nie jest leczyć, tylko pomagać, nie odwracać się ale też nie ciągnąc za uszy, dawać odczuć, że jest się blisko - nic więcej, bo rzeczywiście można zaszkodzić, na przykład spowodować uzależnienie chorej osoby od siebie.

Grabarz - Nie Mar 11, 2007 20:46

Titanic napisał/a:
Druga sprawa to to, że rolą przyjaciół nie jest leczyć, tylko pomagać, nie odwracać się ale też nie ciągnąc za uszy, dawać odczuć, że jest się blisko - nic więcej, bo rzeczywiście można zaszkodzić, na przykład spowodować uzależnienie chorej osoby od siebie.


No właśnie - przyjaciół.Trudniejsza sprawa jak nie znasz tej osoby z reala, albo łatwiejsza... niektórzy zaczęli się po prostu bawić. No ale, jeśli ktoś ma coś w głowie, to przyjacielowi na pewno pomoże w sposób nieinwazyjny. Przekonać do wizyty u specjalisty to też sukces

daniela - Sro Mar 14, 2007 11:03

ja wiem co to depresja...... :dobani: ale da sie wyjsc z tego :hurra:
pozdrawiam

Grabarz - Sro Mar 14, 2007 11:53

daniela napisał/a:
ja wiem co to depresja...... ale da sie wyjsc z tego


Jeśli mówisz o stanie przygnębienia to tak, jeśli mówisz o chorobie - to nie zawsze :( Terapia i przyjmowanie leków może trwać latami i nie skutkować.
Ale cieszę się, że Tobie się udało ;)

Szamanka - Czw Kwi 12, 2007 19:44

Przeczytajcie do konca......



h t t p;//wiadomosci.onet, p l/1404049,2677,1,kioskart.html

trunks - Czw Kwi 12, 2007 21:38

Szamanka, przeczytalem juz rano ten artykół.....to niedopuszczalne, jak traktuje sie w tym kraju kobiety z takimi problemami psychicznymi, ta pustka prawna powinna byc jak najszybciej uregulowana....
Piotrulek - Czw Kwi 12, 2007 21:44

W dalszym ciągu nie czyje co ot jest depresja..........chyba jej nie mam...a mozwe nie wiem co to znaczy...
trunks - Czw Kwi 12, 2007 21:55

Piotrulek, na wiki jest wszystko:
h t t p;//pl.wikipedia.org/wiki/Depresja_(choroba) ;)

Arex30 - Czw Kwi 19, 2007 20:45

daniela napisał/a:
a wiem co to depresja...... :dobani: ale da sie wyjsc z tego :hurra:

a możesz podać przepis.....................
"... topiłem smutki w butelce wódki.........."

trunks - Czw Kwi 19, 2007 21:49

"obok japończyk do lustra pił" :P
daniela - Pią Kwi 20, 2007 11:32

Grabarz napisał/a:
Jeśli mówisz o stanie przygnębienia to tak, jeśli mówisz o chorobie - to nie zawsze Terapia i przyjmowanie leków może trwać latami i nie skutkować.


niestety stany przygnebienia przychodza bardzo czesto ale mozna sie nauczyc nie tyle co z nimi zyc ale co sobie z nimi radzic. :)
trzeba sobie tak dlugo sobie powtarzac pozytywne mysli i chwalic siebie w innych rzeczach ze jakos da sie wtedy obejsc przygnebienie :D
niestety z depresja jest gorzej...bo poglebia sie bardzo szybko i robi w glowie niezła "schize" :mur: :przestraszony: :rozpacz: :idiota: :cwaniak: :help:
potem nie da sie nad tym panowac!!!!!!
zmieniac nastawienie do zycia :hyhy: samemu!!
mowic sobie BEDZIOE OK!! DAM RADE!! POTRAFIE TO!! OLEWAM ICH!! BEZ ?ASKI!! i inne :super: :P
pozdrawiam i nie dajcie sie depresji!! ;)

daniela - Pią Kwi 20, 2007 11:33

Arex30 napisał/a:
a możesz podać przepis.....................
"... topiłem smutki w butelce wódki.........."

moze wystraczy ze zmienisz nastawienie do zycia i ludzi??!!
usmiechaj sie czesciej do znajomych i sasiadow! :D
zapros innych na ta wódke!! :hyhy:
pozdrawiam

Arex30 - Pią Kwi 20, 2007 18:44

Cytat:
usmiechaj sie czesciej do znajomych i sasiadow! :D
zapros innych na ta wódke!!

zawsze i wszędzie
jednak co zrobić gdy zapraszasz i nie przychodzą ? I mają potem pretensje do wszystkich o wszystko ?
Albo walą focha......
Przykre ale prawdziwe.
:(

daniela - Pon Kwi 23, 2007 07:26

Arex30 napisał/a:
Albo walą focha......
Przykre ale prawdziwe.

słabisz mnie!
a moze to ty walisz focha??!!

Lamb of God - Pon Kwi 23, 2007 15:23

Panie Arex czy ja faktycznie walę focha ? hmmmm.... :suchy:
Arex30 - Pon Kwi 23, 2007 15:28

Jeśli ktos dyskusję prowadzi w sposób anonimowy i dopiero dzisiaj przyznaje sie do tego kim tak naprawde jest w realu to wybacz. Nie bierz tego osobiście gdyz nie w takim kontekście to było pisane.
Lamb of God - Pon Kwi 23, 2007 15:31

Upsss......
Lamb of God - Pon Kwi 23, 2007 15:34

widzę ,że ciekawa dyskusja przerodziła sie w pyskówke...Przykre :dobani:
Piotrulek - Pon Kwi 23, 2007 18:07

Lamb of God, Arex30, daniela prosze o wyluzowanie i powrót do tego jakze nie przestronnego tematu... :krzeslem: :krzeslem: :krzeslem: :kijemgo: :kijemgo: :kijemgo:
daniela - Pon Kwi 23, 2007 18:10

sorry....
marcela - Czw Kwi 26, 2007 19:50

Lamb of God a nie myślisz , że dana osoba stara się być usilnie w centrum uwagi? i zachowanie jego jest takie jak jest ?
shad_ow - Wto Paź 30, 2007 10:34
Temat postu: Depresja
Co piata kobieta i co siódmy mężczyzna bedzie miał w zyciu epizod depresji. Co druga osoba poszuka ratunku w alkoholu (z kiepskim skutkiem), a co szósta w wyniku tej choroby popełni samobójstwo. Lecz wiekszość wyjdzie z tego. Zmieniona, często na plus w gruncie rzeczy ...

DRŻENIE
Beata, była wtedy z dzieckiem u rodziców na Mazurach.
Ojciec zemdlał w łazience. W pokoju płaczaca 6-letnia córka, a
w kuchni matka w histerii, i Beata w tym wszystkim: głowna bohaterka tego opowiadania.Diabelnie bała się podejść do Ojca, by nie zobaczyć, że nie zyje.
Ojciec miał zapaść.
Beata zawiozła go do szpitala,odebrała. Wróciła do siebie do krakowa.Ale lęk nie ustąpił. Przeciwnie, zostałao jej coś-mówi-jak wewnętrzne drżenie. Najtródniej było w nocy: drżały jej powieki, nie mogła zasnać i żadna pozycja nie przynosiła ukojenia.
przestawała czuc rozedrganie w tylko intensywnym ruchu, jeździła wiec na rowerze, pływała i tak dalej. Lecz z czasem wysiłek przychodził jej coraz tródniej. Ciało stawiało coraz wiekszy opór.W końcu, jak twierdzi, zrobiła sie jak z betonu.

CIA?O
zawroty głowy, które też sie zaczeły, przypisywała jeszcze wtedy niewyspaniu, za sprawą
którego dzień zaczął zlewać jej sie z nocą. Pierwsza, druga mijały, a ona bezsennioe kreciła sie w łóżku, za to dni przepływały przez palce; do sniadania bywało, zbierała się do szesnastej i nie umiała powiedzieć, co sie z tym czasem stało. w dzień był bezwład, wewnętrzna walka o wszystko: no tak, trzeba by iść pod prysznic, ale nie mam siły, ale muszę pójść, wiec wstanę, ale nie mam siły. Niemożność podjęcia najprostrzych decyzji.
Wieczorem, zmeczona smiertelnie, znów nie mogła zasnąć. Próbowała czytać do poduszki, ale juz pod koniec zdania traciła watek. Tym bardziej ze litery zaczynały migać jej przed oczami. przeskakiwały. Tak jakby to z papierem, a nie z nia cos sie działo. Gdy niebawem musiała zacząć uzywać linijki, by przygotować sobie teksty do pracy (jest tłumaczką), zaczęła się niepokoić, że cos się dzieje w jej mózgu.
Może góz? Kolejne badania nic nie wykazały. Przerwała pracę. powiedziała wtedy szefostwu, że pediatra kazał na jakis czas wyjechac z dzieckiem z miasta. Nikt sie nie domyślił. (do dziś zresztą, gdy mówi w pracy, ze miała straszną depresję, z niedowierzaniem kiwają głowami) Że takim kobietom-bo Beata to ten efektowny, zawsze zadbany typ, cos jak Brytyjka z wyższej klasy średniej-to sie przecież nie zdarza).
Naprawdę pojechała z córka wtedy w góry, zeby trochę odpocząć. Może odpoczynek,wierzyła, pozwoli sie zebrać do kupy? Stawała na stoku, wzruszało ja do łez, że tak pieknie i ze ona tam jest i to widzi. Patrzyła wiec i beczała. a jednoczesnie strofowała sie w myslach za tak idiotyczne, nie w jej stylu, sceny. Od wypadku ojca minęły cztery miesiące. To wtedy pomyślała po raz pierwszy, że zaczyna wariować.

OSOBOWOŚć
Tym bardziej że wtedy nie mogła juz kierować samochodem. Wcześniej to właśnie jazda dawała odpocząć: auto, wyjąwszy stanie na czerwonym świetle, to też był rodzaj ruchu, który sprawiał, że znikało nieznośne wewnętrzne drżenie. Lecz po kilku tygodniach zaczęła w aucie czuć lek, ze stanie sie coś złego. Że naprzykład zawroty głowy pojawią sie raptownie, w efekcie wpadnie na kogoś albo pod cos. Pod tira. Auto - pierwsza w życiu własna, nowa, wyczekana Toyota - stanęło na parkingu.
w dodatku ten rodzaj lęku sie nawarstwiał. Tak bała sie, że w głowie zaraz zacznie łupać, że az ze strachu przyspieszał jej puls. Gdy juz zaczynała słyszeć, jak wali jej serce, wpadała w kompletna panike - że serce nie wytrzyma. To był, mówi, lek przed smiercia, prowokujacy mysl, żeby skończyc z życiem. Co brała pod uwage. Pamieta sylwestra, w pół roku po zapaści ojca. Zawsze to ona skrzykiwała znajomych, organizowała imprezy. Tego roku po raz pierwszy zostali z mężem w domu przed telewizorem. Próbowała podrygiwać w rytm muzyki z jakiejś publilcznej gali, bo przecież normalni ludzie bawią się w sylwestra. Lecz łzy i tak płynęły. Taka sie czuła bezsilna, bezradna, beznadziejna. Mąż miał pretensje, że nawet zabawe w domu marnuje. Poszedł spać do drugiego pokoju.
Tuz po północy zadzwonił telefon: przyjaciółka z dzieciństwa z którą planowały pojechać kiedys do Honolulu ....

CDN ...

Szamanka - Wto Lis 06, 2007 14:39

Jeszcze kilka lat temu depresji nie traktowano zbyt powaznie....ot widzimisie osob ( tudziez kobiet) wynajdujacych sobie problemy.
Dzis juz wiemy i mowi sie o tym glosno, ze przedluzajacy sie spadek nastroju oznacza chore, ktora koniecznie trzeba leczyc.
Kazdemu z nas czasem nie chce sie wstawac z lozka, gdy za oknem ciemno, szaro i nijako, ale goraca kawa, prysznic i dobra muzyka potrafia zdzialac cuda. Podobnie jest, gdy nadchodzi gorszy dzien i wtedy pomaga pojscie do kina lub rozmowa.
Niestety bywa jednak ze zle mysli zaczynaja przesladowac.Takie uczucie moze byc oznaka depresji.

Szamanka - Sob Lis 10, 2007 11:26

Kto choruje na depresje?

Należa do nich m.in.: brak pewności siebie i niezależności, lęk przed nowymi sytuacjami, zbytnia ostrożność w kontaktach interpersonalnych, perfekcjonizm, chęć przypodobania się wszystkim za wszelką cenę, obniżone poczucie własnej wartości. Unikały ryzyka, były konwencjonalne, szukały bezpieczeństwa w tym, co pewne, z łatwością poddawały się kierownictwu osób, którym ufały, unikały konfliktów, były sumienne i skromne.

h t t p;//kobieta.interia, p l/news/kto-choruje-na-depresje,1008030

Nikaa - Pią Maj 07, 2010 13:40
Temat postu: Depresja...
Nie wiem czy ten temat juz istnieje.. jesli tak to prosze moderatorow.. wiadomo o co :)

Czy ktos moze zetknal sie z was z taka dolegliwoscia??
Jakie sa jej poczatki??
I jak mozna wyjsc z depresji?? czy tylko farmakologicznie??

[ Komentarz dodany przez: kisia: Pią Maj 07, 2010 14:16 ]
jest juz taki temat, poczytaj sobie :D

Szamanka - Pią Maj 07, 2010 18:01

Napewno poczatki mozna zlekcewazyc, nie zauwazac itd, a pozniej niestety czeka dlizsze leczenie.
Wydaje mi sie ze kazdy z nas ma czasem taka depresje, to zalezy czy potrafimy sami sobie powiedziec STOP

Lama71 - Nie Maj 09, 2010 00:21

Nikaa napisał/a:
akie sa jej poczatki??
I jak mozna wyjsc z depresji?? czy tylko farmakologicznie??

Początki mogą być bardzo niepozorne. A wychodzenie... wiesz, od zwykłego wsparcia po szpital psychiatryczny.
Taka mała uwaga, nie baw się w poradnictwo sieciowe, tylko udaj się do psychologa i porozmawiaj o tym, co CIę trapi.

Major - Pon Maj 10, 2010 22:52

Nikaa, narazie nie bede sie grubo rozpisywal na ten temat, bo w chwili obecnej nie mam nastroju, ale przy okazji napisze wiece.
A na teraz:
Na depresje jak i wiele chorob psychicznych choruje sie cale zycie, wiec nalezy sie strzec ich jaknajbardziej, bo potem to juz mozna tylko z nimi zyc.
U mnie depresja pojawila sie w tej dziwnej i niespodziewanej formie, ktora byla polaczona z niezbyt regularnym trybem zycia. Wpada sie w nia bardzo latwo i niespodziewanie. U mnie wynikla z perfekcjonizmu (to taka czesto bardzo wadzaca wada charakteru), ktory z powodu paru zlych sytuacji w zyciu codziennym (praca, dom, duze wymagania wobec siebie i otoczenia i oczywiscie niesprostane cele) spowodowaly ze zaczalem sie przygnebiac z tygodnia na tydzien w coraz gorszym nastroju bedac. Nieskonczylo sie na zlym samopoczuciu; do tego doszla choroba zwana refluksem przewodu pokarmowego, czy tez refluksem zoladka. Choroba przyszla zdawaloby sie z dnia na dzien, ale leczenie zajelo mi jej ponad rok.
Lekaze, hmmm moze i pomoga, ale przedewszystkim pomocy trzeba szukac w sobie samym, szukac przyczyn dla ktorych doprowadzamy sie do danego stanu, a napewno bedzie lepiej. Trzeba pamietac ze przy chorobach psychicznych nikt poza nami nie wie co w nas siedzi i nas trapi do poki sami sobie na to pytanie nie odpowiemy.

Wiecej innym razem, pozdrawiam ;)

sebek - Wto Maj 11, 2010 09:01

No i Major napisał w sumie chyba wszystko co najważniejsze. Z tym jedzeniem to tylko najgorsze, jak człowiek patrzy na jedzenie i od razu go na wymioty zbiera :dobani: Ja jak łapię doła to tylko czekam na koniec tygodnia, wracam do domu, wsiadam w auto w piątek nocą i jadę na jakieś puste miejsce gdzie nie nikogo i się wyżywam, albo po prostu idę do garażu i coś robię żeby nie myśleć, pracuję do upadłego aż oczy zaczynają sie zamykać, potem wracam, myję się i idę spać. Po takim umęczeniu człowiek zasypia momentalnie, następny poranek zawsze jest lepszy :ok:
Lama71 - Wto Maj 11, 2010 14:49

Major napisał/a:
Trzeba pamietac ze przy chorobach psychicznych nikt poza nami nie wie co w nas siedzi i nas trapi do poki sami sobie na to pytanie nie odpowiemy.

W zasadzie wszystko co napisałes jest prawdziwe. Tylko jest jeden problem, przy chorobach psychicznych bardzo często uruchamiają się w człowieku mechanizmy, które uniemożliwiają jasną ocenę własnego stanu. Można próbować szukać przyczyny w trybie życia, zastanawiać się nad sytuacjami, w jakich się jest, ale wcale nie masz jakiejkolwiek pewności, że rozwiązanie znajdziesz. Ba, bardziej prawdopodobne jest to, że jednak owej przyczyny nie znajdziesz, co jedynie pogłębi objawy. Sporo zależy od tego, na jakim etapie choroby się ją zauważyło, jak długo się zaprzeczało jej istnieniu. Ile czasu potrzeba aby zrozumieć powody jej wystąpienia.
Stąd moja sugestja z psychologiem. U psychologa ma się niejako tę pewność, że nie jest w żaden sposób z nami związany. Zna mechanizmy przeróżne, które w człowieku występują bądź występować mogą, umie je zauważyć. Ja zauważy, wie jak pokierować dalszym leczeniem, w sposób bezpieczny. Nie wywali od razu co myśli, już choćby dlatego, że to często tylko pozory. Ty Major z tego co piszesz poradziłeś sobie z depresją. W jakiś tam sposób. Ale depresja jest czasem, lub często (zależy jak patrzeć) skutkiem ubocznym, pojawia się.. w zasadzie niewiadomo skąd. Zaczynasz to drążyć, no i cóz.. możesz się dogrzebać do czegoś, o czym nie pamiętasz, nie wiedziałeś że siedzi w tobie. Myślisz że to takie nieprawdopodobne?
Z psychologiem jest jeszcze jeden plus - w razie czego, nie obciążasz go, wlaśnie ze względu na brak więzi.
Widzisz, możemy tu napisać pracę jakąś o depresji, ale puki nie poznasz korzeni, na nic to się może zdać. Z powodów o których powyżej napisałem.

Major - Wto Maj 11, 2010 16:09

Szczerze mowiac ja tez nie bylem swiadomy ze to depresja jest i sadzilem ze ta choroba to na poczatku, objaw zatrucia pokarmowego, potem zapalenie pluc, i w sumie wiele innych chorob, ktore pod poczatkowe objawy mozna podpisac, gdzie w rezultacie sam siedzac na internecie znalazlem co jest i jak to sie dzieje. Czytanie o tym uswiadomilo mi ze mam depresje i zbyt duza nerwowosc. Bardzo wazne przy takich problemach jest to co napisal sebek. Trzeba sobie znalesc zajecie i czesto wyrzucic wszystkie nerwy i zmeczyc sie fizycznie. Dobrze sobie znalesc rowniez hobby takie max zajmujace, co mnie rowniez pomoglo, bo obecnie zajmuje mi ono tyle samo czasu z dnia co praca. "Keep your mind busy" to chyba najwazniejsza rada.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group