dupiate forum

Z ¿ycia wziête ;) - Toksyczne zwi±zki

shad_ow - Pon Sie 14, 2006 12:49
Temat postu: Toksyczne zwi±zki
Witam
Co wiecie na temat toksycznych zwiazków i co o tym myslicie. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat, kiedy w zwiazku pojawia sie VIRUS czyli zainfekowana mi³o¶c i brak porozumienia miedzy dwojgiem ludzi ... Piszcie

Piotrulek - Pon Sie 14, 2006 13:22

wiem co to jest toksyczny zwi±zek,sam w takowym obecnie jestem
Arex30 - Pon Sie 14, 2006 21:01

pocozaczynaæ nowy topic jak sie dyskusja w rozwodzie toczy...... :(
katarzyna35k-ce - Pon Sie 14, 2006 21:04

pocozaczynaæ nowy topic jak sie dyskusja w rozwodzie toczy......



bo to jest inny temat! zwiazek nie musi oznaczac ma³¿enstwa!

Arex30 - Pon Sie 14, 2006 21:05

katarzyna35k-ce napisa³/a:

bo to jest inny temat! zwiazek nie musi oznaczac ma³¿enstwa!

rozwód rozstanie toksyczne zwi±zki to przecie¿ mo¿na podci±gn±c pod twmten topic

katarzyna35k-ce - Pon Sie 14, 2006 22:00

Arex30 napisa³/a:
rozwód rozstanie toksyczne zwi±zki to przecie¿ mo¿na podci±gn±c pod twmten topic

ja uwazam ze to jest oddzielny temat .

manexxl - Wto Sie 15, 2006 12:11

Ja tez uwa¿am ¿e to oddzielny temat.

Toksycznym zwi±zkeim jest np. akryloamid

Niebezpieczna substancja która wystêpuje w chipsach, podej¿ewa siê j± o rakotwórcze dzia³anie.
Tak , to bardzo toksyczny zwi±zkek. I nie ma nc wspólnego z rozwodem. Wiêc uwa¿am ¿e nie ma co ³±czyæ tematów :P

ziutek997 - Wto Sie 15, 2006 12:31

Arex30, manexxl, katarzyna35k-ce, gratulujê elokwentnych i zgodnych z tematem wypowiedzi. Jak kto¶ tylko zacznie jaki¶ logiczny temat to i tak zaraz zostaje rozstrzelany oftopikiem :P Mo¿e moderatorzy powinni usuwaæ takie posty ??

shad_ow uwa¿am, ¿e z wielu sytuacji jest dobre wyj¶cie i na pewno s± sposoby na pozbycie siê tego "wirusa". Mo¿e nawet czêsto obie strony tego chc±, ale nie potrafi± siê na to zdobyæ... Nie nale¿y patrzeæ tylko na koniec swojego nosa a najwa¿niejsze to rozmawiaæ. Moim zdaniem w³a¶nie przez rozmowê mo¿na unikn±æ albo rozwi±zaæ wiêkszo¶æ konfliktów i problemów.

Arex30 - Wto Sie 15, 2006 16:18

ziutek997 napisa³/a:
przez rozmowê mo¿na unikn±æ albo rozwi±zaæ wiêkszo¶æ konfliktów i problemów.


Tylko jak rozmawiac jak z ka¿dym s³owem toczy siê jad...?

katarzyna35k-ce - Wto Sie 15, 2006 21:02

ziutek997 moze dok³adniej zapoznasz sie z tym co ja napisa³am zanim bedziesz sie wypowiada³? bo ja akurat mowi³am na temat.
kisia - Sro Sie 16, 2006 01:36

Arex30, toksyczny zwi±zek to zupe³nie co innego co rozwód, jak jest rozwód, nie ma zwi±zku
Dla mnie najbardziej toksycznym zwi±zkiem jest ¿ycie z alkoholikiem, damskim bokserem czy kryminalist±. Nie rozumiem kobiet które latami godza siê na ¿ycie pod wspólnym dachem z takimi osobnikami :przestraszony: :zalamany:

manexxl - Sro Sie 16, 2006 11:43

kisia napisa³/a:
Arex30, toksyczny zwi±zek to zupe³nie co innego co rozwód, jak jest rozwód, nie ma zwi±zku
Dla mnie najbardziej toksycznym zwi±zkiem jest ¿ycie z alkoholikiem, damskim bokserem czy kryminalist±. Nie rozumiem kobiet które latami godza siê na ¿ycie pod wspólnym dachem z takimi osobnikami :przestraszony: :zalamany:


Jak mówi³ Pawlak "Ot m±drego i przyjemnie pos³uchaæ" :)

shad_ow - Sro Sie 16, 2006 16:08

Mnie chodzi o to aby¶cie wypowiedzieli sie, kiedy waszym zdaniem tak napawde zaczyna sie psuæ miedzy dwojgiem ludzi i jak mozna temu zaprzestaæ. Nie chodzi tutaj o to zeby¶cie sie k³ócili czy ten topic nalezy do rozwodów czy nie .... Ten temat ma s³u¿yc innym w tego typu problemach.
Toksyczne zwi±zki to wspó³uzale¿nienie, czyli sk³onno¶ci do zwi±zków, w których mi³o¶æ jest mylona z ¿±dz± posiadania, a przywi±zanie zamienia siê w zale¿no¶æ. O tym tutaj mówimy ... I chcia³abym abyscie sie zastanowili nad tym i wypowiedzieli ze swoich doswiadczen jezeli kto woli oczywiscie ....

Bot - Sro Sie 16, 2006 19:16

Toksyczny zwi±zek to te¿ taki gdzie obie osoby siê od siebie uzale¿niaj± ale chyba nic z tego nie wyjdzie... raz siê przyci±gaj± raz odpychaj±...
Piotrulek - Sro Sie 16, 2006 19:19

khaman napisa³/a:
Toksyczny zwi±zek to te¿ taki gdzie obie osoby siê od siebie uzale¿niaj± ale chyba nic z tego nie wyjdzie... raz siê przyci±gaj± raz odpychaj±...



a dlamnie toksyczny zwi±zek to taki w którym smak tych samych ziemniakow dla dwoch osób jest ro¿ny...tak to odbieram...

shad_ow - Pi± Sie 18, 2006 14:08

Autorem tego prawdziwego opowiadania jest dziewczyna, która przesz³a swój toksyczny zwi±zek ....
ANONIM

Staram sie skonczyc toksyczny zwiazek.

Nie jestem zastraszon± dziewczynk±,ktora nie radzi sobie w zyciu i dlatego ponad 3 lata tkwila w takim zwiazku.
Na poczatku naszej znajomosci bylo idealnie-on na kazde moje zawolanie zjawial sie u mnie,staral sie byc pomocny we wszystkim(czasem az za bardzo),nie widzial swiata poza mna.Ja tez dawalam mu to,co mialam najlepszego-zaufanie,wiernosc,no i oczywiscie dozgonna milosc.Po jakichs 3 miesiacach banka mydlana prysla-stal sie chorobliwie zadzrosny(chociaz nigdy nie dalam mu najmniejszego powodu),zaczal nie miec czasu dla mnie.Wywalczylam-doslownie wywalczylam,zebysmy w weekendy razem sie spotykali,bo on mial tysiac wymowek,ze pracuje,a to byla nieprawda.Zaczely sie klamstwa,klotnie,moj placz i bol,ze nie mozemy sie dogadac,ze jestem z kims,kto probuje sie dowartosciowac ponizajac mnie.Odkrylam drobne flirty,mimo,ze zarzekal sie,ze tylko mnie kocha,a flirt jest wpisany w mesk± nature;)Wierzylam i przebaczalam.Trwalo to ponad 2,5 roku-bylo coraz gorzej,czestsze klotnie,wyzwiska z jego strony i moj p³acz.
W pewnym momencie pojawil sie moj byly-po 6 latach odeszlam od niego wlasnie do TEGO JEDYNEGO.Zaczelismy razem rozmawiac,poczulam,ze odzywam przy tym mezczyznie na nowo,odzyskuje ¶wie¿o¶æ i rado¶æ ¿ycia.
Bardzo sie zblizylismy do siebie w sensie emocjonalnym-on mnie rozumial,jemu ufalam i on mial we mnie przyjaciolke,ktora stracil i ktora zrobila mu znowu nadzieje na zwiazek na cale zycie-to byla JAKBY milosc.
Ale moj toksyczny partner nie dawal o sobie zapomniec-dzwonil,blagal,deklarowal milosc,krzyczal,wypominal,ponizal.Mielismy caly czas kontakt telefoniczny-czulismy sie zwiazani ze soba.
Ktoregos dnia dowiedzialam sie,ze Pan toksyczny ma inna-a tak sie zarzekal,ze nikt oprocz mnie.Zabolalo,mimo,ze nie bylismy razem,to jednak poczulam zazdrosc.On zapewnial,ze to tylko"plaster na rane"ze nic powaznego.Uwierzylam,ze ona pozwolila mu z tego wszystkiego sie otrzasnac,a ja uswiadomilam sobie,ze nadal kocham go takim,jaki jest.Zaczely sie rozmowy nocne,ktore trwaly po 3-4 godziny.Znowu byly ³zy szczescia,zapewnienia o milosci i ³zy ¿alu,gdy wyzywa³ za wszystko.
Oddali³am sie od mojego przyjaciela-prawdziwego mezczyzny,zaczelam sprawiac mu bol swoim zachowaniem,zaczelam go ok³amywac,bo chcialam byc jednak z Toksycznym-jemu po raz kolejny zaufalam,uwierzylam,ze przez te 3 miesiace roz³±ki zmienil sie na lepsze.
Nic bardziej mylnego-mnie zapewnial o milosci,a zdradzal z inna,rozmawial nocami teraz z nia,spotykal sie,a mi deklarowal "najczystsz± prawde"i wiernosc.
Nie wytrzymalam tego wszystkiego,poszlam do psychologa,a wlasciwie zaprowadzil mnie moj pierwszy chlopak,bo on widzial,ze juz nie daje sobie z tym wszystkim rady.Nie bylo ³atwo otworzyc sie przed obc± osoba-a moze w³asnie ³atwiej,bo obca????
Od razu padla diagnoza-moja diagnoza:kocham i nie daje rady odejsc,nawet nie umiem nie odebrac dzwoniacego od niego telefonu.Psycholog uswiadomil mi,ze klamstwa trwaja dlugo,tacy ludzie sie nie zmieniaja(rzeczywiscie),to typy zdobywców,ktorzy nigdy nie zaznaja prawdziwego,szczesliwego zwiazku,bo nie umieja prawdziwie kochac.Fascynuje ich I faza podboju kobiety,pozniej traktuja jak zabawke.Moje odejscie zabolalo Toksycznego,ale nie dlatego,ze nie spotyka sie ze mna(i tak malo sie widywalismy).Poprostu stracil swoj± zabawke i probuje(owa³)j± odzyskaæ.Uswiadomilam sobie,ze pomyli³am wzglêdem pierwszego ch³opaka milosc z przyja¼ni±.Wiem,ze on kocha mnie bardzo mocno,jest idealem,wrecz swietym i przez to dla mnie nudnym.Musialabym zawalczyc o nigo,zeby od nowa zaczac go doceniac-dlatego nie moge byc z nim,bo ja bede osoba dominujac± w nowym-starym zwi±zku.
Napewno wiem 1-nie moge byc z Toksycznym i probuje sie od niego uwolnic-probuje,chociaz chyba bez wiekszych rezultatow,bo rozs±dek mowi-UCIEKAJ,a serce:KOCHAM CIE.
Bêdê walczy³a o swoje szczê¶cie-ale nie przy boku toksycznego,bo wszystko co toksyczne jest zle i niedobre.

katarzyna35k-ce - Pi± Sie 18, 2006 16:09

shad_ow ech .............. samo zycie :(
Dorotka - Sob Sie 19, 2006 13:08

shad_ow napisa³/a:
czasem az za bardzo
no wlasnie, czasem to niby "wiêcej" znaczy du¿o, du¿o gorzej. Mo¿na zameczyc kogos i nawet o tym nie wiedziec. Ja tez nie jestem zastraszon± ma³± dziewczynk± a po 10 latach jednego zwi±zku wpakowa³am siê w kolejny, chyba jeszcze gorszy. "Toksyczny" nie musi znaczyc lania, przemocy i takich tam... wystarczy, ze wykañcza.
katarzyna35k-ce - Sob Sie 19, 2006 13:46

Dorotka napisa³/a:
"Toksyczny" nie musi znaczyc lania, przemocy i takich tam... wystarczy, ze wykañcza.



sk±d¶ to znam :(

Arex30 - Sob Sie 19, 2006 17:37

musze siê nad tym trochê g³êbiej zastanowiæ
jak zbiorê wszystko to napisze c o o tym s±dzê

kobi - Nie Sie 20, 2006 00:25

Taki "toksyczny" ma wp³yw na przysz³e ¿ycie. Je¶li kto¶ siê nad nami znêca fizycznie/psychicznie, rani, wyzywa, to gdy potem otrzymujemy od kogo¶ najszczersze uczucia, to... nie odbieramy ich jako co¶ normalnego, bezinteresownego, ale zupe³nie innego :/ Niestety... :/ Ju¿ to kiedy¶ do¶wiadczy³em i wiem jak to wygl±da... Mo¿na wiele sobie popsuæ... Brak zaufania w bezinteresown± pomoc innych... to wiele niszczy...
asik - Nie Sie 20, 2006 00:55

Toksyczny zwi±zek to taki w którym cz³owiek zatraca sam siebie, jest uzale¿niony od drugiej osoby i nie potrafi siê z tego wyrwaæ..
Piotrulek - Nie Sie 20, 2006 05:28

asik napisa³/a:
Toksyczny zwi±zek to taki w którym cz³owiek zatraca sam siebie, jest uzale¿niony od drugiej osoby i nie potrafi siê z tego wyrwaæ..


bardzo m±drze powiedziane,masz racjê,tak to jest definicja wla¶nie...

Appo - Sob Sie 26, 2006 11:35

Toksyczne zwi±zki siê zdarzaj± ... ale wd³. mnie silnie uzale¿niaj± partnerów od siebie 'rado¶ci±' , ale psuj± od wewn±trz ... ka¿dy chyba prze¿y³ co¶ takiego. Ja osobi¶cie nie ¿a³ujê tego zwi±zku, chociaz od dawna mi mówiono jak jest on postrzegany z zewn±trz.
Jagoda - Czw Pa¼ 12, 2006 11:20

Bardzo ciekawy temat, przemy¶lê... :)
zyio - Pi± Pa¼ 13, 2006 23:47

Gdzies kiedys czyta³em, ¿e mi³o¶æ to nic inego jak wydzielany hormon. Podobno 12 razy silniejszy od amfetaminy, nie orientujê siêw tych narkotycznych specja³ach, ale skoro ludzie nie potrafia odstawiæ narkotyku to jak odstawiæ cz³owieka od któego jest siê uzaleznionym i to 12krotnie mocniej. Podobno stê¿enie tego hormonu spada po 2-3 latach zwi±zku i przechodzi w inny s³±bszy, aczkolwiek wydzielany juz do koñca ¿ycia. Dlatego statystycznie najwiêcej rozwodów notuje siê po 2-3 latach zwi±zku, natomiast dobrane pary które przetrwaj± ten okres maj± bardzo du¿e szanse na mi³o¶æ do koñca zycia.

I b±d¼ tu m±dry w mi³ostkach... :hyhy: pozdrawiam

shad_ow - Sro Lut 21, 2007 22:19

Appo napisa³/a:
Toksyczne zwi±zki siê zdarzaj± ... ale wd³. mnie silnie uzale¿niaj± partnerów od siebie 'rado¶ci±' , ale psuj± od wewn±trz ... ka¿dy chyba prze¿y³ co¶ takiego. Ja osobi¶cie nie ¿a³ujê tego zwi±zku, chociaz od dawna mi mówiono jak jest on postrzegany z zewn±trz.


Ja osobi¶cie te¿ nie ¿aluje zwi±zków.By³y leprze i gorsze ale nie ¿aluje,z ka¿dego cos po¿ytecznego cz³owiek wyciaga ....

shad_ow - Sro Lut 21, 2007 22:21

asik napisa³/a:
Toksyczny zwi±zek to taki w którym cz³owiek zatraca sam siebie, jest uzale¿niony od drugiej osoby i nie potrafi siê z tego wyrwaæ..


Zdecydowanie sie z Toba zgadzam ... :cwaniak:

Szamanka - Sro Lut 21, 2007 22:34

Niestety w takim zwiazku nie jest latwo zyc. Taka osoba zastanawia sie czy z kims innym byla by szczesliwsza.Mozna zauwazyc, ze na zewnatrz nie daja po sobie poznac, ze cos jest nie tak, zawsze usmiechniete, radosne i niekiedy nikt sie nie domysla w jakiej zyja trudnej sytuacji. Rozmowy czy jakiekolwiek argumenty nie trafiaja do drugiej osoby, wiec zaczyna sie walczyc aby przekonac partnera do swoich potrzeb....jesli sie uda mozna powiedziec, ze sie wygralo, niestety zdaza sie to zadko i wtedy najlepiej jest sie wycofac.
Gdzies sie tam klebia sie mysli o odejsciu, lecz niestety nie jest to takie proste jak by sie wydawalo....bo przeciez tyle samo te osoby cos laczy co rodziela.
Niekiedy sa to przezyte wspolne lata, ze trudno sobie wyobrazic zycie osobno.Dlatego zyjac caly czas w stalej dysharmonii i w takim stanie nie jest latwo podjac decyzje.
Czasem tez tkwi gdzies cicha nadzieja, ze cos sie zmieni, ze dawane obietnice to nie tylko slowa, ze gdy nadchodza te dobre dni to zastanawiamy sie czy to wlasnie teraz czy to wszystko sie zaczyna

dade - Pi± Lut 23, 2007 10:28

Szamanka, w 100% sie z toba zgadam ... sam lepiej bym tego nie uj±³ :zawstydzony:
Olaa - Pi± Lut 23, 2007 14:52

ja mam ju¿ jeden toksyczny zwi±zek za soba- chyba bardziej toksycznego w ¿yciu ju¿ nie prze¿yjê!! z jednego sie bardzo cieszê, ¿e ju¿ jest totalnie zakoñczony i ja osobi¶cie tego zwi±zku bardzo za³uje - bardzo bardzo niszcz±cy i przykry - i prawdopodobnie gdybym mia³a obecn± ¶wiadomo¶æ i mo¿liwo¶c cofniêcia siê w czasie- nigdy bym znajomo¶ci nie rozwinê³a i zazdroscze tym, którzy mog± powiedzieæ, ¿e takiego zwi±zku nie ¿a³uj± i ¿e wyci±gnêli wnioski...ja same negatywne niemal¿e..pewnie w jakim¶ stopniu mog± okazaæ siê po¿yteczne w przysz³o¶ci....napewno nauczy³am siê jednego.. nie ufaæ p³ci mêskiej...mo¿e siê to zmieni mo¿e nie... z pewno¶ci± ten najgorszy zwi±zek odcisn±³ olbrzymie negatywne piêtno na mojej psychice. :dobani: Zwi±zek by³ toksyczny pod tym wzglêdem, i¿ ja cz³owieka pokocha³am podczas gdy sie okaza³o, ¿e by³am jedynie zabawk± kilkumiesiêczn±. Có¿...najwa¿niejsze ¿e to ju¿ za mn±- bo to chyba najbardziej przykre do¶wiadczenie w ca³ym moim ¿yciu. Z pewno¶ci± toksyczne zwi±zki s± trudne bo ciê¿ko z nich wybrn±æ, tak jak pisa³a Asik - uzale¿niaj±- mnie uzale¿ni³, podczas gdy druga strona siê ¶wietnie bawi³a stwarzaj±c odpowiednie pozory- i nie wiem jak szybko bym siê ze wsyztskim do koñca upora³a gdyby nie pewne fakty <szokuj±ce> które ujrza³y ¶wiat³o dzienne... teraz jestem ju¿ zadowolona bo wiem ¿e nie pozwolê na to, ¿eby co¶ takiego siê powtorzy³o w moim ¿yciu :)
shad_ow - Pi± Lut 23, 2007 18:35

Olaa napisa³/a:
zazdroscze tym, którzy mog± powiedzieæ, ¿e takiego zwi±zku nie ¿a³uj± i ¿e wyci±gnêli wnioski...


Olaa masz juz doswiadczenie i wiesz co mozesz a czego nie,co powinnas a na co sobie nie pozwolisz ... Usiadz na spokojnie i przemysl ten czas jak bylo,spojrz na to obiektywnie a zauwazysz napewno cos,czego unikniesz a co przyda Ci sie w przyszlym zwiazku :idea: ... :cwaniak:
Czasem wnioski wyciaga sie po latach ... :oczami:

shad_ow - Pi± Lut 23, 2007 18:43

ziutek997 napisa³/a:
shad_ow uwa¿am, ¿e z wielu sytuacji jest dobre wyj¶cie i na pewno s± sposoby na pozbycie siê tego "wirusa". Mo¿e nawet czêsto obie strony tego chc±, ale nie potrafi± siê na to zdobyæ... Nie nale¿y patrzeæ tylko na koniec swojego nosa a najwa¿niejsze to rozmawiaæ. Moim zdaniem w³a¶nie przez rozmowê mo¿na unikn±æ albo rozwi±zaæ wiêkszo¶æ konfliktów i problemów.


Myslimy identycznie ... :ok: Tylko latwo o tym mowic gorzej zrobic ... :mur: Osobiscie zawsze jestem otwarta na rozmowy,staram sie rozmawiac do tej pory az sytuacja jest jasna jak slonce :hyhy: .. Lecz czasem walcze z wiatrakami ... :zalamany:

shad_ow - Pi± Lut 23, 2007 18:44

Szamanka napisa³/a:
Niestety w takim zwiazku nie jest latwo zyc. Taka osoba zastanawia sie czy z kims innym byla by szczesliwsza.Mozna zauwazyc, ze na zewnatrz nie daja po sobie poznac, ze cos jest nie tak, zawsze usmiechniete, radosne i niekiedy nikt sie nie domysla w jakiej zyja trudnej sytuacji. Rozmowy czy jakiekolwiek argumenty nie trafiaja do drugiej osoby, wiec zaczyna sie walczyc aby przekonac partnera do swoich potrzeb....jesli sie uda mozna powiedziec, ze sie wygralo, niestety zdaza sie to zadko i wtedy najlepiej jest sie wycofac.
Gdzies sie tam klebia sie mysli o odejsciu, lecz niestety nie jest to takie proste jak by sie wydawalo....bo przeciez tyle samo te osoby cos laczy co rodziela.
Niekiedy sa to przezyte wspolne lata, ze trudno sobie wyobrazic zycie osobno.Dlatego zyjac caly czas w stalej dysharmonii i w takim stanie nie jest latwo podjac decyzje.
Czasem tez tkwi gdzies cicha nadzieja, ze cos sie zmieni, ze dawane obietnice to nie tylko slowa, ze gdy nadchodza te dobre dni to zastanawiamy sie czy to wlasnie teraz czy to wszystko sie zaczyna



Swietnie Cie rozumiem ...

katarzyna35k-ce - Wto Lut 27, 2007 19:34

shad_ow napisa³/a:
Lecz czasem walcze z wiatrakami ...

moze dlatego bo nie chcesz zrozumiec "wiatraków"? :/

Szamanka - Sro Lut 28, 2007 10:34

Zachodzi wiec pytanie...dlaczego sie zgadzamy na taki zwiazek, wiedzac doskonale, ze to " walka z wiatrakami, ktorych nie chce sie zrozumiec?

Okazuje sie, ze witamina "M", ktorej nie mozna kupic w aptece jest tak wazna w naszym zyciu. A przeciez tak niewiele trzeba, zeby ja dac drugiej osobie.
Ale przy tym potrzebna jest tez wzajemna chec zrozumienia i wybaczenia, a nie wracania bez przerwy do tzw. "swoich racji".

katarzyna35k-ce - Sro Lut 28, 2007 10:48

Szamanka napisa³/a:
chec zrozumienia i wybaczenia, a nie wracania bez przerwy do tzw. "swoich racji".

swiete s³owa. czesto w³asnie przez " dopiecie swego" tracimy u tej 2 osoby wiele. Pozatym czesto zadawane pytanie po co tkwic w takim zwiazku? A jak nie tkwic skoro tak bardzo sie kocha ta 2 osobe...?

Szamanka - Sro Lut 28, 2007 10:55

Czasami jednak to juz nie uczucie tak mocno trzymie kogos przy drugiej osobie......ono niekiedy zdazylo sie juz wypalic i nie zostalo nic z tego co jeszcze pare lat temu sie czulo.
Tak jak wspomnialam to wspolne lata, to dorobek zycia, sprawy materialne sa przyczyna, ze czlowiek nie potrafi sie jakos z takiego zwiazku uwolnic i tkwi w nim, budzac sie rano z nadzieja i zasypiajac obiecujac sobie, ze jutro cos sie z tym zrobi....tylko, ze z dnia na dzien jest trudniej o decyzje....a moze poprostu trzeba do tego by taki zwiazek zakonczyc dojrzec?

Dorotka - Sro Lut 28, 2007 11:03

Szamanka napisa³/a:
sprawy materialne sa przyczyna, ze czlowiek nie potrafi sie jakos z takiego zwiazku uwolnic i tkwi w nim, budzac sie rano z nadzieja i zasypiajac obiecujac sobie, ze jutro cos sie z tym zrobi....tylko, ze z dnia na dzien jest trudniej o decyzje....a moze poprostu trzeba do tego by taki zwiazek zakonczyc dojrzec?

a jak ju¿ dojrzeje, machnie rêk± na sprawy materalne i ca³± resztê, "uwolni siê", zakoñczy taki zwi±zek to mo¿e siê okazaæ, ¿e po roku wraca bo...
katarzyna35k-ce napisa³/a:
tak bardzo sie kocha ta 2 osobe...
mo¿e to ju¿ nie jest ten sam zwi±zek chocia¿ z t± sam± osob±, mo¿e taki kopniak, pozbycie siê wszystkiego i roczna przerwa pozwalaj± pozbyæ siê toksyn - ale równie dobrze mo¿e po pierwszym etapie euforii znowu bêdzie jako¶... nie tak? Ryzyk fizyk - w uczuciachnie ma ¿adnych gwarancji niestety.
Bot - Sro Lut 28, 2007 12:34

Szamanka napisa³/a:
dlaczego sie zgadzamy na taki zwiazek, wiedzac doskonale, ze to " walka z wiatrakami


Sam siê nad tym zastanawiam... podobno to jaki¶ narkotyk 12 razy silniejszy od heroiny.... Tak to sobie t³umacze :] bez tego ¿ycie by³oby ³atwiejsze....

Anula - Czw Mar 01, 2007 11:49

khaman napisa³/a:
bez tego ¿ycie by³oby ³atwiejsze....

no w³asnie :/

ansc - Pi± Mar 02, 2007 12:26

Ja jeszcze ci±gle tkwie w takim zwi±zku i niestety jestem uzale¿niona od tych toksyn, by³am nimi karmiona od dziecka bo moi rodzice równie¿ byli toksyczni, zosta³o mi wpojone, i¿ nie jestem nic warta, a ludziska potrafi± to wspaniale wyczuæ i wykorzystaæ, dlatego miêdzy innymi strasznie bojê siê ludzi ( okropnie to brzmi). Czêsto w totalnym rozbiciu, przebiega mi przez g³owê tysi±ce pomys³ów pocz±wszy od samobójstwa poprzez ucieczkê, rozpoczêcia ¿ycia poraz kolejny od nowa, brak si³y, po zemstê i postêpowanie tak jak to sobie wyobra¿a mój partner czyli robiæ to o co mnie ci±gle oskar¿a. W tym wszystkim s± jeszcze dzieci, które przynosz± rado¶æ ale czêsto bezradno¶æ i ¶wiadomo¶æ ¿e ci±gle nara¿a siê je na wahania emocjonalne za¶ z drugiej strony gdybym z nimi odesz³a one znów mia³y by do mnie ¿al ¿e s± odzielone od ojca, ci±gle w tym tkwie i nie potrafiê siê uwolniæ, b³êdne ko³o. Chcia³abym byæ na to wszystko obojêtna ale nie potrafiê.
Anula - Pi± Mar 02, 2007 13:11

ansc napisa³/a:
Chcia³abym byæ na to wszystko obojêtna ale nie potrafiê.

niestety jestesmy tak skonstruowani ze nie jestesmy w stanie byæ obojêtni na takie sprawy, ból i rozdarcie w ¶rodku nie pomagaja w podjêciu s³usznej decyzji. Toksyczni stajemy sie sami dla siebie. Tylko nieliczne jednostki wydawaæ by sie mog³o ze ociekaja obojêtno¶ci± , ale czy napewno?
Mi z tych wszytskich toksyn uda³o sie wyjsc obronna rek± ale niektóre sprawy ci±gn± sie za mna i ciagn±æ bêd± az do konca :/

Bot - Pi± Mar 02, 2007 14:51

ansc, tu siê k³ania pomoc psychologa... Wiem u nas to nienormalne ale w cywilizowanym ¶wiecie (no mo¿e przesadzi³em - w USA) wielu ludzi korzysta z pomocy specjalisty.
ansc - Pi± Mar 02, 2007 18:06

khaman napisa³/a:
ansc, tu siê k³ania pomoc psychologa... Wiem u nas to nienormalne ale w cywilizowanym ¶wiecie (no mo¿e przesadzi³em - w USA) wielu ludzi korzysta z pomocy specjalisty.

Dziêki za radê, jak na razie to tylko sie umawiam z psychologami i przek³adam spotkania :]

Arex30 - Pi± Mar 02, 2007 18:15

ansc, trzeba zaryzykowac
Napewno bydzie lepiej
Trzeba tylko chcieæ!!!

ansc - Pi± Mar 02, 2007 18:23

Arex30 napisa³/a:
ansc, trzeba zaryzykowac
Napewno bydzie lepiej
Trzeba tylko chcieæ!!!

Niczym nie ryzykuje i wiem ¿e muszê sobie pomóc bo nikt tego za mnie nie zrobi, ja bardzo chce. Tylko chcieæ a móc to dwie ró¿ne sprawy. Siedzê w³asnie z chorymi dzieciakami od przesz³o tygodnia sama maj±c 39 stopni gor±czki, tylko te¶ciowa siê zainteresowa³a jak sobie radzê, bo ch³op tylko przychodzi i chce je¶æ i znów wychodzi i ma wszystko w D.... Sorki ale chyba ju¿ bredzê przez t± gor±czkê ;)

shad_ow - Nie Mar 04, 2007 20:53

katarzyna35k-ce napisa³/a:
shad_ow napisa³/a:
Lecz czasem walcze z wiatrakami ...

moze dlatego bo nie chcesz zrozumiec "wiatraków"? :/


Rozumiem o co chodzi ...
Wiec odpowiem tak ...
A moze wiatrak dostal takiego pêdu ze nie potrafi lub nie ma odwagi sie teraz zatrzymac ... hm :cool:
Bo czasem lepiej sie rozpedzic i mknac niz zatrzymac sie i zrozumiec ... :cwaniak:

Bot - Nie Mar 04, 2007 21:24

ansc napisa³/a:
przek³adam spotkania


No i co... trzeba ci nakopaæ chyba ;) Wiem, najgorzej siê do czego¶ zmobilizowaæ :P

Lama71 - Pi± Mar 09, 2007 13:21

Wszytkim zainteresowanym polecam. Cyba najlepsza jak± przeczyta³em w tym temacie. I nie sugerujcie siê tytu³em, choæ jest on trafny. Napiszê w temacie parê s³ów, jak bêdzie chwilka.
Susan Forward "Toksyczni rodzice"
Cytat:
Olaa pisze : teraz jestem ju¿ zadowolona bo wiem ¿e nie pozwolê na to, ¿eby co¶ takiego siê powtorzy³o w moim ¿yciu

kiedy¶ pewna przyjació³ka t³umaczy³a mi, jak dzia³a pewien mechanizm, który na pozór jest obronny, w rzeczywisto¶ci prowadzi w bagno. Krótko mówi±c, - masz nadziejê, ale czy siê ustrzerzesz, nie zale¿y wcale od tego, jak bardzo bêdziesz siebie zapewniaæ.

Lama71 - Pi± Mar 09, 2007 18:43

Cytat:
Ja jeszcze ci±gle tkwie w takim zwi±zku i niestety jestem uzale¿niona od tych toksyn, by³am nimi karmiona od dziecka bo moi rodzice równie¿ byli toksyczni, zosta³o mi wpojone, i¿ nie jestem nic warta, a ludziska potrafi± to wspaniale wyczuæ i wykorzystaæ, dlatego miêdzy innymi strasznie bojê siê ludzi ( okropnie to brzmi). Czêsto w totalnym rozbiciu, przebiega mi przez g³owê tysi±ce pomys³ów pocz±wszy od samobójstwa poprzez ucieczkê, rozpoczêcia ¿ycia poraz kolejny od nowa, brak si³y, po zemstê i postêpowanie tak jak to sobie wyobra¿a mój partner czyli robiæ to o co mnie ci±gle oskar¿a. W tym wszystkim s± jeszcze dzieci, które przynosz± rado¶æ ale czêsto bezradno¶æ i ¶wiadomo¶æ ¿e ci±gle nara¿a siê je na wahania emocjonalne za¶ z drugiej strony gdybym z nimi odesz³a one znów mia³y by do mnie ¿al ¿e s± odzielone od ojca, ci±gle w tym tkwie i nie potrafiê siê uwolniæ, b³êdne ko³o. Chcia³abym byæ na to wszystko obojêtna ale nie potrafiê.

]
Có¿, znam podobny problem do tego, o którym piszesz. Dla mnie to nie jest pojête, nie rozumiem Twojego toku my¶lenia. W³a¶nie taki zwi±zek najbardziej ude¿a w dzieci. One nie mog± (puki co) odej¶æ, musz± w tym tkwiæ. Sk±d wiesz, ¿e mia³y by ¿al do Ciebie? Rozmawia³a¶ z nimi o tym, a mo¿e s± za ma³e, ¿eby o tym rozmawiaæ? WIesz, nie znam Ciebie, ale dam Ci przyk³±d mojej znajomej. ¯yje z takim dupkiem, który j± leje. Ot tak, dla sportu. Choæ nie do koñca dla sportu. On j± upokarza, pokazuje ¿e nic nie jest warta (dok³±dnie to co piszesz). I maj± córkê, teraz ju¿ nastoletni±. Ten (...) ci±gle jej wmawia, ¿e jest g³upia, brzytka, nie nadaje siê do niczego itd. Ona rozmawia³a z córk± o odej¶ciu. Nawet chcia³a. Powiesz.. no tak, gdzie mam odej¶æ. Z ¿on± proponowali¶my jej pomoc, prawn±, moraln±, jak± tylko by chcia³a. Teraz ma mo¿liwo¶æ wyjazdu do pracy, za³atwiona praca, mieszkanie. Problem to jêzyk, ale ma mieæ podstawy. I to te¿ jej za³atwiê. I wiesz co? A no nic. Za³atwi³em jej wizytê w O¶rodku Interwencji Kryzysowej, pogada³em z tymi paniami (nie wi gliwicach), da³em jej namiary na nie, telefon, nazwisko, kiedy i jak siê skontaktowaæ. I co? I nic. Wyja¶nij mi, w czym rzecz, bo dla mnie jest to czarna magia. Ten jej ma³¿onek jest nikim, ¿adny kasiasty facecik. Jest zerem, i ¿eby to ukryæ, musi innych sprowadzaæ do swego poziomu, a ¿e jest prawie na dnie, zatem sprowadza innych ni¿ej. To nie uzale¿nienie, to.. no w³a¶ñie..
I ta dziewczynka w tym wszystkim.

ansc - Pi± Mar 09, 2007 19:01

Lama71 napisa³/a:
. Dla mnie to nie jest pojête, nie rozumiem Twojego toku my¶lenia.

Ja te¿ nie ;)
Lama71 napisa³/a:
W³a¶nie taki zwi±zek najbardziej ude¿a w dzieci. One nie mog± (puki co) odej¶æ, musz± w tym tkwiæ. Sk±d wiesz, ¿e mia³y by ¿al do Ciebie? Rozmawia³a¶ z nimi o tym, a mo¿e s± za ma³e


Wiem o tym dobrze bo ju¿ na starszym synu(6 lat) siê to odbi³o, ja nie jestem bez winy gdy¿ czêsto postêpowa³am tak jak m±¿ z dzieckiem poprostu jestem ju¿ zbyt nerwowa, jak m±¿ zaczyna to ja siê tym wszystkim napedzam i niestety cierpi± najs³absi, dzieci s± zbyt ma³e ¿eby do koñca zrozumia³y to co siê dzieje, z synem próbowa³am o tym rozmawiaæ ale on tego nie mo¿e zrozumieæ jest zbyt ma³y i chce mieæ oboje rodziców których bardzo kocha. Dzieci s± w tym wieku kiedy chc± mieæ wszystko pouk³adane, wszystko na swoim miejscu itd. mimo ¿e staram siê aby wszystko by³o OK, ¿eby czu³y siê bezpiecznie ale to nie jest takie proste, nie radzê sobie sama ze sob± a có¿ dopiero z dzieæmi.
Tak jak wspomnia³ khaman najpierw musze zacz±æ od siebie, jak bêdê silna i pewna siebie, wtedy bêdê mog³a uk³adaæ swoje ¿ycie, inaczej bêdê niestety w tym dalej tkwiæ. I tak jak wspomnia³am na pocz±tku nikt mnie nie bêdzie rozumia³ a ja siebie tym bardziej a inni to bêd± wykorzystywaæ.

Lama71 - Sob Mar 10, 2007 18:10

ansc - masz synka w wieku mojego synka ;)

Powiem Ci tak: rozmawiaj±c w tym O¶rodku Interwencji, kobieta zapyta³a mnie od razu - czy ona napewno tego chce. I wtedy przyznam, ¿e mnie trochê zatka³o. Teraz ju¿ lepiej to pytanie rozumiem, choæ zaznaczê, ¿e toksyczno¶æ o której tu jest mowa, znam z przyk³adów innych. Choæ o innego rodzaju toksyczno¶ciach, ksi±¿kê bym pewnie napisa³.
Pewnie ju¿ tysi±ce podobnych rad s³ysza³a¶, ale... ale us³yszysz jeszcze raz. Napisa³a¶ :
Cytat:
jak na razie to tylko sie umawiam z psychologami i przek³adam spotkania :]

nie umawiaj siê z psychologami, bo jak trafisz na kiepskiego (co wcale nie jest takie nieprawdopodobne), to wpadniesz w jeszcze wiêkszy kana³. A co zrobiæ? Pomy¶l o nastêpuj±cym rozwi±zaniu - id¼ pogadaæ, w takim w³a¶nie o¶rodku interwencji. Anonimowo. Nawet nie musisz i¶æ w Gliwicach. Przyjm± Ciê, w tym sensie ¿e pogadaj± z Tob±. Skontaktuj± Ciê z innymi kobietami, w podobnej sytuacji, które staraj± siê wyj¶æ, któe wysz³y. Bêdziesz mia³a wsparcie ludzi którzy doskonale Ciê rozumiej±, a nie jakich¶ jak ich nazywam (i siebie do nich zaliczam) "wsiowych psychologów". To nic nie kosztuje, niczym nie ryzykujesz. Zawsze mo¿esz powiedzieæ see you in next... Taki cytat z Chiñskiej, Japoñskiej czy jakiej¶ tam filozofii: "¿eby gdzie¶ doj¶æ, trzeba wyruszyæ w drogê" :zabawa: A ta droga czasem jest prostrza, ni¿ s±dzisz. Ale czasem wrêcz przeciwnie. :help: ??

ansc - Sob Mar 10, 2007 18:46

Ja to wszystko wiem, naprawde dziekujê za radê ale ja jestem bardzo skomplikowan± maszyneri± ró¿nych odczuæ a na dodatek boj±c± siê wszystkiego i strasznie leniw± ;) Dlatego sie tak kamuflujê. Wiêc tak jak piszesz, komu w drogê temu .... ;)
Lama71 - Pon Mar 12, 2007 15:05

ansc napisa³/a:
Ja to wszystko wiem, naprawde dziekujê za radê ale ja jestem bardzo skomplikowan± maszyneri± ró¿nych odczuæ a na dodatek boj±c± siê wszystkiego i strasznie leniw± ;) Dlatego sie tak kamuflujê. Wiêc tak jak piszesz, komu w drogê temu


nie masz za co dziêkowaæ. To forum, a ja siê jedynie wypowiadam. Nawet mi nie przysz³o do g³owy, aby siê dowiadywaæ kim jeste¶. ALe wiem jedno, w takich sytuacjach najwa¿niejsze jest wspracie. Rozumiem, ¿e siê boisz, ale rozumiem te¿, ¿e nie dosz³a¶ jeszcze do granicy wytrzyma³o¶ci. A taka istnieje. Za ni± jest albo deprecha i zamobójstwo, albo deprecha i alkohol, albo czysta deprecha, albo... rozwi±zanie.
W ka¿dym razie, nie jeste¶ jedyna, i nie jedna z takiego szamba wysz³a. Tak czy inaczej skrzywiona.
Ale zastanów siê jednak nad dzieckiem. Psychikê ma ju¿ ukszta³towan±, a co dalej...??
Tak czy siak, keep the faith :kwiatek:

Szamanka - Pi± Maj 04, 2007 18:30

Ciagle mowimy o zwiazkach miedzy kobieta a mezczyzna

a co jesli istnieje toksyczna milosc rodzicielska? czy mozna to nazwac, ze jest nadopiekunczy?
Jest przeciez roznica pomiedzy tym, ze od czasu do czasu kazdy rodzic troche "przesadza" w trosce o dziecko, a takim rodzicem, ktory KOTROLUJE swoje dziecko - stale i we wszystkim.

ansc - Nie Maj 06, 2007 15:56

Szamanka napisa³/a:
a co jesli istnieje toksyczna milosc rodzicielska?

W³a¶nie ci±gle nie mogê siê uporaæ z "toksyczno¶ci±" moich rodziców, raczej nie mo¿na nazwaæ tego " toksyczn± mi³o¶ci±, wrêcz przeciwnie. Coraz czê¶ciej dochodzê do wniosku ¿e oni s± przyczyn± tego ¿e jestem psychicznym wrakiem. Ale jutro w koñcu ide na wizytê do specjalisty trzymajcie kciuki, jestem okropnie rozbita i chyba tam siê rozlecê ju¿ zupe³nie, ale co tam.

Lama71 - Czw Lip 10, 2008 21:47

tak mi siê przypomnia³ dzisiaj wieczorem ten topic.
ansc - pomog³o Ci?

ansc - Pi± Lip 11, 2008 14:29

Niestety nie dosz³am do specjalisty, ale zaczê³am za to chodziæ z synem bo sie moczy w nocy. No i przyczyna jest oczywista tylko jak tu teraz namówiæ drug± po³owê ¿eby posz³a równie¿ i zobaczy³a dlaczego wychowujemy nastêpne pokolenie które nie radzi sobie w ¿yciu. Co sie tyczy wraka psychicznego którym by³am jeszcze pó³ roku temu to bardzo pomog³a mi zmiana otoczenia, tzn. przeprowadzka, swój ogródek, chod¼ widzê ¿e to tylko ucieczka od problemu z którym sobie nadal nie radzê.
nowakm - Wto Wrz 30, 2008 14:08

ansc - znajd¼ wreszcie czas dla siebie, dzieci s± najwa¿niejsze i zawsze na pierwszym miejscu, ale je¿eli nie zaczniesz "naprawiaæ" i uleczaæ najpierw siebie - dzieci z tego te¿ nie wyci±gniesz :/ specjali¶ci pomog± im owszem, ale jak d³ugo mo¿na wytrzymaæ w takim zwi±zku?? jak d³ugo mo¿na pozwalaæ siê poni¿aæ i upokarzaæ?? Taka burza emocji musi siê odbiæ na dzieciach, w przysz³o¶ci us³yszysz od nich, ¿e prze¿y³y traumê w dzieciñstwie, z powodu rodziców i ich toksycznego zwi±zku, w którym z reszt± tkwi³y razem z nimi.
Nie wiem, oczywi¶cie jak daleko sprawy posunê³y siê w Twoim przypadku, ale jedno jest pewne - dopóki dzieci s± ma³e, trzeba zapewniæ im maksimum szczê¶liwego i beztroskiego dzieciñstwa. W toksycznych zwi±zkach nie ma miejsca na takie. Dlatego pos³uchaj rad, jakich Ci ludzie udzielaj± i mo¿e skorzystaj w koñcu z nich, ale przede wszystkim rozlicz siê z w³asnym sumieniem, i wtedy zdecydujesz, co jest dla Ciebie i dzieci najlepsze.

¯yczê Ci powodzenia.

ansc - Sro Pa¼ 01, 2008 19:31

dziêkujê za rady, s± m±dre ale trudne do zrealizowania, w³asciwie mam wszystko - czego ona jeszcze chce, ju¿ s³yszê w g³owie. Narazie jakos leci, czytam m±dre ksi±¿ki itp ;)
shad_ow - Pon Gru 21, 2009 12:24

Czasami wydaje nam siê, ¿e mieszka w nas dwóch ró¿nych ludzi. Jeden, który wszystko doskonale czyni i tego cz³owieka prezentujemy ¶wiatu. Jest te¿ i ten drugi, którego siê wstydzimy, i tego ukrywamy. W ka¿dym cz³owieku istnieje co¶ takiego jak wewnêtrzny dysonans i niespójno¶æ. Ka¿dy chcia³by byæ dobry, a jedynie dokonuje czynów, których sam czêsto nie rozumie. [ ... ]



Phil Bosmans

zbyszek02 - Pi± Gru 25, 2009 12:26

Osoby które ze sob± chodz±,spotykaj± siê od czasu do czasu,randkuj±.Uwa¿aj± siê za zakochanych nie widz±c ¶wiata poza sob± .Powinni zamieszkaæ w jakim¶ pokoiku najlepiej 15m2 ze wspóln± ³azienkom i wpóln± kuchni±.A najlepiej z kochan± rodzink±,która wie lepiej wszystko.I jak wytrzymaj± rok ze sob± bez k³ótni o cokolwiek,wtedy prosze bardzo niech siê ¿eni±, najlepiej te¿ ¿eby mieli ju¿ dobre rozeznanie o sobie .Wtedy bêd± widzieli co to znaczy prawdziwe ¿ycie.Jeszcze dotego jak siê na³o¿± zawodowe i zdrowotne problemy i to wszystko przetrwaj±.Sukces murowany.100% ¿e nie bêdzie to zwi±zek toksyczny.)
Lama71 - Pi± Gru 25, 2009 16:02

Oj zbyszek52 ... naprawdê tak my¶lisz?
Czy naprawdê uwa¿asz, ¿e je¶li:
zbyszek02 napisa³/a:
.Powinni zamieszkaæ w jakim¶ pokoiku najlepiej 15m2 ze wspóln± ³azienkom i wpóln± kuchni±.A najlepiej z kochan± rodzink±,która wie lepiej wszystko.I jak wytrzymaj± rok ze sob± bez k³ótni o cokolwiek,wtedy prosze bardzo niech siê ¿eni±,

to to gwarantuje nietoksyczno¶æ zwi±zku? ¯eby co¶ wiedzieæ o sobie, trzeba mimo wszystko wiedzieæ, jak siê zachowujemy w tzw. trudnych sytuacjach, i nie mam tu na my¶li mamusi która wie lepiej jak po¶cieliæ ³ó¿ko, albo co kochana córeczka powinna mieæ za status, ale trudnych w sensie w³a¶nie k³ótni. Umiejêtno¶ci porozumienia, rozwi±zywania problemów, a nie bawienie siê bezduszn± istotê, której nic nie rusza.
Zauwa¿, ¿e wiele toksycznych zwi±zków zaczyna siê od ... choæby karczemnej awantury, albo z pozoru niewinnego strza³u w twarz, lub gdzie¶ indziej. Generalnie przekroczenia bariery. I tego, co zrobi druga strona. Przemocowcy czêsto oplataj± ofiarê, zanim pokarz± prawdziwe oblicze. S± mili, sympatyczni, ale krok po kroku zamykaj± ofiarê w czym¶ w rodzaju niewidzialnej klatki.
To, ¿e kto¶ sie nie wkurzy, mieszkaj±c w takim ¶cisku, bior±c pod uwagê tê jak to nazwa³e¶ "rodzinkê kochan±" powinno byæ raczej sygna³em alarmowym. No. chyba ¿e to jaki¶ idea³.

katarzyna35k-ce - Nie Lut 07, 2010 12:58

Przemocowcy czêsto oplataj± ofiarê, zanim pokarz± prawdziwe oblicze. S± mili, sympatyczni, ale krok po kroku zamykaj± ofiarê w czym¶ w rodzaju niewidzialnej klatki.
Te¿ tak mo¿e byæ , najczê¶ciej jednak polega to na psychicznym uzale¿nianiu od swojej osoby, czesto tacy ludzie mowia æi ze jestes nikim , ze do niczego sie nie nadajesz tylko po to by za chwile Cie przytulic i powiedziec ze " ja Ci pomoge , tylko ja Cie rozumiem, tylko ze mna bedzie Ci najlepiej" Czesto tez manipuluja .Co do rêkoczynów - tez s± i takie osobniki. Wszystko jednak sprowadza sie do gry psychologicznej. Wyrwaæ sie ofiarom z takiego zwi±zku jest strasznie trudno .

zbyszek02 - Sro Lut 10, 2010 10:29

:P :P ¯ycie to nie pomidory,które zjesz i wydalisz,¿ycia nie wydalisz.Znale¶æ dobr± partnerkê,patnera,to trzeba zje¶æ kilo soli,a i tak siê nie znajdzie.Prêdzej wygra siê w totka ni¿ znajdzie siê doskona³ego partnera do ¿ycia,który bêdzie wzorem cnót.Ka¿dy ma swoje drugie ja,jeden mniej drugi wiêcej.Ale najlepszym sprawdzianem jest trudne ¿ycie,gdzie cz³owiek potrzebuje drugiego cz³owieka w doli i nie doli.Jak to mówi± przyjació³ poznaje siê w biedzie.
Lama71 - Czw Lut 11, 2010 00:39

Monique napisa³/a:
potrafia sprowadzic czlowieka do bagna.. po to zeby zbudowac swoje szczescie


i tu siê grubo mylisz. Oni nie wiedz± czym jest szczê¶cie. CHoæ pozornie wydaje siê, ¿e w³a¶nie to. Ale ca³a ta gra bardzo czêsto wynika z ukrytych lêków.

katarzyna35k-ce - Pi± Lut 12, 2010 20:34

Lama71 napisa³/a:
Monique napisa³/a:
potrafia sprowadzic czlowieka do bagna.. po to zeby zbudowac swoje szczescie


i tu siê grubo mylisz. Oni nie wiedz± czym jest szczê¶cie. CHoæ pozornie wydaje siê, ¿e w³a¶nie to. Ale ca³a ta gra bardzo czêsto wynika z ukrytych lêków.


Bardzo dobre spostrze¿enie, tacy ludzie nie s± nigdy szczê¶liwi!

ziutek997 - Sob Lut 13, 2010 09:54

Mnie najbardziej dra¿ni jak s³yszê jak kobiety spotkaj± siê i narzekaj± na swoich "ch³opów": bo on taki, ¶maki czy owiaki!
Naprawdê idea³y nie istniej±, i nie znaczy to wcale ¿e ¿ycie jest do dupy. Bycie razem nie polega tyko na czerpaniu ze zwi±zku, ale tak¿e wzajemnym zrozumieniu swoich potrzeb i daniu równie¿ czego¶ od siebie. W ¿yciu nie mo¿na wci±¿ tylko oczekiwaæ i mieæ postawy roszczeniowej, nie na tym polega mi³o¶æ.

Podobnie wygl±da oczywi¶cie sprawa u mê¿czyzn bo nie mo¿na generalizowaæ... chocia¿ z w³asnych do¶wiadczeñ uwa¿am ¿e kobiety wiod± w tym prym.

rainman - Sro Lut 17, 2010 01:26

Monique napisa³/a:
Kasia masz racje.. tak wlasnie dzialaj podstepni manipulatorzy :( tacy sa najgorsi.. potrafia sprowadzic czlowieka do bagna.. po to zeby zbudowac swoje szczescie


Sk±d takie wnioski? Budowa szczê¶cia na cudzej krzywdzie nigdy nie wychodzi. Co innego gdy ta osoba zosta³a wcze¶niej zmanipulowana przez kogo¶... Wtedy to raczej wygl±da na uwolnienie siê z "wirtualnego ¶wiata" który nie istnieje...

Lady Nyks - Czw Lut 18, 2010 13:26

Zaraz zaraz. Przychodzi sobie pan i w³adca do domu. Nie musi sprz±taæ. Nie musi praæ, myæ, nic nie musi, nawet nie musi siê dzieæmi zajmowaæ. W pewnym sensie jest wolny. Od wszelkich obowi±zków. Zamiast kuchni, ma restauracjê, nawet widelca sobie nie przynosi, bo ¿onê ma od tego. A jak mu siê postawi zupê przed nosem, to wiecie co mówi w tej sytuacji. Za du¿o soli.
To oczywi¶cie pewne przejaskrawienie, ale taki tyran robi w domu to co chce, bo sobie to wywalczy³. biciem, krzykiem, alkocholem, nie wa¿ne czym. I niech kto¶ mi powie, ¿e on nie czuje siê szczê¶liwy! Przy³azi do domu, je ciep³y obiad, idzie na kanapê, ogl±da tv i czyta gazetê, potem w nocy gwa³ci ¿onê, bo ¿ona mu przecie¿ pozwala nie z chêci a ze strachu. Niektórzy z was uwa¿aj±, ¿e szczê¶cie, to stan jasny, czysty, niewinny, ¿e szczê¶cie nie mo¿e wynikaæ z czyjego¶ nieszczê¶cia? Bzdura. Mo¿e. Jest to szczê¶cie patologiczne, fakt, ale dlaczego ci panowie potem skoml±, przepraszaj± albo d¼gaj± no¿em, kiedy ¿ona powie: do¶æ! Odchodzê!
Ze strachu, ¿e ich szczê¶cie zostanie zachwiane. Obiecuj± poprawê. ¯ona siê godzi. Wszystko zaczyna siê od nowa.

Lama71 - Czw Lut 18, 2010 14:14

Lady Nyks napisa³/a:
Ze strachu, ¿e ich szczê¶cie zostanie zachwiane.

nie szczê¶cie. Kontrola, zale¿no¶æ. Odchodz±c, dostaje kopa - jednak jeste¶ nieudacznikiem, patrz, dajê radê bez Ciebie. Przeczy wszystkiemu, co jej wmawia³ przez tygodnie, miesi±ce, lata. Czasem i dziesiêciolecie. To nie jest szczê¶cie, to ci±g³y strach, o utratê pozycji. O utratê kontroli, zale¿no¶ci. O zobaczenie siebie innym, s³abszym, gorszym. Odesz³a, nie ja j± wywali³em, ale sama odesz³a.

Lady Nyks - Czw Lut 18, 2010 14:28

No, tak, ale dziêki zale¿no¶ci i kontroli, jest szczê¶liwy. Ja jestem szczê¶liwa dziêki wsparciu rodziny. Musi byæ czynnik wywo³uj±cy szczê¶cie. Dla innych to jest niezale¼no¶æ, dla drugich - przemoc. Ka¿dy radzi sobie jak mo¿e.
Ka¿dy siê boi straciæ te czynniki. Ja siê bojê, ¿e mojej rodzinie mo¿e siê co¶ staæ. Wypadek, nie wiem, cokolwiek. Tytan boi siê utraty kontroli. Poza tym nie s±dzê, ¿eby zrozumia³, jak pod³y jest, niewielu doznaje o¶wiecenia.

trunks - Czw Lut 18, 2010 23:03

ale czy to nie swiadczy o naiwno¶ci tych kobiet ? Sygna³y jakies pewnie sie pojawia³y przed slubem.
Lady Nyks - Czw Lut 18, 2010 23:26

trunks, napisa³:
Cytat:
ale czy to nie swiadczy o naiwno¶ci tych kobiet Sygna³y jakies pewnie sie pojawia³y przed slubem.

Je¿eli facet/babka (kobiety te¿ bij±!), s± ju¿ tacy, bo s±, to oczywi¶cie sygna³y widaæ. Czêsto wiêc rzeczywi¶cie kobiety takie s± naiwne, i t³umacz± sobie agresjê ch³opaka tym, ¿e po ¶lubie bêdzie inaczej, albo s± w fazie zakochania, zauroczenia, a wówczas cz³owiek przestaje my¶leæ rozs±dnie. Uwa¿aj±, ¿e ch³opak jest macho. ¯e silny i tak dalej, a w ogóle je¶li siê od niego odejdzie, to "bêd± siê ze mnie ¶miali, bo ¿e stara panna, a kole¿anki: ¿e jeszcze nie spa³am z nikim i uznaj±, ¿e jestem jaka¶ niezbyt atrakcyjna".
Czasami bywa tak, ¿e utrata pracy, niepowodzenia w pracy, alkocholizm wywo³uj± agresjê. Wtedy my¶lê, kobieta ma w pamiêci obraz tego dawniejszego mê¿a, i tym bardziej trudno jej odej¶æ, skoro kiedy¶ by³o lepiej, mo¿e jako¶ jeszcze mo¿liwe jest wrócenie do tego, co by³o...

Lama71 - Pi± Lut 19, 2010 00:51

nie koniecznie cokolwiek musi siê przed ¶lubem pojawiæ.
Do tego, co napisa³a Lady Nyks doda³bym inny rodzaj przemocy. Faceta, który partnerkê oplata najpierw delikatnie, podpowiada rozwi±zania z pozoru rozs±dne, jednak w d³u¿szej perspektywie wyrz±dzaj±ce szkodê Przyk³ad - nie pracuj na etacie, wy³±cznie umowy zlecenia. Albo lepiej, na czarno. Dostaniesz wiêcej, a na emeryturê zd±¿ysz zarobiæ. Je¶li trwa to latami, kobieta budzi sie pewnego dnia, i ju¿ nikt nie chce jej zatrudniæ. Pó³ biedy, jak pracowa³a na zlecenia - co¶ w CV wpisze. Co w sumie i tak nic nie zmienia. Bo wiek ju¿ nie bardzo. Jak doda siê do tego stopniow± obróbkê psychiczn±, uzale¿niaj±c± i/lub mocno ³ami±c± poczucie w³asnej warto¶ci. Wcale nie musi byæ przemocy fizycznej. CHoæ z fizyczn± jest nawet ³atwiej udowodniæ. Bo s± widoczne ¶lady. Z psychiczn± jest znacznie trudniej.

Lady Nyks - Pi± Lut 19, 2010 09:42

Lama71, masz ca³kowit± racjê.

Dlatego martwi mnie sposób, w jaki spo³eczeñstwo postrzega dzieci. Wiecie, te co pluj± na chodniki, te co rozbijaj± szyby, te co kradn± i tak dalej. /a tym czasem one w przewa¿aj±cej wiêkszo¶ci pad³y ofiar± przemocy psychicznej w domu. S± poni¿ane, zastraszane, szanta¿owane, wyzywane. Zamiast umieszczaæ je w jaki¶ zamkniêtych zak³adach poprawczych, gdzie siê je izoluje od spo³eczeñstwa, nale¿a³oby zadbaæ o ich samoocenê, bo maj± j± wielk± jak ziarenko groszku. Nale¿a³oby daæ im trochê ciep³a i pozwoliæ wykorzystaæ naturalne talenty. Wiem, ¿e to brzmi jak pobo¿ne ¿yczenie, wiem, ¿e te dzieci, nazywane potocznie a nawet wulgarnie bachorami, gówniarzami i ³obuzami proste nie jest. Ale o ile te dzieci sprowadza siê do czego¶ lepkiego i odra¿aj±cego, jako¶ zapomina siê o przyczynie ich zachowania, a przyczyna tkwi w patologicznej, toksycznej rodzinie, gdzie psychikê tego dziecka zniszczy³a przemoc psychiczna i fizyczna.

espi - Nie Maj 16, 2010 07:15

Lama71, szacun :padam:
Czasem te¿ jest tak, ¿e ofiar± w takiej rodzinie jest tylko ¿ona, a przy dziecku wszystko jest cacy i dziêki temu dziecko ma szansê wyrosn±æ na fajnego cz³owieka.

alenda - Sro Maj 19, 2010 20:42

trunks napisa³/a:
ale czy to nie swiadczy o naiwno¶ci tych kobiet ? Sygna³y jakies pewnie sie pojawia³y przed slubem.


Zbyt ma³e, ¿eby siê nimi przejmowaæ.... Jak przed ¶lubem mówi³ o mamie to wydawa³ siê rodzinny i troskoliwy, jak po slubie je¼dzi do niej co 2 dzieñ zostawiaj±c mie wszystko na g³owie to ju¿ rodzinny i troskolwiy nie jest...

Tak samo czasme przez parê lat spotyaknai siê faceci nie bij±, nie krzycz±, a potem... proza ¿ycia sprawia, ze wychodzi szyd³o z worka

alenda - Pon Maj 24, 2010 21:39

kisia napisa³/a:
[b]
Dla mnie najbardziej toksycznym zwi±zkiem jest ¿ycie z alkoholikiem, damskim bokserem czy kryminalist±. Nie rozumiem kobiet które latami godza siê na ¿ycie pod wspólnym dachem z takimi osobnikami :przestraszony: :zalamany:


Popieram ciê, to jest w³a¶nie toksyczny zwi±zek, albo tzw ¿ycie w z³otej klatce, czy w ogóle w "klatce" jakiejkolwiek

M-M - Nie Pa¼ 17, 2010 18:18

Wiecie co w tym jest najgorsze?
Cz³owiek, który wychowa³ siê w toksycznej rodzinie czêsto wrêcz przyci±ga do siebie toksyczne osoby i jego pó¼niejsze zwi±zki nie s± udane.
Nie wiem co takiego musia³oby siê wydarzyæ, ¿eby poznaæ kogo¶ normanego w odpowiednim czasie. Nie ka¿demu to jest dane.
I nawet je¶li ju¿ to wie, ¿e jest w takim toksycznym uk³adzie, ¿e nale¿y czym prêdzej uciekaæ i resztê ¿ycia prze¿yæ lepiej, w szczê¶ciu i spe³nieniu... to tkwi jak ten ko³ek w p³ocie, dopóki nie zdarzy siê cud i kto¶ nie podejmie decyzji za niego o wymianie p³otu.
Koszmar!

shad_ow - Sob Gru 17, 2011 20:12

Ta kobieta z pewno¶ci± prze¿y³a swój toksyczny zwi±zek ...

- Tre¶æ zapo¿yczona z innego portalu -



Przemoc psychiczna w zwi±zku lesbijskim.

Krzyczê w my¶lach. Jest noc. Krzyczê w my¶lach, bo bojê siê, ¿e gdybym otworzy³a usta, to si³a mojego g³osu bêdzie tak wielka, ¿e zawali siê dom. Kolejny raz obudzi³ mnie senny koszmar, ból wspomnieñ. Odczuwam go dopiero teraz, kiedy jej ju¿ nie ma, kiedy mogê "pu¶ciæ", kiedy wszystko zaczyna docieraæ do mojej ¶wiadomo¶ci jak wielka ciemna fala.
Przez ponad rok by³am w stanie szoku, tzw. nerwicy postraumatycznej: napady lêku i paniki, trzês±ce siê rêce, trudno¶ci z oddychaniem, napady histerii, drgawki, koszmary nocne, zaburzenia pamiêci. Krzycza³am z bólu - psychicznego. To skutek do¶wiadczania przemocy psychicznej we wszystkich jej odmianach: od wybuchów gniewu po perwersyjn± przemoc psychiczn± kwalifikowan± przez psychologów jako "prowadz±c± do ob³êdu". Wyrwa³am siê resztk± si³ woli i rozs±dku z sytuacji, która przekracza ludzkie wyobra¿enia...

Kobieta po przej¶ciach i Kobieta z przesz³o¶ci±. Ja prawie 40 lat, Ona prawie 50. Wydawa³o siê, ¿e to wiek dojrza³o¶ci. Kiedy pozna³am Moj± Ukochan±, wszystko potoczy³o siê szybko. Godziny rozmów o duchowo¶ci, wspólne zainteresowania przesz³e i tera¼niejsze, wspólne poszukiwania ¿yciowe. Nie mog³y¶my wytrzymaæ bez siebie ani jednej chwili. Niezwyk³e otwarcie i do¶wiadczenie blisko¶ci w przep³ywie mi³o¶ci. Najwa¿niejsze wyznania. Moja Ukochana mówi³a, ¿e ca³e ¿ycie marzy³a, ¿eby kto¶ otworzy³ j± tak jak ja, ¿e marzy³a o tym, co w³a¶nie dzieje siê miêdzy nami, ¿e nie wie, jak w ogóle mog³a do tej pory beze mnie ¿yæ, ¿e z nikim nie by³a tak blisko, ¿e kocha mnie jak nikogo nigdy wcze¶niej nie kocha³a (choæ czasami by³o to w wersji "gdybym przesta³a siê baæ..."). Moja Ukochana chcia³a ze mn± ¿yæ, mieszkaæ razem, planowaæ przysz³o¶æ i choæ wydawa³o mi siê to zbyt szybkim tempem, postanowi³am zaufaæ, otworzyæ siê, poniewa¿ dzia³o siê to, o czym ja te¿ zawsze marzy³am, bo kiedy by³a ko³o mnie, czu³am siê jak w domu, bo mia³am uczucie, ¿e ca³e ¿ycie têskni³am w³a¶nie za ni±, bo kocha³am jak nigdy dot±d...
Na tym obrazie cudownej, wielkiej mi³o¶ci od pocz±tku jednak by³a rysa, jak to czêsto bywa ignorowana i przys³oniêta poczuciem szczê¶cia, tym bardziej, ¿e zbyt nieprawdopodobna. Rysa, której pocz±tkowo nie mog³am zidentyfikowaæ, chwilami nie rozumia³am, co siê dzieje. Rysa, która potem zmieni³a siê w pog³êbiaj±c± siê szczelinê, by w koñcu staæ siê przepa¶ci±, w któr± spad³am.

W swojej ksi±¿ce pt. "Toksyczne s³owa. S³owna agresja w zwi±zkach" Particia Evans opisuje wyniki swoich wieloletnich badañ nad niszcz±ca si³± s³ownej agresji, ze szczególnym uwzglêdnieniem nie tylko tej jawnej jak np. awantury, wybuchy gniewu czy wyzwiska, ale przede wszystkim tej wyrafinowanej, perwersyjnej, któr± psychologia nazywa "prowadz±ca do ob³êdu", operuj±cej najpierw blokowaniem i manipulowaniem komunikacj±, a potem polegaj±cej na drobnych upokorzeniach, obojêtno¶ci, sarkastycznych uwagach, lekcewa¿eniu, subtelnym umniejszaniu czyjej¶ warto¶ci i cudzych osi±gniêæ, dyskredytowaniu, krytykowaniu, negowaniu uczuæ. Jedna z czytelniczek napisa³a: "Pani ksi±¿ka ocali³a mi ¿ycie zarówno w sensie emocjonalnym, jak i prawdopodobnie fizycznym, poniewa¿ by³am w takim stanie, ¿e chcia³am umrzeæ." Ja mog³abym napisaæ to samo, wiêc teraz piszê ten tekst dla siebie i dla wszystkich kobiet, które znalaz³y siê lub znajduj± w podobnym chaosie toksycznego zwi±zku, a szczególnie lesbijek, poniewa¿ najczê¶ciej ten temat jest poruszany w odniesieniu do mêskiej agresji w zwi±zkach heteroseksualnych.
Perwersyjna przemoc jest niezwykle podstêpna, trudno j± rozpoznaæ i trudno siê przed ni± broniæ. "Je¶li nigdy nie by³a¶ w zwi±zku opartym na s³ownej agresji, mo¿esz mieæ trudno¶ci z wyobra¿eniem sobie, jak on wygl±da." (1) Wiele osób ma problem z rozpoznaniem s³ownej agresji, nawet same ofiary. Szczególnie, ¿e rani±ce sytuacje nastêpuj± naprzemiennie z zapewnieniami o mi³o¶ci czy innymi pozytywnymi gestami. Moja partnerka najpierw mnie przyci±ga³a, za chwilê jednak odpycha³a, a ja zastanawia³am siê, co zrobi³am ¼le i jak mogê jej pomóc. Te sprzeczne do¶wiadczenia wprowadzaj± do umys³u zamêt. Dezorientacjê potêguje nieprzewidywalno¶æ wybuchów i zmian nastroju, powoduj±c nieustanny stan stresu i zaburzenia równowagi. Najczê¶ciej te¿ ca³a przemoc odbywa siê za zamkniêtymi drzwiami, a osoby agresywne w spo³eczeñstwie postrzegana s± jako szlachetne, przyjazne i ¿yczliwe, w rzeczywisto¶ci bêd±c tyranami.. To równie¿ dotyczy Mojej Ukochanej, choæ pó¼niej odkry³am, ¿e jest znana z agresji i wy¿ywania siê na innych, jest postrzegana jako osoba toksyczna i unika jej wiele osób. Pokazuje podwójn± twarz podzielonej osobowo¶ci.

Zaczê³o siê od milczenia i uwag pó³-¿artem pó³-serio, a potem pojawia³o siê trywializowanie, tego, co dla mnie wa¿ne, lekcewa¿enie, sprowadzaj±ce moje uczucia do nic nie znacz±cych prze¿yæ. Coraz bardziej gniew zastêpowa³ wszystkie inne uczucia, buduj±c mur. Powtarza³o siê prowokowanie awantur, by wy³adowaæ agresjê w cyklach typowych dla gniewoholików sprzê¿one z projekcj± negatywnych uczuæ. Z czasem w naszym zwi±zku wszystko zosta³o podporz±dkowane nastrojom mojej partnerki. Przypomina³o to ¿ycie na hu¶tawce, choæ raczej by³o bardziej nieprzewidywalne: moja partnerka traci³a panowanie nad sob± z b³ahych powodów. Nic nie by³o mniej pewne ni¿ jej humor. W jednej minucie czu³a, w drugiej okrutna. Musia³am pozostawaæ ci±gle czujna, a¿ w koñcu ba³am siê i by³am gotowa zrobiæ prawie wszystko, by tylko siê nie zdenerwowa³a, ¿eby tylko jej nie prowokowaæ. Wpad³am w pu³apkê, my¶l±c, ¿e je¶li bêdê bardziej wyrozumia³a, bardziej tolerancyjna, bardziej... Nigdy ¿adne "bardziej" nie pomaga. Jednak najgorsze by³a niezrozumia³a, nag³a, choæ trudno uchwytna podskórna wrogo¶æ, czasami przejawiaj±ca siê w najintymniejszych momentach mojej ca³kowitej otwarto¶ci i bezbronno¶ci. Podobnie jak wiele innych kobiet w takiej sytuacji, próbowa³am zrozumieæ Moj± Ukochan±, stara³am wyra¿aæ siê z wiêksz± precyzj±, wyja¶niaæ. To wszystko nie zapobieg³o nasilaj±cej siê przemocy i jej przejawianiu siê w coraz nowych formach krytycyzmu i poni¿ania. "Proszê podkre¶liæ w swojej ksi±¿ce jak zawoalowane, subtelne i podstêpne bywaj± przejawy s³ownej agresji. Cz³owiek siê do nich przyzwyczaja, czuje siê zagubiony i pó¼niej ju¿ nie wie, co siê dzieje." (1) To jest ¿ycie w zniekszta³conej rzeczywisto¶ci negowanych odczuæ, umniejszanej warto¶ci, cyklicznych ataków narastaj±cej przemocy. Skutkiem jest ci±g³y stres, utrata spontaniczno¶ci, rado¶ci i energii ¿yciowej. Bryn C. Collins nazywa ludzi o takim zachowaniu truj±cymi krytykami: „Ludzie ci znacznie przekraczaj± granicê zdrowego, pomocnego krytycyzmu, krytykuj±c ka¿dy aspekt ¿ycia partnera. Celem owej zmasowanej krytyki jest przejêcie kontroli. Osoba krytykowana zaczyna w±tpiæ we w³asn± zdolno¶æ do podejmowania jakichkolwiek rozs±dnych decyzji. Ulega emocjonalnemu zamro¿eniu.”(4). Ca³y proces przypomina eksperyment przeprowadzony na ¿abie, która wrzucona do gor±cej wody, natychmiast wyskoczy³a, ale ugotowa³a siê umieszczona w wodzie, której temperaturê podnoszono stopniowo. Czêsto znakiem ostrzegawczym s± objawy psychosomatyczne (ja mia³am chroniczny ból g³owy) lub sny. W moim przypadku by³a to wizja, ¿e kto¶ odci±³ mi rêce...

Istnienie perwersyjne przemocy psychicznej jest mo¿liwe, opiera siê na istniej±cym w zwi±zku emocjonalnym chaosie, ¶wiadomie lub nie¶wiadomie wytworzonym przez osobê agresywn±, by sprawowaæ kontrolê nad partnerk±. Ofiara ma mêtlik w g³owie, poniewa¿ - jak w procesie Kafki - ca³y czas jest oskar¿ona, jednak nie wie, o co i nie sposób tego ustaliæ. Wszystko jest zagmatwane, irracjonalne, ci±gle pojawiaj± siê sprzeczne informacje. Najczê¶ciej, zak³adaj±c szczero¶æ i przypisuj±c drugiej stronie w³asny system warto¶ci, ofiary nawet latami próbuj± dociec, co siê tak naprawdê sta³o, próbuj± zrozumieæ sens i poj±æ motywy partnerki. Jednak w takiej sytuacji nie ma problemu, który mo¿na rozwi±zaæ, bo problemem jest sama agresja, wy³adowanie toksycznego gniewu i chêæ sprawowania kontroli. Kobiety, wierz±c w mo¿liwo¶æ rozwi±zania problemu, t³umacz±, ¿e to, co powiedzia³y zosta³o opacznie zrozumiane, toleruj± narastaj±c± przemoc, obwiniaj±c siê i jednocze¶nie poddaj±c siê manipulacji poczuciem winy i odpowiedzialno¶ci. Nie¶wiadomie trac± poczucie w³asnej warto¶ci. Odmowa nazwania tego, co dzieje siê tak naprawdê, odmowa dialogu i wspólnego szukania rozwi±zania, paradoksalne wypowiedzi, tak niespójne logicznie, ¿e a¿ czasem ¶mieszne - to wszystko sk³ada siê na blokadê komunikacji charakterystyczn± dla osób perwersyjnie agresywnych. Komunikacja jest czym¶, czego boj± siê najbardziej, a jej zablokowanie daje im poczucie kontroli. Zafa³szowanie obrazu rzeczywisto¶ci daje im poczucie w³adzy.
Agresywne osoby ¿yj± w rzeczywisto¶ci, w której mi³o¶æ oznacza w³adzê nad innymi. Ich zachowanie wynika tak naprawdê z lêku przed czyj±¶ dominacj±, niskiego poczucia warto¶ci, braku kontaktu z w³asnymi uczuciami, braku poczucia bezpieczeñstwa - do¶wiadczeñ z dzieciñstwa, z którymi nie chc± siê zmierzyæ. Otwarto¶æ i blisko¶æ to cechy, których boj± siê najbardziej, poniewa¿ w ich ¶wiecie oznaczaj± bezbronno¶æ, to za¶ równa siê ¶mierci. Cokolwiek zrobi, partnerka traktowana jest jak wróg. Dlatego wszelkie próby, które zdawa³oby siê powinny sprzyjaæ polepszeniu sytuacji, odnosz± odwrotny skutek. Im bardziej partnerka dzieli siê sob±, swoimi uczuciami, tym bardziej agresywna strona uwa¿a to za jej s³abo¶æ lub za zagro¿enie dla swojej pozycji si³y opartej na niedostêpno¶ci emocjonalnej. Im wiêcej partnerka osi±gnie i dzieli siê tym, my¶l±c, ¿e druga strona bêdzie cieszyæ siê razem z ni±, tym bardziej osoba agresywna umniejsza i trywializuje jej dokonania pobudzaj±ce jej niskie poczucie warto¶ci. Dzielenie siê swoimi rado¶ciami i szczê¶ciem powoduje gniew, szyderstwa lub reakcjê daj±c± do zrozumienia, ¿e nie jest siê godnym uwagi.
-Kochanie, popatrz jaki piêkny kwiat.
-Kwiat jak kwiat.

Mechanizm perwersyjnej przemocy psychicznej dochodzi do g³osu, gdy w zwi±zku dwojga ludzi pojawia siê du¿a blisko¶æ, która wywo³uje lêk. Jest to mechanizm autonomiczny, tj. dzia³aj±cy niezale¿nie od osoby ofiary czy jej dzia³añ. Moja Ukochana mówi³a, ¿e nigdy nie p³acze, ¿e nie p³acze przy nikim - przy mnie p³aka³a. Mówi³a, ¿e ca³e ¿ycie marzy³a, by kto¶ j± otworzy³. Jednak ¿adna z nas nie przypuszcza³a, ¿e to oznacza otworzenie Puszki Pandory. Ludzie emocjonalnie niedostêpni zamykaj± czê¶æ siebie - by nie czuæ bólu wydarzeñ z dzieciñstwa. Nie bêd±c w stanie rozpoznaæ rzeczywistego ¼ród³a bólu uczuæ zepchniêtych do pod¶wiadomo¶ci, projektuj± je na partnera. Nie maj± kontaktu ze swoim odczuwaj±cym 'ja'. Nie s± w stanie rozpoznaæ ¼ród³a strachu, pogardy dla samego siebie i projektuj± je na partnera. Czêsto ukrywanym uczuciem jest te¿ gniew, wiêc ¿eby go usprawiedliwiæ, jego ¼ród³o wyprojektowane zostaje na partnera, który w oczach agresorki staje siê "winny" - wszystkiego i niczego. Jest to przerzucanie odpowiedzialno¶ci na partnera, nie branie odpowiedzialno¶ci za swoje zachowanie i usprawiedliwianie siê trudnym dzieciñstwem.

Wa¿nym elementem tej uk³adanki jest to, ¿e ofiarami agresywnych wcale nie s± osoby s³abe, a wrêcz przeciwnie, s± to osoby silne, odnosz±ce sukcesy. Maj± co¶, czym - paradoksalnie - partnerzy chwal± siê w obecno¶ci osób trzecich, a co najpierw chc± zaw³aszczyæ, a potem niszcz± za zamkniêtymi domowymi drzwiami. Destrukcja psychiczna drugiego cz³owieka nie przeszkadza im innych wprowadzaæ w b³±d, wiêc znajomi czêsto nie mog± uwierzyæ, ¿e ta sama osoba mo¿e zachowywaæ siê zupe³nie inaczej. Choæ w spo³eczeñstwie postrzegane s± jako szlachetne, w rzeczywisto¶ci s± wampirami emocjonalnymi, zwanymirównie¿ mordercami dusz. "Istniej± bowiem ludzie, którzy przechodz±c zostawiaj± na swojej drodze ludzkie wraki i ¿ywe trupy". Ja nazwa³am to ¿yciem z waty, bo tak w³a¶nie odczuwa³am swój stan: ¿y³am, jad³am, pracowa³am, ale nie czu³am smaku, jakby wszystko by³o z waty, jakby ludzie byli z papieru; co¶ we mnie pêk³o, nie czu³am nic. Pêk³o nie tylko moje serce, ale pêk³a te¿ moja dusza. Problem "morderców dusz" (okre¶lenie wprowadzone przez amerykañskiego psychiatrê, Leonarda Shengolda) polega tak¿e na przypisywaniu w³asnych, negatywnych stanów emocjonalnych (takich jak z³o¶æ, zawi¶æ, nienawi¶æ) innym ludziom. W ten sposób wampiry wy³adowuj± swoje stany wewnêtrzne i postrzegaj± siebie jako "dobrych". Wampir emocjonalny uprzedmiotawia druga osobê i interesuje siê ni± wy³±cznie wtedy, kiedy jest mu do czego¶ potrzebna.

D³ugo nie chcia³am wierzyæ w prawdê o patologii jej osobowo¶ci. Narcyz, osobowo¶æ borderline i ludzie o innych patologiach osobowo¶ci – naprawdê istniej±. Poni¿ej przytaczam internetowe wypowiedzi dotycz±ce zachowañ osób z borderline - pogranicznym zaburzeniem osobowo¶ci (opis zachowañ pasuj±cy tak¿e do mojej partnerki):

"Nigdy na nikim tak mi nie zale¿a³o. Da³am z siebie wiêcej ni¿ wszystko i przegra³am.
To by³a osoba z bardzo ciê¿kim bdp, nie taka ju¿ m³oda. Mia³a silne rozszczepienie osobowo¶ci, za ka¿dym razem obcowa³am z kim¶ innym, z kim¶, kto kocha do bólu albo znów nienawidzi i poni¿a, albo ju¿ siê znudzi³ i chce odpocz±æ. Udrêka, te projekcje, podejrzenia, nie bojê siê powiedzieæ - sadyzm.. nie chcê nawet wspominaæ. Ale trzyma³a mnie zawsze perspektywa chwilowych lotów, szaleñstwa. Ci±gle przesuwa³am granice swojej psychicznej wytrzyma³o¶ci, a¿ zda³am sobie sprawê, ¿e sta³am siê ofiar±, manipulowan±, s³ab±, wyssan± ze wszystkiego. Musia³am zawalczyæ o siebie, jeszcze kilka miesiêcy i ten zwi±zek by mnie zniszczy³, sama potrzebowa³abym fachowej pomocy. Zerwa³am, a mój ¶wiat by³ w kawa³kach."

"To jak rozdwojenie ja¼ni"

"Tak usilnie szukaj±c blisko¶ci a jednocze¶nie uciekaj±c przed ni±... ludzie z tym zaburzeniem kochaj±, naprawdê. ale robi± ró¿ne chu*owe rzeczy. najgorsze jest to ¿e mog± kogo¶ wpakowaæ w depresje i najczê¶ciej to t± ukochan± osobê."

"Mia³y byæ zarêczyny a s± s³owa "przepraszam ale nie nadaje siê do zwi±zku..." z dnia na dzieñ. najpierw wielka mi³o¶æ, pó¼niej obojêtno¶æ...."

"Wytrzymasz z tak± , mój facet uciek³ ode mnie po 4 latach ciê¿ko opisaæ co robi³am, kocha³am do szaleñstwa a mówi³am, ¿e nienawidzê."

"Dziesiêæ razy dziennie mówi³am, ¿e mam go w (...) i wracam do rodziców, chocia¿ ¿ycie za niego bym odda³a nawet dzisiaj w sekundê, u mnie im bardziej kocham tym bardziej nienawidzê i niszczê tê osobê, wytrzymanie z tak± osob± jest cudem."

"By³am w takim zwi±zku jakie¶ 1,5 roku. Odesz³am, chocia¿ po podjêciu tej decyzji umiera³am przez nastêpne pó³ . Nasze relacje kompletnie mnie wykoñczy³y, wypra³y z godno¶ci, poczucia w³asnej warto¶ci - codziennie inny humor, cisza po kilka/ kilkana¶cie dni bez powodu, krótkie chwile szczê¶cia i d³ugie tygodnie napiêcia i strachu. Trzyma³am siê dzielnie, bo czeka³am na zmianê, chyba siê od tego uzale¿ni³am.”

"Maj± w sobie nieskoñczone pok³ady mi³o¶ci, marz± o tym, by j± komu¶ daæ. Ale boj± siê ludzi i tu siê b³êdne ko³o zamyka. Maska agresji na twarzy. Czekaj±c na uzewnêtrznienie tych "pok³adów mi³o¶ci" prawie ka¿da zdrowa psychicznie osoba zaczyna wpadaæ w psychozê. Zawsze warto pomóc, ale takie osoby czêsto nie chc± jej przyj±æ - za to ci ludzie, którzy chcieli co¶ zmieniæ, kochali, starali siê - sami potrzebuj± potem pomocy specjalisty..."

"Przekonanie, ¿e bêdzie siê szczê¶liwym tylko je¶li znajdzie siê osoba, która bêdzie ich kochaæ bezgranicznie, bez-wzglêdu-na-wszystko. Ale je¶li trafi siê osoba, która ich tak mocno kocha - musi byæ z ni± co¶ nie tak, trzeba wiêc od niej uciec."

Diagnoza jeszcze bardziej przera¿aj±ca: skrajny narcyzm. „Nie chodzi tu o zwyczajnych, egocentrycznych Narcyzów, którzy czasami nawet potrafi± zwi±zaæ siê emocjonalnie z inn± osoba. Mam raczej na my¶li ludzi szkodliwych i niebezpiecznych, traktuj±cych innych jak przedmioty, które mo¿na wykorzystaæ i wyrzuciæ w dowolnym momencie. Mówiê o ludziach, którzy kradn± ci ¿ycie, a potem mówi±, ¿e nie jest ono dla nich wystarczaj±co dobre. Nie chc± siê zmieniæ i po prostu porzucaj± ka¿dego, kto o¶mieli siê zasugerowaæ, ¿e zmiany mog³yby okazaæ siê korzystne.
Ten rodzaj narcyzmu przypomina studniê bez dna, do której mo¿esz wrzuciæ ca³e swoje ¿ycie. Ale nawet to nie wystarczy. Nie chodzi tu o to, ¿e nie jeste¶ do¶æ dobry. Wprost przeciwnie – jeste¶ zbyt dobry, zbyt zagra¿aj±cy, zbyt zdolny, a toksyczny Narcyz nie mo¿e znie¶æ wynikaj±cego st±d poczucia ni¿szo¶ci. Aby ochroniæ swe niezwykle kruche ego, toksyczny Narcyz atakuje, usi³uj±c ¶ci±gn±æ ciê w dó³.”(4)

Pewnego dnia zamiast zastanawiaæ siê „jak ona mo¿e tak robiæ, skoro mnie kocha", przychodzi trudne zrozumienie, ¿e 'jak ona mo¿e mnie kochaæ, skoro tak robi...". Jak pisze autorka ksi±¿ki "Toksyczne s³owa", têsknimy za tym, czego tak naprawdê nie mia³y¶my, a zamiast tego by³ brak poczucia bezpieczeñstwa, brak realnego wsparcia, brak mi³o¶ci, wrogo¶æ i irracjonalne traktowanie, zagro¿enie i niepewno¶æ ka¿dej chwili.
Mój zwi±zek skoñczy³ siê, kiedy powiedzia³am Mojej Ukochanej, ¿e siê bojê, bo nigdy nie wiem, co zrobi: czy „pog³aszcze" mnie, czy "uderzy". W odpowiedzi spotka³ mnie tylko szanta¿, ¿e odejdzie. Nie zatrzyma³am jej, choæ wiedzia³am, ¿e tego oczekuje i zostanie, gdy poproszê.
Jak g³osi powiedzenie, na dnie Puszki Pandory jest nadzieja. I tej nadziei trzyma³am siê za d³ugo, nawet po rozstaniu. My¶la³am, ¿e to wszystko to ucieczka i lêk przed blisko¶ci±, lêk przed mi³o¶ci±, ¿e rany z jej dzieciñstwa ka¿± jej uciekaæ. Szuka³am wiêc rozwi±zania w "ca³ym kosmosie". Otwiera³am jeszcze bardziej moje serce. Nie mog³am uwierzyæ w tak nieludzkie okrucieñstwo. Pisa³am listy o mi³o¶ci, lecz pozosta³y bez jakiejkolwiek odpowiedzi, a ostatnim akordem by³o zanegowanie przez ni± wszystkiego, co siê wydarzy³o. ... Wrzuci³am ca³e moje ¿ycie do studni bez dna. Mia³am poczucie, ¿e kto¶ przymierzy³ moje ¿ycie jak p³aszcz i jak nie pasuj±c± rzecz od³o¿y³. By³am rzecz±.

Trudno opowiedzieæ jak niewyobra¿alnym jest to, ¿e mo¿na mia¿d¿yæ kogo¶, kogo przed chwil± uwielbia³o siê bezgranicznie. Otworzy³am siê ca³kowicie, zaufa³am. Ofiarowa³am Mojej Ukochanej najg³êbsz± ciszê mojego serca. Ona dziêkowa³a mi za wspólne do¶wiadczenie bosko¶ci, a potem wyrwa³a mi serce. Nie mog³am uwierzyæ w to, co siê wydarzy³o, co¶ nie-do-pomy¶lenia. Chorowa³am jeszcze d³ugo potem. To by³a walka o ¿ycie i znalezienie odpowiedzi na pytanie zadane przez terapeutkê "dlaczego siê nie broni³am?", na pytanie o powody uwik³ania siê w tê sytuacjê.

Moja Ukochana jest praktykuj±c± buddystk±. Du¿o mówi o wspó³czuciu. Mówi, ¿e nie lubi przemocy i nie chce krzywdziæ, wiêc ¿eby nie zabijaæ komarów, wynosi je w d³oniach za drzwi lub wypuszcza za okno. Nazywam j± ¦w. Joann± od komarów.

isabellita78 - Sro Lis 21, 2012 08:32

Mêczy³am siê przez lata i w koñcu zaczê³am korzystaæ z pomocy :(
kropka75 - Pi± Sty 11, 2013 11:14

kisia napisa³/a:
Arex30, toksyczny zwi±zek to zupe³nie co innego co rozwód, jak jest rozwód, nie ma zwi±zku
Dla mnie najbardziej toksycznym zwi±zkiem jest ¿ycie z alkoholikiem, damskim bokserem czy kryminalist±. Nie rozumiem kobiet które latami godza siê na ¿ycie pod wspólnym dachem z takimi osobnikami :przestraszony: :zalamany:
Nie trzeba a¿ tak.
Wystarczy partner, który poni¿a kobietê, wyrzuca jej rzeczy co tydzieñ z domu (mam w¶ród znajomych), albo taki domator, co jak do pracy idzie, to zawsze o jak±¶ kole¿ankê zahaczy.
Tu nie trzeba przemocy nawet.

Ale fakt, ¿e do rozwodu to ma siê nijak, taki temat.

Yeti - Nie Kwi 07, 2013 17:37

kropka75 napisa³/a:
Nie trzeba a¿ tak.
Wystarczy partner, który poni¿a kobietê,...

...albo kobieta, która poni¿a partnera... itd.itp.itd :]

kropka75 - Pon Kwi 08, 2013 12:13

Yeti napisa³/a:
kropka75 napisa³/a:
Nie trzeba a¿ tak.
Wystarczy partner, który poni¿a kobietê,...

...albo kobieta, która poni¿a partnera... itd.itp.itd :]


Te¿.
P³eæ tu nie ma znaczenia.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group