dupiate forum

Z życia wzięte ;) - kłotnie partnerow

ANIUS - Wto Sie 16, 2005 22:11
Temat postu: kłotnie partnerow
Jak sie klocicie? Hmmmmm,
Kazdy swoja nawijka i dawaj , jedno narzeka, drugie milczy, jedno krzyczy, drugie krzyczy...ahhh, czy jakas inna wersja? Moze zonglerka piekna slubna zastawa? ;)


nie wkurza maksymalnie kiedy mowi sie do kogos (forma klotni) , a ten ktos Cie olewa, milczy, a najlepiej odwraca sie na piecie i wychodzi...no wtedy to dopiero mam ochote "przywalic" :) (taaaaaaakkk pobic partnera ;) ) :wstyd:

morigan - Sro Sie 17, 2005 09:19

heh u mnie to rozni, raz na siebie krzyczymy a nawet sie słownie obrazamy i przeklinamy na siebie, raz jedno olewa drugie, czego nienawidzimy :) juz lepsze te wrzaski. Ale nie zmienia faktu ze gdy on zaczyna sie klucic uwielbiam uczucie gdy olwajac go jeszcze bardziej go dobijam :) hehehehe taka zemnsta za to ze sie wydziera :) Ja jestem bardziej ugodowa, on ma bardziej wybuchowy temperament (chyba po mamausi ;)) ale ja go chyba czesciej wkurzam niz on mnie :) ogolnei gdy mam chwile gdy go nienawidze wole go niewidziec lub nic nie mowic by nie wybuchnac i mu nie natrzaskac po gębie ;)
Asienka - Sro Sie 17, 2005 09:45

Ja uważam że mój chłop sie o wszystko czepia :P i sie obrażam na to, i czekam az mnie przeprosi , :D
morigan - Sro Sie 17, 2005 13:50

gdym ja na to czekała to bym szybciej ze starosci umarła :dobani: dlatego sie nie obrazam poprostu sie nie odywam przez perwien czas az mi zlosc minie, niestey czasami on tego nie rozumie i jak juz musze sie odezwac to... niech sie w koncu nauczy ze czasami swiety spokoj jest i dla niego najlepszy ;)
Szamanka - Sro Sie 17, 2005 14:02

Nie lubie klotni....ale niestety nie obedzie sie bez nic z roznych powodow

jednak nie krzycze,wole rozmawiac,wytlumaczyc...choc czasami trudno

przyjmuje wtedy taka metode,jaka Ciebie wlasnie ANIUS, wkurza

obracam sie i wychodze albo slucham muzyki,zmywam naczynia cos robie by doliczyc do 10
w moim przypadku to pomaga,za chwilke slysze za soba.....przepraszam

jezeli nie mam racji ja to potrafie przyznac sie do bledu

ANIUS - Sro Sie 17, 2005 14:05

ja raz na kilka miesiecy mam taki wybuch, ze hohoh, wybuchy wulkanow przy tym to pestka ;) a wtedy to sie nie odzywa ...
Piotrulek - Sro Sie 17, 2005 20:51

ANIUS napisał/a:
a wtedy to sie nie odzywa ...



babska upierdliwoÂ?ć

ANIUS - Sro Sie 17, 2005 21:17

Piotrulek napisał/a:
babska upierdliwo�ć


no popatrz! ;)

Piotrulek - Sro Sie 17, 2005 22:29

ANIUS napisał/a:
no popatrz



patrzeć nie znaczy widzieć...

frohike - Sro Sie 17, 2005 22:39

ja sie nie lubie kłócic
przewaznie siedze cicho
ale jak juz mam nastroj do klocenia to nie ma mocnych na mnie

ANIUS - Sro Sie 17, 2005 22:45

Cytat:
patrzeć nie znaczy widzieć...


tym madrym tekstem swiadczysz tylko o sobie , nie musisz boldowac tekstu, dobrze widze i reszta forum zapewne tez,
a teraz prosze o powrot do tematu na temat klotni miedzy ludzmi


Czy sadzicie, ze klotnie oslabiaja zwiazek?

morigan - Sro Sie 17, 2005 22:57

wasz (twój i Piotrulka) napewno :hyhy: :hyhy: :hyhy:
Czarnulka - Sro Sie 17, 2005 23:01

Hmmm....o byłych nie mówię,a z teraźniejszym....jeszcze się nie pokłóciłam :niepewny: :zdziwko:
Szamanka - Czw Sie 18, 2005 09:23

Mysle,ze klotnie -mowie te kulturalne oczywiscie bez zadnego mordobicia i tym podobne- cos wnosza w staly zwiazek,czegos ucza,cos moze i pokazuja,kulturalnym ludziom daja do myslenia i do malej refleksji
Takie klotnie wiele moga zmienic, no mowa tu o dobrej zmianie


to takie moje przemyslenia

morigan - Czw Sie 18, 2005 09:41

zgadzam sie, niedopowiedzenia lub duszenie w sobie problemu jest gorsze niz klutnia. Czasami warto powiedziec sobie co lezy na sercu, choc czasami trudno zachowac spokoj :] Wszytsko chyba zalezy od charakteru ludzi, w mokm przypadku spotkały sie chyba tak samo uparte osoby i dlatego u nas nie zawsze da sie rozmawaic spokojnie, tymbardziej gdy facet nie rozumie spokojnego tonu :zdegustowany:
Dorotka - Czw Sie 18, 2005 14:16

pewnie że czasem warto powiedziec sobie co leży na sercu, w moim domu to wygląda mniej więcej tak - przychodzę zeźlona o coś, patrzę na moich panów (mąż + syn + pies) i zaczynam gderać. Gadam i gadam łażąc po całym domu, czasem sobie trzasnę drzwiczkami od szafki w kuchi albo od piekarnika. Moi panowie w tym czasie siedzą na fotelu (w trójke na jednym na ogół - chyba im tak raźniej) i sprawiają wrażenie że mnie słuchają jak pojawiam się w zasiegu wzroku. A jak się już wygadam i wymruczę to mi złośc przechodzi i wszytsko wraca do normy. Na poczatku mój szanowny Pan Mąż usiłował się wypytac o co tak naprawdę mi chodzi, albo mówił "kochanie jak mruczysz pod nosem to nie słyszę co do mnie mówisz" ale szybko sie tego oduczył, bo po kazdym jego słowie ja miałam o dziesięć więcej do powiedzenia. Więc teraz dają mi się moje chłopaki spokojnie wygderać za ci im jestem dozgonnie wdzięczna i za co ich kocham :)
Piotrulek - Sob Sie 20, 2005 20:25

morigan napisał/a:
twój i Piotrulka



ja jestem z natury pacyfistom,żadne klotnie,zwady,afery, i nieporozumienia.Uwilbiam ciszę,spokoj,relaks i dobra rozmowę z inteligentnym rozmówc?? i to n forum znajduję,dlatego tu jestem i bardzo się z tego cieszę.

Szamanka - Sob Sie 20, 2005 21:52

Piotrulek, i za to Cie wirtualnie lubie :D
Piotrulek - Sob Sie 20, 2005 21:56

Szamanka napisał/a:
wirtualnie lubie



milo mi,dzięki wielkie i z wzajemnoÂ?ci?? :D :D

kaszanna - Pon Sie 22, 2005 10:14

Czasami się kłócimy o bzdury. Ja gadam i gadam, mąż zapala papierosa i gada i gada. Czasami się obraża. A ja dalej gadam ;)
Uważam że kłótnie są w jakiś sposób budujące. Oczywiście kłótnie bez wyzwisk i bicia ;) Najgorsze jest milczenie i ciche dni. Nic nie wnoszą do związku.

Piotrulek - Pon Sie 22, 2005 18:25

kaszanna napisał/a:
Nic nie wnoszą do związku.



jak to nic nie wnosz??,oczywiÂ?cie,że tak,bo wnosz?? tak długo oczekiwany spokoj i ciszę,a to w każdym zwi??zku jest bardzo istotne... :D :D

frohike - Pon Sie 22, 2005 18:30

i nienawidze sie klocic przez sms
Szamanka - Pon Sie 22, 2005 18:34

frohike, a to tak idzie?
frohike - Pon Sie 22, 2005 18:41

o tak i to jeszcze jak idzie sie niedogadac ze pozniej mozna tego nie moc odkrecic
Piotrulek - Pon Sie 22, 2005 18:49

frohike napisał/a:
nienawidze sie klocic przez sms



ale teraz jest to bardzo modne...czyż nie?? :hyhy: :hyhy:

frohike - Pon Sie 22, 2005 20:29

Piotrulek, nie wiem czy modne ale w taki sposb jestem od wczoraj maksymalnie wk*******
Szamanka - Pon Sie 22, 2005 21:47

to ja sprobuje klotnie przez gadulca

bede szybciej pisac niz myslec :rotfl:

frohike - Wto Sie 23, 2005 09:36

Szamanka, oj po co kobiety tak sie wszystkiego czepiaja?
kaszanna - Wto Sie 23, 2005 13:40

Bo to wina facetów ;) Nie macie intuicji, mniejsze IE, wszystko jest "zaraz" itd. :P
Aither - Wto Sie 23, 2005 17:09

ja nie mam pojecia czy sie klocilam ze swoim :) raczej nie podnosilam glosu i nie byly to typowe klotnie... ale wymiana zdan... lub jak kto woli moj monolog :) nie krzyczalam raczej :)
Piotrulek - Wto Sie 23, 2005 17:56

frohike napisał/a:
nie wiem czy modne ale w taki sposb jestem od wczoraj maksymalnie wk*******



Krzysiu,wypuij kielicha to odreagujesz,naprawdę... :hyhy:

Aither - Wto Sie 23, 2005 17:57

wydaje ze moglby sie na mnie wyrzyc :) ale nie chce mi sie ruszac z domu :D
Piotrulek - Wto Sie 23, 2005 18:07

Aither napisał/a:
ale nie chce mi sie ruszac z domu


zrob koledze przysługę,proszę

Aither - Wto Sie 23, 2005 18:08

jesli bedzie chcial sam... to moge mu dopomoc w tej agonii :]
Piotrulek - Wto Sie 23, 2005 18:10

Aither napisał/a:
to moge mu dopomoc w tej agonii



pewnie będzie chcial mieć tak?? siostrę milosierdzia

Aither - Wto Sie 23, 2005 18:12

ech... no ale co ja mu na to poradze... kobiety to okrutne stowrzenia, kloca sie o byle co i nie popuszczaja... poza tym jak moge go pocieszyc skoro tez jestem kobieta ? :P
Asienka - Wto Sie 23, 2005 19:07

wkurzył mnie chłop zarąbie go wałkiem ................nie mam wałka ghrrrr
Aither - Wto Sie 23, 2005 19:16

eee ja mam caly drewniany :] nie jednego juz nim tluklam :D
morigan - Wto Sie 23, 2005 22:13

ja niecierpie kłocic sie przez gg, tzn. cos tłumaczyc przez co do kłotni dochodzi bo nigdy rzecz napisana nie bedzie tak zrozumiana jak rzecz powiedziana. Takie bzdetne niedomowienia, lub uzycia nieodpowiedniego słowa doprowadzają do szału. Na piśmie nie uzyjesz odpowieniedgo tonu, mozesz sobie zartowac ale na pismie to moze obrazic. Bezsensu, niestety czesto prze zto się kłocimy bo gdy nie mamy czasu sie widziec duzo piszemy... Aktualnie zrujnowałam takim pisaniem mój i jego spokój do jutra :( Obraził się :(
frohike - Wto Sie 23, 2005 23:36

oj gg tez jest wkurzajace
nie rozumiem skad wy (kobiety) takie dziwne wniski boerzecie z tego co do was pisze na gg

Aither - Wto Sie 23, 2005 23:38

bo tak chaotycznie piszesz :D
Szamanka - Wto Sie 23, 2005 23:42

u mnie jeszcze najciekawiej to wyglada gdy ktos pisze polska czcionka,ktora ja niestety nie posiadam

wyskakuja mi potem krzyzyki,literki jakies wymigasy......o klotnie wtedy szybko :rotfl:

Aither - Wto Sie 23, 2005 23:45

dlatego ja nie uzywam pol-fontow bo to potem sa klopoty ale nie kloce sie o to ze swoimi facetami :)
Admike - Sro Sie 24, 2005 07:21

Ponoć kłótnia oczyszcza atmosferę.W sumie muszę przyznać,że z moich doświadczeń wynika,że to prawda.
Najdziwniejsze jest to,że moje kłótnie były zawsze o drobnostki,a kończyło się prawie wojną :rotfl:

morigan - Sro Sie 24, 2005 09:11

przeważnie tak jest, człowiek robi z igłyu widły, taka chyba natura ludzka. Niestety nie tylko o kobietach mozna tak mówić
ANIUS - Sro Sie 24, 2005 12:16

ale to raczej, w wiekszosci przypadkow kobiety bardziej koloryzuja...(w moim wypadku sie sprawdza) :orany:
morigan - Sro Sie 24, 2005 12:52

koloryzują niepotrzebnie, umysł męski jest znany ze swej prostoty, a kobiety mają sklonności do wymawiania prostej rzeczy fantazyjnym jezykiem ;) przez to przewaznie są kłotnie, kobiety nie potrafią mówic do faceta prosto i rzeczowo, facet nie potrafi czytać miedzy wierszami kolorowanki kobiety ;)
kaszanna - Sro Sie 24, 2005 13:58

Dlatego mówię jasno, prosto, jak małemu dziecku ;) Aluzje są do bani, i tak nie skapuje o co mi chodzi.
Olaa - Czw Sie 25, 2005 01:08

Admike napisał/a:
Ponoć kłótnia oczyszcza atmosferę

tu bym sie nawet zgodzila-u mnie tez sie to sprawdzalo i sprawdza do tej pory-zawsze sie cos bynajmniej wyjasni. Chociaz jak ja sie kloce to ooj potrafie byc uparta! z reszta przyznaje sie bez bicia ze jestem dosc klotliwa osoba czasami i niestety przy tym choleryczka czyli wybucham i krzycze (bez przeklenstw oczywiscie) po czym mija mi jak reka odjal-->ale te wybuchowosc w duzej mierze udalo mi sie poskromic :) moj byly chlopak nazywal mnie "Tajfunem" a obecny twierdzi ze jestem mistrzynia tematu "z igly widly" :P ale jak mowie szybko mi przechodzi - nie potrafie sie dlugo gniewac i byc zla. Czasem nawet potrafie przyznac racje tej drugiej osobce :D w ciagu kilku ostatnich miesiecy i tak sie poprawilam -moje sprzeczki sa duuuzo lagodniejsze i potrafie ustapic:) wiec jestem dumna z wlasnych postepow :D

cinque - Czw Sie 25, 2005 11:06

Olaa napisał/a:
czyli wybucham i krzycze (bez przeklenstw oczywiscie) po czym mija mi jak reka odjal

mam to samo :)
czasem jeden czuly dotyk wystarczy, zeby mnie poskromic :)
nie lubie przepraszac, zwykle oczekuje, ze drugiej stronie tez tak szybko przejdzie, i z tego niestety wynikaja klopoty :)

frohike - Czw Sie 25, 2005 11:07

cinque, kiedys na mnie nakrzyczalas
heh caly sklep sie na mnie patrzyl :D

cinque - Czw Sie 25, 2005 11:09

frohike, aaa to piękne było :)
ale powiedz sam, szybko mi przeszło :)

frohike - Czw Sie 25, 2005 11:11

cinque, do dzis mam uraz
jeszcze nikt na mnie nie krzyczal w taki sposob :rotfl:

cinque - Czw Sie 25, 2005 11:12

frohike, zauważ, że jestesmy w temacie "kłótnie partnerów" :rotfl:
zawsze musi być pierwszy raz, różne hetery się zdarzają, trzeba się uodpornić ;)

frohike - Czw Sie 25, 2005 11:20

cinque, i tak nie jestes najheterezasta
znam bardziej wredne

cinque - Czw Sie 25, 2005 11:40

frohike napisał/a:
cinque, i tak nie jestes najheterezasta

wiem :D
jestem bardzo milutka osóbką ;)

frohike napisał/a:
znam bardziej wredne

i bardziej wrednych

frohike - Czw Sie 25, 2005 11:46

cinque napisał/a:
i bardziej wrednych

to dobrze ze znasz bardziej wrednych odemnie :P

cinque - Czw Sie 25, 2005 12:02

frohike napisał/a:
to dobrze ze znasz bardziej wrednych odemnie

aaaaa tego nie powiedziałam ;)

frohike - Czw Sie 25, 2005 12:06

cinque, a juz mialem nadzieje ze potakniesz :zalamany: :/ :zdegustowany:
cinque - Czw Sie 25, 2005 12:09

frohike, a więc mówię teraz: znam :)
ale nie są w stosunku do mnie wredni :)

frohike - Czw Sie 25, 2005 12:11

cinque, heh to spoczko
Aither - Czw Sie 25, 2005 12:39

po co klocic sie... konwersacja a potem uklad... zawsze jest wyjscie ze sporu na plus dla obu stron :)
frohike - Czw Sie 25, 2005 12:52

najlepiej sie godzic :P
Aither - Czw Sie 25, 2005 12:57

wiekszosc twierdzi ze lozko godzi.... mam inne zdanie o tym
Olaa - Czw Sie 25, 2005 17:08

cinque napisał/a:
nie lubie przepraszac, zwykle oczekuje, ze drugiej stronie tez tak szybko przejdzie

tez nie lubie przepraszac;/ czasem by sie przydalo ale jakos ciezko sie przyznawac do winy :zawstydzony: na szczescie jak do tej pory caly czas trafiam na lagodne w klotniach "poloweczki" wiec uzupelniamy sie-->wilk syty i owca cala :)

Dana - Pią Sie 26, 2005 08:16

Ja znam wredne powiedzenia co niektórych w nieodpowiednim miejscu i czasie ,a ze do pokornych sie nie zaliczam to sama nieżle potrafie być niemiła :oczami:
nowakm - Pią Gru 01, 2006 09:57
Temat postu: Kłótnia z facetem!!
No właśnie, co robicie?? ja mam czasami ochotę po kłótni wziąć talerz i walnąc nim o ścianę, albo o podłogę, ale niestety na nic by się to zdało, bo mam talerze nietłukące :/ hahaha, i nie pzostaje mi nic innego jak trzasnąć drzwiami i wypłakać się w łazience albo do podzuszki :zalamany: haha
krystian - Pią Gru 01, 2006 10:07

nowakm napisał/a:
No właśnie, co robicie??
ja wam powiem co robicie...zwalacie cala wine na faceta i zmuszacie go zeby to on mial poczucie winy:P mimo, ze same prowokujecie cala klotnie
siebawie - Pią Gru 01, 2006 10:08

krystian, .... wkraczasz na cieniutki lód :P
chaoss - Pią Gru 01, 2006 11:00

zamiast trzaskac talerze lub uciekac do lazienki...ja chce porozmawiac i wyjasnic. Taka manifestacja jak stluczony talerz nic nie da ;]
kisia - Pią Gru 01, 2006 11:07

nowakm napisał/a:
Taka manifestacja jak stluczony talerz nic nie da

to zależy od charakteru, mi daje wiele, wole cisnąć talerzem niz walnąc w łeb faceta ;)
krystian,wcale do niczego nie musimy zmuszać, przeciez to zawsze jest Wasza wina :P

krystian - Pią Gru 01, 2006 11:16

kisia napisał/a:
przeciez to zawsze jest Wasza wina
w 99% wszystkie klotnie sa spowodowane kobiecym kaprysem :p my zawsze jestesmy niewinni poniewaz do niczego sie nie wtracamy, nie plotkujemy, nie zazdroscimy, nie jestesmy zawistni...kobiety to samo zlo :P i wiecznie cos im nie pasuje...szczegolnie jak na jakis pomysl wpada facet. to wiadome jest, ze kobiecie to nie bedzie pasowac i bedzie awantura...oczywiscie przez kobiete wywolanaP
nowakm - Pią Gru 01, 2006 11:35

Cytat:
zamiast trzaskac talerze lub uciekac do lazienki...ja chce porozmawiac i wyjasnic. Taka manifestacja jak stluczony talerz nic nie da ;]

Hmmm, no może i nic nie da, ale na pewno rozładuje zdenerwowanie, a rozmowę przeprowadzam później, jak już się atmosfera uspokoi , bo wcześniej to i tak nic by nie dało przecież :D :hyhy: :rotfl:

to zależy od charakteru, mi daje wiele, wole cisnąć talerzem niz walnąc w łeb faceta - włąsnie kisia ok

kisia - Pią Gru 01, 2006 11:52

krystian napisał/a:
poniewaz do niczego sie nie wtracamy

no właśnie olewający stosunek do wszystkiego i jak tu się z wami nie kłócić skoro oczekujemy pomocy :P

krystian - Pią Gru 01, 2006 12:18

nowakm napisał/a:
a rozmowę przeprowadzam później, jak już się atmosfera uspokoi , bo wcześniej to i tak nic by nie dało przecież :D :hyhy: :rotfl:
no jasne, ze tak. bo zdajecie sobie sprawe, ze facet nie przyzna sie do winy jak jest zadyma. dobrze wiecie, ze facet pozniej dla swietego spokoju wezmie wine na siebie., dlatego czekacie :P
kisia napisał/a:
no właśnie olewający stosunek do wszystkiego i jak tu się z wami nie kłócić skoro oczekujemy pomocy :P
bo wy zawsze widzicie problemy tam gdzie ich nie ma! :)
kisia - Pią Gru 01, 2006 12:33

krystian napisał/a:
dobrze wiecie, ze facet pozniej dla swietego spokoju wezmie wine na siebie., dlatego czekacie

no cóż, najważniejsze żeby umieć sobie radzić z facetem :P
krystian napisał/a:
wy zawsze widzicie problemy tam gdzie ich nie ma!
a Wy nie widzidzicie problemu kiedy jest, najlepiej się niczym nie interesować :P
chaoss - Pią Gru 01, 2006 12:37

napiecie to sie pozniej rozladowuje w inny sposob po klotni :evil:
Na prawde moje drogie Panie szkoda sily na jakis talerz ;)

krystian - Pią Gru 01, 2006 12:38

kisia napisał/a:
najlepiej się niczym nie interesować
ciesze sie, ze chociaz ty to rozumiesz:) wy zawsze robicie zadymy o (...):)
nowakm - Pią Gru 01, 2006 12:39

kisia, tak jest!! rację prawisz :padam:
nowakm - Pią Gru 01, 2006 12:44

chaoss napisał/a:
drogie Panie szkoda sily na jakis talerz
ależ tu wcale nie trzeba siły wkładać, po prostu bierzesz i rzucasz :) nic prostszego :P
chaoss napisał/a:
napiecie to sie pozniej rozladowuje w inny sposob po klotni :evil:
- no wiesz, godzenie się jest zawsze przyjemne... :serce: ;)
kisia - Pią Gru 01, 2006 13:05

krystian, jak Ty nic nie rozumiesz :P
siebawie - Sob Gru 02, 2006 10:16

krystian, chaoss, czytam i czytam i się nie zgadzam. Faceci mają właśnie takie podejście do sprawy-zabrać tyłek i wyjść albo olać sytuację (samo przejdzie). Wiele razy kłóciłem się z kobietami i olewanie sytuacji jest chyba jedną z gorszych opcji. Facet sobie myśli "a będę twardy i się nie dam, a jej jak na mnie zależy, to przyjdzie i przeprosi, albo wszystko się samo uspokoi". Tylko pytam : dlaczego chłopaki nie słuchacie kobiet? Czemu nie podchodzicie do tego spokojnie, nie próbujecie wyjaśnić przyczyny kłótni (nawet o pierdoły). Wydaje mi się, że kobiety po prostu potrzebują czasami poświęcenia większej uwagi, zauważenia ich, wysłuchania........niby prosta rzecz, ale lepiej olać sprawę, bo jest łatwiej i nie trzeba się denerwować ;)
chaoss - Sob Gru 02, 2006 10:42

siebawie niestety zle mnie oceniles. Ja stawiam ponad wszystko na rozmowe i zrozumienie, a kazda klotnie uwazam trzeba wyjasnic, ale w rozmowie w miare normalnej na jaka pozwala sytuacja. Dlatego uciekanie do lazienki to dla mnie blad, albo rzucanie talerzykiem, no bo co to da? Jakies odprezenie, rozladowanie stresu? Tak, ale druga osoba widzac taki gest w cale nie przezywa odprezenia, a jeszcze sie denerwuje bardziej. Nie lepiej byloby usiasc razem i wyjasnic klotnie (co bedzie ciezkie na pewno, aby zapanowac nad nerwami), zamiast sie klocic i poddac nerwom? Uwazam, ze mezczyzna powinien (chyba) zawsze nad soba panowac i nerwami, aby trzezwo rozmawiac, a nie wykrzykiwac czegos do kobiety.
kisia - Sob Gru 02, 2006 10:43

brawo dla tego Pana siebawie, ok :D
krystian - Sob Gru 02, 2006 11:02

siebawie, na forum jest twoja dziewczyna?? zona?? a moze podrywasz jakas foremke i dlatego piszesz takie rzeczy?? :P
siebawie - Sob Gru 02, 2006 11:17

krystian, .... nie ma ani dziewczyny, ani żony, ani kochanki, to jest kwestia umiejętności przyznania się do błędu i słuchania tego co inni mówią :P
siebawie - Sob Gru 02, 2006 11:18

chaoss, .... zwracam honor, mądre słowa waćpan prawisz :)
krystian - Sob Gru 02, 2006 11:31

siebawie napisał/a:
to jest kwestia umiejętności przyznania się do błędu
raz sie przyznasz przy kobiecie do bledu a bedzie to w przyszlosci wykorzystywac bezlitosnie:)
kisia - Sob Gru 02, 2006 11:41

krystian napisał/a:
siebawie, na forum jest twoja dziewczyna?? zona??
siebawie napisał/a:
krystian, .... nie ma ani dziewczyny, ani żony, ani kochanki,

ale po takich słowach jakie Siebawie napisał, pewnie szybko sie znajdzie chętna kobieta na bycie dziewczyna, kochanką,żoną ;) :D

siebawie - Sob Gru 02, 2006 11:44

krystian, .... zmień kobietę :rotfl: :rotfl: :rotfl: ... zawsze jest rozwiązanie, a kij ma nieraz trzy końce ;)
siebawie - Sob Gru 02, 2006 11:45

kisia, ..... piszesz się ;)
kisia - Sob Gru 02, 2006 12:06

siebawie, no ja już jestem zoną i kochanką :D, ale mogę być swatką :D

przywołuje nas do porzadku :krzeslem:

ziutek997 - Sob Gru 02, 2006 12:11

Zgadzam się że zawsze wszystkie problemy powinno się rozwiązywać przez rozmowę. Powiem nawet że czym więcej się rozmawia tym łątwiej uniknąć wszelkiego rodzaju sporów :)

Nie lubę uogólnień ani stereotypów, ale chyba jednak najczęściej bywa tak ze kobiety są mniej ugodowe.

siebawie - Sob Gru 02, 2006 13:28

kisia, ... tak wiem :rozpacz:

:rotfl: :rotfl: :rotfl: :ups: już się nie odzywam :D

nowakm - Sob Gru 02, 2006 21:10

chaoss napisał/a:
kazda klotnie uwazam trzeba wyjasnic, ale w rozmowie w miare normalnej na jaka pozwala sytuacja. Dlatego uciekanie do lazienki to dla mnie blad, albo rzucanie talerzykiem, no bo co to da? Jakies odprezenie, rozladowanie stresu?

:) no tak, ale ucieczka do lazienki albo stluczony talerz, to jest wyjście tymczasowe, chwilowe, dopóki się nie ochłonie, bo wyjaśnianie przyczyny kłótni zaraz po niej nie ma sensu - za duże są emocje, które trzeba ostudzić, a wyjaśniać później :P a stłuczony talerz przynosi ulgę od razu i niesamowicie rozładowuje napięcie :] :oczami:

kobi - Sob Gru 02, 2006 22:51

siebawie napisał/a:
Czemu nie podchodzicie do tego spokojnie, nie próbujecie wyjaśnić przyczyny kłótni (nawet o pierdoły)

Tłumaczymy po milion siedemset tysięcy razy, objaśniamy wszelkie wątpliwości, zapewniamy... A może czasami nie słuchają naszych wyjaśnień? Może przyjmują za prawdziwe wersje np. podane przez inne kobiety? Może z góry zakładają, że faceci to kłamliwe świnie i nawet wbrew faktom im nie wierzą?

kisia - Sob Gru 02, 2006 23:31

kobi, a moze nie kochają na tyle mocno by uwierzyc ?
darkenstein - Nie Gru 03, 2006 00:43

ja tam zawsze słucham kobiet :D ,zwłaszcza w łozku :P
siebawie - Nie Gru 03, 2006 12:12

darkenstein, .... :rotfl: :rotfl: :rotfl: zdecydowanie tam się trzeba wsłuchać w to co kobiety mają do ..... (powiedzenia?) :rotfl: :rotfl: :rotfl:
kisia - Nie Gru 03, 2006 12:28

a ja myślałam ze faceci nie lubią jak kobieta w łóżku coś mówi :P
darkenstein - Nie Gru 03, 2006 23:58

kisia, wcale nie miałem na mysli rozmowy :P
kisia - Pon Gru 04, 2006 02:28

darkenstein napisał/a:
wcale nie miałem na mysli rozmowy

no tak zapomniałam, że jestes monotematyczny :P

Ale wróćmy to tematu kłotnie partnerow :P

Yeti - Pon Gru 04, 2006 08:29

kisia napisał/a:
Ale wróćmy to tematu kłotnie partnerow


No to wracam!... :)

... jest taka granica, po której się już nie ma choty ani na kolejną kłotnię, ani nawet na najsłodszą formę godzenia się...

Wystarczy, że takie "zmęczenie materiału" dopadnie jedną ze stron, a przestaje być ważne, kto winien, kto się czepia, kto nie rozumie, itp.

Ileż razy rozdarty kawałek tkaniny można zszywać?... W końcu coraz trudniej złapać nitką za jakiekolwiek solidne włokno,... wszystko się pruje, nawet gdy już nikt nie szarpie w swoją stronę... a potem nikt już nie wierzy, że zszyć się jeszcze coś da,... że zszywać warto... :/

chaoss - Pon Gru 04, 2006 08:53

Yeti pytanie czy taka granica dosiega wszystkich? Latwo przejscie tej granicy zauwazyc przy starszych malzenstwach. Ja nie chce tej granicy przechodzic, a mam nadzieje ze nam pomoze fakt, ze z kazdej klotni cos wyciagamy dla siebie i zblizamy sie wiec idac tym tokiem myslenia...oplaca sie klocic ;]
Oczywiscie wszystko w ramach rozsadku.

nowakm - Pon Gru 04, 2006 09:24

Nie wiem czy się opłaca kłócić, czasami po prostu nie ma innego wyjścia, bo jak już ktoś czegoś naprawdę nie rozumie, i co gorsza nie chce zrozumieć, to trzeba chyba łopatą :D :krzeslem: Żartuję oczywiscie, chociaż cos w tym jest.
Yeti, tak to pieknię opisałeś, niestety to działa w 2 strony. Bo przecież ile razy można prosić drugą osobę o zrobinie czegoś, albo o zapamiętanie. W końcu niestety cierpliwość się kończy - wszystko ma swoje granice wytrzymałości i pęka. Jak nerwy już nie dają utrzymac się w ryzach, wywiązuje się awantura. Jasne, że nie jest to zawsze wina facetów, ale zazwyczaj, kobiety nie czepiają się BYLE CZEGO, my mamy na głowie cały dom, niejednokrotnie pracujemy, a wy luzacko i swobodnie podchodzicie do obowiązków domowych i uważacie, że wszystko się należy. A gdzie jakaś pomoc, na którą kobieta czasem liczy, gdzie to zrozumienie?? Czasem chyba można się wkurzyć, nieprawdaż :) ?? :mur: :P :rotfl:

Yeti - Pon Gru 04, 2006 10:50

chaoss napisał/a:
pytanie czy taka granica dosiega wszystkich?
Oczywiście, że nie!... :]
... i oby dosięgała jak najmniej osób!

chaoss napisał/a:
mam nadzieje ze nam pomoze fakt, ze z kazdej klotni cos wyciagamy dla siebie i zblizamy sie wiec idac tym tokiem myslenia...oplaca sie klocic ;]
Nie jestem ani upoważniony, ani tak zarozumiały, żeby w oparciu o własne doświadczenia uważać, że wiem cokolwiek najlepiej! :)
Skoro jednak jakieś doświadczenia mam, to mogę sie nimi podzielić... A nuż ktoś skorzysta ;)
chaoss, rozważ takie porównanie:
każda wasza kłotnia jest jak kolejne ziarenko soli dosypywane do tej "zupy", którą razem gotujecie... Bez soli zupa nie miałaby smaku!... Ale z dosypywaniem trzeba uważać, bo może się z czasem okazać, że na przesoloną nikt już nie ma ochoty... :]

Masz rację, że to o czym napisałem dotyczy małżeństw raczej zaawansowanych,... ale jeśli masz w planach, aby twój związek, kiedyś, miał większy staż od twojego dzisiejszego wieku, to... warto rozważyć to, co napisałem ;)

I jeszcze jedno.... większa ilość zupy (tzn. większe uczucie) przyjmie więcej soli nie tracąc smaku... Ale kilkadziesiat lat gotowania może sprawić, że zupy coraz mniej... wygotowała się... a tymczasem sól się gromadzi :/

nowakm napisał/a:
niestety to działa w 2 strony. Bo przecież ile razy można prosić drugą osobę o zrobinie czegoś, albo o zapamiętanie. W końcu niestety cierpliwość się kończy
Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że to jest ta sama strona... bo to nie chodzi tylko o kwestię uniesionego głosu, czy "latających talerzy"... ale o kolejne dawki goryczy, rozczarowania, niezrozumienia, nieufności, itd...

nowakm napisał/a:
zazwyczaj, kobiety nie czepiają się BYLE CZEGO
Czy miałaś kiedyś żonę, że dochodzisz do takich wniosków?... :zdegustowany: ;)

nowakm napisał/a:
my mamy na głowie cały dom, niejednokrotnie pracujemy, a wy luzacko i swobodnie podchodzicie do obowiązków domowych i uważacie, że wszystko się należy. A gdzie jakaś pomoc, na którą kobieta czasem liczy, gdzie to zrozumienie?? Czasem chyba można się wkurzyć, nieprawdaż?
No tak, jeśli Ty masz takiego faceta, to tłumaczy twoje poglądy i być może usprawiedliwia koniecznosć "używania soli",... ale z uogólnieniem, jakie wysnułaś, ja bynajmniej zgodzić się nie mogę! :]
nowakm - Pon Gru 04, 2006 12:36

Yeti napisał/a:
Czy miałaś kiedyś żonę, że dochodzisz do takich wniosków?... :zdegustowany: ;)
:P hahaha żony niegdy nie miałam i raczej miec nie będę, ale za to mam męża :D ajeżeli chodzi o uogólnianie, to naturalne są wyjątki, natomiast takie zachowanie oczywiście nie jest na porządku dziennym u mnie w domu, ale skoro się zdarzy, że tłumaczę i proszę , i jak grochem o ścianę to czasem jest jak jest.

A jeżeli chodzi o kłótnie, to przyczyny takowych sa bardzo różne, i z pewnością mają jakieś przesłanie, przynajmniej w moim przypadku, nigdy kłótnia nie występuje od tak sobie, bo taki mam kaprys... w związku z czym w moim przypadku raczej nie zakładam "przesolonej zupy", a złość w danej chwili woę wyładowac na talerzu,niż jak to napisała Kisia na facecie, :P
Sądzę, że przesolić zupę można wtedy, gdy kłótnie w związku zdarzają się notorycznie, a nie sporadycznie. I jeszcze jedno, nie zgadzam się, że cześciej wystepują u małżeństw z "dużym przebiegiem" - raczej odwrotnie, ludzie, którzy sa ze soboą długie lata nie docieraja sie ze sobą, znają swoje przyzwyczajenia, nawyki, są nauczeni siebie, natomiast kłótnie częściej występuja wśród młodych małżeństw - wśród ludzi, którzy uczą się żyć ze sobą i ucza się siebie - ale tu oczywiście również nie będę uogólniać, bo to też nie jest regułą.

chaoss - Pon Gru 04, 2006 12:55

Yeti, dobre porownanie ;) bede mial to na uwadze, aby nie przesolic, chociaz jak mowilem wszystkie klotnie w ramach rozsadku. Z drugiej strony np unikanie klotni lub bagatelizowanie jakiegos problemu jeszcze wiecej szkody przyniesie niz "przesolona zupa", ah zycie jest za skomplikowane :rotfl:

nowakm napisał/a:
I jeszcze jedno, nie zgadzam się, że cześciej wystepują u małżeństw z "dużym przebiegiem" - raczej odwrotnie,

ale nikt tak nie twierdzi, albo moze nie zauwazylem. Jednak czesto w doswiadczonych malzenstwach, maz machnie reka na zarzuty zony(a moze maja podstawy), a zona udaje, ze nie slyszy jak maz chce jej cos powiedziec. Tak samo w klotni, ludzie sie chyba zmeczyli klotniami i nie przywiazuja takiego nastroju do samopoczucia drugiej polowki bo moze i sily na to nie maja juz :/

Yeti - Pon Gru 04, 2006 13:07

nowakm napisał/a:
a jeżeli chodzi o uogólnianie, to naturalne są wyjątki

Równie dobrze można założyć, że leniwy facet-olewacz jest wyjątkiem, a kłótliwa i czepiająca się żona, to standard! :P
Czy nie byłoby dobrym kompromisem uznać, że w tym względzie, o każdej z płci można powiedzieć, że są ludzie i ludziska? ;)

nowakm napisał/a:
w moim przypadku raczej nie zakładam "przesolonej zupy"
I tego Ci życzę!... :)
... ale dodam, że każdy tak zakłada!

nowakm napisał/a:
Sądzę, że przesolić zupę można wtedy, gdy kłótnie w związku zdarzają się notorycznie, a nie sporadycznie.
Dokładnie tak! :]

nowakm napisał/a:
nie zgadzam się, że cześciej wystepują u małżeństw z "dużym przebiegiem" - raczej odwrotnie, ludzie, którzy sa ze soboą długie lata nie docieraja sie ze sobą, znają swoje przyzwyczajenia, nawyki, są nauczeni siebie, natomiast kłótnie częściej występuja wśród młodych małżeństw - wśród ludzi, którzy uczą się żyć ze sobą i ucza się siebie

Oczywiście, że masz rację! :) Kłotnie występują prawdopodobnie częściej pomiędzy ludźmi młodymi,... ale efekt "przesolonej zupy" następuje na ogół w wieku późniejszym ;)
... i ja wcale nie chciałem sugerować, że u wszystkich!...

Młodzi ludzie, jak to się mówi, "docierają się" ze sobą, co wywołuje nieraz spore emocje,... jeśli ten proces im sie uda, to wszystko jest O.K. ... A to, o czym ja chciałem powiedzieć, dotyczy par, które pomimo upływu lat nie potrafią wypracować tej płaszczyzny porozumienia. Nawet, jeśli z wiekiem kłótni jest trochę mniej i jeśli są mniej zażarte, to jednak psychika człowieka (nazwijmy to) w średnim wieku jest już trochę inna... A jesli jest ona przy okazji zbyt mocno zszarpana przeszłościa, to... coś się rozsypuje...

nowakm - Pon Gru 04, 2006 13:17

Yeti napisał/a:
Równie dobrze można założyć, że leniwy facet-olewacz jest wyjątkiem, a kłótliwa i czepiająca się żona, to standard! :P
czasem tak, z tymże teraz to ty uogólniasz, bo jakby nie było jestes facetem, i chociaż owszem racjię masz, to i tak po twoich wypowiedziach wnioskuję, że bronisz facetów (w niektórych kwestiach :P) - to całkiem naturalne, i twój punkt widzenia będzie zawsze trochę odmienny od kobiecego, a w tym przypadku mojego, tak jesteśmy skonstruowani - i niech tak pozostanie.
Ale, gdy ktoś ma rację, to oczwyiście należy się mu szacuneczek :padam:

Yeti napisał/a:
Kłotnie występują prawdopodobnie częściej pomiędzy ludźmi młodymi,... ale efekt "przesolonej zupy" następuje w wieku późniejszym ;)
... i ja wcale nie chciałem sugerować, że u wszystkich!...

Młodzi ludzie, jak to się mówi, "docierają się" ze sobą, co wywołuje nieraz spore emocje,... jeśli ten proces im sie uda, to wszystko jest O.K. ... A to, o czym ja chciałem powiedzieć, dotyczy par, które pomimo upływu lat nie potrafią wypracować tej płaszczyzny porozumienia. Nawet, jeśli z wiekiem kłótni jest trochę mniej i jeśli są mniej zażarte, to jednak psychika człowieka (nazwijmy to) w średnim wieku jest już trochę inna... A jesli jest ona przy okazji zbyt mocno zszarpana przeszłościa, to... coś się rozsypuje...


ZGADZAM SIę :) :rotfl:

Yeti - Pon Gru 04, 2006 13:46

nowakm napisał/a:
bo jakby nie było jestes facetem, i chociaż owszem rację masz, to i tak po twoich wypowiedziach wnioskuję, że bronisz facetów
Broniłem przed konkretnym, moim zdaniem niesprawiedliwym zarzutem :]
Różnica podejść z pewnościa istnieje, ponieważ Ty jesteś dziewczynką, a ja chłopczykiem,... a w dodatku: Ty jesteś młodą dziewczynką, a ja chłopczykiem, który ma córki niewiele młodsze od Ciebie... ;) (tylko nie pomyśl, że Ci chcę młodość wypominać!... Ja Ci jej zazdroszczę! :] )
Dla uniknięcia kłótni o te płciowe różnice spojrzenia, zaproponowałem kompromis, który żadnej ze stron z założenia nie broni, ani nie potępia :]
Yeti napisał/a:
w tym względzie, o każdej z płci można powiedzieć, że są ludzie i ludziska

nowakm - Wto Gru 05, 2006 08:42

Yeti: "w tym względzie, o każdej z płci można powiedzieć, że są ludzie i ludziska" :super: tak było, jest i będzie...
Re-wersJa - Nie Gru 10, 2006 15:45

hehe jakby na to nie spojrzec życie bez kłótni byłoby nudne, tak że skoro już sie sprzeczacie to się cieszcie że potraficie to robić ;) jak się weźmie do tego pod uwagę jeszcze to że całkiem przyjemne bywa godzenie to juz w ogóle... :super:
ja osobiście nie znoszę sytuacji kiedy ktos mi wiecznie przyznaje rację i nie można sie nawet poprzegadywać... :oczami:

Czarnulka - Nie Gru 10, 2006 16:44

Re-wersJa napisał/a:
hehe jakby na to nie spojrzec życie bez kłótni byłoby nudne
Nie,byłoby cudowne....ja mam już dość kłótni :zalamany: Po prostu dośc....od ponad miesiąca...
Re-wersJa - Nie Gru 10, 2006 20:12

no bo oczywiście co za duzo to niezdrowo...

ale bez żadnych kłótni też jest źle... jak zwykle najlepszy złoty środek

Anula - Nie Gru 10, 2006 22:15

ja jestem ostatnią osobą z którą można by było sie pokłócić, niecierpie podnoszenia głosu i ostrej argumentacji swojego zdania, wolę rozwiązywać problemy na spokojnie, powoli do celu i bez robienia spobie przykrości , co przy kłotni jest nieuniknione. A może poprostu boję się kłócić żeby mnie nie poniosło, wole swoje emocje trzymac na wodzy i przytulić sie do kogoś niż z nim kłócić :cool:
To chyba mój ex"mężulek" mnie wyleczyl. Jak sobie przypomne te awantury w domu to wiem ze do niczego dobrego nie doprowadziły :/
Teraz to tylko spokój może mnie uratować ;)

nowakm - Pon Gru 11, 2006 13:05

Anula napisał/a:
Jak sobie przypomne te awantury w domu to wiem ze do niczego dobrego nie doprowadziły :/


No to fakt, awantury nigdy do niczego dobrego nie prowadzą, ale oczywiście te notoryczne.
W sumie Anula, masz rację, rzeczywiście lepiej się do kogoś przytulić i rozwiązać problem inaczej, chyba zastosuję Twoje metody :) :ok:

Yeti - Pon Gru 11, 2006 13:16

Re-wersJa napisał/a:
jakby na to nie spojrzec życie bez kłótni byłoby nudne

może... jak ta zupa, w której w ogóle soli nie ma?... ;)


Anula napisał/a:
ja jestem ostatnią osobą z którą można by było sie pokłócić, niecierpie podnoszenia głosu i ostrej argumentacji swojego zdania, wolę rozwiązywać problemy na spokojnie,

Anula, no to gdzie Ty byłaś, jak ja żony szukałem?.... :niepewny:

... już wiem, gdzie!... W piaskownicy! :rotfl:

Anula - Pon Gru 11, 2006 15:39

Yeti napisał/a:
Anula, no to gdzie Ty byłaś, jak ja żony szukałem?....

... już wiem, gdzie!... W piaskownicy!


:super: moze i w piaskownicy hehe

Re-wersJa - Wto Gru 12, 2006 12:04

Cytat:
może... jak ta zupa, w której w ogóle soli nie ma?...

właśnie o to mio chodziło

z tym że chodzi o drobne kłótnie, sprzeczki... awantury to juz nieco inny rozdział i faktycznie bardzo nieprzyjemny...

Yeti - Sro Gru 13, 2006 17:48

Re-wersJa napisał/a:
Cytat:
może... jak ta zupa, w której w ogóle soli nie ma?...

właśnie o to mi chodziło

Taką zawsze można jeszcze dosolić, chociażby wszynając kłótnię o ten mdły smak ;)
... a z przesoloną już nie ma co zrobić :/

Re-wersJa - Czw Gru 14, 2006 15:51

no nwłaśnie nie zawsze mozna z tym cos zrobić... uwierz że kiedy ktoś ci przez cały czas mówi że masz rację a odpowiedzią na każde pytanie jest "jak chcesz" to jest czasem gorsze niż kłótnia :]
Arex30 - Czw Gru 14, 2006 16:30

Yeti napisał/a:
a z przesoloną już nie ma co zrobić

W zyciu już uratowałem kilka przesolonych zupek....
jednak to wymaga czasu zabiegu i sprytu.....
A i wiedzy kulinarnej.....

Re-wersJa - Pią Gru 15, 2006 10:51

hehe przez żołądek do serca?? :P
Yeti - Pią Gru 15, 2006 18:15

Arex30 napisał/a:
W zyciu już uratowałem kilka przesolonych zupek....
jednak to wymaga czasu zabiegu i sprytu.....
A i wiedzy kulinarnej.....

Nie przesadzajmy!... Wystaczy dolać wody!... Ale jak nie masz czym zaprawić, to "zupka" robi się przy okazji... cienka! :/
Mozna to oczywiscie zrobić, mając wystarczająco duży "garnek" ;)

ps.: droga Władzo!... proszę tych "porad kulinarnych" nie traktować jako OT !

Arex30 - Pią Gru 15, 2006 19:57

EEEE
dodaj troche kartofliii a one wypiją sól i zupa cieńka nie będzie....
A tak poważnie to czasem trzeba spojżeć z boku na całe swoje życie
Jeśli uważasz że brniemy w ślepy zaułek warto się cofnąć i zacząć jeszcze raz....
To daje efekty.....

Yeti - Pią Gru 15, 2006 20:51

Myślę, Arex30, że Ty mówisz o przypadku, w którym można jeszcze naprawiać związek, a ja o takim, kiedy już ani chęci, ani wiary w tą naprawę nie ma...
... kiedy spojrzenie z boku na swoje życie ukazuje je jako jedną wielką kłótnię,... porażkę,... pomyłkę. To miałem na myśli pisząc tu kiedyś o przekroczeniu pewnej granicy...
... i nie życzę Ci wcale, żebyś kiedykolwiek znalazł się w takim miejscu!

Arex30 - Sob Gru 16, 2006 09:22

Yeti,
Moje życie .......
Pogadamy w 4 oczka to sie przekonasz

Re-wersJa - Pon Gru 18, 2006 09:36

podobno wszystko da sie naprawić...
no ale faktycznie czasem nielatwo znaleźć jeszcze chociaż odrobinę chęci...
bo przecież nawet jak już wszystko sie poprawi to w pamięci zostanie to tare "coś" co może nie pozwolić na normalne relacje... niby można nie wracać... ale czasami czynimy to podświadomie...

Yeti - Pon Gru 18, 2006 10:25

Re-wersJa napisał/a:
podobno wszystko da sie naprawić...

Niejednemu się udaje posklejać rozbity wazon, ale chyba nie ma sensu udowadniać, komuś, co stłukł mu się kryształowy, że naprawa jest możliwa!...

Oczywiście, że nawet kryształowy można próbować sklejać... tylko, że życie jest za krótkie!... i czy ma sens poświęcać jego resztę na odbudowę czegoś, co i tak będzie... ciekło?... :/

Ten wątek sie trochę offtopikowy zrobil, ale tylko pozornie... Wykorzystam może ten przykład z wazonami, żeby zbliżyć się de sedna tematu... :)

Można sobie wyobrazić, że na tym "naczyniu", które dwojga ludzi niesie wspólnie przez życie, gromadząc w jego wnętrzu wszystko, co cenne dla nich i co ich łączy,... każda kolejna kłotnia/awantura zostawia kolejną rysę... I jeśli się zdarzy tak, że rozsypuje się naczynie bardzo mocno porysowane, to... tylko ręce opadną... :/

chaoss - Pon Gru 18, 2006 10:38

ale wierze, ze nawet jak wazon sie rozpadnie to jedna osoba z tej dwojki bedzie silniejsza, aby zmotywowac druga do wspolnej pracy nad klejeniem wazonu.
Yeti - Pon Gru 18, 2006 17:02

No właśnie... wracam do słów od których tu zacząlem... Jest taka granica... :/

Lepiej zawczasu dbać o to, żeby tych rys nie robić więcej niż to niezbędne!... Tylko wtedy starczy wiary, starczy sił i motywacji, starczy kleju... :)
-----------------------

Może cosik z innej beczki...

Raz jeden... podczas kłótni, kiedyś mi się zdarzyło, że... walnąłem pięścią w stół! :przestraszony: ... to był stolik właściwie...
... na tym stoliku była taka szyba, co miała obrus przed zabrudzeniem chronić... i od tego czasu tej szyby już nie ma... ;)

Arex30 - Pon Gru 18, 2006 17:05

Kłótnia.............. Wymana zdań pomiedzy dwoma (?) osobami o odmiennych poglądach.
Jeżeli obie strony nie będą dążyły do znalezienia chęci porozumienia to ..... BUM

Re-wersJa - Wto Gru 19, 2006 10:13

Cytat:
ale wierze, ze nawet jak wazon sie rozpadnie to jedna osoba z tej dwojki bedzie silniejsza, aby zmotywowac druga do wspolnej pracy nad klejeniem wazonu.


ale prawda jest to, że jeżeli jedna strona zupełnie straci chęci i zainteresowanie "jeszcze istniejącym związkiem" to druga nie jest już w stanie zrobić nic niezależnie od tego jak by się starała, bo to przecież musi być wspólna praca ku wspólnym celom która przyniesie wspólne szczęście...

chaoss - Wto Gru 19, 2006 13:21

tak, ale jak mi sie wydaje jednym z fundamentow zwiazkow jest wzajemne motywowanie sie czy wzbudzanie wiary w drugiej osobie jak jej brak.
Problem czy to nie bedzie tylko takie odwlekanie w czasie :(

Szaganka - Wto Gru 19, 2006 16:03

Czasem lepiej się rozstać zanim pojawi się nienawiść.... a większość kłótni do niej właśnie prowadzi. To sztuka umieć powiedzieć KONIEC zanim nie bedzie nic do uratowania :)
Czarnulka - Czw Gru 21, 2006 10:11

Re-wersJa napisał/a:
ale prawda jest to, że jeżeli jedna strona zupełnie straci chęci i zainteresowanie "jeszcze istniejącym związkiem" to druga nie jest już w stanie zrobić nic niezależnie od tego jak by się starała, bo to przecież musi być wspólna praca ku wspólnym celom która przyniesie wspólne szczęście...

Warto
chaoss napisał/a:
Problem czy to nie bedzie tylko takie odwlekanie w czasie :(

Często tak,ale jak się nie sprobuje to się nie dowie,amoze sie okazac ze chęć odejścia bła jedna z najgorszych decyzji jakie podjeła i teraz stara sie,zeby wszystko było tak jak podczas pierwszych spotkan.
Szaganka napisał/a:
Czasem lepiej się rozstać zanim pojawi się nienawiść.... a większość kłótni do niej właśnie prowadzi. To sztuka umieć powiedzieć KONIEC zanim nie bedzie nic do uratowania

Jak nie sprobujesz uratowac to nie bedziesz wiedziała czy byłoby znowu pieknie i cudownie czy byscie sie znienawidzili.

Ja probowałam tak,ze nikt nie był mi w stanie wmowic,ze robie źle...i ON tez kiedys mnie tego nauczył,nauczył walki dopoki widzi sie jeszcze iskierke nadziei.


WARTO WARTO WARTO! :)

desperado - Pon Lut 12, 2007 23:08

Re-wersJa napisał/a:
ale prawda jest to, że jeżeli jedna strona zupełnie straci chęci i zainteresowanie "jeszcze istniejącym związkiem" to druga nie jest już w stanie zrobić nic niezależnie od tego jak by się starała, bo to przecież musi być wspólna praca ku wspólnym celom która przyniesie wspólne szczęście...
Masz racje w 100%
shad_ow - Sro Lut 21, 2007 22:40

=CzArNuLkA= napisał/a:
Jak nie sprobujesz uratowac to nie bedziesz wiedziała czy byłoby znowu pieknie i cudownie czy byscie sie znienawidzili.


Zgadzam sie.Jeżeli człowiek kocha i walczy a raczej chce,bo czasem trzeba walczyc za dwoje,otworzyć oczy tej drógiej stronie to wszystko jest do uratowania.W życiu zdarzaja sie różne sytuacje .. Nie znamy dnia ani godziny kiedy może nas to spotkać ...
Jedni są silniejsi drudzy słabsi ale uwierzcie że naprawde warto walczyc o swoją miłość :zakochani: ...

shad_ow - Sro Lut 21, 2007 22:45

[quote="desperado"]ale prawda jest to, że jeżeli jedna strona zupełnie straci chęci i zainteresowanie "jeszcze istniejącym związkiem" to druga nie jest już w stanie zrobić nic niezależnie od tego jak by się starała, bo to przecież musi być wspólna praca ku wspólnym celom która przyniesie wspólne szczęście...[/quot

Jak napisałam wcześniej trzeba próbować i czasem popracować za dwoje żeby uzyskać efekty ... Dobre czy złe ale przynajmniej nie będzimy mieć póżniej pretensji do siebie że nic nie zrobiliśmy w tym kierunku:)

desperado - Czw Lut 22, 2007 22:49

shad_ow napisał/a:
Jak napisałam wcześniej trzeba próbować i czasem popracować za dwoje żeby uzyskać efekty ... Dobre czy złe ale przynajmniej nie będzimy mieć póżniej pretensji do siebie że nic nie zrobiliśmy w tym kierunku:)
masz racje ja tez wrocilem do mojej , mialem przeciez dzieci ale sielanka trwala miesiac , potem wszystko wrocilo do poprzedniego stanu, kiedys dzieciom powiem ze probowalismy.
shad_ow - Nie Mar 04, 2007 21:19

desperado napisał/a:
kiedys dzieciom powiem ze probowalismy.


Postapiłes rozsądnie .... Spróbowałeś .... :oczami:

Yeti - Pon Mar 05, 2007 06:57

=CzArNuLkA= napisał/a:
Jak nie sprobujesz uratowac to nie bedziesz wiedziała(...)
Ja probowałam tak,ze nikt nie był mi w stanie wmowic,ze robie źle...i ON tez kiedys mnie tego nauczył,nauczył walki dopoki widzi sie jeszcze iskierke nadziei.

shad_ow napisał/a:
Jedni są silniejsi drudzy słabsi ale uwierzcie że naprawde warto walczyc o swoją miłość

O czym my tu rozmawiamy?... :) To przecież jasne, że każdy próbuje ratować swój związek, jeśli istnieje w nim miłość!... dopóki istnieje w nim miłość!... a czasem i bez miłości,... z różnych powodów...

Taaak!... Jedni są słabsi, inni silniejsi,...ale warto się zastanowić czasem, czy siła to jest to, czego potrzeba żeby zostać, czy raczej żeby odejść...

Trzeba próbować!... Raz, drugi, trzeci,... dziesiąty,... setny!...
...ale niektórzy (wcale nie wszyscy!... i całe szczęście!) wreszcie dochodzą do przekonania, że to o jeden raz za dużo...

Kiedy słyszę określenie "walczyć o miłość", miewam mieszane odczucia... zwrot często używany, a ja mam wrażenie, że coś takiego jest niemożliwe... Można walczyć o utrzymanie związku,... ale o miłość?... z kim?... jaką bronią?...

Miłość przychodzi kiedy chce i odchodzi kiedy chce!... Jest wolna jak ptak!... Nie możemy jej zmusić, żeby przysiadła na naszym podwórku, ale gdy ona chce to zrobić, my możemy ją tylko spłoszyć... Nie możemy kazać jej trwać, ale jeśli nie będziemy jej karmić, to sama odleci... Możemy jedynie troszczyć się codziennie i sypać nowe ziarno, żeby chciała u nas pozostawać, a czasem to i tak nie wystarcza, i ona odlatuje... (np. dlatego, że na naszym podwórku za głośno dla niej... to tak apropos tematu)
...i nie ma takiej klatki, w której można ją uwięzić wbrew jej woli... więc jak o nią walczyć?... :/

...ale bywają i takie "ptaszyska", co się im jeść nie daje, strzela do nich, przepędza, a one i tak przylatują, kraczą, spać nie pozwalają spokojnie!... :P

krystian - Pon Mar 05, 2007 07:43

Yeti napisał/a:
"walczyć o miłość", miewam mieszane odczucia..
ja rowniez. dlaczego walczyc o uczucia? skoro 2 osoby sie kochaja to o jakiej walce tu mowa? walka jest wtedy gdy kocha jedna osoba, a druga powiedzmy, ze lubi...ja osobiscie bym nie walczyl, bo skoro ktos mnie nie kocha to o co tu walczyc?
shad_ow napisał/a:
Jeżeli człowiek kocha i walczy a raczej chce,bo czasem trzeba walczyc za dwoje,otworzyć oczy tej drógiej stronie to wszystko jest do uratowania
i do kiedy tak walczyc? raz sie uda i myslisz, ze bedziesz mial spokoj?? watpie. a walczyc cale zycie? warto? skoro trzeba walczyc o milosc, to oznacza, ze TA milosc nie jest tego warta.
Re-wersJa - Pon Kwi 09, 2007 23:57

hmmm myślę że każdy związek jest inny i takich tematów nie da się jasno podsumować, to kwestia indywidualnego podejścia do konkretnej sytuacji... czasami próbowanie kończy się katastrofą i boli jeszcze bardziej, czasem brak próy odzywa się po czasie i boli... wydaje mi się że pewne rzeczy się czuje i tyle :)
Re-wersJa - Pon Kwi 09, 2007 23:59

aha no i zawsze możemy się pomylić... to rzecz ludzka :)
shad_ow - Wto Kwi 10, 2007 08:20

Oczywiście że nie każdy musi się zgadzać z tym co jest tutaj napisane ... To fakt po co walczyć o uczucia! Ale czasem w zyciu bywa róznie i Ci którzy maja tylko jedno pojęcie na ten temat moga nie rozumieć bo np. tego nie przeżyli. W każdym bądz razie, nie mam zamiaru nikogo przekonywać że tak czasem w życiu jest. :/
shad_ow - Wto Kwi 10, 2007 08:42

Kochacie kogoś bardzo mocno??? Oddalibyście dla tej osoby całe swoje życie? Całe swoje serce??? To wspaniałe uczucie kochać i być kochanym. Jednak wiele jest takich osób, które kochają, często nie okazują tak bardzo jakby chciały to co czują do partnera. Chodzi jakieś dziwne gadanie po tym świecie, że im więcej i im bardziej pokaże się ukochanej (ukochanemu), że jest on bardzo wiele wart i że szaleje się za nimi to stanie się ta osoba za bardzo pewna siebie. Jednak uważam iż tak nie jest. Osoby, które się kochają, które czują do siebie cokolwiek, które tęsknią do siebie powinny sobie to jak najbardziej okazywać. Wtedy zachowujemy się naturalnie, wyznajemy człowiekowi tą miłość. I wtedy chwile w życiu są wspaniałe, warte życia, radości i pełne szczęścia. Wiele jest w życiu sytuacji, w których można pokazać jak bardzo się kocha człowieka, z którym się jest. Więc dobra rada okazujcie to swoim „drugim połówkom”, jak najwięcej uczucia im dajcie. Oddajcie im siebie, wszystko to, na co zasługują i co jest Waszym marzeniem, aby im oddać. Otóż bywa czasem tak, że kochacie osobę do bólu, co dzień myślicie o niej całymi dniami, bez niej minuty trwają jak całe wieki. Gdy jej nie ma jesteście samotni, łzy w oczach, ciągłe rozmyślanie „czy on również teraz o mnie myśli?”, „a co on takiego robi?” itp. Po prostu kiedy spotykacie tą jedyną osobę zaczynacie istnieć, żyć i jesteście szczęśliwi. Drżycie bo spotykacie tą ukochaną osobę jednak duma, czy też inne odczucia wpływają na to, że nie okazujecie uczuć takich jakie naprawdę żywicie do danej osoby. A więc okażcie więcej tego uczucia....bo może nadejść moment, że rozstaniecie się z daną osobą....i ...nigdy nie wyrazicie jej tego, jak bardzo ją kochacie...na odbudowę już nie będzie szans i jeśli to była Wasz prawdziwa wielka miłość to nie wybaczycie sobie tego do końca życia. Spróbujcie przełamać lody zanim będzie za późno ..... :/ :( :|
Yeti - Wto Kwi 10, 2007 10:29

Trochę chyba to od tematu odbiegło, ale... póki nie krzyczą, to jeszcze pociągnę ten offtopik ;)

shad_ow napisał/a:
To fakt po co walczyć o uczucia!

shad_ow, jeśli nawiązujesz do moich słów, to chyba nie zrozumieliśmy się... Wszystko warto zrobić dla miłości!... Ja jedynie chciałem powiedzieć, że cokolwiek, co się kojarzy z określeniem "walka" nie bardzo może zrodzić (lub przywrócić) uczucie, którego nie ma... A wtedy, gdy ono jest, to się je powinno pielęgnować, a nie walczyć o nie!... Nawet to, co opisaleś powyżej, to moim zdaniem żadnej walki nie opisuje, ale właśnie pewną formę dbałości o uczucie, chociaż z tym wyznawaniem miłości, to nie zawsze jest tak, że im wiecej, tym lepiej... Jeśli czyny nie dowodzą prawdziwości uczucia, to nadmierne wyznania tylko mdłości wywołać mogą, a nie tych uczuć odwzajemnienie...

shad_ow napisał/a:
To wspaniałe uczucie kochać i być kochanym.
Ale tylko pod warunkiem, że masz na myśli jedną i tą samą osobę! :hyhy:

shad_ow napisał/a:
Kochacie kogoś bardzo mocno??? Oddalibyście dla tej osoby całe swoje życie?

Tak!... Ale ta osoba ma swoje życie, swoją miłość i... nawet jeśli darzy mnie sympatią, to... :dobani:
...czy chcesz mi może doradzić, jak mam walczyć o jej uczucie? :niepewny:

shad_ow napisał/a:
Ale czasem w zyciu bywa róznie i Ci którzy maja tylko jedno pojęcie na ten temat moga nie rozumieć bo np. tego nie przeżyli. W każdym bądz razie, nie mam zamiaru nikogo przekonywać że tak czasem w życiu jest.

Jest dokładnie tak, jak mówisz!... Czasem w życiu jest... różnie :)

Pisząc swoje słowa opierasz się zapewne na własnym przykładzie... Czy to, co opisujesz dotyczy twojej pierwszej miłości?... Nie jesteś nastolatkiem, więc mógłbym podejrzewać, że nie :] ...w takim razie... dlaczego walką nie uratowałeś tej poprzedniej?... dlaczego nie uczyniłeś jej miłością swojego życia? :niepewny:

shad_ow - Wto Kwi 10, 2007 15:56

Yeti napisał/a:
Pisząc swoje słowa opierasz się zapewne na własnym przykładzie... Czy to, co opisujesz dotyczy twojej pierwszej miłości?... Nie jesteś nastolatkiem, więc mógłbym podejrzewać, że nie ...w takim razie... dlaczego walką nie uratowałeś tej poprzedniej?... dlaczego nie uczyniłeś jej miłością swojego życia?


Po pierwsze nie mów do mnie w osobie męskiej ...
Po drógie nie atakując Cie zebys czasem nie myslał. Nie ważne jest czy jest to przyklad z mojego życia czy nie...

shad_ow - Wto Kwi 10, 2007 15:57

Yeti napisał/a:
Nie jesteś nastolatkiem, więc mógłbym podejrzewać, że nie ...w takim razie... dlaczego walką nie uratowałeś tej poprzedniej?... dlaczego nie uczyniłeś jej miłością swojego życia?


Po trzecie nie wypowiadaj sie na temat, a tym bardziej nie snuj przykladow, jezeli nie masz pojecia o czym mowie .... Nie wiem skad Ci przyszla do glowy pierwsza milosc :cwaniak: kompletnie nie wiem o czym mowisz .... :zakrecony:
Ja o kozie Ty o wozie ... nie wiem moze jestem z innej planety, albo inaczej rozumie pewne rzeczyki .... :zdziwko: Mniejsza z tym ..... :mad:

katarzyna35k-ce - Wto Kwi 10, 2007 16:04

shad_ow napisał/a:
Nie ważne jest czy jest to przyklad z mojego życia czy nie...

dla mnie to jest wazne..... :]

shad_ow - Wto Kwi 10, 2007 16:07

Yeti napisał/a:

shad_ow napisał/a:
Kochacie kogoś bardzo mocno??? Oddalibyście dla tej osoby całe swoje życie?

Tak!... Ale ta osoba ma swoje życie, swoją miłość i... nawet jeśli darzy mnie sympatią, to...
...czy chcesz mi może doradzić, jak mam walczyć o jej uczucie?



Wiesz nawet gdyby wolna była, pewnie miałbys MARNE SZANSE .... A swój sarkazm typu "czy chcesz mi może doradzić, jak mam walczyć o jej uczucie?" świadczy tylko o twoim małym doswiadczeniu, moze kiedys to przezyjesz i zrozumiesz .... Moze pisze po chinsku a moze poprostu ciezko zrozumiec co mam na mysli .... Ale masz prawo sie wypowiadac .... :idea:

shad_ow - Wto Kwi 10, 2007 16:10

katarzyna35k-ce napisał/a:
dla mnie to jest wazne.....


Cieszę się :ok:

katarzyna35k-ce - Wto Kwi 10, 2007 16:33

shad_ow, zle odebrałas to co napisałam :zalamany: nerwusie :!:
Yeti - Wto Kwi 10, 2007 17:03

shad_ow napisał/a:
Po pierwsze nie mów do mnie w osobie męskiej ...
Przepraszam!... Nie wiem, czemu się tak zasugerowałem... :wstyd:
shad_ow napisał/a:
Po drógie nie atakując Cie zebys czasem nie myslał. Nie ważne jest czy jest to przyklad z mojego życia czy nie...
No dobrze, dobrze!... Przepraszam ponownie!... Skądże znowu miałbym się czuć atakowany... :)
shad_ow napisał/a:
Po trzecie nie wypowiadaj sie na temat, a tym bardziej nie snuj przykladow, jezeli nie masz pojecia o czym mowie ....
Masz rację, nie mam pojęcia o czym mówisz!... Mówisz o jakiejś walce o uczucie, a ja nie bardzo mam pojęcie, co to może być... Ale ja właśnie liczyłem, że mi wyjaśnisz... bo to, że ja nie wiem, to przecież nie ukrywałem :)
Mówisz też o okazywaniu uczuć... jakie ono ważne... Jasne!... Ale ja Ci powiem dla równowagi z drugiej strony coś... Możesz oczywiście sie nie zgodzić ze mną...
...bywało, że mnie mdliło od okazywania mi uczuć, od wyznawania miłości... od oczekiwania tych wyznań ode mnie... Dlaczego?... Bo pół godziny wcześniej ta sama osoba potrafiła zdeptać moje poczucie godności,... godność naszych wspólnych dzieci... bo nieco wcześniej ta sama osoba potrafi wszystkich upokarzać i rozstawiać po kątach, a za chwilę czując, że jej postępowanie nie jest akceptowane, zaczyna się kreować na ofiarę, której potrzeba uczucia i zrozumienia... I to jest przykład z mojego życia!...
ale zeby nie być subiektywnem, to proszę bardzo!... Przykłady już nie z mojego życia... Pijak, który siniaki na ciele żony próbuje jej wynagrodzić wyznaniami, jak to on ją bardzo kocha... albo facet, który za każdym razem po drodze z agencji towarzyskiej, kupuje dla swojej zony bukiet kwiatów... Piękne gesty i puste słowa, to za mało!... Okazywanie uczucia jest ważne, ale pod warunkiem, że nie jest na wyrost!...
...może w ten sposób znaleźliśmy się bliżej właściwego tematu w tym topiku, czyli kwestii klótni :)
Nie ukrywam, zinterpretowałem twoje słowa na swój sposób... Zrozumiałem, ze mówisz o tym, że udało Ci się coś w swoim życiu uratować. Jeśli tak, to szczerze Ci gratuluję! :) ...ale ja jestem w miejscu, gdzie nie ma czego ratować i właściwie to tylko na to chciałem zwrócić uwagę... Bo w życiu bywa różnie!... Nie zawsze dmuchając w przygasłe ognisko pojawi się nowy płomień!... Czasami tylko rozdmuchuje się resztki ciepła, jakie w pogorzelisku się skrywały... a popiół w oczy włazi...

Ani mój, ani twój przykład nie może być receptą dla wszystkich...
shad_ow napisał/a:
Mniejsza z tym .....
Zgadza się!...

shad_ow napisał/a:
albo inaczej rozumie pewne rzeczyki ....

...rzeczyki, powiadasz?... :oczami:

Cytat:
A swój sarkazm typu "czy chcesz mi może doradzić, jak mam walczyć o jej uczucie?" świadczy tylko o twoim małym doswiadczeniu, moze kiedys to przezyjesz i zrozumiesz ....
Masz rację!... Mam małe doświadczenie, pomimo, że trochę już przeżyłem... Więc może mi pomóż i powiedz, co może mam przeżyć i żeby co zrozumieć?... Że warto zrobić wiele dla miłości?... Myslisz, że nie wiem?... Ja tylko nie chcę, żebyś mi wmawiała, że wystarczy się postarać, a ona się narodzi,... bo to nieprawda!

shad_ow napisał/a:
Ale masz prawo sie wypowiadac ....

Zawsze coś!... Dziękuję! :)

Yeti - Wto Kwi 10, 2007 17:10

shad_ow napisał/a:
Po drugie nie atakując Cie zebys czasem nie myslał.

shad_ow, wydaje mi się, że to Ty poczułaś się atakowana, ale to zupełnie niepotrzebnie, bo ja w najmniejszym stopniu takiego zamiaru nie miałem! Przepraszam! :)

shad_ow - Wto Kwi 10, 2007 18:27

Yeti napisał/a:
shad_ow, wydaje mi się, że to Ty poczułaś się atakowana, ale to zupełnie niepotrzebnie, bo ja w najmniejszym stopniu takiego zamiaru nie miałem! Przepraszam!


Masz racje. Moja postawa tez dzisiaj nie byla najlepsza ... Lekko mowiac sie zbulwersowalam .... W kazdym badz razie ja Ciebie tez przepraszam ...

Major - Czw Maj 17, 2007 21:31

Yeti napisał/a:
...czy chcesz mi może doradzić, jak mam walczyć o jej uczucie?

Tak...To bedzie cieżka walka a stoczysz ją samotnie, bedzie to walka z wiatrakami, bo jedyny sposob w jaki mozesz walczyc o jej milosc to nie kazac jej sie kochac (i nie mam na mysli milosci fizycznej ;) ) i pewnie to robisz.

Arex30 - Pią Gru 14, 2007 22:09

kłócimy sie o drobiazgi a o ważnych sprawach ..... nawet nie rozmawiamy ?
Szamanka - Pią Gru 14, 2007 22:13

Bo chyba najlepiej i najlatwiej jest wykrzyczec swoja zlosc i bol, by za chwilke w ciszy zalowac.
Niestety wiele ludzie nie potrafi przyznac sie do swojego bledu, zwalajac na druga osoba, znizajac ja do poziomu " nic"......wyladowuja swoje napiecie, stres wlasnie w taki chamski sposob....a przeciez mozna calkiem inaczej....prawda?

katarzyna35k-ce - Sob Gru 15, 2007 10:09

Szamanka napisał/a:
a przeciez mozna calkiem inaczej....prawda?
zalezy jaka jest ta 2 osoba , bo jezeli ta 2 potrafi Cie ztłamsic psychicznie ze to własnie Ty ta krzyczaca czujesz sie jak zero to ja w 100% rozumiem ta co krzyczy i robi awanture. Znam osobe ktora ze stoickim spokojem sprawi ze jestes jak g..... , czeto ta 2 osoba wtedy reaguje krzykiem.Moim zdaniem nigdy nie jest winna 1 strona w kłótniach.
Nikaa - Pon Maj 24, 2010 00:31

To tez wlasnie sobie dzisiaj uswiadomilam.. ze lepiej dobrze sie poklocic.. Niz by mialo zabraknac tych klotni.. wiec nawet jest ja odkladam 6 raz sluchawke.. a moj maz.. gdy ja mowie sobie spiewa pod nosem.. to wole.. to niz.. cisze niz to zeby emocji nie bylo..
Niz obojetnosc..
To jest chyba najgorsz co moze byc..

alenda - Pon Maj 24, 2010 22:00

Nikaa twój mąż śpiewa a mój zmienia temat, mówi nie teraz, teraz jestem zajęty itd albo wychodzi, albo mówi, że jestem za głośno (to fakt, głosno mówię, a jeszcze głośniej się kłócę, ale kto się cicho kłóci? :P ) zawsze się wycofuje i nie kłóci nigdy, a na serio lepiej się pokócić i pogodzić...

kurcze ja wszystko robię intensywnie, emocje ze mnie kipią i jak ich nie wymotę to maskara jest, potem się wycofuję i w ten sposób nie gadamy ze sobą po 2 tygodnie :przestraszony:

kajusiaw - Wto Maj 25, 2010 11:30

alenda, ja podczas kłótni obrażam się tak, że dopiero po kilku dniach zaczynam normalnie rozmawiać z mężem :) Po prostu postępuje impulsywnie a jakoś nie umiem się pozbyć takiego nawyku
GosiaO - Sro Sie 11, 2010 12:02

Bardzo rzadko sie to zdarza na szczęście, trwa góra 15 minut (krzyki) i nerwy przechodzą, można pogadać :P Nigdy sie nie obrażamy na wzajem i nie wyzywamy.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group