dupiate forum

Z życia wzięte ;) - Małżeństwo

Asia_:) - Czw Kwi 21, 2005 14:43
Temat postu: Małżeństwo
1 ROK. Mąż mówi:
Och, cukiereczku, to Twoje pociąganie noskiem naprawdę bardzo mnie martwi. Nie przyjmuję do wiadomości, że w domu tyle do zrobienia. Równie dobrze ja się mogę wszystkim zająć. Najrozsądniej będzie położyć Cię na kilka dni do szpitala. Odpoczniesz sobie. Wiem, że jedzenie tam jest nędzne, więc będę przynosił Ci do szpitala jedzenie na wynos z tej Twojej ulubionej włoskiej restauracji. Załatwię wszystko z oddziałową.

2 ROK. Mąż mówi:
Posłuchaj, kochanie, nie podoba mi się dźwięk Twego kaszlu. Zawołam lekarza, niech wpadnie tutaj i obejrzy Twoje gardło. Dlaczego nie położysz się do łóżka i nie odpoczniesz?

3 ROK. Mąż mówi:
Może lepiej byś się położyła. Kiedy czujesz, że choroba atakuje, na pewno potrzebujesz odpoczynku. Przyniosę Ci coś - mamy gdzieś w domu jakąś zupkę w puszce?

4 ROK. Mąż mówi:
Bez sensu, żebyś gdziekolwiek wychodziła skoro jesteś przeziębiona. Kiedy skończysz mycie naczyń, wykąpiesz dzieci i położysz je spać, powinnaś też się położyć!

5 ROK. Mąż mówi:
Dlaczego nie weźmiesz aspiryny?

6 ROK. Mąż mówi:
Powinnaś przepłukać gardło jakimś płynem, zamiast siedzieć tak i szczekać jak pies!

7 ROK. Mąż mówi:
Do jasnej cholery, przestań kichać i kaszleć! Chcesz żebym się zaraził i dostał zapalenia płuc? Ruszyłabyś tyłek i przyniosła z apteki jakieś leki!

Mariuszku nie probuj mnie tak traktować :zly:
jestem alergikiem :(

Aither - Czw Kwi 21, 2005 14:54

ROTFL... dlatego ja wychodze z zlaozenia ze nie wychodze za maz... nie ma takiego ktory by sie odwazyl.
cinque - Czw Kwi 21, 2005 15:01

Aither napisał/a:
nie ma takiego ktory by sie odwazyl


u mnie nie ma takiego ktory by zechcial.... ale przez pryzmat Asia_:) posta, to chyba dobrze...?! ;)

Aither - Czw Kwi 21, 2005 15:16

no jasne :) nie mam zamiaru byc niczyja zona :) jakos mi sie nie widzi sprzatanie gotowani i pranie a do tgo rodzenie i wychowywanie dizeci... jakos do malzenstwa mnie nie ciagnie.

chocaz w glebi duszy... licze ze znajdzie sie ktos kto przez caly okres malzenstwa i nie tylko bedzie mowil do mnie tak jak w pierwszym roku po slubie.

Piotrulek - Czw Kwi 21, 2005 15:43

Asia_:) napisał/a:
1 ROK. Mąż mówi:



Przed sobą masz na razie ten pierwszy rok :D :D

Frycek - Czw Kwi 21, 2005 22:03

Asia :przestraszony: no wiesz co :oczami:
Aither - Pią Kwi 22, 2005 12:28

cinque :D hahahahaaa mialam to samo jak mieszkanie kupowalam :D zalatwialam sobie kredyt mieszkaniowy ale z kuli ze panna bylam to go nie dostalam :) i do tej pory mieszkam z rodzicami :) ale z kuli mieszkania nie szukalam zbytnio meza... i jakos prawde mowiac nie chce miec meza.
cinque - Pią Kwi 22, 2005 12:51

Aither ratuj, moj post znikł albo ja go nie widzę :zdziwko:
Frycek - Pią Kwi 22, 2005 13:55

Cytat:
cinque hahahahaaa mialam to samo jak mieszkanie kupowalam zalatwialam sobie kredyt mieszkaniowy ale z kuli ze panna bylam to go nie dostalam i do tej pory mieszkam z rodzicami ale z kuli mieszkania nie szukalam zbytnio meza... i jakos prawde mowiac nie chce miec meza.

ale o co chodzi??

cinque napisał/a:
Aither ratuj, moj post znikł albo ja go nie widzę

no chyba cos zniknelo..bo jakod tak bez sensu ten poscik wyzej

Aither - Pią Kwi 22, 2005 14:14

Frycek o to chodzi, ze jak chcesz wziac wiekszy kredyt np 30 tys lub 60 tys to musisz miec meza.... tak bylo w moim przypadku... nie zarzadali preczyciela ale MEZA !! przeciez to chore O_o
cinque - Pią Kwi 22, 2005 14:39

ale ja chciałam malutki kredycik za aparat fotograficzny i i tak chcieli męża, co w tej sytuacji zupełnie mi się nie opłaca, bo nie dość, że by mi ten aparat zabrał, to jeszcze by zrzędził! bleee
Aither - Pią Kwi 22, 2005 14:45

cinque aaa na aparat ? ale do czego jest maz po to zeby aparat kupic? Nie no to juz przesada... jakby nie patrzec wiecej kosztowac bedzie samo zawarcie aktu malzenskiego niz ten aparat... jak Ci sie nie spodoba to maszynke mozesz sprzedac a co z mezem? :)
Frycek - Pią Kwi 22, 2005 14:53

Aither napisał/a:
Frycek o to chodzi, ze jak chcesz wziac wiekszy kredyt np 30 tys lub 60 tys to musisz miec meza.... tak bylo w moim przypadku... nie zarzadali preczyciela ale MEZA !! przeciez to chore O_o

W tej chwili biore kredyt hipoteczny i jako kawaler przy moich zarobkach mam zdolnosc ponad 60tys
Jesli mialebym zone to w tym mmomencie spad do 40tys
i nie zadaja odemnie zony :przestraszony:

tylko zastanawiam sie co to ma do tego co Asia napisala??

cinque napisał/a:
ale ja chciałam malutki kredycik za aparat fotograficzny


bralem kredyty na meble,radio, 2 aparaty i jeszcze kilka i zadnych problemow - chyba macie jakies chore banki :przestraszony:
ach ai jeszcze mialme pozyczke na 3tys

cinque - Pią Kwi 22, 2005 14:55

to a propos plusow i minusow malzenstwa i zwiazanych z tym problemow dnia codziennego - humorzaste - jak sama nazwa wskazuje! ;)

A kredycik dali, tyle, że potrzebowali wiecej czasu na uwiarygodnienie mnie, jako istoty stanu wolnego.... Zaraz lece po aparacik!

Aither - Pią Kwi 22, 2005 14:58

Frycek napisał/a:

tylko zastanawiam sie co to ma do tego co Asia napisala??


a to, ze temat brzmi "malzenstwo" a pod tym sie kryje nie tylko wesola anegdotka o sposobach mowienia w kazdym roku po slubie... malzenstwo to ogolne slowo a to ze cinque powiedziala o tym iz meza zarzadali do kredytu to tez jest powiazane z "malzenstwem". Powinniscie miec luzne powiazania i skojarzenia a nie tylko strikto to co jest napisane w pierwszym poscie. Tutaj jest ogolnie mowa o mazenstwie, mezach i zonach... przynajmniej ja to tak rozumiem.
I nie marudz ze to offtopic... bo chyba mamy inne pojecie offtopica.

Frycek - Pią Kwi 22, 2005 14:59

:zdegustowany:
Aither - Pią Kwi 22, 2005 15:01

no co to prawda... [i teraz zaczyna sie offtopic wiec wiecej do tego nie powracam]
cinque pojawil sie nowy temat bardziej zwiazany z banokwymi wyglupami... chodz idziemy sie przeniesc :)

ANIUS - Sro Maj 11, 2005 17:47
Temat postu: Małżeństwo, a długość związku przed sakramentalnym TA
Co sadzicie o zwiazkach malzenskich ludzi,ktorzy ledwo sie poznali, a juz, z biegu zawieraja taki zwiazek ( wykluczamy tutaj wszelkie wpadki)?
Uwazacie, ze maja one szanse przetrwac?

Nasunelo mi sie takie pytanie, po tym, jak przeczytalam, ze Rene Zellweger wyszla za maz, za czlowieka ktorego poznala w styczniu, na koncercie charytatywnym dla ofiar tsunami... Wiem, wiem- w swiecie high life wszystko moze sie zdarzyc, ale...

jak myslicie, czy kilka miesiecy znajomosci jest wystarczajace by bym pewnym, ze to jest ta wlasciwa osoba, z ktora chcemy spedzic cale zycie?

Piotrulek - Sro Maj 11, 2005 18:41

Cytat:
jak myslicie, czy kilka miesiecy znajomosci jest wystarczajace by bym pewnym, ze to jest ta wlasciwa osoba, z ktora chcemy spedzic cale zycie?



Kilkuletnia znajomość również nie jest wykladnikiem niczego.Mądrym rozwiązaniem jest wspólne mieszkanie (za czasów partnerskich),ale nasze katolickie pochodzenie nie pozwala na to.Z drugiej strony patrząc jest wiele malżeństw ktore rozchodzą się po 20 latach wspólnego życia,wtedy gdy dzieci są samodzielne i nie potrzebują dwojga rodziców.Mam kilku znajomych,ktorym się to wlasnie przytrafiło,trochę im zazdrozczę,ale wszystko jest jeszcze przedemną.

Aither - Sro Maj 11, 2005 23:42

ANIUS no coz... albo sie czuje blusa albo nie... mozna sie znac tylko 2 miesiace i juz planowac slub i staly zwiazek... powiem tak... zycie jest na tyle okropne i nie do przewidzenia, ze nic nie jest odpowiednim "wykladnikiem" tego czy "to juz czas czy tez nie" :)
kaszanna - Czw Maj 12, 2005 07:42

W sumie ja z mężem jesteśmy tego przykładem. Poznaliśmy się pod koniec listopada i już planowaliśmy wspólne życie :) W lutym zamieszkaliśmy razem, w lipcy ślub.
Oboje byliśmy po wieloletnich związkach (4-5 lat).

Aither - Czw Maj 12, 2005 09:07

oo skads to znam takie zwiazki :) moze taki zybki slub to jest takie jakies swoiste zapotrzebowanie stalego zwiazku... albo po prostu zegar biologiczny na tyle powaznie "stuka" ze jak stuknie do glowy to sie czasem chlapnie cos dziwnego. Prawde mowiac to kwestia malzenstwa po bardzo krotkim okresie "rozpoznawczym" to bardzo ryzykowna gra... ale kto nie ryzykuje ten nie wygrywa :)
kaszanna - Czw Maj 12, 2005 09:18

W sumie decyzja o małżeństwie to ryzykowna gra :)
ANIUS - Czw Maj 12, 2005 09:30

ja dobrze wiem, hihih z doswiadczenia, ze bywa tak, ze bardzo szybko sie wie, ze sie chce z ta osoba spedzic reszte zycia, ale czy szybka decyzja o malzenstwie jest hmmmm rozsadna...
oczywiscie podziwiam takie pary, nie potepiam:) zycze wszystkim powodzenia i wytrwalosci ( kaszanna Tobie takze :hyhy: ) , ale mam takie wrazenie, ze znajac sie krotko, biorac slub i zamieszkujac razem dopieo wtedy zaczynamy poznawac dokladniej te druga osobe i nierzadko okazuje sie, ze jest "inna"- trudniejsza we wspolzyciu, niz nam sie wydawalo po tych kilku randkach przedslubem...i co wtedy, rozczarowanie?!?! na co zrzucic wine? hmmmm

kaszanna - Czw Maj 12, 2005 09:35

Tylko że znając osobę nawet parę lat też można się rozczarować. Moja dobra koleżanka była z facetem 8 lat. Rozwiedli się po 6 miesiącach małżeństwa.
Zresztą wychodzę z założenia że rozwody są dla ludzi :rotfl:

ANIUS - Czw Maj 12, 2005 09:54

kaszanna napisał/a:
Tylko że znając osobę nawet parę lat też można się rozczarować.


yes, yes, yes, ale jest ciut mniejsze prawdopodobienstwo niepowodzenia, moim skromnym zdankiem ....

kaszanna napisał/a:
Zresztą wychodzę z założenia że rozwody są dla ludzi


hmmmm, wszystko jest dla ludzi, aczkolwiek na chwile obecna nie chcialabym korzystac, ani byc zmuszona do skorzytsania z tej opcji :kwasny:

kaszanna - Czw Maj 12, 2005 10:00

Jak nie zaryzykujesz to się nie dowiesz :) Kiedyś też tak myślałam, że trzeba najpierw poznać dobrze człowieka a wszystko odwróciło się do góry nogami.
ANIUS - Czw Maj 12, 2005 10:05

wiem, wiem ryzyk -fizyk:)

z drugiej strony, zeby nie wyszlo, ze jestem dewota, ze 10-letnim stazem narzeczenstwa:) przed slubem i inicjacja w noc poslubna :) hehe calkiem sprawnie to u mnie poszlo :rotfl:

frohike - Czw Maj 12, 2005 10:11

ja uwazam ze idealnie byloby byc ze soba 2-4lat i pomieszkac troszke ze soba,
Ale co zycie przyniesie tego nigdy nie wiadomo

kisia - Czw Maj 12, 2005 22:07

Jako doświadczona w tym względzie osoba ( a przynajmnie tak mi się wydaje :)) powiem że nawet wspolne mieszkanie przed ślubem nie jest gwarancją na to że po ślubie bedzie tak samo zawsze cudnie. Ludzie z wiekiem się zmieniają, rodzą sie nowe sprawy, konflikty, a chociazby pojawią sie dzieci, których wcześniej nie było. Kobieta zaczyna dzielić swój czas na faceta i dzieci, facetowi sie to nie podoba, powstaja corazczęstrze awantury i zarzuty że " zmieniłaś/łeś się "
ANIUS - Czw Maj 12, 2005 22:16

Cytat:
Kobieta zaczyna dzielić swój czas na faceta i dzieci, facetowi sie to nie podoba, powstaja corazczęstrze awantury i zarzuty że " zmieniłaś/łeś się "


hihihi bez dzieci tak tez nierzadko bywa ;) mysle, ze to kwestia rozmow, jak ludzie ze soba nie rozmawiaja o swoich pragnieniach, oczekiwaniach, o tym, jak odbieraja siebie nawzajem- zawsze sa konflikty i zawsze beda :kwasny: niestety

kisia - Czw Maj 12, 2005 22:23

jak nie ma dzieci to nie dzieli tego czasu który spędza w domu na dzieci, tylko poświęca go facetowi
darkenstein - Pią Maj 13, 2005 00:24

"Malzenstwo , a dlugosc czlonka przed sakramentalnym TAK" ?
anius byle byl aktywny

Nelvana - Pią Maj 13, 2005 00:38

Przed ślubem mieszkaliśmy ze sobą 3 miesięce, a związek trwał 5 i pół roku. :P
kam - Pią Maj 13, 2005 19:27

Dzień dobry:)
Znam parę osób, które po bardzo krótkim okresie narzeczeństwa są małżonkami do dziś, A czasu minęło dużo od poznania się i ślubu. Niektórym w przyszlym roku trzaśnie 30 lat szczęścia i radości :D

Piotrulek - Sob Maj 14, 2005 11:02

kam napisał/a:
minęło dużo od poznania się i ślubu



A ja znam takich ktorzy po 20 latach malżeństwa się rozeszli i już osobno żyją w szczęściu i radości... :) :) :)

ANIUS - Sob Maj 14, 2005 20:08

ehhhhhhhhh:) wiem nie ma recepty na sukces w tej dziedzinie :rotfl:
Aither - Pon Maj 16, 2005 12:59

A ja tak ostatnio sie zaczelam zastanawiac nad potrzeba tego malzenstwa.... praktycznie ono nic nie zmienia moze tylko tyle ze nazwisko i tytulowanie sie "maz i zona"... czasem dopiero po slubie "wychodzi szydlo z worka" takze... dochodze do wniosku, ze mnie na chwile obecna obraczka na palcu nie jest potrzebna... i jakos juz mnie do tego nie ciagnie.
ANIUS - Pon Maj 16, 2005 16:36

Moim zdaniem zmienia bardzo duzo...
Piotrulek - Pon Maj 16, 2005 18:00

ANIUS napisał/a:
Moim zdaniem zmienia bardzo duzo...



A co konkretnie zmienia w/g ciebie??

ANIUS - Pon Maj 16, 2005 20:07

to chyba Piotrulek, nie ten tamat...
Aither - Pon Maj 16, 2005 23:29

ANIUS no nie wiem... ja uwazam ze malzenstwo to ryzykowna gra... obojetnie czy sie zna druga osobe 2 miesiace 2 lata czy 20 lat.... niczego nie mozna byc pewnym do konca...
ANIUS - Wto Maj 17, 2005 09:17

Aither napisał/a:
nie mozna byc pewnym do konca...


nie mozna do konca, ale bardziej pewnym nizeli bez tej "przyjemnosci" " :hyhy:

Aither - Wto Maj 17, 2005 10:10

ANIUS a przepraszam o jakiej "przyjemnosci" mowa bo chyba sie zakrecilam :)
ANIUS - Wto Maj 17, 2005 14:42

Aither napisał/a:
dochodze do wniosku, ze mnie na chwile obecna obraczka na palcu nie jest potrzebna



caly czas o tej samej:)

Aither - Wto Maj 17, 2005 15:56

EeeeE to traktujesz jako przyjemnosc? miec obraczke ? O_o Bohs chyba sie starzeje i mam inne pojecie "przyjemnosci" :P stanowczo inne :D
Dana - Sro Maj 18, 2005 11:43

Małżeństwo zawsze zawiera się dla wielu wielu...przyjemności i oczekuje się że one nigdy się nie skończą - no ale jak wiemy wszystko ma swój koniec tylko droga do niego jest różna czasowo :D

Długość związku przed sakramentalnym TAK /moim zdaniem/ nie ma znaczenia - znaczenie ma nasza świadomość czy chcemy tego dla siebie czy innych :]

zania - Sro Cze 01, 2005 13:24

hehe a po 15 latach, ech, ja wam mowie;)
cinque - Czw Cze 02, 2005 16:43

oooo łał
gratuluję zania :)

Aither - Pią Cze 03, 2005 10:51

moi we wrzesniu maja 35 po slubie ... czasem sie zastanawiam jak mozna tyle wytrzymac z jednym czlowiekiem ...
ANIUS - Pią Cze 03, 2005 11:18

Ci co sie kochaja i ufaja sobie, a przede wszystkim szanuja, to moga...
Aither - Pią Cze 03, 2005 11:41

to jedyna rzecz do ktorej sie nie nadaje...
kaszanna - Pią Cze 03, 2005 11:57

Bo nie spotkałaś odpowiedniej osoby ;)
Aither - Pią Cze 03, 2005 12:10

kaszanna :) hehehe nie o to chodzi :) widzac malzenstwo moich ordzicow dochodze do wniosku, ze po prostu to nie jest zycie dla mnie :) i nie chodzi tutaj o to czy napotkalam czy nie... mam inne plany wobec siebie :) i na pewno nie jest to juz malzenstwo :)
Dorotka - Pią Cze 03, 2005 12:11
Temat postu: hhmm....
Długość związku przed sakramentalnym "tak" nie ma chyba znaczenia, ale samo sakramentalne "tak" ułatwia zycie w praktyce. Ja znałam "meżczyznę mojego życia" jakies pół roku przed ślubem, a za jakieś dwa miesiące będziemy obchodzili 10 rocznicę ślubu (a ten facet dalej mnie kręci!!!! - niesamowite). Pozostaliśmy bardzo mocno partnerskim związkiem z zachowaniem autonomii każdego z nas (mamy oboje swoje nazwiska, rachunki i takie tam inne) ale fakt że jesteśmy małżeństwem ułatwia nam codzienne życie: rozliczamy się razem, co chwilę bierzemy na coś kredyty a wtedy do zdolności kredytowej liczy się dochód nas obojga, kupujemy różne rzeczy na współwłasność bez zbędnych ceregieli. Sczególnie ważne stało się to od czasu jak jest z nami Matik (synuś) - nie musimy się wygłupiać z tłumaczeniem kto, co i dlaczego, pisać upoważnień dla tatusia do odbierania go z przedszkola i tak dalej.

reasumując - ważne żeby się ludzie nawzajem kręcili i się cały czas interesowali sobą nawzajem - wtedy to czy są po śłubie czy nie to i tak będzie im ze sobą dobrze - tak jak mnie i "mężczyźnie mojego życia".

kaszanna - Pią Cze 03, 2005 12:18

To popatrz również na inne małżeństwa. To że innych się nie udaje to nie znaczy że Tobie się nie uda. I na odwrót niestety.
Jeszcze całkiem niedawno myślałam że nigdy w życiu nie wyjdę za mąż. A dzieci? Absolutnie!
A teraz? Szczęście absolutne :)

frohike - Pią Cze 03, 2005 12:19

Aither czyli co chcesz zyc samotnie cale zycie?
Aither - Pią Cze 03, 2005 12:45

kaszanna :) czytajac Twoje wypowiedzi pelne radosci zaczyna gdzies w glowie ksztaltowac sie obraz "perfekcyjnego malzenstwa" :) ale szybko mi to mija :) Ciesze sie, ze mozesz na forum powiedziec ze jestes szczesliwa w malzenstwie :)

frohike mam wobec siebie inne plany niz dom rodzina i dzieci... to nie jest zycie dla mnie, a samotnosc na chwile obecna mi nie przeszkadza... przynajmniej nie czuje odpowiedzialnosci za drugiego czlowieka a w mazenstwie tego nie da sie uniknac...

kaszanna - Pią Cze 03, 2005 12:54

Aither, może teraz Ci nie przeszkadza... Ale nie zamykaj się i nie pozwól żeby Twoje aktualne poglądy odgradzały Cię od drugiego człowieka.
Aither - Pią Cze 03, 2005 13:00

kaszanna mowiz teraz dokladnie jak moja Mama :) sa ludzie, ktorych przeznaczeniem jest miec rodzine... i sa tacy dla ktorych to jest niemozliwe :) Jestem takim czlowiekiem, z ktorym ciezko wytrzymac ;) i zdaje sobie z tego sprawe :) :hyhy: :D :rotfl: :] nie potrafie okazywac uczuc a co gorsza ich odwzajemniac :) nie czuje tej potrzeby. W kazdym zwiazku jakim bylam czulam sie skrepowana, uwieziona i mialam paranoiczne uczucie, ze wszystko co robie jest zle... po co mam sie meczyc... czuc sie jak zaszczute zwierze, bac sie do kogos usmiechnac czy zagadac tylko dlatego aby potem nie bylo wypominania... malzenstwo jest dla mnie kara a nie nagorda... i dlatego sie na nie nie decyduje :)
kaszanna - Pią Cze 03, 2005 13:06

Hmm miałam podobne odczucia w poprzednim związku... A mimo to (nadal nie wiem czemu) zgodziłam się na ślub. Dobrze że do tego nie doszło ;)
Dopiero jak spotkałam Adama wiedziałam że to właśnie ON. Nigdy nie czułam się przy drugim człowieku tak swobodnie, nigdy nie byłam tak zrozumiana. Decyzja o małżeństwie była czymś tak naturalnym...
Ja nadal wierzę że znajdziesz tego jedynego ;) W końcu człowiek jest zwierzęciem stadnym :hyhy:

Aither - Pią Cze 03, 2005 13:08

kaszanna hehehehe zgadza sie :) dzieki ze wierzysz :) tylko ja nie chce sie hajtac :) mam szereg innych swoich planow i nie ma w nich miejsca na meza dzieci i sluby :)
cinque - Pią Cze 03, 2005 15:27

Dorotka taki idylliczny obraz tu nakreslilas :)
Rzeczywiscie, ostatnio coraz wiecej mam wokol siebie przykladow, ze pol roku starczy, im wczesniej tym lepiej, ze wchodzenie w malzenstwo powinno byc wchodzeniem z cala radoscia z bycia z ta druga osoba, a nie juz z przyzwyczajeniem i moze nawet lekkim znuzeniem :|

Aither - Pią Cze 03, 2005 15:27

Dorotka :padam: :padam: :padam: swiete slowa :D wiec pozostaje mi pogratulowac :D
betina - Pią Cze 03, 2005 23:54

Hej! Moj związek też będzie miał niedlugo 30-tke. Kurczę i dalej "mnie kręci" :hyhy: A przyzwyczajenie? No tez jest,bo musi. Ale ja nie muszę CHCę!!!
Ischtwan - Sob Cze 04, 2005 03:26

betina napisał/a:
Ale ja nie muszę CHCę!!!


A ja tam jestem zwolennikiem późnego pieczętowania związku sakramentem. Na wypadek gdyby musi okazało się kiedyś silniejsze niż chce. Nie zamierzam robić tego (brać ślub) więcej niż raz.

Piotrulek - Sob Cze 04, 2005 08:27

cinque napisał/a:
taki idylliczny obraz tu nakreslilas



A moim zdaniem jest to raczej obraz biznesowy... :) :)

Demmo - Sob Cze 04, 2005 13:04

hmm.. z taką upartością i tak chyba byłoby cieżko.. ee.. tzn.. ekhmm.. ja nic nie móiłem :wstyd:
Aither - Sob Cze 04, 2005 13:47

Demmo heheheh dziekuje :) to bylo milusie i ciesze sie ze zauwazyles ze uparte ze mnie ludzisko :) jestem uparta i nie potrafia tego niektorzy zniesc :) ale coz... sa ludzie i ludziska :D
kisia - Sob Cze 04, 2005 17:30

Mąż - to zaobrączkowany osobnik płci męskiej z możliwością przystosowania do życia w niewoli. Gdy pojawia się w domu, od razu zaczyna szukać jedzenia i miejsca do spania. Trzeba pamiętać, że jest on bardzo daleki od ideału, dlatego wymaga nieustannej opieki i pielęgnacji.

1. Męża należy trzymać w ciepłym i dobrze przewietrzonym pomieszczeniu.
2. Należy męża wyprowadzać na spacer raz dziennie na smyczy, ponieważ może ujawnić się instynkt ucieczki. Nawet najlepiej wytresowani mężowie zostawieni bez opieki mogą nie znaleźć albo nie będą chcieli znaleźć drogi powrotnej do domu.
3. Niestety urzędy zajmujące się wydawaniem i rejestracją mężów, tak zwane Urzędy Stanu Cywilnego, nie dają żadnej gwarancji oraz nie ponoszą odpowiedzialności za zaginięcie lub ucieczkę męża.
4. Należy pamiętać, że okres udomowienia jest wyczerpujący dla organizmu męża i źle wpływa na jego naturalne funkcjonowanie - u niektórych pojawia się chęć ciągłych ucieczek, a niektórzy z czasem stają się niepotrzebną i nieestetyczną rzeczą w domu, którą należy się ciągle opiekować w zbyt dużym stopniu. Lecz przy dobrej technice tresowania, mąż może stać się pożyteczny.

Zastosowanie:
Należy ustalić po co kobieta, która świetnie daje sobie radę, ma komplikować sobie życie nabywając męża. W najprostszym użyciu tego osobnika, jest funkcja „zapłodnienie”, lecz przy odpowiednim wytrenowaniu może być użyteczny również w innych sferach życiowych, takich jak: poprawienie sytuacji materialnej, w ciężkich pracach domowych, itd.

Użycie:
1. Każdy osobnik płci męskiej pasący się na wolności może być potencjalnym mężem.
2. Zainteresować mężczyznę można czymkolwiek - rozpoczynając od butelki, kończąc górnolotną frazą, której on wcale nie musi zrozumieć. Lecz należy pamiętać, że jeżeli mężczyzna oddzielił się od stada i poszedł za kobietą, to najczęściej dlatego żeby doznać jednorazowej przyjemności i zaspokoić swój pierwotny instynkt.
3. Celem kobiety jest doprowadzić mężczyznę do kompletnego niezrozumienia swych czynów, bowiem tylko w takim stanie jest możliwe zaobrączkowanie, co jest głównym celem kobiety. Po zaobrączkowaniu najczęściej jest zaplanowane wesele, które ma spowodować, żeby mężczyzna jeszcze dłużej nie mógł zrozumieć, co się stało.
4. Niektóre kobiety uważają, że mąż po zaobrączkowaniu, już nigdzie nie ucieknie. Niestety, to kompletna bzdura. Po zaobrączkowaniu należy zająć się procesem tresowania.

Tresowanie:
1. Po nabyciu męża należy od razu przystąpić do tresowania. Należy pamiętać, że nietresowany mąż jest niebezpieczny dla kobiety, jak również dla całego społeczeństwa. Każdy, nawet najbardziej otępiały mąż poddaje się tresowaniu, należy tylko go regularnie żywić i mieć dużo cierpliwości.
2. Tak samo jak w przypadku tresowania psów tak i w przypadku tresowania męża należy zacząć od podstawowych komend, takich jak: "siadać", "leżeć", "obok" itd. Lecz komendy należy dawać nie w sposób dyrektywny, ale miło: "Kochanie usiądź, chcę na Ciebie popatrzeć", "Kochanie połóż się, na pewno jesteś zmęczony", "Kochanie chodź bliżej, lubię jak jesteś obok mnie".
3. Po prawidłowym wykonaniu komend należy podkarmić albo pochwalić, żeby wykształcił się odpowiedni odruch przy usłyszeniu komendy kolejny raz. Gdy mamy przekonanie, że podstawowe komendy zostały dobrze przyswojone, należy przystąpić do tresowania przy użyciu bardziej skomplikowanych komend, takich jak: "przynieś", "podaj", "pozamiataj", "kup mi", "oddaj wypłatę", "pomóż mojej mamie", itd.

Zakończenie:
Drogie kobiety Aither, jeżeli po zrozumieniu wielkości problemu, jeszcze nie zrezygnowałyście z zamiaru nabycia męża, to mogę Was pocieszyć - zadbany, dobrze umyty, uczesany, nakarmiony i umiejętnie wytresowany mąż może kobiecie dać dużo przyjemnych chwil, lecz nie świadczy to o umiejętnościach danego gatunku fauny, lecz o wyjątkowych umiejętnościach kobiet w sferze udomowiania i tresowania dzikich zwierząt.
;) :rotfl: ;) :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Aither - Sob Cze 04, 2005 18:14

BUHEHEHHEHEHEHEHHEHEEEEEEEEE

Nie no kisia teraz mnie zastrzelilas, czyli wychodze z zalozenia ze treserka ze mnie kiepska :D

kisia - Sob Cze 04, 2005 18:16

Aither udzielę Ci darmowych korepetycji :D :D
Aither - Sob Cze 04, 2005 18:17

kisia nie no podziekuje :) nie znam jeszcze "dzikiego zwierza" coby przezyl z taka treserka dluzej niz 2 miesiace :)
Piotrulek - Sob Cze 04, 2005 21:54

kisia napisał/a:
Mąż - to zaobrączkowany osobnik płci męskiej z możliwością przystosowania do życia w niewoli



Nie spodziewałem się tego po tobie kisiu

Aither - Sob Cze 04, 2005 21:56

Piotrulek oj przeciez to zabawa nie obrazaj sie :)
Piotrulek - Sob Cze 04, 2005 22:07

Aither napisał/a:
nie obrazaj sie



:) :) Oczywiście traktuję to całe forum jako przednią zabawę,dlatego jestem całkowicie daleki od jakichkolwiek obrażań i dąsów,czego o wielu moich rozmówcach powiedziec nie mogę. :rotfl: :rotfl:

Aither - Sob Cze 04, 2005 22:10

Piotrulek hehehe i dobrze :]

pochwale sie ze naprawilam detke w rowerku juztro pojade posmigac;]

Piotrulek - Sob Cze 04, 2005 22:15

Aither napisał/a:
ze naprawilam detke w rowerku juztro pojade posmigac



Wierzyłem w ciebie,że się nie poddasz"glupiej" dętce... :) :)

Aither - Sob Cze 04, 2005 22:18

Piotrulek :zawstydzony:
darkenstein - Sob Cze 04, 2005 23:01

mnie sie chyba nie da sie wytresowac probowaly tego dwie zony i nadal jestem dzikim zwierzeciem :hyhy:
Aither - Nie Cze 05, 2005 11:16

darkenstein no tutaj masz troszke racji :) ale i na Ciebie znalazlabym odpowiedni sposob :) wszystko zalezy od podejscia :D Dziwkiego Kota wytresujesz gdy dasz mu odpowiednia ilosc pieszczot :) na przyklad smyranie za uszkiem :D
ANIUS - Nie Cze 05, 2005 18:17

No nie wiem czy darkenstein pojdzie na smyranie za uszkiem :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl:
frohike - Nie Cze 05, 2005 19:16

ANIUS napisał/a:
No nie wiem czy darkenstein pojdzie na smyranie za uszkiem

jak pisal chyba 2 razy juz sie dal na to nabrac

ANIUS - Nie Cze 05, 2005 20:48

hahahahaha
frohike napisał/a:
chyba 2 razy juz sie dal na to nabrac

hahahahaaa :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl:
dobre :P

moj maz dal sie nabrac na smyranie po nozkach :D :rotfl:

Aither - Nie Cze 05, 2005 22:22

ANIUS hehehe spokojna glowa... nie takie ogiery dawaly sie w histori kobiet wytresowac :) na kazdego jest sposob :D
ANIUS - Nie Cze 05, 2005 22:28

Aither napisał/a:
nie takie ogiery dawaly sie w histori kobiet wytresowac



najwazniejszy jest nauczyciel :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl: :P ;)

Aither - Nie Cze 05, 2005 22:30

HAHAHAHAHAAAAA no i tutaj sie zgodze :D
ANIUS - Nie Cze 05, 2005 22:36

:padam: dziekuje za uznanie ;)
Piotrulek - Pon Cze 06, 2005 09:31

Aither napisał/a:
na kazdego jest sposob



Ależ jesteś pewna siebie,no,no :)

Aither - Pon Cze 06, 2005 12:19

Piotrulek hehehee :) wiem co mowie :P wystarczy wiedziec co i jak... a reszta samo pojdzie :) w malzenstwie jest raczej tak samo :) podam przyklad mojej ciotki...
- Stasiuuu kochasz mnie jeszcze ?
- Dobra za ile i gdzie mam to kupic ?
:rotfl: no i widzisz... wysstarczy jedno pytanie :D

Dorotka - Pon Cze 06, 2005 15:41

No rzeczywiście obraz wyszedł mi nieco biznesowy ;) ale to tylko dlatego że starałam się przedsstawić praktyczne zalety sakramentalnego "tak". Ale na szczęście poza tym że z biznesowej strony jest praktycznie to ze wszystkich innych stron jest idyllicznie :) ja tam wszytskich zachęcam do sakramentalnego "tak" - tylko trzeba trafić na tego jedynego...
trauti - Pon Cze 06, 2005 15:43

Dobrze ujęte :) trzeba trafić na tego jedynego czy tą jedyną ;)
darkenstein - Pon Cze 06, 2005 23:58

Aither juz klade sie na plecach i czekam na pieszczoty mrraaalll
Aither - Wto Cze 07, 2005 00:00

darkenstein heheheheheeee :D no spokojna glowa :D zobaczy sie co taki Duzy Kotek potrafi :D
darkenstein - Czw Cze 09, 2005 00:54

Aither nie jestem duzy chudzinka zemnie :D
Aither - Czw Cze 09, 2005 14:24

dobra :) wracamy do tematu MALZENSTWA :) :rotfl: :hyhy:
cinque - Pią Lip 08, 2005 10:06

Adam i Ewa tworzyli idealną parę:
- On nie musiał wysłuchiwać, za kogo ona mogła wyjść za mąż.
- Ona nie musiała wysłuchiwać jak gotowała jego matka.

Tobi - Pią Lip 08, 2005 13:49

kisia napisał/a:
Mąż - to zaobrączkowany osobnik płci męskiej z możliwością przystosowania do życia w niewoli. [...]


Masz może definicję żony? :D

Aither - Pią Lip 08, 2005 13:53

hahahahaa :D slowo "Zona" - nie znaleziono hasla spelniajacego Twoje kryteria :hyhy: :rotfl: :]
Fenix - Pią Lip 08, 2005 20:39

h t t p;//zona-mnie-opierniczyla.blog, p l/
kisia - Pią Lip 08, 2005 22:53

"Ludzie żyjący w związkach partnerskich są zdrowsi niż osoby samotne. Do takiego wniosku doszli naukowcy, badając grupę 20 tys. męzczyzn i kobiet. Najbardziej chorują rozwiedzeni. Dwa razy częściej przebywają w szpitalach, 30 % więcej z nich zapada na schorzenia chroniczne. Nie dziwi także to, że małżonkowie mają lepszy układ trawienny. Regularne pory posiłków i dbałość żony o prawidłową dietę dobrze służą zdrowiu. Osoby żyjące w stałum związku są sprawniejsze ruchowo, mają mniejsze kłopoty z sercem, są w lepszej kondycji psychicznej. Okazuje się, że codzinna bieganina przy dzieciach to niezła gimnastyka, a nerwy bardziej szarpie cisza samotności, niż pokrzykiwanie współmałżonka. Drobna sprzeczka doskonale oczyszcza krew i przyspiesz bicie serca, a regularne współżycie seksualne daje pełną harmonię wewnętrzną organizmu."
:rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Fenix - Pią Lip 08, 2005 23:00

no z tym się zgodze i zaczynam pracować nad pewnymi sprawami by zmienić mój stan cywilny....
Aither - Sob Lip 09, 2005 13:18

Eeeeee... ludzie no co Wam odbija z tymi zwiazkami malzenskimi? :) hehehee e tam naukowcy sie nie znaja :P
kisia - Sob Lip 09, 2005 16:56

kisia napisał/a:
Nie dziwi także to, że małżonkowie mają lepszy układ trawienny. Regularne pory posiłków i dbałość żony o prawidłową dietę dobrze służą zdrowiu

chyba nie jestem dobra żoną bo u mnie posiłi sa o róznych porach :wstyd:

Aither - Sob Lip 09, 2005 17:25

mam pytanie.... kobietki moje czy wyszlybyscie za maz z rozsadku ?
kisia - Sob Lip 09, 2005 17:37

Aither napisał/a:
czy wyszlybyscie za maz z rozsadku

haha no zawsze jest to jakies lekarstwo na samotność , a z czasem i milość może przyjść:)

Aither - Sob Lip 09, 2005 17:38

albo i nienawisc :looka: coz... postawilam bardzo ciezkie pytanie... na kotre sama sobie nie potrafie odpowiedziec...
kisia - Sob Lip 09, 2005 17:43

no nie wiem ale jakoś wydaje mi sie że jeżeli dwoje ludzi decyduje się na małżeństwo choćby tylko z rozsadku to muszą sie lubieć, więc prędzej się chyba pokochają niż znienawidzą :)
Aither - Sob Lip 09, 2005 17:56

kisia no nie wiem... ale nie mam na tyle jaj by wyjsc za maz z rozsadku...
Piotrulek - Sob Lip 09, 2005 18:52

Fenix napisał/a:
no z tym się zgodze i zaczynam pracować nad pewnymi sprawami by zmienić mój stan cywilny



Tylko uważaj Krzysiu,abyś w jakiś kanal się nie wpakowal,w razie czego slużę pomocą,mam już trochę doświadczenia w pomyłkach życiowych...

Fenix - Sob Lip 09, 2005 18:57

No nie wiem czy nasze Forumowiczki mogą być pomyłkami życiowymi....
Aither - Sob Lip 09, 2005 19:15

Fenix jasne :] jak kazda decyzja :D jak zla wybierzesz to bedziesz mial przekichane :)
ANIUS - Sob Lip 09, 2005 21:25

Cytat:
No nie wiem czy nasze Forumowiczki mogą być pomyłkami życiowymi....

_________________

:hyhy: :hyhy: :hyhy: :hyhy: :hyhy:
ze ja taka niewtajemniczona , ktora ? ktora? :wstyd: :wstyd: :wstyd:

Aither - Sob Lip 09, 2005 21:26

no wlasnie :) tez jestem ciekawa :)
kisia - Sob Lip 09, 2005 21:40

Fenix napisał/a:
No nie wiem czy nasze Forumowiczki mogą być pomyłkami życiowymi....

oooooo czyli mamy pierwszą forumowa pare, która poznała się na forum :?: :D

Aither - Sob Lip 09, 2005 21:42

:hyhy: :rotfl: :hyhy: kisia to chyba dobrze :D pierwsze ofrumowe bejbi juz jest :) to teraz czas na pierwsze malzenstwo :)

Fenix pochwal sie kto zalozy suknie slubna :)

ANIUS - Sob Lip 09, 2005 21:54

:hyhy: nooooo czekam czekam :hyhy:
Aither - Sob Lip 09, 2005 21:56

z tego co wiem to jego zona musi miec max 170 wzrostu bo takie tylko suknie slubne sa w sprzedazy [nie mowie na miare :) ]
ANIUS - Sob Lip 09, 2005 22:07

Aither napisał/a:
bo takie tylko suknie slubne sa w sprzedazy [nie mowie na miare Wesoly ]


z doswiadczenia mowie, ze teraz wiekszosc sukien w salonach jest na miare, wybierasz tylko model z manekina, a reszta robia tj szyja pod Twoja figure, z rzadka ta z manekina jest do wziecia, bo rzadko kobitkom pasuja jak ulal z manekina bo tu w biuscie za malo/duzo, dlugosc nie ta biodra etc... A jak juz jest sie 90/60/90 to ma sie te suknie z wystawy z duzym rabatem :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Aither - Sob Lip 09, 2005 22:10

ANIUS no racja ja nie mam w tym doswiadczenia chociaz z kumpela chodzilam 2 miesiace po salonach :| matko to meka nad mekami... i po tym doszlam do wniosku, ze slub to klopot :D
kisia - Sob Lip 09, 2005 22:11

Aither napisał/a:
Fenix pochwal sie kto zalozy suknie slubna

myśle ze Fenix nam się tak szybko nie pochwali :(

Aither - Sob Lip 09, 2005 22:12

kisia masz racje "nam" nie ale "mi" tak :hyhy: :rotfl: :hyhy:
ANIUS - Sob Lip 09, 2005 22:13

kisia napisał/a:
myśle ze Fenix nam się tak szybko nie pochwali

niedobrze, bo jestem ciekawska :kwasny:
Aither napisał/a:
chociaz z kumpela chodzilam 2 miesiace po salonach

hihih, ja poszlam do jednego, kobitka zdjela miare, potem 3 przymiarki i suknia gotowa byla wg projektu bardzo znanej projektantki mody, swiatowej slawy vel ANIUS :hyhy: :hyhy: :hyhy:

Aither - Sob Lip 09, 2005 22:15

ANIUS ech jak sie wie co sie chce miec to jest cudownie.... ona nie wieedziala nawet jaka to ma byc suknia a w takim wypadku mozna chodzic do smierci i nie znalezc...
ANIUS - Sob Lip 09, 2005 22:17

Cytat:
a w takim wypadku mozna chodzic do smierci i nie znalezc...

_________________
Credendo Vides | Szatan nie Kobieta

to fakt, powiedzialabym do "(...) smierci" :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Aither - Sob Lip 09, 2005 22:19

nie chcialam wulgaryzmami rzucac... ale niezdecydowanie u kobiet mnie rozwala na lopatki.... :looka: stwierdzilam, ze nigdy wiecej nie bede lazic po salonach ze sukniami slubnymi... ani dla kolezanek ani TYM bardziej dla siebie :zdegustowany:
ANIUS - Sob Lip 09, 2005 22:22

Aither napisał/a:
nie chcialam wulgaryzmami rzucac...


ee tam,to nie jest jeszcze zaden wielki wulgaryzm:)

kisia - Sob Lip 09, 2005 22:27

no ja tez dość długo szukałam sukni ślubnej ( w sumie 48 godzin :kwasny: ), ale nie dlatego ze byłam niezdecydowana, a dlatego że mam dość duże wymagania. W końcu znalazłam i dostałam ja z manekina, jednak mała korekta była potrzebna. Kurcze garnitur dla mojego męża kupiliśmy w ciągu 20 minut :zdegustowany:
ANIUS - Sob Lip 09, 2005 22:29

Cytat:
Kurcze garnitur dla mojego męża kupiliśmy w ciągu 20 minut Zdegustowany


z chlopem zawsze latwiej, w koncu jest nieskomplikowany:) tylko jedna dzwignia :hyhy: :hyhy: :hyhy: :hyhy: :P

Aither - Sob Lip 09, 2005 22:50

hehhehee :] facet jest mniej wybredny :]
kisia - Sob Lip 09, 2005 22:55

ANIUS napisał/a:
tylko jedna dzwignia

BUahahahahahahahahahaha :rotfl: :rotfl:
Aither napisał/a:
facet jest mniej wybredny

no nie zawsze ale jeżeli chodzi o mode to napewno

ANIUS - Sob Lip 09, 2005 22:57

kisia napisał/a:
ale jeżeli chodzi o mode to napewno


moj maz zdaje sie na moj gust:) wchodzi do przymierzalni i mowi "przynos!!!" wtedy ja po kilka typow mu wrzucam a on wybiera jak francuski piesek:) ale zawsze na koncu jesyesmy obydwoje zadowoleni, niekoniecznie portfel tez :P

Fenix - Sob Lip 09, 2005 22:59

Menżatki napewno odpadaja przecież nikomu nie bende psuł życia małżeńskiego a co do ubioru to się zgodze lecz też chyba bende musiał uszyć na miarę tak jak już mówiłem cylinder już mam nawet nieźle w nim wyglądam .....
Aither - Sob Lip 09, 2005 23:00

ANIUS o jezu ja sie nie znam na modzie facetow :] moj gdyby mial ubierac sie pod moje dyktando to by non stop w bojowkach chodzil :D :zawstydzony: w sumie jak ja :]
Aither - Sob Lip 09, 2005 23:01

Fenix Ty sie lepij pochwal kto przyozdobi suknie :D a nie tam cylinder :]
Fenix - Sob Lip 09, 2005 23:02

Do ślubu w bojówkach precedens na skalę ogólno-polską .... HEHEHJE
Piotrulek - Sob Lip 09, 2005 23:02

Nie rozumię jak można się ubierać pod czyjekolkwiek dyktando???
Aither - Sob Lip 09, 2005 23:03

Fenix nie zmieniaj tematu :P chwal sie kim ze jest Twa wybranka serca onaczego :]
Aither - Sob Lip 09, 2005 23:04

Piotrulek mozna... sa tacy co sie ubrac nie potrafia... serio.
ANIUS - Sob Lip 09, 2005 23:06

Cytat:
Nie rozumię jak można się ubierać pod czyjekolkwiek dyktando???

_________________


to nie jest ubieranie sie pod dyktando:)
to jest tylko poleganie na guscie kogos, kto ma bardzo dobry (nie chwalac sie) :P
powinnam zostac wizazystka :) potrafia ludzi i ubrac i suknie slubna zaprojektowac i mieszkanie do tego stopnia, ze znajomi pytaja " czy mialam architekta wnetrz" A niech mnie:) dzis jestem chwalipieta :) :) :) :) :)

Aither - Sob Lip 09, 2005 23:08

ANIUS wizaz to makijaz raczej nie ubior.
ANIUS - Sob Lip 09, 2005 23:11

nie no ubior chyba tez:) albo moze lepiej stylistka :)))))) jeden kit
Aither - Sob Lip 09, 2005 23:13

"dla mnie masz stajla" BUHEHEHHEHEHEEEEEE :rotfl: :rotfl: :rotfl: tia stylistka to ubior :) wizazystka to makijaz :D
Piotrulek - Sob Lip 09, 2005 23:13

ANIUS napisał/a:
A niech mnie:) dzis jestem chwalipieta



Nie tylko dzisiaj,ale dzisiaj to już apogeum twojej "skromności"...

ANIUS - Sob Lip 09, 2005 23:19

Cytat:
Nie tylko dzisiaj,ale dzisiaj to już apogeum twojej "skromności"...


Ty mnie zawsze odbierasz jakbym mowila do Ciebie ze skaly wyzej :kwasny: od poczatku sie tak nastawiles, ze wszystko co ja to na nie , to krytyka etc jak widze kazdy nauczyciel dziala na Ciebie jak plachta na byka:)

kisia - Nie Lip 10, 2005 01:29

hej gołąbeczki spokój mi tu :zly:

Piotrulek jeżeli chodzi o ubiór to bardzo często mężczyźni polegają na guście kobiety,
a Aniuś napisała że
ANIUS napisał/a:
po kilka typow mu wrzucam a on wybiera jak francuski piesek
więc sam sobie wybiera to co Anius mu zaproponuje, nie jest to więc ubieranie się pod dyktando bo ona mie mówi masz ubrać to i nic innego :)
Piotrulek - Nie Lip 10, 2005 08:11

kisia napisał/a:
hej gołąbeczki spokój mi tu



Ja tylko poodałem ocenie wypowiedź o przechwalaniu i skromności,nie wracając do tematu nauczycieli.Tym razem to jestem prowokowany do wszczęcia ponownej dyskusji.

kto ma bardzo dobry (nie chwalac sie)
powinnam zostac wizazystka potrafia ludzi i ubrac i suknie slubna zaprojektowac i mieszkanie do tego stopnia, ze znajomi pytaja " czy mialam architekta wnetrz" A niech mnie:) dzis jestem chwalipieta


to jest wypowiedź,ktorą skrytykowalem,a dokladnie kwestię przechwalania i nie będę komentował tej
ANIUS napisał/a:
Ty mnie zawsze odbierasz jakbym mowila do Ciebie ze skaly wyzej od poczatku sie tak nastawiles, ze wszystko co ja to na nie , to krytyka etc jak widze kazdy nauczyciel dziala na Ciebie jak plachta na byka:)


wypowiedzi,ale pozostawiam ją pod sprawiedliwy osąd moderatorow,aby nie doszło ponownie do ostrzeżeń i innych cyrkow... :) :) :)

Piotrulek - Nie Lip 10, 2005 08:16

kisia napisał/a:
jeżeli chodzi o ubiór to bardzo często mężczyźni polegają na guście kobiety



nie mam nic przeciwko mężczyznom ktorzy nie mają wlasnego zdania i gustu i korzystają z rad lub dyktatury kobiet w kwestiach stroju lub innych tematow,ja należę do tej grupy,ktora potrafi dawać sobie radę samodzielnie w kwestii ubioru i innych problemach życiowych,aczkolwiek z chęcią poslucham rad,zaznaczam tylko rad,kobiet bliskich memu sercu...

Aither - Nie Lip 10, 2005 12:13

hehehehheeee :] kolejna moja kumpela z "paczki licealnej" sie obraczkuje :] no to wolna tylko ja zostalam :D hhahahaa jedyna chyba najmadrzejsza :]
Fenix - Nie Lip 10, 2005 14:01

Na każdego przyjdzie pora :]
Aither - Nie Lip 10, 2005 14:17

Fenix nie dziekuje :] jak bede chciala sobie pochodzic w sukni slubnej to pojde do kumpeli :] poza tym juz paradowalam w takiej :D wiec nie musze wychodzic zamaz aby sie w to ubrac ;)
kisia - Pon Lip 11, 2005 01:15

u mnie w rodzinie na przełomie maj/czerwiec 4 śluby były :D
Aither - Pon Lip 11, 2005 13:21

no mnie czeka jeden u kuzyna... ale nie wiem czy pojde...
ANIUS - Pon Lip 11, 2005 13:31

a u mnie w wakacje beda 3 wsrod znajomych, mysle, ze to kwestia pory roku :D
Aither - Pon Lip 11, 2005 13:35

no na pewno... najwiecej jest w okresie maj - wrzesien...
ANIUS - Pon Lip 11, 2005 13:36

mowie sie, ze jak miesiac jest letni i ma r w nazwie to dobrze wrozy :]
Aither - Pon Lip 11, 2005 13:38

no to tylko przesady :] gdyby malzenstwa zalezyaly tylko od literki "r" w miesiacu to nie byloby tyle rozwodow :)
kaszanna - Pon Lip 11, 2005 13:38

Wczoraj z mężem postanowiliśmy że jak będziemy mieć w końcu nasze mieszkanie to zaczniemy zbierać na ślub kościelny :)
Tobi - Pon Lip 11, 2005 18:53

Aither napisał/a:
no mnie czeka jeden u kuzyna... ale nie wiem czy pojde...


Kup sobie wieczorowe bojówki i idź :hyhy: ;)

Aither - Pon Lip 11, 2005 19:13

Tobi no juz sie zastanawialam nad tym :] ale ciotka by sie obrazila :D ona to jedna wielka rewia mody :]
cinque - Wto Lip 12, 2005 11:14

Aither wieczorowe bojowki sa swietne, zareczam, sama uzywam od dluzszego czasu na wiekszosc imprez, do tego szpilki czasem nawet :)
Aither - Wto Lip 12, 2005 13:25

cinque mam szpilki 10 cm to bym musiala miec do nich faceta 2 m :D
cinque - Wto Lip 12, 2005 13:36

Uch, znam ten bol ;) :)
no jakies sandalki
albo
boso ;)

Aither - Wto Lip 12, 2005 13:39

cinque heheheeee :] na boso na weselach jestem jak popije albo za bardzo nogi bola :)
Tobi - Wto Lip 12, 2005 14:42

cinque napisał/a:
Aither wieczorowe bojowki sa swietne, zareczam, sama uzywam od dluzszego czasu na wiekszosc imprez, do tego szpilki czasem nawet :)


Masz fotki? :rotfl:

cinque - Wto Lip 12, 2005 14:56

mam :)
nie wyglądam jak panna z gwarka, jesli o to Ci chodzi ;)
ale i tak nie pokażę :D

Aither - Wto Lip 12, 2005 14:58

ja gdzies powinnam miec fotke w sukni slubnej gdzie wygladam jak osa... :zdziwko: strasznie normalnie... jak znajde to wam nie pokaze :] ale uwazam, ze jako panna mloda to fajnie bym wygladala :D :rotfl: :hyhy: :D :rotfl: :hyhy: :D osobiscie mi sie podobalo :P
Tobi - Wto Lip 12, 2005 15:05

My chcemy zdjęcia... :...:
Aither - Wto Lip 12, 2005 15:07

Tobi masz racje zaczynamy offtopicowac :) wracamy do tematu "malzenstwa" :hyhy:
Fenix - Wto Lip 12, 2005 15:14

Aither napisał/a:
cinque mam szpilki 10 cm to bym musiala miec do nich faceta 2 m



Ja mam 2m :hyhy:

Aither - Wto Lip 12, 2005 15:21

no ta bierze sie faceta do butow a nie buty do faceta :hyhy:
chociaz moj ostatni slub wspominam bardzo cieplo :zawstydzony:

cinque - Wto Lip 12, 2005 15:43

Aither napisał/a:
moj ostatni slub wspominam bardzo cieplo

Czy męża ostatniego również...? :rotfl:

Aither - Wto Lip 12, 2005 15:45

cinque hehehehe tego tez :] wiesz po 5 sie juz zgubilam :D hahahahaaa
cinque - Wto Lip 12, 2005 15:58

toteż z pewną taką niesmiałością w ogóle piszę jakies posty w topiku małżeństwo
mnie tam daleko do tego :D

chylę czoła Aither :padam:
;)

Aither - Wto Lip 12, 2005 15:58

cinque :rotfl: oj moja droga :] moge Cie wiele nauczyc :)
cinque - Wto Lip 12, 2005 16:00

jeśli zostają Ci jakies profity pomężowskie (porozwodowe, czy wdowie?)
to się pisze na kursik jakis mały :)

Aither - Wto Lip 12, 2005 16:01

cinque alez oczywiscie :] kiedys przy piffku porozmawiamy o malzenstwie :D
cinque - Wto Lip 12, 2005 16:03

Ooo na tym spotkanku babskim, co moze w koncu dojdzie do skutku :D
Aither - Wto Lip 12, 2005 16:05

cinque jasne :D przygotuje caly wyklad tlumaczacy dlaczego "malzenstwo" to porazka i blad zyciowy :D
kisia - Sro Lip 13, 2005 01:30

Aither napisał/a:
przygotuje caly wyklad tlumaczacy dlaczego "malzenstwo" to porazka i blad zyciowy

a ja postaram się zaopatrzyć w kontrargumenty ipobawimy sie w " kto ma racje" :rotfl:
ANIUS napisał/a:
mowie sie, ze jak miesiac jest letni i ma r w nazwie to dobrze wrozy

taaaa jak nie ma "r" w nazwie to dzieci nie bedą umiały mówić "r" i nie będzą mówić "rebus" tylko zamiaśt "r" bedzie "j" :rotfl: :rotfl:
Moja babcia wychodziła za mąż w maju i do dziś jest szczęśliwą mężatką :)
Ludzie pomału zaczynają obalac ten zabobon, bo jak zamawiałam fotografa na ślub to miał majowe terminy porezerwowane, chociaz w USC w dzień kiedy wychodziłam za mąż pani udzielająca ślubu i pan tworzący podkład muzyczny musieli przyjść tylko na jeden (mój) ślub :)

ANIUS - Sro Lip 13, 2005 09:52

a ja wychodzilam w miesiac z r :P
w sierpniu:) a w tym sierpniu slub maja moje 2 kolezanki:)

Piotrulek - Sro Lip 13, 2005 10:36

Ja natomiast ślub cywilny miałem w miesiącu z "r",a kościelny bez "r" i co o tym mysleć??
Tobi - Sro Lip 13, 2005 10:39

Piotrulek proponuję "I po co mi to było?" ;) :rotfl:
Aither - Sro Lip 13, 2005 11:51

:] hehehehe nie mam zamiaru sie wydawac :] haha a tak ostatnio moj Tatko mi powiedzial, ze ten co sie zdecyduje na te samobojstwo to w posagu otrzyma mieszkanie i samochod... :looka: chamstwo... bo samochod mial byc moj a nie mojego meza... :zdegustowany:
Tobi - Sro Lip 13, 2005 11:56

Nie martw się Aither, pół samochodu będzie Twoje :D Problem w tym czy będzie to ta połowa po której jest kierownica :rotfl:
Aither - Sro Lip 13, 2005 11:58

Tobi nie ma mowy... nie dam sie sprzedac... wystarcza mi codzienne aluzje rodziny ze stara jestem i czas mi ucieka... a samochodu nie oddam to czesc mnie :P a meza nie potrzebuje... :hyhy:
Piotrulek - Sro Lip 13, 2005 13:23

Tobi napisał/a:
proponuję "I po co mi to było?"



Ja już dawno to stwierdziłem,że najgorszym interesem w życiu to był moj wlasny ślub. :) :)

Tobi - Sro Lip 13, 2005 13:33

Aither napisał/a:
meza nie potrzebuje... :hyhy:


Każda tak mówi :P

cinque - Sro Lip 13, 2005 13:39

mnie by sie przydal osobiscie - drzwi od szafy mi sie zepsuly.....

:rotfl: ;)

Tobi - Sro Lip 13, 2005 13:45

To jedna z tych rzeczy, do których wystarczy sąsiad ;) :rotfl:
Aither - Sro Lip 13, 2005 13:55

Tobi :] tylko ze ja z dnia na dzien dochodze do tych samych wnioskow co Piotrulek... malzenstwo to zly interes :)

cinque drzwi od szafy ? :) sasiad albo kochanek :D tez dobry :] przystaje na kochanku bo sasiad nie zawsze jest godny uwagi :D

cinque - Sro Lip 13, 2005 14:46

juz wszystkich naokolo wykorzystalam maksymalnie... skladali te szafe nawet... :rotfl: ale "siadla" i trzeba wyregulowac koleczka do przesuwania drzwi :D poczekamy, najdzie sie ktos ;)
Aither - Sro Lip 13, 2005 15:01

pomoglabym Ci ale wyjdzie zem facet :looka:
cinque - Sro Lip 13, 2005 15:08

dzieki za dobre checi Aither, ale te drzwi waza chyba z tone ...
silne, meski ramie poszukiwane :D
cos jak z tym Dany kompostnikiem ;) :rotfl:

Fenix - Sro Lip 13, 2005 15:19

cinque napisał/a:
dzieki za dobre checi Aither, ale te drzwi waza chyba z tone ...
silne, meski ramie poszukiwane
cos jak z tym Dany kompostnikiem


To dzwońcie do puziana jak ważą tonę.....

Aither - Sro Lip 13, 2005 16:22

cinque ja bylam gotowa tylko Dana se facetow wziela :zdegustowany:
Szamanka - Pią Lis 25, 2005 18:20

Mezczyzni zenia sie ze zmeczenia.Kobieta wychodzi za maz z ciekawosci.Obje strony sa potem rozczarowane

to nie ja wymyslilam ale pewien pan....Oscar Wilde ;)

Aither - Pią Lis 25, 2005 19:20

malzenstwo to ryzykowna gra... jesli sie nie jest pewnym to nie ma co zaczynac... a problem tkwi w tym ze nie mozna byc niczego pewnym... wiec tutaj zatacza sie koleczko.. jest jak jest... sluby, wesela a potem rozczarowanie i rozwod... osobiscie nie rozumiem tego... ale moze dlatego ze nie jestem mezatka :) wypowiem sie jak zmienie stan cywilny za jakies... 10 lat ? :]
kobi - Sob Lis 26, 2005 00:30

Mogłem się tu wypowiedzieć, ale... ale nie wypowiem... .
darkenstein - Sob Lis 26, 2005 00:53

malzenstwo jest jakie jest ,ale zycie poza malzenskie jest super :D
trunks - Sob Lis 26, 2005 14:41

darkenstein, nie demoralizuj młodzieży :oczami:
Fenix - Sob Lis 26, 2005 15:15

:rotfl:
Piotrulek - Sob Lis 26, 2005 17:23

trunks napisał/a:
nie demoralizuj młodzieży



ależ to żadna demoralizacja trunks,wierz mi,tylko najprawdziwsza,prawda...Darek jestem z toba... :D :rotfl:

darkenstein - Sob Lis 26, 2005 22:13

Piotrulek, :super:
trunks, staram sie nic nie pisac o seksie poza malzenskim :D

trunks - Sob Lis 26, 2005 23:17

hehe no to ciekawe co to jest to "zycie pozamałżeńskie" :oczami:
Seks sam w sobie jest fajny co za rożnica czy pozamalzenski czy jak sie jest kawalerem. Sex z żoną jest pewnie tak samo fajny, chyba, ze zona po slubie przestala dbać o siebie. No ale rozumiem, ze tu chodzi bardziej o częste zmiany, bo ciągle z jedną to nudno ?

Ciekawe, czy bede umiał byc wierny... W sumie bym chcial, ale to tez od zony zalezy...
Haha i tak nie wiem czy sie wogle ozenie :P

darkenstein - Sob Lis 26, 2005 23:31

trunks, duzo przed toba , rodzina to jedno a zycie poza nia to drugie , bez jednego i drugiego ciezko zyc.
Dorotka - Sob Lis 26, 2005 23:42

trunks napisał/a:
"zycie pozamałżeńskie"

co za róznica .... a no byc może że taka, że życie pozamałżeńskie niesie za sobą poza rutyną jaką się ma u siebie w domu (jeśli się do niej na własne życzenie dopuści ;) ) coś nowego, dreszczyk emocji i szczyptę adrenaliny...

darkenstein - Nie Lis 27, 2005 01:03

Dorotka napisał/a:
coś nowego, dreszczyk emocji i szczyptę adrenaliny...

coz wiecej moge powiedziec :super:

trunks - Nie Lis 27, 2005 14:35

darkenstein, ale czy miałbyś cos przeciwko jakby Twoja żona tez prowadzila swoje zycie pozamalzenskie ?
darkenstein - Nie Lis 27, 2005 22:45

trunks, wyobraz sobie ze nic , nawet bylbym bardzo zadowolony wkoncu sam nie wiem jak ona zemna wytrzymuje i sadze ze napewno juz sie jej znudzilem :D
Dorothea - Nie Lis 27, 2005 22:54

dark..., jestes bardzo liberalny, ciekawe czy tylko w teorii ,czy na praktyke tez by sie to przeniosło :P ;)
darkenstein - Nie Lis 27, 2005 23:01

Dorothea, nie czas sie przekonac?
trunks - Nie Lis 27, 2005 23:52

darkenstein napisał/a:
wyobraz sobie ze nic , nawet bylbym bardzo zadowolony

a no to bardzo dobrze to uczciwe podejscie. Tylko zeby jeszcze ona o tym wiedziala, bo moze zmusza sie zeby byc wierną :)

Dorothea - Nie Lis 27, 2005 23:54

trunks, a moze wcale sie nie zmusza, moze Ona chce byc wierną zoną bo kocha swojego meża takiego jakim jest, nawet z tymi wszystkimi wadami(jesli je ma)
darkenstein - Pon Lis 28, 2005 00:01

ja mam same wady przynajmniej slysze to od niej bardzo czesto. :(
p4cz3k - Wto Lis 29, 2005 10:43

malzenstwo...co to jest?

moj obraz malzenstwa to 22 lat awantur klotni itd itp...i mimo iz formalnie przestalo istniec to wcale nie jest lepiej...wiec po co pakowac sie w takie bagno?

Dorothea - Wto Lis 29, 2005 11:58

p4cz3k, nie zawsze tak jest........,czasmi małzenstwo to partnerstwo, miłosc, wzajemne zrozumienie sie i codzienne odkrywanie drugiego człowieka na nowo.Tak własnie powinno wyglądac małzenstwo, chociaz bardzo dobrze Cie rozumiem bo sama wychowywałam sie w nie pełnej rodzinie, a zanim ona stała sie nie pełna tez przechodziłam przez awantury i tego typu historie
Piotrulek - Wto Lis 29, 2005 15:04

p4cz3k napisał/a:
wiec po co pakowac sie w takie bagno


\
masz sporo racji... :zalamany: :zalamany: znam to z wlasnego doświadczenia... :zalamany:

kobi - Wto Lis 29, 2005 15:28

p4cz3k napisał/a:
wiec po co pakowac sie w takie bagno?

Nie wiemy czy to co nas czeka to bagno... Człowiek jest szczęśliwy i odrzuca od siebie myśli o niepowodzeniu...

praz - Wto Lis 29, 2005 15:28

a ja tam wierzę, że mnie sie uda i spotkam kogoś z kim zostane szczęśliwie do starości :)
pomimo, że małżeństwo moich rodziców było totalną klapą , wiem że to może się udać, znam takie malżeństwa gdzie ludzie sie kochaja , szanują itp, czyli jest to możliwe, ale wymaga dużo pracy, no i trzeba taką decyzje bardzo dobrze przemyśleć, bo później to tylo można powiedzieć " widzialy galy co brały" pewnie ktoś mi zarzuci , że teoretyzuje, ale mam to gdzieś, wierze, że można stworzyć dobre małżeństwo

kobi - Wto Lis 29, 2005 15:34

praz napisał/a:
wierze, że można stworzyć dobre małżeństwo

Oczywiście, że można :) I wcale nie jest tu wyznacznikiem staż danej pary. Można się znać długo, żyć ze sobą razem przez 10 lat zanim się pobierze... by potem nagle skończyć to bardzo szybko... A można dopiero co się poznać i założyć rodzinę po kilku miesiącach znajomości. Ba! Nawet po jednym ;) Znam taki przypadek, są już razem prawie 30 lat :D

p4cz3k - Wto Lis 29, 2005 17:12

ech...ja tylko napisalem co ja o tym mysle...nie neguje calej instytucji malzenstwa...

moze nie znalazlem jeszcze osoby z ktora chcial bym spedzic cale zycie (no w sumie smarkacz jestem:=] ) ale jakos nie wyobrazam sobei tego - przynajmniej narazie...mam bardzo blisko przyklad...do czego doprowadzilo malzenstwo...moze lepiej byc samotnikiem :] zyc na wlasny rachunek...obecnie bardziej ciagnie mnie do samotnego zycia...niz do dozywotniej wspolpracy

Major - Wto Lis 29, 2005 17:38

p4cz3k napisał/a:
ech...ja tylko napisalem co ja o tym mysle...nie neguje calej instytucji malzenstwa...

moze nie znalazlem jeszcze osoby z ktora chcial bym spedzic cale zycie (no w sumie smarkacz jestem:=] ) ale jakos nie wyobrazam sobei tego - przynajmniej narazie...mam bardzo blisko przyklad...do czego doprowadzilo malzenstwo...moze lepiej byc samotnikiem :] zyc na wlasny rachunek...obecnie bardziej ciagnie mnie do samotnego zycia...niz do dozywotniej wspolpracy



Doprowadziło do tego, że stąpasz po tej ziemi :)
I pomyśl o tym kiedyś, że twoje dzieci też będą mogły stąpać po tej ziemi :)
Miło mieć kogoś bliskiego. Widzisz teraz może nie masz zgody w domu, ale za to twoja mama ma w tobie oparcie. Nic nie dzieje się bez powodu.

Dorotka - Wto Lis 29, 2005 18:28

p4cz3k napisał/a:
moze nie znalazlem jeszcze osoby z ktora chcial bym spedzic cale zycie

może właśnie tak, ja byłam dokładnie w Twoim wieku jak moi dzidkowie obchodzili pięćdziesiątą rocznicę ślubu (!!!) - nie potrafiłam sobie wtedy zupełnie wyobrazić tego, że można z jednym człowiekiem przeżyć TYLE lat, spędzać z nim całe dnie, niezmiennie i nie mieć go dosyć. Potem poznałam mojego Tomka i pół roku po tym jak się poznaliśmy bylismy już małżeństwem (piorunem jakoś :zdziwko: ) od tego czasu minęło teraz dziesięć lat i jakoś to poszło. Może to nie jest jakiś wybitnie długi staż, ale moi rodzice wytrzymali ze sobą zdecydowanie krócej (6 lat), przed rozwodem nie słyszałam w domu ani kłótni, ani awantur - podeszli do tego na tyle rozsądnie że postanowili się rozejść zanim się takie piekiełko rozpętało, dzięki temu utrzymują teraz ze sobą całkiem przyjacielskie kontakty. Nie wiem czy moje małżeństwo przetrwa do późnej starości ale teraz już sobie wyobrażam jak to jest mieszkać z jedną osobą szmat czasu i nie wyobrażać sobie już mieszkania z kimś innym. Wszytsko się zmienia z czasem. A jeżeli się trafi na odpowiednią osobę i dba o swój związek (nie dopuszcza do niego nudy i braku szacunku dla partnera, zabiega się o jego względy a nie uznaje że co raz złapane to moje i nie muszę się starać) to wszystko jest na dobrej drodze :)

Gmeras - Wto Lis 29, 2005 19:40

a ja chce miec zone ale mam czas do 30stki :) do tego czasu chciał bym się usuytułowac :] i sobie planuje na całe zyce ;)
Piotrulek - Wto Lis 29, 2005 19:58

praz napisał/a:
a ja tam wierzę, że mnie sie uda i spotkam kogoś z kim zostane szczęśliwie do starości




życzę cie tego z calego mojego wielkiego serca... :) :) :) :) :) :) :)

praz - Wto Lis 29, 2005 20:01

dziękuje Piotrulek, :)
trunks - Wto Lis 29, 2005 23:47

praz napisał/a:
a ja tam wierzę, że mnie sie uda i spotkam kogoś z kim zostane szczęśliwie do starości

też mam takie marzenie, mimo iż nie mam pozytywnych przykładów w domu :).

Olaa - Wto Lis 29, 2005 23:52

ja malzenstwo widze kolo 30 dopiero-ale zobaczymy jak moje przekonania beda sie przeobrazac z biegiem lat
cinque - Sro Lis 30, 2005 14:42

Olaa napisał/a:
ja malzenstwo widze kolo 30 dopiero

:rotfl:
Olaa, oj zmieniają się poglądy z czasem :)
myślałam, że w tym wieku będę już miała minimum trójkę dzieci :rotfl:

Olaa - Sro Lis 30, 2005 18:46

pewnie masz racje cinque, ale nie chcialabym miec meza zbyt wczesnie- marze o tym zeby wczesniej duzo podrozowac, wybawic sie, a kiedy juz przyjdzie czas totalnej odpowiedzialnosci zalozyc rodzine
Piotrulek - Sro Lis 30, 2005 18:48

Olaa napisał/a:
a kiedy juz przyjdzie czas totalnej odpowiedzialnosci zalozyc rodzine



czas totalnej odpowiedzialności wcale nie zabrania na zabawę i inne przyjemności... :hyhy:

Dorothea - Sro Lis 30, 2005 18:48

Olaa, masz racje nie ma co za wczesnie zakładac rodziny,chociaz te wczesnie załozone tez bywaja szczesliwe
Olaa - Sro Lis 30, 2005 18:51

Piotrulek napisał/a:
czas totalnej odpowiedzialności wcale nie zabrania na zabawę i inne przyjemności...

Piotrulku mam nadzieje ;)

Major - Sro Lis 30, 2005 22:54

Myśle, że zapóźne zakładanie rodziny jeszcze bardziej nie jest pozytywne. W normalnym kraju rodzine zaklada sie wczesnie odchowuje sie dzieci, a potem jest czas na podróże i dużo relaksu. Niestety u nas warunki są takie, że się wydaje setki na leki, lub ledwo opłaca mieszkanie i jada suchą bułke.
cinque - Czw Gru 01, 2005 09:54

Generalnie chyba jednak chodzi o człowieka, z którą tę rodzinę ma sie założyć, prawda? Wtedy nie jest istotne kiedy, w jakim wieku, po jakim czasie znajomości itp
Moim zdaniem na wszystkie tematy można się dogadać, we wszystkim dojśc do porozumienia, to zależy przecież tylko i wyłącznie od konkretnych ludzi...
Niestety, aż od dwojga :rotfl: A to już często za duża ilość, by się dogadać...

Admike - Pią Gru 02, 2005 11:09

cinque napisał/a:
Moim zdaniem na wszystkie tematy można się dogadać, we wszystkim dojśc do porozumienia, to zależy przecież tylko i wyłącznie od konkretnych ludzi...
Niestety, aż od dwojga :rotfl: A to już często za duża ilość, by się dogadać...


i tutaj masz cinque całkowitą rację: tylko,a jednocześnie aż dwojga ludzi... ech... :/

cinque - Pią Gru 02, 2005 11:35

Admike napisał/a:
tylko,a jednocześnie aż dwojga ludzi... ech...

Admike, skad ta mina? I Ty? Mlody zonkos? ;)

Admike - Pią Gru 02, 2005 11:40

cinque wiesz... różnie w życiu bywa... :(
Aither - Wto Gru 20, 2005 21:44

prawdziwe oblicze czlowieka ukazuje sie dopiero gdy obraczka pali na palcu... tak bylo tak jest i tak bedzie zawsze.
kaszanna - Sro Gru 21, 2005 07:50

Eeee, Aither. Mnie tam nic nie pali, męża też :rotfl: Owszem, małżeństwo to również i obowiązki ale jakie przyjemne ;)
Piotrulek - Sro Gru 21, 2005 14:32

Aither napisał/a:
prawdziwe oblicze czlowieka ukazuje sie dopiero gdy obraczka pali na palcu



mnie nie pali bo nie noszę obrączki,ale popieram masz sporo racji... :) :) :)

Dorotka - Czw Gru 22, 2005 08:04

Piotrulek napisał/a:
mnie nie pali bo nie noszę obrączki,ale popieram masz sporo racji...
też nie noszę ale nie popieram i myślę sobie, że nie ma w tym ani kszty racji - widno co forumowicz, to inne zdanie na ten temat i dobrze ;)
trunks - Czw Gru 22, 2005 13:13

kazdy przypadek jest inny, jednych "pali" innych nie :oczami:
Dorothea - Czw Gru 22, 2005 16:13

trunks, dokładnie(całe szczescie, ze mnie nie pali)palucha wtedy musiałabym obciac hihihihiiii :D :rotfl:
ansc - Czw Gru 22, 2005 18:12

Piotrulek napisał/a:


czas totalnej odpowiedzialności wcale nie zabrania na zabawę i inne przyjemności... :hyhy:


Teoretycznie :] U mnie ta teoria się nie realizuje, nie sprawdza, nie działa itp.itd

pscoua - Pią Sty 06, 2006 20:08

A ja zawsze byłam przeciwko małżenstwu.. Długa historia ;)
Ostatnio jednak to się bardzo drastycznie zmieniło.. Tak jak całe moje życie.. I w Wigilie 2005 przyjęłam zaręczyny mojego Perfekta... :przestraszony:
Teraz za każdym razem, jak patrzę na pierścionek to wyskakuje rogal na buźce i czuję się naprawdę szczęsliwa.. Bo wiem, że właśnie z Nim chcę spędzić całą Wieczność i że On pragnie tego samego! :oczami: (nie jestem w ciąży! :D :luka: )
Planujemy ślub za rok, może półtorej (jeśli wszystko dobrze się ułoży), bo tyle wg nas powinno trwać normalne narzeczeństwo. :)
Ach! :hurra:

Gmeras - Pią Sty 06, 2006 20:16

Pszczółko gratuluje :)
Cieszy mnie twoje szczescie widzisz jak to mozna szybko zmienic zdanie ;D

Krzysio - Pią Sty 06, 2006 20:21

pscoua napisał/a:
całe moje życie.. I w Wigilie 2005 przyjęłam zaręczyny mojego Perfekta... Przestraszony

no masz ci los :P juz zajeta :hyhy:

Dorothea - Pią Sty 06, 2006 20:34

pscoua, gratuluje bardzo :D
Asia_:) - Pią Sty 06, 2006 21:04

hhhhhhhhhhmmmmmmmmmmmm
małzeństwo jak widać w awatarku
<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<------<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----
<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<------<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----<-----

niby za kratami ale piekni i usmiechnięci, czyli szczęśliwi
Frycuś mężulku :calus:

Gmeras - Pią Sty 06, 2006 22:00

Bzyki napisał/a:
no masz ci los juz zajeta

haha no niestety :D

Piotrulek - Pią Sty 06, 2006 22:37

pscoua napisał/a:
bo tyle wg nas powinno trwać normalne narzeczeństwo.



faktycznie wg was to możliwe,że tyle powinno trwać narzeczeństwo,a co na to inni??

trunks - Pią Sty 06, 2006 22:48

to zalezy ile sie wczesniej bylo razem. Jak sie jest z kims pare lat to po co rok narzeczenstwa ? Starczy z 5 miesiecy :oczami:
pscoua - Sob Sty 07, 2006 00:44

trunks napisał/a:
to po co rok narzeczenstwa ? Starczy z 5 miesiecy

racja racja! :) My chcemy zarobić troszkę pieniążków po prostu, "ustatkować" się jakoś.. :)
Mi chodzi natomiast o przesadne narzeczeństwo.. Znam parę osób, które zaręczały się tylko po to żeby się zaręczyć.. Takie to szczeniackie :/ I potem 6 lat w narzeczeństwie i o ślubie ani mowy.. Yyy? :zdziwko: :?:
Bzyki, hyhy :zawstydzony:
Dorothea, dziekuje :calus: Gmeras, :calus:

ansc - Sob Sty 07, 2006 15:54

Ja uważam, że nic na siłę, jeśli uważasz że według Ciebie ma to potrwać rok czy półtora to świetnie, innym wystarcza krótszy czas a innym całe życie. Wszystko zależy od sytuacji, w jakiej się znajdujesz. Ja mając 23 lata bałam się że zostanę starą panną :zabawa: a teraz z perspektywy czasu pewnie poczekała bym jeszcze kilka latek i dobrze przemyślała swoją decyzję. Człowiek mądry po szkodzie, tak bywa. Zwalam moje decyzje (przemyślane lub nie)na los ;) na coś trzeba hahaha.
Wierz mi po kilku latach małżeństwa nie ma to znaczenia ile czasu dałaś na swoje narzeczeństwo.

trunks - Sob Sty 07, 2006 18:10

ansc napisał/a:
po kilku latach małżeństwa nie ma to znaczenia ile czasu dałaś na swoje narzeczeństwo.

chyba ze malzenstwo jest nieszczesliwe, to wtedy sie mysli, ze jakby sie dluzej było w narzeczenstwie, to by sie wogle slubu nie bralo i bylby spokój :oczami:

Szamanka - Sob Sty 07, 2006 18:16

trunks, mozna chodzic ze soba lata, a i tak nie poznasz drugiego czlowieka do konca. Wiadomo w narzeczenstwie na wiele spraw przymyka sie oczy, zaklada rozowe okulary, wierzy w obietnice.....w malzenstwie, podczas wspolnego zycia, wiele sie czasami zmienia. Oczywiscie nie chce tu zaraz pisac, ze na gorsze, ale niestety zdaza sie,ze wiele malzenstw nie umie przebrnac przez kryzys i rozchodzi sie ( mimo, ze byly ze soba przed slubem dluzszy okres)
Piotrulek - Sob Sty 07, 2006 18:18

pscoua napisał/a:
My chcemy zarobić troszkę pieniążków po prostu, "ustatkować" się jakoś


trunks napisał/a:
to zalezy ile sie wczesniej bylo razem


Asia_:) napisał/a:
niby za kratami ale piekni i usmiechnięci, czyli szczęśliwi






Pozwolilem sobie zacytować kilka waszych wypowiedzi i odnieść się do nich,pozwólcie,choć nie będzi to zbyt mile,ale zapewniam,że postaram się aby było grzeczne i taktowne,a mianowicie:

To wszystko co powyżej pisze to pierdoły nie poparte doświadczeniem lecz tylko marzeniami i nie wynika z tego nic oprocz przypuszczeń o czymś co nie wiadomo czy będzie.
Małżeństwo to nie jest bajka z,i tak dobrym zakończeniem,małżeństwo to wyzwanie dwojga ludzi kompletnie innych,ale żyjących pod jednym dachem,kladących się razem do łóżka nie dla seksu tylko dla wypoczynku po ciężkim dniu w pracy,korzystających z tej samej kuchni i lazienki,telewizora i zmuszonych do codziennych kompromisów i niejednokrotnie ustępstw,ktorych się nie chce czasem dokonywać.Małżeństwo to nie pieniądze,ktorych jest raz więcej,a raz mniej,małżeństwo nie zna slowa ustatkowanie,bo niby co ono oznacza,żę nie pójdę na dyskę lub impreze,bo tak chce moj mąż,albo moja żona,a moje serce się rwie do zabawy pomimo wieku??Małżeństwo to najtrudniejsza decyzja życia,trudniejsza,od wyboru pracy,wyboru wiary,czy czegokolwiek innego.Jak powinno wyglądać dobre malżeństwo??Czy srebrne wesele jest dowodem na to,że to wlasnie malżeństwo się sprawdzilo,żę to wlaśnie malżęństwo było dobre a to ktore po 5 latach się rozpadlo to jest beeee,złe nie dobre??

Małżeństwo w naszym,polskim wydanie,to są słowa przysięgi składanej w obecności księdza i kupy gości ,czekających na wyżerkę i gorzałe oraz zabawę do bialego rana za marną kopertę lub denny prezent.

Wymyślilem kiedyś teorię malżeństwa tak zwanego kontraktowego,czyli zawieranego na konkretnie ustalony czas,tak jak praca na czas określony,nadchodzi moment unieważnienia i ci wlaśnie dorośli ludzie podejmują kolejną zobowiązującą decyzję,jesteśmy dalej na następne 5 lat mażeństwem,czy nie,czy się rozchodzimy bez konsekwencji i nie marnujemy sobie życia.


ansc napisał/a:
Ja mając 23 lata bałam się że zostanę starą panną a teraz z perspektywy czasu pewnie poczekała bym jeszcze kilka latek i dobrze przemyślała swoją decyzję. Człowiek mądry po szkodzie, tak bywa. Zwalam moje decyzje (przemyślane lub nie)na los na coś trzeba hahaha.



Te właśnie słowa moim zdaniem są słowami prawdziwymi,wypowiedziane przez kobietę już z doświadczeniem,już doświadczoną przez małżeństwo przez ten czas życia z drugim czlowiekiem.Tak jak napisala prawdę o wieku,czyli,balam się,że zostanę starą panną(ja też tak myślałem),czyli co powie mama,babcia,koleżanki w pracy,sąsiedzi w bloku i spoleczeństwo...stara panna...stary kawaler...nie wiadomo czy to nie lepszy stan niż być poniżaną w domu przez tyrana męża(a taki kochający i troskliwy był z niego narzeczony i chłopak),zdradzonym przez żonę(a taka cnotliwa panienka z niej byla w czasie narzeczeństwa z takiego dobrego domu się wywodzi).

Nie będe was zanudzał,na zakończenie powiem tylko tyle życzę wam wszystkim,aby wasze plany się pomyślnie spęnily,bądźcie szczęśliwi w tych planowanych malżeństwach i oby to wszystko co tutaj starałem się wam przekazać nigdy w waszych związkach nie mialo miejsca.Jeżeli kogoś urazilem to oświadczam,że nie było to zamierzone i serdecznie przepraszam.
Konsultacje indywidualne na pw a moje doświadczenie w malżeństwie to 19 lat malżeństwa(??)skończone 3.01.2006.(oczywiście wcale się nie chwalę) :) :) :)

Major - Sob Sty 07, 2006 18:18

Nie wierze, że przez pare lat będąc w narzeczeństwie niezauważy się większość wad i zalet danej osoby. To już trzeba zamykać oczy na to, a nie przymykać. Z drugiej strony jeśli ktoś przymyka oczy na pewne niedogodności przed ślubem to dlaczego nagle po ślubie stają się one tak uciążliwe? To mnie zawsze zastanawiało.
Szamanka - Sob Sty 07, 2006 18:22

Major, na Twoje pytanie masz odpowiedz w poscie Piotrulka
Cytat:
zmuszonych do codziennych kompromisów i niejednokrotnie ustępstw,ktorych się nie chce czasem dokonywać

Major - Sob Sty 07, 2006 18:24

Ale właśnie mi o to chodzi, że wielu narzeczonych mieszka ze sobą przed ślubem i udają, że im coś tam nie przeszkadza, a po ślubie wszystko się zmienia i próbują to przeinaczać, wszystko staje się jakieś drażliwe. Straszna wizja małżeństwa.
Piotrulek - Sob Sty 07, 2006 18:28

Major napisał/a:
Straszna wizja małżeństwa



widać,że jesteś doskonalym obserwatorem...

pscoua - Sob Sty 07, 2006 20:37

Piotrulek napisał/a:
Małżeństwo to nie pieniądze,ktorych jest raz więcej,a raz mniej,małżeństwo nie zna slowa ustatkowanie,bo niby co ono oznacza,żę nie pójdę na dyskę lub impreze,bo tak chce moj mąż,albo moja żona,a moje serce się rwie do zabawy pomimo wieku??


Ustatkowanie w moim mniemaniu to znalezienie się w pracy, która pozwoli na utrzymanie naszego przyszłego dziecka, na nie pogrążanie się w długi. Poza tym wyjście na, jak to ujmujesz "dyske" nie musi być uzależnione od decyzji męża/żony. Nie musi wykluczać wyjścia razem, przecież.. :) Dopóki nie ma dzieciątka oczywiście.. :hurra:

Major napisał/a:
że wielu narzeczonych mieszka ze sobą przed ślubem i udają, że im coś tam nie przeszkadza, a po ślubie wszystko się zmienia i próbują to przeinaczać, wszystko staje się jakieś drażliwe


Też mnie to ciągle zastanawia... I to, że większość tu wypowiadających się stara się podać jak najwięcej "nauk" mówiących najczęściej jakie to małżeństwo jest trudne i be.... :zdziwko:

Mieszkam z chłopakiem od ponad roku.. Znamy się ponad 4latka.. Nie twierdzę, że się poznaliśmy nawet w 60 procentach.. Ale wydaje mi się, że mamy czas, małżeństwo przecież nic w tym względzie nie zmieni.. Uczymy się siebie z dnia na dzień. Nie zmieni nas w innych ludzi, naszego pojmowania związku. Czyż nie?

ansc napisał/a:
Wierz mi po kilku latach małżeństwa nie ma to znaczenia ile czasu dałaś na swoje narzeczeństwo


Nigdy tego nie twierdziłam :) Zgadzam się w pełni.

Gmeras - Sob Sty 07, 2006 22:57

Kazdy idzie swoim wyborem i kazdy musi to sobie dobrze przemyślec
jasiu101 - Sob Sty 07, 2006 23:02

Gmeras napisał/a:
kazdy musi to sobie dobrze przemyślec

przekalkulowac :p tez mozna :p czy sie oplaca :p

Major - Sob Sty 07, 2006 23:06

Ja się jedynie obawiam, że zmęczy mnie bycie ciągle z jedną osobą. Bo narazie z dziewczyną można robić sobie odpoczynki lub poprostu się nie widywać przez jakiś czas, ale z rodziną już się tak nie robi. Chociaż jeśli ma to służyć dobrym stosunką i relacją w domu to czemu nie.
Gmeras - Sob Sty 07, 2006 23:17

Jesli chce mieć sie dzieci to małżeństwo tez powino byc bo roztanie dla dziecka starszego jest bolesne a zycie dziecka mamy i taty gdzieś indziej to tez niebardzo dobre rozwiązanie

A jak chce sie zyc razem tylko dla sexu to mozna bez małżeństwa

trunks - Sob Sty 07, 2006 23:23

Major napisał/a:
bo narazie z dziewczyną można robić sobie odpoczynki lub poprostu się nie widywać przez jakiś czas,

to bardzo ją musisz kochać :P

praz - Sob Sty 07, 2006 23:30

dla mnie malżeństow kojarzy się z grą w totka, wygrywa jeden na milion, znam może pare szczęśliwych malżeństw, reszta to ci co nie wygrali,
w chwili obecnej nie wiem czy sama "zagram" chyba mam juz zapędy staropanieńskie;)
i czasem trudno mi iść na kompromis, a to chyba najważniejsze w malżeństwie

trunks - Sob Sty 07, 2006 23:35

praz napisał/a:
chyba mam juz zapędy staropanieńskie;)

staropanienstwo czy starokawalerostwo nie jest chyba fajne

pscoua - Sob Sty 07, 2006 23:40

Teraz nie mówi się ani o "staropanieństwie", ani o "starokawalerstwie"... :luka: Teraz mówi się "jestem singlem" :D :rotfl:
Dorotka - Nie Sty 08, 2006 09:33

tak się tylko zastanawiam czy "śmiej się z nami" to dobre miejsce na tą rozmowę ;) myślę sobie, że tak naprawdę to nigdy się nie jest w stanie poznać drugiego człowieka - ja z moim "człowiekiem" mieszkam od 10 lat a czasem mam wrażenie, że zupełnie go nie znam. Obydwoje się przez ten czas zmieniliśmy, cały czas się z lepszym lub gorszym skutkiem potrafimy dogadać i cały czas mam wrażenie, że tak jak ja nie znam do końca jego - tak on nie zna wogóle mnie :niepewny: w sumie to może i dobrze - gdyby znało się człowieka tak do końca, na wylot nie było by szans na żadne niespodzianki to.... nuuuda. A tak, miło czy niemiło ale czasem się zaskakujemy ;)
ansc - Pon Sty 09, 2006 15:20

Jak się zaskakujecie miło oczywiście to wam zazdroszczę, życzę Wam abyście dalej się pozytywnie zaskakiwali, U mnie nuuuuda ;)
ansc - Pon Sty 09, 2006 15:23

albo ja nigdy nie mam dość wrażeń ;)
Dorothea - Pon Sty 09, 2006 16:28

ansc, a moze jedno i drugie.
Aby nie było nudno moze warto wymyslic cos innego, cos zaskakującego i Ciebie i partnera, poprostu przezyc jakies nowe doswiadczenie w waszym zyciu, cos czego jeszcze nigdy nie robiliscie do tej pory......

ansc - Pon Sty 09, 2006 16:36

Oj czekają nas tego typu wrażenia, przeprowadzamy sie na wieś i mamy zamiar się budować. BęDZIE SIę DZIA?O, OJ BęDZIE ;)
Dorothea - Pon Sty 09, 2006 16:38

ansc, oj napewno, zycze zatem wytrwania, pogody ducha i wiele siły :D :D
Piotrulek - Pon Sty 09, 2006 16:47

Dorothea napisał/a:
poprostu przezyc jakies nowe doswiadczenie w waszym zyciu



Dorotko,a co to znaczy przeżyć nowe doświadczenie,czyli ponownie zmusić się do czegoś czego nie bylo przez ostatnie lata??Doszukiwać ,czego nie było a co było??Trudno to okreśnić,no nie??

Dorothea - Pon Sty 09, 2006 16:51

Piotrulek, ja nie mowie o zmuszaniu sie do czegokolwiek, jesli tak ma byc to mija sie z celem.Mowie o tym aby przerwac rutyne, zrobic cos razem , cos innego.Ale oczywiscie obie strony muszą tego chciec , bo jesli tak nie jest to juz nic nie mozna zrobic...Jestesmy wtedy skazani na codziennosc i zyjemy razem ,ale tak naprawde tylko obok siebie
Piotrulek - Pon Sty 09, 2006 16:54

Dorothea napisał/a:
ja nie mowie o zmuszaniu



użylem slowa"zmuszanie"bo uważam,że skoro doszlo do nudy to znaczy,że te osoby dzialają raczej na siebie toksycznie od dawna i przymusowa reanimacja nie zawsze da efekty...

Dorothea - Pon Sty 09, 2006 16:59

Piotrulek, nie zawsze tak jest...., czasmi nam sie zdaje ze cos umarło i nie da rady juz nic zrobic i jak wielkie jest nasze zdziwienie i radosc kiedy udaje nam sie po raz kolejny zauwazyc osobe w ktorej dawno temu zakochalismy sie
ansc - Pon Sty 09, 2006 17:06

Niestety masz rację Piotrulek, ale warto np. stawiać sobie jakieś cele i do nich dążyć mimo wszystko i wszystkiemu a wtedy na chwilę znów można sobie urozmaicać życie w jakiś sposób. tylko szkoda że to nie zmienia właściwie nic pomiędzy obojgiem ludzi jeśli tego nie chca oboje tak jak Dorota napisała, nadal żyją obok siebie. Chyba się zakręciłam, za trudne to dla mnie i wolę nie myśleć o tym. Będzie suuuuper ;)
Major - Pon Sty 09, 2006 17:26

No i tu się niezgodze z Piotrulkiem. Tzn każdy świadczy po swoich doświadczeniach i pewnie w niektórych przypadkach tak bywa, ale to że wkrada się nuda w związek jest winą wielokrotnego powtarzania czynności, które kiedyś wspólnie sprawiały radość, ale w pewnym momencie przestały być czymś ciekawym. Wtedy właśnie powinno się wymyślać nowe sytuacje, które przyprawią o radość. Choćby wyjść do restauracji lub wziąść rowerek i się gdzieś przejechać. Bo przecież nie wszystko musi opierać się o wydatek pieniężny. Powyższe przykłady są akurat sprawdzone w moim przypadku i nie u każdego muszą zadziałać. Poprostu trzeba troche chęci i lekko pomyśleć nad nowymi opcjami.
ansc - Pon Sty 09, 2006 17:28

O ile ma się wspólne zainteresowania, chęć itp. wszystko da się zrobić. MUSZ? CHCIEć OBIE STRONY
Dorothea - Pon Sty 09, 2006 17:35

Oczywiscie ,ze obie strony musza byc chetne, ale juz o tym pisałam. Oczywiscie kazdy ma swoje sprawdzone metody i nie znaczy to,ze jak u kogos sie sprawdzaja to musza sie też sprawdzac u kogos innego....
Piotrulek - Pon Sty 09, 2006 18:09

Dorothea napisał/a:
w ktorej dawno temu zakochalismy sie




aaaa widzisz Dorotko i tutaj cię mam,na to określenie czekalem...nie zawsze ta wybrana na żonę jest tą w ktorej się kiedyś zakochaliśmy i to są tak zwane błędy młodości,niedoświadczenia i głupoty wlasnej...

Dorothea - Pon Sty 09, 2006 18:18

Piotrulek, no chyba ,ze tak.
Ja spotkałam mojego męza jak wychodziłam z napchana buzią ppełna czekolady z Wedla, a on szedł chodnikiem i miał całe r ece zajete czyms tam.... Weszłam prawie na Niego, On na mnie popatrzył i powiedział,ze zakochał sie w ciemno, a ja dziecinka(wtedy jeszcze) wystraszyłam sie i uciekłam hihihihi, dodam ,ze byłam z kolezanką.Nie mogłam przestac o Nim myslec, trwało to dwa tygodnie i oczywiscie historia ma ciag dalszy.....

Dorotka - Pon Sty 09, 2006 19:39

ansc napisał/a:
przeprowadzamy sie na wieś i mamy zamiar się budować
u mnie takie wrażenia nie skończyły się najlepiej - dla związku przynajmniej bo poza tym jest OK - ale to z dosyć specyficznych powodów - Wam życzę wszytkiego NAJ :)
Dorotka - Pon Sty 09, 2006 19:45

ansc napisał/a:
stawiać sobie jakieś cele i do nich dążyć mimo wszystko i wszystkiemu

no nie do końca, czasem jest tak, że się o coś walczy i dąży mimo wszytsko i wszytskiemu, eksploatuje się siebie i partnera do garnic możliwości i gubi się w tym poczucie bliskości, chęć i radość bycia ze sobą - nie wolno pozwolić na to, żeby cel przysłonił to co najważniejsze w związku :) potem się okazuje e cel został osiągnięty - choćby wbrew wszytskim i wszytskiemu, ale albo ludzie nie mają już siły się z niego cieszyć albo okazuje się że razem trzymało ich tylko dążenie do tego celu ;)

ansc - Pon Sty 09, 2006 20:00

Tego się obawiam
Dorotka - Pon Sty 09, 2006 20:04

ansc napisał/a:
Tego się obawiam

no to się nie obawiaj, tylko nie zgób faceta gdzieś po drodze ;) dajcie sobie czasem trochę luzu, rozmawiajcie czasem o Was a nie cały czas o "celu" i poprostu się tym dążeniem do "celu" BAWCIE a wszytsko będzie OK :)

ansc - Pon Sty 09, 2006 20:28

Dziękuję za rady, jakoś to będzie
pscoua - Pon Sty 09, 2006 20:34

A czy jest tu ktoś taki, który JEDNAK cieszy się z tego wyboru? Którego jednak DOKONA?? :znudzony:
Dorotka - Pon Sty 09, 2006 20:37

pscoua, ja ;) - czasem sobie ponarzekam i pobuczę jak to baba, ale i tak zdecydowanie i nieodwołalnie oświadczam - nie wyszłabym za kogoś innego nigdy w życiu ;) może i mamy różne "chwilowe przejściowe", może po następnych 10 latach zmienię zdanie, ale na razie .... nie żałuję :)
pscoua - Pon Sty 09, 2006 20:45

Dorotka, :hurra: :super:
No nareszcie! :padam:

ansc - Pon Sty 09, 2006 20:48

czyli wygrałaś w totka ;) główną nagrodę
jasiu101 - Pon Sty 09, 2006 21:01

ja tez chce wygrac w totka jak Dorotka, ... :|
Dorothea - Pon Sty 09, 2006 22:43

Ja rowniez ciesze sie z mojego wyboru, zakochałam sie w moim męzu prawie od pierwszej chwili kiedy Go zobaczyłam i po dzien dzisiejszy bardzo Go kocham. Teraz mamy chwile rozłąki, ale kontaktujemy sie czesto ze sobą, moge powiedziec, ze potrafi mnie zaskoczyc i chwilami odkrywam Go na nowo.Nie zamieniłabym Go nigdy w zyciu na nikogo innego....Kocham mojego męzczyzne, ktory w ciezkich chwilach zawsze był mi podpora i mam nadzieje, ze zapytany powiedziałby to samo o mnie...
Dorotka - Wto Sty 10, 2006 08:31

ansc napisał/a:
czyli wygrałaś w totka

taaaa, zawsze jak się mnie ktoś (nie wyłączając mojego męza) pyta dlaczego za niego wyszłam to niezmiennie odpowiadam "jak to dlaczego - dla pieniędzy - gdziekolwiek one są" ;) a jak z kolei ktoś mnie pyta jak to jest, że jeszcze się nie rozstaliśmy jak więlszość naszych znajomych par to odpowiadam, że zapewne dlatego że jego (jak każdego gliniarza pasjonata) nigdy nie ma w domu, więc nie mam kiedy się z nim rozstać :rotfl:

kisia - Wto Sty 10, 2006 23:36

Dorotka napisał/a:
tak się tylko zastanawiam czy "śmiej się z nami" to dobre miejsce na tą rozmowę

topik został przeniesiony do odpowiedniego działu i scalony z innym dot. małżeństwa :)

Szamanka - Pią Sty 13, 2006 16:07

Niektorzy mowia, ze w dniu slubu konczy sie romans a zaczyna codziennosc...ile w tym prawdy?
Kazdy swiezo poslubiony stwierdzi, ze w jego przypadku bedzie inaczej, a gorace uczucie nie oslabnie.A jednak cos sie zmienia...Powoli, ale systematycznie odkrywamy, ze obecnosc partnera zamiast-tak jak dawniej-wywolywac drzenie serca, staje sie czyms zwyczajnym.Zaczynamy dostrzegac klopotliwe nawyki partnera, ktore byly ukrywane lub poprostu nie zwracalismy na nie uwagi ( zauroczenie)....czasami wkrada sie zwykla nuda, intymne kontakty przestaly byc najwazniejsze, nagle odkrywa sie, ze kazdy lubi inna muzyke,ksiazke, film....sa rozne pomysly na spedzanie czasu( on mecz, ona spacer).Rozmowy kraza juz nie wokol milosnych dylematow, ale wokol spraw codziennych, domowych.Coraz czesciej jest mysl i wrazenie, ze to laczy malzenstwa.

Z drugiej strony mozna by powiedziec, ze malzenstwo jest koncem milosci, ale tej swieta, te skladajacej sie z randek, czulych sms-ow....ale przeciez moze byc poczatkiem czegos o wiele glebszego.Malzenstow, jak ktos madry powiedzial, to " poczucie trwalosci", a takze pewnosci, ze obudziwszy sie rankiem, obok zobaczymy bliska osobe.W glebi serca czuje sie cieplo na mysl o bliskim czlowieku, mimo problemow i szarosci dnia.
Nadal jest milosc, ale nie ta szalona lecz juz dojrzala

Admike - Wto Sty 17, 2006 11:23

Szamanko przeczytałem to,co napisałaś bardzo uważnie i szczerze się przyznam,że mnie dreszcze przeszły :zawstydzony:

ciekawe czy czeka mnie sytuacja opisana w pierwszej części Twojej wypowiedzi...

kaszanna - Wto Sty 17, 2006 11:33

Szamanko, chyba trafniej nie da się tego określić :) Dziękuję.
ansc - Wto Sty 17, 2006 14:41

A co myślicie o tzw. małżeństwie z rozsądku? Nie koniecznie z konieczności tzn. wpadki?
Piotrulek - Wto Sty 17, 2006 15:26

ansc napisał/a:
małżeństwie z rozsądku



coś mi to mówi,czyżby to moj przypadek tak się nazywa,z rozsądku,rzeczywiście nie pomyślałem...z rozsądku...hmmmmmmmm

Dorothea - Wto Sty 17, 2006 17:19

Piotrulek, to dobre okreslenie, predzej nie przyszło mi to do głowy...


ansc, takie małzenstwa na dłuższą mete nie maja szans niestety

ansc - Wto Sty 17, 2006 17:30

hmmm, mozna się do siebie przyzwyczaić i tolerować, wiadomo ze raczej będzie sie zyło obok siebie a nie razem, można to porównać może do przyjaciół którzy żyją dla siebie w jakiś sposób, ale nie kochają się, a właściwie co to jest miłość ? Zauroczenie wiem, ale resztę to znam z jakiś tam regułek, które ludziska sobie wymyślają, wydaje mi sie że to są marzenia.
Dorothea - Wto Sty 17, 2006 17:42

Byc z kims, wpierac go, myslec o nim gdy jest daleko i tesknic, byc mimo wszystko, a nie za cos, to własnie jest miłosc.
A jesli mam byc z kims i tylko go tolerowac, lub byc z przyzwyczajenia, to nie dla mnie....., jesli nie czuje kogos całą sobą to wtedy nie ma sensu. Budzisz sie rano i widzisz jak spi obok i nie mozesz sie doczekac kiedy otworzy oczy, bo nie chcesz marnowac czasu , ktory razem macie spedzic,czy nie tak ma wyglądac zycie ludzi ktorzy sie kochają?

ansc - Wto Sty 17, 2006 17:56

Owszem, widzimy to w filmach, czytamy w książkach ( dlatego kiedyś tak dobrze sprzedawały się "charlekiny" ;) ) wyobrażamy sobie jak by to było albo że gdzieś kiedyś...
Ale zeczywistość....

Dorothea - Wto Sty 17, 2006 17:58

ansc, nie tylko w filmach i nie tylko w ksiazkach w prawdziwym zyciu tez to sie przytrafia...., naprawde...... :D
Szamanka - Sro Sty 18, 2006 21:30

Wydaje mi sie, ze takie malzenstwa z rozsadku, tez moga byc na jakis tam sposob szczesliwe...to wszystko zalezy jak partnerzy odnosza sie do siebie,jakie maja zainteresowania....a moze po latach w takim malzenstwie narodzi sie milosc?, ktora bedzie powoli kwitla?
Wtedy moze byc wlasnie tak jak napisala Dorothea,
Cytat:
Budzisz sie rano i widzisz jak spi obok i nie mozesz sie doczekac kiedy otworzy oczy, bo nie chcesz marnowac czasu


Chyba najgorsza sprawa jest, gdy sie do malzenstwa jest zmuszanym, gdy robi sie to pod presja bliskich.....nie wierze, ze wtedy moze tam zaiskrzec iskierka szczescia

Dorothea - Czw Sty 19, 2006 12:13

Szamanka napisał/a:
Chyba najgorsza sprawa jest, gdy sie do malzenstwa jest zmuszanym, gdy robi sie to pod presja bliskich.....nie wierze, ze wtedy moze tam zaiskrzec iskierka szczescia

wtedy to chyba wielkie szczescie moze uratowac tych dwoje, moze będzie im dane zakochac sie w sobie, bo jesli nie to z gory sprawa jest przegrana

Szaganka - Pon Sty 23, 2006 14:47

Po 10 latach małżeństwa definitywnie stwierdzam, że mąż stał mi się bliższy niż rodzony brat. :) Aż strach oddawać się "małżeńskim obowiązkom" ;) , żeby nikt nie posądził nas o kazirodztwo :hyhy: :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Szaganka - Pon Sty 23, 2006 14:50

Więc dlaczego czasem jest taki obcy ??? :przestraszony: :rozpacz:
Właśnie mi przyszło do głowy....... :zalamany:

Dorothea - Pon Sty 23, 2006 21:57

Szaganka,a moze czasami to nie On wraca do domu???? :przestraszony:
Szaganka - Wto Sty 24, 2006 00:43

jej to obcy.......... :przestraszony: .............. A L I E N .......... lol
:help:

Marysia - Pon Maj 22, 2006 00:06

Ja przeżyłam z mężem 35 lat - różnie bywało- dzisiaj zbyt szybko podejmuje się decyzje o rozwodzie. Gdybym miała "życie do powtórki" wyszłabym za tego samego człowieka.
darkenstein - Pon Maj 22, 2006 01:19

Miłość jest jednym długim, słodkim snem... Małżeństwo to budzik.
ansc - Pon Maj 22, 2006 14:00

darkenstein napisał/a:
Miłość jest jednym długim, słodkim snem... Małżeństwo to budzik.

hehehe
dobrze powiedziane, tylko dlaczego tak się dzieje, aż boję się stwierdzenia, że przed ślubem zyjemy w zakłamaniu :/

Piotrulek - Pon Maj 22, 2006 18:17

Marysia napisał/a:
Gdybym miała "życie do powtórki" wyszłabym za tego samego człowieka.


bardzo ci zazdroszczę takiego wyznania,ja dobijam do 20 lat i już od conajmniej 6 lat wyprzęgam powoli,chyba za powoli...


darkenstein napisał/a:
Miłość jest jednym długim, słodkim snem... Małżeństwo to budzik.


Darku jak zwykle bardzo trafna i na miejscu sentencja...gratuluje konkretow...

Alinka - Pon Maj 22, 2006 18:22

kiedy czytam te wpisy, oraz majac przyklad z zycia codziennego doszłam do wniosku , ze jesli mam wyjść za mąż to tylko z przyzwoitości..
Piotrulek - Pon Maj 22, 2006 18:41

Alinka napisał/a:
jesli mam wyjść za mąż to tylko z przyzwoitości..



wszystkiego dobrego ...z przyzwoitości życzę...hahahahahahahahahha

Gmeras - Pon Maj 22, 2006 18:43

Alinka napisał/a:
tylko z przyzwoitości..
czyli na pokaz ?
Piotrulek - Pon Maj 22, 2006 18:46

Gmeras napisał/a:
czyli na pokaz ?


a na to pytanie niech Alinka tobie odpowie...

Alinka - Pon Maj 22, 2006 23:02

czyli, kiedys przyjdzie taki czas, zeby wyjśc za mąz, zeby nikt nie mowil ze zostane stara panna.. moja ciotka miala 70 lat jak wyszła zamąż ah...
trunks - Pon Maj 22, 2006 23:14

Alinka napisał/a:
jesli mam wyjść za mąż to tylko z przyzwoitości..

nom tak tez mozna...

Alinka napisał/a:
zeby nikt nie mowil ze zostane stara panna.. moja ciotka miala 70 lat jak wyszła zamąż ah...

to chyba az tak dlugo czekac nie zamierzasz ? :oczami:

Harcerka - Pon Maj 22, 2006 23:29

trunks no to sie oswiadczaj:))))
Alinka - Pon Maj 22, 2006 23:41

no moze do 70 to troche dlugo:) ale jakim sie jest wtedy doswiadczonym czlowiekiem hih, :hyhy: a tak serio to zalozylam sie kiedys z kims ze predzej niz przed 30 nie wyjde za mąz :rotfl:
ansc - Wto Maj 23, 2006 14:14

hehehe ja też sie kiedys zakładałam jak byłam w twoim wieku ale niestety się nie udało. Ale kumpela i tak szybciej wyszła za mąż :D
darkenstein - Wto Maj 23, 2006 23:29

ansc,
ansc napisał/a:
Małżeństwo to budzik.
tylko zwroc uwage ze po przebudzeniu mozna spokojnie zapasc w nastepny slodki sen :P
voyteck - Sro Maj 24, 2006 10:18

Ja mialem dwa momenty z dwoma osobami - żeby sie załadować :hyhy: w małżeństwo .
Jednego nie zrobiłem i całe szczęście
Drugiego , który był przed tym pierwszym , nie zrobiłem i nie moge sobie wybaczyć do dzisiaj

Dorotka - Sro Maj 24, 2006 12:28

voyteck napisał/a:
który był przed tym pierwszym , nie zrobiłem i nie moge sobie wybaczyć do dzisiaj
nie żebym Ci chciała dowalić, ale wiesz oczywiście, że jak człowiek zaczyna wynajdywać w pamięci różne rzeczy które kiedyś tam mógłby i wszytsko było by inaczej albo ludzi, z którymi mógłby i też wszystko byłoby inaczej to... jest oznaka, że się starzeje? ;) Mam taką mądrą koleżankę, która zawsze mówi, że jak zaczyna mężowi wypominać, kto ją taki podrywał w młodości, za kogo to mogła wyjść i jaka by była teraz bogata i szczęśliwa to znak, że czas na zmiany :-) dodam że ma już czwartego męża ;)

przecież gdyby nie było po drodze tego wszytskie co było to nie potrafilibyśmy docenić tego co jest ani nie wiedzielibyśmy czego tak do końca chcemy :)

voyteck - Sro Maj 24, 2006 14:43

Dorotka napisał/a:
to... jest oznaka, że się starzeje?

Ok. Masz w sumie racje - Już przestaje - nie chce się starzeć :hyhy:

Dorotka napisał/a:
to znak, że czas na zmiany :-)

A zmiany nastąpiły i to baaardzo konkretne :/ albo raczej :D

Marysia - Wto Cze 20, 2006 22:57

No nie wiem czy ta koleżanka jest taka mądra- wedlug mnie jest nieodpowiedzialna. Bawić się można do czasu- jest takie przysłowie o dzbanku i uchu. Zeby tylko na starość się o tym nie przekonała- nie ma powtorek w życiu!
voyteck - Sro Cze 21, 2006 13:09

Marysia, Powtórek nie ma . Ale nie zawsze sie wybiera dobrze - ale o tym można sie czasami przekonac po fakcie .
Piotrulek - Sro Cze 21, 2006 17:40

voyteck napisał/a:
Ale nie zawsze sie wybiera dobrze - ale o tym można sie czasami przekonac po fakcie .


Zawsze się przekonujesz po fakcie czy wybraleś dobrze czy też źle...

voyteck - Sro Cze 21, 2006 19:20

Piotrulek, No i na tym to polega - uda sie albo nie . Zawsze też są jakieś kolejne szanse
ansc - Sro Cze 21, 2006 19:59

hehehe rosyjska ruletka :zdegustowany:
Szamanka - Sro Mar 28, 2007 20:08

h t t p;//kobieta.interia, p l/psychologia/news/jako-zona-i-nie-zona,888519,
desperado - Sro Mar 28, 2007 21:51

Milosc malzenstwo , to zapytanie sie pietra czy parter jest wolny :hyhy:
daniela - Czw Kwi 05, 2007 11:40

"instytucja"
-o ktorą trzeba dbać bo sie rozleci
-ktorą trzeba pielegnowac bo sie zachwaści
-czasami remontować :hyhy:
-KOCHAć ta drugą połówkę :super:
fajnie być w dwójkę, a potem w trójkę.... :hyhy: :D
a potem......ŻYć D?UGO I SZCZęŚLIWIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :hurra: :hurra:

trunks - Czw Kwi 05, 2007 15:05

daniela, szkoda, ze nie zawsze jest tak idealnie...
Grabarz - Czw Kwi 05, 2007 15:12

trunks napisał/a:
szkoda, ze nie zawsze jest tak idealnie


Jak na moje oko, to wystarczy, że będzie dobrze. Jak jest idealnie, to potem jedna mała wada, jeden błąd i nieprzystosowany czy nieprzyzwyczajony człowiek w takim małżeństwie się gubi

Piotrulek - Czw Kwi 05, 2007 15:30

Grabarz napisał/a:
Jak na moje oko, to wystarczy, że będzie dobrze



pamietaj,ze od"dobrze" do" gorzej " jest bardzo cienka linia,a jak stanie sie"gorzej"to juz tylko rozwod pozostaje

magusia24 - Czw Kwi 05, 2007 18:44

Grabarz napisał/a:
Jak jest idealnie

A sa malzenstwa gdzie jest idealnie? ;) Wydaje mi sie ze idealne malzenstwa nie istnieja.Raz jest z gorki raz pod gorke aby nudno nie bylo. Trzeba sie czasem poklocic,pozloscic aby sie potem namietnie pogodzic ;)

trunks - Czw Kwi 05, 2007 21:14

Piotrulek napisał/a:
pamietaj,ze od"dobrze" do" gorzej " jest bardzo cienka linia,a jak stanie sie"gorzej"to juz tylko rozwod pozostaje

to tez nie zawsze tak, bo od "gorzej" do "dobrze" jest równierz bardzo cienka linia ;).
Wszystko zależy od nas i przy dobrej woli obu stron nie ma sytuacji bez wyjscia ;)

Love & peace :ok:

daniela - Pią Kwi 06, 2007 08:25

trunks napisał/a:
Wszystko zależy od nas i przy dobrej woli obu stron nie ma sytuacji bez wyjscia

dokladnie!! wszystko zalezy od nas!! trzeba byc dla siebie!! raz pod "gorke" raz z "gorki" :D
pozdrawiam

katarzyna35k-ce - Pią Kwi 06, 2007 09:17

daniela napisał/a:
"instytucja"
-o ktorą trzeba dbać bo sie rozleci
-ktorą trzeba pielegnowac bo sie zachwaści
-czasami remontować
-KOCHAć ta drugą połówkę
fajnie być w dwójkę, a potem w trójkę....
a potem......ŻYć D?UGO I SZCZęŚLIWIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


No jak to pieknie jest napisane ... szkada tylko ze takie cieżkie do zrealizowania w życiu codziennym.. i czesto nierealne , taka mała utopia.... :/

betina - Pią Kwi 06, 2007 10:12

takie trudne, bo nie wystarczy kochać :)
trunks - Pią Kwi 06, 2007 14:52

warunek konieczny ale nie wystarczający ?:oczami:
Grabarz - Pią Kwi 06, 2007 15:15

betina napisał/a:
takie trudne, bo nie wystarczy kochać


Hmmm, no wg mnie jeśli się kocha to pozostałe rzeczy wynikają właśnie z miłości. Ja mówię tylko na podstawie siebie, nie wiem jak wygląda to u innych.
Także wystarczy kochać, a jak mówi piosenka "bo miłość, to nie pluszowy miś, ani kwiaty, ani diabeł rogaty, ani miłość, kiedy jedno płacze a drugie po nim skacze".
Po prostu "bo kochać trzeba umić" :P

Szamanka - Pią Kwi 06, 2007 18:35

Grabarz napisal
Cytat:
Po prostu "bo kochać trzeba umić
"...niestety, niektorzy nie potrafia sie tego nauczyc, lub po latach zapominaja, ze " nauke" o milosci trzeba odswiezac, przypominac ja sobie...kazdego dnia nowy rodzial
Moze dlatego tyle malzenstw zamiast spelniac sen o szczesliwej i pelnej rodzinie, woli zycie w pojedynke......a slub i wspolne zycie kojarzy im calkiem inaczej niz sobie wymarzyli

madzix15 - Wto Kwi 10, 2007 18:15

Moi rodzice znali sie trzy lata, z opowiadan cioci wiem ze szalali za soba :) Mama potrafila z tata stac pod brama godzinami i rozmawiac! Bylo cudownie podobno... Potem sie okazalo ze mama jest w ciazy, pobrali sie expresowo, 15 lat ze soba byli i... tak po prostu sie rozstali bo mamie cos się odwidziało...

Małżeństwo jest przereklamowanie! Ja marzę o ślubie, ale czy kiedyś wyjdę za mąż?

desperado - Wto Kwi 10, 2007 21:57

wszystko przedemna co da los pokaze zycie.
Dorothea - Sro Kwi 11, 2007 10:46

madzix15 napisał/a:
sie rozstali bo mamie cos się odwidziało...
c



nigdy nie wiadomo jak to było naprawde........, nie wiadomo czy to sie mamie odwidziało, czy moze była nieszczesliwa.
Nigdy winy za rozpad małzenstwa nie ponosi jedna strona, aby była przyczyna musiał do niej doprowadzic jakis skutek......

Anula - Sro Kwi 11, 2007 11:03

madzix15 napisał/a:
tak po prostu sie rozstali bo mamie cos się odwidziało...


nie sądze żeby 15 lat małżeństwa mozna było zakończyć tak "po prostu" lub dlatego że komuś sie coś "odwidziało". W takich decyzjach zawsze istnieje jakas głębsza przyczyna i wydaje mi sie że rodzice nie chcą Cie zbyt głeboko w to wszystko wtajemniczać dlatego wydaje Ci sie to takie ało obrazowe.
Pogadaj z ojcem, niech Ci wyjasni dlaczego tak sie musiało stać, przeciez takie rzeczy sa wazne dla Twojej przyszłości. Twoja decyzja o ślubie musi byc w przyszłości podparta jakimiś ideałami a nie myśla ze kiedyś moze jemu czy tobie sie tak poprostu "odwidzi".

Dorothea napisał/a:
Nigdy winy za rozpad małzenstwa nie ponosi jedna strona,


Nigdy nie mów nigdy. Znam kilka przypadków gdzie wine ponosi tylko absolutnie jedna strona.

Dorothea - Sro Kwi 11, 2007 11:04

Cytat:
Znam kilka przypadków gdzie wine ponosi tylko absolutnie jedna strona.
_________________



skoro znasz to dobrze, ale mnie sie nie wydaje to takie proste..........

Anula - Sro Kwi 11, 2007 11:08

Niestety małżeństwo to nic prostego :)
Dorothea - Sro Kwi 11, 2007 11:11

Anula napisał/a:
Niestety małżeństwo to nic prostego



hmmm to prawda......
wiem cos o tym...........

Aisha Yildirim - Sro Kwi 11, 2007 11:11

Dorothea napisał/a:
ale mnie sie nie wydaje to takie proste..........


tak , mnie równiez nie wydaje sie to takie proste....
biorac przyklad z wlasnego podworka - po latach oczywistosc winy jednej strony - przestaje byc tak oczywista :looka: :zakrecony:

Dorothea - Sro Kwi 11, 2007 11:12

Aisha Yildirim napisał/a:
po latach oczywistosc winy jednej strony - przestaje byc tak oczywista



dokładnie to mialam na mysli pisząc ze wina zawsze lezy po obu stronach, czasami mniejsza lub wieksza , ale zawsze obustronna

my tylko znamy relacje jednej lub drugiej strony, ale nigdy nie bedziemy wiedzieli jak to było naprawde
prawde znaja tylko zainteresowani, czyli małzonkowie(byli małzonkowie)

HELGA - Sro Kwi 11, 2007 11:51

Ja tez nie wierze w "złośliwość" tylko jednej strony w małeństwie ! każda natomiast chce uchodzic za tą jedyną pokrzywdzoną , wiem jak cięzko dostrzec własne błedy i winy ale z czasem to przychodzi łatwiej.
katarzyna35k-ce - Sro Kwi 11, 2007 12:56

HELGA napisał/a:
wiem jak cięzko dostrzec własne błedy i winy

dostrzec moze nie jest ciezko ,ale sie do nich przyznac to jest trudność.

Dorothea napisał/a:
czasami mniejsza lub wieksza , ale zawsze obustronna

i z tym sie zgadzam w 100%. zawsze nastepuje reakcja łańcuchowa w takich przypadkach :/

Piotrulek - Sro Kwi 11, 2007 13:30

A ja sie niczego nie wstydze...mowie,ze jestem kanalia i bydle,ze jestem zlym człowiekiem,ze nie nadaje sie na meża i chce sie rozwieść i caly czas mam klody rzucane pod nogi i nic nie slychać o aprobacie rozwodu...cala wine chcę wziasć na siebie i nic z tego...co wy drogie Panie na to??
Anula - Sro Kwi 11, 2007 14:12

Mężczyzna dla swojego świętego spokoju jest w stanie z siebie zrobić wszystko.
Piotrulek napisał/a:
mowie,ze jestem kanalia i bydle,ze jestem zlym człowiekiem

Wszystko to po by osiągnąc satysfakcje a kobieta jest po to zeby mu to utrudniać. :rotfl:

Piotrulek - Sro Kwi 11, 2007 14:21

Anula napisał/a:
Wszystko to po by osiągnąc satysfakcje a kobieta jest po to zeby mu to utrudniać



czyli rozumie twoje slowa w ten sposób...facet chce rozwodu,wszelkie konsekwencje bierze na siebie,pozostawia wszystko w mieszkaniu ,razem z tym mieszkaniem,odstępuje wszelkie prawa do czegokolwiek co bylo wspólnotą i jeszcze jest źle????????????????????????????????????????

Anula - Sro Kwi 11, 2007 14:25

hihi no tak ale wtedy własnie wychodzi ze robi tak jak on chce a my tego nie lubimy :rotfl:
Oczywiscie nie generalizuje tylko obserwuje środowisko i wiem jak to czasem wyglada.

Dla mnie osobiscie bomba, bo miałam odwrotnie. Mąz drinkowiec a ja musialm spadac z domu i wszystko zostawic bo inaczej bym nie wytrzymała.

Dopiero po 2 latach zabralam to co mi sie nalezy choc i tak nie powiem zeby to był równy podział :zdegustowany:

HELGA - Sro Kwi 11, 2007 14:29

Piotrulek napisał/a:
nic nie slychać o aprobacie rozwodu

Ale chyba podaje jakis argument braku zgody na rozwód ? przyjanmniej ja tak rozumie bo chyba nie jest z toba żeby sie umartwaiać.

Piotrulek - Sro Kwi 11, 2007 14:33

HELGA napisał/a:
Ale chyba podaje jakis argument braku zgody na rozwód



tak,oto on:"Nie bralam ślubu w sądzie ,tylko w kościele"... :zly: :zly:

HELGA - Sro Kwi 11, 2007 14:39

Ale brała go przed urzednikiem państwowym prawda wiec niech da rozwod cywilny.
Aisha Yildirim - Sro Kwi 11, 2007 15:14

Piotrulek napisał/a:
facet chce rozwodu,wszelkie konsekwencje bierze na siebie,pozostawia wszystko w mieszkaniu ,razem z tym mieszkaniem,odstępuje wszelkie prawa do czegokolwiek co bylo wspólnotą i jeszcze jest źle


zostanie ze wszystkim w pustym domu :P , to co z tego wszystkiego bedzie miala? Nawet do kogo dzioba otworzyc!!! Sasiadki tez po jakims czasie znudza sie tematem i wtedy klapa...
a tak mozna sie pozalic ze znow bylo niedobrze, ze znow bylo lepiej czy ze cokolwiek sie dzialo!!!


HELGA napisał/a:
Ale brała go przed urzednikiem państwowym prawda wiec niech da rozwod cywilny.

i co dalej.....? ,w pewnym wieku (a domyslam sie ze zona Piotrulka nie ma 20 lat. Jezeli sie myle ,sorka)nie jest tak latwo wyobrazic sobie zaczynanie zycia od poczatku, trudno wejsc w nowe uklady, nowe srodowisko, mam wrazenie ze trudniej kobietom i mysla sobie ze lepsze oswojone "zło" niż to którego wogole nie znamy...

a moze po prostu kocha meza :|

Piotrulek - Sro Kwi 11, 2007 15:36

Aisha Yildirim napisał/a:
a moze po prostu kocha meza



taka kanalię jak ja nie da sie kochać...naprawde... :evil: :evil:

Bot - Sro Kwi 11, 2007 15:53

Dorothea napisał/a:
dokładnie to mialam na mysli pisząc ze wina zawsze lezy po obu stronach, czasami mniejsza lub wieksza , ale zawsze obustronna

Zawsze.... tylko czasem to bywa i stosunek 95 do 5 a czasem pewnie po połowie

Piotrulek napisał/a:
mowie,ze jestem kanalia i bydle,ze jestem zlym człowiekiem,ze nie nadaje sie na meża

:rotfl: No patrz ja też tak mówie i działa ;) Póki co udaje mi się zostać niezaobrączkowanym :)

Anula napisał/a:

Dla mnie osobiscie bomba, bo miałam odwrotnie. Mąz drinkowiec a ja musialm spadac z domu i wszystko zostawic bo inaczej bym nie wytrzymała

O tyle dobrze... niektóre kobiety wolą się męczyć....

syrena - Sro Kwi 11, 2007 16:36

Piotrulek, mysle ze i tak nigdy nie da ci rozwodu , samo zycie
syrena - Sro Kwi 11, 2007 16:37

Piotrulek napisał/a:
taka kanalię jak ja nie da sie kochać...naprawde...
a to cos nowego ??? tzn . masz dwie twarze ???? bo nie zauwazyłam na spotkaniach forumowych zebys był taka kanalia jaka sie mianujesz, cos to nie tak Piotrulku
Piotrulek - Sro Kwi 11, 2007 16:43

syrena napisał/a:
mysle ze i tak nigdy nie da ci rozwodu


widzisz i tutaj sie mylisz,bo rozwód czy go dostane czy nie to i tak nie utrzyma mnie tam gdzie ja nie chce być...to wy kobiety tylko tak myślicie,ze jak nie dam rozwodu to mam faceta w garści...typowe damskie myśłenie...hahahahahah :D

syrena - Sro Kwi 11, 2007 17:14

Piotrulek, to skoro tak myslisz to wprowadź to w czyn i bedzie po kłopocie dla was obojga
HELGA - Czw Kwi 12, 2007 08:57

Aisha Yildirim napisał/a:
mysla sobie ze lepsze oswojone "zło"

Biedne zastraszone kobiety co tak myśla i zostaja potem z takim tyranem w domu !zgroza, zniwazane, poniewierane bo swojskie zło bzdura.

Aisha Yildirim - Czw Kwi 12, 2007 09:36

HELGA napisał/a:
zostaja potem z takim tyranem w domu !zgroza, zniwazane, poniewierane bo swojskie zło bzdura.


"swojskie zło" nie musi przybierać aż tak drastycznej formy. Towarzysz/towarzyszka życia nie musi byc tyranem i zloczyncom. Czasem wystarczy obojetnośc.

HELGA napisał/a:
Biedne zastraszone kobiety co tak myśla

czy wszystkie sa zastraszone ? nie, po prostu przeprowadzaja rachunek zyskow i strat i taki im wychodzi wynik.... czasem sa wgodne.... czasem obawiaja sie kolejnego zaczynania od poczatku..... czasem....ile ludzi tyle motywów i reakcji

HELGA - Czw Kwi 12, 2007 12:04

Aisha Yildirim napisał/a:
zostanie ze wszystkim w pustym domu , to co z tego wszystkiego bedzie miala? Nawet do kogo dzioba otworzyc!!!

A myślisz, ze teraz ma? nie sadze.

Zafira - Czw Kwi 12, 2007 12:11

bez sensu jest ciągnąc malzenstwo w ktorym obojgu jest zle. przyklad mam z domu, od kiedy pamietam rodzice zyli tak jakby osobno. rozwod wzieli dopiero dwa lata temu czyli po jakis 20 latach zycia w klotniach :dobani: i wzajemnych oskarzeniach
frohike - Czw Kwi 12, 2007 12:25

Aither napisał/a:
ROTFL... dlatego ja wychodze z zlaozenia ze nie wychodze za maz... nie ma takiego ktory by sie odwazyl.



hahahaha i co teraz powiesz na to Bogusiu?

Piotrulek - Czw Kwi 12, 2007 14:15

Zafira napisał/a:
czyli po jakis 20 latach zycia w klotniach


lepiej poźniej niz wcale,ale nawiasem mowiac to bardzo dobry czas na rozwod,oboje sa dojrzali,dzieci poszly w świat(no powiedzmy,ze prawie),dzieci nie musza przezywać rozterki z kim iść,z kim sie widywać,a kogo nie kochać,czyli podejmuja przemyslana dorosla decyzje... :) :)

Aisha Yildirim - Czw Kwi 12, 2007 14:31

Cytat:
Aisha Yildirim napisał/a:
zostanie ze wszystkim w pustym domu , to co z tego wszystkiego bedzie miala? Nawet do kogo dzioba otworzyc!!!

A myślisz, ze teraz ma? nie sadze.


Jak bardzo jestesmy interesujacy dla srodowiska sasiedzkiego gdy cos sie u nas dzieje, zlego czy dobrego - obojetnie? Bardzo - wtedy jest o czym i z kim pogadac. Sasiedzi o wiele chetniej biora w tym udzial niz gdy spokojnie po pracy zakładamy kapcie i wlaczamy telewizor :| . Na tej prostej zasadzie opiera sie niegasnaca popularność programow reality show....

Aisha Yildirim - Czw Kwi 12, 2007 14:38

Zafira napisał/a:
bez sensu jest ciągnąc malzenstwo w ktorym obojgu jest zle

zgadzam sie z toba , oczywiscie ze bez sensu , ale:
po pierwsze : nie obojgu jest zle po rowno
po drugie: każde ma inne oczekiwania w stosunku do zwiazku
po trzecie: czesto brakuje odwagi aby zaczynac jeszcze raz
po czwarte: procentowy udzial ilosci lenia i olewactwa w naszym codziennym zyciu , pozwala na wiele przymknac oko lub wrecz nie zauwazyc
po piate: co z dziecmi
po szoste: co dalej, nie kazdy ma energie ,dwudziestolatka idealisty
po siodme i osme.... taka wylicznke mozna ciagnac bez konca....
i czesto trzeba sobie odpowiedziec na wiele pytan i przezwyciezyc wiele zanim podejmie sie decyzje o rozstaniu.... a czasem takiej decyzji nie mozna podjac bo zbyt wiele pytan nie otrzymalo odpowiedzi....

HELGA - Czw Kwi 12, 2007 14:39

HELGA napisał/a:
Aisha Yildirim napisał/a:
zostanie ze wszystkim w pustym domu , to co z tego wszystkiego bedzie miala? Nawet do kogo dzioba otworzyc!!!

A myślisz, ze teraz ma? nie sadze.


Wiesz miałam na mysli "meza" nie sąsiadów.

Dorothea - Czw Kwi 12, 2007 14:43

ale co to za zycie, mieszka sie niby razem, ale osobno, wszystko robi sie osobno, osobne spanie, osobne jedzenie, dla mnie to nie trzyma sie kupy.Mieszkac z kims i traktowac go jak obcego i niepotrzebnie sie kłocic, szukac zaczepki, czy wtedy dzieci sa szczesliwe? Chyba nie.
Piotrulek - Czw Kwi 12, 2007 14:46

Dorothea napisał/a:
ale co to za zycie, mieszka sie niby razem, ale osobno, wszystko robi sie osobno, osobne spanie, osobne jedzenie, dla mnie to nie trzyma sie kupy.Mieszkac z kims i traktowac go jak obcego i niepotrzebnie sie kłocic, szukac zaczepki, czy wtedy dzieci sa szczesliwe? Chyba nie



calkowicie Cie popieram ,moja droga... :) :)

Dorothea - Czw Kwi 12, 2007 14:49

Piotrulek napisał/a:
calkowicie Cie popieram ,moja droga...


ciesze sie bardzo

opisana sytuacja jest dla mnie niezdrowa, po cholere sie tak umartwiac?, czy jestesmy samarytaninami???Życie jest zbyt krotkie aby tak sie dolowac.Lepiej sie rozstac w zgodzie i szukac czegos co da nam szczescie(jesli sie jeszcze tego nie znalazło) a i dzieci bedą szczesliwe , bo szczesliwi rodzice to szczesliwe dzieci, proste

HELGA - Czw Kwi 12, 2007 14:49

Myśle, ze dzieci swietnie potrafia sie połapać w stosunkach jakie panuja w domu miedzy rodzicami i nie jestem pewna czy czuja sie dobrze w rodzinie gdzie udajemy, ze nia jesteśmy.
magusia24 - Czw Kwi 12, 2007 16:26

Dorothea napisał/a:
ale co to za zycie, mieszka sie niby razem, ale osobno, wszystko robi sie osobno, osobne spanie, osobne jedzenie, dla mnie to nie trzyma sie kupy.Mieszkac z kims i traktowac go jak obcego i niepotrzebnie sie kłocic, szukac zaczepki, czy wtedy dzieci sa szczesliwe? Chyba nie.

Nikt w tym ukladzie nie jest szczesliwy.
HELGA napisał/a:
Myśle, ze dzieci swietnie potrafia sie połapać w stosunkach jakie panuja w domu miedzy rodzicami i nie jestem pewna czy czuja sie dobrze w rodzinie gdzie udajemy, ze nia jesteśmy

Zgadzam sie z toba.Dzieci doskonale to czuja.Nic sie przed nimi nie ukryje. Lepiej bedzie wlasnie dla dzieci gdy rodzice sie rozchodza niz zyja razem wysluchujac wiecznych awantur i pretensji.
A moze poprostu zona Piotrulka najbardziej obawia sie zostac sama.Lepszy "taki"maz gdzies tam niz swiadomosc ze jest sie kompletnie sama.

katarzyna35k-ce - Czw Kwi 12, 2007 18:02

Dorothea napisał/a:
Lepiej sie rozstac w zgodzie i szukac czegos co da nam szczescie(jesli sie jeszcze tego nie znalazło)



NO tak łatwo sie mowi ciezej zrobic... nie zawsze rozstania sa łatwe i moze w obawie przed samotnoscia ludzie jednak zostaja w takich zwiazkach i sie mecza! :/

Zafira - Czw Kwi 12, 2007 19:58

Piotrulek napisał/a:
epiej poźniej niz wcale,ale nawiasem mowiac to bardzo dobry czas na rozwod,oboje sa dojrzali,dzieci poszly w świat(no powiedzmy,ze prawie),dzieci nie musza przezywać rozterki z kim iść,z kim sie widywać,a kogo nie kochać,czyli podejmuja przemyslana dorosla decyzje... :) :)

dzieci juz poszly w swiat, wszystkie trzy :) ale dylemat z kim isc, kiedy itd dotyczy nas nadal bo przeciez sa swieta, uroczystosci i inne okazje przy ktorych chcialoby sie widziec oboje rodzicow a wiadomo, ze jak jedno przyjdzie to drugie juz nie :(
Aisha Yildirim napisał/a:
po siodme i osme.... taka wylicznke mozna ciagnac bez konca....

oczywiscie, ale ciagnac wyliczanke i znajdujac tysiac powodow dla ktorych nie mozna sie rozstac po prostu marnuje sie zycie. doskonale widze to na przykladzie rodziny jak i swoim pare lat temu...

magusia24 - Czw Kwi 12, 2007 20:07

Zafira napisał/a:
wiadomo, ze jak jedno przyjdzie to drugie juz nie

To wszystko zalezy od tego w jakich stosunkach sie rozstaja ;) Czasem zostaja przyjaciolmi a czasem staja sie wrogami.

HELGA - Czw Kwi 12, 2007 21:43

magusia24 napisał/a:
A moze poprostu zona Piotrulka najbardziej obawia sie zostac sama

Szkda, ze sama nie moze nam powiedziec , dlaczego.

syrena - Czw Kwi 12, 2007 21:58

HELGA, moze nie wtracajmy sie w sprawy nam nieznane
HELGA - Pią Kwi 13, 2007 08:40

syrena napisał/a:
HELGA, moze nie wtracajmy sie w sprawy nam nieznane

Sam Piotrulek rzucił swój prywatny temat i nie tylko ja sie wypowiedziałam w tej kwesti ( patrz wyzej) A jak to juz wszyscy poprzednicy stwierdzili do prawdziwej oceny sytuacji potrzebne by było stanowisko tej drugiej zainteresowanej osoby , nie sadzisz ?

Dorothea - Pią Kwi 13, 2007 12:09

Cytat:
obawie przed samotnoscia ludzie jednak zostaja w takich zwiazkach i sie mecza!
_________________


nie no prosze Cie
lepiej sie meczyc i kłocic, zyc jak pies z kotem???

czy lepiej zostac samemu, co nie oznacza ze samotnemu.......

sama nie wiem to trudny temat, powiem tylko tyle, ze ja bym nie chciała tak zyc.........

trunks - Pią Kwi 13, 2007 12:53

a najgorzej jest jak np facet leje kobiete, a ona z nim ciagle jest, bo mowi, ze go kocha. Potraficie takie coś zrozumieć ? Bo mnie sie to nie mieści w głowie...
katarzyna35k-ce - Pią Kwi 13, 2007 13:48

Dorothea napisał/a:
powiem tylko tyle, ze ja bym nie chciała tak zyc.........

masz silna psychike a nie kazdy ma tyle odwagi zeby zerwac ze starymi przyzwyczajeniami i rzucic sie na "głeboka wode"!

Dorothea - Pią Kwi 13, 2007 14:10

katarzyna35k-ce napisał/a:
zeby zerwac ze starymi przyzwyczajeniami



ale jakie to przyzwyczajenia, jak nic nie mozna robic razem, patrzec na siebie wilkiem, czy to takie przyjemne, czy tak chcemy spedzac swoje zycie

HELGA - Pią Kwi 13, 2007 14:34

Napewno podjecie decyzji o rozwodzie nie jest łatwą sprawą ale Dorothea ma racje jakie to zycie jak nie szanujesz, nie kochasz partnera jak partner przestaje byc oparciem, jak zyje sie od kłotni do kłotni a dom staje sie miejscem do ktorego wracasz bo musisz. Moze warto podjac ryzyko i zacząć na nowo ? bo moze nie jest tak wiele do stracenia?.
magusia24 - Sob Kwi 14, 2007 14:44

HELGA napisał/a:
Moze warto podjac ryzyko i zacząć na nowo

Pewnie ze warto.Tylko kiedys dziewczyny byly wychowywane inaczej.Rodzina byla najwazniejsza.Gdy ktos slyszal o rozwodzie juz czul na sobie spojrzenia sasiadow znajomych.Kobiety "starszej" daty ktore tylko zajmowaly sie domem uzaleznione od swoich mezow , nie wierzace w swoje mozliwosci, trzymaja sie tego meza nawet gdy sie nie uklada. Bo nie widza dla siebie innej mozliwosci. Boja sie tego gdy zostana same zdane tylko na siebie. My patrzymy na to inaczej-szkoda marnowac zycia bo moze szczescie czeka za rogiem.Bardziej wierzymy w siebie i nie jestesmy zalezne od facetow-wrecz przeciwnie.
Inna sprawa gdy kobieta robi facetowi poprostu na zlosc nie dajac mu rozwodu ;)

Piotrulek - Sob Kwi 14, 2007 18:12

HELGA napisał/a:
rzucił swój prywatny temat


rzucilem,gdyż nie widze w tym nic zlego,moze ta kwestia pomoc wielu osobom...

HELGA - Sob Kwi 14, 2007 21:53

Masz racje taka dyskusja na "żywm organiźmie" moze pomóc innym naprzykład w podjeciu decyzji bądz uświadomic cos o czym nie mieli pojęcia.
syrena - Sob Kwi 14, 2007 22:32

HELGA, oczywiscie ze masz racje , nie ma dymu bez ognia , ale nie sadze zeby było nam dane poznanie zdania tamtej strony wiec po co sie zagłebiac w arkana jak to i tak nic nam nie da.
daniela - Pon Kwi 23, 2007 11:09

Anula napisał/a:
Niestety małżeństwo to nic prostego

tak tak ale WSZYTKO da sie przezyc i zrobic zeby bylo ok!!
czasmi zacisnac zeby i isc dalej!!
trezba kochac... :zawstydzony:

Piotrulek - Pon Kwi 23, 2007 18:28

daniela napisał/a:
trezba kochac...



masz racje,trza kochać,trza kochać choćby na chama...bez opamietania... bez samooceny i samokrytyki...byle rodzina i sasiedzi widzieli,ze jest ok...a w domu dantejskie sceny i syf życia codziennego...on ja szmaci w dzień,a ona w nocy pokorna jak baranek spełnia jego zyczenia łóżkowe,bo jest przeca jego"żoną",prawda??...sluchajmy naszych babek,ich kretyńskiego staromodnego wychowania i pruderii...i placzmy do poduszki...przeca nie ma powodu do placzu w tak cudownej rodzinie...oszukujmy sie na wzajem i liczmy tylko rocznice ślubu,"wczoraj" 5 jutro 20 i serebrne gody,jakie wspaniale malżeństwo...tyle lat ze soba.................i tyleż samo łez wylanych w poduszke...LUDZIE,OPAMIęTANIA ŻYCZę...i prawdziwej milości,o ktorą jest tak bardzo trudno...życze kazdemu tej ,jedynej ,prawdziwej milości i szanujcie ja,pielęgnujcie jak najcudowniejszy i najdelikatniejszy kwiat...bo wszystkie pozostale"miłości"to koszmary nocne i tragedie dzienne...ale se napisalem :zawstydzony: :zawstydzony: :zawstydzony:

HELGA - Wto Kwi 24, 2007 08:39

Chyba przesadziłes to z jakiegś filmu relacja?
Piotrulek napisał/a:
syf życia codziennego

Nie nazwałabym zycia "syfem" co za porównanie !.

Aisha Yildirim - Wto Kwi 24, 2007 09:07

HELGA napisał/a:
Chyba przesadziłes to z jakiegś filmu relacja?

nie, to relacja z zycia codziennego :/
wcale nie taka oryginalna :|

Dorothea - Wto Kwi 24, 2007 10:02

Aisha Yildirim napisał/a:
to relacja z zycia codziennego


niestety to prawda i tak jest w wielu rodzinach, na zewnatrz usmiech i ,ze niby wszystko ok, a w domu codzienny koszmar......
....smutne, ale prawdziwe.....

HELGA - Wto Kwi 24, 2007 10:16

Piotrulek napisał/a:
on ja szmaci w dzień,a ona w nocy pokorna jak baranek spełnia jego zyczenia łóżkowe

Kobietki przeciez to nie jest możliwe ! chyba, ze jest zmuszana ale to juz mozna podciagnac pod paragraf.

Dorothea - Wto Kwi 24, 2007 10:17

HELGA napisał/a:
Kobietki przeciez to nie jest możliwe



to jest mozliwe i tak sie dzieje w wielu domach, wiem ze nie miesci sie w głowie, ale jednak................

HELGA - Wto Kwi 24, 2007 10:21

Dlaczego to robią ze strachu czy chorej " miłosci" do męża ?
Dorothea - Wto Kwi 24, 2007 10:23

HELGA napisał/a:
Dlaczego to robią ze strachu czy chorej " miłosci" do męża



mysle,ze i z jednego i z drugiego powodu
w kazdym domu ma to inne podłoze , ile domow tyle roznych historii, ile nieszczesliwych kobiet tyle innych opowiesci
to bardzo trudne do zinterpretowania, jedno jest pewne otaczaja nas tacy ludzie a my wcale nie musimy o tym wiedziec, nie kazdy potrafi sie do tego przyznac

HELGA - Wto Kwi 24, 2007 10:41

Czyli wracamy do punktu wyjścia , kobiety chyba sa przekonane, ze lepszy "swojski tyran" niz rozwod i ryzyko związane z samodzielnym zyciem. Tylko tyle ludzi sobie na nowo zycie układa i potrafia sie znależc w nowej sytuacji chodz napeno to nie jest łatwe. I chyba juz mineły czasy gdzie rozwódka była napietnowana a maz był panem i władcą, gdzie kobieta nie pracowała zajmowała sie domem i musiała sie słuchać.
Aisha Yildirim - Wto Kwi 24, 2007 15:24

HELGA napisał/a:
I chyba juz mineły czasy gdzie rozwódka była napietnowana a maz był panem i władcą, gdzie kobieta nie pracowała zajmowała sie domem i musiała sie słuchać.

zdaje sie ze wsrod wielu aspektow tego trudnego tematu tutaj akurat nie chodzi o czasy ktoe minely ale o mentalnosc......
duzo sie zmienilo pomiedzy pokoleniami naszych mam a naszych dzieci....

HELGA - Wto Kwi 24, 2007 15:50

Aisha Yildirim napisał/a:
chodzi o czasy ktoe minely ale o mentalnosc......

20 lat temu taka własnie była mentalnosc.
Aisha Yildirim napisał/a:
duzo sie zmienilo pomiedzy pokoleniami naszych mam a naszych dzieci....

I mam nadzieje bo cały czas staram sie uzmysłowić, ze rozwod to nie pietno na całe zycie .

HELGA - Wto Kwi 24, 2007 15:52

Aisha Yildirim napisał/a:
w pewnym wieku nie jest tak latwo wyobrazic sobie zaczynanie zycia od poczatku, trudno wejsc w nowe uklady, nowe srodowisko, mam wrazenie ze trudniej kobietom i mysla sobie ze lepsze oswojone "zło" niż to którego wogole nie znamy...

Chodz po takiej wypowiedzi wątpie, ze cos sie zmieniło.

Aisha Yildirim - Wto Kwi 24, 2007 18:16

HELGA napisał/a:
Aisha Yildirim napisał/a:
w pewnym wieku nie jest tak latwo wyobrazic sobie zaczynanie zycia od poczatku, trudno wejsc w nowe uklady, nowe srodowisko, mam wrazenie ze trudniej kobietom i mysla sobie ze lepsze oswojone "zło" niż to którego wogole nie znamy...

Chodz po takiej wypowiedzi wątpie, ze cos sie zmieniło.

owszem,
nasze dzieci jeszcze sie nie rozwodza....
to mamy i my stoimy przed tym dylematem :|

syrena - Wto Kwi 24, 2007 23:19

Mysle ze małżeństwo to jak los na loterii albo wygrana albo przegrana , tylko co zrobic z tym przegranym fantem wyrzucic do kosza i zapomniec ze był, byłoby najprosciej>Piszecie drogie panie i panowie o tych nieszczesliwych, bojazliwych i zahukanych kobietach a co z męzczyznami ? oni tez maja swoje uczucia , pragnienia , marzenia i frustarcje , czy oni sie nie boja zostawic dom , zone , dzieci dla wielkiej miłosci ??? czy tak łatwo podejmuja ryzyko ''nowego''czy wola siedziec w fotelach z gazeta i słuchac zrzędzenia ''starej''zony , bo tak jest prosciej i nie trzeba sie przemęczac ???
Aisha Yildirim - Sro Kwi 25, 2007 11:14

syrena napisał/a:
czy oni sie nie boja zostawic dom , zone , dzieci dla wielkiej miłosci

zona i dzieci to nie byla kiedys wielka milosc ?
syrena napisał/a:
czy tak łatwo podejmuja ryzyko ''nowego''czy wola siedziec w fotelach z gazeta i słuchac zrzędzenia ''starej''zony

po jakims czasie stare wymieniamy na nowe ?
syrena napisał/a:
bo tak jest prosciej i nie trzeba sie przemęczac

trzeba dodac delikwentowi odwagi zeby stare wymienil na nowe???

nie wiem, szczerze mowiac, jak potraktowac te kwestie w druga strone :niepewny:
nigdy nie spotkalam sie z sytuacja w ktorej mezczyzna odchodzi od starej zony dlatego ze jest po prostu zdesperowany i niezadowolony zyciem codziennym
natomiast sytuacje w ktorej odchodzi bo znalazl milosc zastepcza, druga, wielka, trudno nazwac heroizmem z jego strony.
najczesciej rowniez dopiero po spotkaniu tej nowej milosci zauwaza jak jest mu zle z ta stara..... wczesniej jakos nie zwracal an to uwagi ....
ale to tylko moje spostrzezenia, co osoba to indywidualny problem - moge sie mylic

Szamanka - Pon Kwi 30, 2007 19:57

Ostatnio zastanawiam sie, czy czasem nie wyolbrzymiamy slowa " malzenstwo", czy nie oczekujemy za wiele nie dawajac nic w zamian, czy nie dostrzegamy rzeczy malych a jak waznych, czy nie trzymamy sie zaciekle zapieklych urazow?
trunks - Pon Kwi 30, 2007 21:21

Szamanka napisał/a:
Ostatnio zastanawiam sie, czy czasem nie wyolbrzymiamy slowa " malzenstwo"

haha teraz to nawet chlopak i dziewczyna w liceum nazywają siebie per "mąż i żona" :)

Szamanka - Pią Paź 05, 2007 17:23

Wyczytalam w jakies madrej babskiej gazecie :hyhy: , ze dzisiejsze pary zyjace w zwiazku malzenskim sa szczesliwsze, niz te np 50 lat temu....dlaczego?
Bo nie pobieraja sie pod presja rodzicow, dobrowolnie wybieraja, ze chca z ta osoba byc i powiedziec " TAK":
Oczywiscie jest wiecej rozwodow, bo kobiety( one najczesciej) sa teraz niezalezne od mezczyzny,i jesli sytuacja zmusza potrafia odejsc... podczas gdy nasze babcie niestety siedzialy w domu i zajmowaly sie gromadka dzieci.
Pary, ktore juz przetrwaja ciezki okres ( jak to mowia-docierania), bardziej doceniaja drugiego czlowieka, czuja, ze laczy go cos wiecej niz tylko obraczka.

Ha a teraz z innej beczki :D
Pare tygodni temu mowiono w telewizji ze najlepszym wyjsciem bylo by cos takiego ja " gwarancja malzenska", ktora polega na tym, ze po siedmiu latach wspolnego zycia mozna by bylo zerwac umowe slubna bez rozwodu :rotfl:
czego to ludzie nie wymysla, by innym ulatwic zycie :D

katarzyna35k-ce - Pią Paź 05, 2007 21:00

ja własnie jestem na etapie 2 rozwodu:)
kisia - Pią Paź 05, 2007 22:43

Szamanka napisał/a:
" gwarancja malzenska"
wydaje mi sie ze kiedyś ktoś z forumowiczów miał taki pomysł
katarzyna35k-ce, :przytul:

Aessa - Pią Paź 05, 2007 23:08

katarzyna35k-ce nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, prawda? :)
Arex30 - Sob Paź 06, 2007 14:31

katarzyna35k-ce, no co Ty ......
Ojjjjjj
Ale co cie nie zabije .....

Alinka - Sob Paź 06, 2007 16:31

katarzyna35k-ce napisał/a:
ja własnie jestem na etapie 2 rozwodu:)


chyba"rozwodu" bo slubu nie bylo..

Arex30 - Sob Paź 06, 2007 16:52

Alinka, no i co sie czepia ;)
To też jest trudne

Agusssek - Pon Lis 12, 2007 08:59

Szamanka napisał/a:

Pare tygodni temu mowiono w telewizji ze najlepszym wyjsciem bylo by cos takiego ja " gwarancja malzenska", ktora polega na tym, ze po siedmiu latach wspolnego zycia mozna by bylo zerwac umowe slubna bez rozwodu :rotfl:


Dopiero po siedmiu :przestraszony:

w sumie dobrze, że tego jeszcze nie wprowadzili. Zanim wprowadzą to może się dotrzemy :D

ile to trzeba, żeby się dotrzeć ?? :kibol:

Szamanka - Pon Lis 12, 2007 13:20

Agussek napisal
Cytat:
ile to trzeba, żeby się dotrzeć


sek w tym, ze wlasnie te siedem lat, a potem to idzie z gorki :D

Arex30 - Pon Lis 12, 2007 13:22

Agusssek napisał/a:
ile to trzeba, żeby się dotrzeć ?
Szamanka napisał/a:
ze wlasnie te siedem lat, a potem to idzie z gorki
eeeeeeeeee nieeeeeee
to nie prawda..... Docierać sie można i całe zycie niedocierając sie wcale.....

Szamanka - Pon Lis 12, 2007 13:35

Ale niby mowi sie, ze najgorsze jest te siedem lat w malzenstwie, ze ludzie przez jakis czas ciesza sie soba a potem nadchodzi szare zycie, ktore trzeba jakos pokolorowac....jednym sie to udaje znakomicie, innym zas przychodzi to z trudnoscia i jesli dadza rade i przejda przez ta " trudna gre" razem, to mozna mowic o malej wygranej
MajkeL - Pon Lis 12, 2007 13:48

Szamanka napisał/a:
Ale niby mowi sie, ze najgorsze jest te siedem lat w malzenstwie,

Słyszałem że 3 lata

Dorothea - Pon Lis 12, 2007 13:55

A tam to nieprawda.
Nie ma reguły
Jedni sie beda docierac cale zycie i po 25 latach malzenstwa postanowia sie rozejsc a inni od pierwszego dnia beda szczesliwi bez docierania

Agusssek - Pon Lis 12, 2007 18:58

Dorothea co racja to racja :)

Nam stuknęło 9 lat :szok: nie wiem kiedy, a czasem jest dosyć khem emocjonująco :D
jakbym obcego chłopa w domu miała, a nie swego wybranka ;)

A bywa że do rany przyłoz i miodzio ;)

oni chyba działają z fazami księżyca :hyhy: muszę zacząć prowadzić obserwację :)

katarzyna35k-ce - Pon Lis 12, 2007 20:11

Dorothea napisał/a:
A tam to nieprawda.
Nie ma reguły

dokładnie nie ma na to reguły. faktem jest ze tych szczesliwych zakochanych i dalej zyjacych po 30 latach i dalej zakochanych i szczesliwych jest baaaardzo mało. :zalamany:

Piotrulek - Pon Lis 12, 2007 20:13

kisia napisał/a:
wydaje mi sie ze kiedyś ktoś z forumowiczów miał taki pomysł
katarzyna35k-ce



to był moj pomyl tylko nazwalem go"malżeństwem kontraktowym"

Arex30 - Sro Lis 14, 2007 12:43

Piotrulek napisał/a:
malżeństwem kontraktowym
hihihihihihi

No cóz......

Ciekawe ..........

vkimi - Nie Gru 02, 2007 16:49



Cóż... ;)

Szamanka - Nie Gru 02, 2007 20:45

Tylko ciekawe dlaczego w malzenstwie najczesciej jest odwrotnie ;))
Arex30 - Nie Gru 02, 2007 20:46

Szamanka, :szok:
Szamanka - Nie Gru 02, 2007 20:48

No Arex powiedz, ze to nieprawda :D
Arex30 - Nie Gru 02, 2007 20:49

najczęściej to kobiety głowa boli...
Szamanka - Nie Gru 02, 2007 20:53

Ale ja nie zaprzeczylam,ze to kobiety najczesciej narzekaja na bol glowy.....i seks nijak tu nie pomaga, a wrecz przeciwnie, pogarsza sytuacje, do tego stopnia, ze dostaje sie migreny :D
Arex30 - Nie Gru 02, 2007 20:54

Szamanka, no co Ty..... a dlaczego ....no przeca to panaceum na wszystko...
Dorothea - Nie Gru 02, 2007 21:04

mnie tam nigdy glowa nie boli, sex to dobry aerobik przeca :rotfl:
Lama71 - Nie Gru 02, 2007 23:08

:szok:
Dorothea napisał/a:
aerobik

no nie powiem... ciekawe porównanie ;)
Ale to bardziej chyba pasuje do jakiegoś działu.. narzeczeństwo, bo w małżeństwie się już tak nie wydziwia. Bynajmniej nie z powodu męża.

kisia - Pon Gru 03, 2007 00:39

Lama71 napisał/a:
w małżeństwie się już tak nie wydziwia
a dlaczego nie, właśnie tym bardzie w małżeństwie powinno się wydziwiać by nie wkradła sie rutyna i monotonia :P
darkenstein - Pon Gru 03, 2007 00:44

exit
Dorothea - Pon Gru 03, 2007 12:12

Lama71 napisał/a:
bo w małżeństwie się już tak nie wydziwia


no nie wiem........, u mnie, znaczy u nas zawsze jest inaczej i czasami bardzo zaskakujaco.
Potrafie zadziwic meza i On mnie rowniez i to jest wlasnie bardzo fajne

Noemi - Pon Gru 03, 2007 18:01

Dorothea napisał/a:
Potrafie zadziwic meza i On mnie rowniez

to jest własnie piekne.. :)
ja co prawda jestem jeszcze bardzo mloda....
<choc w tym wieku bywaja juz pierwsze ozenki>
ale chyba sie nie ozenie ze wzgledu na to ze sie do tego nie nadaje...
-taka własna refleksja :|

Lama71 - Pon Gru 03, 2007 18:44

Dorothea napisał/a:
no nie wiem........, u mnie, znaczy u nas zawsze jest inaczej i czasami bardzo zaskakujaco.
Potrafie zadziwic meza i On mnie rowniez i to jest wlasnie bardzo fajne

Zatem niestety należysz do mniejszości. Z tego co sam widzę, i co mówi wielu moich znajomych, Tak bywa prawie zawsze orzedm ślubem. A po... cóż, po to już inna bajka.

Matrix - Wto Gru 04, 2007 00:47

Małżeństwo to bardzo fajna sprawa, ale prawda jest taka że związek zmienia się najbardziej wtedy gdy pojawia się w nim pierwsze dziecko, niekoniecznie na gorsze ale nie jest już tak samo jak przedtem, gdy dziecko jest bardzo małe nie ma się w ogóle czasu dla siebie nawzajem, bo po prostu pada się na pysk ze zmęczenia :spi:
Szamanka - Wto Gru 04, 2007 09:43

A ja bym byla innego zdania...mysle, ze dziecko wlasnie laczy malzenstwa, laczy ta wspolnosc pomaganiu przy maluchu.To nie jest tak, ze tylko kobieta musi cala dobe bywac z pociecha,mezczyzna tez chce pomoc a w ten sposob uczy sie milosci do tego dziecka.
Dorothea - Wto Gru 04, 2007 11:00

Szamanka, masz racje, ale jak sie ma dziecko, ktore caly rok nie spi , tylko placze, placze i placze to oboje padaja na pysk, znam to , Paulinek taki wlasnie był
Szamanka - Wto Gru 04, 2007 12:05

Dorothea, ja rozumie, ale czy Twoje malzenstwo przez to jest gorsze?
Dorothea - Wto Gru 04, 2007 12:15

Szamanka napisał/a:
czy Twoje malzenstwo przez to jest gorsze?


nie, w zadnym wypadku, było ciezko przyznaje, ale zawsze moglam liczyc na pomoc męza.Wtedy wlasnie poznajemy drugiego czlowieka, wiemy w jakich sytuacjach moze liczyc jedno na drugie. Wspieranie sie w ciezkich sytuacjach wzmacnia zwiazek

katarzyna35k-ce - Wto Gru 04, 2007 13:47

Dorothea napisał/a:
Wspieranie sie w ciezkich sytuacjach wzmacnia zwiazek

dokładnie tak jest . Ja naprzykład zauwazyłam ze Wy Dorotko z Robciem sie uzupełniacie , jestecie jak tryby z jednej maszyny ! jest to rewelacyjne !

Dorothea - Wto Gru 04, 2007 13:58

katarzyna35k-ce, dzieki bardzo
Agusssek - Czw Gru 06, 2007 07:54

Szamanka napisał/a:
mysle, ze dziecko wlasnie laczy malzenstwa, laczy ta wspolnosc pomaganiu przy maluchu.


hehehe
trzeba by jeszcze pomagać przy tym maluchu, a nie podchodzić jak do Obcego.

Jak w małżeństwie jest nie najlepiej, to dziecko pomoże związek wykopcić a nie posklejać...

Najpierw trzeba poukładać między sobą, a nie traktować pojawienie się dziecka jak kleju dla czegoś, co się lekko sypie.

O wpadkach się nie wypowiadam :zawstydzony: własne na razie 100% planu :P

ehhh małżeństwo jest z góry traktowane jako walka o pozycję w stadzie :zalamany:
bez sensu

Aither - Pon Lut 25, 2008 10:16

chodze na nauki i prawde mowiac widze ze to nie jest tak jak sobie wyobrazalam... nie wiem czy to lepiej czy gorzej ale tak jakos dziwnie...
Zastanawiam sie po czym mozna poznac czy lowiek jest gotowy do malzenstwa czy tez nie... oczywiscie do trwalego a nie na rok czy dwa a potem rozwod...

Bot - Pon Lut 25, 2008 11:27

Aither, nie można, wszystko wychodzi w praniu dopiero.
Frycek - Pon Lut 25, 2008 11:33

khaman napisał/a:
Aither, nie można, wszystko wychodzi w praniu dopiero.

zgadzam sie . z ta trescia

Nauki naukami ale zycie swoje pokaze.

Aither - Pon Lut 25, 2008 12:32

ostatnio zaczelo mi sie wlaczac takie bardzie fizoloficzne podejscie do zycia i malzenstwa. Dochodze do wniosku ze nie ma co planowac malzenstwa jesli nie ma sie wlasnego mieszkania i przynajmniej jedna z osob nie pracuje. Kurcze, niby pracuje rok a tak prawde mowiac za duzo nie mam - nie mam nic i jak tu zalozyc rodzine ? A jak wiadomo tam gdzie brak pieniedzy zaczynaja sie spory miedzy malzonkami.
mowicie ze wychodzi w praniu... tak to racja jednak malzenstwo to nie przepierka... nie wiem chyba zaczyna mnie to wszystko przerazac...

ale co tam :) warto zaryzykowac zwlaszcza u boku Tego faceta :] :zawstydzony:

Bot - Pon Lut 25, 2008 15:22

Aither napisał/a:
warto zaryzykowac zwlaszcza u boku Tego faceta :]

W końcu życie masz tylko jedno... Jak to mówią.. idź na całość ;)

Piotrulek - Pon Lut 25, 2008 15:55

Aither, khaman, jak to miło fachowców od tematu małżeństwo posłuchać...co fachowiec to fachowiec
Aither - Pon Lut 25, 2008 16:03

nie uwazam sie Piotrze za fachowca... daj sobie na luz...
Piotrulek - Pon Lut 25, 2008 16:05

Aither napisał/a:
daj sobie na luz...


ależ dałem,dlatego tylko tyle napisałem

Aither - Pon Lut 25, 2008 16:08

szkoda ze tylko na pol sprzegla...
Dorothea - Pon Lut 25, 2008 16:09

Halooooo ludzie tu piszemy o małzenstwie, czyli o związku dwoch osob, najczesciej płci przeciwnej :D
o sprzeglach to chyba w nowinkach motoryazacyjnych :D

Aither - Pon Lut 25, 2008 16:15

:rotfl: :zdziwko: buhehehe zboczenie zawodowe :D z tym sprzeglem :)
Piotrulek - Pon Lut 25, 2008 16:19

Aither napisał/a:
buhehehe zboczenie zawodowe z tym sprzeglem



nie ma sprawy...po temacie,hahahahahahahahahah...jak kierowca z kierowca...hahahahahahahah

Gmeras - Pon Lut 25, 2008 18:47

a nie lepiej żyć na kocią łapę ? ;) jeśli po kilku porządnych latach będzie się wszystko układać można najwyżej podpisać ten za bardzo niepotrzebny papierek :P
Arex30 - Pon Lut 25, 2008 21:36

Gmeras, taaa i po roku sie rozwodzić :)
Harcerka - Pon Lut 25, 2008 21:58

a moze lepiej w ogole dojrzec do bycia razem.... :zalamany:
Dorothea - Pon Lut 25, 2008 22:06

Harcerka napisał/a:
a moze lepiej w ogole dojrzec do bycia razem....


swiete slowa chyba sobie to napisze na scianie hihihihihi

Harcerka - Pon Lut 25, 2008 22:49

bo to jedyna i sluszna prawda...

czy masz papierek czy go nie masz to malo wazne....

niedojrzaly czlowiek i tak nie jest zdolny to tworzenia zwiazku...niezaleznie od wieku..

kisia - Wto Lut 26, 2008 02:31

Piotrulek, no prosze Cie i po co te uszczypliwości, nawet jak nie sa w związkach małżeńskich moga mieć swoje zdanie na jego temat i do tego przeciez służy forum, żeby można było o tym napisać, czyż nie ?
Reb - Wto Lut 26, 2008 08:21

kisia, true. Każdy człowiek ma te swoje zdanie, nigdy nie będzie ono takie same do końca jak drugiego człowieka, chodz i od reguły zdarzy się wyjątek..
Bot - Wto Lut 26, 2008 08:40

Harcerka napisał/a:
niedojrzaly czlowiek i tak nie jest zdolny to tworzenia zwiazku...niezaleznie od wieku..

Dokładnie, wiek czasami wcale nie świadczy o dojrzałości co widać i na forum ;)

Piotrulek - Wto Lut 26, 2008 09:06

khaman napisał/a:
Dokładnie, wiek czasami wcale nie świadczy o dojrzałości co widać i na forum


masz calkowita racje...zagladnij do dowodu...


kisia napisał/a:
nawet jak nie sa w związkach małżeńskich moga mieć swoje zdanie na jego temat


powiem tyle...nie powinno zabierać sie glosu na temat smaku jabłka,jeśli sie go nigdy nie jadło...

Aessa - Wto Lut 26, 2008 10:28

Możecie nie zachowywać się jak przedszkolaki i przestać złośliwie komentować każdy post tego drugiego? :zdegustowany: Nam, zwykłym użytkownikom, zwracacie uwagę przy każdej, najmniejszej sprzeczce, Wy dogryzacie sobie na każdym kroku, w każdym możliwym temacie, Wam wolno, nam nie? Poza tym odechciewa się zaglądać do jakiegokolwiek topicu, bo wszędzie na sobie psy wieszacie. :/ :looka:

Piotrulek napisał/a:
kisia napisał/a:
nawet jak nie sa w związkach małżeńskich moga mieć swoje zdanie na jego temat


powiem tyle...nie powinno zabierać sie glosu na temat smaku jabłka,jeśli sie go nigdy nie jadło...


Zaczynam się zastanawiać od czego są fora. :zdziwko: :dontgetit:

Aither - Wto Lut 26, 2008 13:43

Harcerka napisał/a:
niedojrzaly czlowiek i tak nie jest zdolny to tworzenia zwiazku...niezaleznie od wieku..

No sadze ze cos w tym jest. Chociaz liczni uwazaja ze sa zdolni i im sie uda. Ja osobiscie nie wiem czy mi sie uda mimo iz bym chciala. Co gorsze nie potrafie ocenic sama po sobie czy jestem do tego gotowa czy tez nie... :) moze z czasem przyjdzie :)

Gmerasek nie wiem czy kocia lapa to jest to co bym chciala... prawda jest ze dla jednych to zbedny papier ale dla innych to podstawa. Nie wiem czym jest dla mnie, ale jednak sadze ze jak malzenstwo to pelna para a nie na pol gwizdka. Ja przyklad mam u rodzicow zyja ze soba prawie 40 lat, fakt sa sprzeczki czasem o byle drobnostke, ale to jednak sztuka jest ze tyle lat wytrzymali... bo nie sztuka jest wziasc slub a potem sie rozwiesc... to przeciez kazdy potrafi.

Gmeras - Wto Lut 26, 2008 21:05

Aither napisał/a:
rasek nie wiem czy kocia lapa to jest to co bym chciala... prawda jest ze dla jednych to zbedny papier ale dla innych to podstawa. Nie wiem czym jest dla mnie, ale jednak sadze ze jak malzenstwo to pelna para a nie na pol gwizdka. Ja przyklad mam u rodzicow zyja ze soba prawie 40 lat, fakt sa sprzeczki czasem o byle drobnostke, ale to jednak sztuka jest ze tyle lat wytrzymali... bo nie sztuka jest wziasc slub a potem sie rozwiesc... to przeciez kazdy potrafi.
kocia łapa chodzi o to zamieszkać razem jeść razem opłacać rachunki razem kochać się razem ;) i zobaczyć jak to wszystko wychodzi żeby to wyszło przed a nie po małżeństwie
darkenstein - Sro Lut 27, 2008 00:24

exit
Aither - Sro Lut 27, 2008 10:47

Gmeras, a od tego nie jest przypadkiem okres narzyczenstwa ? :>
Basia K - Sro Lut 27, 2008 12:30

Gmeras napisał/a:
chodzi o to zamieszkać razem jeść razem opłacać rachunki razem kochać się razem i zobaczyć jak to wszystko wychodzi żeby to wyszło przed a nie po małżeństwie


To też nie jest sposób.
Znam parę,która wzięła ślub po 5 latach wspólnego mieszkania...Rozwiedli się po 10 miesiącach.....

Aither - Sro Lut 27, 2008 12:36

hm... no i co... czyli nie ma zasady O_o ale tez nie widze sensu jesli utrzymuje sie malzenstwo - bo tak trzeba - na pokaz... mimo iz jestem totalnie przeciwna rozwodom, to chyba jakbym miala cale zycie cierpiec i w klamstwie wychowywac dzieci to wolalabym juz sie rozwiesc.
Matrix - Sro Lut 27, 2008 13:14

Małzenstwa nie powinny zawierac osoby które sa nieodpowiedzialne, które całe zycie zajmuja sie tylko skakaniem z kwiatka na kwiatek i ciągle tylko by balowały i włóczyły się po knajpach i dyskotekach, albo takie co nie lubia i nie chca miec dzieci, zawierajac z kims związek małzenski moga tylko unieszczesliwic ta druga stronę, no chyba ze oboje lubia taki styl zycia, ale wtedy to rzeczywiscie papier im niepotrzebny, jezeli chodzi o plusy zycia na kocia łapę- jest jeden plus- nie jestes związany, cieszysz się niezaleznością, w kazdej chwili mozesz odejsc bez zobowiązan, nie jesteś odpowiedzialny za druga osobe wcale jednym słowem zostawiasz sobie otwarta furtkę do wyjścia, a tak to same minusy konkubinatu- rozliczac sie razem nie mozesz, odwiedzac w szpitalu(np. na OIOMIE) nie mozesz(bo nie jestes rodziną), opieki na konkubenta nie mozesz wziaść, poczty za niego nie mozesz odebrac, spraw urzędowych za niego nie załatwisz(a takie sytuacje niestety tez się w zyciu zdarzają), nie dziedziczycie po sobie (chyba ze spiszecie testamenty i pod warunkiem ze rodzina na tym nie ucierpi-jakies byłe zony, dzieci z poprzednich malzenstw, schorowani rodzice...itp, bo moga obalic testament), w przypadku posiadania wspolnych dzieci przez konkubentów kazdy ma inne nazwisko w rodzinie- dzieci w szkole z takim zyciorysem nie mają łatwo- inne dzieci pytają a dlaczego? a czemu tak? W razie smierci jednego z konkubentów odszkodowania nie dostaniesz, zasiłku pogrzebowego równiez nie, nie mówiac o tym ze nie będziesz miec prawa do zadnych swiadczen jak np. renta rodzinna. Natomiast jak najbardziej jestem za tym aby zamieszkac ze soba przed slubem, ale nie mieszajmy tego ze swiadomym życiem wylacznie na kocia łąpę, bo to wbrew pozorom nie jest to samo. Co innego jest gdy zamierzasz wziaśc slub ale najpierw chcesz zamieszkac, a co innego jest gdy z góry zakładasz ze konkubinat bardziej Ci odpowiada
Aessa - Sro Lut 27, 2008 13:46

Matrix ależ Ty pesymistycznie na to patrzysz, piszesz o pogrzebie, OIOMIE, jakiś testamentach i innych cholerstwach. :| Wiadomo, różne rzeczy się w życiu zdarzają, no ale bez przesady, życie na kocią łapę nie składa się z samych minusów tak jak to opisałeś. Każdy w tym temacie powinien rozpatrywać się indywidualnie, jeśli komuś jest dobrze żyć ze sobą bez ślubu to nie można pisać, że taki styl życia to same problemy, bo to nieprawda. Każdy żyje tak, jak mu wygodnie/dobrze, jednym pasuje życie bez ślubu a dla innych ślub jest podstawą wspólnego egzystowania. Nie będę się wykłócać o przykłady, które podałeś, np: z tym OIOMEM, chociaż się nie zgadzam, ale to jest teraz bez znaczenia.

Matrix napisał/a:
Małzenstwa nie powinny zawierac osoby które sa nieodpowiedzialne, które całe zycie zajmuja sie tylko skakaniem z kwiatka na kwiatek i ciągle tylko by balowały i włóczyły się po knajpach i dyskotekach, albo takie co nie lubia i nie chca miec dzieci, zawierajac z kims związek małzenski moga tylko unieszczesliwic ta druga stronę, no chyba ze oboje lubia taki styl zycia, ale wtedy to rzeczywiscie papier im niepotrzebny,


A dlaczego akurat im jest niepotrzebny? Znam małżeństwa, które są już kilka lat po ślubie i tak właśnie żyją i są szczęśliwy. Nie rozumiem dlaczego im jest papier nie potrzebny, a tym, którzy nie chodzą do pubów i chcą mieć dzieci jest niezbędny. :zdziwko:

Matrix napisał/a:
w przypadku posiadania wspolnych dzieci przez konkubentów kazdy ma inne nazwisko w rodzinie- dzieci w szkole z takim zyciorysem nie mają łatwo- inne dzieci pytają a dlaczego?


To jest już kompletna głupota. Moi rodzice byli ze sobą 20 lat zanim wzięli ślub, już dawno wtedy chodziłam do szkoły i nikt nie zadawał takich pytań, bo po pierwsze - jedni nawet nie wiedzieli, no bo skąd mieli się dowiedzieć, że mama ma inne nazwisko niż ja, przecież tego nikt nie ma wypisanego na czole, a po drugie - Ci, którzy wiedzieli interesowali się tym, co dostaną pod choinkę a nie akurat takimi sprawami. Podobny mit krąży, mówi się, że dzieci, których rodzice nie mają ślubu są nazywane bachorami, to bzdura! Większość dzieci nawet nie wie, że tak określało się kiedyś dzieci z nieślubnych związków. I zastanawiam się dlaczego piszesz: "dzieci w szkole z takim zyciorysem nie mają łatwo". Jakim życiorysem? To brzmi przynajmniej tak, jakby były z rodzin patologicznych. :looka:

Aither Ty sama najlepiej wiesz co czujesz, jeśli uważasz, że ślub to tylko to samo nazwisko i nowy wpis w urzędzie miasta to poczekaj z tym jeszcze. No bo jaki sens jest w tym, żeby stanąć na ślubnym kobiercu dlatego, iż po dłuższym czasie bycia razem wypada wziąć ślub lub dlatego, że druga strona tego chce? Jeśli natomiast marzy Ci się biała suknia, tłum gości na Twoim wyjątkowym weselu, jeśli uważasz, że ta chwila, kiedy przysięgacie sobie, że będziecie razem po wsze czasy jest czymś cudownym i marzysz, żeby tego doświadczyć to nie masz się nad czym zastanawiać - bierzcie ślub jak najprędzej! :)

Aessa - Sro Lut 27, 2008 13:48

Aaaaa... I przepraszam Cię Matrix, jeśli zwracałam się do Ciebie niepoprawnie, tzn nie wiem czy jesteś kobietą czy mężczyzną i pisałam w formie męskiej. :wstyd:
Aither - Sro Lut 27, 2008 14:05

Aessa, heheheheee :) no ja wiesz... tak prawde mowiac nie marze o bialej sukni morzu gorzoly i wypasnym weselu :) podchodze do tego bardziej racjonalnie :) marzenia mialam jak mialam 15 lat wtedy o takich rzeczach marzylam :) teraz raczej chce z kims dzielic swoje zycie :) bo suknia pozolknie, wesele sie skonczy wodka tez :D a zycie... mknie dalej :)

nie mowie ze nie chce :) bo chce jasne :) ale tak czytajac ukradkiem ten temat naszlo mnie powatpiewanie... po co tak na prawde ludzie ze zenia ze soba... a po roku sie rozwodza...

Matrix napisał/a:
Małzenstwa nie powinny zawierac osoby które sa nieodpowiedzialne, które całe zycie zajmuja sie tylko skakaniem z kwiatka na kwiatek i ciągle tylko by balowały i włóczyły się po knajpach i dyskotekach, albo takie co nie lubia i nie chca miec dzieci, zawierajac z kims związek małzenski moga tylko unieszczesliwic ta druga stronę,

No tak... logicznie rzec biorac to bardzo dobra opcja ale nie sadzisz ze taki czlowiek dajmy na to lekkoduch lubiacy "kwiatki" nie moze zalozyc rodziny i byc wiernym? :) to jest wlasnie to ze ciezko jest okreslic czy czlowiek "nadaje" sie do malzenstwa czy tez nie... nie ma testow psychologicznych, ktore w 100% stwierdza: tak ty jestes zdolny, a ty nie... wypad! :D

Szamanka - Sro Lut 27, 2008 15:20

Matrix napisal
Cytat:
Małzenstwa nie powinny zawierac osoby które sa nieodpowiedzialne, które całe zycie zajmuja sie tylko skakaniem z kwiatka na kwiatek i ciągle tylko by balowały i włóczyły się po knajpach i dyskotekach


Sa tez takie osoby, ktore wlasnie bedac singlem wyszalaly sie, wyskakaly, skosztowaly dobrocie swiata i po slubie zmieniala sie o cale 360 stopni....zmieniaja swoje nastawienie, inaczej zaczynaja myslec, ustatkowuja sie.

Dobre malzenstwo, to ciagle kompromisy, to zawieszanie broni, to czesta rozmowa w trudnych sytuacjach, to zycie dwoch ludzi ktorzy ciagle ucza sie siebie i musza umiec tez przebaczac.

Matrix - Sro Lut 27, 2008 15:47

jestem oczywiscie kobietą, kazdy robi w swoim zyciu to co uwaza za słuszne, dla mnie instytucja małżeństwa jest bardzo wazna, pozatym to konkubinat ma oczywiscie bardzo wiele plusów ale dla tych osób co nie lubia sie wiązać, i chcą byc niezależne, nie brońcie sie przed tym bo taka jest prawda, pozatym w zwiazku dwojga ludzi sa rozne sytuacje zyciowe, oczywiscie mozna zakladac ze zawsze bedzie pieknie i kolorowo, zawsze bedziemy mlodzi, piekni i zdrowi i bogaci, niektórzy całe zycie chodza w rozowych okularach, tylko ze czasem sa takie sytuacje kiedy posiadanie tego papierka jest niezbedne, wiekszosc osób zyjacych w takich zwiazkach predzej czy pozniej sie o tym przekonuje, wyraziłam tylko opinię, a osoby zainteresowane i tak zrobia jak zechca, a jezeli chodzi o te knajpy i skakanie z kwiatka na kwiatek to chyba nie do konca zostałam zrozumiana, oczywiscie jak oboje lubia chodzic kilka razy w tyg. do knajpy to przeciez nikt tego nie zabrania, mi raczej chodziło o to kiedy osoba lekkoduch wiaze sie z osoba ktora jest np. domatorem, taki zwiazek nie ma szans przetrwania, tak apropo to nie chce byc wredna ale znam osoby w zwiazkach malzenskich ktore chodza do knajp i dyskotek kilka razy w tygodniu, dzieci caly tydzien nie widza rodzicow, albo sa podrzucane do babci, w domu jest syf, brud i non stop pusta lodówka, kupuja sobie ciuchy drogie z butików firmowych a w polowie miesiaca jadą juz tylko na pozyczkach od rodzinki lub z firm typu"provident", a sprzatanie, gotowanie i zakupy zostawiają na głowie innym tesciowym czy mamom, takie osoby nie powinny miec dzieci w ogóle moim zdaniem i instytucja malzenstwa to raczej nie dla nich
Arex30 - Sro Lut 27, 2008 15:51

Szamanka napisał/a:
o cale 360 stopni
czyli ?
Aessa - Sro Lut 27, 2008 15:59

Matrix napisał/a:
pozatym to konkubinat ma oczywiscie bardzo wiele plusów ale dla tych osób co nie lubia sie wiązać, i chcą byc niezależne, nie brońcie sie przed tym bo taka jest prawda,


Z tym się nie zgodzę, życie bez ślubu na wiele plusów nie tylko dla osób, które nie chcą się wiązać i chcą być niezależne, bo tak naprawdę będąc z kimś jesteśmy od niego zależni i nie możemy sobie na wszystko pozwolić tak jak wtedy, gdy byliśmy sami. Związek bez lub po ślubie rządzi się takimi samymi prawami, jeśli ktoś kogoś kocha to czy weźmie z nim ślub czy też nie nie zmienia faktu, że powinien być mu wierny, tacy ludzie powinni szanować swoje potrzeby, wspierać się, pomagać w trudnych sytuacjach i być zawsze blisko siebie i dla mnie nie ma znaczenia czy są małżeństwem. Jeśli ktoś kogoś kocha kieruje się pewnymi zasadami, wyznaje wartości, które po ślubie się nie zmieniają.

Matrix - Sro Lut 27, 2008 16:19

Aessa napisał/a:
Matrix napisał/a:
pozatym to konkubinat ma oczywiscie bardzo wiele plusów ale dla tych osób co nie lubia sie wiązać, i chcą byc niezależne, nie brońcie sie przed tym bo taka jest prawda,


Z tym się nie zgodzę, życie bez ślubu na wiele plusów nie tylko dla osób, które nie chcą się wiązać i chcą być niezależne, bo tak naprawdę będąc z kimś jesteśmy od niego zależni i nie możemy sobie na wszystko pozwolić tak jak wtedy, gdy byliśmy sami. Związek bez lub po ślubie rządzi się takimi samymi prawami, jeśli ktoś kogoś kocha to czy weźmie z nim ślub czy też nie nie zmienia faktu, że powinien być mu wierny, tacy ludzie powinni szanować swoje potrzeby, wspierać się, pomagać w trudnych sytuacjach i być zawsze blisko siebie i dla mnie nie ma znaczenia czy są małżeństwem. Jeśli ktoś kogoś kocha kieruje się pewnymi zasadami, wyznaje wartości, które po ślubie się nie zmieniają.


Nie powiesz mi ze zycie bez slubu ma same plusy dla osoby ktora bardzo chce wyjsc za mąż lub sie ozenic, bo to akurat jest przeciwienstwem jej zasad zyciowych, z tym ze powinno sie byc wobec siebie uczciwym w związku bez wzgledu czy jest zalegalizowany czy nie to masz 100% rację, nie ulega rowniez watpliwosci ze osoby w zwiazku powinna laczyc milosc, wzajemny szacunek...itd- z tym się też zgodzę, ale skoro konkubinat ma tak wiele plusów to niech mi ktos o nich opowie, albo przynajmniej wymieni, oprócz tego co wymieniłam wczesniej czyli niezalezności w stosunku do tej drugiej osoby, a tak w ogóle to bardzo miło mi się dyskutuje tutaj :)

Aessa - Sro Lut 27, 2008 16:54

Matrix napisał/a:
Nie powiesz mi ze zycie bez slubu ma same plusy dla osoby ktora bardzo chce wyjsc za mąż lub sie ozenic


Ah nie! Jasne, jeśli jedna strona chcę wziąć ślub z tą drugą to na pewno przeżywa swego rodzaju zawód, gdy widzi, że jej połówka nie planuje niczego takiego. Wtedy nachodzą nas myśli "Dlaczego?" "Czyżby nie traktował mnie poważnie?" "Może ma kogoś na boku?" W tym wypadku masz całkowitą rację.

Matrix napisał/a:
ale skoro konkubinat ma tak wiele plusów to niech mi ktos o nich opowie


Wiesz... Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Po tym co piszesz wnioskuję, że masz męża, więc wypowiadasz się jako strona, która ma to doświadczenie. Ja piszę po sobie. Mam narzeczonego, którego kocham nad życie, mamy również dziecko, które zaplanowaliśmy i już wtedy wiedzieliśmy, że nie śpieszy nam się do ślubu i to nie dlatego, że gdzieś tam krążą nasze myśli w kierunki rozstania się kiedyś, bo może nam nie wyjść. Mimo, że się zaręczyliśmy co niby wiąże się z rychłym ślubem, nie chcemy go brać (przynajmniej na razie), bo ślub kojarzy nam się z pewną rutyną, z przyzwyczajeniem się do codzienności, szarej rzeczywistości, do jakiegoś obowiązku. Ja patrzę na to w ten sposób, że ślub to w pewnym sensie nakaz (no bo przecież przysięgamy sobie miłość po grób) bycia razem, obiecaliśmy sobie, więc musimy, a póki nie mamy ślubu to jesteśmy ze sobą, bo chcemy, nie dlatego, że sobie to przyrzekliśmy, jeśli się kłócimy to trzyma nas dalej razem myśl, że się kochamy, a nie myśl, że wzięliśmy ślub, a rozstanie to rozwód i kupa problemów. Ciężko mi wyrazić słowami mój punkt widzenia, pewnie bardziej zrozumiałaby mnie osoba, która myśli tak samo. :)

kisia - Czw Lut 28, 2008 01:20

Matrix napisał/a:
skoro konkubinat ma tak wiele plusów to niech mi ktos o nich opowie
ja plusów nie wymienie bo dla mnie życie w konkubinacie nie różniło się zupełnie niczym od życia w związku małżeńskim, poza posiadaniem papierka. Jednak w kwestii prawnej jest znaczna różnica na korzyść małżeństwa. Sa rzeczy o których sie na co dzień nie myśli, ani nie odczuwa jednak np żyjąc w konkubinacie nie ma dziedziczenia, współwłasności, nie przysługuje renta rodzinna gdy jeden z partnerów umrze.
Szamanka - Czw Lut 28, 2008 10:23

Malzenstwo to taki skok do wody, gdzie nie wiesz jak jest gleboka i czy sobie nie skercisz karku....jesli masz szczescie i zrobisz to z glowa jestes zwyciezca.
aniol - Nie Mar 09, 2008 12:56

Szamanka napisał/a:
Malzenstwo to taki skok do wody, gdzie nie wiesz jak jest gleboka i czy sobie nie skercisz karku


Dlatego najpierw się poznaję tę drugą osobę a dopiero po pewnym czasie się wie czy to jest ta "druga połowa" z którą chcemy spędzić resztę życia, chociaż czasami całe życie nie wystarczy by poznać tę drugą osobę :/

krzys - Nie Mar 09, 2008 13:40

ja jakoś nie wierzę w te całe drugie połówki ...
to wszystko to i tak mieszanka bodźców i uczuć ludzkich ... Ale jakby nie było, spory między Wenusjankami i Marsjanami były, są i będą, taka już nasza natura ... My nie rozumiemy was, kobiet i z wzajemnością. Tylko własna chęć lub bynajmniej próba zrozumienia drugiego człowieka może w razie konfliktu pomóc ...

Dorothea - Nie Mar 09, 2008 13:42

krzys napisał/a:
... My nie rozumiemy was, kobiet


najlepiej tak powiedziec i wtedy jest klopot z glowy
bycie w zwiazku to nie tylko trele morele to wlasnie chec zrozumienia drugiej osoby, przezywanie razem radosci i smutkow a nie tylko radaosci a jak sie zaczynaja schody to pa pa kotku, wtedy to nie jest prawdziwy zwiazek i wtedy wlasnie mozna powiedziec.....a bo ona/on mnie nie rozumial

krzys - Nie Mar 09, 2008 13:50

Dorothea, ale chyba nie zaprzeczysz, ze tak nie jest ...
Admike - Nie Mar 09, 2008 15:00

aniol napisał/a:
czasami całe życie nie wystarczy by poznać tę drugą osobę


dobrze godosz aniołku,poloć Ci

ileż to razy słyszało się o tym,że ludzie którzy wiele lat byli ze sobą naraz się rozstają

katarzyna35k-ce - Nie Mar 09, 2008 18:01

Admike napisał/a:
ileż to razy słyszało się o tym,że ludzie którzy wiele lat byli ze sobą naraz się rozstają

własnie tylko przyczyny tych rozstan sa rozne... znudzenie sie soba , kochanka czy kochanek, alkohol, zmiana tej drugiej osoby...na gorsze.

aniol napisał/a:
chociaż czasami całe życie nie wystarczy by poznać tę drugą osobę

dokładnie tak jest , czasem dopiero po jakims czasie wychodzi cała prawda o tym 2 człowieku.... :kwasny:

aniol - Nie Mar 09, 2008 18:20

krzys napisał/a:
My nie rozumiemy was, kobiet i z wzajemnością


bo kobieta słynie ze swej tajemniczości, ale w małżeństwie chodzi też o to by kochać za wszystko i pomimo wszystko

krzys - Nie Mar 09, 2008 20:20

mam Cię rozumieć tak, że faceci mają kochać kochać kobiety m.in. za tą tajemniczość ?? Przecież to straszne jest ;p i niesprawiedliwe ...
Tak to już jest, faceci racjonaliści, kobiety romantyczki ... ehhh

katarzyna35k-ce - Nie Mar 09, 2008 20:27

aniol napisał/a:
ale w małżeństwie chodzi też o to by kochać za wszystko i pomimo wszystko

bzdura! najwieksza chyba jaka słyszałam.
pomimo ze moj facet grzmoci moje kolezanki to mam go kochac tak? pomimo tego ze dostaje 2 razy na dzien po pysku bo jajko było za słone powinnam go kochac tak?
w małzenstwie chodzi o to aby zrozumiec ta 2 strone i nie krzywdzic jej , chodzi o to by byc dobrym i kochanym i czuc ta z wzajenoscia. w małzenstwie tyle ile dasz miłosci tyle powinnas jej dostac a nawet ciut wiecej. i po 100 kroc wyrozumiałosc.

trunks - Nie Mar 09, 2008 22:08

katarzyna35k-ce napisał/a:
pomimo ze moj facet grzmoci moje kolezanki to mam go kochac tak?

zmienic kolezanki :P

Dorothea - Nie Mar 09, 2008 22:10

krzys napisał/a:
ale chyba nie zaprzeczysz, ze tak nie jest ...


byc moze gdzies tak jest nie wiem.........

katarzyna35k-ce - Nie Mar 09, 2008 23:58

trunks napisał/a:
katarzyna35k-ce napisał/a:
pomimo ze moj facet grzmoci moje kolezanki to mam go kochac tak?

zmienic kolezanki

no tak , nie zycze Ci takiej sytuacji zebys musiał zmieniac kolegow bo zona Ci wszystkich "przeleci" :]

Aessa - Pon Mar 10, 2008 00:06

trunks napisał/a:
katarzyna35k-ce napisał/a:
pomimo ze moj facet grzmoci moje kolezanki to mam go kochac tak?


zmienic kolezanki


katarzyna35k-ce oczywiście masz racje, nie ma żadnych wątpliwości, że winę za to ponosi mąż, ale w tym, co napisał trunks również coś jest, bo jak to się mówi "Jeśli suczka nie da to pies nie weźmie".

trunks - Pon Mar 10, 2008 07:31

katarzyna35k-ce napisał/a:
no tak , nie zycze Ci takiej sytuacji zebys musiał zmieniac kolegow bo zona Ci wszystkich "przeleci"

Aessa napisał/a:
"Jeśli suczka nie da to pies nie weźmie".

tak, a pozatym co to za kolezanka ? Dobra kolezanka by tak nie zrobiła :P

Grabarz - Pon Mar 10, 2008 08:43

aniol napisał/a:
w małżeństwie chodzi też o to by kochać za wszystko i pomimo wszystko


To ja do tego powrócę, bo to jest bzdurka ;)
Miłość rodzi się z czegoś - wiadomo, że w 99% przypadków człowiek zakochuje się znając tylko powierzchowność tej drugiej osoby.
Z czasem poznaje wady i zalety połówki i kocha je za nie lub nie. Jednak na miłość składa się wszystko - wygląd, charakter, zachowanie itp.
W związku z powyższym, gdyby w małżeństwie chodziło o to, żeby kochać za wszystko i pomimo wszystko, to byłoby to tragiczne. Wg tego stwierdzenia można sobie wziąć kogokolwiek z ulicy i kochać go w ten właśnie sposób. No bo skoro ta druga osoba nie musi spełniać żadnych naszych oczekiwań by ją kochać, to po co kochać tę, która je spełnia ? :)
Chyba jasne :P

kaszanna - Pon Mar 10, 2008 09:38

Miłość czasami nie wystarcza. Ważne jest to żeby się lubić. Można sie kłócić, wkurzać na partnera bo to całkiem normalne, w końcu to zupełnie inna osoba. A przyjaźń w małżeństwie potrafi często pokonać spore trudności. Pomaga zdjąć klapki z oczu i człowiek potrafi spojrzeć z innej strony, nie tylko kieruje się uczuciami ale też rozsądkiem.
aniol - Pon Mar 10, 2008 17:50

ale w stwierdzeniu "kochać pomimo wszystko" chodziło tutaj o wady ludzkie wkońcu nikt nie jest doskonały a są ludzie co przez bzdury rezygnują z fajnej osoby np kolor włosów czy że jest o 2cm za niski lub nie patrzy na mnie tak jakbym chciała bo zdrada to już jest całkiem inna bajka
Grabarz - Pon Mar 10, 2008 21:45

No tak, o to chodziło. Tylko ciekawe gdzie kończy się granica tolerancyjnej miłości :) No bo w końcu nie można kochać wszystkiego "złego" hurtem, z czasem czara się przepełni, a wówczas to "pomimo wszystko" przestanie mieć sens, bo pozostanie jedynie "pomimo wszystko" ;)
katarzyna35k-ce - Sro Mar 12, 2008 09:44

Aessa napisał/a:
katarzyna35k-ce oczywiście masz racje, nie ma żadnych wątpliwości, że winę za to ponosi mąż, ale w tym, co napisał trunks również coś jest, bo jak to się mówi "Jeśli suczka nie da to pies nie weźmie".

oczywiscie masz racje . Tylko skoro on wiaze sie ze mna to po co mu inne? ale to jest temat rzeka!
aniol napisał/a:
chodziło tutaj o wady ludzkie wkońcu nikt nie jest doskonały a są ludzie co przez bzdury rezygnują z fajnej osoby np kolor włosów czy że jest o 2cm za niski l

Ci co rezygnuja z powodu delikatnych i nie przeszkadzajacych az tak wad innej osoby sa poprostu nie warci uwagi. Ale moze byc sytuacja gdzie kobieta ma tylko jedna wade - puszcza siarczyste bąki w towarzystwie i sie smieje z tego , facetowi to przeszkadza i ja zostawia choc ta kobieta jest ideałem ( oprocz bąkow) i najlepszym materiałem na zone . Niestety jej przypadłosc tak przeszkadza facetowi ze wie ze nie da rady z nia zyc ...
Czy uwazasz ze facet jest niegodny jej uczucia i zachował sie jak swinia? Moim zdaniem poprostu mu to nie pasowało . Zreszta ja bym tez nie chciała byc z taka kobieta :rotfl:

Grabarz - Sro Mar 12, 2008 11:57

katarzyna trafiłaś w 10, ale nie po prostu w 10 tylko jak Robin Hood !
katarzyna35k-ce - Sro Mar 12, 2008 15:28

Grabarz, ;) starałam sie celnąć ;)
aniol - Sro Mar 12, 2008 17:08

co racja to racja :/ ale jeśli już kogoś poznamy i będzie nam bardzo zależało na tej osobie to choćby nie wiem co i tak bedzie ona dla nas jedyna pod słońcem i wtedy zamiast rozumu pracuje serce a dopiero potem po latach gdy się nie układa jak należy zastanawiamy się "gdzie ja miałam rozum w głowie"
Aessa - Sro Mar 12, 2008 17:54

aniol napisał/a:
"gdzie ja miałam rozum w głowie"


W głowie... Sama sobie odpowiedziałaś. :P

Nie ma osób, które by nam w 100% odpowiadały, zawsze są jakieś niedogodności, a to kilka kilogramów za dużo, a to puszczenie bąków w towarzystkie. Ja stawiam na całkowitą szczerość w związku, jeśli coś mi nie odpowiada automatycznie powiadamiam o tym osobę, z którą się spotykam. A to czy ona to coś potrafi dla mnie zmienić zaważy na naszej dalszej, wspólnej przyszłości. Wiadomo, że są rzeczy, na które mamy zbyt mały wpływ, aby być w stanie je zmienić, no ale nie przesadzajmy, jeśli ktoś zanieczyszcza powietrze i zwróci mu się na to uwagę a on dalej to robi, no to wybaczcie, ale to już jest pełna olewka nie wspominając o całkowitym braku kultury. :D

krzys - Sro Mar 12, 2008 19:38

Aessa, <rotfl> :D XD, dokładnie :)
aniol, sama sobie odpowiedziałaś :D

Ja jednak wychodzę z założenia, że albo się kogoś akceptuje takim jakim jest, albo nie.

Najgorszą rzeczą, która potrafi, wg mnie bynajmniej zniszczyć każdy związek to brak zaufania, co objawia się zazdrością mieszaną ze złością i kłótniami :(

Bot - Sro Mar 12, 2008 20:22

Cóż żon idealnych nie ma.. tak apropos małżeństwa mały dżołk:

- Cześć Roman, co u ciebie słychać - krzyczy radośnie do dawno niewidzianego kolegi facet.
- Cześć Marian, co u mnie?... a ożeniłem się.
- Super, z kim? Opowiadaj.
- Nie uwierzysz,. Wyobraź sobie szedłem jakiś rok temu przez łąki nad Wisłą, gdy nagle wyskoczyła na ścieżkę olbrzymia wstrętna ropucha i zagadała do mnie ludzkim głosem: „Pocałuj mnie chłopcze, a stanę się piękną, gospodarną i mądrą dziewczyną i zostanę twoją żoną".
- I co pocałowałeś?
- Coś ty. Jak popatrzyłem na ten pysk pełen brodawek to mi się normalnie rzygać zachciało, więc złapałem leżący przy ścieżce spory kamień i „pizgłem” ją w łeb.
- I co?
- Błysnęło, zagrzmiało i mimo wszystko zamieniła się w dziewczynę A za dwa tygodnie wzięliśmy ślub.
- No i jak? Piękna jest?
- Człowieku, nie można od niej oczu oderwać.
- A gospodarna?
- Wszystko posprzątane, ugotowane, wyprane. Błysk w domu.
- A mądra?
- Nie za bardzo – z westchnieniem mówi Roman - Cały czas wytrzeszcza oczy i śmieje się jak hiena. W sumie straszny debil... Widać za mocno ją tym kamieniem w łeb pier**lnąłem.

Lama71 - Sro Mar 12, 2008 22:51

Aessa napisał/a:
ie ma osób, które by nam w 100% odpowiadały, zawsze są jakieś niedogodności, a to kilka kilogramów za dużo, a to puszczenie bąków w towarzystkie. Ja stawiam na całkowitą szczerość w związku, jeśli coś mi nie odpowiada automatycznie powiadamiam o tym osobę, z którą się spotykam. A to czy ona to coś potrafi dla mnie zmienić zaważy na naszej dalszej, wspólnej przyszłości.

Bardzo pięknie ujęłaś itd, ale mam jedno małe pytanie - jak Twój kolega/partner/chłopak walnie Ci w oczy, że coś mu nie odpowiada, coś, np. z charakteru, do czego jesteś przywiązana, co uważasz za swój atut, to też uszanujesz to co powiedział? I nie będziesz miała żalu itd?

Aessa - Sro Mar 12, 2008 23:46

Lama71 po pierwsze to zaczęłam się zastanawiać co mogę uważać za swój atut i co tym samym mogłoby przeszkadzać mojemu partnerowi. Nie wiem jak bym się zachowała, ja z natury jestem osiołkiem i pewnie starałabym się udowodnić, że to jednak jest atut a nie wada. Chciałabym, aby mi wytłumaczył dlaczego uważa to za wadę. Myślę, że doszlibyśmy do jakiegoś kompromisu, ale na pewno nie obraziłabym się gdyby mi zwrócił uwagę, gdyby powiedział, że coś, co robię mu nie pasuje, prędzej doceniłabym jego szczerość, otwartość, bo to rzadko się zdarza, ludzie najczęściej zamykają się w sobie, nic nie mówią a potem wybuchają i nie wiadomo do końca dlaczego.
Hogata - Czw Mar 13, 2008 14:02

Tylko trzeba jeszce umiec ze soba rozmawiac, b tak wygarnac sobie nawzajem to nie jest rozwiazanie (wiem z doswiadczenia :hyhy: )
Ja jescze nie wiem czy umiem tak do konca rozmawiac z moim parterem, no ale bede miala cala mase czasu zeby sie tego nauczyc W czerwcu SLUB :rotfl: Naraze jeszcze sie podusilismy :P

Bot - Czw Mar 13, 2008 14:11

Hogata napisał/a:
le bede miala cala mase czasu zeby sie tego nauczyc W czerwcu SLUB

Najczęstszy błąd to ona myśli, że po ślubie on się zmieni, a on że po ślubie ona się nie zmieni ;)

Aither - Czw Mar 13, 2008 14:13

hehehehehee widze ze kazdy na takie zmiany / nie zmiany liczy :D ja tam mam nadzieje ze moj sie nie zmieni :D a moj na pewno mysli ze sie zmienie... o tak...na gorsze :D :rotfl:
Admike - Czw Mar 13, 2008 14:24

Aither napisał/a:
a moj na pewno mysli ze sie zmienie... o tak...na gorsze


to możesz jeszcze gorzej? ;) :D :rotfl:

właśnie,dlaczego tak jest,że po zaobrączkowaniu niektórzy zmieniają sie o 180 stopni? Czy to nie dlatego,że ma się wtedy uczucie pewności,że ta druga strona nie ucieknie i można pokazać swa prawdziwą twarz? wydaje mi się,że to pytanie jest na miejscu,ponieważ nie wszyscy ludzie mają w sobie dość siły by się rozwieść i dotyczy to zarówno mężczyzn jak i kobiet.Poza tym coś w małżeństwie musi być tak niesamowitego,że homoseksualiści cieszą się z możliwości zalegalizowania swego związku.Czyżby chodziło tylko i wyłącznie o pieniądze mam tu na myśli wspólne rozliczanie się z podatku itd.?

Aither - Czw Mar 13, 2008 14:27

Adaś oj moge moge :) udowodnilabym Ci to ale sie spoznilam :D

Admike napisał/a:
Czy to nie dlatego,że ma się wtedy uczucie pewności,że ta druga strona nie ucieknie i można pokazać swa prawdziwą twarz?

nie jest to prawda... zalezy od czlowieka... poza tym mozna sie jeszcze rozwiesc ;)

Admike napisał/a:
nie wszyscy ludzie mają w sobie dość siły by się rozwieść i dotyczy to zarówno mężczyzn jak i kobiet.

tu nie o sile chodzi chyba ale o to ze znow czlowiek bedzie sam. Poza tym osobiscie uwazam, ze jesli ja mam sie cale zycie meczyc z czlowiekiem ktory mnie oszukal... to wole byc rozwodka... serio.

ziutek997 - Czw Mar 13, 2008 14:49

Aither napisał/a:
udowodnilabym Ci to ale sie spoznilam

A to czemu?
Poza tym jak mówi przysłowie "jak się chce to nigdy nie jest zapóźno" :)

Jeśli ktoś już podczas ślubu bierze pod uwagę ewentualność rozwodu to niech lepiej odłoży małżeństwo na później....

Arex30 - Czw Mar 13, 2008 15:15

khaman napisał/a:
błąd to ona myśli, że po ślubie on się zmieni, a on że po ślubie ona się nie zmieni


To naga samiutka prawda jest .....

Aither - Czw Mar 13, 2008 15:20

ziutek997 napisał/a:
Jeśli ktoś już podczas ślubu bierze pod uwagę ewentualność rozwodu to niech lepiej odłoży małżeństwo na później....

aaa to ja juz wiem czemu jeszcze daty slubu nie mamy :rotfl: :hyhy:

katarzyna35k-ce - Czw Mar 13, 2008 16:03

Arex30 napisał/a:
khaman napisał/a:
błąd to ona myśli, że po ślubie on się zmieni, a on że po ślubie ona się nie zmieni


To naga samiutka prawda jest .....

dokładnie sie pod tym podpisuje. Niestety czesto zdazaja sie rozczarowania z tego własnie powodu. I czasem po 20 latach zostaje tylko powiedzenie: jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma ;)

Hogata - Czw Mar 13, 2008 17:58

katarzyna35k-ce napisał/a:
khaman napisał/a:
błąd to ona myśli, że po ślubie on się zmieni, a on że po ślubie ona się nie zmieni

ale mi nie chodzi o to ze ja czekam na zmiane jakas taka wielka i kosmiczna po slubie. Zreszta slub to nie jest jakies rozwiazanie problemow, jak ludzie nieumieja sie dogadac to moze ten slub nawet nie jest wskazany. Raczej chodzi mi o to ze jesli sie chce to mozna nauczyc sie siebie, i to wcale nie musi wiazac sie z wyrzeczeniami i "ofiarami w ludzich" ;)
mam wrazenie ze wszyscy dookola uwazaja sluby czy tam inne stale zwiazki to jakas choroba albo jeszcze cos gorszego. A przeciez nikt chyba nie zaprzeczy ze zakochac sie tak na wariata w dodatku z wzajemnoscia to absolutnie zaje... sprawa :P :rotfl:

katarzyna35k-ce - Czw Mar 13, 2008 18:12

Cytat:
mam wrazenie ze wszyscy dookola uwazaja sluby czy tam inne stale zwiazki to jakas choroba albo jeszcze cos gorszego. A przeciez nikt chyba nie zaprzeczy ze zakochac sie tak na wariata w dodatku z wzajemnoscia to absolutnie zaje... sprawa
_________________

masz racje zakochac sie jest super sprawa. Ja obecnie jestem w zwiazku od dobrych paru lat i roznie bywało ale jakos nie wyobrazam sobie zycia bez tej osoby.

MissIndependent - Nie Paź 12, 2008 13:30

kiedyś uważałam, że malżeństwo mi do szczęścia potrzebne nie będzie. optowałam za tym, by żyć w tzw. "wolnym związku". to ma chyba związek ztym, że małżeństwo moich rodziców przypomina fasrę. non stop się kłóca, dogadują sobie, są wobec siebie niemal wredni.... teraz jestem już od roku zaręczona i nie moge doczekac się zamieszkania razem i dnia ślubu :)
kisia - Nie Paź 12, 2008 23:08

MissIndependent, gratulacje i życzę powodzenia.
MissIndependent - Wto Paź 14, 2008 14:35

dziękuję :) mam nadzieję, że uda mi się to doprowadzić do końcai nigdy nie będę w takiej sytuacji jak moi rodzice :)
MajkeL - Sro Paź 15, 2008 00:00

MissIndependent napisał/a:
nigdy nie będę w takiej

Nigdy nie mów nigdy ;)
Także życzę powodzenia :)

MissIndependent - Sob Maj 02, 2009 22:19

a nie dziękuję x) liczę na to, że nie będę. mam nadzieję, że jestem od nich ciutkę mądrzejsza ;)
trunks - Nie Maj 03, 2009 21:43

ale juz chyba nie bedziesz "independent" ;)....no najwazniejsze, zeby byc szczesliwym, powodzenia ! :)
MissIndependent - Wto Maj 05, 2009 20:02

ależ będe 'independent'. zależy co kto przez 'independent' rozumie ;)
Admike - Wto Maj 05, 2009 20:48

gdy się żeniłem to wszyscy mężczyźni wokół mi mówili "żeń się żeń,czemu ma być Ci lepiej",a gdy fakt został dokonany to usłyszałem słowa "szkoda chłopa"... :rotfl:
frohike - Wto Maj 05, 2009 21:07

Admike, a mnie się ciągle pytają czy coś sie zmieniło po ślubie :rotfl: oczywiscie jak pytam w jakiej kwestii wszyscy się rumienia :rotfl:
trunks - Wto Maj 05, 2009 22:16

MissIndependent napisał/a:
zależy co kto przez 'independent' rozumie

niezaleznosc - możliwie od jak najwiekszej liczby ludzi/rzeczy/zdarzeń ;)

Admike - Sro Maj 06, 2009 11:31

frohike, takiego jednego koledzy po ślubie też pytali:
- i jak lepiej?
a on im na to
-no lepiej to może nie,ale częściej... :rotfl:

a tak na poważnie to mi na początku ciężko było się przyzwyczaić mówiąc o partnerce,że to moja "żona",a nie "narzeczona".No i we wszelkiego rodzaju kwestionariuszach musiałem przestawić się myślowo z wpisywania w rubryce "stan cywilny" zamiast słowa "kawaler" to "żonaty"...
A tak poza tym jak idę sobie ulicą i widzę te wszystkie ślicznotki młodziutkie z odkrytymi brzuszkami to czuję się jak Frodo z Władcy Pierścieni i ten pierścień mi ciąży... :rotfl:

Mamma20 - Sro Maj 06, 2009 13:56

Ja to będę mogła się wypowiedż gdzieś za tydzień :rotfl: Bo ślub dopiero w tą sobotę ;)
kisia - Sro Maj 06, 2009 15:19

Admike napisał/a:
mi na początku ciężko było się przyzwyczaić mówiąc o partnerce,że to moja "żona"
ja nie miałam z tym problemu, po ślubie i cieszyłam się że w końcu jakoś normalnie mogę określić mojego parnera. Przed slubem nie jeden raz wahałam się jak nazwać męża. No bo nazwanie go "partnerem" dziwnie brzmi, "mój facet" tak samo, narzeczonym nie był, a mężem tym bardziej. Tzn wszystko jeszcze zależy komu się mówi, ale i tak mąż to M?Ż :D.
trunks - Czw Maj 07, 2009 07:32

kisia napisał/a:
Przed slubem nie jeden raz wahałam się jak nazwać męża

no wtedy to sie nazywa konkubent tak wszyscy mówią nawet w sądzie ;)

MissIndependent - Czw Maj 07, 2009 14:47

konkubent to strasznie dziwne słowo :P takie ni w pięć, ni w dziesięć. i w sumie oznacza tyle samo co "człowiek, z którym żyję", ale co dalej?? ja o swoim mówię narzeczony, z całą pewnością ładniej brzmi :D
trunks - Pią Maj 08, 2009 07:40

jak sie oswiadczy to narzeczony, a jak nie to konkubent (facet, chlopak, partner, kochanek etc...)
frohike - Pon Maj 18, 2009 05:34

mi tam wogóle nie podoba sie słowo konkubent
MajkeL - Pon Maj 18, 2009 12:10

frohike napisał/a:
mi tam wogóle nie podoba sie słowo konkubent

konkubent kojarzy się z komornikiem ;)

trunks - Pon Maj 18, 2009 22:15

i z patologiami (najczesciej w połączeniu z libacjami alkoholowymi współkonkubentów) :P
hosik - Pon Cze 01, 2009 21:18

Aither napisał/a:
no jasne :) nie mam zamiaru byc niczyja zona :) jakos mi sie nie widzi sprzatanie gotowani i pranie a do tgo rodzenie i wychowywanie dizeci... jakos do malzenstwa mnie nie ciagnie.

chocaz w glebi duszy... licze ze znajdzie sie ktos kto przez caly okres malzenstwa i nie tylko bedzie mowil do mnie tak jak w pierwszym roku po slubie.



hymmm.... widzę że zyjesz jakimś dziwnym stereotypem... sprzątanie gotowanie pranie ujdzie w tłumie.... ale jeśli chodzi o dzieci etc... to tok myślenia jest jak u małego dziecka... gratuluję kreatywności i monotematyczności.... jeśli masz 27 wiosenek to strach się bać

kisia - Wto Cze 02, 2009 00:55

o jejku hosik, skąd Ty to wytrzasnąłeś ? s którego roku ? Aither całkowicie zmieniła swój poglad na instytucje małżeństwa, jest juz zaręczona i szykuje sie do ślubu, tak że spokojnie :)
trunks - Wto Cze 02, 2009 07:41

a to dobry przyklad jak ludzie sie zmieniają :)
MajkeL - Wto Cze 02, 2009 10:34

kisia napisał/a:
a to dobry przyklad jak ludzie sie zmieniają :)

....nawet Aither ;)

hosik - Wto Cze 02, 2009 17:40

kisia napisał/a:
o jejku hosik, skąd Ty to wytrzasnąłeś ? s którego roku ? Aither całkowicie zmieniła swój poglad na instytucje małżeństwa, jest juz zaręczona i szykuje sie do ślubu, tak że spokojnie :)



W afekcie nie zaglądałem na rok.... ale fakt faktem jak sobie teraz przeczyta to co pisała to strach się bać jak będzie podchodziła do zycia w dalszych jego etapach :hyhy:

Jacek_s - Pią Cze 05, 2009 12:21

1.Przez to że Wy kobiety już zakładacie NIE na samym starcie
(to liczba singli rośnie ).

2.Do was świat należy (przenośnia),
ale to WY wybieracie faceta nie facet kobietę.
( jak kobieta jest na NIE to choćby facet postawił się do góry nogami na rzęsach i tak niczego nie wskóra.
(Dlatego osobiście zacząłem wyznawać zasadę która mi ułatwiła znalezienie idealnej dla mnie kobiety plus odwaga a tego brakuje facetom.

3.Tak długo jak będziecie myśleć że facet to świnia nie poznając żadnego .Tak długo będziecie nieszczęśliwe WY drogie panie!

MacSen - Pią Cze 05, 2009 16:57

Jacek_s napisał/a:


1.Przez to że Wy kobiety już zakładacie NIE na samym starcie
(to liczba singli rośnie )
.

Nie wiem jak Ty ale ja sobie wolność cenię. A na siłę żadnej nie będę szukał. A już na pewno nie dla tego że ktoś sobie chwali takowy związek. Lub temu że taka moda. Albo że Brat/siostra/kuzyn/kuzynka już mają swoje rodziny

2.Do was świat należy (przenośnia),
ale to WY wybieracie faceta nie facet kobietę.


No cóż a przyrodzie to co…samica patrzy czy samiec jest taki i owaki jak jej nie podchodzi to go olewa

( jak kobieta jest na NIE to choćby facet postawił się do góry nogami na rzęsach i tak niczego nie wskóra.

A po co stawać na rzęsach człowieku. Się jakiejś spodobasz to się nie opędzisz od pietrony jednej :]

(Dlatego osobiście zacząłem wyznawać zasadę która mi ułatwiła znalezienie idealnej dla mnie kobiety plus odwaga a tego brakuje facetom.

A jakaż to zasada … ja tylko widze że im bardziej jestem chamski tym większe zainteresowanie wzbudzam :D ( tylko czy mi to odpowiada)

3.Tak długo jak będziecie myśleć że facet to świnia nie poznając żadnego .Tak długo będziecie nieszczęśliwe WY drogie panie!

Jacek ale każdy facet to świnia(dowiedzione naukowo) :D Tylko z czasem się wszystkie budzą z ręką w nocniku i okazuje że jej taka świnia jest potrzebna.

Szczęśliwe … nie szczęśliwe - znam zaledwie kilka które mają poukładane w głowie. I to niekoniecznie te z uczelni . Z tego co widzę to im więcej wiedzą i więcej literek przed imieniem i nazwiskiem plus kreska gdzieś w środku tym bardziej głupie i zadęte czym to one nie są. A wredne jak stado diabłów.


Ja wychodzę z prostego założenia.
Przyjdzie czas, przyjdzie pora, znajdę swojego potwora :D

MissIndependent - Nie Cze 07, 2009 13:37

MacSen napisał/a:
Jacek ale każdy facet to świnia(dowiedzione naukowo) :D Tylko z czasem się wszystkie budzą z ręką w nocniku i okazuje że jej taka świnia jest potrzebna.

zawsze można ze świni zrobić słodkiego prosiaczka i po kłopocie :luka: ja swojego narzeczonego mogę nazwać co najwyżej prosiaczkiem, bo świnią nigdy.

Jacek_s - Nie Cze 07, 2009 13:53

MissIndependent
Miło jest wiedzieć że jesteś silna kobietą !!!

MissIndependent - Nie Cze 07, 2009 14:00

silną?? nie nazwałabym się silną kobietą...raczej cwaną :cwaniak:
Deszcz - Pon Cze 08, 2009 07:13

Nie od dzisiaj wiadomym jest, że Kobiety w całej swojej "urodzie" są właśnie "cwane".
Nie od dzisiaj wiadomo, że potrafią naprowadzić mężczyznę na decyzję o małżeństwie - jak to robicie Kobiety ? ;)

trunks - Pon Cze 08, 2009 07:35

straszą alimentami ? ;p
kisia - Sro Cze 10, 2009 19:21

oj jacy Wy mężczyźni jesteście biedni, na silę albo podstepnie was te wstrętne kobiety zaciągają przed ołtarz :/
Deszcz - Czw Cze 11, 2009 20:31

Niestety tai to już nasz marny los :( :D

Tak sobie teraz myślę i małżeństwa z powodu zajścia w ciążę dziewczyny, chyba teraz rzadziej występują, Jednak nie wszyscy z powodu stania się w bliskiej przyszłości ojcem, pędzą przed "Ołtarz".

MissIndependent - Pią Cze 12, 2009 12:12

Cytat:
Nie od dzisiaj wiadomym jest, że Kobiety w całej swojej "urodzie" są właśnie "cwane".
Nie od dzisiaj wiadomo, że potrafią naprowadzić mężczyznę na decyzję o małżeństwie - jak to robicie Kobiety ? ;)

nie wiem jak robią to inne, ale ja nie kiwnęłam palcem i nikogo na nic nie musiałam naprowadzać. mój narzeczony chce się hajtnąć z własnej nie przymuszonej woli :]

Deszcz - Sob Cze 13, 2009 14:22

MissIndependent napisał/a:
nie wiem jak robią to inne, ale ja nie kiwnęłam palcem i nikogo na nic nie musiałam naprowadzać. mój narzeczony chce się hajtnąć z własnej nie przymuszonej woli :]

To ciekawe dlaczego chce się z Tobą ożenić? - Czy to czysta oznaka miłości, czy jakieś inne pobudki? ;)

Tak właściwie to dlaczego ludzie biorą ze sobą ślub, a potem i tak się rozwodzą (oczywiście nie mam na myśli wszystkich), są zawiedzeni wspólnym byciem ze sobą, wspólnym życiem?

Bebe - Sob Cze 13, 2009 15:48

Zawiedzeni tym, że miłość której nie pielęgnują wygasa. Dużo osób ślub traktuje jako transakcję kupna-sprzedaży. Od dzisiaj jesteś mój/moja. Nie muszę się już starać. Przynosić jakieś kwiaty i mówić, że kocham. No przecież gdybym nie kochał/a to bym się nie ożenił/wyszła za mąż. Moim zdaniem ślub to początek a nie koniec, a każda - nawet ta największa - miłość przygasa. Rzecz w tym, aby jej nie zgubić w codziennych kłopotach.
Gdy kochasz, szanujesz drugą osobę i ją lubisz to masz szansę na udany związek.

Jacek_s - Nie Cze 14, 2009 19:48

Missindependent :
jesteś pewna?
Czy sprytnie pogrywasz :).
Pozdrawiam

trunks - Nie Cze 14, 2009 22:25

może miec ona racje, są i takie przypadki ! ;)
MacSen - Pon Cze 15, 2009 00:30

Dla mnie zgodne małżeństwo to porostu sztuka negocjacji kompromisów i wzajemnej akceptacji(czyli właśnie miłość).
Patrzę na moich rodziców i owszem czasem jedno drugiemu coś powie ofuknie ale no własnie ale zawsze wszystko wraca do normy. Są już razem 30 lat i razem wzloty i upadki przezywają a jedno wspiera drugie.
Jeżeli zaś taki związek się po ślubie psuć zaczyna... to to nie była miłość li tylko zauroczenie.

Pfff odezwał się kawaler. :]

MissIndependent - Pon Cze 15, 2009 19:07

Deszcz napisał/a:
MissIndependent napisał/a:
nie wiem jak robią to inne, ale ja nie kiwnęłam palcem i nikogo na nic nie musiałam naprowadzać. mój narzeczony chce się hajtnąć z własnej nie przymuszonej woli :]

To ciekawe dlaczego chce się z Tobą ożenić? - Czy to czysta oznaka miłości, czy jakieś inne pobudki? ;)

hmm... w ciąży nie jestem... na to by być sfrustrowana i napalona na małżeństwo i czuć, ze muszę wyjść za mąż, co sprawiłoby, że choć nieświadomie wywierałabym na nim presję, jestem za młoda.... rodzina go nie zmusza.... bogata nie jestem, co wyklucza małżeństwo z rozsądku.... jak tak myślę to 'innych pobudek' nie widzę :cool: niet, chyba się facet po prostu zakochał i widzi dla nas przyszłość, bo sam swego czasu zaczął wspominać o małżeństwie, kiedy ja jeszcze byłam w lesie. no cóż, tacy też się zdarzają jednak :]

trunks - Wto Cze 16, 2009 07:38

MissIndependent napisał/a:
sam swego czasu zaczął wspominać o małżeństwie, kiedy ja jeszcze byłam w lesie

jest starszy stąd juz mu zalezy na tym...

MissIndependent - Wto Cze 16, 2009 18:16

może. ja nie narzekam. i pewnie nie narzekałabym, gdyby mi przyszło poczekać dłużej, bo ani nie jestem w wieku, w którym mogłabym czuć, ze jużpowinnam stać na ślubnym kobiercu, ani nie wpojono mi przekonania, że małżeństwo to mus i tak trzeba.

ale jadnak wychodzi na to, że są faceci, których nie trzeba siłą ciągnąć przed ołtarz (ew. przed facjatę urzędnika stanu cywilnego, jak kto woli...). oni sami dochodzą do wniosku w pewnym momencie, że chcą się żenić. faceta nie zmusisz do małżeństwa. musi chcieć. a jak się kobiecie miło potem zrobi, jeśli nie musiała uciekać się do jakichś dziwnych sztuczek, nie musiała robić aluzji na temat małżeństwa i dzieci... :]

trunks - Wto Cze 16, 2009 22:34

jakbys dobiegała trzedziestki to bys pewnie zaczela hehe tak jak niewspomnie kto zakladający temat na forum w "poszukiwaniu prawdziwych mężczyzn" - jakby w Twoim wieku sie zakrecila odpowiednio, to by teraz nie narzekala -_-. 21 latek...duzo to czy malo....zalezy od charakteru, jeden chce dluzej poszalec i korzystac z mlodosci, inny juz sie bedzie cieszył ze stabilizacji, niech kazdy robi co tam lubi i nie poddaje sie naciskom itp. ;)
MissIndependent - Sro Cze 17, 2009 21:51

ja poszalałam, krótko acz intensywnie, a potem się ustatkowałam :D nie wiem czy 21lat to mało czy dużo, ważne, ze nie wystarczająco dużo, by być zdesperowaną. choć jakbym miała 30lat to też nie wiem czy bym tak biadoliła, że nie mam chłopa. wychodzę z założenia, że samo przypełźnie w odpowiednim czasie, a póki go nie ma należy korzystać z życia :D
trunks - Sro Cze 17, 2009 22:29

MissIndependent napisał/a:
samo przypełźnie w odpowiednim czasie

to są tylko puste słowa, po pewnym czasie przestała bys w nie wierzyć...

MissIndependent - Sro Cze 17, 2009 22:46

skąd ta pewność?? ja jednak mam nadzieję, że zbytnio bym się zbytnio nie przejęła. 30stka na karku i status singielki to nie koniec świata, żeby siać panikę.
trunks - Czw Cze 18, 2009 07:38

MissIndependent napisał/a:
skąd ta pewność??

bo tak jest, mozna znalesc przykłady w zyciu

MissIndependent napisał/a:
ja jednak mam nadzieję, że zbytnio bym się zbytnio nie przejęła. 30stka na karku i status singielki to nie koniec świata, żeby siać panikę.

nadzieje można miec zawsze...

MissIndependent - Czw Cze 18, 2009 20:16

w życiu... w czyim życiu?? bo ja znam takie osoby, które zbliżając się do 30stki rzeczywiscie najbardziej marzą o znalezieniu drugiej połówki, małżeństwie i najlepiej stadku dzieci, jak i takie osoby, które solo sobie świetnie radzą i nie szczególnie dążą do zmian. i uwaga: jest im z tym dobrze. wśród takich osób dorastałam i dzięki temu mam do sprawy taki stosunek, a nie inny. mam nadzieję, że już nie przyjdzie mi się przekonac jkby to było w moim przypadku za 10lat ;)

Cytat:
nadzieje można miec zawsze...

nadzieja matką głupich, ale kocha swoje dzieci :]

sebek - Czw Cze 18, 2009 21:50

MissIndependent napisał/a:
... solo sobie świetnie radzą i nie szczególnie dążą do zmian. i uwaga: jest im z tym dobrze.


do czasu, nadejdzie taki dzień, kiedy dzieci już nie będą w stanie mieć , zbliżać się bedzie starość i będą tylko zazdrościć sąsiadom jak ich dzieci sobie w życiu radzą, jak realizują swoje pasje itd....


singiel -idealne wytłumaczenie na to że jest się samym, jak chce się być samym to jazda do zakonu :]

trunks - Czw Cze 18, 2009 22:12

MissIndependent napisał/a:
nadzieja matką głupich, ale kocha swoje dzieci

chyba ma ich za duzo i wszystkich nie jest w stanie...

Harcerka - Sob Cze 20, 2009 18:04

jak milo poczytac:))) osoby bez doswiadczenia;))))) hehehe

a tak serio:) zgadzam sie z jednym z przedmowcow ze "singiel" to tylko przykrywka dla samotnych:))

nie wierze w slowa tzw "singli" ze im tak cudownie byc samym:)))

czlowiek jakby nie bylo jest zwierzeciem stadnym:)

MissIndependent - Wto Cze 23, 2009 08:28

Ty się zgadzasz, a ja nie. człowiek może i jest zwierzęciem stadnym, ale wszystkich do jednego worka bym nie wrzucała. każdy w swoim życiu jest przez dłuższy lub krótszy czas singlem, takie życie. jak ktoś ma zamiast chlipac z tego powodu to niech chlipie. niejedna osoba bez pary jest bardziej szczęśliwa niż ludzie pozostający w zwiazku.

Cytat:
do czasu, nadejdzie taki dzień, kiedy dzieci już nie będą w stanie mieć , zbliżać się bedzie starość i będą tylko zazdrościć sąsiadom jak ich dzieci sobie w życiu radzą, jak realizują swoje pasje itd....

wzruszające. obiecuję, że będę o tym pamiętać, gdy stuknie mi 40stka i dalej nie będę chciała mieć dziecka. jeśli nie bede zbyt zajęta to zacznę zazdrości dzieciaków sąsiadom :]

jeju, nie wiedziałam, że pojęcie, że ktoś jest sam, nie ma narzeczonego/narzeczonej/męża/żony/partnera i mimo to jest szczęśliwy jest tak trudne :znudzony: jak widac, każdy ocenia przez pryzmat tego czy on byłby w takiej sytuacji szczęśliwy....

trunks - Wto Cze 23, 2009 22:33

no jak widac kazdy ocenia przez pryzmat swojej osoby...
alenda - Pon Cze 14, 2010 23:25

rok 5 jest po pierwszym juz
GosiaO - Wto Cze 15, 2010 00:17

Małżeństwo- owszem ma tez swoje minusy - bierzesz mężczyznę z całym inwentarzem, czyli skarpetki koło kosza na brudy zamiast w środku, talerz do pozmywanie hehe) ale w sumie biorą wszystkie za i przeciw spędzasz życie z nim a nie sama, i przede wszystkim udane małżeństwo uczy człowieka kompromisów ( przynajmniej moje jest udane, ale nasz związek liczy dopiero 5 lat (małżeństwo 2,5), czas pokarze ;)
alenda - Wto Cze 15, 2010 08:35

Gosiu u nas stażem rok mniej, skarpetki, talerze i syf ok przeżyję, ale zgody nie ma, tzn nie ma tez kłótni i może ot najgorsze. Parę dni milczenia, albo jakas moja uwaga, jego obraza i potem foch parę dni. Zero porzumienia. A najgorsze, że mąż nie widzi, że małżeństwo to MY tylko JA i TY. Wobec tego zastawiam się ciągle nad sensem owego stanu.
Agatka2008 - Wto Cze 15, 2010 08:42

hmm trzeba się chyba było rok temu zastanawiać 30 razy... a nie teraz narzekać...
Ludzie nie wiążą się z dnia na dzień.. Wiedziałaś jaki on jest .
Jestem za tym aby zamieszkać z sobą przed ślubem , żeby potem nie bylo, że nie sprząta, nie myje.. itd..

espi - Wto Cze 15, 2010 09:14

Agatka2008, ja byłam z moim mężem przed ślubem 6 i pół roku. Teraz jesteśmy po ślubie 10 lat i patrzeć na siebie nie możemy. Ludzie się zmieniają i to bardzo, więc sorry ale w wieku 23 lat nie dawaj rad doświadczonym jakby nie było mężatkom bo takie rady można sobie o kant tyłka potłuc. Z resztą nie życzę Ci ale pożyjesz zobaczysz...
Lama71 - Wto Cze 15, 2010 09:59

espi - takie rady o czymś świadczą. Może jak zamieszka, pomieszka, i wszystko będzie jak w bajce, a potem nagle się okaże to co piszesz, to się zreflektuje, walnie w głowę i powie.... no coś tam pewnie powie.
A puki co, niech się cieszy niezmąconym poczuciem tego, że na życie są przepisy, które analogicznie do przepisów kuchennych, gdy się zastosuje, będzie się miało życie przewidywalne, piękne i jak w bajce.

Agatka2008 - Wto Cze 15, 2010 10:21

To , że mam 23 lata o niczym nie świadczy, a to , jak twierdzisz jesteś starsza i mądrzejsza to już świadczy o Tobie.. dużo znam własnie takich małżeństw jak opisujesz, więc mam prawo się wypowiedzieć. a jak twierdzisz masz juz 10 lat po ślubie.. czyli wniosek jeden oboje byliscie mlodzi i niedojrzali do małżeństwa. Dzisiejsza młodziez jest bardziej doświadczona od młodziezy sprzed 10 lat. ;)
Lama71 - Wto Cze 15, 2010 10:38

Agatka2008 napisał/a:
To , że mam 23 lata o niczym nie świadczy

Jak najbardziej masz rację. Jednak to co piszesz już o czymś świadczy. Taka subtelna, ale niezmiernie ważna różnica. :)

Agatka2008 - Wto Cze 15, 2010 10:48

o czym świadczy?? o Tym , ze pouczać chce mnie osoba która brała ślub w wieku 22 i uważała się wtedy za bardzo dojrzałą a z chłopakiem była od 14 roku życia.. To jest naprawdę dojrzała miłość :rotfl:
plusz0wy - Wto Cze 15, 2010 11:22

Agatka2008 nie uważasz, że przeginasz....
Nikaa - Wto Cze 15, 2010 11:40

plusz0wy, ale espi tez pojechala Agacie.. nie widzisz tego?? Nie bede stawala po zadnej stronie.,. Choc wiekiem blizej mi do Agatki.. i moj zwiazek trwa 5 lat a po slubie jestesmy 3,5.
I naprawde duzo w zyciu juz przeszlam.. i uwazam ze nie mozna na podstawie wieku okreslac kogos ze jest mniej doswiadczony.. bo nie jest 10 lat po slubie.. porazka :/

Lama71 - Wto Cze 15, 2010 11:57

plusz0wy napisał/a:
Agatka2008 nie uważasz, że przeginasz....

Ja uważam, że zupełnie nie przegina. Ma inne zdanie, ostro to wyraża. Ale nie przekracza żadnej granicy.
Agatko2008 - myślę, że epsi chodzi o to, aby nie powtarzać jej błędów. Znała chłopaka i nie wyszło.
Agatka2008 napisał/a:
a z chłopakiem była od 14 roku życia.. To jest naprawdę dojrzała miłość

mój przyjaciel poznał swoją żonę w wieku 15 lat, są razem do dzisiaj. Zawsze od kiedy pamiętam, latał za nią (jak ją tylko zobaczył). Różnie bywało między nimi, i pewnie bywa. Ale mają 2 córki, żyją sobie razem.
Inny mój dobry kolega (5 lat w jednej ławce w średniej szkole siedzieliśmy) tez jakoś tak poznał dziewczynę, później swoją żonę. Znałem ją, jego, widać było że zależy im na sobie. Taki naprawdę fajny związek tworzyli. Tworzyli naprawdę taką fajną parę. Nawet jak się kłócili, to w taki zdrowy sposób, nie było jakiejś zawiści, złośliwości. Oboje się starali sprawę rozwiązać. Pobrali się itd. I kilka lat temu on się zabił. Okazało się, że żona ma "przyjaciela" od jakiegoś tam czasu.
Nie ma przepisu na szczęście. Zamieszkanie razem, znanie się wcześniej, daje pogląd, ale nie gwarancję.

espi - Wto Cze 15, 2010 16:31

Agatka2008 napisał/a:
więc mam prawo się wypowiedzieć

Wypowiedzieć tak, ale nie autorytatywnie dawać rady i mówić: było myśleć rok temu a nie teraz narzekać.
Agatka2008 napisał/a:
jak twierdzisz jesteś starsza i mądrzejsza

Nigdzie tak nie napisałam, więc sorry...
Agatka2008 napisał/a:
ze pouczać chce mnie osoba która brała ślub w wieku 22 i uważała się wtedy za bardzo dojrzałą a z chłopakiem była od 14 roku życia.. To jest naprawdę dojrzała miłość :rotfl:

Wcale nie chcę nikogo pouczać. To ty dałaś radę pod postem Alendy i sprowokowałaś tym samym moją jakby nie było spokojną wypowiedź.
Z liczeniem problemy mamy? Zważywszy że forum uwzględnia dzień urodzin to niech będzie że miałam 22 lata choć miałam 23, ale byłam z nim od 16 roku życia jak już mi tak wyliczasz strasznie.


Nikaa napisał/a:
i uwazam ze nie mozna na podstawie wieku okreslac kogos ze jest mniej doswiadczony..


Nikaa znów wyjmujesz z kontekstu. Agatka2008 daje rady dotyczące małżeństwa sama nie będąc mężatką z tego co kojarzę. Nie widzisz że coś tu nie halo? Niech sobie daje rady jak myć podłogę, jak wytrzymać z niechlujem, czy na jakie pójść studia i co ugotować na obiad, jakiekolwiek, ale nie dotyczące ściśle małżeństwa! I nie wiem w którym miejscu po niej niby pojechałam. Że napisałam nie dawaj rad doświadczonym mężatkom? To było pojechanie? Sorry...

Lama71 napisał/a:
myślę, że epsi chodzi o to, aby nie powtarzać jej błędów. Znała chłopaka i nie wyszło

Niezupełnie. Chodzi o to że nie ma reguły. Jedni się znają jak łyse konie, pobierają się i możnaby sądzić że będą super małżeństwem do końca życia, ale się nie udaje i się rozstają, a inni poznają się pół roku przed ślubem i żyją razem długie lata. Chodzi o to żeby nie generalizować i nie dawać rad typu : było myśleć ,a nie teraz narzekać bo widziałaś jaki jest, choć przyznam że pewnie od osoby np po 60 przyjęłabym taką radę z pokorą.

Nikaa - Wto Cze 15, 2010 16:45

espi, wyjmuje z kontekstu.. bo nie potrzebnie podkreslilas wiek Agatki.. slouchaj.. gdyby ktos mial 40 lat tez bys napisala mu pewnie ze nie powinien wypowiadac sie w watku o malzenstwie?? wystarczylo napisac ze nie jest mezatka.. i jak bedzie na twoim czy jakies innej mezatki miejscu to wtedy bedzie miala prawdziwy poglad na sprawy i jasnosc..
Kazdy ma prawo pisac co chce i gdzie chce.. dawac rady czy nie.. nie musisz tego czytac ani z tych rad korzystac..

espi - Wto Cze 15, 2010 16:56

Dzięki wielka wyrocznio. Szkoda moich nerwów na dyskusje z tobą bo i tak wiesz lepiej co ja myślę. Żałuję że nie ma tu opcji ignoruj.
Nikaa - Wto Cze 15, 2010 17:00

espi, Pani naj... Chyba juz wszystkie rozumy zjadalas.. Nigdy nie napisalam ze wiem co myslisz nigdzie nie bylam zadna wyrocznia wiec skoncz z tym bo wprowadzac tylko niepotrzebne zamieszanie
Agatka2008 - Wto Cze 15, 2010 17:01

espi napisał/a:
Niech sobie daje rady jak myć podłogę


podsumowując całą dyskusję.. Czy muszę być sprzątaczką , żeby myć podłogi?? NIEEEE. więc i nie musze być mężatką , zeby znać wady małżeństw...
A skoro podpisałam te rady pod postem Alendzy.. to co w Tobie takie oburzenie.. "uderz w stół a nożyce się otworzą".

espi - Wto Cze 15, 2010 17:03

Nikaa napisał/a:
Nigdy nie napisalam ze wiem co myslisz nigdzie nie bylam zadna wyroczni

Nie?
Nikaa napisał/a:
slouchaj.. gdyby ktos mial 40 lat tez bys napisala mu pewnie

Nikaa - Wto Cze 15, 2010 17:06

espi, to bylo zakladanie pewnej wypowiedzi.. a nie twojego punktu myslenia..
i opieralam na tym ze wytyksz tu komus wiek..

plusz0wy - Wto Cze 15, 2010 17:07

dejta se już spokój - bo moderatory się jeszcze będą nerwować a w ich wieku to niezdrowe ;)
Lama71 - Wto Cze 15, 2010 18:42

... baby :niepewny:
alenda - Sro Cze 16, 2010 10:29

Agatka2008 napisał/a:
hmm trzeba się chyba było rok temu zastanawiać 30 razy... a nie teraz narzekać...
Ludzie nie wiążą się z dnia na dzień.. Wiedziałaś jaki on jest .
Jestem za tym aby zamieszkać z sobą przed ślubem , żeby potem nie bylo, że nie sprząta, nie myje.. itd..


Jak już pisałam niesprzątanie i niemycie mi nie przeszkadza :) nie czytałaś sokładnie. Zastanowiłam się dużo więcej, niż 30 razy, tego nikgy nie można być pewnym i będe tak twierdzić do końca życia. No właśnie nie wiedziałam, myślałam, że wiem...

alenda - Sro Cze 16, 2010 10:30

plusz0wy napisał/a:
dejta se już spokój - bo moderatory się jeszcze będą nerwować a w ich wieku to niezdrowe ;)


no co ty, w końcu się coś dzieje! można się pokłócić troszkę, podroczyć, poobrażąc, super! :P

alenda - Sro Cze 16, 2010 10:55

Agatka2008 napisał/a:
espi napisał/a:
Niech sobie daje rady jak myć podłogę


Czy muszę być sprzątaczką , żeby myć podłogi?? NIEEEE. więc i nie musze być mężatką , zeby znać wady małżeństw...


ale żeby zrobić operację musisz być lekarzem, żeby odprawić mszę musisz być księdzem :oczami:

żeby wiedzeć co to małżeństwo musisz być mężatką, ale oczywiście rady możesz dawać

alenda - Sro Cze 16, 2010 10:57

espi napisał/a:


Lama71 napisał/a:
myślę, że epsi chodzi o to, aby nie powtarzać jej błędów. Znała chłopaka i nie wyszło

Niezupełnie. Chodzi o to że nie ma reguły. Jedni się znają jak łyse konie, pobierają się i możnaby sądzić że będą super małżeństwem do końca życia, ale się nie udaje i się rozstają, a inni poznają się pół roku przed ślubem i żyją razem długie lata. Chodzi o to żeby nie generalizować i nie dawać rad typu : było myśleć ,a nie teraz narzekać .

:ok:

parę lat gdy widziałam matki z dziećmi to myslalam, to trzeba zrobić tak nie tak, trzeba dziecku wytłumaczyć tak, nie tak, ja bym to zrobiła tak, po co rodzice się kłóca jak mozna to i tamto itd.

i co?

gadać każdy może, gorzej z praktyką ;)

alenda - Sro Cze 16, 2010 10:58

Nikaa napisał/a:
plusz0wy, ale espi tez pojechala Agacie.. nie widzisz tego?? Nie bede stawala po zadnej stronie.,. Choc wiekiem blizej mi do Agatki.. i moj zwiazek trwa 5 lat a po slubie jestesmy 3,5.
I naprawde duzo w zyciu juz przeszlam.. i uwazam ze nie mozna na podstawie wieku okreslac kogos ze jest mniej doswiadczony.. bo nie jest 10 lat po slubie.. porazka :/


Na podstawie wieku nie, na podstawie doświdczeń tak. To tak jakbym tłumacyzła księdzu jak żyć w celibacie

espi - Sro Cze 16, 2010 11:06

Ja jestem tylko ciekawa czemu wszyscy tak się strasznie oburzali jak jakiś czas temu ksiądz napisał książkę na temat seksu. Bo ksiądz o seksie nie powinien się wypowiadać prawda? Do przemyślenia... :zdegustowany:
Dorothea - Sro Cze 16, 2010 11:50

małżeństwo to fajna sprawa
mam nadzieje,ze bedzie tak zawsze(oczywiscie mam tu na mysli siebie)
23 czerwca stuknie nam 20 lat :)

Nikaa - Sro Cze 16, 2010 12:01

alenda, myslisz ze wielu ksiezy zyje w tym celibacie ?? :rotfl: :rotfl: a mam inne pytanie.. A jesli ktos mieszka ze swoim chlopakiem a nie jest zona.. tylko np. mieszkaja razem 4 lata.. to znaczy ze rad i swoich uwag nie powinnien dawac??
Nikaa - Sro Cze 16, 2010 12:02

a dla tych co by nie zrozumieli.. to bylo teoretycznie!!!! a nie ze komus cos zarzucam..
Shoara - Sro Cze 16, 2010 13:22

jeśli ktoś mieszka już ze sobą 4 lata to chyba wszystkie uwagi powinny być opanowane;) to taki żart, a w odpowiedzi na Twoje pytanie myślę, że jak najbardziej bo rozmawianie o pewnych sprawach znacznie ułatwia ich rozwiązywanie, dużo bardziej niż strojenie fochów na zasadzie 'domyśl się o co mi chodzi' ;) Chociaż jeśli chodzi o uwagi to notoryczne ich powtarzanie może być odebrane przez drugą stronę jako zrzędzenie, dlatego cała sztuka w tym, aby czynić je skutecznie. Np. warto połowicznie zrzucić na siebie balast jakiegoś problemu i powiedzieć, że oboje go popełniamy i że trzeba to zmienić. Wtedy ta druga osoba nie czuje się oskarżona. A jeśli chodzi o dawanie rad to myślę, że zależy od ludzi. Są osoby, które potrzebują sterowania, bo gubią się w życiu i nie ma w tym nic złego jeśli nie czują się pokrzywdzone przez to, są też sprawy/problemy, które po prostu trzeba przesiedzieć i przegadać. Są też osoby, które za wszelką cenę pokazują swoją siłę i boją albo po prostu nie potrafią przyznać się do własnych słabości czy ułomności i w tym wypadku dobroduszna chęć udzielenia rad działa na nich jak płachta na byka i w takich wypadkach trzeba poczekać, aż same zwrócą się o pomoc/poradę. Myślę, że to wszystko zależy właśnie od ludzi a nie od tego czy ktoś jest małżeństwem czy nie. Bez względu w jakim stanie cywilnym są osoby każdy związek kreuje niepisane zasady i na ich podstawie tworzy jakieś tam umowności/układy partnerskie i nie ma z tym nic wspólnego czy są małżeństwem czy nie. Bo czy myślicie, że ludzie mieszkający ze sobą kochają się mniej niż ci zaślubieni? Miłość to miłość albo się kogoś kocha albo nie. I nie ma selekcji na podstawie zobowiązań wobec USC.
Major - Sro Cze 16, 2010 14:30

Agatka2008 napisał/a:
zisiejsza młodziez jest bardziej doświadczona od młodziezy sprzed 10 lat.


Mam nadzieje ze to zart :) Bo ja majac 23 lata tez tak myslalem, teraz coraz czesciej przypominam sobie co mi rodzice mowili i uwazam ze czesto mieli racje. Chociaz jest pare rzeczy, do ktorych czuje ze bylem zmuszony przez nich i moze troche tego zaluje bo moglo byc inaczej, ale z drugiej strony nigdy nie wiemy co by bylo gdyby. Radzic w wieku 23 lat to mozna na zasadzie jak pisanie bajek, albo zdawanie matury, czesto nie wiele o czyms wiemy, ale uwazamy ze znamy to jak wlasna kieszen.
Ja ze swoja narzeczona jestem od 9ciu lat i szczerze kazdy rok jest inny i inne problemy/niespodzianki przynosi. Nie licz na to ze jesli jestes szczesliwa z kims teraz bedzie tak zawsze.
Przywodzi mi to na mysl kolezanke, ktora podobnie jak Ty wtedy byla w Twoim wieku i mi opowiadala o cudownym zyciu, pieknym jej zwiazku i o tym jaki to ja jestem niedojzaly bo jeszcze nie wzialem slubu mimo tak dlugiego czasu. Szczycila sie tym ze juz maja ustalony slub i co sie stalo? A no to ze zaraz przed zalatwianiem wszystkiego chlopak jej spotkal swoja byla z ktora bardzo szybko przerodzilo sie w cos wiecej i dziewczyne swoja w cudownym zwiazku po zareczynach zostawil, a bardzo szybko ozenil sie z ta nową/byla.
Naiwnosc w wieku 20scia i wiecej nadal jest duzo i naprawde trzeba w zyciu bardzo duzo doswiadczen zeby moc powiedziec ze moge doradzac innym i z potwierdzeniem we wlasne doswiadczenia.

alenda - Sro Cze 16, 2010 14:51

Nikaa napisał/a:
alenda, myslisz ze wielu ksiezy zyje w tym celibacie ?? :rotfl: :rotfl: a mam inne pytanie.. A jesli ktos mieszka ze swoim chlopakiem a nie jest zona.. tylko np. mieszkaja razem 4 lata.. to znaczy ze rad i swoich uwag nie powinnien dawac??


Dla mnie to prawie to samo co małżeństwo :) ja na serio wierzę, że księża zyją w celibacie.

Dorothea - Sro Cze 16, 2010 14:57

alenda napisał/a:
ja na serio wierzę, że księża zyją w celibacie.

na pewno kilka takich sie znajdzie :)

Harcerka - Sro Cze 16, 2010 23:29

:) kilku:))))))))
hehehe chyba tylko tych ktorzy sa zaintersowani innymi ksiezmi:)

Dorothea - Czw Cze 17, 2010 11:26

Harcerka napisał/a:
hehehe chyba tylko tych ktorzy sa zaintersowani innymi ksiezmi:)

buahahaa dobre
jestem zbyt niesmiała aby to napisac dobrze ,ze Ty to zrobiłas ;)

Aither - Sob Cze 26, 2010 16:39

małżęństwo wiele zmienia... nawet jesli ktoś jest z kimś bez ślubu to jest inaczej... jest zawsze możliwość ze któras strona po prostu odejdzie, po ślubie to juz tej swobody nie ma. A co do radzenia... każdy na swój rozum nawet jeśli ktoś komuś coś doradzi to i tak każdy zrobi po swojemu nie myśląc o tym kto co doradzał.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group