dupiate forum

Świat Mężczyzn - Kochanka ! Czy to grzech ?

marek11 - Nie Lut 14, 2010 15:57
Temat postu: Kochanka ! Czy to grzech ?
"Miłość nie zna granic przyzwoitości i za każdym razem szuka sobie własnych form wyrazu ; a najważniejszy jest w tym wszystkim ten dezodorant niepowtarzalnego erotyzmu ...>>... smak konsumpcji jest tym słodszy, im ciekawsza i dłuższa była ekspozycja oraz ryzyko zdobycia owocu." ........K.Kutz.

Nie zawsze więc żona będzie tym najsłodszym, najbardziej pożądanym owocem do zdobycia z ogródu miłości (może i dlatego ,że ta twierdza oporu już dawno padła w nasze ramiona) bo tego czegoś, jakiegoś czynnika niestety brakuję.

Więc co teraz skoro hormony szaleją, z kolei idąc do naszej sypialni ogarnia nas ideogamia, stajemy się impotentami wobec naszej życiowej wybranki?
Ubikacja, domek z czerwonymi latarniami, czy też kochanka. Może i dwie? Coż nam szkodzi skoro nas stać . Tu nie ma reguł, barierą może być zasobność portfela no i inne uwarunkowania, łącznie z tymi etycznymi. Ktoś powie nawet że to grzech!

" Grzech? - jeśli grzechem jest jakikolwiek akt powstrzymujący moje JA przed wolnym i nieskrępowanym działaniem; >> to największymi źródłami grzechu są takie instytucje jak społeczeństwo no i oczywiście WIARA z całą jej hipokryzją."

Nieoszukujmy się więc. Płynie w nas gorąca krew, hormony szaleją, no a seks......
jest przecież wyznacznikiem ciągłości rasy ludzkiej.
Tak czy też inaczej w naszej kulturze często uprawiamy poligamię, tyle że bez błogosławieństwa Boga i współmałżonka, i nikt mi nie powie że zdrowego męszczyznę nie ekscytuje fakt np. legalnej poligynii, czyli związku jednego męszczyzny z wieloma kobietami.
Nie da się ukryć kto bardziej chwali taki model związku, no ale samo życie pokazuje jak ogromne rozmiary na całym świecie ma ten "proceder"..

Co prawda nie jest to temat na szczere wspominki (tymbardziej w Walentynki), gdy dziewczyna, żona, mąż (cóż, każdy kij ma dwa końce) zagląda przez ramię . I może właśnie dla tej przyczyny jestem ciekaw na ile jesteśmy szczerzy do bólu - a na ile hipokrytą podszytym etosem etyki katolickiej w tym temacie.

"Kochanki i kochankowie; poligamiści i polgyniści; łączcie się w prawdzie tych czasów.! "

Bez urazy ....>>>> Pozdrawiam......>>>>

trunks - Nie Lut 14, 2010 22:35

a Pana żona co o tym sądzi ? :-).

Co do pytania, to że jest to grzech, to chyba nie ma wątpliwości, chyba, że ktoś używa tego słowa w niereligijnym znaczeniu i uzasadnia np. własnymi potrzebami czy hormonami

marek11 - Pon Lut 15, 2010 14:11

trunks napisał/a:
a Pana żona co o tym sądzi ? :-).

Co do pytania, to że jest to grzech, to chyba nie ma wątpliwości, chyba, że ktoś używa tego słowa w niereligijnym znaczeniu i uzasadnia np. własnymi potrzebami czy hormonami


Żona, jak prawie każda kobieta w naszym systemie wartości etycznych -- jest wręcz zgorszona. Całe szczęście w tym, iż rozumie jak daleka jest droga od rozważań na określony temat do czynów je realizujących.

Istnieją grzechy, których urok tkwi raczej w myśli o nich niż w samym czynie .[...].Pewien Włoch powiedział : "Szkoda, że nie jest grzechem pić wodę - Tak świetnie by smakowała".
Jest jeszcze sumienie!
"Sumienie jednak nie powstrzymuje od grzechów, przeszkadza tylko cieszyć się nimi"---jak stwierdził pewien filozof.

Z poważaniem

trunks - Wto Lut 16, 2010 07:40

marek11 napisał/a:
Sumienie jednak nie powstrzymuje od grzechów

czasem powstrzymuje

Asia29 - Czw Lut 18, 2010 00:05

marek11 napisał/a:
nikt mi nie powie że zdrowego męszczyznę nie ekscytuje fakt np. legalnej poligynii, czyli związku jednego męszczyzny z wieloma kobietami


Dlaczego mowa tylko o męŻczyznach? Rozumiem, że jeśli Pańska żona zechce mieć kochanka (a najlepiej kilku naraz), to Pan nie będzie miał nic przeciwko temu? No bo przecież:

marek11 napisał/a:
Płynie w nas gorąca krew, hormony szaleją

marek11 - Czw Lut 18, 2010 02:24

Asia29 napisał/a:
Dlaczego mowa tylko o męŻczyznach? Rozumiem, że jeśli Pańska żona zechce mieć kochanka (a najlepiej kilku naraz), to Pan nie będzie miał nic przeciwko temu?


Cóż , pytania bardzo retoryczne.
Oczywiście, że zagadnienie nie tyczy się tylko mężczyzn. Jak wspomniałem - kij zawsze ma dwa końce, przypisywanie facetom prawa do zdrady byłoby samolubne. Odbieranie kobiecie prawa do posiadania wielu partnerów ( co też mniej cieszy) - wręcz hipokryzja. Nie ma reguł w stosunkach damsko - męskich.

Gdyby więc żona zapragnęła mieć innych partnerów... zapewne nie miałbym wpływu na jej decyzję. Nie pomogły by kajdanki, które tak dobrze spełniały swą rolę w seksie, czy też jakakolwiek persfazja. Zapewne walczyłbym o swą rolę jedynego samca w stadzie, i pewnie przegrałbym z młodym i silniejszym byczkiem.
No ale tak to już jest w przyrodzie, zwycięża silniejszy - nie koniecznie mądrzejszy.

A już tak na serio: natura ludzka potrafi stworzyć przeróżne formy społeczne.
Bywa, że to kobieta poślubia kilku mężczyzn (np Tybet) , z kolei jedno z plemion na terenie Chin nie uznaje małżeństw wcale, kobieta mieszka tam sama i przyjmuje sobie facetów jedynie na noc.
Coraz więcej tworzy się zwiozków nieformalnych, rośnie liczba singli itd itd.

Tak więc czy to będzie sekretarka, wierna żona, kochanka lub dziewczyna >>> no i odwrotnie - coś co jest silniejsze od nas; deprymuje postępowanie łamiące wszelkie ramy przyjętej etyki moralnej. Może czas innym spojrzeniem ogarnąć te procesy , które i tak się dzieją obok nas, gdzie nie jesteśmy w stanie - jak za dawnych lat - wymachiwać batem potempieńczym z ambony.

Każdy żyje jak chce, bez względu na to czy to nam się podoba czy nie. I całe szczęście , że właśnie tak jest.

Pozdrawiam >>>>>>

sebek - Czw Lut 18, 2010 08:26
Temat postu: Re: Kochanka ! Czy to grzech ?
Mnie osobiście cały czas zastanawia jedno, pozwolę sobie trochę pocytować:


marek11 napisał/a:
"[b]


" ..... to największymi źródłami grzechu są takie instytucje jak społeczeństwo no i oczywiście WIARA z całą jej hipokryzją."



i dalej:

marek11 napisał/a:
"[b]

"Tak czy też inaczej w naszej kulturze często uprawiamy poligamię, tyle że bez błogosławieństwa Boga i współmałżonka"




W tytule wątku zadaje Pan pytanie czy to grzech. W pierwszym cytacie podważa Pan wiarę. Czym jest grzech? Chyba właśnie "wymysłem" wiary, czyż nie?

W drugim cytacie pisze Pan, że żyjemy w takiej kulturze gdzie często uprawiamy poligamię, może warto zadać sobie pytanie czym jest nasza kultura? Może warto zauważyć jak powoli stacza się na dno? Jakież to jest oburzenie, jak gdzieś ktoś kogoś pobije. Ciekawi mnie tylko skąd się to bierze, w końcu to rodzice powinni być pierwszym wzorem, a tu człowiek który powinien mieć poukładane w głowie wali takim tematem.

Moja konkluzja. Albo jest Pan ateistą, nie ma żadnych wartości w życiu, albo ma Pan jakiś kryzys wiary i szuka sobie wytłumaczenia na własne życie i to jak Pan w nim postępuje. A może po prostu nie układa się Panu współżycie z wybranką (ponoć życia), tylko zabiera się Pan za ten problem za przeproszeniem od dupy strony.

również pozdrawiam.

Asia29 - Czw Lut 18, 2010 12:39

marek11 napisał/a:
Każdy żyje jak chce


Warto żyć tak, by nikogo nie krzywdzić. Nie rozumiem, po co w ogóle zawierać związek małżeński i ślubować wierność, skoro nie wyobrażamy sobie intymności tylko z tą jedną osobą. To dopiero jest hipokryzja.

marek11 napisał/a:
pewnie przegrałbym z młodym i silniejszym byczkiem


Czy Pan przypadkiem nie myli ludzi ze zwierzętami? Młodość i siła - tego według Pana szukają kobiety w mężczyznach?

Lady Nyks - Czw Lut 18, 2010 14:42

Napiszę tutaj teraz coś naprawdę kontrowersyjnego, w pewnym sensie obronię osoby nie skłonne do monogamii.
Człowiek jest zwierzęciem. Należy do strunowców, ssaków, naczelnych. Mamy dokładnie te same kości co szczur, kot, lama, ten sam układ krwionośny, mamy hormony, instynkt i pierwotne potrzeby zaspakajania popędów. Jeżeli czymkolwiek się różnimy, to tylko tym od innych zwierząt, iż nasz układ nerwowy obrodził w bardziej skomplikowany mózg. To wszystko.
Po drugie, gatunek Homo sapiens (my), bez poligamii dawno by wyginął, nie jesteśmy uwarunkowani do monogamii. Faceci oglądają się za partnerkami, nie dlatego, że są podli, ale dlatego, że tak im każe instynkt. Widzę ładnego faceta, nic nie poradzę na to, że mam ochotę lepiej go poznać.
Monogamię wprowadziły religie. Albo tradycje, albo to i to. W każdym razie jeżeli jednak ktoś decyduje się na monogamiczny związek, przyżeknie i tak dalej, okej. Będzie się starał, rok, dwa lata, dziesięć. I nagle zobaczy kobietę/ mężczyznę, poczuje zapach jego skóry, zaobserwuje linię jego szyi, usłyszy głos, zobaczy jak się porusza i... No, i co? Buchnie w niego goracem, zechce poznać, będzie go ciągnęło do niej, szukając fizycznego kontaktu. Zdradzi. Nie dlatego, że poprzedniego partnera przestł kochać, ale ponieważ zadziałały feromony, hormony, instynkt u biologiczna potrzeba wymiany genów.
Szał potem opadnie, skuszony on/ona wracają i błagają o przebaczenie.
Grzech? Raczje nie. To po prostu natura.
Nie piszę o tym w sensie etycznym, moralnym i religijnym, bo by elaborat powstał. Chciałam przybliżyć ten problem z czysto biologicznego punktu widzenia, i zaznaczam, że choć mam takie przemyślenia, uważam zdradę za fakt niezaprzeczalnie zły. Bo oczywiście człowiek to zwierze, ale rozum też ma i potrafi pomyśleć empatycznie: A co żona/ mąż by o tym powiedzieli?

trunks - Czw Lut 18, 2010 22:44

tak, każdy facet to zwierze - albo baran albo świnia ;)
Lama71 - Pią Lut 19, 2010 01:12

Lady Nyks napisał/a:
Po drugie, gatunek Homo sapiens (my), bez poligamii dawno by wyginął, nie jesteśmy uwarunkowani do monogamii. Faceci oglądają się za partnerkami, nie dlatego, że są podli, ale dlatego, że tak im każe instynkt

Jeśli już sprowadzasz wszystko do instynktów, to zapominasz o jednym, równie silnym jak seksualny. Instynkt drapieżnika. ?owcy. Zdobywcy. Mamy to w genach. Więc rozumiem, że skoro tak łatwo usprawiedliwiasz zdradę, pewnie nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli kiedyś Twój facet dostanie po łbie, bo spojrzy na jakąś kobietę, która się będzie podobała innemu.
Idźmy dalej. Są gatunki, które zabijają potomstwo innych ojców, aby samica mogła znowu rodzić. Te właściwe, bo jego dzieci.

A tak na poważnie:
Lady Nyks napisał/a:
No, i co? Buchnie w niego goracem, zechce poznać, będzie go ciągnęło do niej, szukając fizycznego kontaktu. Zdradzi. Nie dlatego, że poprzedniego partnera przestł kochać, ale ponieważ zadziałały feromony, hormony, instynkt u biologiczna potrzeba wymiany genów.

Może kiedyś, za czas jakiś, ktoś, komu będziesz ufać, kochać, z kim będziesz szczęśliwa, pokaże CI, że Twoje zaufanie, Twoja wiara, miłość, poświęcenie nic nie znaczą. Może nie będzie tak bolało, gdy to się zdarzy raz. Ale gdy będzie miał stałe związki z innymi? A Tobie na dodatek będzie wciskał gładki teksty? Wmawiał CI, że jesteś wariatką, bo wyobrażasz sobie Bóg wie co? CO stanie się z Twoim poczuciem wartości? Własnej wartości. Bezpieczeństwa.

marek11 napisał/a:
"Kochanki i kochankowie; poligamiści i polgyniści; łączcie się w prawdzie tych czasów.! "

z pewnością nie jednej kobiecie zrobiłeś niezłe szambo w głowie. Pięknymi słówkami da się każdą parszywość wyjaśnić. Życzę wszystkim takim panom, aby trafili na męża, który zamiast wywalić żonę na ulicę, zamiast zrobić jej awanturę, rozwód itd. składali im niezapowiedziane wizyty wraz z kilkoma kolegami. Żaby zagrozili bezpieczeństwu (wyłacznie psychicznemu) ich rodzin. Niech gładki pan zacznie sie bać, może ta małżonka coto nie jest tym najsłodszym owocem, ale która jest właścicielką domu w którym mieszkam, ma prawo do wszystkiego co mamy, zechce pozbawić gładkiego pana bezpieczeństwa. I komu on będzie wtedy opowiadał, jakim to wspaniałym i operatywnym i oczytanym człekiem jest?
A czemu? Z prostej przyczyny. Mojego przyjaciela niedawno to spotkało. Chciałbym marku, abyś mógł choć przez miesiąc wyglądać i czuć się tak, jak on. Szczerze, naprawdę szczerze CI tego życzę. Może wówczas zrozumiałbyś, co wygadujesz.
A czemu jeszcze? A temu, że osobiście znałem dwóch facetów, którzy przez zdrady żon się powiesili. Dosłownie. Jeden w pracy, drugi w lesie. Obaj w stałych związkach. Obaj żonaci. Dzieciaci. Każdemu takiemu zakichanemu filozofowi i filozofce za dychę, coto widzą tylko ten piękny i jakże wymowny aspekt zdrady, życzyłbym poczucia na własnym tyłku tego demona. Tego, co czuje ktoś kto ufa a jest tak parszywie okłamany.
z resztą... gdy tak czytam te wywody, w sumie sam się siebie pytam - a po cholerę cała ta dyskusja? Mi po cholerę.

Lady Nyks - Pią Lut 19, 2010 10:10

Lama71, mój post jes próbą interpretacji problemu pod zwględem biologicznym, nie koniecznie jest więc moim osobistym poglądem :)
napisałeś:
Cytat:
Jeśli już sprowadzasz wszystko do instynktów, to zapominasz o jednym, równie silnym jak seksualny.

cały mój post dotyczył tegoż seksualnego instynktu.
Cytat:
Instynkt drapieżnika. ?owcy. Zdobywcy. Mamy to w genach. Więc rozumiem, że skoro tak łatwo usprawiedliwiasz zdradę, pewnie nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli kiedyś Twój facet dostanie po łbie, bo spojrzy na jakąś kobietę, która się będzie podobała innemu.

Tak, pod względem biologii, zdradę można łatwo usprawiedliwić. Mmm, a od kogo dostanie po łbie? Ja bym mu dała z miłą chęcią :P Ale na serio, oglądać to się on może, już nie przesadzajmy. Natomiast gdybym się dowiedziała, że mnie zdradził raz, zapytałabym się dlaczego. Gdyby zdradził mnie drugi raz, albo gdyby ukrywał ten związek z kimś am przez pół roku, albo coś takiego, wywaliłabym jego walizki przez okno, bo to by oznaczało... Mmmm, jakby to określić, że nie była to wpadka, chwilowe zaćmienie, szaleństwo, a perfekcyjnie zaplanowane oszustwo, z premedytacją i tak dalej. A to już jest nieco inna kwestia.
Cytat:
Idźmy dalej. Są gatunki, które zabijają potomstwo innych ojców, aby samica mogła znowu rodzić. Te właściwe, bo jego dzieci.

Przecież w przypadku ludzie jest tak samo. Statystycznie więcej pobić dzieci a nawet morderstw zdarza się w związkach konkubenckich, gdzie ojczym znęca się nad dziećmi partnerki, a macocha nad dziećmi partnera.
Cytat:
Ale gdy będzie miał stałe związki z innymi? A Tobie na dodatek będzie wciskał gładki teksty? Wmawiał CI, że jesteś wariatką, bo wyobrażasz sobie Bóg wie co? CO stanie się z Twoim poczuciem wartości? Własnej wartości. Bezpieczeństwa.

już napisałam powyżej. Teraz dodam jeszcze, że gdyby się przyznał do długotrwałego związku z inną, może nasze rozstanie byłoby mniej więcej... jakby to ująć, pokojowe. Walizki za drzwi, spadaj do niej. Ale gdybym się dowiedziała, miała dowody, a on by mi jeszcze wmawiał, że idiotką jestem, ooooooooo....
Co z moim poczuciem bezpieczeństwa? Pewnie by ucierpiało. Pewnie poczułabym się źle, na pewno. Myślę, że w pewnym sensie starałabym się upokorzyć męża. Po ttym wszystkim. Nie wyobrażam sobie życia z nim.
Może inaczej napiszę. Ja rozumiem, że jest coś takiego jak biologia, wiesz, to co napisałam w poprzednim poście. Ale to nie znaczy, że nie wiem, że istnienie coś takiego jak empatia, jak współczucie, jak uczciwość. Napisałam, że zdrada jest złem.

Acha, to już rozumiem, o co chodzi.
Cytat:
A temu, że osobiście znałem dwóch facetów, którzy przez zdrady żon się powiesili.

I po nitce do kłębka dochodzimy do kwestii reakcji na zdradę. Kobiety zwykle popadają w głęboką depresję. Za każdym takiem razem zastanaiwam się co czują sprawcy tych nieszczęść. Za każdym razem mam nadzieję, że nie mogą spać po nocach.
Cytat:
z resztą... gdy tak czytam te wywody, w sumie sam się siebie pytam - a po cholerę cała ta dyskusja? Mi po cholerę.

dyskusja jest po to, by wymienić swoje mysli. Są osoby, które nie mają zahamowań, wyrzutów sumienia, nic. Są osoby, próbujące zjawisko pojąć od wszelakiej strony, inne osoby, jak ty, są kategorycznie przeciwni i też dają temu wyraz.
Jest to potrzebne. Na przykład mnie.

Mike_82 - Pią Lut 19, 2010 21:48

Czy kochanka to grzech?? :znudzony: A czy jabłko to owoc?
marek11 - Sob Lut 20, 2010 10:42

Witam ponownie na forum.
Jak widzę, co niektórych dyskutujących, temat trochę poniósł dalej aniżeli racjonalna , miejscami zakraszana humorem, dyskusja.
Dlatego , tym bardziej zagorzałym przypomnę, że istnieje coś takiego jak „socjologia” ; za wikipedią :
„Socjologia - nauka badająca w systematyczny sposób funkcjonowanie i zmiany społeczeństwa. Socjologowie badają społeczne reguły, procesy i struktury, które łączą i dzielą ludzi, tworzą lub są przejawem więzi między ludźmi, a także proces ich zmian. Socjologowie badają zarówno jednostki uwikłane w grupy społeczne, jak i międzyludzkie relacje (np. rodzinę, wspólnoty, stowarzyszenia, zrzeszenia itp.). Relacje międzyludzkie ujęte w społecznej dynamice mogą ludzi łączyć tworząc grupy społeczne, instytucje czy całe społeczeństwa, lub dzielić przez społeczne podziały.”
Idąc tym tokiem myślenia mogę sobie poruszać na forum każdy aspekt stosunków międzyludzkich w formie jaka mi się podoba. Tak samo tyczy się to każdej dziedziny życia – wiary, kościoła czy też religii; bo istnieje też coś takiego jak np. „socjologia religii”.
„Socjologia religii - dział socjologii zajmujący się wierzeniami, praktykami i instytucjami religijnymi w ich kontekście społecznym. Socjologia religii zajmuje się wielorakim związkiem religii ze społeczeństwem, wzajemnymi wpływami na siebie. Bada też miejsce i funkcje religii w procesie społecznym oraz jej funkcjonowanie w różnych grupach społecznych.”
Wobec powyższego niepotrzebne są tu inwektywy pod moim adresem.
Rozumiem jednak zagorzałego katolika nie rozumiejącego języka innego jak tylko z zakresu poprawności religijnej co to postrzega świat poprzez pryzmat wiary nie pojmując np. co to jest i na czym polega ateizm.
Przypomina mi się tu inna jedynie słuszna poprawność , która na całe szczęście odeszła już w zapomnienie, co dowodzi tylko jednego – nic nie trwa wiecznie, czy to będą poglądy, czy jakiekolwiek systemy wierzeń.

Pozdrawiam

Asia29 - Sob Lut 20, 2010 12:01

Niestety, do badania socjologicznego temu wątkowi jeszcze daleko :zdegustowany:
Między innymi dlatego, że to właśnie dla Pana wszystko jest albo czarne, albo białe. Jak ktoś się z Panem nie zgadza, to jest katolikiem? :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Fajnie by też było, gdyby bardziej włączył się Pan w dyskusję, a nie tylko w kółko powtarzał to samo, głównie za pomocą cytatów. Bo jak na razie to wygląda tak, jakby chciał nas Pan na siłę przekonać, że Pańskie poglady są jedyne i słuszne :zdziwko:

marek11 - Sob Lut 20, 2010 16:02

Witam ponownie!
To prawda, zgadzam się iż nie jest to rozprawka socjologiczna i daleko temu rozważaniu do badania naukowego; ale proszę też spojrzeć w jakim kontekście przytoczona jest ta dziedzina nauki. Wymiana zdań jaka się toczy tutaj , w wielu miejscach przybiera formę obwiniania o krzywdy, których trudno u mnie szukać. Wymiana zdań nie toczy się na poziomie zagadnienia, ale wkracza z butami w sferę prywatną , co uważam za całkowicie idiotyczne. Nigdzie nie kieruję słów imiennie co myślę że jest na tyle czytelne.
Po drugie – katolik, jako określenie człowieka wierzącego jest bardziej wyrazistsze na naszym polskim gruncie, aniżeli protestant, hinduista itd. Mogę mówić „człowiek wierzący” co tu będzie znaczyć to samo. A nawiasem – gdybyśmy odrzucili wszystkie naleciałości języka ojczystego związane z chrześcijaństwem, tradycją, kościołem ; ubogo rozmawialibyśmy ze sobą.
Po trzecie – nie pragnę nikogo przekonywać do żadnych poglądów (jeszcze o nich nie było mowy). Wyrażenie zdania na temat nie jest jeszcze deklaracją filozofii życia.

Lama71 - Sob Lut 20, 2010 17:14

marek11 napisał/a:
Wyrażenie zdania na temat nie jest jeszcze deklaracją filozofii życia.
ani tym bardziej wyznawanej lub nie religii. Skąd na podstawie mojej wypowiedzi wysnuwasz wniosek, że prezentuję, poglądy katolickie? Skąd wiesz, jakie pojęcia są dla mnie jasne a jakie nie? To zbyt pochopne wnioski.
Czyżbyś zamierzał przeprowadzać socjologiczne badania nad zagadnieniem zdrady małżeńskiej w aspekcie wiary lub jej braku?

marek11 napisał/a:
Co prawda nie jest to temat na szczere wspominki (tymbardziej w Walentynki), gdy dziewczyna, żona, mąż (cóż, każdy kij ma dwa końce) zagląda przez ramię . I może właśnie dla tej przyczyny jestem ciekaw na ile jesteśmy szczerzy do bólu - a na ile hipokrytą podszytym etosem etyki katolickiej w tym temacie.

Czyli co, jeśli zgadzam się z cytatami, które zamieściłeś w poście pierwszym, wówczas jestem wolnym nowoczesnym facetem, postępowcem, a jeśli nie to bigotem, mocherem i hipokrytą? Czy wiesz, że są ludzie i ludzie? Każdy z nas jest inny. A zdań, poglądów, uwarunkowań tych poglądów i zdań może być tyle ile jest nas samych? Niby dlaczego uważasz, że jeśli myślę, że zdradzanie kogoś, komu przysięgało sie wierność, uczciwość, jest świństwem, podłością to jestem katolikiem i hipokrytą? Nie ma w tym nic pięknego. Miłość oparta na hedoniźmie? Naprawdę uważasz, że to jest miłość?
Czasem, żeby zrozumieć sens danego pojęcia, trzeba coś przeżyć, co z nim jest związane. Wówczas z jednej strony nabierasz doświadczenia, z drugiej może być tak, że w jakiś sposób warunkujesz się na dane pojęcie. I przez to uwarunkowanie, możesz je postrzegać w taki czy inny sposób. Ale Twoje postrzeganie wcale nie musi być jedynie słuszne, a już tym bardziej zgodne lub nie z taką czy inną doktryną.

Admike - Pon Lut 22, 2010 13:12

Panowie kochanka to wręcz OBOWI?ZEK!

Bo gdy żona myśli,że jesteś u kochanki,a kochanka, że u żony to ty spokojnie siedzisz w barze z kumplami i oglądasz meczyk... :D

Noemi - Sob Mar 06, 2010 09:49

marek11, brawo za poruszenie tak niebezpiecznego tematu :P
i wypowiedzenie sie w tak precyzyjny sposób :)
ja jestem moze troszeczke za młoda zeby poruszac kwestie zdrady -nie mam męża.


prawda jest taka ze zdradzac" mozemy" ale sami nie chcielibysmy byc zdradzani :)


// marek11, trzeba było przyjsc wczoraj na spotkanie forumowe :P
brakowało powazniejszych tematów ;)

plusz0wy - Sob Mar 06, 2010 10:16

Noemi - ty i poważniejsze tematy ?
Noemi - Sob Mar 06, 2010 14:24

a jednak :)
marek11 - Nie Mar 07, 2010 23:14

Witam ponownie.
Traktowanie wypowiedzi na zasadzie dosłowności nie prowadzi do niczego.
Jeszcze raz może – nikogo nie skłaniam do identyfikowania się z moimi bardzo luźnymi i ogólnymi pojęciami . Nikomu nie proponuję szufladkowania siebie lub pojęć .
Gdyby tak poważnie i dosłownie potraktować np. to zdanie :

„ Czasem, żeby zrozumieć sens danego pojęcia, trzeba coś przeżyć, co z nim jest związane. Wówczas z jednej strony nabierasz doświadczenia, z drugiej może być tak, że w jakiś sposób warunkujesz się na dane pojęcie.”

-Tak więc aby mówić o śmierci trzeba jej doznać;
-Aby mówić o gwałcie, trzeba by być zgwałconym;
-O zdradzie, trzeba być zdradzonym; itd., itd.
bo wtedy „ dobrze warunkuję się na dane pojęcie” >>>>>> Paranoja.

Chciałbym jednak przytoczyć swoje własne słowa:

„I może właśnie dla tej przyczyny jestem ciekaw na ile jesteśmy szczerzy do bólu - a na ile hipokrytą podszytym etosem etyki katolickiej w tym temacie. „

Szczerość do bólu w tej dziedzinie życia jaką jest niewierność wobec partnera, nigdy nie idzie w parze z delikatnością, nie stwarzaniem bólu drugiej osobie.
Czy więc lepiej iść na kompromis i nie kalać związku prawdą – ostatecznie będziemy tylko hipokrytami wobec wartości etycznych (jakiegokolwiek systemu etycznego)?
No i oczywiście wobec siebie, własnego sumienia.
Seks w etosie etyki katolickiej jest ; delikatnie mówiąc restrykcyjny. Jeśli założymy za kościołem , że 90 % naszego społeczeństwa to katolicy – da nam to obraz dość mało ciekawy w aspekcie wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem, zdrad małżeńskich, rozwodów, czy też wolnych związków partnerskich. Czyżby więc hipokryzja katolicka to coś obcego dla naszej społeczności ? Raczej coś nagminnego. Nie ma się tu co łudzić, człowiek pozostanie tylko człowiekiem i żaden nakaz etyczny tu nic nie zmieni, bez względu na rodzaj WIARY, czy też system religijny.

To wygląda podobnie jak „wiara” mojego znajomego – przez cały tydzień bije żonę i pije alkohol, a w niedzielę idzie po odpuszczenie grzechów tygodnia. Niedziela jest super. Od poniedziałku wracamy do „normalności” dnia powszedniego.

Tego rodzaju hipokryzja dzieje się na każdym kroku obok nas – w każdym przejawie naszego życia. Jesteśmy różni więc i zakłamani bardziej lub mniej. Ale jednak.
I jeśli ktoś mówi, że katolicyzm nie jest podszyty hipokryzją, to albo jest skrajnym idealistą; albo aniołem, co raczej wykluczam.
Czy są wyjątki – pewnie są jak wszędzie co nie znaczy , że ten wyjątek czyni regułę. „Święci” i wśród żywych się zdarzają .

Noemi - Pon Mar 08, 2010 19:27

marek11, różni są ludzie, różnie ustosunkowują sie do swoich religii (a jest ich troche),
różnie wypełniają swoją pracę i obowiązki . Każdy jest inny :)
Różne są sytuacje w życiu np. taki "mayerling" czy ten romans był grzechem ?

Życie jest piękne i trzeba z niego korzystac ale nie można go też zmarnowac .

:)

marek11 - Pon Mar 08, 2010 20:06

Noemi napisała : "Różne są sytuacje w życiu np. taki "mayerling" czy ten romans był grzechem "

Ten romans może i ,w dzisiejszym rozumieniu, nie był grzechem, jeśli grzechem można wogóle miłość nazwać. No ale samobójstwo i to tak spektakularne, sam nie wiem.
Dziś jednak wiemy że ten czyn, choć grzeszny (może) doprowadził do nakręcenia kilku filmów, no i dał lokum dla kilku siostrzyczek - powiedzielibyśmy , że ich śmierć nie poszła na marne. Psikus historii i tyle. Dziś by to nie przeszło zapewne. Gdyby to było dziś, historia za 100 lat milczała by o tym.
Miejsce i czas - świetne wyczucie. Lub bezgranicznie bolesna miłość.

Lama71 - Pią Mar 12, 2010 11:20

marek11 napisał/a:
Jeszcze raz może – nikogo nie skłaniam do identyfikowania się z moimi bardzo luźnymi i ogólnymi pojęciami . Nikomu nie proponuję szufladkowania siebie lub pojęć .


Zdałeś sobie trud, po pierwsze napisania samego tematu. Wybrałeś cytaty, w taki a nie inny sposób. Tak a nie inaczej je ułożyłeś. Czy to w jakiś sposób świadczy o Tobie? Pośrednio z pewnością tak. Ale czy na podstawie czegoś takiego, można szufladkować? Z pewnością gdy czytam co piszesz, wyciągam jakieś wnioski. Oczywiście, może być tak, że piszesz co piszesz, jedynie na zasadzie zarzucenia tematu, który Cię w żaden sposób nie dotyczy. A jedynie interesuje na zasadzie czysto hipotetycznej. Tylko że (jak na mój dziwny gust) nie napisałbyś wówczas np. czegoś takiego:
marek11 napisał/a:
Czy więc lepiej iść na kompromis i nie kalać związku prawdą

kalać związek prawdą? No ciekawa koncepcja. A jakaż odkrywcza. No bo pomyślmy - partner, który (jak sam napisałeś) przestaje być tak atrakcyjny jak kiedyś. Zaczyna być coś nie tak, więc zamiast szczerze z nim/nią porozmawiać, zaczynasz sobie zabawy z kimś innym. No, ale obecny partner ma połowę naszego majątku, albo daje nam status jakiś - materialny, społeczny itd. Więc po kiego go ranić, i kalać związek, lepiej go okłamywać, oszukiwać, a w konsekwencji twierdzić, że robimy to z miłości i szacunku, bo ów partner by może źle się poczuł, albo załamał, kto wie, gdyby ta kalająca prawda wyszła na wierzch. To tylko możliwy punkt widzenia, i oczywiście jeden z wielu. Bo można i inaczej na to spojrzeć, jak skalamy tą prawdą nasz związek, nasz już nie tak atrakcyjny partner da nam kopa w tyłek, i zostaniemy z kupą frazesów, której niczym niestety podbudować nie możemy, gdyż nasz nieidealny partner okazał się jeszcze mniej idealny, lub bardziej? Zależy od punktu widzenia.
A teraz coś, co szczególnie mi się spodobało, w tym sensie, że daje jednak co nieco do myślenia, na Twoją właśnie marku11 osobę, osobowość.
Oczywiście, w pewnym sensie nie da się zaprzeczyć wielce słusznemu stwierdzeniu, że:
marek11 napisał/a:
-Tak więc aby mówić o śmierci trzeba jej doznać;
-Aby mówić o gwałcie, trzeba by być zgwałconym;
-O zdradzie, trzeba być zdradzonym; itd., itd.
bo wtedy „ dobrze warunkuję się na dane pojęcie” >>>>>> Paranoja.

Jasne, głębokie, bardzo słuszne i fajne przemyślenie. Szczególnie na pewnym poziomie. No bo oczywiście, gdy mówimy o śmierci, na zasadzie, że kiedyś przyjdzie, każdego spotka itd. To słuszność 100% tego stwierdzenia.
Jeśli mówimy o gwałcie jako złu, przestępstwu, ewentualnie pomocy takiej osobie, to jak najbardziej wystarczy, jeśli nasza "wiedza" jest na poziomie scenariusza "Mody na sukces". Aby mówić o zdradzie, wystarczy przeczytać kilka pisemek dla kobiet. I już jesteśmy mądrzy, i dyskutować możemy.
Drogi marku11, wszystko zależy od tegol jak temat potraktujesz. Aby móić o śmierci nie trzeba wcale umierać. Ale wystarczy być przy kimś, kto umiera. Wystarczy podać tę ostatnią szklankę wody, tabletkę, potrzymać za rękę. Wtedy może nabierzesz pokory nad tą właśnie śmiercią, i zamiast opowiadać, jaka ona jest wspaniała, jak bardzo wzniosła, zaczniesz w niej wiedzieć coś jeszcze? Cierpienie, ból, beznadzieję,a może wiarę, miłość, pokorę?
Aby mówić o gwałcie, nie trzeba być zgwałconym, ale spróbować pomóc, porozmawiać z kimś, kto zgwałconym został. Poznać to, co jest później. Czy wiesz że od gwałtu fizycznego, znacznie groźniejszy jest gwałt psychiczny, zadany psychice gwałconej kobiety lub mężczyzny? Ciało goi się szybko,a dusza... cóż, niekoniecznie.
A zdrada, no temat owego postu. Popatrz na nią, z punktu widzenia wypowiedzi nas dwóch tylko. Ty ze swoimi cytatami, ja z moimi doświadczeniami. Wszyscy trzej, o których tu pisałem, byli w stałym związku. Poważnym. Z jej strony i jego. Trzy związki, zostały jak to ładnie określiłeś, skalane prawdą. Która na pewnym etapie ich życia wyszła. Pierwszy wypadek, to dokładnie to, o czym pisałeś, facet przestał być atrakcyjny, związek był nieatrakcyjny. Więc znalazła sobie inny/innego. Ale nie kalała związku prawdą. Gdy skalała, gość się powiesił.
Drugi podobnie, też gdy sprawa wyszła, polazł do lasu i tam się zabił. Jak myślisz, gdyby te kalanie nastąpiło od razu, gdyby zaczęli szczerze rozmawiać też tak by skończyli?
Trzeci nic sobie nie zrobił. W pewnym sensie. Mało się na śmierć nie zażarł. Patrzysz na coś takiego, i nic nie możesz robić. Nic.
Tylko po co myśleć o czymś na akurat takim poziomie? ?atwiej jest zaakceptować swoje życie, siebie, gdy wierzymy w to, że coś co robimy, jest w sumie może nie koniecznie w porządku, ale okłamując partnera, jesteśmy jakże wspaniali i szlachetni.
A jeszcze jedno mi się nasunęło, w tym temacie. Jak myślisz - czy zrobienie z kobiety kochanki nie ma żadnego wpływu na jej dalsze życie? Jeśli przekonasz ją, że to jednak takie fajne, i w sumie nic wielkiego?
I na zakończenie prawdziwy kwiatek, który jak mi się zdaje, pokazuje jaki tak naprawdę jest poziom Twojej wiedzy na tematy, o których piszesz:

marek11 napisał/a:
To wygląda podobnie jak „wiara” mojego znajomego – przez cały tydzień bije żonę i pije alkohol, a w niedzielę idzie po odpuszczenie grzechów tygodnia. Niedziela jest super. Od poniedziałku wracamy do „normalności” dnia powszedniego.

Czy to ma być przykład na to, jak podchodzimy do wiary? jakiej wiary, katolickiej? Bo chyba cały czas do niej coś tam odnosisz. Drogi marku11 - czy jeśli pójdziesz do meczetu, znaczy się, że jesteś muzułmaninem? Jeśli obetniesz sobie napletek, zapuścisz pejsy, będziesz studiował Torę i założysz durny kapelusik, to znaczy żeś Żyd?
Katolik, to człowiek, który żyje zgodnie z doktryną katolicką. Piszesz "Niedziela jest super" - bo idzie do konfesjonału i się spowiada? I co, według Ciebie co to niby daje? Rozgrzeszenie? Odpuszczenie? To sposób myślenia, jaki sam prezentujesz, przekonywanie samego siebie, że coś co jest złe, jest w sumie ok. Że skoro wierzę, że nie kalam związku, to go nie kalam albo kalam w stopniu znacznie mniejszym, niż jest to w rzeczywistości. Skoro wierzę, że rozgrzeszenie dostaję, to je dostaję. A w tym konkretnym przypadku, drogi marku11 żadnego rozgrzeszenia NIE dostaje. To jedynie samo usprawiedliwianie siebie A wiesz czemu? Bo jest coś takiego, jak warunki dobrej spowiedzi. Czy sensem spowiedzi jest powiedzenie księdzu, kapłanowi, że zrobiło się to i to, i tyle? 3 zdrowaśki i do domu? To kompletne pomieszanie pojęć. Nie przeczę jednak, że przez wielu kultywowane. Ale ma to tyle wspólnego z katolicką wiarą, co te 90% katolików o których piszesz. Ludzi ochrzczonych - zgadzam się, ale nie katolików. Takie wyznanie, o jakim piszesz, jest wyznaniem w pewnym sensie, na zasadzie pójścia do psychologa. Opowiadasz swoje problemy, żale . U psychologa tu zaczyna się praca. U Katolika również. A przynajmniej powinna. To warunek. Inaczej żadnego rozgrzeszenia nie ma.

look - Pią Mar 12, 2010 12:13

Żeby odpowiedzieć sobie czy kochanka jest grzechem trzeba zapytać swojego sumienia i pogadać ze swoją moralnością albo iść do spowiedzi jeśli jest już po...;)
Ale mam do was dziewczyny pytanie...;)czy lepiej jest mieć takiego męża/faceta co mówi o swoich fantazjach głośno i można go bacznie obserwować;)? czy takiego co marzy w ciszy...:)?

Debonair - Pią Mar 12, 2010 12:39

Z pewnością łatwiej zauważyć, że coś jest nie tak, jeżeli masz faceta w miarę otwartego.

Mój były maż fantazjował czasami otwarcie, droczył się ze mną... prawdopodobnie był zadowolony, że skutkowało to moim pokazem emocji, uczuć i lekkiej zazdrości.

Jak zaczął zdradzać, stał się mocno zamknięty, więc szybko zorientowałam się o co chodzi.

Jak to mawiają... pies, który dużo szczeka, nie ugryzie... choć pewno są wyjątki :)

Yeti - Nie Mar 14, 2010 07:37

Cytat:
Warto żyć tak, by nikogo nie krzywdzić.
To jest prawdą bezsprzeczną!
Cytat:
...po co w ogóle zawierać związek małżeński i ślubować wierność, skoro nie wyobrażamy sobie intymności tylko z tą jedną osobą (?)
Na początku nikt (albo prawie nikt) nie zakłada niewiernosci!... Tylko, że... za przeproszeniem, para dwudziestoletnich (a czasem i młodszych) dzieciaków, nie mających najmniejszego pojęcia o życiu, decyduje się na sakramentalne słowa bo... przekraczając pewien próg, i chcąc żyć zgodnie z sumieniem nie mają innej alternatywy w naszej obyczajowości (uformowanej przez Chrześcijaństwo). Ich uczucia są prawdziwe i gorące, a słowa przysięgi wypowiadane szczerze i z wiarą... Wtedy na ogół tak właśnie jest!...

Ale może warto też, dla pełności obrazu, zauważyć, że romans, zdrada, kochanka czy kochanek, wcale nie bywają źródłem i początkiem historii i ludzkiego dramatu?...

...miałem kochającą żonę i ja ją kochałem. Ona była dla mnie dobra, a ja chciałem dla niej niebo na ziemi stworzyć!... Owoce tej miłości także się pojawiły na tym świecie!... Zasuwałem więc na dwa etaty, bo sytuacja tego ode mnie wymagała... I tak mijały lata... Każdy organizm ma jednak skończoną wytrzymałość... Obowiązki w pracy, obowiązki domowe... codziennie padałem ze zmęczenia... Od czasu do czasu, żeby nie zwariować, trzeba było też zalać tzw. robaka... W międzyczasie nawet nie wiedzieć kiedy oddaliliśmy się od siebie znacznie. Żona próbowała niejednokrotnie ze mną rozmawiać, zwracać uwagę że dzieje się źle w naszym małżeństwie, że ona czuje się źle... Dla mnie było to tylko marudzenie... "Jakież ona może mieć problemy! Przecież zapewniam jej wszystko co potrzeba! Tyram na to codziennie do granic możliwości! Flaki sobie wypruwam, a ona tego nie rozumie, nie docenia i jeszcze gitarę zawraca jakimiś dyrdymałami!... Nawet nie mam czasu, żeby zadbać o siebie! Wszystko poświęcam dla niej i dla rodziny!... Stałem się męczennikiem, codziennie utwierdzam się w tym przekonaniu... Ale to dzięki mnie ona nie musi się martwić o mieszkanie, samochód, ale także o fryzjera, kosmetyczkę, klub fitness, czy opiekunkę dla dzieci!"

Mijały lata, a ta spirala nakręcała się coraz bardziej... Przyszedł w końcu i czas na tego "gładkiego pana", który miał czas na kawę, rozmowę, zrozumienie, a potem z tego zrobił się romans... Wreszcie zacząłem mieć spokój... żona przestała marudzić! Nic mi nie mówiła, bo wiedziała że bym tego nie zniósł! "Pewnie pasowało jej też korzystanie nadal z owoców mojej krwawicy..."

Terez, gdy o tym myślę,... co zrobiłem z naszym życiem, z naszą miłością, to mam ochotę palnąć sobie w łeb! Może nawet to zrobię!...

To niekoniecznie jest moja historia, ale taka historia przecież też bywa prawdziwa!...

Przy całym szacunku dla niektórych pogladów tu wygłaszanych oraz nienagannych postaw moralnych niektórych forumowiczów,... przy nieco mniejszym szacunku do wywodów zbyt naukowych oraz do stosowania zbyt trudnych, jak na takie forum, słów!... ja mówię: kochanka to grzech!... Ale może jednak warto zastanowić się, co wielu ludzi do takiego grzechu doprowadza!
A może czasem ofiara też nie jest bez winy?...

Nikaa - Nie Mar 14, 2010 12:49

:) ja uwazam ze to grzech.. Ale nie raz taki slodki ze nie mozna sie jemu oprzec :)
trunks - Nie Mar 14, 2010 23:01

Nikaa, piszesz to z autopsji ? ;)
marek11 - Pon Mar 15, 2010 19:33

Witam ponownie moich ulubionych adwersarzy.
Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się nad tym co piszę, jak piszę i sam już nie wiem co myśleć –
>czy ja piszę niewyraźnie ?
>czy piszę tak enigmatycznie, że trudno mnie zrozumieć ?
>czy użycie w zdaniu przenośni uniemożliwia odgadnięcie treści intencji ?
>czy sarkazm tak trudny jest do odczytania ?
>czy podane przykłady nie przystają do tekstu ?

Oscarowi Wilde mówi, że sarkazm to najniższa forma dowcipu, za to najwyższa forma inteligencji – jak widzę nie przez każdego przyswajalna .

Zastanawia mnie też na ile ważne i niezbędne np. dla czytelnika lub dyskutanta jest ścisłe określenie zakresu moralności i wartości etycznych autora artykułu; czy będąc heretykiem, ateistą, wysłannikiem diabła lub innym nawiedzonym pismakiem – nie będę godzien dyskusji gdy mój system wartości okaże się nie do zaakceptowania ? Najpierw więc trzeba zweryfikować zasady moralne gościa i określając jaki to on jest BE skoro takie bezeceństwa wypisuje. Moim zdaniem idiotyczne.

To tak jakby np. lesbijka napisał arcydzieło uznane na całym świecie, a ja odrzucam je, bo mam uprzedzenia do jej poprawności moralno – etycznej. Tak właśnie wyglądają te próby dociekania mojej kondycji moralnej, osobowości, co uważam za parainodalne.

Dlatego nie będę komentował tego, o czym inni wiedzą najlepiej – np. na mój temat.

No a teraz możemy powrócić do tekstu.

Lama 71 napisał:
„A teraz coś, co szczególnie mi się spodobało, w tym sensie, że daje jednak co nieco do myślenia, na Twoją właśnie marku11 osobę, osobowość.
Oczywiście, w pewnym sensie nie da się zaprzeczyć wielce słusznemu stwierdzeniu, że: marek11 napisał/a:
-Tak więc aby mówić o śmierci trzeba jej doznać;
-Aby mówić o gwałcie, trzeba by być zgwałconym;
-O zdradzie, trzeba być zdradzonym; itd., itd.
bo wtedy „ dobrze warunkuję się na dane pojęcie” >>>>>> Paranoja.
Jasne, głębokie, bardzo słuszne i fajne przemyślenie. Szczególnie na pewnym poziomie.”

Czy nie jest to zabawa w cenzora na własne potrzeby ? Gdzie podziało się w cytacie tak ważne i zmieniające sens dalszych zdań : „Gdyby tak poważnie i dosłownie potraktować np. to zdanie : itd.”
Rzeczywiście wysoki poziom głębokiej i wnikliwej interpretacji tekstu.

Lama 71 napisał:
„A zdrada, no temat owego postu. Popatrz na nią, z punktu widzenia wypowiedzi nas dwóch tylko. Ty ze swoimi cytatami, ja z moimi doświadczeniami”

Cóż mogę powiedzieć, każdy ma jakieś swoje przeżycia traumatyczne, odciskające się na późniejszym osądzie tego czy też innego zagadnienia, co oczywiście nigdy nie da nam odpowiedzi czy taki osąd jest najtrafniejszy w danej sytuacji. A może jest wręcz wypaczony przez sytuację, przeżycia, (tak też może być).

Lama 71 napisał:
„A jeszcze jedno mi się nasunęło, w tym temacie. Jak myślisz - czy zrobienie z kobiety kochanki nie ma żadnego wpływu na jej dalsze życie? Jeśli przekonasz ją, że to jednak takie fajne, i w sumie nic wielkiego?”

Przeszedłeś samego siebie (Lama71). Rzeczywiście, „zrobienie z kobiety kochanki” bez jej zgody to trauma gwałtu – za jej zgodą to zapewne trauma wpływu na jej życie - jakiego wpływu? Zapewne dopiszesz. A jak myślę?; myślę że do przekonania potrzebny jest potężny argument – i proszę tu bez podtekstów.

Lama 71 napisał:
„Katolik, to człowiek, który żyje zgodnie z doktryną katolicką.
żadnego rozgrzeszenia NIE dostaje. To jedynie samo usprawiedliwianie siebie A wiesz czemu? Bo jest coś takiego, jak warunki dobrej spowiedzi.....
To kompletne pomieszanie pojęć. Nie przeczę jednak, że przez wielu kultywowane. Ale ma to tyle wspólnego z katolicką wiarą, co te 90% katolików o których piszesz. Ludzi ochrzczonych - zgadzam się, ale nie katolików......”

Biorąc pod uwagę doktrynę katolicką według której żyją katolicy to nie rozumiem skąd nasz kościół bierze takie dane statystyczne, bo żyjąc według tych zasad to nie wielu katolików w Polsce mamy moim zdaniem. Zakłamanie i fałsz.

Trochę statystyki (TNS OBOP):
Do zdrady w Polsce przyznaje się 16 procent kobiet i 28 procent mężczyzn.(ciekawe jakich argumentów użyło te 16 % kobiet, zapewne kobiecych) Z badań wynika, że najwięcej zdrad przypada zawsze na okres urlopowy. Ulubione miejsce miłosnych przygód to zdaniem respondentów nadmorska plaża, później samochód i miejski park. 15 procent mężczyzn i co dziesiąta kobieta przyznaje się do romansu w pracy. Najczęściej zdradzają młode mężatki i mężczyźni w wieku od 40 do 50 lat. Przeważnie są to mieszkańcy dużych miast, powyżej 500 tysięcy mieszkańców. W większości ankietowani przyznają się do jednorazowych kontaktów, ale jak przestrzega autor badań, nawet taki kontakt seksualny z innym partnerem jest zagrożeniem dla trwałości stałego związku. Myślę, że ten odsetek jest wyższy, a część osób po prostu do zdrady się nie przyznaje. Niewiele ponad 6 procent Polaków deklaruje, że korzystało z usług agencji towarzyskiej.
Ciekawe, prawie 30%!, jakże zakłamani jesteśmy!, no i tyle „zrobionych kobiet na kochanki”!, z, jak to określiłeś: „ z wpływem na życie”!... nie wiem jeszcze jakim.
Mogłoby się wydawać, że skoro zdrada tak destrukcyjnie wpływa na małżeństwo, to jest ona zjawiskiem dość rzadkim. Niestety z badań na świecie wynika, iż 30 do 60% żonatych mężczyzn jest niewiernych, zaś 20 do 50% kobiet zdradza swojego męża. Prawdopodobieństwo, że przynajmniej jeden z partnerów miał romans, jest raczej wysokie i wynosi od 40 do 76% w zależności od badanej próby. To mężczyźni częściej romansują, jednak zdrady te nie wiążą się z zaangażowaniem emocjonalnym. Ich pozamałżeńskie relacje są z reguły płytkie i oparte jedynie na seksie. Kobiety wykazują większą skłonność do wybaczania "skoków w bok" swojemu partnerowi. Jednak kiedy to one wpadają w ramiona innego mężczyzny, często się angażują w relację i decydują na rozwód.

Badania na Śląsku - Akademia Medyczna w Katowicach
Nagminnie zdradzają swoich partnerów, wcześnie zaczynają i eksperymentują w łóżku – takie świadectwo wystawili Ślązakom badacze z Akademii Medycznej w Katowicach.
Ślązakom trudno zaufać w miłości. Aż 58 proc. badanych mężczyzn przyznaje się do zdrady. Westalkami domowego ogniska nie są też Ślązaczki: aż 46 proc. przyznaje się, że zdradza partnerów. Tymczasem ogólnopolska „średnia zdrady” jest kilkakrotnie niższa u badanych Polaków. – Najwyraźniej Ślązacy chcą być macho i dlatego z taką brutalną szczerością, a może i fantazją mówią o swoich zdradach małżeńskich – komentuje socjolog prof. Jacek Wódz. Wyniki badań trójki naukowców Śląskiej Akademii Medycznej, którzy przygotowali opracowanie na temat zachowań seksualnych mieszkańców regionu przynoszą też inne rewelacje.
Statystyczny wiek inicjacji seksualnej na Górnym Śląsku to 14 lat w przypadku chłopców i 16 - dziewcząt. Tymczasem przeciętny Polak przeżywa swój pierwszy raz w wieku 18 lat. Młodzi Ślązacy zawsze chętnie wchodzili w świat erotyki dosyć wcześnie.
Raport przeczy też stereotypowi, że Śląsk jest twierdzą tradycjonalizmu – mieszkańcy tego regionu wcale nie boją się nowości w łóżku. Eksperymentują, śmiało zaglądają do seks shopów. Podnieca ich seks w łazience (40 proc. kobiet i 28 proc. mężczyzn), samochodzie (50 proc. mężczyzn i 43 proc. kobiet), a w szkole i pracy kocha się blisko jedna piąta Ślązaków. Tu też mieszkańcy regionu różnią się od średniej krajowej – do miłosnych igraszek w szkole i pracy przyznaje się odpowiednio 8 i 13 proc. Polaków. - Wygląda na to, że purytańska i konserwatywna śląska sypialnia staje się miejscem fantazyjnych uciech - mówi dr Krzysztof Nowosielski, współautor raportu. Ale wyniki badań naukowców idą jeszcze dalej: Śląsk jest polską stolicą seksu grupowego – aż 46 proc. mężczyzn i 17 proc. kobiet przyznaje, że ma za sobą takie doświadczenie, a polska średnia to niecałe 10 procent.
Przeciętny Ślązak przyznaje się do zaledwie 51 stosunków seksualnych w roku i jest pod tym względem dwa razy mnie aktywny niż statystyczny Polak. Młodzi Ślązacy kochają się więc rzadko. Ale za to pikantnie.
Ogólnopolskie dane pochodzą z raportu firmy Durex, przygotowali badacze ze Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, na grupie Ślązaków w wieku od 16 do 35 lat.

Może te dane nie są argumentem na nasz stosunek do etyki katolickiej wg której powinniśmy postępować, a przynajmniej ci wierzący, ale daje do myślenia – jesteśmy mniej lub bardziej zakłamani w tym co mówimy a tym co robimy czasem.

ciąg dalszy nastąpi niebawem

trunks - Pon Mar 15, 2010 23:24

normalnie sodomia i gomoria...gdzie ja mieszkam :P
look - Wto Mar 16, 2010 08:35

Debonair napisał/a:
Z pewnością łatwiej zauważyć, że coś jest nie tak, jeżeli masz faceta w miarę otwartego.

Mój były maż fantazjował czasami otwarcie, droczył się ze mną... prawdopodobnie był zadowolony, że skutkowało to moim pokazem emocji, uczuć i lekkiej zazdrości.

Jak zaczął zdradzać, stał się mocno zamknięty, więc szybko zorientowałam się o co chodzi.

Jak to mawiają... pies, który dużo szczeka, nie ugryzie... choć pewno są wyjątki :)



Chyba masz rację mężczyzna nie umie ukrywać takich rzeczy;)

marku....jestem indywidualistką,sama decyduję....o badaniach naukowców mogę poczytać....ale rzeczywiście zabawny jest ten nasz katolicki kraj;)

Nikaa - Sro Mar 17, 2010 07:46

Trunks.. czy trzeba pisac z autopsji.. zeby miec zdanie na ten temat?
Przeciez kazdy ma zadanie na jakis temat.. np. eutanazji.. ale czy to znaczy ze z autopsji?

trunks - Czw Mar 18, 2010 23:37

bo napisałaś to w taki sposób...
Yeti - Pią Mar 19, 2010 20:08

Cytat:
Katolik, to człowiek, który żyje zgodnie z doktryną katolicką.
A kierowca, to człowiek, który jeździ zgodnie z Kodeksem Drogowym?...
...to kogo ja widuję na drogach? :niepewny:

Cytat:
...a w szkole i pracy kocha się blisko jedna piąta Ślązaków
To, poza górnikami i hutnikami (bo tam ciężko) już chyba wszyscy?... :hyhy: ...wszyscy, którzy jeszcze mogą! :rotfl:

Cytat:
Śląsk jest polską stolicą seksu grupowego – aż 46 proc. mężczyzn...
to jednak muszą być górnicy!... :/ Wiem jak wyglądają te kopalniane łaźnie po szychcie! :zawstydzony:

Cytat:
Ślązakom trudno zaufać w miłości. Aż 58 proc. badanych mężczyzn przyznaje się do zdrady. (...) Raport przeczy też stereotypowi, że Śląsk jest twierdzą tradycjonalizmu...
Autorzy badań prawdopodobnie nie dostrzegają różnicy pomiędzy określeniem "Ślązak", a określeniem "mieszkaniec Śląska",... statystycznie rzec biorąc! :/ W takim "misz-maszu" trudno o jakiekolwiek stereotypy! :]
look - Pią Mar 19, 2010 20:46

Ale omijacie temat;)a najdalej założyciel tematu :looka:
Yeti - Sob Mar 20, 2010 08:30

look napisał/a:
Ale omijacie temat...


...bo to krótki temat! ;)
Wystarcza "Tak" lub "Nie"!
Dopiero dyskusje okołotematowe mogą go rozszerzyć! :/

...bo to dziwny temat! ;)
dla jednych zbyt prosty!
a dla innych zbyt skomplikowany! ;)
a większość tych, którzy mieliby tu coś do powiedzenia, wie że lepiej głosu nie zabierać! :/

...bo to "powtórka z rozrywki"! ;)
Na tym forum istnieje już co najmniej jeden temat bardzo podobny, tzn. o zdradzie! :/

...bo to śmieszny temat! ;)
Dla jednych kochanka, to tyle co gumowa lala z sex-shopu, albo alternatywa dla masturbacji... bo żonę zbyt często głowa boli!
Dla drugich kochanka, to... powiew wiosny w sercu, to prawdziwe uczucie co się nie w porę przytrafiło...
A ci trzeci wszystko do jednego wora wkładają i krzyczą: "Ukamieniować!" :/

...bo to temat nazbyt medialny, a jednocześnie nazbyt intymny ;)
Jedni sądzą, że nie wypada się przyznać do swoich doświadczeń!
Drudzy sądzą, że nie wypada sie przyznać, że się takich doświadczeń nie ma!
A jeszcze inni sądzą tych, co się odezwać ośmielili! :/

...bo to typowy temat forumowy, typu "prowokacja"! (w przeciwieństwie do tematów typu "przepis na sałatkę") ;)
Rzekoma dyskusja odbywa się wtedy, gdy ktoś "nadstawi policzek". Są tacy, co tylko czekają, żeby mu dokopać!... Jak tego nie ma, to nudą zaczyna powiewać!... Co najwyżej od czasu do czasu ktoś wrzuci post nie wnoszący niczego albo chociaż odrobinę humoru! Można też przy okazji wtrącić jakieś oszczerstwo - w zależności od poglądów - na komuchów, na katolików,... albo na rudych! :/

Szamanka - Sob Mar 20, 2010 08:38

:D :D :D :D

Uwielbiam tego Pana u gory :D :D :D

zostane Twoja kochanka :hyhy: :hyhy: :hyhy:

Pyza - Sob Mar 20, 2010 17:14

ja tez go uwielbiam :D , też chce być jego kochanką ;) ...ale chce mieć wyłączność!!! :hyhy: :P
Noemi - Sob Mar 20, 2010 22:37

Yeti, :) super :) - za odebranie innych wypowiedzi forumowiczów :) i odpowiedz z takim humorem ;) :P
Ilonka - Nie Mar 21, 2010 09:41

Yeti, brawo, trafnie ujales temat i zgadzam sie z tym, co napisales. :super:
Szamanka - Nie Mar 21, 2010 12:49

Yeti ciezki wybor....ktora pierwsza :D :D
Yeti - Pon Mar 22, 2010 00:27

Ale żeście narozrabiały, drogie Forumki! :zakrecony:

...i już mi uderza "woda sodowa"!
Śni mi się Forumek pełna alkowa.
Lecz, że się nie wymydlę, ani się nie sfilcuję,
to wyłączności tu nie obiecuję!
Od dziś nazywam się... Casanova! :P

Pyza - Pon Mar 22, 2010 10:40

Casanova? :( to ja rezygnuje...nie lubie tloku :P :hyhy:
kisia - Pon Mar 22, 2010 12:02

Yeti, to może Ci nicka zmienić ? :P
Yeti - Pon Mar 22, 2010 13:37

Pyza napisał/a:
o ja rezygnuje...nie lubie tloku

Hmmm!....Zaraz!... Ale...
tłoku nie będzie wcale!
Przecież nie było mowy
...o seksie grupowym! :P

kisia napisał/a:
to może Ci nicka zmienić

Gdy zmieniać trzeba by raczej
na... "Casanova-inaczej",
to lepiej nie róbmy tego!...
A przecież mam nicka fajnego! :hyhy:

look - Wto Mar 23, 2010 10:35

Mnie też się podoba zacieśnienie tematu;)
marek11 - Sro Mar 24, 2010 20:42

Witam wszystkich :)
Podoba mi się Yeti ze swym humorkiem. Gdybym nie był facetem także chciałbym być jego kochanką. ;)
A tak nawiasem mówiąc rozgryzłeś temat prawie na wylot - Twoje słowa są jak wyrocznia - nic dodać nic ująć. Prosto, zwięźle i na temat - gratuluję :ok:
------------------------
Muszę teraz pomyśleć nad nowym tematem :zalamany:

plusz0wy - Sro Mar 24, 2010 21:31

marek11 napisał/a:
Gdybym nie był facetem także chciałbym być jego kochanką. ;)


A co mi tam, ja też się przyłączam do kolejki :rotfl:

Pyza - Czw Mar 25, 2010 12:43

...sodoma i gomora, ale sie porobiło :hyhy:
kisia - Czw Mar 25, 2010 16:39

no dobra wyznania padły, to może teraz powrócicie do tematu ? :D
Yeti - Czw Mar 25, 2010 17:36

kisia napisał/a:
...to może teraz powrócicie do tematu?


No właśnie!... Wracajmy do tematu, bo jeszcze będzie na mnie, że go położyłem!...
A przecież nie chciałem!

Tylko jak wrócić do tego tematu? :niepewny:

Może jakieś pytania pomocnicze w kosmos rzucić?...
Czy kochanka to grzech? - to już było!...
A czy kochanek, to grzech?... Czy taki sam?... :oczami:
A jeśli jeden z nich jest stanu wolnego, a drugi nie, to - czy grzeszą oboje tak samo?... :orany:
A czy dwóch kochanków na raz, to podwójny grzech?... ;) czy dodatkowo jest to grzechem wobec mało obrotnej koleżanki, która nie ma ani jednego?... :zdziwko:
...itd. ...itp. ...itd!

trunks - Czw Mar 25, 2010 22:55

Cytat:
A czy kochanek, to grzech?... Czy taki sam?...

tak
Cytat:
A jeśli jeden z nich jest stanu wolnego, a drugi nie, to - czy grzeszą oboje tak samo?.

tak
Yeti napisał/a:
A czy dwóch kochanków na raz, to podwójny grzech?

nie sądze
Yeti napisał/a:
czy dodatkowo jest to grzechem wobec mało obrotnej koleżanki, która nie ma ani jednego?

nie, ale jest to nietaktem wobec niej :)

Arex30 - Pią Mar 26, 2010 11:33

Jeśli rozpatrywać temat pod kątem grzechu to jest to równoznaczne ze rozpatruje się to z punktu dogmatów wiary.
Proponuje inaczej. Czy kochanek/kochanka to cos złego? ( bez zagłębiania się wiarę ).
Czy z kochankiem/kochanką się uprawia sex ?
I kto to jest kochanek/kochanka ?
Po co komu kochanek/kochanka ?
Co z kochankiem/kochanką wyimaginowaną ?

Yeti - Sob Mar 27, 2010 12:44

Arex30 napisał/a:
Jeśli rozpatrywać temat pod kątem grzechu to jest to równoznaczne ze rozpatruje się to z punktu dogmatów wiary.
Proponuje inaczej. Czy kochanek/kochanka to cos złego? ( bez zagłębiania się wiarę ).
Jeśli mamy być poważni, to trzeba postawić znak równości:
grzech = zło

A ta dyskusja raczej nie ma związku z dogmatami wiary! :)

look - Sob Mar 27, 2010 15:52

Yeti coraz lepiej;)
Czy kochanek/kochanka znaczy tylko seks czy uczucie?Grzech zdradzić z seksem czy samym uczuciem
Mówią że gorsza jest zdrada uczucia?
Tylko nie pytajcie co ja o tym sądzę;)

Arex30 - Sob Mar 27, 2010 16:00

Yeti, tak
Yeti napisał/a:
grzech = zło
dla osoby wierzącej dla agnostyka nie istnieje pojecie grzech.
look napisał/a:
tylko seks czy uczucie?
w temacie zdrada była już kiedyś dyskusja o tym. Zdrada fizyczna ( sex bez uczucia ) czy psychiczna ( prawie nie do udowodnienia )
look napisał/a:
Tylko nie pytajcie co ja o tym sądzę;)

A my prosimy.

Yeti - Wto Mar 30, 2010 17:55

look napisał/a:
Czy kochanek/kochanka znaczy tylko seks czy uczucie?Grzech zdradzić z seksem czy samym uczuciem

Seks bez uczucia...
Uczucie bez seksu...
Ale i uczucie wraz z seksem...
W każdej z tych opcji można używać określeń kochanek/kochanka!
...a znam takich, co czują się zdradzeni nawet wtedy, gdy ten "niewierny" ani seksu, ani uczucia nikomu na boku nie rozdawał! ;)

A co z tego jest gorsze?...
Jak mnie ząb bolał, to wtedy dla mnie był to ten najgorszy ból! ;)

Arex30 napisał/a:
Jeśli rozpatrywać temat pod kątem grzechu to jest to równoznaczne ze rozpatruje się to z punktu dogmatów wiary.
(...)
dla osoby wierzącej dla agnostyka nie istnieje pojecie grzech.

A czy jak śpiewali: "Osiemnaście mieć lat, to nie grzech!", to była piosenka religijna?...

Ja poprzednio zaznaczyłem: "Jeśli mamy być poważni..."
Otóż nie, Arex30, ta piosenka nie była religijną, podobnie jak religijnym nie jest sens pytania postawionego w tym temacie! :)
...bo można było zaśpiewać: "Nic w tym złego, że się ma osiemnaście lat!" i byłoby to to samo! :)

Powtórzę jeszcze raz! Jeśli mamy być poważni!...
Nie sugerujmy nikomu, ze mówiąc "grzech" mamy na mysli coś nieokreślonego, ale co ksiądz mówi, ze się o to na nas Bozia pogniewa! Bo raczej chodzi tu o coś, czym wyrządzamy komuś krzywdę, albo chociażby sprowadzamy na niego ryzyko tej krzywdy!
(podobnie jak brawurowa bezmyślna jazda samochodem jest złem, niezależnie od tego, czy zakończy się wypadkiem).

Arex30 - Wto Mar 30, 2010 21:47

postawmy znak = pomiędzy stwierdzeniem GRZECH i Z?O to wtedy ma to sens.
Ponieważ jesteśmy w większości wychowywani w styczności z religią słowo "grzech" oznacza coś złego. I tu się zgadzamy Yeti. Pytanie tylko jak bardzo mamy "elastyczne sumienie" by określać co jest dobre i co złe. Każdy ocenia wedle siebie.
Yeti napisał/a:
brawurowa bezmyślna jazda samochodem jest złem, niezależnie od tego, czy zakończy się wypadkiem
to w rozumieniu osoby wierzącej jest grzech.
plusz0wy - Sro Mar 31, 2010 00:14

Arex30, jeśli stawiasz znak = przy grzech i zło to brawurowa jazda samochodem na pewno pod to podchodzi. Wszystko co stwarza jakieś zagrożenie dla osób postronnych lub może je skrzywdzić w jakikolwiek sposób chyba można zaliczyć jako złe lub niemoralne. A co do grzechu to jest to ciężka sprawa ;) Jeśli chodzi o religię to można by się kierować 10 przykazaniami lub 5 kościelnymi czy tym podobnymi sprawami. Ale jak napisałem wcześniej, co może kogoś skrzywdzić chyba jest złe z punktu widzenia kościoła i powinno też być złe z punktu widzenia każdego szanującego się człowieka.... A czy tego przestrzegamy i jak to odbieramy to już zależy od nas...
look - Sro Mar 31, 2010 09:54

Tak sobie rozmawiacie o grzechu=zło. A to temat kochanka/kochanki....też się zgadzam że może pod grzech podpadać zrobienie komuś krzywdy.Ale kochanek/kochanka....hmmmm a jak to przyjemność bez robienia komuś krzywdy.hahahahahahah;)
Chyba tak się wstydziałam tego napisać;)że wyszło nie stylistycznie,nie będę poprawiać.

Yeti - Czw Kwi 01, 2010 16:47

look, z taką kochanką zetkniesz się na spotkaniu forumowym u połowy forumowiczów!.. Pozostali, to mańkuci! :P (przepraszam!)

...a teraz trochę poważniej!

look napisał/a:
Ale kochanek/kochanka....hmmmm a jak to przyjemność bez robienia komuś krzywdy. ?

Pozornie przypadek rzadki, ale...

Załóżmy, że jakaś panna/wdowa/rozwódka nawiąże romans z... rogaczem, którego los od dawna już nie obchodzi jego małżonki... Bywają i takie przypadki!... Jest kochanka, jest kochanek, może być też wiele przyjemności (wcale nie mam tu na myśli wyłącznie doznań cielesnych). Czy komuś dzieje sie krzywda?... Nawet jeśli, to może nie aż taka wielka!... Nawet jeśli, to może zasłużona!...

Pozostaje jeszcze filozoficzne pytania, czy łamanie zasad moralnych, samo w sobie, jest złem! (???)

look - Czw Kwi 01, 2010 20:51

To tylko teoretyzowanie;)a w życiu takie dylematy ma chyba nie tak dużo osób.Mojej znajomej z kanady syn przyjechał do Polski i był przerażony że każdy prawie ma tą drugą...popatrzcie jak polska idzie "do przodu" nie patrząc że dzwon kościelny bije:)
marek11 - Pią Kwi 02, 2010 21:10

Witam na forum.

Odniosę się w pierwszej kolejności do „grzechu”, może dlatego że zgadzam się z Wami że w rozumieniu potocznym grzechem nazwiemy wszystko co będzie moralnie naganne i szkodzące innym, a co za tym idzie; będzie obciążać nasze sumienie winą za ten czyn w małym czy też dużym stopniu.

Co to ta: „moralność naganna”. I tu możemy się sprzeczać w nieskończoność. Moralność – jej zakres, w jakim systemie wartości, w jakiej kulturze, u jak rozwiniętego człowieka, w jakim systemie wiary itd., itd. Myślę więc że potoczne znaczenie tego słowa będzie wystarczające, choć zapewne nie zawsze. Trudno też odnieść się do stopnia moralności, jej zakresu. Każdy ma to inaczej. Więcej lub mniej, ale chyba zawsze jakieś małe ziarenko po czaszce hula – czasem wali jak kowal młotem w kowadło; a czasem piórkiem po plecach łechcze.

LOOK: „To tylko teoretyzowanie a w życiu takie dylematy ma chyba nie tak dużo osób” – to jest właśnie jedna (jedna z wieleu), ze słusznych kwintesencji tematu.

Wracając do tych nieszczęsnych lub szczęśliwych kochanków; jak kto woli – trochę poteoretyzujmy : para młoda ślubując miłość, wierność i uczciwość małżeńską jest przekonana o wieczności tych słów; dlaczego więc w pewnym momencie słowa te stają się bez znaczenia? Jest zdrada. Z kochanych i kochających stają się kochankami.

Podobno jest sześć głównych czynników prowadzących do zdrady:
- Pierwszy z nich : "legalność". Legalność polegała tu na wrażeniu, że ma się prawo do zdrady; gdy np. brak jest przyszłości dla związku, lub brakuje im zaangażowania partnera bądź czują się przez niego oszukiwani.
- Drugim: „ pożądanie”. No .... wiadomo, nie zawsze można się oprzeć. Tu wrażenia są inne np. atrakcyjność innej osoby albo po prostu bo nadarza się taka okazja.
- Trzeci: określany jako "normalizacja". Wyjaśniając tę zdradę mówi się, że była ona czymś naturalnym, modnym lub typowym w środowisku.
- Czwarty: „seksualność”. Czyli niezadowolenie z życia seksualnego w związku, jego braku bądź ograniczenia partnera w kwestii pewnych zachowań seksualnych.
- Piąty: „pochodzenie społeczne”. Tutaj wskazuje się na wczesne zamążpójście, wychowanie w konserwatywnej rodzinie bądź zbyt małą liczbę relacji emocjonalnych.
- Szósty: „poszukiwanie wrażeń”. Chęć zdobycia nowych doświadczeń, poszukiwaniu rozrywki, emocji czy też inaczej ucieczka od monotonii w aktualnym związku.

Żyjemy w czasach, kiedy wiele wartości utraciło swoje znaczenie. Wybieramy to, co wygodne i przyjemne. Dlaczego mamy się ograniczać i odmawiać sobie realizacji seksualnych pragnień, skoro nic poza głęboko schowanymi zasadami moralnymi nie stoi nam na drodze? "Ile razy trzeba zdradzić, by dojrzeć smak wierności" - powiedział poeta. Pewnie dla niektórych nie istnieją granice, jednak za każdym razem warto zastanowić się, czy kiedyś takie postępowanie nie obróci się przeciwko nam i czy to my nie staniemy się ofiarami niewiernego partnera? Warto doceniać wierność, choć ten moralnie zakazany owoc tak bardzo smakuje .

Ciekawy paradoks, iż kiedy my zdradzamy, znajdujemy wiele wyjaśnień, aby nie czuć się winnymi. Zaś w sytuacji, gdy sami padamy ofiarą niewiernego partnera, czujemy się oszukani i nie potrafimy zrozumieć, dlaczego to się stało. Macie rację – zdrada nie jedno ma imię.

Ale, jak to już ktoś tu wspomniał, - jak się okazuje zdrada nie zawsze oznacza koniec historii.
Każdy popełnia błędy.
W końcu jesteśmy tylko ludźmi, istotami absolutnie niedoskonałymi w swej doskonałości. Człowiek to stworzenie stadne i nie jest przystosowany by żyć w pojedynkę, a więź jaka się tworzy między partnerami nie zawsze jest wystarczającą motywacją do tego by ten związek utrzymać. W każdej, nawet najlepszej relacji pojawiają się trudności, ale to jak je pokonamy zależy od nas samych – i tu znowu trzeba dodać - odpowiedzialność.

Tylko gdzie jej szukać gdy całym jestestwem zakochujemy się bez pamięci zatracając racjonalne spojrzenie na całą sytuację.

Kochanka, kochanek >>> czy to grzech ?Tak więc i zdrada >>> czy to grzech ?
A bezgraniczna miłość >>> czy to grzech?

Wszystko zależy od nas samych i naszego sumienia jak zinterpretujemy, postąpimy, jak będziemy oceniać innych, jak stłamsimy swoje uczucia, jak i czy skrzywdzimy kogoś. Wszystko to było, jest i będzie domeną człowieka wbrew nakazom, zakazom, potępieniem, czy też nauce jakiejkolwiek religii.

look - Wto Kwi 06, 2010 11:27

jakbyśmy tak miłość oceniali pod względem grzechu to jeszcze trudniej by o nią było niż mówią i piszą;)
alenda - Czw Maj 13, 2010 21:55

look napisał/a:

Ale mam do was dziewczyny pytanie...;)czy lepiej jest mieć takiego męża/faceta co mówi o swoich fantazjach głośno i można go bacznie obserwować;)? czy takiego co marzy w ciszy...:)?


Pewnie, że lepiej jak mówi głośno :)

Kochanek - czy to grzech? :>

Major - Pon Maj 17, 2010 23:37

Zdaje mi sie ze zdrada to grzech, ale posiadanie kochanki/a chyba nie jest grzechem w momencie kiedy druga polowka wie to od nas :) i sie na to zgadza. Tyle ze malo, ktora pewnie by sie na to zgodzila...
Nikaa - Pon Maj 17, 2010 23:39

Major, sa ludzie ktorzy zyja w otwartych zwiazkach.. i wiedza o kochance swoich partnerow.. i zgadzaja sie na to bo wiedza ze ich druga polowe to uszczesliwia..
Major - Wto Maj 18, 2010 00:03

Nikaa, ale czy nie jest to smutne, ze do uszczesliwiania wspolnego zwiazku, potrzebuja innych?
Ja tego nie potepiam, nie neguje, bo nie wiem czy moze w przyszlosci nie znajde sie w podobnej sytuacji, ale zdaje mi sie ze to troche nieszczesliwa forma.

Nikaa - Wto Maj 18, 2010 00:13

Major, tez tak sadze.. ze jest to strasznie nieszczesliwe.. i nie wierze w to zeby nie bylo tu osoby poszkodowanej..
Nie wierze w to ze jedna ze stron nie cierpi.. :/ ale znam taka sytulacje.. Ona moze sypiac z kim chce on tez.. Tylko ze On tego nie robi a ona i owszem.. na prawo i lewo.. ale dla innych ludzi sa szczesliwa rodzina z dzieckiem.. Niby nie maja do siebie zalu.. a wlasnie to czyni ich szczesliwszymi.. tylko jakos ja tego nie czuje..

alenda - Wto Maj 18, 2010 09:59

Nikaa ja też tego nie czuję. Znam podobną sytuację, tyle, ze tam mąz udaje, że o niczym nie wie. Dla dobra rodziny itd...

Są też małżeństwa żyjące jak para znajomych, mają wspólny dom, czasem interesy, często dziecko, mieskzjaą razem, nawet zdarza im się zjesć razem obiad, ale nie sypiaja ze sobą, nie okazują sobie uczuć itd. I co wtedy? Czy wtedy zdrada nie wyglada inaczej? Czy to nadal jest zdrada, skoro tak na prawdę się nie zdradza bo się nie kocha?

look - Wto Maj 18, 2010 20:19

alenda napisał/a:
Nikaa ja też tego nie czuję. Znam podobną sytuację, tyle, ze tam mąz udaje, że o niczym nie wie. Dla dobra rodziny itd...

Są też małżeństwa żyjące jak para znajomych, mają wspólny dom, czasem interesy, często dziecko, mieskzjaą razem, nawet zdarza im się zjesć razem obiad, ale nie sypiaja ze sobą, nie okazują sobie uczuć itd. I co wtedy? Czy wtedy zdrada nie wyglada inaczej? Czy to nadal jest zdrada, skoro tak na prawdę się nie zdradza bo się nie kocha?



No właśnie słuszna uwaga czy zdrada bo się nie kocha czy zdrada bo świadectwo formalne leży w szufladzie?

kajusiaw - Wto Cze 01, 2010 09:16

Jak mężczyźni biorą sobie kochanki to można o tym pomyśleć, że ze swoimi żonami nie mają udanego życia seksualnego, bo w jaki inny sposób można to rozumieć?

Gdybym się znalazła w takiej sytuacji to tą drugą kobietę chybabym jej oczy wydrapała hihi

espi - Wto Cze 01, 2010 09:28

Byłam/jestem po obu stronach tej barykady i powiem tak: NIGDY wina nie leży tylko po jednej stronie. Tylko najczęściej wolimy tego nie widzieć i jak przyjdzie co do czego wytaczamy działa bo ty nigdy i bo ty zawsze. Nie patrzymy na to co ja...
A w temacie uważam że kochanka/kochanek to pierwszy krok do rozwodu. Jak ludzie nie chcą już być razem to powinni się rozstać, a kochanka/kochanek może utwierdzić w przekonaniu o dobrej decyzji lub wręcz przeciwnie, pomóc otworzyć oczy i opamiętać się.

Lama71 - Wto Cze 01, 2010 11:11

espi napisał/a:
NIGDY wina nie leży tylko po jednej stronie.

i tu się z Tobą nie zgodzę. Czasem jednak leży wyłącznie po jednej stronie.

espi - Wto Cze 01, 2010 11:48

Za słaba jestem językowo żeby ściśle wyrazić co myślę na ten temat, ale wiem że związki międzyludzkie to skomplikowane draństwo jest :|
Karlus - Wto Cze 01, 2010 14:59

kajusiaw napisał/a:
Jak mężczyźni biorą sobie kochanki to można o tym pomyśleć, że ze swoimi żonami nie mają udanego życia seksualnego, bo w jaki inny sposób można to rozumieć?

Gdybym się znalazła w takiej sytuacji to tą drugą kobietę chybabym jej oczy wydrapała hihi

A w czym ona jest winna?
Czasem ona nawet może nie wiedzieć że ''on'' ma jeszcze kogoś.

Lama71 - Sro Cze 02, 2010 00:09

espi napisał/a:
ale wiem że związki międzyludzkie to skomplikowane draństwo jest

i właśnie to chciałem powiedzieć :zalamany:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group