dupiate forum

Z życia wzięte ;) - Czy potafimy kulturalnie sie rozstawać i kończyć związki?

katarzyna35k-ce - Pią Mar 09, 2007 15:54
Temat postu: Czy potafimy kulturalnie sie rozstawać i kończyć związki?
W naszym życiu nie jednokrotnie zdarza sie ze rozstajemy sie z ukochaną osobą z takich lub innych powodów.Odchodzi od Ciebie Twoj ideał bo znalazł kogoś innego. Jak sie zachowujemy? czy rwiemy włosy z głowy i wyjemy całymi nocami ? czy potrafimy kulturalnie rozstac sie z partnerem? Ciekawa jestem Jak Wy sie rozstawaliście i zamykaliście jakis rozdział w swoim życiu>
Anula - Pią Mar 09, 2007 17:16

Lepiej nie gadac :/
Za kadym razem bylo wiele lez i nieprzespanych nocy ale kultura zachowana, nie mam wroga z zadnego z moich bylych panow, nie musimy przed soba uciekac na druga strone ulicy a to juz cos.

Piotrulek - Pią Mar 09, 2007 20:49

katarzyna35k-ce napisał/a:
Odchodzi od Ciebie Twoj ideał



Odemnie odszedl moj ideal jakieś 23 lata temu,to byla najwieksza tragedia i porażka mojego doczesnego życia,ale stało sie to z mojej winy,zaslużylem na to i to bardzo,teraz wiem,ze zle potraktowalem moj ideal,ale jak to wiekszkość facetów,szybko sie pocieszyłem...znalazlem inne pseudo ideały,panienki i nareszcie żone,myślalem,ze to tak wyglada dorosle zycie...kompletnie nie mialem racji...totalna porażka,a co z moim ideałem??mój ideal mnie nadal kochał i odnalazł mnie,wybaczył i na nowo jeszcze mocniej pokochał...czy ja nie jestem szczęśliwcem??

Dorotka - Pią Mar 09, 2007 20:56

Anula napisał/a:
nie musimy przed soba uciekac na druga strone ulicy a to juz cosa
nie "coś" tylko bardzo, bardzo dużo. Zazdroszczę Ci. Mnie się w jednym przypadku prawie udało w drugim...szkoda gadać :kwasny: uciekałabym na Kaukaz a nie na drugą stronę ulicy - żeby nie zrobić czegoś czego potem długo mogłabym żałować.
BlackOnyx - Pią Mar 09, 2007 22:39

Mialem to za soba.Nie powiem,ze jest to latwe ale mimo tego utrzymuje troszke kontkat z ta osoba.Osobiscie jednak uwazam ze po takim rozstaniu potrzeba obojgu czasu na przemyslenie czy bedziemy w stanie byc z byla partnerka,partnerem na stopie przyjacielskiej

katarzyna35k-ce napisał/a:
Jak sie zachowujemy? czy rwiemy włosy z głowy i wyjemy całymi nocami ? czy potrafimy kulturalnie rozstac sie z partnerem?
jedno z drugim nie ma nic wspolnego po takim czyms zawsze jest taka reakcja byle by to nie byla awantura i wypominanie bledow :/
Grabarz - Nie Mar 11, 2007 19:59

Hmmm no ja zostałem "porzucony" będąc w wojsku - czyli tzw.gwóźdź do trumny. Żeby to jeszcze było na zasadzie rostania, ale nie - nagle zero listów, zero smsów (czasy kiedy rozmowy były za drogie :P) no i po jakimś czasie kartka od kumpla, że to koniec (nie nie, on się nie zabrał za moją ex, po prostu mnie uświadomił, chociaż trochę za późno).
Ja się nigdy nie rostałem z kobietą w "normalny" sposób. Zawsze były jakieś dziwne akcje. Szszszsz rany mam nadzieję, że więcej mnie to nie spotka

Szamanka - Nie Mar 11, 2007 22:47

Ciezko jest sie rozstawac ( mozna powiedziec) kulturalnie.....bo przeciez zawsze jest zal, jakies pretensje do drugiej osoby i szukania winy wszedzie tylko nie u siebie samego.
Chyba wazne jest jednak to, ze gdy minie ten zly czas, mozna znow ze soba porozmawiac, podczas spotkania nie uciekac ale usiasc, spytac sie co slychac i widziec usmiech u drugiej osoby.....szkoda jednak, ze tak malo ludzi tak potrafi

Wieczorny - Wto Mar 13, 2007 20:35

da się i można.
warunek: obydwie osoby muszą tego chcieć.
czasem lepiej po prostu o tym pogadać, dojrzeć do tego.
zrobić to teraz, niż męczyć się za kilka miesięcy.
potem są kwasy, kłótnie, kłamstwa, chore sytuacje.

tak kiedyś miałem. na początku nie widywaliśmy się w ogóle, teraz jest luz.
spotykamy się czasem na piwie, chodzimy na koncerty, czasem młoda opowiada mi o swoim facecie, jaki jest, czego by chciała, a ja potrafię słuchać i zawsze coś tam jej odpowiem.

zależy mi na niej, jej zależy na mnie.
ale wiem, że nie ma opcji, żebyśmy byli kiedykolwiek razem, za duża różnica charakterów.

desperado - Wto Mar 13, 2007 22:36

Piotrulek napisał/a:
czy ja nie jestem szczęśliwcem??
jestes szczesliwcem , chcialbym spotkac taka kobiete jak Ty niz trafic 6 w duzego, wspaniala kobieta najwiekszy skarb Ty to masz szczescie. Mezczyzna bez kobiety to jak lodz na morzu bez zagli i steru.
shad_ow - Wto Kwi 10, 2007 15:59

W moim przypadku jezeli chodzi o rozstania, hmm .... Nie moge powiedziec ze nie bylo zgrzytów .... Mialam nawet przypadek gdzie udzial miala policja, bo nie szlo dojsc do normalnego konsensusu .... Policja pojechala, emocje opadly a my nadal bylismy razem tylko ze to byl juz poczatek konca .... To byl dlugi i ciekawy zwiazek. Choc dzis nie jestesmy juz razem ... Kazde z nas zastanawia sie co by bylo gdyby .... Ogolnie na dzien dzisiejszy nie utzrymujemy kontaktu .... To byla gleboka ale toksyczna milosc ....
madzix15 - Wto Kwi 10, 2007 16:46

Hm... Moi rodzice się kłócili, obwiniali się nawzajem. Nie rozstawali sie jak ludzie. Do teraz nie mogą się porozumieć, choć przeszło rok minął. Rozmawiają półsłówkami, a kiedy ich zabraknie zapada niezręczna cisza...

Było dużo placzu, krzyków i alkoholu...

Ja, rozstajac sie z moim byłym zrobiłam to prosto z mostu - zasłużył sobie po zdradzia. Jestesmy kumplami(bo to w końcu sąsiad). Tylko dlaczego znam mnóstwo ludzi, którzy nei potrafili się zachowac kulturalnie?! Ja to zrobiłam. On też. Wiedział jak sprawa wygląda i tyle...

trunks - Wto Kwi 10, 2007 20:51

madzix15 napisał/a:
Było dużo placzu, krzyków i alkoholu...

ehh ten alkohol...niejeden zwiazek zniszczyl :/ Trzeba znac umiar z piciem

Zafira - Sro Kwi 11, 2007 21:44

moje rozstanie z bylym chlopakiem mialo przebieg prawie traumatyczny. po poltora roku mieszkania razem, nagle przez przypadkowa rozmwoe na gg dowiedzialam sie, ze od 2 tyg spotyka sie z inna dziewczyna, ktora zna mnie z opowiesci jako... wspollokatorke :zdziwko: . moja reakcja byla bardzo emocjonalna ale chcialam mu dac szanse. nie chcial i wyszlo na to, ze on zrywa nas zwiazek. niestety kiedy ja zaczelam sobie ukladac zycie z kims innym (moj narzeczony :zawstydzony: ) co wlasciwie stalo sie dosc szybko, bylemu sie odwidzialo i zaczal mnie szantazowac. wymyslil np. ze rozpowie wszystkim moim znajomym, ze bylam prostytutką albo, ze mi podrzuci jakies prochy i nakabluje policji. wszystko to dlatego, ze zaczelam byc naprawde szczesliwa a jemu sie w zyciu nie uklada po tym wszystkim.

po takich przezyciach trudno uwierzyc, w dobra wole ludzi :zalamany:

trunks - Sro Kwi 11, 2007 22:17

Zafira napisał/a:
bylemu sie odwidzialo i zaczal mnie szantazowac. wymyslil np. ze rozpowie wszystkim moim znajomym, ze bylam prostytutką albo, ze mi podrzuci jakies prochy i nakabluje policji

czyli Twoj były okazał sie burakiem...aż dziw, ze przez półtora roku nie pokazał swojej prawdziwej natury...a może po prostu zakochani nie zauważają pewnych negatywnych cech w drugiej osobie :oczami:

Dorotka - Sro Kwi 11, 2007 22:36

niestety nie jemu jednemu się udało wpaść na taki idiotyczny pomysł - może zdyskredytowanie kogoś w oczach znajomych (i nieznajomych), naopowiadanie o kimś niestworzonych historii to dla kogoś, kto został za przeproszeniem kopnięty w d... forma rewanżu albo jakiegoś idiotycznego zadośćuczynienia albo wybielenia siebie samego w oczach innych :kwasny:

i racja - ktoś taki jest prawdziwym burakiem

kobi - Czw Kwi 12, 2007 07:38

Hmmm... popieram trunks, chociaż czasami widać pewne problemy drugiej osoby, ale i tak się w to nie wierzy. Czasami ktoś kto ma problemy sam ze sobą, potrafi wszystko obrócić przeciwko drugiej osobie, zwalić całą winę, byleby nie wyszły te jego własne problemy, wady. Nawet jeśli jest pełno świadków różnych sytuacji, nawet jeśli osoby z zewnątrz widziały "chorą sytuację" w jakimś związku, to i tak ten ktoś będzie szedł w zaparte i zarzucając drugiej osobie dyskredytowanie i kłamstwa sam będzie obrabiał komuś tyłek. A nie może po prostu się zamknąć i żyć własnym nowym "szczęśliwym" życiem? Może to radosne próbować kogoś zniszczyć? No tak, żeby tylko prawda nie wyszła na jaw to trzeba drugą osobę ukazać w jak najgorszym świetle.
Zafira napisał/a:
niestety kiedy ja zaczelam sobie ukladac zycie z kims innym (moj narzeczony :zawstydzony: ) co wlasciwie stalo sie dosc szybko, bylemu sie odwidzialo i zaczal mnie szantazowac. wymyslil np. ze rozpowie wszystkim moim znajomym, ze bylam prostytutką albo, ze mi podrzuci jakies prochy i nakabluje policji. wszystko to dlatego, ze zaczelam byc naprawde szczesliwa a jemu sie w zyciu nie uklada po tym wszystkim.

No właśnie. Ktoś psuje związek a potem chce zniszczyć drugą osobę bo boli, że ten ktoś może być w końcu szczęśliwy a samemu się spieprzyło, nie było się dobrym partnerem.
Takie osoby robią wszystko by zatruć nowe życie. Wiedzą, że były złe, że to przez nie rozpadł się związek, ale poprzez agresję, czasami zakamuflowaną, czasami wręcz otwartą, skierowaną na drugą osobę chcą temu zaprzeczyć.
Czasami gdy człowiek ogląda programy w stylu "Rozmów w toku", nie chce wierzyć, że takie coś jest możliwe. Dopóki nie dotknie to jego samego lub kogoś z jego otoczenia.

Zafira - Czw Kwi 12, 2007 08:51

trunks napisał/a:
aż dziw, ze przez półtora roku nie pokazał swojej prawdziwej natury...

pokazal i to nieraz ale zaczelismy byc ze soba jak mialam 18 lat wiec moge powiedziec, ze bylam nieco glupsza niz teraz :D w tej chwili nie wyobrazam sobie sama jak moglam byc z czlowiekiem, ktory wlasciwie podnosil na mnie reke jak sie wkurzyl o cos. tzn. on twierdzil, ze jest w porzadku bo nigdy mnie nie uderzyl, a jakies szarpanie i popychanie sie przeciez nie liczy :zdziwko: . to bylo jakies zaslepienie mlodziencze. teraz wlasciwie to moglabym mu z calego serca podziekowac, bo dzieki temu ze to on zerwal ja teraz mam wszystko o czym moglam sobie wczesniej pomarzyc :)
Dorotka napisał/a:
naopowiadanie o kimś niestworzonych historii to dla kogoś, kto został za przeproszeniem kopnięty w d... forma rewanżu

ale to bez sensu. jeszcze moglabym zrozumiec sytuacje, kiedy to przykladowo ja zaczelabym o nim opowiadac bzdury bo mnie rzucil. ale przeciez dostal co chcial, przestalismy sie spotykac, ja sie wyprowadzilam a on zaczal mnie meczyc telefonami i na inne sposoby. teraz moge z cala pewnoscia stwierdzic, ze ma odchyly psychiczne i jest mitomanem. ale teraz mam o 4 lata doswiadczen wiecej niz na poczatku to sie moge mądrzyc... ;)

Dorotka - Czw Kwi 12, 2007 08:54

Zafira napisał/a:
ale to bez sensu
ano bez :kwasny: ale po takich ludziach jak na przykład Twój były sensu w zachowaniu raczej nie należy się spodziewać ;)

chociaż, jak się tak głębiej zastanowić... to dla kogoś dla kogo na przykład kolejne związki trwają pół roku, rok góra a potem może sobie najwyżej zaśpiewać "znowu w życiu mi nie wyszło" to w sumie jakiś sens może mieć - w końcu jakoś trzeba dać upust rozgoryczeniu czy poczuciu porażki - szczególnie jak tej drugiej osobie (czy osobom) się układa...

Zafira - Czw Kwi 12, 2007 09:00

kobi napisał/a:
chociaż czasami widać pewne problemy drugiej osoby, ale i tak się w to nie wierzy

albo ma sie nadzieje, ze mozna to zmienic. to, albo kogos a niestey to tak nie dziala. jesli ktos sie nie chce zmienic to sie nie zmieni :looka:
Dorotka napisał/a:
ale po takich ludziach sensu w zachowaniu raczej nie należy się spodziewać

ehhh gdyby sie znalo przyszlosc za kazdym razem to czlowiek nie mialby problemow ;)

Dorotka napisał/a:
to dla kogoś dla kogo na przykład kolejne związki trwają pół roku,

z tego co slyszalam jego zwiazki trwaja teraz gora do miesiaca. zreszta sam jakis czas temu nie omieszkal mi tego napisac na gadu, ze taki niby z niego macho, jakby mnie to cokolwiek obchodzilo :zdziwko: od prawie dwoch lat nie jestesmy ze soba wiec naprawde sie zdziwilam, bo mi by do glowy nie przyszlo zeby w ogole sie z nim kontaktowac w jakiejkolwiek sprawie...

kobi - Czw Kwi 12, 2007 09:09

Zafira napisał/a:
albo ma sie nadzieje, ze mozna to zmienic

Ano prawda. Ale gdy te problemy trwają baaardzo długo to niestety nie ma na to szans :kwasny:
Najlepsze jest to, że skoro druga osoba jest taka "szczęśliwa" to po co wpieprza się za przeproszeniem w nasze nowe życie? Po co próbuje zdyskredytować tą osobę zwłaszcza w oczach nowego partnera? Ale niektórzy tak mają, że ich boli szczęście byłego i robią to za każdym razem, po każdym związku, starając się tym udowodnić, że to była nie ich własna wina. Sami chcą się wybielić, kosztem drugiej osoby i ich nowego życia. Czy tak trudno skupić się na swoim nowym "szczęśliwym" życiu a nie cudzym?
Jak dla mnie to niech se będzie szczęśliwa ta druga osoba, nie zależy mi na dokopaniu nikomu, nie należę do ludzi, którzy się z tego cieszą. Niech tylko odczepi się ode mnie to wszyscy będą szczęśliwi.

Zafira - Czw Kwi 12, 2007 09:22

kobi napisał/a:
Czy tak trudno skupić się na swoim nowym "szczęśliwym" życiu a nie cudzym?

nie mozna budowac swojego szczescia na czyims nieszczesciu. moze dlatego, ze sie kogos bardzo skrzywdzilo potem jest sie karanym przez zycie?
zreszta nie obcodzi mnie to, nie lubie wracac do przeszlosci bo nie mam po co. a byly niech sie kisi w swoich spaczonych emocjach skoro tak mu dobrze.

kobi - Czw Kwi 12, 2007 09:23

Zafira napisał/a:
nie mozna budowac swojego szczescia na czyims nieszczesciu

Dokładnie :)

trunks - Czw Kwi 12, 2007 09:28

kobi napisał/a:
Najlepsze jest to, że skoro druga osoba jest taka "szczęśliwa" to po co wpieprza się za przeproszeniem w nasze nowe życie? Po co próbuje zdyskredytować tą osobę zwłaszcza w oczach nowego partnera?

bo to palant i tyle

Zafira napisał/a:
bo nigdy mnie nie uderzyl, a jakies szarpanie i popychanie sie przeciez nie liczy

no tak od tego sie zwykle zaczyna. Twój były ma najwyraźniej tez problem z agresją , który, jeśli nie bedzie nad sobą pracował, moze sie pogłębiać :oczami:

Zafira - Czw Kwi 12, 2007 09:34

trunks napisał/a:
no tak od tego sie zwykle zaczyna. Twój były ma najwyraźniej tez problem z agresją , który, jeśli nie bedzie nad sobą pracował, moze sie pogłębiać

pewnie ma ale to juz nie moja sprawa na szczescie :D

Dorotka - Czw Kwi 12, 2007 09:42

Zafira napisał/a:
bo mi by do glowy nie przyszlo zeby w ogole sie z nim kontaktowac w jakiejkolwiek sprawie...
no i tak chyba jest najlepiej - więcej na oczy nie widzieć, nie słyszeć żeby nerwów nie tracić ;) bywa, że taki upierdliwiec właśnie pisze albo wydzwania raz na jakiś czas sam nie wie po co ale najlepiej to olać. Żeby nie wracało jak potworki jakieś czy koszmarki. Bo nie bardzo rozumiem po co - skoro ktoś jest taki szczęśliwy i jest taki wielki macho jak ten Twój były - wydzwania czy pisze, czy szuka w jakikolwiek inny sposób kontaktu? Ale na szczęcie nie muszę rozumieć :) pewnie za pół roku, rok czy miesiąc jak piszesz będzie wydzwaniał, obwiniał czy wkurzał kogoś innego, a potem znowu innego... ;)
m.w - Czw Kwi 12, 2007 09:48

najlepiej nauczyć się rozstań na czyichś błędach, ale nie wszyscy mają szansę :>
kobi - Czw Kwi 12, 2007 10:11

Zafira napisał/a:
nie lubie wracac do przeszlosci bo nie mam po co

Zafira napisał/a:
to juz nie moja sprawa na szczescie :D

No dokładnie, tak powinno być :) Jeszcze, żeby tylko ta druga osoba tak samo myślała, odwaliła się i nam nie przeszkadzała w życiu. Skoro my sami nie szukamy z nią kontaktu, nie odzywamy się wcale to po co ona to robi?
kobi napisał/a:
niektórzy tak mają, że ich boli szczęście byłego i robią to za każdym razem, po każdym związku, starając się tym udowodnić, że to była nie ich własna wina. Sami chcą się wybielić, kosztem drugiej osoby i ich nowego życia.

Albo boli ich to, że ten ktoś ma nową osobę? I tak za każdym razem, po każdym związku wpieprza się w nowe życie kolejnego byłego partnera.
Skoro ja jestem szczęśliwy i tego samego życzę tamtej osobie to może niech i ona to samo zrozumie? :)

Zafira - Czw Kwi 12, 2007 11:04

m.w napisał/a:
najlepiej nauczyć się rozstań na czyichś błędach

coś ty, nie da sie tak. :) emocje chyba zawsze biora gore :)
Dorotka napisał/a:
Bo nie bardzo rozumiem po co - skoro ktoś jest taki szczęśliwy i jest taki wielki macho jak ten Twój były - wydzwania czy pisze, czy szuka w jakikolwiek inny sposób kontaktu?

wydaje m sie, ze on chce zebym miala żal jakiego superfaceta stracilam :rotfl: bo nagle sie dowiaduje od niego, ze ma ekstra prace, zarabia kokosy, ma w garazu camaro z lat 60-tych (moje marzenie :D ), jezdzi za granice i uwaga - moze sie teraz bzykac z pannami po 4 godziny za jednym posiedzeniem :super: :rotfl: :D

trunks - Czw Kwi 12, 2007 11:46

Zafira napisał/a:
moze sie teraz bzykac z pannami po 4 godziny za jednym posiedzeniem

a wtedy ile mu sie udawało ? :rotfl:

katarzyna35k-ce - Czw Kwi 12, 2007 13:06

Zafira napisał/a:
nie mozna budowac swojego szczescia na czyims nieszczesciu. moze dlatego, ze sie kogos bardzo skrzywdzilo potem jest sie karanym przez zycie?



dokładnie! Jak moj ex sie wyprowadzał z domu do swojej kochanicy to wszystkie kumpele mi tak mowiły i ... spełniło sie. Osoba ktora poniekad rozbiła nasz zwiazek została ukarana... i powiem wiecej baaardzo sie z tego faktu ciesze :]

katarzyna35k-ce - Czw Kwi 12, 2007 13:09

No niestety nie kazdy potrafi rozejsc sie z klasa :(
Zafira - Czw Kwi 12, 2007 18:50

trunks napisał/a:
a wtedy ile mu sie udawało ? :rotfl:

duzo mniej :P :rotfl:
katarzyna35k-ce napisał/a:
Osoba ktora poniekad rozbiła nasz zwiazek została ukarana... i powiem wiecej baaardzo sie z tego faktu ciesze :]

uuu nieladnie.......... żartowalam :rotfl:

trunks - Czw Kwi 12, 2007 20:35

Zafira napisał/a:
duzo mniej

to pewnie sciemnia z tymi 4h - krowa ktora duzo ryczy to wiadomo co :oczami:

qrna to podsumowując, Twój były jest jak dotąd ustalilismy: burakiem, egoistą, bufonem, ma problem z agresją i jest zarozumiały. Może mogłabys podac jakies jego pozytywne cechy - wszak byliscie razem poltora roku ;-) ?

Zafira - Czw Kwi 12, 2007 22:18

trunks napisał/a:
Twój były jest: burakiem, egoistą, bufonem, ma problem z agresją i jest zarozumiały.

jak to, znasz go? :rotfl: :D joke ;)
trunks napisał/a:
Może mogłabys podac jakies jego pozytywne cechy - wszak byliscie razem poltora roku ;-)

a wiesz, ze jak sie teraz glebiej zastanowilam to bardzo trudno mi takie cechy znalezc... :zdziwko: noo byl taki męski bo cwiczyl sztuki walki; mielismy wspolne gusta kulinarne, muzyczne, filmowe i literackie; potrafil zabajerowac slowowami na ktorych mi zalezalo... i nic wiecej nie wymysle. kurcze mialam te 18 lat i bylam sama, to wiele tlumaczy moim zdaniem. do tego dochodzi tez fakt, ze bardzo chcialam sie wtedy wyrwac z domu wiec moze na pewne rzeczy przymykalam oko - to juz moja wina.

trunks - Pią Kwi 13, 2007 08:54

oki juz rozumiem...no cóż, każde doświadczenie, które nas nie zabije, jest dobre, po pozwala wyciągać wnioski na przyszłość :)
Szamanka - Pią Maj 04, 2007 18:41

Sa rozstania i rozstania. Niektore zamykaja droge do ponownego zwiazku, choc pozostawiaja mozliwosc przyjazni lub dobrej znajomosci...
Najwiekszym bledem ( wedlug mnie) jest szybkie znalezienie i pocieszenie sie kims innym, nowym.... W milosci nie mozna ludzi traktowac instrumentalnie (a tak by sie stalo, gdyby ktos mialby byc tylko "lekiem" na tesknote za bylym partnerem), poniewaz to w koncu obraca sie przeciwko nam. Wazne jest aby gdzies w srodku zaakceptowac fakty, pogodzic sie z nimi i zamknac te czesc zycia w rozdziale "wspomnienia".

syrena - Pią Maj 04, 2007 19:08

Zafira napisał/a:
nie mozna budowac swojego szczescia na czyims nieszczesciu
to mądra prawda, mimo ze sie kogos mocno kocha i wydawaloby sie ze zyc bez tej drugiej osoby nie mozna i pasuja do siebie jak dwie połowki jabłka,to nie mozna rozbic nikomu rodziny , bo wszystko na niebie i ziemi sprzysiegnie sie przeciwko tej miłosci , nie da sie jej uchronic bo inni zdepcza i zbrukaja ją w/g praw ogolnie przyjetych ''co moje nie rusz'' a obcy musi zapłacic za kradziez , wiec rozstania sa wpisane w kazdy zwiazek i trzeba po prostu z godnoscia i klasa to przyjac mimo ze w srodku mocno boli
Piotrulek - Pią Maj 04, 2007 20:26

syrena napisał/a:
mimo ze sie kogos mocno kocha i wydawaloby sie ze zyc bez tej drugiej osoby nie mozna


jeżeli sie tylko wydaje ,a nie jesteś tego pewna to psu na bude takie uczucie...

syrena napisał/a:
mimo ze w srodku mocno boli



boli tego ,ktory nie wie czego chce,ten ktory kocha nad życie jest pewny swojej milości...

syrena - Pią Maj 04, 2007 20:59

[quote="Piotrulek"]boli tego ,ktory nie wie czego chce,ten ktory kocha nad życie jest pewny swojej milości...
I czy uwazasz , ze wszystko jest takie proste i uczciwe jak widzisz to ty???

Szaganka - Pią Maj 04, 2007 21:01

a ja jestem najlepszym dowodem, że jednam MOŻNA ;) cicho i zgodnie - to chyba kulturalnie, prawda? :zawstydzony:
a recepta? - nie mieszać w to osób trzecich ;)

Piotrulek - Pią Maj 04, 2007 21:10

syrena napisał/a:
I czy uwazasz , ze wszystko jest takie proste i uczciwe jak widzisz to ty???

\

ależ skąd,ja nie mam patentu na szczęście,ale wiem komu chce go dać i kto go chce otrzymać...

katarzyna35k-ce - Sob Maj 05, 2007 09:09

Piotrulek napisał/a:
ale wiem komu chce go dać i kto go chce otrzymać...

to jest w sumie najwazniejsze!!!!!!

koniuszko - Sob Cze 30, 2007 06:22

Dorotka napisał/a:
niestety nie jemu jednemu się udało wpaść na taki idiotyczny pomysł - może zdyskredytowanie kogoś w oczach znajomych (i nieznajomych), naopowiadanie o kimś niestworzonych historii to dla kogoś, kto został za przeproszeniem kopnięty w d... forma rewanżu albo jakiegoś idiotycznego zadośćuczynienia albo wybielenia siebie samego w oczach innych :kwasny:


Przechodziłem przez to 2 razy, raz jedna wymyślała niestworzone historie o mnie (ona odeszła), a druga (ja odszedłem) robiła to samo lecz z udziałem koleżanek, nie rozumiem dlaczego niektórzy chcą na siłę zniszczyć komuś życie, to że się rozstają dwie osoby nie znaczy że trzeba się mścić. Myślę że rozstanie jest lepszym wyjściem niż trwanie w związku który nie jest szczęśliwy.

Pół roku później poznałem prawie ideał ale teraz znów jestem sam, jednakże powodem rozstania było to że ona sama nie wiedziała czego chce i powiedziała że musi wszystko przemyśleć, nadal mam nadzieję że znów się zejdziemy, a póki co to jest pierwsza eks która potrafi być człowiekiem i niczego nie niszczy.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group